Czy zarabiasz tyle, żeby bez skrupułów codziennie wieczorem zwinąć 10-złotowy banknot w rulonik, wsadzić jeden koniec do ust, a drugi podpalić? Hmm… ja też nie. Musimy chyba iść do szefa po podwyżkę, bo okazuje się że blisko co czwartego dorosłego Polaka na to stać. Według badań CBOSu blisko 25% dorosłych Polaków wypala dziennie od połowy paczki papierosów wzwyż.
Spójrzmy na to jednak trochę szerzej: niech to będzie 3 zł na małą przekąskę w fast-foodzie czy gotową kanapkę kupioną w pracy, kawę czy puszkę gazowanego napoju z automatu. Opłata za parkowanie bo nie chce Ci się przejść 200 metrów, aplikacja na smartfona którą użyjesz 2 razy, gazeta którą przewertujesz i odłożysz – przykłady można mnożyć w nieskończoność. Ich wspólną cechą jest cena rzędu kilku złotych, która powoduje, że ją bagatelizujemy. No bo jak tu brać na poważnie te kilka klepaków ciążących w portfelu – przecież one nie mają żadnego znaczenia. Zaraz zaraz – czy aby na pewno?
Okazuje się, że mają. Samo zastąpienie codziennie kupowanej kawy tą robioną własnoręcznie, a gazety przejrzeniem serwisów internetowych to dobre kilka złotych dziennie. Nie mówiąc już o rzuceniu palenia, którego koszty ostatnio podsumował Michał. Myślę, że przeciętny Kowalski mógłby z łatwością oszczędzić 5 zł dziennie na drobnych wydatkach, których dokonuje pod wpływem impulsu na rzeczy nie poprawiające w żadnym stopniu jego zadowolenia z życia. 5 zł dziennie… mało czy dużo? Liczymy:
5 zł x 365 = 1825 zł
Chyba każdy z nas wymyśli jakiś bardziej konkretny sposób zagospodarowania takich pieniędzy niż kupowanie batoników w automacie. Ja ze swojej strony polecam kupno biletów lotniczych do Tajlandii – korzystając z rad które niedawno proponowałem powinno zostać jeszcze z 400-500 zł na tydzień noclegów na miejscu. Masz jakiś długoterminowy cel? W takim razie po 10 latach odkładania 1825 zł rocznie na 5-procentowe lokaty (wiem wiem – aktualnie są niżej, ale patrząc w dłuższej perspektywie można mieć jakąś nadzieję) na pewno przyda Ci się ponad 23.000 zł. Sam pewnie znajdziesz mnóstwo innych możliwych przeznaczeń tych środków – najważniejsze są 2 rzeczy:
– KONIECZNIE zdefiniuj cel, na który przeznaczysz odkładane drobniaki. Nie odłożysz zbyt dużo, jeśli przed oczami nie będziesz miał czegoś, co potencjalnie da Ci znacznie więcej satysfakcji niż suma tych drobnych przyjemności które ograniczasz. Najlepiej, jeśli będzie to cel konkretny, a nie tak abstrakcyjny jak „pomoc dzieciom” czy „spokojna emerytura”. Zbierając na coś konkretnego będziesz znacznie bardziej skuteczny!
– o codziennych, drobnych wydatkach nie myśl jako o „nic nie znaczącym piątaku”, a zacznij się zastanawiać w kategoriach „czy wolisz drobnostkę, czy może darmowy bilet lotniczy do Azji”.
Co, jeśli masz problem z odkładaniem małych kwot? Nawet jeśli odmówisz sobie czegoś drobnego, to jakimś cudem z tej nadwyżki pod koniec nie pozostaje nic. W takim wypadku potrzebujesz czegoś, co Cię przypilnuje, przechowa oszczędności poza Twoim zasięgiem i pokaże jak rosną. Najprostszy sposób to świnka-skarbonka 🙂
Spełnia wszystkie 3 kryteria: stoi na widoku i swoją miną prosi o jedzenie, nie pozwala Ci w łatwy sposób dostać się do środka i po jakimś czasie zaczyna przyjemnie 'gruchotać’ w środku. Innym sposobem jest zdefiniowanie comiesięcznego zlecenia stałego na rachunek oszczędnościowy, dzięki któremu wybrana przez nas kwota trafi na ten rachunek konkretnego dnia miesiąca – najlepiej jak najbliższego dniu wypłaty, żeby na koncie były jeszcze środki 🙂 W końcu po coś jest zasada płać najpierw sobie. Jakiś czas temu powstały też takie twory jak na przykład mBankowy mSaver, gdzie – oprócz odprowadzania drobnych kwot od transakcji – możemy zdefiniować comiesięczne zasilenie jego rachunku wybraną sumą.
Wybór jak zawsze należy do Ciebie – ale zapamiętaj, że Twoje codzienne wybory kreują Twoją przyszłość. Sam decydujesz, czy chcesz być tym, który paląc papierosa i popijając kupioną kawę narzeka na to, że nie stać Cię na urlop, czy może kimś, kto planuje trasę egzotycznej podróży życia, na którą stać Cię dzięki odkładaniu piątaka dziennie.
Jeszcze mała dygresja: czy to tylko moje spostrzeżenia, czy ostatnio wróciła moda na palenie? Od kiedy stopniały śniegi, jak z zimowego letargu przebudziły się całe rzesze palaczy wydmuchujących dym papierosowy wprost w ten fragment przestrzeni publicznej, który akurat zajmuję… co więcej, doszło nawet do tego, że muszę pilnować, żeby nie robić przeciągów w mieszkaniu (przy niemal 25 stopniach jest to trudne…), bo co jakiś czas dochodzi mnie smród od sąsiadów palaczy. Zdaję sobie sprawę, że jako niepalący jestem bardzo wyczulony na ten zapach, który w rzeczywistości jest ledwo wyczuwalną pozostałością po dymie tytoniowym, ale niestety sam nie jestem w stanie określić go inaczej niż SMRÓD. To jak – moje złudzenia, być może wywołane rosnącą troską o środowisko, w jakim będzie żyło moja jeszcze nienarodzona córka, czy coś jest na rzeczy?
W oszczędzaniu, w odkładaniu nawet małych kwot ważne jest wytyczanie celów, inaczej szybko nasze drobniaki zostaną wydane. Warto zbierając pieniądze jasno określić na co je przeznaczymy np za dodatkową kwotę wydłużymy nasz urlop o 4 dni. Kuszące prawda?
A co do palenia, to rzeczywiście tak jak gdybyśmy codziennie wkładali 10zł do ust i je podpalili. Ciekawe ilu palaczy ma takie odczucia?
Pewnie żaden – a swoją drogą, ciekawe co by było bardziej trujące: dym z papierosa, czy takiej spalonej „dychy” 🙂 pozdrawiam.
to nie tylko Twoje spostrzeżenie, u nas na klatce w przedsionku towarzystwo wzajemnej adoracji zrobiło sobie palarnio pijalnie. I im cieplej tym więcej ich się tam złazi …
Kawka, herbatka, rogalik, batonik, piwko, gazetka, guma do zucia, lizak dla dziecka, przejazd 1 km samochodem…
Jak jakiś czas temu zacząłem łatać te „drobne wycieki” to po roku się ładnych parę tysięcy złoty uzbierało. A po dwóch jeszcze więcej… 🙂
Jak to mówi stare przysłowie: „Grosz do grosza i będzie pół trzosa” (lub „…będzie kokosza” zależnie od regionu)
Podróżowanie i urlopowanie mnie (już?) nie kręci. Się w „młodości” napodróżowałem i naoglądałem; teraz wolę czas spędzać w przyjemny sposób 😀
Co innego te 2 ha za płotem co sie sąsiadowi „niepotrzebnie” poniewierają…
Dzięki za ten bardzo pozytywny komentarz – po pierwsze udowadniasz, że można i nie jest to tylko moje „wymądrzanie” się na blogu, które trudno zrealizować. A po drugie, że ważne mieć cel – a czy będzie to podróż, czy kawałek ziemi zależy już tylko od priorytetów i tego, co człowieka napędza do działania. pozdrawiam.
Jak najbardziej można. Przyznam, że do „łatania przecieków” podchodziłem kilka razy. Skuteczne zaczęlo sie to robić dopiero w chwili, gdy przestałem nastawiać sie na szybki efekt, zrezygnowałem ze 100% skuteczności i… trochę zacząłem sobie pobłażać 🙂 Rezygnowałem stopniowo, powoli… najpierw z gazet i czasopism, potem z „kawy i rogalika” w podróży itd, itp. Jak co jakis czas się „złamałem” to nie robiłem z tego problemu tylko szedłem dalej 🙂 I wiem, że jeszcze sporo takich przeciekó mam. I wiem, ze powoli będę je eliminował. I wiem też, ze nie wszystkie sie uda 🙂 I to mi się właśnie w zyciu (moim) podoba; liczy się droga. Cel jest, ale nie jest to cel bezwarunkowy… Osiągnę go lub nie. Ważne, że idę…
Czasami nawet na dobrą kawę i ciastko w lokalu 🙂
I to jest niezłe „święto” 🙂
300 zł miesięcznie to już konkretne oszczędności. Ale nie to powinno się liczyć a oszczędności na przyszłym zdrowiu i kosztach leczenia.