Stali czytelnicy bloga zapewne wiedzą, że niedługo (oj – bardzo niedługo) dorobię się potomka. Nie byłbym sobą, gdybym – oprócz obdarzenia miłością tej nienarodzonej jeszcze istoty nie brał pod uwagę kosztów, jakie będą się wiązały z jej utrzymaniem i wychowaniem. Wielokrotnie moją uwagę zwróciły krzykliwe artykuły, których przesłaniem było „nie stać Cię na dziecko!” – bo jak inaczej tłumaczyć chwytliwe tytuły typu „dziecko będzie Cię kosztować pół miliona złotych!„. Po uczestnictwie w tygodniu innym niż wszystkie nie byłbym również sobą, gdybym nie uwzględniał wpływu na środowisko tej małej istoty. A raczej naszego – rodziców, dokonujących rozmaitych nieekologicznych wyborów mając na względzie własną wygodę zamiast troskę o planetę. Na podstawie wielu rozmów, blogów i forów – dziecko mogę śmiało nazwać „małym wielkim generatorem odpadów”. Na samą myśl, że moja córka zużyje przez najbliższe 2 lata tonę sztucznych, prawie nierozkładalnych pieluszek, które dodatkowo będą nas kosztować grubo ponad 5.000 zł, aż mi się ręce pocą.
Całe pudło kosztownych, nierozkładalnych odpadów to NIE jest przyjemny widok! Od razu zaznaczam – to nie nasze!
W związku z powyższym zadanie, które sobie postawiliśmy jako rodzina jest następujące: podejść do kwestii utrzymania dziecka w taki sposób, który będzie:
– najlepszy dla niego (właściwie to dla niej)
– najbardziej optymalny kosztowo
– jak najmniej szkodliwy dla środowiska
Zadanie ambitne, ale wierzę – być może nieco naiwnie – że wykonalne. O ile nie decyduję się na publikację własnego budżetu domowego (z małymi wyjątkami), to nagnę nieco tą zasadę i będę się starał w kolejnych wpisach oszacować, ile kosztuje utrzymanie dziecka. Odliczanie zacznę już od momentu narodzin minus 9 miesięcy – w końcu koszty wizyt lekarskich, rozmaitych sprzętów i wyprawki dla dziecka są duże, a dzięki prowadzeniu budżetu domowego mam je wszystkie spisane i mogę się nimi z Wami podzielić.
Nasz plan ma kilka ważnych punktów, których lista będzie ewoluowała (być może z Waszą pomocą) i na pewno pomoże odciążyć comiesięczne wydatki, jednocześnie nie obniżając (a potencjalnie podwyższając) jakości życia naszego maleństwa. Oto główne założenia:
– mówimy NIE pieluszkom jednorazowym. To jak – powrót do tetry? Nie moi drodzy – będzie coś znacznie lepszego…
– mówimy NIE gotowym posiłkom w słoiczkach (to oczywiście później), a w pierwszym okresie stawiamy zdecydowanie na karmienie piersią.
– mówimy NIE robieniu z córki księżniczki. Nie mamy zamiaru wydawać majątku na nowe, modne ubranka czy wymyślne zabawki, zwłaszcza w okresie, który później jest białą plamą w pamięci dziecka. Zabawki z kartonu i szmatek rządzą i nikt mnie nie przekona, że z ich pomocą moje dziecko nie będzie się prawidłowo rozwijać!
Znowu Hektor? Co on tu robi? 🙂
– mówimy NIE nadmiernym obawom o bezpieczeństwo. Maty z monitorem oddechu, kosztowne szczepionki 10 w 1 czy elektroniczne nianie nie mają u nas racji bytu.
– mówimy TAK poświęcaniu czasu naszemu dziecku. Wierzymy, że czas, uwaga i zainteresowanie rodziców to najlepsze, co możemy dać naszemu maleństwu. I nie zastąpią go żadne gadżety, pięcie się rodziców po szczebelkach kariery i odkładanie kontaktu z dzieckiem na później czy w imię wyższych celów. Nie ma później, nie ma wyższych celów!
Nie twierdzę, że nasze decyzje będą najlepsze i jedyne słuszne – zwłaszcza, że to nasze pierwsze dziecko. Już po dotychczasowych wydatkach widzę, że w pewnych aspektach spotkamy się z zarzutami „tyle kasy na lekarza nigdy nie wydałem”, a w innych z kolei „tak się nie da – coś ściemnia albo każe dziecku chodzić w dziurawych ubraniach”. Podejście do niektórych kwestii na pewno Was zdziwi, a korzystanie z chust do noszenia dziecka czy stosowanie pieluszek wielorazowych nie wszystkim przypadnie do gustu. Uważam natomiast, że to, co niektórzy mogą uznać za zbytnie oszczędzanie na dziecku, rodzice w wielu zakątkach świata uznaliby za nieskończone dobrodziejstwo.
Bardzo ciekawi mnie, czy wpisy dotyczące dzieci i kosztów ich utrzymania budzą Wasze zainteresowanie. Dla mnie ten temat jest szczególny z dwóch powodów. Przede wszystkim, mocno dotyczą celu, który staram się realizować: niezależności finansowej. Rzekome pół miliona, czy choćby nawet (według innych źródeł) 200.000 zł na wychowanie jednego dziecka jest na tyle dużą kwotą, że jej optymalizacja może dać naprawdę sporo. Jeśli obniżymy miesięczne koszty choćby o 200-300 zł, w skali 20 lat da to dodatkowe 100-150 tysięcy złotych na każde dziecko. Już na etapie ciąży widać, że różnica pomiędzy kosztami, które ponieśliśmy, a tymi, które potencjalnie byśmy ponieśli stosując standardowe podejście jest ogromne – liczone w tysiącach złotych. Liczymy, że podobne oszczędności uda nam się wypracować również w kolejnych etapach. Po drugie, mam pewne pobudki ideologiczne, dla których chciałbym dzielić się z Wami informacjami o dzieciach. Wierzę (czuję?), że artykuły straszące horrendalnie wysokimi kosztami utrzymania potomstwa są mocno przesadzone i postaram się to udowodnić. Zarówno one, jak i powszechne przeświadczenie, że dzieci to „studnia bez dna” zniechęca wielu młodych ludzi do macierzyństwa – przecież zawsze w planach jest coś innego – nowy telewizor, lepszy samochód, jeszcze chociaż jedne wakacje… Niejednokrotnie słyszałem na własne uszy opinię „nie stać nas na kolejne dziecko”, co było wypowiadane w pięknym salonie 100-metrowego mieszkania w centrum miasta. Wierzę też, że dzieci bardziej potrzebują rodziców niż pieniędzy, które oni zarabiają. Czuję się również odpowiedzialny za to, w jaki sposób – jako rodzic – obciążę dodatkowo środowisko naturalne i ufam, że moje decyzje pomogą nieco zmniejszyć ten wpływ, a przy odrobinie szczęścia – przekonam również innych do szczytnych idei dbania o naturę. I w tym duchu na sam koniec mała zajawka, o której szerzej (znacznie szerzej!) będę pisał w nadchodzących wpisach…
I jak się podoba? Będzie więcej, będzie wielki test… ups – już i tak za dużo powiedziałem 🙂
A co dają te piękne, kolorowe 'stworki’? Tysiące złotych oszczędności – ot co 🙂 Jeśli motywy pro-ekologiczne nie przekonują Was do używania wielorazówek, może zrobi to poniższy arkusz?
PS Jeśli chcecie otrzymywać informacje o nowych wpisach bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową, zachęcam do zapisania się do newslettera tutaj lub po prawej stronie. Zachęcam też do 'polubienia’ mnie na facebooku – jestem pewien, że już niedługo będzie nas ponad setka!