Ponieważ w ostatnim poście pojawiły się komentarze w temacie ubezpieczeń AC na samochód, dzisiaj poruszę ten temat i przedstawię moje podejście. Od razu zaznaczam że nie musi ono wszystkim pasować, zapewne wiele osób się z nim nie zgodzi – ale przecież nie o to chodzi żeby wszyscy byli tacy sami 🙂
Najlepiej, jeśli o ubezpieczeniu samochodu zaczniesz myśleć jeszcze przed kupnem auta. Już na tym etapie definiujesz bowiem swoje obawy o samochód. Jeśli wydasz na niego roczną czy 2-letnią pensję, nic dziwnego że ubezpieczenie Auto Casco wydaje Ci się czymś koniecznym; czymś, bez czego nie mógłbyś spokojnie zasnąć w nocy. Narażenie na utratę 2 lat pracy w sytuacji, w której mogłeś temu zapobiec rzeczywiście może być bardzo stresujące.
Co, jeśli jednak weźmiesz pod uwagę moje argumenty z poprzedniego posta i kupisz samochód będący równowartością maksymalnie 6 miesięcznych pensji (dla uproszczenia 3 pensjom Twoim i żony/męża)? Zdecydowałeś, że nie chcesz marnować 2 lat pracy głównie po to, żeby móc do tej pracy dojeżdżać (czy nie takie jest w większości wypadków przeznaczenie samochodu?). Kupiłeś więc auto, którego strata oznaczałaby finansowe „cofnięcie się” o 3 miesiące. Co więcej, zajrzałeś do statystyk i z niedowierzaniem odkryłeś, że liczba kradzieży aut w Polsce znacznie spadła w porównaniu do okresu sprzed kilkunastu lat. Zobaczyłeś, że aktualnie mniej niż 1 na 1000 samochodów jest kradzionych w ciągu roku. Sprawdziłeś, że w Twoim przypadku to prawdopodobieństwo jest jeszcze mniejsze – samochód parkujesz w nocy w garażu / na strzeżonym / dobrze oświetlonym miejscu (może w zasięgu kamer?), a w pracy sytuacja jest podobna – zostaje więc naprawdę mało „okazji” dla złodzieja kiedy może w łatwy sposób dobrać się do Twojego samochodu. Przecież na ulicach są miliony samochodów – jeśli złodziej może wybrać łatwiej dostępne auto, nie będzie kombinował w jaki sposób ominąć przeszkody w dostępie do Twojego. Spojrzałeś również na modele najczęściej kradzione i podejmując decyzję o zakupie, wybrałeś inny. Wczytałeś się w warunki ubezpieczeń AC i zauważyłeś, że wcale nie jesteś chroniony w 100% – nie dość, że ubezpieczyciel obliczy wartość skradzionego samochodu na dzień kradzieży (a nie na kwotę przy zawieraniu polisy), to jeszcze od tej mniejszej wartości odejmie przynajmniej 10% udziału własnego.
No właśnie – warunki ubezpieczeń. Tu właśnie możemy zatrzymać się na dłuższą chwilę, bo przecież ubezpieczenie AC nie chroni tylko od kradzieży, ale również od skutków zdarzeń drogowych z naszej winy. Uważasz więc, że wykupując AC Twój pojazd jest chroniony i nawet w razie kolizji/wypadku bezkosztowo przywrócisz go do stanu sprzed zdarzenia. Po pierwsze, zobacz czy ubezpieczyciel nie potrąca kosztów amortyzacji części wymiennych – jeśli Twój samochód ma 6 i więcej lat, może to być nawet 65% – co oznacza, że przy wymianie np. amortyzatora ubezpieczyciel zwróci 35% jego ceny. I to uwzględniając dużo tańszy zamiennik, a nie oryginalną część. Co, jeśli w OWU (Ogólne Warunki Ubezpieczenia) jest zapis o pominięciu podatku VAT przy wypłacie odszkodowania, który przecież Ty będziesz musiał zapłacić. Jeśli policja udowodni Ci, że jechałeś zbyt szybko, ubezpieczyciel może potrącić dodatkowe 30-40% z odszkodowania. Zakładam, że po alkoholu nie jeździsz – inaczej z odszkodowania nici (chociaż wtedy to będzie Twoim najmniejszym zmartwieniem). Mam nadzieję, że zapominalski też nie jesteś, bo jeśli zostawisz kluczyki lub dokumenty w aucie to w razie kradzieży nie otrzymasz nawet złotówki. Uważaj też, żeby jakiś dowcipniś nie wybił Ci szyby bocznej albo nie zrobił innej niewielkiej szkody – jeśli będzie ona „zbyt mała” to nawet nie masz po co jej zgłaszać. Z kolei przy szkodzie „zbyt dużej” (czyli całkowitej), dostaniesz ułamek wartości auta i wrak, który musisz sprzedać / naprawić na własną rękę.
Są pewnie jeszcze inne kruczki które mogą Cię zaskoczyć i sprawić, że Twój spokojny sen jest nieco złudny. Dlatego od niedawna zacząłem stosować inne podejście: sam bądź dla siebie firmą ubezpieczeniową. Zero umów, zero gwiazdek i papierologii. Zero zgłaszania szkód, wizyt likwidatorów, odwołań po niepomyślnych decyzjach. Jest kilka rzeczy których potrzebujesz do takiego podejścia:
– fundusz awaryjny – w końcu chcesz podjąć poważną „działalność” jako ubezpieczyciel – musisz mieć jakieś środki na początek. Wystarczy do tego fundusz awaryjny (poduszka bezpieczeństwa, o której pisałem).
– odpowiedni samochód – jeśli Twój fundusz awaryjny wynosi 2.000 zł to jest to dość słabe zabezpieczenie dla samochodu o wartości 40.000 zł. Dlatego sugeruję kupno samochodu będącego równowartością 3 – maksymalnie 4 miesięcznych pensji (obu, jeśli są 2 pracujące osoby), żeby nie martwić się na początku zbyt małym funduszem awaryjnym.
– dyscyplina, która – mimo że nie wykupisz ubezpieczenia AC – będzie Ci kazała co roku obliczać składkę i odkładać ją na osobne konto które będzie traktowane tylko i wyłącznie jako fundusz awaryjny w przypadku problemów z samochodem, które kwalifikowałyby się do likwidacji z AC.
Co myślicie o takim podejściu? Czy brzmi dla Was sensownie czy może jest zbyt ryzykowne i wcale nie zapewniłoby Wam spokojnego snu? Sam przekonam się o opłacalności takiego przedsięwzięcia dopiero za kilka lat i zdaję sobie sprawę, że nie musi to się skończyć korzystnie dla mnie. Uważam jednak, że podejmując odpowiednie decyzje (o niedrogim samochodzie, jego miejscu postoju, o uważnej, przepisowej jeździe) i mając świadomość jak duże pieniądze zarabiają na nas ubezpieczyciele, można spokojnie wyjść na swoje i po kilku latach być naprawdę dobrze zabezpieczonym, bez zbędnych umów.
Zachęcam do przeprowadzenia obliczeń na własnym przykładzie – jeśli macie przynajmniej 5-letnią historię samochodowych ubezpieczeń opcjonalnych, obliczcie ile do tej pory na nie wydaliście, a ile wypłacił Wam ubezpieczyciel. Do obliczeń bierzemy tylko to, co wchodzi w skład AC – głównie kradzież i szkoda naszego auta z naszej winy. W moim przypadku okazało się, że gdybym od początku stosował podejście „ubezpiecz się sam”, miałbym już przynajmniej kilkanaście tysięcy złotych na awaryjnym koncie. Suma moich wpłat była przynajmniej 5-krotnie wyższa niż to, co ubezpieczyciel wypłacił mi z AC. Zaznaczam jednak, że każdy przypadek jest inny i część osób rzeczywiście 'zyskała’ na AC. Pomyślcie jednak, czy nie było to związane z niespełnieniem warunków o których piszę (np. posiadanie drogiego samochodu).
Jeśli jednak ubezpieczacie swoje samochody w pełnym zakresie, gorąco zachęcam Was do przebrnięcia przez całą treść umowy, OWU i sprawdzenia opinii w Internecie. Skoro decydujecie się na wydanie nawet kilku tysięcy złotych rocznie za pakiet dobrowolnych ubezpieczeń, bądźcie świadomi co rzeczywiście Wam się należy i przed czym jesteście chronieni.
a jakie masz podejście do ubezpieczenia domu?
Również dość minimalistyczne. Ponieważ mam kredyt na mieszkanie, muszę posiadać ubezpieczenie od całkowitego zniszczenia. Oprócz tego – po pewnym incydencie który mógł okazać się dość kosztowny (na szczęście wszystko skończyło się dobrze) stwierdziłem, że doubezpieczę się w zakresie innych zdarzeń – zarówno dla elementów stałych, jak i ruchomych. Również ubezpieczyłem się od odpowiedzialności cywilnej – i to jest nawet ważniejsze – bo nigdy nie wiadomo czy sąsiad z dołu którego mogę zalać nie ma przypadkiem drogiego telewizora w łazience (znam takie przypadki!) albo kafli za 300 zł/m2.
Natomiast sumy tych ubezpieczeń są na tyle niskie (elementy stałe 20k, mienie ruchome kilkanaście k, odpowiedzialność cywilna 50k), że składka ROCZNA urosła o niecałe 80zł – koszt według mnie pomijalny, zwłaszcza jeśli chodzi o wyrządzenie szkody materialnej sąsiadom.
Mam świadomość, że ubezpieczenie nie pokryje wszystkich możliwych szkód, ale jestem na tyle pewny swoich umiejętności i instalacji w mieszkaniu, że wiem, że w 95% przypadków nie będę musiał korzystać z drogich specjalistów, a sam naprawię ewentualne szkody. Co do elementów ruchomych nie mam złudzeń – jeśli zdarzyłoby się włamanie i straciłbym sprzęty, to i tak nie miałbym co marzyć o odszkodowaniu, które pozwoliłoby mi kupić coś podobnego. Ile dla ubezpieczyciela jest wart 4-letni telewizor, kupiony powiedzmy za 4.000 zł? 1.000 zł? 700 zł? nie obstawiałbym większych kwot.
Udany artykuł. Oczywiście jak pisałaś każdy jest inny i niektórym może się opłacać ubezpieczenie, ale jest to mała grupa osób. Ubezpieczenie to forma zakładu z ubezpieczalnia. Jeśli ukradną Ci samochód, spowodujesz wypadek to wygrałeś zakład. Jest to więc dobra opcja dla ludzi nie umiejących jeździć i mających auta które są popularne jeśli chodzi o złodziei, chociaż ubezpieczyciele pewnie to uwzględniają.
W życiu trzeba jak najmniej korzystać z pośredników. Firmy ubezpieczeniowe podobnie jak banki zarabiają nie mało, a cały ten biznes kosztuje.
Ja nie mam auta to nie mam problemu czy ubezpieczać. Niedługo kupuje mieszkanie to muszę się zastanowić nad ubezpieczeniem mieszkania. Czy brać i w jakiej wersji.
Jeśli będziesz brał kredyt na to mieszkanie, to będziesz zmuszony ubezpieczyć mieszkanie w podstawowym zakresie. A nieco szerszy zakres to często naprawdę niewielka dopłata. Nie ma co zakładać totalnej demolki, ale pojedyncze zdarzenia (najczęściej zalanie) można wziąć pod uwagę i mniej więcej oszacować ile szkód może się zdarzyć. I tu według mnie ważne jest właśnie uwzględnienie szkód które możemy zrobić innym – stąd mój wybór ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej (kosztowało to dosłownie kilkanaście złotych). Oszacuj na spokojnie i nie daj się naciągnąć na składki za zdarzenia, które praktycznie nie mają szansy się spełnić.
Jeszcze w temacie ubezpieczeń komunikacyjnych. Napisałeś, że jest to opcja np. dla osób nieumiejących jeździć. Wydaje mi się, że niewiele osób potrafi podejść do tego obiektywnie i przyznać się przed samym sobą że ma braki w tym temacie 🙂 Ale przyszedł mi do głowy jeszcze jeden argument za rezygnacją z AC: mając świadomość, że nie jesteśmy chronieni przed własnymi błędami, jesteśmy bardziej ostrożni, mniej skłonni do ryzyka i jeździmy po prostu bezpieczniej – a więc kolejna zaleta 🙂
Kredytu nie biorę na zakup więc mam wolny wybór. Myślę, że wezmę ubezpieczenie od pożaru, zalania i OC.
Co du uważania się za dobrych kierowców, to niestety tak to już jest. Na forexie też każdy myśli, że jest w tej grupie zarabiających, a tymczasem 95% graczy traci, a tylko 5% zarabia.
poniekąd powtarzasz moje własne wyliczenia i wnioski na moim starym blogu, chyba będę musiał je uaktualnić i dodać nowe wnioski, także argumenty, kiedy AC może być uzasadnione
tak czy inaczej dobry, naprawdę dobry artykuł
super, że podjąłeś temat warunków AC
Warunki AC są o tyle ważne, że standardowo ludzie nie czytają umów – więc później jest płacz i krzyki 'ubezpieczyciel mnie oszukał’! Niestety – ubezpieczyciele to nie instytucje charytatywne, ale zarabiające – na NAS! – olbrzymie pieniądze firmy, próbujące wywinąć się jak tylko mogą ze swoich obowiązków.
Świetny artykuł i fajny blog. Dopiero teraz na niego trafiłem a szkoda. Może moją przygodę z oszczędzaniem / inwestowaniem rozpocząłbym wcześniej 🙂
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad ubezpieczeniem mieszkania. Teraz podałeś mi kilka istotnych argumentów, które muszę wziąć pod uwagę. Dzięki.