Czy coś tam jeszcze jest?

Co byście powiedzieli, gdyby przy wyjściu z drogerii stał dobrze zbudowany ochroniarz, i kazał Wam z każdego kupionego przez Was kremu czy innego kosmetyku w tubce wycisnąć 10% do wielkiego, stojącego obok kosza? Mogę się założyć, że każdy z Was byłby oburzony i nigdy już nie powrócił tam na zakupy. Co więc skłania nas, że bez żadnego przymusu, sami – we własnym domu – bierzemy ten sam kosmetyk i te same 10% (a czasami więcej) wyrzucamy do śmieci? Bo jak inaczej nazwać pozbywanie się kosmetyków, kiedy się „skończą” – czyli przy próbie wyciśnięcia zawartości z tubki jedyne co wychodzi przez otwór to powietrze?

Sam kiedyś na ten objaw reagowałem wyuczonym od dzieciństwa odruchem – tubka do kosza, czas na nową. BŁĄD! Pewnego razu moja lepsza połówka pokazała mi, jakie skarby kryją się w pozornie pustych pojemnikach po kosmetykach. Wzięła nożyczki i zaczęła rozcinać puste opakowanie po moim kremie. Myślę sobie – no dobrze, może to Jej sposób na wyrzucanie takich rzeczy – przyjęła podobną zasadę co przy wyrzucaniu listów: najpierw podrzeć, później do kosza. Ale żeby kosmetyki? Nie znaliśmy się wtedy na tyle dobrze, żebym spytał wprost o co chodzi, więc milcząc obserwowałem całą sytuację.  Ku mojemu zdziwieniu, zamiast czystych, plastikowych ścianek, po rozcięciu ukazały się całe góry kremu! Na ściankach, przy zgrzewie, nawet przy wyjściu tubki kryły się hałdy substancji, której – przynajmniej według mnie – być tam nie powinno! Przecież działa grawitacja, przyciąganie i inne zjawiska, które każą mojemu kremowi przesuwać się w dół tubki w miarę używania – przecież po to tubka „staje na głowie”. Nie przedłużając – po tym „pokazie” nabrałem jeszcze większej pewności, że moja dziewczyna to właśnie ta jedyna, a od tego czasu każdy krem jest przeze mnie wykorzystywany do samego końca!

krem1

A co z problemem trwałości takiego kosmetyku? Przecież po rozcięciu ma on kontakt z powietrzem i nie jest już chroniony z wszystkich stron tubką. Są różne sposoby – żona nauczyła mnie chyba najprostszego, nie wymagającego stosowania żadnych worków, folii czy przekładania resztek do osobnych pojemników. A przy okazji nie wyglądający najgorzej na półce 🙂 Wystarczy rozciąć tubkę na całej długości i z odciętej części zrobić „czapkę” na całą resztę – o tak:

krem2

Sami powiedzcie – oprócz tego, że kosmetyki wyglądają jak nieco zmniejszone wersje, nie widać różnicy. Dzięki temu krem czy balsam nadal będzie dostatecznie chroniony i może być z powodzeniem używany przez kilka tygodni (jeśli nie dłużej).

Pewnie dla większości z Was jest to coś oczywistego. A może znajdą się czytelnicy, którzy do tej pory nie stosowali tej metody? Albo tacy, którzy uznają ją za oznakę skąpstwa? Sam jestem bardzo ciekawy, ile procent konsumentów stosuje ten sposób na otrzymanie 10% gratis. Zapraszam do komentarzy – sam jestem dumny, że w ten prosty sposób wykorzystuję do końca to, za co zapłaciłem, i z chęcią wezmę na klatę wszelką krytykę 🙂

14 komentarzy do “Czy coś tam jeszcze jest?

  1. Nika Odpowiedz

    Ja nie znalam, wiec mozesz sie na nowo „zaczarowac” 🙂
    Podswiadomie jednak wiedzialam, ze nie da sie tak wszystkiego do konca wycisnac, wiec kupuje pasty do zebow w plynie w takich buteleczkach splaszczonych, a nie w tubkach. Co do kremow, to raczej w pudelkach szklanych, bo szukam raczej opakowan nie z plastuku w miare moznosci. A jak nie krem to olejek, a ten jest tez plynny. W umie niewiele uzywam rzeczy w tubkach, ale zdarza sie? wiec dzieki za podpowiedz. Na pewno wykorzystam ja sie nadarzy okazja…
    Nika
    PS To mi przypomnialo, ze chcialam zrobic krotki, ale tresciwy wpis pod haslem eko-grosik lub cos w tym stylu. :))

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      i to dopiero jest komentarz dający motywację do dalszej pracy 🙂
      W plastikach są też kremy do opalania, balsamy, odżywki do włosów – ktoś da więcej? Jest spore pole do oszczędności chociaż niewielkich ilości kosmetyków, co mnożąc przez wszystkich praktykujących rozcinanie plastikowych tubek daje dużo dobrego dla naszych kieszeni i Ziemi!

  2. młody125 Odpowiedz

    Ja mam inny problem. Często wyrzucam połowę kremu, szamponu, pasty ze względu na datę ważności, ale planuję to poprawić.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hmmm – ekspertem nie jestem, ale wydaje mi się, że jeśli konsystencja i zapach są ok to można śmiało dalej używać 🙂 przed chwilą sprawdziłem, że na większości kosmetyków jest symbol takiego otwartego pudełka z napisem 12m czy 6m – domyślam się, że należy po prostu zużyć w tym terminie po otwarciu i to jest ważniejsze od daty przydatności – której na części kosmetyków nawet nie ma. Nie sądzę, żebym przekraczał te zalecenia, a nawet jeśli – to zbytnio bym się tym nie przejmował 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      u mnie wychodzi dłużej – ale to pewnie przez podświadome nabieranie mniejszych ilości jak widzę, że się kończy 🙂

  3. mammma Odpowiedz

    Stosuje to od lat. POdobnie z szamponami.Oplukuje opakowanie woda zanim wyrzuce. Mam co prawda w tym momencieszampon troche rozrzedzony, ale nadal dobrze myje.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Masz rację – dodawanie wody do szamponów to kolejny przykład na to, jak można przedłużyć życie kosmetyków. Dziękuję za komentarz!

  4. Ariane Odpowiedz

    O kurcze, idę wyjąć pastę do zębów córki z kosza. Tam mnie coś tknęło jak powiedziała, że się skończyła ale z wygody bachnęłam ją do kosza. Jutro się zdziwi jak mama wyczaruje jeszcze trochę ulubionej pasty, dziękuję:)

  5. agnes Odpowiedz

    dokladnie tak robie jak piszesz 😉 od zawsze 😉 i tak samo zatykam rozciete opakowania 😀 i dziwie sie, ze sa osoby – szczegolnie kobiety – to jednak my uzywamy wiecej kosmetykow 🙂 ktore moga wywalac opakowania bo te wydaja sie puste 🙂 jak ktos wyzej wspomnial: szampony splukuje woda, podobnie zele pod prysznic, plyny do prania badz plukania tkanin. mam tez swoj sposob na koncowki mydel w kostce 😉 wiadomo, takie male okrawki ciezko jest uzywac, dlatego odkladam je do osobnej mydelniczki i jak uzbiera sie ich kilka to wkladam na troche do wody przez co lekko rozmiekaja, wtedy sklejam je w 1 bryłe i robi sie nowe mydlo, ktorego uzywam do mycia rąk 😉 ktos powie-skąpstwo. a ja zwyczajnie nie widze powodu by wywalac do kosza MOJE WLASNE PIENIĄDZE 🙂 orytuje mnie tez jak niektorzy ludzie robią np kanapki z miodem, wiadomo, miod sie rozlewa po talerzu, splywa z chleba/bulki. sa osoby, ktore zjedza bulke z pozostaloscia miodu a talerz z tym co na nim zostalo wstawiaja do mycia.

  6. Kamila Odpowiedz

    Znam ten sposób i praktykuję od lat 🙂

    Do tego jeszcze do resztki żelu pod prysznic czy szamponu dolewam ciut wody, żeby się wszystko ładnie wypłukało

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *