Dzisiaj krótki wpis – w zasadzie nawiązanie do wcześniejszego postu o własnoręcznie zrobionej szafce – zapraszam do lektury tych, którzy nie mieli okazji przeczytać. Po co „chwalę się” tym samym po raz drugi? Bo tak jak wspomniałem w tamtym wpisie, miałem jeszcze jeden projekt do zrealizowania. I oto po kolejnych kilkunastu godzinach pracy jest:
Styl bardzo podobny (taki sam?) do wcześniej wykonanej szafki, zmieniły się głównie wymiary, miejsce przeznaczenia (kuchnia) i to, że nowa szafa stoi na własnych nóżkach (wcześniejsza była zawieszona na specjalnej szynie). O swojej motywacji do własnoręcznego wykonania tego mebla nie będę pisał – od ostatniego projektu nic się nie zmieniło. Zmianie na lepsze uległa moja stawka za roboczogodzinę – dzięki temu, że robiłem to po raz drugi, poszło znacznie szybciej (mimo prawie 2-krotnie większych wymiarów mebla) – wyrobiłem się w mniej niż 15 godzin (łącznie z projektem, zakupami itp). W porównaniu z wcześniejszymi 20-oma godzinami jest to spora różnica.
Wydatki na materiały? Tylko nieznacznie więcej – około 160 zł w porównaniu z wcześniejszymi 135 zł. Samo drewno (o ile można tak nazwać ten amerykański wynalazek jakim jest płyta wiórowa…) kosztowało mnie 120 zł – a to w związku z wyborem konkretnego sklepu z takimi materiałami. Wcześniej bazowaliśmy na marketach typu Leroy Merlin – tym razem było to niemożliwe, bo nie byliśmy w stanie dobrać odpowiedniego koloru płyty meblowej pasującego do reszty mebli. Nóżki pod szafę to kolejne 20 zł, a pozostałe 20 zł wydaliśmy na rączkę i elementy pomocnicze – wkręty itp. Koszt nieco obniżyły nadwyżki, które zostały po wykonaniu pierwszej szafki – głównie taśma na obrzeże i wiertło do zawiasów drzwiowych.
Ile taka szafka mogłaby kosztować w sklepie? Spojrzałem na kilka sklepów internetowych i zaskoczyły mnie ceny w okolicy 700 zł – sam nie kupiłbym takiego mebla za podobną cenę! Znalazłem też pojedyncze oferty w okolicy 400 zł i tą cenę przyjąłbym jako bardziej realną (jeśli ktoś ma ochotę trafniej wycenić moją szafkę – zapraszam do komentarzy – zaktualizuję wtedy wyliczenia). Skoro wydałem 160 zł zamiast 400 zł, to oszczędziłem 240 zł. Przy 15 godzinach pracy koszt mojej roboczogodziny to 240 zł / 15 h = 16 zł / h. Nieźle w porównaniu z poprzednim projektem, gdzie stawka wynosiła 5,75 zł/h. A jeszcze lepiej w porównaniu z wyliczeniem prawdziwej wartości godziny pracy. Nie mówiąc o tym, że nikt mi nie każe zapłacić podatku od wykonanej pracy!
Aż się prosi o podsumowanie obu projektów:
– wykonanie obu szafek dało mi dużo: ciekawie (dla inżyniera) spędzony czas, zdobywanie umiejętności „nowoczesnego survivalu”, a także wspaniałe poczucie tworzenia czegoś od podstaw.
– początki są trudne, ale każdy kolejny projekt idzie coraz sprawniej i jest coraz dokładniej wykonany (są różnice w detalach obu szafek – oj są…). Dopiero teraz widzę, jak proste i sprawne może być wykonanie własnych mebli – i to pod wymiar, ze swobodnym doborem materiałów, z różnymi „widzimisię” typu „niech przestrzeń między półkami jest taka, żeby zmieścił się swobodnie duży słoik, a na samym dole zróbmy jedną większą półkę na wina czy większe butelki”.
– zysk finansowy z własnoręcznego wykonania mebli wcale nie musi być znikomy – z początkowego „piątaka” za godzinę doszedłem do kilkunastu złotych za godzinę pracy – nie najgorzej.
– dopiero teraz widzę, jakie marże duże firmy nakładają na niektóre z mebli. Czasami jest to usprawiedliwione użytymi materiałami, ale najczęściej to po prostu naprawdę pokaźny zysk dla firmy.
Nie bójcie się próbować i myśleć w sposób niestandardowy – jak widać, niekonwencjonalne pomysły również mają sporą szansę powodzenia, a przy tym dają olbrzymią frajdę. Przecież to takie polskie: pomyśleć „co, ja nie zrobię?” – wystarczy używać tego podejścia w nieco innych sytuacjach niż zwykle, a efekty mogą być więcej niż dobre!
pomysł przedni. My zrobiliśmy sobie 2 pawlacze w mieszkaniu za ok 70 zł. płyta z demobilu, dokupione elementy montażowe i farba.
To jeszcze bardziej optymalne rozwiązanie od mojego, bo wykorzystaliście używane elementy. brawo!
Ładnie wyszło! Tego lata mam zamiar zrobić w końcu jedną brakującą szafkę kuchenną z szufladami o niestandardowej szerokości. Ponieważ będzie wbudowana, też rozglądam się za bokami z recyklingu. 😉
I to jest jeden z bardzo dobrze motywujących powodów – problemy z dopasowaniem standardowych szerokości mebli do wymiarów, które mamy u siebie. W grę wchodzi co prawda kupno mebli na wymiar, ale o ile taniej sami to zrobimy!
Rany boskie, przeciez ja też potrafię, tyle szafek od innych ludzi pocięłam na kawałki. Więc zamiast szukać niedostępnych pojedynczych szafek kuchennych, mogę je zrobić. W Obi mi przytną, jak zechcę, a cała reszta własnoręcznie.
Dzięki wielkie za (niezamierzone) uświadomienie mi tego!
piękny komentarz 🙂 i znowu czuję się wspaniale, bo zmieniłem coś na lepsze – nawet dzięki lekkiej i nie do końca zamierzonej sugestii! Właśnie o to chodzi w moim blogu – nie sprzedaję przecież żadnych magicznych formuł – jedynie proste i wykonalne pomysły, o których większość ludzi nie myśli przez wrośnięcie w chorą wizję świata, do jakiej jesteśmy przekonywani od dzieciństwa.
Co do szafek: sprawdź tylko, czy wytną Ci też otwory na zawiasy puszkowe – z jakichś niewyjaśnionych powodów wszystkie markety w mojej okolicy się z tego wycofały. A trzeba to zrobić dokładnie – co do milimetra, bo później są problemy ze spasowaniem drzwi.
W Poznaniu jest taki zakład Zrób to sam na ul Grobla. Przycinają wszystko na życzenie, zarówno płytę jak i drewno. Robiłem sobie regał na książki – trzy jedno metrowe moduły po 2,5 metra wysokości. Cały z sosny – zapłaciłem jakieś 300 zł 4 lata temu. Półki dostosowane do realnych wymiarów książek a nie to co sklepowe, gdzie zostaje po 20 cm nad i za (albo przed) książką. Ale co najistotniejsze to otwory pod kołki do półek zostały nawiercone już w tym zakładzie no i zostało to zrobione idealnie. Mi pozostało tylko wszystko pobejcować i złożyć. Myślę że każdy mały zakład stolarski z radością przytnie każdy materiał i porobi otwory (a mając doświadczenie zrobi to bardzo dokładnie).
to też dobre rozwiązanie, chociaż pewnie nieco droższe i mniej się można samemu nauczyć. Ale jeśli jest taka możliwość i można dać zarobić lokalnemu zakładowi a nie jakiemuś zachodniemu koncernowi, to czemu nie – sam pewnie bym się na takie coś zdecydował na samym początku, gdybym wiedział że jest taka możliwość i gdzieś jeszcze chcą się zajmować takimi małymi zleceniami. Ale wykonanie tych 2 mebli dało mi tyle, że zdecydowanie wolałbym zrobić kolejny w ten sam sposób.
Lubię takie wpisy, sam staram się „zmajstrowywać” różne różności i bardzo mi się to podoba 🙂
dzięki! praca dla samego siebie daje mnóstwo satysfakcji – a jak żona jeszcze pochwali… 🙂
Piękny i praktyczny mebel. Zaoszczędziłeś dużo pieniędzy i w dodatku zyskałeś nową umiejętność,co ma niebagatelne znaczenie w rozwoju osobistym-czego chcieć więcej 🙂
jako piękny bym go nie określił, ale praktyczny na pewno. Dziękuję za ciepłe słowa!
Dlaczego nie piękny? Mnie się podoba i prezentuje się lepiej od niejednego sklepowego mebla.
To normalne że zrobienie szafki samemu wyjdzie dużo taniej :). W przypadku kiedy masz sklep to musisz jeszcze utrzymać pracownika, opłacić mu składki, sprzedać ten towar, zapakować, wysłać itp, itd :D.
A tak na marginesie to bardzo fajnie Ci ta szafka wyszła :).
Ja tak trochę z branży. W celu oszczędności proponuję zapoznanie się z ofertą lokalnych hurtowni dla meblarstwa. W moim mieście jest ich kilka i zakładam, że w każdym są. Płytę można tam pociąć i okleić dużo taniej niż w marketach. Akcesoria również są w dobrej cenie. Ze względu na fakt, że są to hurtownie dla stolarzy – można też poprosić o poradę.
Mój mąż zrobił szafę wnękową, montuje półki i wszystkie moje pomysły.
Jeśli nie radzimy sobie z czymś, lub nie mamy narzędzi – warto też podejść do małego zakładu stolarskiego – na pewno pomogą za grosze.
Pozdrawiam
Piękny i praktyczny