Logo tego bloga nieprzypadkowo wygląda jak wygląda. Gdybym miał wskazać jeden najważniejszy aspekt minimalizmu jako procesu, który może dać radość z prostego życia i sprawić, że będę naprawdę wolnym człowiekiem, byłby to rower. A skoro w powietrzu czuć już wiosnę, jest to dobry moment na wytłumaczenie dlaczego.
Rower jest jednorazowym, niedużym wydatkiem dzięki któremu przez lata ograniczasz wydatki w kategorii 'transport’. Jego zakup zwraca się często już w pierwszym roku użytkowania. Jego utrzymanie jest niedrogie i możliwe do wykonania samemu – dzięki czemu zdobywasz przydatne umiejętności i odczuwasz satysfakcję z dbania o swój wehikuł (o nasze samochody dbają już zazwyczaj serwisy). Nie potrzebujesz żadnych dodatkowych ubezpieczeń, przeglądów technicznych czy uprawnień żeby się nim poruszać.
Kolejny aspekt – zdrowie. Jeśli jesteś – tak jak ja – pracownikiem biurowym, na pewno w jakiś sposób odczuwasz skutki wielu godzin spędzonych przed komputerem. Przed pracą nie masz czasu na aktywność fizyczną, po pracy jest za dużo do zrobienia albo jesteś zbyt zmęczony. Rower może dać Ci kilkadziesiąt minut umiarkowanego wysiłku fizycznego dziennie i to często bez utraty nawet minuty cennego czasu, biorąc pod uwagę wiecznie zakorkowane miasta, w których średnia prędkość samochodu oscyluje wokół 20 km/h. Dzięki temu już po kilku tygodniach poczujesz się sprawniejszy i mimo większego kontaktu z często niesprzyjającą pogodą – przestaniesz chorować (odporność). Z kolei sprawność fizyczna i ruch sprawia, że Twój organizm wydziela endorfiny i po prostu cieszysz się, że jedziesz. A może posiadasz karnet na siłownię z którego i tak nigdy nie korzystasz, ale regularnie go opłacasz bo planujesz w końcu się przełamać i zacząć ćwiczyć? Wyrzuć go do kosza i wsiądź na rower!
To jeszcze nie wszystko. Rower uczy Cię minimalizmu; sprawia, że zaczynasz doceniać proste rzeczy, których do tej pory nie dostrzegałeś zza szyby samochodu. Jazda na rowerze to świadome, celowe spowolnienie stylu życia – chociaż na chwilę przestajesz pędzić jak szalony w wyścigu szczurów – a zamiast tego wybierasz się na przejażdżkę. I nawet jeśli jej celem jest dojazd do pracy, to i tak subiektywne wrażenia są zupełnie inne niż ta sama droga pokonana w stalowej puszce. Po powrocie do domu rowerem nie będziesz już pamiętał o trudach dnia – problemy zostawisz w pracy, stres zniknie, a Ty – naładowany pozytywną energią – dołączysz do rodziny w domu. A skoro już dojeżdżasz do pracy i jesteś z rowerem 'na ty’, to weekendy również spędzasz aktywnie z całą rodziną na świeżym powietrzu zamiast na kanapie przed telewizorem. Nawet sama konstrukcja roweru jest niesamowicie prosta, a jednocześnie wytrzymała i doskonale spełnia swoje zadanie – kwintesencja minimalizmu!
A może masz problem z parkowaniem przy pracy? Musisz zostawiać samochód pół kilometra od biura lub wydajesz miesięcznie 100 zł wzwyż na parking który byłby Ci całkowicie niepotrzebny gdybyś dojeżdżał rowerem?
Korzystając na co dzień z tego środka komunikacji, uczysz się planować i przewidywać – musisz sprawdzać warunki pogodowe i planować jaki dobierzesz optymalny zestaw ubrań na rower. Co oprócz tego musisz wziąć ze sobą, jak to wszystko optymalnie spakować? Nie jest już to tak proste i automatyczne jak przy dojazdach samochodem – idziesz pod prąd, wybierasz trudniejszą drogę, i jesteś za nią wynagradzany – choćby tym, że w innych aspektach życia stopniowo też starasz się spoglądać w przyszłość i planować.
Ciężko obiektywnie policzyć oszczędności z dojeżdżania do pracy rowerem – osobiście przez ostatnie 5 lat wydałem w sumie ok 2500 zł na ten cel (koszt roweru, jego utrzymanie we własnym zakresie, podstawowe akcesoria, ubrania). 500 zł rocznie – jaki inny środek transportu może się z tym równać, jednocześnie dając tyle pozafinansowych profitów? Oczywiście, można wydać połowę tego, a można też 5 razy więcej. Wszystko zależy od tego, co uważasz za standard, który „Ci się należy” – tutaj ostrzegam przed przegięciem i kupowaniem sprzętu dla profesjonalistów do prostych dojazdów dom <-> praca. Z drugiej strony, jest mnóstwo innych kosztów które rower obniża: począwszy od tańszego spędzania wolnego czasu, przez wyzbycie się pragnień o drogich samochodach, na dłuższym i zdrowszym życiu (co skutkuje np. mniejszą ilością kupowanych leków) kończąc.
Do czego więc Cię zachęcam? Przede wszystkim, MUSISZ MIEĆ ROWER – wszelkie argumenty, którymi tłumaczysz jego brak są tylko wymówką. Nie musisz zaczynać od nowego egzemplarza – spokojnie kupisz coś sensownego, kilkuletniego już za 400 zł. Po drugie, używaj go – zacznij od 2-3 dojazdów do pracy w tygodniu – tak żebyś czerpał z tego przyjemność a nie odbierał tego jako obowiązku. Sam dopiero po 3 latach doszedłem do codziennych dojazdów, wydłużenia sezonu rowerowego do 9 miesięcy w roku i traktowania zmiennej pogody jako wyzwania, a nie wymówki do wybrania samochodu.
Pamiętaj, że klucz do sukcesu jest w Twojej głowie – jeśli będziesz szukał rozwiązań, znajdziesz je. Nie masz miejsca na trzymanie roweru? Może jest piwnica, może nawet korytarz – jeśli nie, składane rowery nadal są produkowane! To, ile trwa sezon zależy od Ciebie – na chłodne dni wystarczy się cieplej ubrać, na deszcz wybierz pelerynę. Sam na razie jeżdżę do -5 stopni Celsjusza, ale nawet poniżej tej wartości widzę rowerzystów, dla których pojęcie sezonu rowerowego nie istnieje. I zapewniam, że ubierając się ciepło (i to bez wydawania tysiąca złotych na magiczne kombinezony) będziesz się czuł na rowerze znacznie lepiej niż stojąc na mrozie i czekając na autobus. Jeżdżenie po ciemku to też kwestia posiadania oświetlenia i zwiększenia czujności.
Na koniec ostrzeżenie: korzystaj z kasku rowerowego i pamiętaj, że – mimo sprzyjających rowerzystom przepisów – większy ma rację, więc zachowuj czujność i nie zakładaj, że wszyscy zmotoryzowani wiedzą o tym, że masz pierwszeństwo, a nawet jeśli wiedzą, to niekoniecznie ten przepis respektują.
Tylko nie wszędzie da się bezpiecznie tym rowerem jeździć. A o ścieżkach rowerowych to już w ogóle mogę pomarzyć.
Racja, wyjątki można znaleźć praktycznie dla każdego wpisu – mimo wszystko większość ludzi ma możliwość bezpiecznego poruszania się rowerem – w zasadzie wystarczy pamiętać o odblaskach, oświetleniu, kasku rowerowym i przede wszystkim zdrowym rozsądku. Jeśli pominiemy niebezpieczne trasy – a do takich zaliczyłbym głównie drogi krajowe (międzymiastowe) gdzie jeździ dużo TIRów, to nadal zostaje cała masa dróg, na których prawdopodobieństwo wypadku rowerowego nie jest większe niż samochodowego.
1. Naprawdę kask rowerowy Twoim zdaniem przynosi jakieś korzyści?
2. Jak sprawa z ciuchami na przebranie? W plecaku koszulka/koszula się bardzo łatwo mnie, a praca w upoconym stroju z roweru nie jest dobrym rozwiązaniem IMO
Witam, Od kilku lat przemieszczam się rowerem (głównie do i z pracy) i również uważam iż jest to wspaniały środek lokomocji.
U mnie uzależnienie się od roweru podyktowane było od zawsze kosztami alternatyw (komunikacja miejska, samochód) – i udaje mi się z tego trochę zaoszczędzić :). Z roweru i komunikacji korzystam średnio przez 6-7 mc w roku (długi dojazd do pracy). Pozostałe 5-6 mc tylko w komunikacji miejskiej. Nie jest to może mega wygodne rozwiązanie (porównując z własnym autem), ale nie jest też mega uciążliwe.
Darek, odnośnie Twojego pytania, pozwolę sobie na nie odpowiedzieć.
Ad1. Tak, uważam że kask rowerowy przynosi korzyści. To tak jak z pasami w aucie, kask jest po to aby chronić. Na początku długo się opierałem przed jego założeniem, i jak tylko uświadomiłem sobie że nie wyglądam w nim „głupio” (bo przecież tyle osób jeździ bez kasku) to nie pamiętam czy (lub kiedy) o nim zapomniałem wybierając się na wycieczkę.
Ad2. Ja na szczęście w pracy mam dostęp do szafki (ale bez prysznica), w szafce mam obuwie i ciuchy na przebranie. Jadąc do pracy oszczędzam się (w sensie jadę tak żeby się nie spocić). W pracy stosuje (od tego roku) mokre chusteczki (dla niemowląt) aby się odświeżyć (ewentualnie mam zlew i ręcznik w szafce). A po skończonej pracy … trójmiejskie ścieżki rowerowe są super – tu już nie muszę się oszczędzać (w domu jest prysznic :).
pozdrawiam,
Ja koszulę składam w twardy płaski karton, taki sobie znalazłem który mieści koszulę złożoną.
jest nawet coś takiego:
http://www.toys4boys.pl/etui-na-koszule-shirt-shuttle-item3251.html
a ja mam kartonik z twardymi rantami za free i też jest git 😉
Darek,
Twoje pierwsze pytanie naprawdę jest poważne? Jeśli musisz się przekonać o korzyściach można zawsze przywalić głową o asfalt dla próby…
Bardzo dziwny zbieg okoliczności… akurat dzisiaj, kilka godzin przed dodaniem przez Ciebie tego komentarza auto „wysadziło” mnie z roweru prosto na jezdnię. Kilka siniaków i otarć – nic poważnego, nawet kask się tym razem nie przydał (ale rękawiczki rowerowe bardzo!), ale co się strachu najadłem, to moje. Skoro zderzenie z dopiero co ruszającym autem tak wygląda, to jakie są konsekwencje czegoś poważniejszego, i to kiedy nie ochrania Cię absolutnie nic…
Zbieg czy nie zbieg 🙂 cieszę się, że nic poważnego!!! Ja jeżdżę codziennie więc sytuacji na drodze z cyklu „o mały włos” mam całą masę. Sama też w tym roku zaliczyłam wylot na środek jezdni tylko z prędkości 30 na h kask się jednak przydał i na szczęście hamulce kierowcy mieli sprawne. Dopiero trafiłam na Twojego bloga i się zaczytuje. Zatem proszę kask i rękawiczki mieć na miejscu bo ze stłuczoną głową ciężko będzie pisać dalej. Najważniejsze to wsiąść znowu i nie dać się powalić przez strach. Kask i odpowiednie odzienie oprócz zdrowia ratuje kieszeń w rezultacie więc na tego rodzaju akcesoriach lepiej nie oszczędzać, gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwość. Konsekwencje mogą być bardzo bolesne…
Witam. Ten wpis odzwierciedla moje zdanie nt roweru w 122%, a to dlatego, ze dotychczas nie udalo mi sie/nawet nie probowalem ubrac tego tak idealnie w slowa. Mam do pracy najkrotsza droga 15km w jedna strone, zwykle wracam naokolo, dzienny dystans 40-50 km, jest czas na wyciszenie/przemyslenia/niemyslenie etc. oszczednosci na benzynie rzedu 500-600 zl miesiecznie, obecnie czesciowo inwestowane w komfortowy ciuch z racji listopada i nadchodzacej zimy. Zatem krecimy ludzie, krecimy, krecimy ! Na pohybel benzyniarzom ;D Pozdrawiam wszystkich
Osobiście jestem wielkim zwolennikiem jazdy na rowerze. Z mojego pkt. widzenia tego typu rozwiązanie pozbawione jest większych wad. Dystans, który mam do pokonania to niespełna 50km. Co ciekawe, czasowo, w obie strony, wychodzi mi niejednokrotnie szybciej niż komunikacją miejską czy też samochodem. Różnica to przeważnie tylko kilka minut, ale to zawsze coś. Co prawda utrzymanie roweru trochę kosztuje (to uzależnione jest od osprzętu, z którego się korzysta), ale prawdą jest, że wydatki są o wiele niższe niż w przypadku samochodu. Co do kasku to proszę wierzyć mi na słowo, przydaje się.