Uważasz, że odpowiedź na to pytanie jest prosta? Że wystarczy podzielić Twoją pensję przez liczbę przepracowanych w miesiącu godzin? Muszę Cię zmartwić: wynik takiego wyliczenia będzie mocno zawyżony…
Zakładamy pensję 4000 pln brutto i średnio 168h godzin w miesiącu (21 dni po 8h). W teorii zarabiamy 4000 pln / 168 h = 23,8 zł/h. Nie jest źle. Ale:
– brutto a netto: przede wszystkim, bierz pod uwagę pensję netto, która trafia bezpośrednio na Twoje konto – co z tego że na umowie masz 4000 pln brutto, jeśli na konto wpływa 2840 pln? 2840 pln / 168 h = 16,9 pln/h
– weź pod uwagę koszt dojazdów do pracy – i to zarówno w rozumieniu finansowym, jak i straconego czasu. Skoro dojazdy zabierają Ci 2 godziny dziennie, to w miesiącu (21 dni pracujących) robi się z tego 42 dodatkowych godzin. Oprócz tego, odejmijmy od zarobków 300 zł miesięcznie na paliwo (innych kosztów utrzymania samochodu nie liczę bo pewnie i tak miałbyś samochód, chociaż utrzymałbyś go taniej). 2540 pln / 190 h = 13,37 zł/h
– jesz w pracy kupione na miejscu posiłki? Lunch za 20 pln, a dodatkowo pracodawca wymusza na Tobie dodatkową godzinę dziennie właśnie jako przerwę na posiłek, za którą nie dostajesz wynagrodzenia? Przyjmując koszt domowych posiłków na poziomie 10 pln, wydajesz dziennie dodatkowe 10 pln (w skali miesiąca 21*10 = 210 pln) i przymusowo tracisz 21 godzin. 2330 pln / 211 h = 11 pln/h. Robi się słabo…
– czy po stresującym tygodniu w pracy czujesz, że po prostu 'musisz’ zaszaleć w weekend lub ta wizyta w spa 'należy Ci się’ za ciężką pracę, którą wykonujesz? Policzmy 400 pln miesięcznie na ogólnie rozumianą rozrywkę, na którą w innej sytuacji (spokojniejsze życie, mniej stresów, możliwość wcześniejszego zaplanowania) wydałbyś 200 zł. Nie liczę dodatkowego czasu – zakładam że w innym przypadku też byś go spędził relaksując się w jakiś sposób. 2130 pln / 211 h = 10 zł / h
Sumarycznie ponad 700 zł z każdej pensji idzie z dymem na koszty związane z wykonywaniem pracy. Jakby tego było mało, dotarliśmy do magicznej granicy 10 plnów za godzinę. Wygląda dość blado w porównaniu z początkowymi 23,8 pln. A może być jeszcze gorzej – wystarczy że przez brak czasu większość posiłków jadasz poza domem, a w środowisku w którym pracujesz jesteś postrzegany jako ktoś gorszy, jeśli nie masz nowego tabletu z logiem nadgryzionego jabłka – a więc kupujesz go na raty. Albo wynajmujesz opiekunkę do dziecka. Nie mówiąc już o sytuacji, w której jesteś zmuszony do pracowania w nadgodzinach bez dodatkowego wynagrodzenia. Również ewentualnego uszczerbku na zdrowiu czy chorób zawodowych nie sposób obiektywnie wycenić, a przecież patrząc długoterminowo, one również stanowią koszt. To wszystko są dodatkowe koszty które ponosisz tylko i wyłącznie dlatego, że pracujesz właśnie tam gdzie pracujesz – w tej konkretnej lokalizacji, w takim otoczeniu i mając takie obowiązki jakie nakłada na Ciebie pracodawca.
A po co nam to wszystko? Po co nam informacja ile warta jest godzina naszej pracy i wiedza co uwzględnić żeby otrzymać rzeczywisty wynik? Powodów jest kilka:
– przede wszystkim, żeby DAĆ SOBIE PODWYŻKĘ! Zmniejszając którykolwiek z powyższych kosztów (i innych które Cię dotyczą a których nie uwzględniłem) w praktyce sam sobie podnosisz pensję! Policz ile w swoim przypadku możesz oszczędzić i zdecyduj, na jakie kompromisy jesteś skłonny pójść dla kilkudziesięciu – a może nawet kilkuset – złotych miesięcznie. Z powodów ekonomiczno-zdrowotnych polecam zacząć od zaprzyjaźnienia się z wehikułem wolności.
– przy zmianie pracy weź pod uwagę inne czynniki niż tylko pensja którą otrzymasz. Uwzględnij lokalizację miejsca pracy i koszt/czas dojazdu. Spytaj wprost, czy pracodawca wymaga pracy w nadgodzinach i czy jest ona dodatkowo płatna – (i tu wskazówka: odpowiedź 'czasami jak jest duże ciśnienie to owszem – trzeba zostać po godzinach’ asekuracyjnie tłumacz na 'tak – będziesz robił średnio 50h w tygodniu’). Sprawdź, co pracodawca oferuje poza gołą pensją – może otrzymasz prywatną opiekę medyczną którą do tej pory finansowałeś z własnej kieszeni, może będziesz mógł przystąpić do korzystnych programów ubezpieczeń grupowych, może będą to karnety do obiektów sportowych, a może dofinansowanie posiłków? Sprawdź jednak, czy za karnet na siłownię nie będziesz musiał i tak płacić (często mniejsza stawka niż standardowo ale to zawsze dodatkowy wydatek), a ceną za dofinansowane posiłki nie będzie doliczenie dodatkowej, bezpłatnej godziny do czasu pracy, przez którą dotrzesz do domu o godzinie 19ej.
– przy obliczaniu średnich miesięcznych wydatków i tego, jakich środków potrzebujesz do osiągnięcia niezależności finansowej weź pod uwagę dodatkowe koszty które ponosisz teraz – pracując zawodowo – a których nie będziesz miał po uwolnieniu się od pracy zarobkowej. Może te 3 mln złotych które są według Ciebie niezbędne żeby bezpiecznie zrezygnować z pracy (a których oszczędzenie zajmie Ci kolejne 30 lat) są wygórowaną kwotą – może wystarczy znacznie mniej?
(potraktuj powyższe zdjęcie raczej jako metaforę. Ale swoją drogą – pomyśl jak niewiele potrzebujesz żeby żyć właśnie w taki sposób)
– może rozważysz przyjęcie propozycji zawodowych, które do tej pory wydawały Ci się nieatrakcyjne? Może świadome zwolnienie trybu życia, odsunięcie się od wyścigu szczurów i podjęcie gorzej płatnej pracy w rodzinnym mieście da Ci to, czego aktualnie Ci brakuje? Może osiągniesz spokój wewnętrzny, więcej czasu dla rodziny i możliwość rozwijania swojego hobby? A niższe ceny mieszkań, mniejsze koszty życia i brak rywalizacji o lepszy samochód wśród współpracowników zrekompensują Ci niższe dochody?
– być może z większym entuzjazmem podejdziesz do remontów w Twoim domu/mieszkaniu, które zawsze wydawały Ci się odpowiednie dla kogoś gorzej zarabiającego od Ciebie.
– przy decyzjach o powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim możesz obliczyć, czy faktycznie zarabiasz dużo więcej niż opiekunka do dziecka, którą wynajmiesz. A może po uwzględnieniu wszystkich kosztów nie wychodzi aż tak duża różnica i warto zastanowić się nad pozostaniem z Twoją pociechą nieco dłużej, korzystając z urlopu wychowawczego? A jeśli zdecydujesz się na powrót sprawdź, jakie dodatkowe korzyści możesz uzyskać jako świeżo upieczony rodzic – jest coraz więcej firm sprzyjających rodzicom i ułatwiających im powrót do pracy.
– uświadom sobie, że ewentualna strata etatu nie jest aż takim dramatem, jak mogłoby się wydawać. Po utracie pracy możesz obciąć tak dużo wydatków które nie wpłyną na Ciebie w żaden znaczący sposób, że wcale nie potrzebujesz co miesiąc takich funduszy jak do tej pory. Wtedy poduszka bezpieczeństwa którą zgromadziłeś wystarczy na jeszcze dłużej.
[Edytowany 20.03.2013] skoro już wiesz, ile warta jest godzina Twojej pracy, sprawdź, ile warta jest każda złotówka którą zarabiasz: ile złotówki w złotówce
Co do rowerowania to nie tylko pozwala ono zaoszczędzić, co przynosi zyski całemu społeczeństwu. Obliczono w Danii że 1km przejechany na rowerze przynosi społeczeństwu zysk wielkości 0.68PLN a rowerzyście 1.96PLN. Ten sam kilometr przejechany samochodem przynosi 0.38PLN straty dla społeczeństwa. Oczywiście tłumacząc to na warunki w Polsce kwoty będą inne, niemniej zaciekawiło.
Przeczytane dziś, całość pod http://infobike.pl/text.php?id=54234 Może komuś się co czegoś przyda 🙂
Dotarłem do źródła: http://www.cycling-embassy.dk/wp-content/uploads/2011/05/Bicycle-account-2010-Copenhagen.pdf
Jest to co prawda podsumowanie 2010 roku, ale nie sądzę żeby aktualne oszczędności były niższe – według mnie wręcz przeciwnie. U nas rzeczywiście te kwoty będą niższe, ale głównie dla społeczeństwa (państwowa, „darmowa” służba zdrowia). Dla jednostki oszczędność będzie niewiele mniejsza niż w Danii, bo koszt samochodów / benzyny jest bardzo porównywalny. A nasze zarobki w porównaniu z Duńczykami są – delikatnie mówiąc – sporo niższe. Zyskany czas może być w naszym przypadku wręcz większy – przecież polskie miasta nie mają się czego 'wstydzić’ jeśli chodzi o korki i średnią prędkość w dużych miastach. Także niech będzie to dodatkowy motywator do podjęcia niełatwego wyzwania, jakim jest dojeżdżanie do pracy rowerem. Dzięki za podzielenie się informacją Amnesia!
No wlasnie, tak sobie liczylam i patrzylam na swoje zycie w kieracie jak niewolnik, ze w koncu ponad dwa lata temu zmienilam diametralnie swoje zycie zawodowe. Porzucilam stanowisko francuskiej „cadre”, czyli cos jak manager i zostalam swykla zsystentka. Koniec z dziesiatkami nadgodzin za friko, bo nawet jesli je mam, to moge je sobie pote odebrac. Koniec ze scisnietym zaladkiem od niedzieli wieczor i stresu na codzien. Koniec z brakiem szcunku na codzien w stosunkach zawodowych…
Moglabym dlugo tak jeszcze wyliczac, ale nie o to tu chodzi. Po prostu z dnia na dzien moja stawka za godzine podskoczyla pewnie z dwa-trzy razy.
No a ze z pewnymi tzw prestizowymi rzeczami musialam sie pozegnac. Jakos mi ich nie zal :))
Gratuluję decyzji – większość przyzwyczaiłaby się do 'prestiżu’ i dla podniesienia standardu życia pogodziłaby się z wszystkimi wadami o których piszesz. Sam dzięki swoim kwalifikacjom mogłem powiedzieć NIE próbom wyzysku i jak na razie to się sprawdza. Mam świadomość, że pewnego dnia miarka może się przebrać, ale dzięki odpowiedniej poduszce finansowej zupełnie się tym nie stresuję. Bezcenne uczucie 🙂
Wszedłem tutaj żeby zobaczyć tekst.
Pisał pan na pewnej poważnej stronie internetowej że powinno być 60 znaków na linijkę, nie 150.
Osobiście mam problem z dobraniem dobrej czcionki. Nie wiem od czego zacząć.
Przez przypadek przeczatałem ten artykuł. Widziałem już kilka podobnych wypowiedzi. Piszecie że trzeba oszczędzać na emeryturę, na niezależność finansową.
Nie zdajecie sobie sprawy że życie toczy się tutaj, nie możemy martwić się co będzie na emeryturze, może nie dożyjemy?
Moim zdaniemnie ma sensu zabijanie się, odkładanie i odmawianie sobie. Szybko sięw ten sposób zestarzejemy i nie będziemy w stanie cieszyć się oszczędnościami. Na naszych oszczędnościach zarabiają tylko banki.
Przecież wszyscy w Polsce płacą ZUS. Słyszałem że składki miesięczne są astronomiczne, czyli możemy spodziewać się dobrych pieniędzy.
Szczerze mówiąc, nie skupiałem się zbytnio na czcionce – używam domyślnej jaką ta skórka na wordpressa udostępnia. Ważne, żeby była czytelna i nie za mała. Co do szerokości tekstu, to popatrz sobie na różne blogi i ewentualnie coś pozmieniaj u siebie – byle nie przegiąć – bo co innego blog, a co innego strona jak Twoja – mająca sprzedawać usługi, które musisz zareklamować.
Co do drugiej części komentarza, to ciężko mi się ustosunkować w kilku zdaniach. Może spróbuję tak: nie chodzi o umartwianie się. Chodzi o prowadzenie racjonalnego życia, w którym szczęście daje nam kontakt z drugim człowiekiem, w którym luksusem nie jest nowy model smartfona, ale czas spędzony z najbliższymi. A emerytura, której według Ciebie możemy nie dożyć… pomyśl, że statystycznie długość życia wciąć się wydłuża, a wraz z nią wiek emerytalny. Jeśli będziesz oszczędzał i inwestował, może będziesz mógł cieszyć się emeryturą od 50, 60-ego roku życia przez kolejne 20-40 lat, zamiast pracować do końca życia – bo na to się zapowiada dla obecnych 20-40 latków. Śmierć może Cię oczywiście spotkać wcześniej – ale osobiście wolałbym – jako odpowiedzialny mąż i ojciec – zostawić w takiej sytuacji rodzinę ze środkami do życia niż przewalić je na gadżety, które dają mi krótkotrwałą radochę (nie mylić ze szczęściem).
Polecam inne posty – być może zainteresujesz się tematem.
Bardzo podoba mi się Twój blog. Są tu takie wyliczenia, których sama bym pewnie nie umiała zrobić (nie znam się na przykład na oprocentowaniach kont i kredytów), albo zajęłoby mi to mnóstwo czasu. No i kurczę – przekonujące!
Sama ze swojego doświadczenia powiem – skromniejsze życie bez etatu i męczących, drogich dojazdów może być niesamowicie bogate i satysfakcjonujące. Nie sposób nawet przeliczyć wszystkich dodatkowych oszczędności – żywienie się w domu przykładowo wychodzi dużo taniej (no i świeżo, zdrowiej, oczywiste). Same dojazdy, w moim przypadku spod Warszawy do Warszawy to stracony czas i kupa pieniędzy. Na szczęście przez 3 lata jeździłam prawie wyłącznie rowerem, no ale miałam pracę, w której mogłam sobie na to pozwolić. A nie każdy tak może, bo np. musi autem jeździć po mieście.
Masz rację, Od tego momentu zmieniam sposób naliczania swojego dochodu, może to pozwoli mi na zgromadzenie większej ilości pieniędzy.
dzięki za info – bardzo mnie cieszy jeśli ktoś wyciągnie wnioski dla siebie dzięki temu co publikuję.
PS pozwoliłem sobie zmienić Twój komentarz – dałeś nieprawidłowy link do swojej strony (było studencki-poortfel.pl) – poprawiłem
Witam,
tak czytam i czytam i wychodzi, że zarabiam sporo w przeliczeniu na godzinę :), pracuję w firmie gdzie nie ma presji żeby się pokazać, śniadanka zabieram z domy, a nadgodziny odbieram jak jest mniej pracy, no i jeszcze jedna sprawa… prezenty dla bliskich osób… kiedyś wieczna spina, że jeszcze trzeba coś mamie na urodziny kupić, a siostra ma za chwilę imieniny i tak dalej… teraz mamie nałożę farbę na włosy, żeby nie musiała tyle wydać na fryzjera, albo zrzucamy się na coś konkretnego, czasami wyhoduję jakiegoś kwiatka, a siostra dostanie wyhaftowaną serwetkę (czasochłonne, ale w sumie przyjemne i tanie, a efekt niesamowity), no i zamiast kupować nową zabawkę dzieciakom zawsze można je zabrać na wycieczkę, np do jakiegoś skansenu, wlotka niewiele kosztuje, (paliwo w sumie jak podzielić na trzech to na zabawki wyszło by więcej) a spędzony razem czas jest bezcenny….
pozdrawiam