Zaczynamy oszczędzać!

Załóżmy, że idea regularnego oszczędzania przemawia do Ciebie – stwierdziłeś że rezygnując z kilku opcjonalnych wydatków (których utrata zbytnio nie zaboli) wygospodarujesz co miesiąc niewielką nadwyżkę. Pieniądze leżą na koncie, a Ty masz już mętlik w głowie od porównywania funduszy inwestycyjnych i sprawdzania, które akcje w ostatnim czasie przyniosły największy zysk. Oczami wyobraźni widzisz już te dziesiątki jak nie setki procent zysków jeśli szczęście dopisze i sprawdzą się przepowiednie analityków cytowanych przez giełdowe portale. Jeśli chcesz się uczyć na własnych błędach to spróbuj – może nie sparzysz się zbyt mocno.

Ja bym Cię jednak zachęcał do czegoś zupełnie innego, może nawet sprzecznego z tym co galopujący umysł Ci podpowiada. Pomyśl o swojej sytuacji inaczej – nie masz jeszcze oszczędności oprócz dopiero co odłożonych kilku stów. Załóżmy nawet że szczęście dopisało i po wpłacie całości na wybrany fundusz po miesiącu jesteś 10% do przodu – wynik godny pozazdroszczenia! musisz być w czepku urodzony! Zachęcony sukcesem w kolejnym miesiącu kupujesz kolejne jednostki funduszu – żałujesz że nie wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Po 3 miesiącach masz spektakularne 23% zysku i patrząc na stan rachunku uśmiechasz się za każdym razem od ucha do ucha. Kilka dni później zysk zaczyna topnieć – myślisz 'to chwilowe, będzie przynajmniej okazja do kupna kolejnych jednostek’. Kolejne dni mijają a Ty wprost nie możesz uwierzyć: jesteś na minusie. Kto mógł przewidzieć że z powodu suszy w Indiach zbiory pszenicy będą o półtora procenta niższe niż przewidywane. Ceny tego surowca od razu tąpnęły, a do tego fundusz który wybrałeś był zapakowany po pachy w akcje spółki handlującej pszenicą! Analitycy w programach biznesowych tłumaczą że spółka ma solidne fundamenty i nie ma się czym przejmować, a to tylko Ci przewrażliwieni inwestorzy zareagowali panicznie i zaczęli sprzedawać akcje. No nic – smutki utopione w barze (przez co w tym miesiącu nie uda Ci się oszczędzić), a życie toczy się dalej. Te kilkanaście procent na minusie to nie dramat – myślisz sobie kolejnego dnia jadąc do pracy, kiedy nagle zapala się kontrolka 'check engine’ na Twojej desce rozdzielczej. Szybka wizyta u mechanika, diagnoza: padł katalizator. Mogą szybko naprawić – całość z robocizną 800 zł. Konto praktycznie puste a naprawić trzeba – musisz dokonać wyboru między likwidacją jednostek funduszu ze sporą stratą albo wzięciem kredytu gotówkowego – obie opcje wyglądają co najmniej mało ciekawie.

Ważne żebyś miał świadomość ile nieprzewidzianych sytuacji może wystąpić w Twoim życiu i jak bezbronny wobec nich jesteś nie mając finansowej poduszki bezpieczeństwa. A co to za magiczny termin? To nic innego jak łatwo dostępny pieniądz który uratuje Cię w sytuacji podbramkowej: czy to będzie awaria jakiegoś sprzętu, czy wręcz otrzymanie wypowiedzenia. To coś, dzięki czemu zachowasz spokój i nie spanikujesz, a jednocześnie kupisz sobie trochę czasu na poradzenie sobie z nieoczekiwaną sytuacją.

Dlatego zachęcałbym Cię do założenia najzwyklejszego konta oszczędnościowego w Twoim banku, nawet jeśli jego oprocentowanie ledwo przekracza inflację. Niech Cię nie zniechęcą niskie zyski – ważne że oszczędzone pieniądze są łatwo dostępne bez utraty dotychczasowych zysków, a Ty budujesz w sobie odruch systematycznego oszczędzania. Kwota jaką radziłbym zgromadzić w ten sposób powinna Cię przygotować na pojedyncze, najgorsze zdarzenie losowe które rzeczywiście ma 'szansę’ się wydarzyć. Dobrym przykładem jest tu otrzymanie wypowiedzenia – w takiej sytuacji posiadanie finansowej poduszki bezpieczeństwa w wysokości 2-3 krotności miesięcznych wydatków jest wprost nieocenione. Dzięki temu możesz poczekać chwilę na interesującą Cię ofertę, a na samych rozmowach kwalifikacyjnych będziesz lepiej postrzegany – pamiętaj że to widać kiedy ktoś jest przyciśnięty do muru.

Dopiero po zgromadzeniu odpowiedniej dla Ciebie kwoty na koncie oszczędnościowym możesz zacząć myśleć o zamrażaniu pieniędzy na dłużej dla większych zysków lub o skromnych początkach inwestowania w bardziej ryzykowne instrumenty finansowe. Ale najpierw poduszka na spokojny sen!

12 komentarzy do “Zaczynamy oszczędzać!

  1. Konrad Odpowiedz

    Poduszka to wygona rzecz żeby się wyspać. Co do oszczędności to proponowałbym 10-letnie obligacje Skarbu Państwa – czasami są lepiej oprocentowane niż lokaty czy rachunki oszczędnościowe w bankach – brak jest opłat za prowadzenie rachunku, obligacje są bardzo płynne i w razie potrzeby można je sprzedać. Z drugiej strony osestki są kapitalizowane co roku, co daje efekt procenta składanego. A to już jako oszczędzający lubimy najbardziej. Oprocentowanie w kolejnych latach jest zawsze powyżej inflacji. Jestem zwolennikiem unikania inwestowania w akcje. Mamy zatem poduszkę – nie za wysoką, ale podobno na mnieszej śpi się zdrowiej. Pozdrawiam Konrad

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      To co napisałeś jest propozycją na następny etap oszczędzania. Uważam, że jeśli ktoś ma kilkaset-kilka tysięcy złotych, zdecydowanie nie powinien zamrażać ich w żaden sposób. Te fundusze powinny być dostępne najlepiej w ciągu 1 dnia, żeby móc ich użyć w nagłych wypadkach – na przykład awaria samochodu czy jakiegoś sprzętu domowego, nieoczekiwany rachunek do zapłaty itp.

      Dlatego na sam początek ważne jest nie tyle oprocentowane, ile łatwa dostępność pierwszych oszczędności. Nie ma nic gorszego niż musieć zaciągnąć kredyt gotówkowy w sytuacji, kiedy mamy pieniądze, ale nie możemy ich szybko użyć.

      A po zbudowaniu poduszki finansowej można śmiało myśleć o czym innym – na przykład oferującym lepsze oprocentowanie w zamian za podjęte ryzyko i trudniejszy dostęp do środków.

      • SZ Odpowiedz

        Mam pytanie: chciałbym założyć bloga, ale czytając Twój pierwszy wpis i komentarz pod nim zwątpiłem w moje możliwości, bo zastanawia mnie: skąd wziąłeś pierwszego czytelnika (i komentującego!) tego samego dnia co pierwszy wpis? 🙂 Jak to się robi?

  2. Nika Odpowiedz

    Jestem blizsza koncepcji autora wpisu, niz Konrada. Nienawidze pozyczac majac swoje pieniadze, kyorych nie moge od razu podjac. Od czasu gdy jakies osiem juz lat temu przeczytalam porade Dominique Loreau, ze poczujemy sie bezpiecziej majac rownowartosc 6-ciu pensji w zanadrzu, poczelam ku temu dazyc. I choc jak narazie 6ciu pensji na zwyklym koncie nigdy nie mialam, to nawet 2-3, ale dostepne w kazdej chwili potrafia dac poczucie bezpieczenstwa. Tak samo z pieniedzmi na podatki, ktore we Francji placi sie „z dolu”. Po co zglaszac sie na oplaty comiesieczne (wtedy panstwo obraca ta kwota). Ja sobie wyliczalam ile mniej wiecej bedzie podatkow, dodawalam 20% i dzielilam na ilosc miesiecy do daty gdy trzeba zaplacic podatek. I chocby sie palilo i walilo, co miesiac OD RAZU przelewalam wyliczona kwote na konto osczednosciowe. Nawet jesli niewiele, to ja a nie panstwo zarabialam przed oplata podatkow. No i gdy cos nagle trzeba bylo zreperowac, to „pozyczalam” sama od siebie z tego konta , a nie od banku (jak np bedac na minusie).
    Niby takie drobne detale, ale w zyciu codziennym sprawiaja, ze nie martwimy sie na zapas i jasniej patrzymy w przyszlosc.
    Pozdrawiam
    Nika
    PS Ciesze sie , ze wpadlam po nitce do klebka (czyli do twego bloga). Mimo, iz na codzien pisze u siebie o innych rzeczach, to tematyka prostoty i minimalizmu jest mi bardzo bliska

  3. Robert Odpowiedz

    Unikam inwestowania w obligacje skarbowe. Z trzech powodów:
    1) pożyczam państwu, które za wypłacane odsetki karze mnie podatkiem (tzw. Belki),
    2) państwo marnotrawi pożyczone ode mnie pieniądze i powiększa dług publiczny,
    3) przerzucam ten dług na moje dzieci i wnuki.
    Proponuję rozważenie znacznie bardziej atrakcyjnych obligacji korporacyjnych. Wolę pożyczać przedsiębiorstwom (np. bankom), które mają cel, jak wykorzystać pożyczone pieniądze. Ponadto oferują znacznie wyższe oprocentowanie (np. banki ok. 6,5%).

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      swego czasu analizowałem obligacje korporacyjne, ale odstraszyły mnie przez wpadki kilku firm, które nagle przestały spłacać posiadaczy obligacji. zysk jest sporo większy, ale niestety ryzyko chyba również. chociaż jeśli piszesz o bankach i zwrocie rzędu 6,5% to ryzyko odpowiednio maleje, prawda?

  4. pomagam.zzl.org Odpowiedz

    Dotarłem do najstarszego wpisu na blogu 😀 a po drodze pominąłem chyba tylko 2 o pieluszkach.
    Fajna byłaby opcja wyeksportowania całego bloga łącznie z komentarzami do PDF.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Gratulacje! Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale przeczytałeś około 140 wpisów i w kilkudziesięciu pozostawiłeś komentarze 🙂 Dziękuję za wszelkie sugestie i poprawki – jeśli będę miał chwilę (taaaaakkkkk…), postaram się wyeliminować chociaż część błędów.

  5. Adam Odpowiedz

    Tak sobie pomyślałem, że ja – zdecydowany humanista, a nie ścisłowiec, miałem jednak kilka swoich ulubionych dziedzin oraz dziedzinek matematycznych: procenty, rachunek prawdopodobieństwa i statystykę. Wszystkie one wykazują dość duży związek z codziennym życiem. I wszystkie nadal mnie w jakiś sposób „kręcą”. W każdym razie przy oszczędnym i racjonalnym życiu warto odwoływać się do tej „trójcy”.

  6. Matuesz Odpowiedz

    Właśnie zacząłem czytać twojego bloga.
    Nie wiem czy jest sens komentować, bo obawiam się że troszkę już za późno, ale spróbuję 🙂
    Jeśli to nie zbyt prywatne pytanie to jestem ciekawy czym dla ciebie jest niezależność finansowa i ile czasu zajęło ci jej osiągnięcie/ile czasu dążysz(jeśli jeszcze nie osiągnąłeś).

    • Bert Odpowiedz

      Ciekawe, bo ja tego bloga zacząłem czytać dopiero teraz. To jest drugi wpis jaki przeczytałem. Pierwszy był … ten ostatni. Ciekawe jakie to będzie miało przełożenie po kilku latach od powstania.

  7. Robert Odpowiedz

    Trochę przewrotnie – mój pierwszy komentarz przy okazji czytania najstarszego wpisu! Trafiłem tutaj przy okazji poszukiwań instruktażu do budowy szafki 😉 i nie nie wyjdę dopóki wszystkiego nie przeczytam!!!

    Przy okazji doskonale widać proces „dojrzewania” autora! Żałuję, że priorytety uległy zmianie (co raz mniej wpisów) i jednocześnie obiecuję sobie, że wycisnę dla siebie jak najwięcej z ogromu treści zawartych na stronie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *