W tym roku zima trzymała wyjątkowo długo. Na szczęście skończył się sezon grzewczy, więc nadszedł czas na podsumowanie i przybliżenie tematu.
Koszty ogrzewania to jedna z głównych składników opłat za mieszkania w sezonie grzewczym. Przyjmuje się, że w Polsce trwa on 7 miesięcy – od września do marca włącznie. Patrząc na tegoroczną zimę wyszłoby nawet dłużej, ale miejmy nadzieję, że to ewenement i zostańmy przy 7 miesiącach.
Zgodnie z różnymi opracowaniami (np tu czy tu) można przyjąć, że średnio rodzina mieszkająca w 50-metrowym mieszkaniu wydaje na ogrzewanie 2200 zł rocznie. To aż 314 zł miesięcznie przez 7 miesięcy w roku. Podstawowe pytanie brzmi: czy i o ile można obniżyć ten koszt.
Należałoby zacząć od… termometru.
Czy wiecie, ile stopni macie średnio w mieszkaniu? Uważam, że to kluczowa wiedza potrzebna do obniżenia kosztów ogrzewania, chociaż jeszcze niedawno sam nie miałem takich danych. Jednak pewnego wietrznego dnia, zły wicher porwał zewnętrzny termometr przyklejony do okna i byłem zmuszony do kupienia nowego. Ten jakoś nie od razu został przyklejony na zewnątrz i praktycznie przez cały sezon grzewczy czekał w salonie na eksmisję za okno (a w zasadzie nadal czeka i teraz – późnym wieczorem – pokazuje aż 24 stopnie. Na pewno swój udział ma w tym piekarnik, w którym piecze się chleb). Dzięki temu wiem, jak kształtowała się temperatura, przy jakim poziomie zaczynaliśmy grzać, a kiedy nie było to potrzebne. Najpierw garść faktów i porad ekspertów:
– osoby w wieku do 45 lat najlepiej czują się w pomieszczeniach, gdzie temperatura wynosi 19-21 stopni Celsjusza. Dla dzieci i osób starszych wygląda to nieco inaczej – ale nawet wtedy wystarczy 1-2 stopnie więcej. Uśrednijmy te wartości: optymalna temperatura to 20 stopni, w szczególnych przypadkach 21,5. Dość nisko, prawda?
– nocą temperatura nie powinna przekraczać 18 stopni. To pewnie jeszcze większe zaskoczenie – przecież właśnie w nocy lubimy mieć dobrze nagrzaną sypialnię i nie musieć przykrywać się aż pod szyję grubą kołdrą. Okazuje się, że to błędne podejście – sam jeszcze niedawno nie byłem tego świadom i standardowo przed snem nagrzewałem w sypialni. Zresztą szczerze przyznam, że nadal nie czułbym się komfortowo kładąc się spać w pomieszczeniu, gdzie jest poniżej 20 stopni – więc mam jeszcze trochę pracy nad sobą.
– w łazience w zupełności wystarczy temperatura rzędu 22 stopni – jest to na tyle dużo, żeby zdrowy (i zahartowany!) organizm czuł się komfortowo po wyjściu spod prysznica, a także wystarczająco, żeby uniknąć grzyba spowodowanego nadmierną wilgocią.
– kilkadziesiąt lat temu standardem była temperatura wewnątrz pomieszczeń na poziomie 16 stopni. Pomyśl, jak diametralna zmiana nastąpiła zaledwie na przestrzeni kilku pokoleń. Oczywiście – świat idzie do przodu, a my chcemy mieć coraz to bardziej komfortowe warunki. Ale skoro nasze babcie przy 16 stopniach nakładały jedynie dodatkowy sweter, to chyba powinniśmy się przy nich czuć mięczakami trzęsąc się z zimna przy 19 stopniach…
Co tymczasem widzę naokoło – gdziekolwiek jestem, kogokolwiek odwiedzam, z kimkolwiek rozmawiam? Widzę OLBRZYMIĄ rozbieżność pomiędzy tymi zaleceniami a stanem faktycznym. Widzę ludzi, którzy nie są w stanie normalnie funkcjonować poniżej 23 stopni, widzę rodziny „dbające” o dzieci nagrzewając całe mieszkania do 25 stopni, słyszę opinie takie jak „muszę mieć ciepło, bo lubię chodzić w domu w samej bieliźnie”. A jakiekolwiek bardziej rozsądne podejście do tematu ogrzewania jest widziane jako skąpstwo, bieda lub wręcz okradanie innych (np. środkowe mieszkanie z przykręconymi kaloryferami, ogrzewane przez nadmiernie grzejących sąsiadów naokoło). Co się stało z ludźmi, że stali się takimi mięczakami? Czy nie widzą, że bardziej sobie szkodzą przegrzewając mieszkania, a później szybko łapiąc przeziębienia po kilkuminutowym wystawieniu nosa na zewnątrz? Czy to nie oczywiste, że chłodniejsze stópki dziecka to nie powód do nałożenia 3 par skarpetek i nagrzania do 26 stopni – przecież w taki sposób ta mała istota nie ma jak nabrać jakiejkolwiek odporności i jej ciało aż gotuje się z przegrzania! Wreszcie – przecież to absolutnie naturalne, że „skoro jest zima, to musi być zimno” 🙂
Przyzwyczajenie swojego organizmu do nieco niższych temperatur jest nie do przecenienia. Będąc aktywnym fizycznie i zahartowanym, będziesz czuł się jak ryba w wodzie oddychając powietrzem w temperaturze 20 stopni. Jeśli Twoim głównym wysiłkiem jest przełączanie kanałów na pilocie, nic dziwnego że zakładasz ciepłe skarpety i sweter mimo wprost upalnych 23 stopni – Twoje ciało jest gotowe obniżyć temperaturę ciała, czując że próbujesz zapaść w letarg… Jeśli już jesteśmy przy ubraniach, to chodzenie w domu w długich spodniach i swetrze nie jest wstydem i absolutnie nie oznacza, że nie stać Cię na dogrzanie mieszkania. Bardziej wstydziłbym się ciągłego uczucia zimna, bo najczęściej jest ono związane z brakiem ruchu, kondycji i nieprzystosowaniem organizmu nawet do tak umiarkowanego klimatu, jaki panuje w Polsce. Proponuję przyjrzeć się, jak żyją ludzie na dalekiej północy, zachęcam do próby oddychania powietrzem wyziębionym do -35 stopni (twardziele organizują wtedy cocktail party) – to dopiero jest zimno, przy którym plus 20 stopni w Twoim mieszkaniu to absolutny luksus, a nie oznaka skąpstwa. Rozumiem, że mając naokoło 20 stopni, nie czujesz się komfortowo – sam tak miałem kilka lat temu. Ale to subiektywne odczucia, które można nieco zmienić. Ciało ludzkie jest niesamowite i potrafi szybko przyzwyczaić się do zmiennych warunków. Jeśli dodatkowo wspomożesz je poprawą krążenia (zdrowy tryb życia, regularne ćwiczenia), to odwdzięczy Ci się ono nie tylko bardziej pozytywnym odbieraniem niższych temperatur, ale również lepszym ogólnym stanem zdrowia i kondycją, której będą Ci zazdrościć.
Czas na konkrety. Moje koszty ogrzewania 50-metrowego, dobrze docieplonego, południowo-wschodniego mieszkania na jednym ze środkowych pięter to około 500 złotych (wliczając już stałą opłatę ok 25 zł/mies za samą możliwość odkręcenia kaloryfera). Dużo? A co, gdybym Ci powiedział, że nie chodzi o koszt miesięczny, ale o cały sezon grzewczy 2012/2013? Osiągnąłem to przez najzwyklejsze na świecie racjonalne gospodarowanie energią cieplną – prościej rzecz ujmując przez „odkręcanie kaloryferów, kiedy trzeba”. Przez cały sezon średnia temperatura w mieszkaniu wynosiła 20,5 – 21 stopni. Jak to zrobiłem?
– w czasie kilkudniowych wyjazdów całej rodziny absolutnie wszystkie kaloryfery były wyłączone – nawet wtedy po powrocie temperatura nie spadła poniżej 18 stopni.
– samo słońce wiele razy w zupełności wystarczyło, żeby nagrzać mieszkanie do 22 stopni. Pomogło podnoszenie rolet/odsłanianie przeszkód takich jak ciężkie zasłony – jeśli nie będziemy przeszkadzali promieniom słonecznym, chętnie podgrzeją nam pomieszczenia.
– w czasie pobytu domowników poza domem kaloryfery były wyłączone. Może i przyjemnie przyjść do dobrze nagrzanego pomieszczenia, ale koszt tej przyjemności jest spory, a i tak wchodząc z zewnątrz do pomieszczenia subiektywnie wydaje nam się, że jest ciepło.
– ponieważ nie wiedziałem, że optymalna temperatura w nocy jest niższa niż w dzień, i tak często grzałem w sypialni. Ale wyłączałem kaloryfery w pozostałych pomieszczeniach i zamykałem drzwi do sypialni – wtedy wystarczyło odkręcić kaloryfer niedaleko łóżka na „dwójkę”, co również mocno ograniczyło koszty.
– w łazience nie włączyłem kaloryfera ani razu. To pomieszczenie mam otoczone innymi z wszystkich stron i dzięki temu panuje tam stała, przyjemna temperatura 23 stopni.
– wietrzenie – to kolejny ważny punkt. Najgorsze, co możemy zrobić to uchylenie okna na godzinę czy pół w celu przewietrzenia. Wtedy co prawda osiągniemy to, co zamierzamy (wymiana powietrza), ale jednocześnie mocno ochłodzimy wszystkie przedmioty w pomieszczeniu. Natomiast szybkie, kilkuminutowe wietrzenie z szeroko otwartymi oknami (i zamkniętymi drzwiami – nie chodzi nam o wywołanie przeciągów) również spowoduje wymianę powietrza, ale bez wyraźnego wychładzania pomieszczenia. Szybciej, zdrowiej, oszczędniej.
– żaden z moich grzejników nie jest zabudowany czy czymkolwiek przesłonięty – to znacznie (nawet o kilkanaście-kilkadziesiąt procent) obniżałoby jego skuteczność.
– każdy stopień Celsjusza w mieszkaniu mniej lub więcej przekłada się na kilkuprocentowy (4-6%) spadek lub wzrost kosztów ogrzewania. Obniżając temperaturę z 24 do optymalnych 21 stopni zyskasz nawet 15% miesięcznie na rachunkach za ogrzewanie!
Przyznaję – mocno pomogło mi dobrze docieplone, optymalnie położone, niewielkie mieszkanie. Z drugiej strony, przecież takie mieszkania są w cenie – nie bez powodu cena za metr kwadratowy zależy często również od stron świata, piętra czy technologii w której budynek został wybudowany. Skoro zapłaciłem więcej niż sąsiad na parterze, czemu mam się czuć źle ze świadomością, że dzięki temu moje mieszkanie jest nieco lepiej chronione przed spadkiem temperatur?
Policzmy przykładowy zysk, biorąc na tapetę mój przykład. Skoro wydałem na ogrzewanie 500 zł, to „zyskałem” względem statystycznej rodziny 2.200 – 500 = 1.700 zł. Średnia miesięczna oszczędność w ciągu miesiąca: 141 zł. Po dziesięciu latach lokowania tego na inwestycje dające zwrot rzędu 7% rocznie, suma oszczędności wyniesie prawie 24.500 zł! Pamiętaj, że to kwota dla małego, dobrze docieplonego mieszkania – im większe wydatki, tym większe pole manewru do ich obniżania! I to w czasach, kiedy podwyżki mediów – w tym centralnego ogrzewania – są praktycznie pewne każdego roku!
Te fakty dają do myślenia – zwłaszcza dla osób, których rachunki są wyższe niż polska średnia. Przykładowo – moje 500 zł za sezon ma się nijak do ok 5.000-6.000 zł, które na ogrzewanie wydali moi rodzice. Mając dom o dużym metrażu, w którym dodatkowo jest kilka nie najlepiej uszczelnionych miejsc, ponosi się nieproporcjonalnie większe koszty, i to mimo niższych niż u mnie temperatur. W takich przypadkach tym bardziej warto przyjrzeć się tym kilku prostym radom na zmniejszenie rachunków. Zauważ, że nawet nie próbowałem nakłonić Cię do jakichkolwiek kosztownych inwestycji typu wymiana okien czy docieplanie budynku – to również w pewnych przypadkach przynosi wymierne korzyści, ale często wystarczy tak niewiele, żeby zyskał nie tylko nasz budżet, ale również zdrowie.
Ostatnio oglądałem dokument o parze emerytów, którzy mieli dość oryginalny sposób na oszczędności na ogrzewaniu. Ponieważ mieszkali oni w domu na wsi, decyzja o grzaniu lub nie (a więc i ponoszeniu jakichkolwiek kosztów) należała w 100% do nich. Zdecydowali, że opłaty na ogrzewanie zredukują do zera, a za zaoszczędzone pieniądze kupią… bilety lotnicze do Indii. A ponieważ tam koszty ogrzewania są zerowe, do tego życie kosztuje mniej niż w Polsce, to praktycznie nie ponosząc żadnych dodatkowych kosztów mogli sobie pozwolić na „darmowe” spędzenie każdego sezonu grzewczego na pięknej plaży gdzieś nad brzegiem Oceanu Indyjskiego. Kuszące, hmmm?
Żebyście nie oskarżali mnie w komentarzach o spowodowanie masowych przeziębień, zakończę ostrzeżeniem: wszelkie zmiany, które są związane z obniżaniem temperatury powinny być wykonywane z głową. Nie obniżaj temperatury nagle o kilka stopni, rób to stopniowo i przygotuj się do tego – na przykład regularnymi ćwiczeniami poprawiającymi krążenie. W przeciwnym razie nabawisz się przeziębienia i takiej awersji do zdrowszych temperatur, że cały eksperyment odniesie wręcz odwrotny skutek do zamierzonego.
„Co się stało z ludźmi, że stali się takimi mięczakami?”. Dobre pytanie i o wiele szersze niż się na początku wydaje. Tak się dzieje gdy się człowieka we wszystkim wyręcza również w myśleniu: zapinanie pasów, opieka socjalna, obowiązek emerytalny, ubezpieczenie zdrowotne, sanepidy, inspekcje pracy, system oświatowy z programem narzuconym przez państwo, itd. itd. Zdjęto odpowiedzialność to się ludzie rozkleili. Ale to się kończy. Albo nas zje inna cywilizacja/ kultura albo nastąpi jakieś inne bolesne przebudzenie. Coś jak w strefie euro do której powoli trafia że życie na kredyt musi się kiedyś skończyć…
Niestety boję się, że po takim przebudzeniu ludzie – zamiast szybko się przystosować – będą na tyle rozgoryczeni i żądni powrotu do wcześniejszych przywilejów, do których już dawno się przyzwyczaili, że może to doprowadzić do niezłego chaosu – w końcu łatwiej wyjść na ulicę i demonstrować (niekoniecznie pokojowo) niż się przebranżowić…
Spójrz, jak już teraz ciężko niektórym grupom zawodowym odebrać przywileje, które nabyły kilkadziesiąt lat temu, a które w obecnej sytuacji rynkowej są wręcz bulwersujące z punktu widzenia całej reszty.
18 stopni zimą w mieszkaniu to luksus 🙂 u nas nie przekraczało 17, a przy silniejszych mrozach w nocy spadało do 13-14. I co? I fantastycznie! Sen w takiej temperaturze jest znakomity, człowiek się nie przegrzewa i co najważniejsze – ani razu nie było najmniejszego przeziębienia. Oczywiście mowa o ludziach stosunkowo młodych 🙂 Aczkolwiek dzieci od małego też nie ma co przegrzewać – nabędą odporności. I nawet jeśli pominiemy kwestię kosztów ogrzewania, niższa temperatura to stanowczo inwestycja we własne zdrowie 🙂
Super podejście – chociaż sam potrzebowałbym przynajmniej jednego sezonu żeby przywyknąć do 17 stopni na co dzień. A może potrafisz wytłumaczyć, skąd się wziął negatywny wizerunek takich osób i to błędne postrzeganie typu „oszczędzanie kosztem zdrowia”? Wygoda? „należy mi się”? Bo nijak nie mogę tego zrozumieć…
Gatunek ludzki sie degeneruje 😉 „Kiedyś „statki były z drewna, a ludzie z żelaza”, a dzis jest odwrotnie…
Lubię mieć zimno w domu choć wiem, że przeginam… Zatem dla komfortu rodziny „zimno” czyli nie wiecej niż 16-17 stopni mam „tylko” we własnym warsztacie i (co wymusiłem troche na zonie) sypialni. W całej reszcie pomieszczeń jest niestety „upał” 19-21 stopni…
Swoją drogą, słusznie zauważyłeś, ze wszystko zależy od czasu i miejsca… Jak pływałem to za luksus uważałem sytuację gdy w kajucie było 7 stopni powyżej zera 🙂
Ludzie z drewna? Wspaniały budulec – ja widzę coraz więcej takich z kartonu – obowiązkowo ładnie wyperfumowanego 🙂 Ahoj dla wilka morskiego! 🙂
Po przemyślenu muszę Ci niestety przyznać rację; to powiedzenie nie przystaje do naszych czasów… Dziś ludzie z kartonu, słomy lub co najwyżej z płyty pilśniowej 😉
czesc Roman, mialam ostatnio dyskusje z rodzicami, jaka temperatura jest za niska do normalnego funkcjonowania i nie doszlismy do wspolnego mianownika.(u nich 24st.) w moim mieszkaniu (zle docieplona stara kamienica) srednia temperatura wynosila 14-15 w pazdzierniku i myslalam ze to absolutne minimum. natomiast druga polowa listopada (zaczely sie niewielkie mrozy) rano w sypialni 7 stopni, wieczorem w goscinnym po nagrzaniu 12-13. czy zostane morsem, pewnie nie, przeziebienia – zadnych od wielu lat. jedyny luksus na jaki sobie pozwalam jest nagrzanie lazienki , kilka minut tzw farelka na wziecie 5 minutowego prysznica.
wieczorne siedzenie przed telewizorem, zadnych problemow, wiec i tak mozna.
Tej zimy było bodaj 5 dni słonecznych, więc to chyba przesadzone aby liczyć na taką energię…
masz na myśli ogrzewanie przez słońce? Termometr nie kłamie – skoro temperatura w ciągu dnia wzrosła z 18 do 21-22 stopni bez grzania, to albo było to zasługą słońca, albo odkręcania grzejników na full przez wszystkich sąsiadów naokoło – chyba jednak to pierwsze jest bardziej prawdopodobne. nie potrzeba czystego nieba żeby promienie słoneczne nagrzały mieszkanie o kilka stopni.
Długie moje boje o obniżenie kosztów ogrzewania niespełna 50-metrowego mieszkania upstrzone są obficie w podobne wnioski.
– Koszt, już po wdrożeniu pewnych ograniczeń, to 1900 zł/sezon. W tym ok. 50% to koszty niezależne ode mnie (nieregulowalny grzejnik w łazience, ogrzewanie klatki schodowej, dostęp do sieci miejskiej, koszt zainstalowania podzielników).
– Wdrożone ograniczenia to: 16 -18 stopni w pokoju (sypialnia na okres grzewczy wyłączona z użytkowania, zimują tam ksiązki, letnie utensylia i kwiatki wymagające okresu spoczynku); nieodkręcany grzejnik w kuchni (kuchenka gazowa wystarczająco dogrzewa podczas gotowania, a i tak w kuchni nie spędzam dużo czasu); uszczelnianie okien gumową uszczelką, duże okno w dzień odsłonięte, w nocy dół zasłonki położony na parapecie; na dzień, kiedy mieszkanie stoi puste, ustawianie termostatu na 0,5 – 1, dzięki czemu po powrocie pokój odzyska właściwą temperaturę w ciągu godziny.
– Nie udało mi się namówić córki do obniżenia temperatury w jej pokoju (połowa kosztów ogrzewania zależnych ode mnie to nagrzewanie jej pokoju).
Teraz o wadach:
– Zbyt dokładne uszczelnienie okna w kuchni i para wodna (słabo wydolna wentylacja grawitacyjna) skutkowały grzybem na ścianie. Gotowanie musiało odbywać się przy uchylonym oknie, co przy temperaturach zewnętrznych poniżej – 10 st. C stawało się uciążliwe.
– Północna ściana budynku, będąca ścianą mojego mieszkania oraz ostatnie piętro (strop Ackermana) niwelują w znacznym stopniu starania o zużywanie minimalnej ilości energii cieplnej.
– Jednostka cieplna rozliczeniowa nie jest taką samą jednostką na różnych osiedlach.
– Uzależnienie od c.o. miejskiego to ZUO, koleżance udało się ogrzać 200-metrowy dom za 2500 zł/sezon (gazem!).
Wysiłkiem zjednoczonych lokatorów przeszliśmy na rozliczenia ogrzewania zależne od powierzchni a nie od podzielników (nieczytelne zasady, nielogiczne dopłaty), co w zasadzie nie zmieniło moich zwyczajów nieprzegrzewania. Chyba się przyzwyczaiłam, a może wynika to z przekonania, że tak jest ekologiczniej.
super komentarz – dzięki za tak szczegółowy opis. Z przykładu teściów wiem, że należąc do dużej spółdzielni i mieszkając w bloku z płyty – nawet docieplonym – ciężko zejść z kosztów ogrzewania (innych zresztą też). Wystarczy nieopomiarowany grzejnik w łazience czy ryczałt za gaz (i sąsiedzi całymi dniami dogrzewający właśnie palnikami), żeby ogólne koszty rozkładające się na wszystkich były spore.
Przeziębienia? U nas 16-17 stopni przez całą zimę i ani jednego przeziębienia. Do tego sporo biegania i chodzenie boso po śniegu. Problemy:
– marzną nam zawsze goście, no ale cóż, zawsze mogą dostać koc/sweter.
– idąc z wizytą prawie do każdego ze znajomych lub rodziny po prostu się męczymy albo wychodzimy na dziwaków prosząc o otwarcie okna. 😉
To teraz sobie wyobraź że wchodzisz do znajomych, którzy 'dbają’ o małe dziecko grzejąc do 26 stopni w zimie – to dopiero ekstremalne warunki – gdyby nie lodowata woda to chyba bym się rozpłynął 🙂 Swoją drogą, moje cudownie oszczędne zimą mieszkanie już zamienia się w piekarnik i mimo ciągłego wietrzenia z wymuszaniem przeciągów włącznie mam stałą temperaturę w okolicach 25 stopni i nie ma jak tego obniżyć :/
Faktycznie dziwaki z Was
Każdy ma swoją wartość temperatury która jest mu niezbędna do funkcjonowania (dla mnie jest to 23 stopnie). I wcale nie uważam że jest to dużo.. idealnie tyle potrzebuje. Jedni są odporni na wysokie temperatury, a inni znów na niskie.
Śmiech mnie ogarnia jak ludzie piszą że 19 stopni to upały i śpią przy 13-14 stopniach.. Się ja pytam jak uzyskujecie taką temperaturę w lato??
Ciekawy jestem jak wytrzymujecie nasze letnie upały??? Pewnie wtedy narzekacie na nie jak stare babki! Albo włączacie klimatyzację aby mieć „marne” 19 stopni.. ale tutaj już nikt nie pisze ile to kosztuje.
Ja narzekam na zimno choć mam zamontowane nowe okna i rzekomo ocieplony budynek
Aktualnie mam odkręcone kaloryfery na 5 i mam w granicach 20,5 stopnia w każdym pomieszczeniu przy -3 na dworze i mam kosmiczne dopłaty po okresie grzewczym. Dla mnie podzielniki powinny działać trochę inaczej bo normalne jest że grzeje na full gdy mam zimno w domu!
Nikomu nie życzę sytuacji oszczędzania gdy w domu piździ jak na przystanku.Nie wiem jak Wy ale ja choruję od zimna, a nie od ciepła.
Od zimna też raczej nie chorujesz – to raczej mieszanka nabytej odporności, odpowiedniego ubioru dostosowanego do warunków i jeszcze kilku rzeczy. W ostatni weekend z olbrzymią satysfakcją jeździłem na rowerze (było ok. -5 stopni) i jakoś nie czułem się źle – wręcz przeciwnie! Pozdrowienia dla ciepłolubnych 😉
Troszkę śmieszna strona ale ciekawa…..Moje boje o mniejsze rachunki za gaz w zimie. Dom okolo 150m2
Do roku sezonu 2012/2013 śednie rachunki za gaz przy ówczesnych niższych cenach gazu (6 miesięcy grzania) ponad 3500zł. Od tej kwoty można śmiało odjąć koszty związane z gotowaniem i kąpielami około 250zł raz na 2 miesiące. 3500-750zł = 2750zł. Można odjąć koszty abonamentu: 40zł x 6 miesięcy około 2500zł samo paliwo gazowe na sezon.
W 2013 roku zainwestowałem w styropian. (grubość15cm); wymieniłem grube rury stalowe c.o. na miedź oraz wyrzuciłem żeliwne kaloryfery na cienkie stalowe wraz z termostatami. W sezonie 2013/2014 przyjmując ww analizę spaliłem gazu za około 1650zł. W domu po wielkich kłótniach przekonałem ro racjonalnej gospodarki ciepłem tzn. Temperatura w dzień 20 oC w nocy lekko ponad 18,5oc ( poziom temperatur zaprogramowany w sterowaniu piecem) MOże ktoś napisać że mam lodówkę nie dom ale wszyscy przystosowali się do tych temperatur. W tym sezonie za 3 miesiące grzania zużyłem około 380m3 gazu tj około 840zł. Wynik całkiem niezły. Oszczędność nie jest wynikiem skąpstwa. Stać mnie na wyższe rachunki tylko po co….
Marku – chyba jeszcze nikt nie napisał, że strona jest śmieszna 🙂 ciekawy punkt widzenia – dziękuję za komentarz i zachęcam do dalszej lektury.
Znajomi z wcale-nie-tak-małymi-dziećmi (chodzącymi do szkoły) mają właśnie 26. Koszmar, siadam w cieniutkim T-shircie i płynę… U nas niestety termika mieszkania coraz gorsza – to poddasze i chyba ocieplina dachu z roku na rok gorzej się sprawuje. Na szczęście jesteśmy teraz samowystarczalni grzejnie, co bardzo cieszy i przyniosło niemałe oszczędności. Spółka… niedobra to rzecz.
Witam
Jak czytam, o średniej temperaturze 20 stopni, to włos na głowie staje. Toć to, i nieekonomiczne, i niezdrowe. Ja przy takiej temperaturze, chyba bym się ugotował. U mnie do spania, temperatura wynosi najwyżej 13-14 stopni, inaczej spać nie mogę.
No Janek – prawdziwy syberyjski z Ciebie człowiek 🙂 ciekawy tylko jestem, jak osiągasz taką temperaturę poza sezonem grzewczym…
Oj.. u mnie w domu zimą nie jest cieplej niż 19 stopni, 20 to już luksus i już jakoś tak ciepło 🙂
Przeważnie jest ok 18 stopni, czasem 19 i jest hmm.. chłodno trochę.
Po prosru trzeba ubrać skarpetki, bluzę i ok, gdy siedzę przed laptopem czy telewizorem to przykrywam się kocem.
Wydaje mi się że te 19-21 stopni to już jest ciepło, przynajmniej dla mnie.
Ale to zależy jak leży… jak ktoś ma wiecznie 23 to dla niego 19 to lodowani i odwrotnie 🙂
Ale wydaje mi się że przesadą jest aby w domu biegac bez skarpetek i w krótkim rękawku tym bardziej że wiąże się do z dużo większym obciążeniem finansowym.
W drugiej strony nikt nie chce marznąć a ja czasem przy tych 18 lub i 17 marznę…
Nocą u mnie to tak jest 15-16, ciepła kołdra, chwila telepania się pod nią a potem już cieplutko, tylko gorzej rano wyjść z łóżka 🙂
Podsumowując 19-21 jest fajnie, więcej to za gorąco, mniej – lekko za zimno.
No widzisz – i znowu sprawdza się powiedzenie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Człowiek wspaniale adaptuje się do cięższych warunków – a z drugiej strony, szybko przyzwyczaja (gnuśnieje?) do życia jak pączek w maśle. Ludzie nie patrzą na koszty – chodzą w zimie w podkoszulku po domu nagrzanym do 26 stopni, a później narzekają, jakie to życie drogie. Jasne, że drogie – jeśli takie podejmujesz wybory (jak zwykle: nieświadomie), to płać (i płacz). pozdrawiam!
No cóż żyjemy w świecie płatności. Masz rację, że ludzie gnuśnieją i przeginają z ogrzewaniem. A że jest ono drogie to trzeba płacić… Kółko się zamyka.
moja tesciowa i dalsza rodzina wspólnie stwierdziła, że w moim domu jest lodówka 🙂 . Temperatura przeciętnie 16-17 stopni, jak napalę dobrze to czasem dochodzi do 20 . Mamy 3 dzieci w wieku 11, 7, 4 miesiące. Żadnych chorób jedynie katar gdy córka przemoczyła buty chodząc popewnego dnia i chodziła w takich kilka godzin rozdając zaproszenia na jasełka. Ja zatoki bo wyszłam bez czapki wczesniej myjac głowe. Nic poważnego. Syn w szkole rozbiera się do krótkiego rękawa. Teściowa marznie przy 20 i okrywa się kocem 🙂
Jagienko – albo jesteście wyjątkowo ciepłokrwiści, albo lata praktyki zrobiły z Was superbohaterów 🙂 Sam przy 16-17 czułbym się niekomfortowo, a od żony dawno już dostałbym wałkiem po głowie 🙂 Ale podziwiam i nie wątpię, że takie temperatury nie są przyczyną chorób, a wręcz przeciwnie – pomagają utrzymać zdrowie!
To rozumiem, że latem przy 25 stopniach już odwozi was pogotowie? W 17 stopniach to można funkcjonować jak się jest poubieranym od stóp do głów. Krótki rękawek i i same slipki raczej odpadają. Ze sknerstwa na ogrzewanie człowiek się do wszystkiego przyzwyczai ;P
Max – 16-17 stopni to dla mnie również zdecydowanie za mało, ale na tej samej zasadzie: 25 to też ekstremum, do którego ciężko byłoby mi się przyzwyczaić. Pamiętaj, że łatwo jest krytykować innych, nie zauważając jednocześnie, że generalnie wszyscy jesteśmy na co dzień przegrzani, co absolutnie nie wpływa dobrze na nasze zdrowie.
Moi dziadkowie, mają podobne mieszkanie w bloku i kilka własnych patentów na oszczędzanie w tym zakresie. Duży pokój przez niemal cały okres zimowy jest zamknięty, gdyż we dwoje nie mają potrzeby z niego korzystać. Grzejnik odkręcają tylko kiedy mają przyjść goście. W kuchni grzejnik również jest zakręcony, a powietrze ogrzewane jest codziennym gotowaniem, biorąc pod uwagę mały metraż w zupełności wystarczy. Za to grzejnik w łazience odkręcony jest na full (nie ma na nim licznika zużytego ciepła), a drzwi do łazienki są niemal cały czas otwarte przez co ogrzewa si powietrze w reszcie domu .
Jak ja sie z tym zgadzam! Nie cierpię przegrzanych pomieszczen (za przegrzane uważam wlasnie te powyżej 21-22 stopni C) ale niestety dzisiejsze społeczeństwo jest bardzo wygodne (w większości) i lubi mieć 'ciepełko” nie bacząc na koszty dla kieszeni i zdrowia. Mieszkałam 8 lat w UK, dzieląc mieszkanie z wieloma nacjami i największe bije toczyłam ze współlokatorami właśnie o te przegrzane mieszkanie. Argumenty były takie-chce mieć komfort, chodzić w T-shircie, a ty jesteś nienormalna/skąpa/zrzędliwa. Bylam niejednokrotnie zszokowana przychodząc we WRZESNIU do domu po prcay i zastając właczone ogrzewanie, bo panienkom Japonkom?Hiszpankom/Włoszkom nie chciało się założyć swetra zamiast wlączac grzejnik, W nocy to samo. Argumenty ekonomiczne do nich nie przemawiały. Najgorsze było to,że koszty dzielilismy na róno, co z tego ,ze ja zużywalam najmniej. Coż..
Witaj
Twoja uwaga o właściwych temperaturach jest bardzo dobra. wystarczy obserwować swoje samopoczucie i zdolność do pracy przy wyższych temperaturach: wydajność spada!
Sam podczas studiów mieszkałem u babci która miała w pomieszczeniach temperatury rzędu 15-16 stopni. trudno mi się było przyzwyczaić, ponieważ czasem było na prawdę zimno, na przykład buchała para z ust przy oddychaniu.
Czyli było niżej niż 15 stopni. Ale organizm był na prawdę zahartowany.
Twoje koszty ogrzewania na poziomie 500 złotych za cały sezon to mistrzostwo świata
A u nas było tak – wynajmowaliśmy stancję za grosze w kamienicy, mieliśmy remontować ale jakoś nie wyszło i w zimie jak przekraczaliśmy w nocy 10 stopni na plusie była radość. Fakt to była ciężka szkoła życia, fakt pod grubaśną kołdrę trzeba było zakładać dres aleeee oduczyliśmy się grzania na wieki wieków, teraz mamy domek, pewnie byłoby cieplej gdybyśmy mieli czas na regularne palenie ale nie mamy czasu więc średnia 17 stopni wychodzi czyli pomiędzy 15 a 20 stopni. Goście faktycznie marzną ale już nauczyli się, że do nas zakłada się ciepły sweter. Choroby występują wtedy, gdy nocujemy poza domem i jest za gorąco w nocy. Pozdrawiam
Choroby przez zbyt wysoką temperaturę? Ciekawe – może ktoś potrafi to sensownie uzasadnić ?
Przy zbyt wysokiej temperaturze, szczególnie u osób przyzwyczajonych do nieprzegrzewania się, mogą wystąpić nie tylko bóle głowy, uczucie zmęczenia i brak koncentracji, ale też wysychanie śluzówek nosa i gardła. Poza tym cierpi tez układ krwionośny – zwiększone ryzyko żylaków, większe obciążenie serca. Wniosek jest prosty- niższe temperatury w domu to nie tylko ulga dla portfela, ale i dla organizmu.
To proste i powtarzane nawet przez media kilka razy w roku. Lekarze też cczesto informację tę podają. Organizm chlodzi się dzięki krążeniu. Im gorsze warunki do chłodzenia tym bardziej rozszerzone naczynka krwionośne. Im bardziej rozszerzone tym cieńsze scianki. A właśnie przez ścianki naczyń krwionosnych przenikają wirusy.
Proste jak niemal wszystko, o czym piszę – a mimo to większość zdaje się postępować dokładnie na odwrót 😉
Autorze te 500zl jakie wydales na ogrzewanie są mozliwe ale tylko w mieszkaniu środkowym i z z gory i z dołu ogrzewanym prze sąsiadów. Sama mieszkalam w takim 50metrowym mieszkaniu i kaloryfery odkrecalam moze kilkanascie razy w ciagu calej zimy 2013/2014. Temperatura sama z siebie wynosila jakies 22, 23 st. Stad moja watpliwosc ze te niskie rachunki to jakis sukces a normalny stan rzeczy w tak polozonym mieszkaniu. Mieszkanie ogrzewane cieplem z miasta. Mieszkalam takze w mieszkaniu naroznym na ostatnim pietrze i tego mieszknaia nie sposob bylo nagrzac do temp. 21st a ja niestety nie lubie po mieszkaniu chodzic w 2 swetrach, zreszta dla mnie wyznacznikiem zimna w mieszkaniu jest to czy marzna mi dłonie, bo jesli tak toniestety rady typu ubierz sie cieplej nic tutaj nie zdziałają. No chyba ze ubierasz w mieszkaniu rękawiczki?
Ok – ale czy to jakiś zarzut? W życiu przeważnie chodzi o właśnie takie świadome wybory, a kupno odpowiednio położonego mieszkania (zarówno jeśli chodzi o lokalizację, jak i strony świata) jest takim wyborem. Rękawiczek w domu nie zwykłem nosić 🙂
To niesamowite, jak ogromne znaczenie ma położenie mieszkania, nie tylko na mapie miasta, ale i w samym budynku! Mieszkałem już w kilku; faktycznie, mając skosy i duże powierzchnie – mieszkanie na ostatnim piętrze – ciężko jest je dogrzać. Moje obecne znajduje się w samym środku bloku, więc tej zimy powinno być naprawdę przyjemnie przy minimalnym odkręcaniu kaloryferów.
Z ciekawostek – również jestem zimnolubny (ciepłokrwisty?). Ciężko mi wysiedzieć w mieszkaniu u kogoś, kto utrzymuje w nim wysoką temperaturę. Tak niestety było w poprzednim miejscu, w którym mieszkałem — właściciele tak 'dawali do pieca’, że w t-shircie i krótkich spodenkach było gorąco. Szkoda pieniędzy 🙂
A ja mam teraz w pokoju 19.3 C i jest mi cieplo w lekkiej bluzie! Ogrzewanie włączę jak spadnie poniżej 17 stopni.. i na pewno nie przed 1 listopada! (taką mam zasadę 😀 )
Teraz wszyscy są tacy wychuchani, że szkoda gadać .. Ja jestem zahartowana i nigdy nie choruję .
Można wcale nie grzać – będzie ekstremalnie oszczędnie i ekstremalnie zdrowo. Utrzymujesz zimnice w mieszkaniu przez co ciepło mojego mieszkania ucieka do Ciebie. To nie oszczędność, nie skąpstwo, a PASOŻYTNICTWO
Rozważę całkowite odstawienie grzania – ku jeszcze większej frustracji takich jak ty, którzy lubią gotować się we własnym mieszkaniu 🙂
Zaskoczę cię odnośnie argumentu położenia mieszkań i ich ceny ze względu na koszt ogrzania skrajnych… otóż jest ustawa regulująca tą kwestię, proszę poczytać o współczynniku LAF. Ja mieszkam na ostatnim piętrze i do tego skrajnym narożnikowym, czyli potencjalnie ciepło ucieka mi dachem i dwiema zewnętrznymi ścianami, mieszkanie 50 m2 wielka płyta po termomodernizacji, nowe okna ale z nawietrznikami w domu wilgotność powietrza waha się w przedziale 40-60%. Temperatury pokój dzienny z aneksem 20-21 st. pokój dzieci 21 st. sypialnia 20 st. Rachunki mam dokładnie 530 zł za cały sezon. Fakt, że dotyczy to poprzedniego sezonu kiedy było dość ciepło. Pozdrawiam
U mnie w bloku nie ma problemu kto ma mieszkanie z brzegu, w rogu, na parterze 😉 Nie ma żadnych podzielników. Blok jest rozliczany jako całość i opłata jest dzielona w zależności od ilości m2. Blok mimo, ze wielka płyta to ocieplony i koszty ogrzewania miejskiego są na prawdę przyzwoite. Utrzymujemy taką temperaturę jaka dla nas jest optymalna, pewnie będzie to coś koło 22-23 stopni (nie wiem, nie mam tutaj termometru, ale w domu rodziców jest zazwyczaj 20-21 stopni i jest wyraźnie chłodniej). Przy 60 mieszkaniach w bloku akurat to jak ja będę odkręcał kaloryfery nie ma większego znaczenia, więc nie mam zamiaru wychodzić przed szereg i marznąć 😉 Inna sprawa, żebyłoby to ciężkie do zrealizowania, bo mieszkanie jest ciepłe i zazwyczaj na termostatach jest to 1-2ka.
Za to ciekawym przykłądem jeśli chodzi o oszczędzanie są moi rodzice, którzy zdecydowali się budując dom na zainstalowanie 3 systemów ogrzewania 😉 Jest ogrzewanie gazowe oraz piec na drewno. Oba są podłączone pod tę samą instalację i grzeją zarówno wodę w kranach jak i kaloryfery. W praktyce latem wodę grzeje gazowy, zimą pali się drewnem, przy okazji grzeje się woda, ale w godzinach szczytu pomaga w grzaniu wody do mycia gaz. Poza wszystkim jest jeszcze instalacja pociągnięta z kominka. W przeciwieństwie do poprzednich nie wymaga ona do pracy prądu (piec na drewno i pompy mają na wszelki wypadek awaryjne zasilanie z akumulatora), a do tego walory estetyczne. Do tego 20 cm styropianu na ścianach i mamy oszczędzanie lvl hard 😉 Gaz jest tak ustawiony, że nie pozwala na spadnięcie temperatury poniżej 18, ale chyba się jeszcze nie zdarzyło, żeby do tego doszło. Załadowany na noc piec i rano temperatura dalej ~20 stopni. I całe szczęście bo dla mnie 18 w domu to masochizm 😉 Potrafię spać na łódce na Bałtyku w listopadzie, czy w namiocie na dalekiej północy w temperaturach koło 0, więc na upartego mógłbym wskoczyć w śpiworek i oszczędzać 😉 (ha, kiedyś musiałem jak w wynajmowanym mieszkaniu padło ogrzewanie na 2 zimowe miesiące i herbata na stole w nocy zamarzała, a w dzień się 'grzało’ otwierając szeroko okna) ale kurcze- w domu ma być ciepło i przytulnie.
Pingback: Chcesz żyć zdrowo? To przestań bać się chorób! | Irydowy Vujek
Oj zdecydowanie, jak patrzę na tę zdjęcia to cieszę się, że mój kocioł grzewczy nigdy nie doprowadzi bym zmarzł.
Ha! Przypominam, że niższa temperatura dobrze konserwuje 😀 Słynna generałowa Zajączkowa w wieku 82 lat została „oszacowana” przez Balzaca na 35 🙂 Wiadra lodowatej wody pod łóżkiem, sypialnia z szeroko otwartymi oknami także w zimie, kąpiel tylko w zimnej wodzie… Dzisiejsze „królewny” wolą wydawać majątek na botoks, kremy przeciwzmarszczkowe i piguły, gdy tymczasem recepta na młody wygląd jest nie tylko banalna, ale i darmowa (przynajmniej w naszym klimacie) :p
No zimno konserwuje, ciepło niestety rozleniwia nasz organizm, ale ja rozumiem wszystkich lubiących ciepło, moja żona w domu ratuje się kocem
Witajcie. Sam za ogrzewanie 54m2 place ok 1200. 2 doroslych i dziecko, 10 pietro wielka plyta. Zona marudzi ze „żydze” jednak nie mabjakiejs tragedii. Teraz do sedna… Pani z 6 pietra dostala do zaplaty 4kpln za to, ze nue bylo jej przez zime w domu (rodzina za granica). W zwiazku z tym ze nie grzala sasiedzi musieli grzac wiecej i tyle to mniejeiecej wyszlo. Sm. Zjednoczeni Bydgoszcz kolobrzeska
Pingback: 18 porad jak obniżyć koszty ogrzewania - jak działa grzejnik
http://kobieco.pl/24-sposoby-jak-obnizyc-koszty-ogrzewania/ po co płakać nad dużymi kosztami ogrzewania jak można przecież zmniejszyć koszty ogrzewania oszczędzając na kilku rzeczach… !?
Hej, do dyskusji chciałabym dodać, że czasem to nie jest kwestia wyboru czy grzejemy do 18 czy do 23 stopni. Czasem jest to kwestia zdrowia – aha! Otóż wiele osób ma problemy z niedoczynnością tarczycy i trzęsie się przy pozornie średnich temperaturach.
U mnie w domu rodzinnym zawsze było diabelnie zimno. Do tego stopnia, że spać chodziło się w swetrach a w niektórych pokojach ściany zamarzały. Woda oczywiście lodowata – taka namarznięta z tego niebieskiego kurka, z sieci wiejskiej wodociągowej. Ma-sa-kra.
Nigdy w życiu nie chcę do tego wracać..tym bardziej, że po założeniu nowych okien wszędzie kwitnie grzyb. Jestem z tych osób, które chodzą w swetrach zimą po domu, ale z drugiej strony jak tu pozwolić sobie na łóżkowe igraszki w taki ziąb? Obecnie pławię się w ciepełku, aby wynagrodzić sobie lata w zimnicy.
Jeszcze tak czysto technicznie – przy projektowaniu ogrzewania zakłada się temperatury pomieszczeń ogrzewanych mieszkalnych = 20 st. , łazienek i pom. gdzie zrzuca się ubranie wierzchnie = 24 st.C a pomieszczeń nieogrzewanych typu garaż = 16 czy 18 st. …tych ostatnich nie pamiętam dokładnie, możliwe, że zależy od ilości ścian ogrzewanych, które sie stykają z tym pomieszczeniem.
Przyznam szczerze, że ja wolę wydać więcej na ogrzewanie, niż potem chorować i kupować każdemu leki!
pamiętam moją pierwszą zimę w domu męża – masakra! w piecu paliło się non stop a przy największych mrozach kiedy rano wstawaliśmy w sypialni mieliśmy 13 stopni, masakra jakaś, mimo palenia cały dzień dopiero koło 16 w pokoju nagrzewało się do jakichś 19 stopni, dla mnie to okropna trauma 😀 przds następną zimą ociepliliśmy porządnym styro, daliśmy nowe grzejniki i dom nie do poznania! jakby tak jeszcze ocieplić strych (mieszkamy na górze) to w ogóle byłoby git 🙂 a odnośnie temp w domu – mi w zupełności wystarcza 21, ale też nie wyobrażam sobie przy takich 18 rozbierać niemowlaka do naga, synek ma AZS w związku z czym kilka razy dziennie rozbieram go so pieluszki żeby smarować emolientami, a że to cholerstwo tłuste to z 10 minut musi tak pobiegać, więc czy chcę czy nie to 22st wtedy ustawiam, ale potem otwieram okno i wietrzę bo jak za gorąco to synek się drapie :/ a do spania oczywiście 19 max o wiele lepiej się śpi 🙂
Jak ktos ma 10 tys wypłaty to nie musi się martwić o dopłaty za ogrzewanie Nie znam nikogo kto siedziałby w mieszkaniu w temp.20 st. Znam za to ludzi którzy chodzą w mieszkaniu w kurtkach bo nie stać ich na ogrzewanie mieszkania
Koszty ogrzewania w samodzielnie ogrzewanych domach i mieszkaniach, np. na gaz, to też efekt wieku instalacji. Najnowsze piece gazowe mają o niebo lepszą wydajność niż np. te sprzed 10 lat.
Co do temperatury w domu taka ciekawostka: w Szwecji jest prawo określające temperaturę jaką zapewnia się w mieszkaniach komunalnych. Dla osób przed emeryturą to 20st, na emeryturze 21st. Szwedzi się nie przegrzewają 🙂