Z biedy odchodzi nam apetyt

Do dzisiejszego postu natchnął mnie krótki artykuł który niedawno przeczytałem: z biedy odchodzi nam apetyt.

Chwytliwy tytuł – ale o co dokładnie chodzi? O raport GUSu, z którego wynika, że spożywamy coraz mniej podstawowych produktów żywnościowych – ziemniaków, pieczywa, ryżu i innych. Autor wskazuje dwie potencjalne przyczyny takiego stanu rzeczy. Pierwszą są ceny, które poszybowały w górę – inflacja zarówno w 2011, jak i 2012 roku była wyższa od celu inflacyjnego i wynosiła odpowiednio 4,3 i 3,7% (a gdyby ograniczyć się do produktów żywnościowych to mam wrażenie że była ona nawet kilkukrotnie wyższa). Tyle, że nasze zarobki również wzrosły. Nawet, jeśli nie dowierzamy oficjalnym statystykom, które liczą średnią zamiast mediany, to potwierdzają to galerie handlowe pełne ludzi i coraz to bardziej podbijane wskaźniki 'dobrobytu’, takie jak wzrost konsumpcji, liczby sprzedanych samochodów w salonach itp.

Czy to rzeczywiście możliwe, że nie stać nas już na ziemniaki i chleb? A może chodzi o bataty i fikuśne bułeczki, które potrafią już kosztować więcej niż tani chleb? Chyba musi być jakieś drugie dno w zagadce mniejszych zakupów w ostatnim czasie. I rzeczywiście – autor w ostatnich zdaniach pisze:

„(…) spadek konsumpcji wielu produktów żywnościowych mógł wynikać też z tego, że rodziny ograniczyły ich marnotrawstwo. Jak się szacuje, aż 30 proc. żywności w Polsce ląduje w koszu.

green-waste-006

ŻE CO?!? Te dane są niewiarygodne – dlatego spróbowałem je zweryfikować. Szybka lektura niemarnuje.pl nieco przywraca wiarę w nas, zwykłych obywateli. To hipermarkety i dystrybutorzy są odpowiedzialni za prawie połowę tego zjawiska, ale na drugim miejscu (32%) stoją już sami konsumenci. Poza tym na hipermarketach po części sami wywołujemy presję, chcąc zawsze mieć świeże i ciepłe jeszcze pieczywo w 30 różnych odmianach. Okazuje się, że marnowanie żywności jest typowym problemem wysoko rozwiniętych krajów, do których – przynajmniej na podstawie tego wskaźnika – my też się zaliczamy. Dowód?

W Polsce do wyrzucania niespożytej żywności przyznaje się 30% badanych (Millward Brown SMG/KRC na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności, wrzesień 2012 r.). Jest to o 6 % więcej niż w roku 2011. Znacząco częściej żywność wyrzucają osoby pracujące, mieszkające w dużych miastach.

Aż ciężko mi w to uwierzyć, a co do dopiero zaakceptować. Czy to nie szokujące, że w Europie i Ameryce Północnej jedna osoba średnio marnuje 95-115 kg jedzenia rocznie? Jak to się ma do tego wskaźnika w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie na każdą osobę przypada 6-11 kg? Ponieważ musimy się jeszcze dużo nauczyć, pozwolę sobie przypomnieć kilka podstawowych zasad:

kupuj tyle, ile potrzebujesz – jeśli koniecznie chcesz zrobić zapasy na dłużej (promocja?), zwracaj uwagę na termin przydatności do spożycia i oszacuj, czy rzeczywiście aż tyle zakupów Ci potrzeba.

nie pozbywaj się 'resztek’ – zostały w lodówce 4 pieczarki, pół papryki i trochę kukurydzy w otwartej już puszce? Wyrzucenie tego to przestępstwo – przecież to niemal kompletna lista składników na pyszne, zdrowe danie!

wiele rzeczy można mrozić. Nawet bastion konsumpcjonizmu pracując nad swoim PRem podpowiada, że bezpiecznie zamrozimy nie tylko mięso, ryby, dania gotowe czy warzywa, ale też pieczywo (super sprawa w sytuacji awaryjnej – kiedy w niedzielę wieczorem głowisz się czy sklep osiedlowy będzie otwarty i czy będą mieli jakiś chleb nie zaczynający jeszcze pleśnieć…), wędliny, ciasta, jogurty, owoce, sery twarde i topione i mnóstwo innych produktów – chyba krótsza byłaby lista, czego NIE można mrozić.
Dlatego staraj się mrozić produkty których nie zużyjesz szybko ZANIM zaczną się psuć – w zamrażarce spokojnie poczekają na lepszy moment i o ile odmrozisz je w rozsądnym czasie, nic im się nie stanie.
Tu mała uwaga – radziłbym robić dokładny 'przegląd’ zamrażarki raz na miesiąc czy dwa – inaczej i tak będziesz marnował żywność wyrzucając 2-letnie ryby, o których zapomniałeś.

– w pierwszej kolejności zużywaj produkty, które szybko się psują.

kupuj z listą, nie będąc głodnym – to chyba wiedzą wszyscy, a mimo to tak niewielu stosuje.

planuj posiłki z wyprzedzeniem. Nie mówię tu o myśleniu o tym co zjesz za tydzień na śniadanie, ale zaplanowanie obiadu z 2-dniowym wyprzedzeniem nie jest czymś niemożliwym.

Jak widzisz, nie zachęcam Cię do jedzenia produktów które są już lekko zielone ani do rezygnacji z tych, które szybko się psują, ale bardzo je lubisz. Namawiam natomiast do planowania i rozsądku podczas zakupów – tak żeby później w koszu nie lądowało coś, czego innym brakuje.

zywnosc_marnowanie_2

Co nam to wszystko daje?

– zasoby naszej planety nie są niewyczerpane, a produkcja żywności jest bardzo energochłonna, co przyspiesza zmiany klimatyczne. Również dostęp do wody jest bardzo znaczący – skoro zakręcasz kran myjąc zęby (bo robisz to, prawda?), to czemu wyrzucasz wołowinę, do produkcji której potrzeba aż 15.000 litrów wody na 1 kg mięsa! (różne źródła podają wartość od 9.000 do nawet 50.000 litrów).

oszczędzasz pieniądze, bo stosując powyższe zasady zaczynasz kupować nieco mniej – i to niekoniecznie odejmując sobie od ust.

generujesz mniej śmieci – statystyczny Polak generuje średnio prawie 1 kg (!) odpadów komunalnych DZIENNIE! To szokujące dane, które w skali świata maja olbrzymi wpływ na środowisko w którym żyjemy.

zwracasz większą uwagę na to co kupujesz – może przy okazji sprawdzenia daty przydatności produktu do spożycia spojrzysz na jego skład (tylko co piąty z nas to robi)? A dzięki temu może wybierzesz jakiś lepszy jakościowo produkt w podobnej cenie?

Jako podsumowanie postawiłbym tezę, że to nie z biedy odchodzi nam apetyt. To raczej przez zmieniające się, coraz bardziej wyrafinowane gusta. To przez szybkie przyzwyczajanie się do dobrego (przywoływana już wielokrotnie inflacja stylu życia). To coraz mniejszy procentowy udział wydatków na żywność w naszym budżecie. Wreszcie, to przez chroniczny brak czasu i przedkładanie pracy, rozrywki nad wspólne przygotowywanie i spożywanie posiłków. W czasie następnego posiłku wyobraźcie sobie, że statystyczny Polak odkłada 1/3 porcji, którą masz na talerzu, i wyrzuca ją do kosza. Czy taka wizualizacja nie przyprawia Cię o dziwną chęć potrząśnięcia tym modelowym Kowalskim i krzyknięcia „Co ty człowieku wyprawiasz!?!” ?

7 komentarzy do “Z biedy odchodzi nam apetyt

  1. Tofalaria Odpowiedz

    To są szokujące dane. Zarówno te o wyrzucaniu, jak i produkcji śmieci…
    Chociaż, jak się tak zastanawiam, mogą być prawdziwe. U nas w domu na dwie osoby zapełniamy worek 120-litrowy na śmieci w 4-5 tygodni (wiele śmieci segregujemy). Obok nas mieszkała para, która zapełniała 2 takie worki… tygodniowo! (czyli jakieś 8-10 raz więcej śmieci)
    A z niemarnowaniem – najlepiej podchodzić kreatywnie do przygotowywani posiłków, a nie co chwilę latać do sklepu po nowe zachcianki. Świetny patent to różne dania jednogarnkowe, zapiekanki, budynie z miksowanych owoców i kaszy.
    Pozdrowienia.

  2. Sekurinega Odpowiedz

    Gdyby statystyczny Polak zjadał o 1/3 mniejsze porcje, miałoby to sporo pozytywnych skutków dla całego społeczeństwa, choć niekoniecznie dla gospodarki ;p
    Zgadzam się z interpretacją Autora bloga – nawet w statystyce widać, że rezygnujemy z zapychaczy, ale zastępujemy je wysokoprzetworzonym byle czym.
    Gdyby się komuś zechciało przyjrzeć analitycznie i z podejrzliwością tzw. „statystycznemu koszykowi zakupów”, który służy GUS-owi do obliczania wskaźnika inflacji – bardzo proszę. Ja nie mogę, bo mam zbyt emocjonalny stosunek (negatywny) do tego sposobu tworzenia statystyk.
    Ahoj!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Oj żebyś wiedział – niektóre dane statystyczne, na które natrafiam przygotowując wpisy mocno podnoszą ciśnienie.

  3. pomagam.zzl.org Odpowiedz

    „a co do dopiero” -> „a co dopiero”
    O tym, że bardzo nie lubię marnowania jedzenia, to już Wolny wiesz 🙂
    Między innymi dlatego chciałbym mieszkać na wsi, w mieście dużo łatwiej jest coś zmarnować.

    • Kinga Odpowiedz

      Zgadzam się w stu procentach z tym stwierdzeniem.
      Będąc sama na wsi wraz dzieckiem, musiałam czekać na weekend z dostawą produktów przez mojego Przyszłego.
      To sprawiało, że wszystkie produkty były zjadane co do okrucha. Przyszły był strapiony wizją, że przymieram głodem. A tak naprawdę miałam jeszcze jedzenia na 3 dni.
      Jak nie jesteś zmotoryzowany, idziesz niosąc dziecko pod pachą z kilometr przez łąki sięgające pasa, wstrzemięźliwie dokonujesz zakupu tylko najpotrzebniejszych rzeczy.
      Niestety w mieście nie potrafię ogarnąć wyrzucania jedzenia do kosza. Idzie mi to kiepsko i ponoszę sromotną porażkę.
      Kurczę właśnie miałam napisać o tym wpis na swoim blogu, a tu Wolny już napisał i skradł mi temat 😉
      W ogóle to kocham tego bloga i męczę Przyszłego, by też go czytał w wolnych chwilach, by zbzikował równie jak ja w tematyce oszczędzania 🙂

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Bardzo, bardzo mi miło – zwłaszcza, że docierasz do leciwych już wpisów i chce Ci się je skomentować. Życzę dalszej, miłej lektury i skutecznej mobilizacji Przyszłego 🙂

  4. agnieszka Odpowiedz

    Oczywiście zgadzam się z idea nie wyrzucania jedzenia i jak najbardziej się do niej stosuję.
    Jednak jednym z wyjaśnień odnośnie spadku spożycia tych produktów jest… wzbogacenie 🙂

    Żywność jest specyficznym dobrem, którego nie jesteśmy w stanie skonsumować powyżej pewnego poziomu. Jeżeli więc zjadamy więcej awokado, mango i szynki, to automatycznie dobra najtańsze są konsumowane mniej. Prawidłowość w ekonomii jest taka, ze spożycie dóbr takich jak chleb, ryż, kasza w czasach kryzysu wzrasta. Są to tzw dobra niższego rzędu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *