Do dzisiejszego tematu podeszliśmy ambitnie – okazało się, że aż za bardzo. Na początek poszły w dół wszystkie bezpieczniki (oprócz jednego – lodówkę zostawiłem „na chodzie”). Skutek: praktycznie całkowity brak prądu. Pierwsze problemy zaczęły się szybko – bo ani nie można wody zagotować, ani nawet podgrzać obiadu (i to gotowego – z poprzedniego dnia!). Taka „uroda” budynków zbudowanych w ciągu ostatnich 10 lat – często już nawet nie ma instalacji gazowej. No nic – nie będziemy przecież głodowali ani jedli zimnego – kapitulacja na kilka minut (bezpieczniki w górę), szybkie odgrzanie papu i znowu cofnęliśmy się o 100 lat wstecz.
Na początku było normalnie. Prawie – oprócz muzyki, której brakowało. Radio działa u nas zwykle kilka godzin dziennie i jestem do tego tak przyzwyczajony, że kompletna cisza, którą zastaliśmy była czymś obcym, niemiłym. No nic – jakoś wytrzymam; żona mówi, że „jej to rybka”. Mi zeszło 1,5h na sporcie + kąpiel (przy świecy – „urok” łazienki bez okna…), żona czytała. Jednocześnie coraz silniej odczuwałem brak „czegoś” – nie potrafiłem tego jeszcze nazwać, ale gdzieś tam z tyłu głowy materializowały się takie pojęcia jak „świecący ekran”, „Internet”. Chwilowo odsunąłem je na bok. Zaczęło się robić szaro na zewnątrz (w mieszkaniu tym bardziej) – wykazaliśmy się niesłychanym sprytem i poszliśmy na spacer 🙂 Przy okazji odebraliśmy naprawione buty od szewca i wypożyczyliśmy kilka książek z biblioteki. Tylko jakoś tam dziwnie było – wszystko widać, nie trzeba mrużyć oczu żeby coś dostrzec – szybko wpadliśmy na to, że to wina włączonych żarówek, i czym prędzej opuściliśmy ten grzeszny (w sensie użytkowania energii) przybytek.
Po powrocie do domu zastała nas całkowita ciemność. Odruch włączenia światła w przedpokoju po przestąpieniu progu nie odniósł skutku – to nam przypomniało o wyjątkowości dzisiejszego dnia. Chwila szukania zapalniczki i w ruch poszła świeca. Dwa pomysły: planszówka albo książka. Wybieramy to drugie – w końcu mamy nowy „towar” z biblioteki. Zapaliliśmy 3 świece (czy to jeszcze eko?) i… wytrzymaliśmy pół godziny. Czytało się ciężko (mimo wszystko światło było zbyt słabe), zachciało nam się spać, ja coraz silniej odczuwałem objawy odstawienne Internetu – między innymi myślałem ciągle o nowym wpisie, którego przecież nie miałem jak zrobić. Bez owijania w bawełnę – daliśmy za wygraną. Nastała światłość, a my nie poczuliśmy wyrzutów sumienia. Wszystko jest dla ludzi – trzeba tylko być racjonalnym i wykazywać się rozsądkiem w korzystaniu z udogodnień. Żona stwierdziła, że moglibyśmy raz na jakiś czas zrobić sobie taki wieczór, bo wtedy więcej czasu spędzamy razem. Dla mnie całkowity brak elektryczności był dość niekomfortowy i jeśli celem ma być ograniczanie swojego negatywnego wpływu na planetę, są mniej bolesne sposoby niż ten, który dzisiaj wypróbowaliśmy 🙂 Przykłady?
– telewizja. I od razu wyznam coś dość szokującego w naszym społeczeństwie: nie mamy dostępu do telewizji. Z początkiem tego roku w pełni świadomie zrezygnowaliśmy z tego bezproduktywnego pożeracza czasu. Przy okazji dzisiejszego dnia bez prądu zdaliśmy sobie sprawę, że dodatkowo oszczędzamy środowisko i pieniądze. Ile? Licząc średnio 4 godziny dziennie przed telewizorem (i to tylko jednym – coraz częściej jest ich w domu kilka!) i zakładając średni pobór mocy przez odbiornik na poziomie 100W, mamy: 100W * 4h * 365 dni w roku = 146000 Wh = 146 kWh. Skoro za 1 kWh płacimy około 60 gr, to mamy koszt 87,60 zł rocznie za oglądanie telewizji. Wystarczy dodać dekoder i robi nam się grubo ponad stówa. Mało? To co powiesz na to, że większość czasu spędzonego przed telewizorem jest spędzana zupełnie bezproduktywnie i najzwyczajniej na świecie ten czas przecieka Ci przez palce? To prawie 1.500 godzin rocznie!!! Przyjmując, że godzina Twojej pracy jest warta 10 zł (szczegółowe obliczenia tu), to marnujesz nawet 4h * 365 dni * 10 zł = 14.600 zł w ciągu roku! Pomyśl, ile rzeczy mógłbyś w tym czasie zrobić, jak bardzo mógłbyś poprawić swoje umiejętności, wiedzę, formę czy cokolwiek innego, na co nigdy „nie masz czasu”. I wcale nie chodzi o to, żeby całkowicie odciąć się od świata i dobrych filmów. Wszelkiego rodzaju informacje są dostępne w Internecie – do tego sam wybierasz czas, formę, tematykę i zakres tego, co Cie interesuje. Jeśli chodzi o filmy, stosuję podłączenie laptopa do telewizora i oglądanie na dużym ekranie tego, co sam wybrałem, co mnie interesuje – a nie akurat tego, co nadaje telewizja. Wbrew pozorom wszelkiego rodzaju nagrywarki dostarczane przez dostawców telewizji nie są optymalnym rozwiązaniem – wiem, bo przeszedłem przez ten etap. Przy obecnej mnogości darmowych internetowych platform z wszelkiego rodzaju zawartością (platformy VOD, których jest coraz więcej) sygnał telewizyjny naprawdę nie jest konieczny. Jego brak dodatkowo ogranicza czas spędzony przed telewizorem – w naszym przypadku do około 2-3 godzin na tydzień.
– wyłączanie urządzeń z trybu czuwania. To naprawdę robi różnicę – kilkadziesiąt-kilkaset złotych rocznie (sami zobaczcie wyliczenia Michała). Rozwiązanie jest banalnie proste – kupienie listwy z włącznikiem, lub nawet wyłączanie urządzenia z gniazdka. Sam stosuję listwę, do której są podpięte 3 najbardziej prądożerne urządzenia i włączam ją tylko na czas ich używania (w praktyce coraz rzadziej).
– coś, czego chyba nigdy nie zrozumiem: uwielbienie, jakie wszelkiego rodzaju korporacje darzą oświetlenie halogenowe, oraz wręcz ślepa akceptacja tego trendu przez pracowników. Standardową czynności,ą którą wykonuję kilka razy dziennie przy przemieszczaniu się po korytarzach w firmie jest gaszenie światła. Zadziwia mnie to, że przerażająca większość ludzi woli siedzieć w pomieszczeniu z zasłoniętymi roletami i przy sztucznym świetle. Jest to kompletny bezsens z punktu widzenia zdrowia, ekologii i… zdrowia (JAK MOŻNA CAŁY DZIEŃ SIEDZIEĆ PRZY SZTUCZNYM ŚWIETLE NA WŁASNE ŻYCZENIE ?!?) no – już się uspokoiłem 🙂
– aktywne spędzanie czasu – czy to uwielbiany przeze mnie rower, czy zwykły spacer, siłownia, joga, rolki, pływanie… generalnie przeważająca liczba sportów wymaga od Ciebie użycia energii Twoich mięśni, zamiast tej generowanej przez spalanie węgla w elektrowniach. Aspekt finansowy jest w tym wypadku mniej ważny; bycie „eko” również! Bo najważniejsze jest to, że robisz coś dla siebie, swojego ciała i zdrowia. Sportu naprawdę nie można przecenić!
– jest jeszcze cała masa rad, które absolutnie nie wymagają od nas zmiany stylu życia. Należą do nich między innymi: gotowanie takiej ilości wody, jakiej potrzebujesz – to, że czajnik ma prawie 2 litry pojemności, nie oznacza że powinieneś nalać wody do pełna w celu zalania jednej herbaty! Wybierasz nowe urządzenie RTV czy AGD? Zwróć uwagę na jego klasę energetyczną i w miarę możliwości wybierz A+ i wyższe. Nie otwieraj zbyt szeroko i na długi czas drzwi od lodówki, zamrażarki czy pracującego piekarnika – powrót tego urządzania do temperatury sprzed otwarcia jest kosztowny. Wyłączaj piekarnik na kilka minut przed końcem pracy – urządzenie nadal będzie nagrzane, więc wykorzystaj tą energię zamiast generować nową. Włączaj zmywarkę po całkowitym zapełnieniu, korzystaj z programów z krótszym czasem lub niższymi temperaturami – są skuteczne niezależnie od zabrudzeń! Nie kupuj lodówki side-by-side tylko dlatego, że jest modna – to olbrzymie marnowanie energii, miejsca i zasobów. Nie wkładaj również ciepłych potraw do lodówki – to zwiększy zużycie energii. Mógłbym kontynuować, ale lepiej będzie, jak sami spojrzycie na przykłady oszczędności dla urządzeń, które Was interesują: poradnik.