Słońce grzeje zbyt mocno żebym przedstawiał Wam kolejne wyliczenia dotyczące tego, jak łatwo stać się 40-kilkuletnim rentierem 🙂 Zamiast tego zaprezentuję wpis o tym, jak w łatwy i tani sposób uratować cząstkę świata!
Ale żeby ratować, to coś musi mu zagrażać. Dzisiejszym Jokerem, planującym zagładę wszechświata będzie…
Nawilżana chusteczka jednorazowa dla dzieci. Delikatne, miękkie jak bawełna (no co – tak je reklamuje producent!), przetestowane dermatologicznie (ciekawe na kim lub na czym…). Co złego w tym produkcie – oprócz tego, że z niewiadomych przyczyn przyjechał do nas z dalekiej Hiszpanii (swoją drogą brawo za transport 3000 km takich produktów…)? Niech za wyjaśnienie posłuży to zdjęcie:
Kliknijcie – będzie lepiej widać
Dociekliwych zapraszam do zapoznania się, czym są te obco brzmiące nazwy, a sam spróbuję przedstawić problem w nieco bardziej obrazowy sposób – tą oto scenką:
– Kochanie, mała znowu obsrała się po same pachy!
– To trzeba ją wytrzeć. Podaj proszę szczyptę Ethylenoxoidu. Nasza kruszynka ma od tego suchą i wrażliwą skórę, ale czymś ją umyć musimy.
– Już daję. Dodam jeszcze kapkę parafiny i uncję parabenów.
– Tylko szybko, bo zaraz wsadzi rękę w tą kupę. Jeszcze nieco alkoholu do tego i mikstura gotowa – zaraz pupa będzie czyściutka!
– Wiesz co? Jakieś sztuczne te składniki – być może damy kropelkę rumianku, żeby przynajmniej zapach był przyjemny?
W rzeczywistości takich rozmów odbywają się codziennie miliony, tyle że są skracane do prostego „podaj chusteczki nawilżające”, chociaż niewypowiedziane słowa najczęściej pasują do tych z obszerniejszego dialogu.
No dobrze – Jokera znamy. A co będzie Batmanem, praworządnym wybawcą naszej planety, dzięki któremu ominiemy te wszystkie okropieństwa, którymi wycieramy – często bez świadomości ich szkodliwości – nasze pociechy?
Żadnemu rodzicowi nie muszę wyjaśniać, co przedstawia powyższe zdjęcie. Ale ponieważ bloga czytają również przyszli rodzice, dla porządku wytłumaczę: pielucha flanelowa. Czy nie brzmi dumnie, niemal jak imię i nazwisko kolejnego superbohatera? Sami posłuchajcie: 100% bawełny, zero sztuczności, naturalne (mam nadzieję) barwniki, przewiewność i możliwość wielokrotnego stosowania gwarantowana. Uratuj świat nasz wybawicielu! 🙂
Czy widzicie już związek pomiędzy tymi dwoma produktami? Jeśli nie, nie martwcie się – ja również dostrzegłem go dopiero po ostatnim komentarzu jednej z czytelniczek (prowadzącej bloga nie-kupuje-tego.blogspot.com)
„w kwestii chusteczek; polecam Ci zaopatrzenie się w wielorazowe myjki, uszyte z flanelowej pieluchy. jeśli masz przeciętne zdolności krawieckie, możesz uszyć je sam, wystarczy pociąć flanelową pieluchę na kwadraty i obrzucić je na brzegach.”
Nie zastanawialiśmy się długo, czy warto – decyzja była błyskawiczna i kochana małżonka szybko zajęła się rozpracowaniem tematu. Kolejne etapy wyglądały tak:
A oto i produkt końcowy:
Wnioski jakie wynieśliśmy z realizacji tego małego zadania:
– proste rzeczy są fajne! I o dziwo, czasami najtrudniej na nie wpaść. Dlatego nadstawienie uszu na dobre rady innych i skorzystanie z nich od czasu do czasu procentuje.
– droga pod prąd nie zawsze oznacza rewolucję czy podejmowanie wielkich decyzji na przekór obecnemu sposobowi życia. Drobne wybory, których dokonujemy na co dzień składają się na całokształt, który odróżnia Cię od typowego konsumenta.
– nie musisz mieć specjalistycznych narzędzi, żeby zrealizować większość projektów. Brak maszyny do szycia na pewno wydłużył czas na wykonanie chusteczek, ale to tylko małe utrudnienie, które absolutnie nie mogło skreślić projektu.
– pupa Twojego dziecka nie musi być narażona na kontakt z chemią zawartą w płynach, którymi nasączone są chusteczki jednorazowe.
– chcąc nieco odciążyć środowisko, nie musisz wydawać masy pieniędzy na specjalne, biodegradowalne i naturalne produkty jak na przykład ten.
– idea DIY (Do-It-Yourself), o której pisałem nieco tutaj, jest wciąż aktualna, daje mnóstwo radości.
Stali czytelnicy wiedzą, że nie byłbym sobą, gdybym nie porównał kosztów obu rozwiązań. Tym razem jest ono na samym końcu, bo mocno wierzę, że to zdrowie naszego dziecka jest głównym czynnikiem przesądzającym o stosowaniu wielorazowych chusteczek. Poza tym ten temat jest dla nas jeszcze czysto teoretyczny, więc jeśli tylko widzicie jakieś nierealistyczne założenia, bardzo proszę o komentarz.
Przyjmijmy cenę 4 zł za opakowanie 64 szt. jednorazówek któregoś z tańszych producentów. Przyjmę też 10 zmian pieluch dziennie przez pierwsze 3 miesiące, 7 zmian przez kolejne 3 miesiące i 5 zmian w miesiącach od 7ego do 24ego. Założę 3 zużyte chusteczki na każdą zmianę pieluchy (nie wiem czy uwierzycie, ale na własne oczy widzieliśmy ostatnio 12 zużytych chusteczek jednorazowo – ale przyznaję, że bobas miał kupę aż przy łopatkach :)). Na podstawie tych danych mamy: 2700 chusteczek przez pierwsze 3 miesiące, 1890 przez kolejne 3 i aż 7650 do końca 2ego roku życia.
Suma: 12240 chusteczek jednorazowych, czyi 191 opakowań po 4 zł, co daje… 765 zł.
I teraz powiedzcie mi moi drodzy: jak to się ma do zużycia 3-4 pieluch flanelowych po 5 zł sztuka i praniu ich co 2 dni razem z pieluszkami wielorazowymi? Po raz kolejny jestem zszokowany własnymi obliczeniami 🙂 i mam nadzieję, że Wy także! No dobrze: dodajmy jeszcze koszt przerobienia 4 pieluch flanelowych na myjki. I tu dochodzimy do najważniejszej kwestii: mamy maszynę do szycia albo nie 🙂 Jeśli nie (jak w naszym przypadku), to należałoby przyjąć 10-20 godzin pracy (w zależności od ilości myjek i wprawy) – zgodnie z wcześniejszymi wyliczeniami oszacuję je na 100-200 zł. Z pomocą maszyny zeszlibyśmy do 2-3 godzin – czy może potwierdzić ktoś obeznany w temacie? 20-30 zł zamiast stówy.
Suma w przypadku eko-myjek: 15-20 zł na same pieluszki, 20-200 zł na ich przerobienie.
Wydanie 765 zł na ociekające chemią chusteczki, które oczywiście zostaną na koniec wyrzucone do śmietnika, jest doprawdy wybitnym przykładem drenowania portfela wyłącznie dla własnej wygody!
PS Test pieluszek wielorazowych zbliża się wielkimi krokami – czekamy jeszcze na przyjście na świat naszego królika doświadczalnego, i na kolejne produkty. Aktualni uczestnicy już prężą muskuły po pierwszym praniu…
Fajne porównanie, ale zapomniałeś o ważnej rzeczy.
Dlaczego do porównań kosztów nie uwzględniłeś:
a) zużytej wody, proszku do prania, płynu do płukania, elektryczności (wiem, że planujesz to wrzucać z pieluchami do pralki, ale tak samo możesz powiedzieć, że pranie pieluch jest darmowe bo wrzucasz je razem z myjkami),
b) kosztu pieluch,
c) kosztu pracy aby je przerobić? (musisz mieć około 60 myjek -> 10 pieluch x 3).
Pozdrawiam!
Jeśli chodzi o b) i c) to dodałem do wpisu – nie było łatwo, bo głównym kosztem jest czas potrzebny na przerobienie pieluch, a on bardzo mocno zależy od posiadanego sprzętu i techniki. Co do a) to jednak będę obstawał przy swoim – tzn. pranie myjek z pieluchami lub ubraniami (jeśli części używamy tylko do mycia twarzy/rąk). Zwłaszcza, że w poprzednim wpisie uwzględniłem (na razie szacunkowo) koszty prania pieluch i dublowanie tego kosztu nie byłoby uzasadnione. Pranie pieluch to pranie pieluch, jak dorzucimy coś ekstra do pralki to tylko nasz zysk 🙂
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za merytoryczne uwagi!
to chyba pierwszy wpis z dotychczas przerobionych z ktorym nie do konca sie z toba zgodze 🙂 nie wiem czy wiesz ale uprawa jak i „przerob” tej jakze naturalnej wg nas bawelny jest jednym z najbardziej trujacych nasza ziemie procesow. mam nawet kilka artykulow o tym zapisanych gdzies w ulubionych. od upraw bawelny chorują całe okoliczne wioski przez to, ze uzywane sa ogromne ilosci srodkow chemicznych, a taki grunt pod jej uprawe musi „odpoczac” kilka lat by nadawal sie do kolejnego obsadzenia. poza tym zwykla uprawa (nie eko) jest z nasion genetycznie modyfikowanych, chemia uzywana jest min do tego by „ususzyc” zielone czesci krzaka by białe „kłębuszki” mozna bylo zebrac maszynowo (szybciej). z kolei maszynowe zbieranie powoduje, ze trzeba je oczyscic z wiekszej ilosci zanieczyszczen niz gdyby byly zrywane recznie – a do tego uzywane sa kolejne ilosci chemikalow. poza chemikaliami zuzywane so miliardy litrow wody…. takze nie taka bawełna piekna jak ją malują, niestety.
zas co do samych chusteczek to przedstawiasz tak troche temat: czarne albo biale 🙂 albo straszna chemia albo eko drozyzna. a jest tez cos pomiedzy: nieagresywna, obojetna dla skory chemia – i takowe chusteczki mozna znalezc w ogolnie dostepnych sklepach, chociazby w tak popularnym rossmannie. sama uzywam nieagresywnych dla skory chusteczek do zmywania codziennego makijazu 🙂
pomijam oczywiscie kwestie ekologiczna czyli nieprodukowanie odpadow i pranie myjek przy okazji prania pieluch – bo to wiadomo, ze wychodzi jak najbardziej na plus 😉
ciekawi mnie tez istotna rzecz: jak przechowuje sie takie uzyte i czekajace na pranie pieluchy? ciagle zachodze w glowe jak to sie robi? bo przeciez nie oszukujmy sie ale pieluchy te sa umazane w kupie i obsikane 🙂 no i jak wychodzi na tym pralka? jakos dziwnie mi myslec o praniu ubran w pralce w ktorej wczesniej prane byly zakupczone pieluchy 😉
p.s. niesamowity blog! inspirujący!
zgadzam sie… pranie też ma swój koszt. Woda,proszek, prąd.
Nie, jeśli wrzucamy garść chusteczek razem z innymi rzeczami. Po niemal 2 latach ich stosowania nie mogę się po prostu z tym zgodzić, bo nigdy nie nastawiliśmy prania właśnie ze względu na eko-myjki – one zawsze trafiały „przy okazji” do pralki z rzeczami małej.
Z rzeczami małej wrzucaliscie myjki od gówna? Sorry ale dla mnie kupa to kupa i nie wiem jak Wy to w takim razie używacie wielokrotnie skoro mam trójkę dzieci które karmilam i karmie piersią i każde z nich zaliczalo dość czesto wpadki typu kupa po pachy i każda taka przygoda była mega trudna do do prania. Wiązało się to z namaczaniem, odplamiaczem itd… Wiec ja tego nie widzę.. Zrobienie samemu chusteczek z papieru kuchennego rozumiem ale tego nie widzę
Wprawdzie moj czas z pieluchami nalezy juz do (odleglej) przeslosci, ale dodam tylko, ze myjki moga tez byc z recznika. Akurat we Francji czesto do higieny ciala uzywa sie tzw. rekawiczki (gent de toilette), rodzaj prostokatnej rekawiczki bez palca. Jest to tradycjny element wyposazenia lazienki i sprzedawany tam gdzie reczniki.
Nigdy nie uzywalam takich chemicznych serwetek tylko wlasnie myjki. Mialam ich kilka w roznych wesolych kolorach i byly nie do zdarcia.
Latwiej tez ich uzywac niz pojedynczych kwadracikow, bo reka jest w srodku i nie brudzi sie tak latwo 🙂
Kiedys w Polsce nie bylo takich „rekawiczek do mycia”, ale teraz chyba juz mozna dostac?
Pozdrawiam i zaczynam razem z wami czekac na juniora/juniorke :))
Nika
PS Nie wiem czy dobrze opisalam, wiec podaje tu przypadkowy link gdzie jest zdjecie:
http://www.auchan.fr/linge-de-maison/linge-de-toilette/gant-de-toilette/lot-de-2-gants-de-toilette-unis–/achat4/7882929/CA2224/Liste
Fajne – i też można wykonać samemu. Jedyne minusy jakie widzę to ich rozmiar i być może czas schnięcia – na pewno znacznie dłuższy niż skrawków flaneli. Używałaś tylko takich myjek zamiast jednorazowych chusteczek? Ile ich miałaś i jak często trzeba było prałaś, żeby wystarczało?
pozdrawiam i dziękuję za kolejny eko pomysł 🙂
PS Czekamy na juniorkę – termin jutro, ale coś małej się nie spieszy, chociaż już swoje waży i mogłaby śmiało wychodzić!
Nie pamietam chyba dokladnie ile ich mialam, chyba dwa razy po szesc. W dwoch kolorach, bo jedne do przewijania a drugie do mycia ciala czy buzi. Plukalam je po kazdy uzyciu, a pralam co troche z pieluchami tetrowymi (ktore mi sluzyly za serwetki na ramie, zeby sie nie ulewalo, do wykladania wozka i jako przytulanka dla dziecka.
Nie bylo to zbyt trudne do wysuszenia bo przypinalam do sznurka jedna warstwa i schly lekko otwarte,ale masz racje ze na pewno nie suszyly sie tak szybko jak myjki flanelowe.
No a poza tym my tu takie myjki uzywamy i dla doroslych wiec nie byl to jakis specjalny zakup dla dziecka. Po prostu dokupilam kilka w tych dwoch specjalnych kolorach dla malenstwa.
No to widze, ze termin tuz tuz! Trzymam wiec kciuki za juniorke i rodzicow
Nika
myjki o ktorych mowisz, sa w polsce powszechnie uzywane w szpitalach od daaaawien dawna 🙂
A ja, łącząc Twój komentarz z super pomysłem autora bloga, doszłam do wniosku, ze można takie myjki wykonać właśnie z flaneli. Bo zamiast robić kawałki z pojedynczego materiału, można złożyć dwa kawałki (lub jeden podłużny) i zszyć, tworząc dwustronną myjkę. I tak właśnie zrobię 🙂 nie dość, że będzie to bardzo wygodne, to i do użycia z obu stron (bo przecież nie zawsze wszystko wytrzemy jedną szmatką do czysta. No i będą schły szybciej, niż standardowe myjki.
Już sobie zapisałam na liście „must have” i zamówię razem z tetrami 🙂
Drobna uwaga: uważam, że chusteczki nawilżane świetnie się sprawdzają w podróży z dzieckiem oraz poza domem: np. na placykach zabaw czy w parku. Dobrze też spełniają rolę wówczas, gdy nie ma dostępu do wody – można nimi jakoś tam „umyjkać” sobie dłonie przed jedzeniem kanapki na biwaku.
Poza tym zgadzam się z podejściem proponowanym przez Autora blogu. Powiem też tyle: no to za chwilę się zacznie!… Najtrudniejsze przy dziecku jest pierwsze 1,5 roku – to taka moja opinia, ojca dwóch synów (7,5 i 4,5)
Zobaczymy jak do tego podejdziemy – jeśli pójdziemy na łatwiznę, to rzeczywiście chusteczki nawilżane na wyjścia. Ale wyobrażam sobie, że jakiś system pudełek / pojemników na 'odpady’ i czyste myjki też by się sprawdził. Tyle że – jak sam piszesz – za chwilę się zacznie i być może niektóre drobiazgi sobie odpuszczę bo i tak ledwo będziemy ogarniać to co się dzieje 🙂
pozdrawiam.
na spacer polecam małą butelkę wody i mały ręczniczek.Ze spacerku „śmierdzący woreczek” wędruje do „śmierdzącego wiaderka”))
Ogólnie w praktyce okazało się, że to naprawdę żadna filozofia – wielorazowe pieluchowanie i omijanie chemii (najgorzej ominąć ją w podawanych dzieciom suplementach – o zgrozo! ale da się). Ktoś pytał o przechowywanie zużytych myjek pieluszek ect – ja polecam plastikowe wiaderko na balkonie (broń boże nie zalewać wodą – robi się śmierdząca zupa^^), w razie braku balkonu nieprzemakalny ściągany worek.
Myjki – ja mam małe ręczniczki – najmniejsze jakie znalazłam – w razie dużej awarii – ręczniczek ma 4 rogi, na mniejsze zabrudzenia – małe własnoręcznie uszyte myjki z ręczniczka. Schną dość szybko ale śmiało ściągam wilgotne ze sznurka w końcu zaraz i tak będą zmoczone żeby wytrzeć pupę. Sic! w razie braku suchych wkładów do wielorazówek można nabić tym samym ręczniczkiem:)
Z innych odkryć – w odplamianiu pieluszek wygrywa woda z węża ogrodowego w razie braku – strumień prysznica.
Piorę jak wiele mam – wszystko razem – myjki, tetry, pieluszki i ciuszki w razie miejsca w pralce dopycham swoimi ciuchami – bakterie koli giną w 40 stopniach więc nie ma się czym przejmować:)
My z córcią korzystamy właśnie z zainspirowanej powyższym wpisem pociętej flaneli – pocięte i obszyte kawałki trzymam w szczelnym prostokątnym pojemniku kupionym w jednym z marketów, do pojemniczka dodaję wodę (tak, żeby materiał był wilgotny, ale nie pływał) i kropelkę olejku z drzewa herbacianego, bo działa odkażająco. Nie zajmuje to dużo miejsca, więc zawsze mam przy sobie w dzidziorowej torbie razem z zapasowymi pieluszkami wielorazowymi – na spacer czy w domu, nie ma różnicy. A zużyte razem ze zużytą pieluchą do wiadra (w domu) lub do woreczka strunowego (na spacerze), acz chyba się zaopatrzę w woreczek z PUL. Dodam tylko, że po przejściu na wielorazówki i eko-myjki flanelki, to po użyciu jednorazowych chusteczek (które używaliśmy przed wielo) pupa małej robi się czerwona jak u pawiana i żaden krem nie pomaga! Dopiero przetarcie wilgotną flanelką działa! I jak tu nie wierzyć w szkodliwość jednorazówek?! Póki skóra od urodzenia nie znała nic innego, to i do chemii przywykła i się nie buntowała, a jak poznała życia bez sztuczności, to już nie ma odwrotu… 🙂
Taki system pudełek, to już ktoś wymyślił, tutaj można podejrzeć jak to wygląda: http://srebrna-akacja.blogspot.com/2011/09/cheeky-wipes-czyli-wielorazowe-chustki.html
Natomiast cena takiego zestawu to IMO zupełny przerost formy nad treścią…
Myślę, że można śmiało zrobić to domowym sposobem z dwóch pudełek typu śniadaniówka.
185 zł? Cena rzeczywiście z kosmosu jak za plastykowe pudełka łudząco podobne do tych do żywności 🙂 Ale jak ktoś chce być nie tylko eko, ale do tego modny (eko-modny? Jest już taki trend? Mam dziwne wrażenie że by się sprawdził), to niestety budżet domowy musi oberwać.
pozdrawiam!
Niestety skusiłam się na te pudełeczka cheeky wipes i co do pudełek to jestem niezadowolona, co do myjek są super. Więc nie polecam kupna tego zestawu, za drogi i pudełka szybko się psują. Ale motyw godny przerobienia na warunki domowe czyli myjki i olejki a opakowania to zamknięty zwykły pojemniczek na czyste, a na brudne to już wiadro plastikowe z pokrywką, w którym można składować razem z brudnymi pieluszkami 🙂
Dzięki za przestrogę – jeśli kogoś skusiły te pudełka, to polecam wersję DIY, a zaoszczędzone pieniądze można od razu wpłacić na fundusz stypendialny dla swojej pociechy 🙂
Pozdrawiam Kasiu i czekam z niecierpliwością na odpowiedź na mojego maila!
Dziękuję za polecenie wpisu, rzeczywiście, skład chusteczek daje do myślenia. Choć są one bardzo miękkie i wygodne w użyciu, nieraz na wycieranej nimi skórce dziecka pojawiają się zaczerwienienia, na którą trzeba nałożyć krem lub zasypkę dla niemowląt. Myjki są ciekawym rozwiązaniem, plus za pomysł z pocięciem, gdzie całość wychodzi jeszcze taniej w porównaniu do zakupu gotowych firmowych myjek, np. checky wipes. Może i ja potnę swoją pieluszkę i wyprobuję 🙂
Na razie z perspektywy 1,5 miesiąca myjki sprawdzają się… ok. Nie powiem, że są super – flanela po wielu praniach nie jest tak miękka jak chusteczka nawilżana, ani jak chociażby bambusowe chusteczki wielorazowe, które również mamy okazję przetestować. Ale absolutnie nie żałujemy, stosujemy flanelę na co dzień, moczymy ją tylko i wyłącznie w wodzie i jesteśmy zadowoleni z tego rozwiązania. A że inne (chociażby te przytoczone przez Ciebie) byłyby lepsze… pewnie tak, ale cena byłaby na pewno wielokrotnie wyższa.
Witaj Tatusiu!
Świetny blog i świetny wpis. Cieszę się, że grono rodziców wielopieluchujących powiększa się! Ja również używam tych „staromodnych” pieluch tetrowych, ale oczywiście korzystam z nowoczesnych udogodnień – otulaczy itd.
Ja także uszyłam sobie takie chusteczki z flanelki i doszłąm do tych samych wniosków, że niestety po praniach przestają być miękkie i delikatne. Znalazłam jednak SUPER sposób – który sprawdza mi się wciąż, do dzisiaj, czyli od 3,5 miesiąca, bo tyle ma moja Córka.
Zapraszam Cię na mój blogas gdzie wszystko opisałam.
http://www.violianka.blogspot.com/2013/07/przewin-mnie-wielokrotnie.html
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Witaj,
Cieszę się, że spodobał Ci się mój blog.
Co do eko-chusteczek z flaneli – rozumiem, że przed samym użyciem (podtarciem tego i owego) moczysz je nie w czystej wodzie, ale w wodzie z dodatkiem oliwki dla niemowląt i płynu do kąpania dla niemowląt? I dzięki temu odzyskają swoją miękkość? Jeśli tak – muszę sprawdzić! I dziękuję za podpowiedź.
Hej, no właśnie przestałam ich używać (tych flanelowych) jak tylko odkryłam pranie „jednorazówek”. Prane chusteczki nawilżane są o wiele przyjemniejsze w użyciu niż flanelkowe myjki. Można nimi nawet czyścić nosek i uszka!
A.. i oczywiście moczę chusteczki. Używam obecnie wody Mixa, ale wcześniej przegotowanej, z dodatkami… teraz Hania ma prawie 4 miesiące to przy grubszej sprawie pieluszkowej myję jej pupkę normalnie pod kranem, w łazience, a tylko po siuśkach wycieram mokrymi ściereczkami. Pozdrawiam!
teraz używamy wody Aplhanova – polecam!
Tzn, pierzesz normalne chusteczki jednorazowe po użyciu? Jak się zachowują po praniu?
Hej – wpis jest dość stary i wątpię, czy Violianka Ci odpiszę. Proponuję spróbować własnoręcznie i sprawdzić wynik. Sami nie próbowaliśmy.
To ja wrzucę linka do bloga violianki, gdzie jest o stosowaniu wielorazowym jednorazowych chusteczek (o ile autor bloga nie ma nic przeciwko): http://violianka.blogspot.com/2013/07/przewin-mnie-wielokrotnie.html
Tutaj też jest „przepis” na wielorazowe chusteczki. Autorka poleca przechowywanie ich w woreczkach strunowych: http://zielonyzagonek.pl/chusteczki/
Dopóki jest merytorycznie, nie widzę problemu. Pozdrawiam.
oliwki dla niemowlat tez sa zgubne, niestety 🙁 wiekszosc z nich to parafina! i inne swinstwa – to tyczy sie glownie ogolnie dostepnych i znanych marek. polecam oliwke z Hipp i Baby Dream wersja dla mam – obydwie posiadaja w skladzie same naturalne oleje.
To może ja odpowiem 🙂 U mojego dziecięcia prane jednorazówki sprawdzają się super. Piorę je wszystkie razem w worku do prania swetrów i potem razem z tym workiem wieszam na suszarce. Schną ekspresowo i plączą mi się wszędzie 🙂
Pingback: Czas start! | Jak dziecko zmienia życie
Co to za moda, żadnych myjek czy chusteczek! Kupę zbiera się zwykłą papierową serwetką a tyłek MYJE pod bieżącą wodą. Potem można kroplę oliwki jeśli potrzeba i wystarczy…
Przeczytałam kilka wpisów i może już gdzieś jest odpowiedź na moje pytanie. Wielorazowe chusteczki są ok, ale co z tą kupą?…
Wcześniej ją wycieracie na sucho czy lecicie wszystko na mokro, dzieci jeszcze nie mam, ale planuje i zastanawiam się nad zrobieniem sobie takich chusteczek. No ale nurtuje mnie pytanie, co jak dziecko „narobi po pachy”?
Moim zdaniem, szycie specjalnych myjek z pieluch flanelowych (i to kolorowych!) to przerost formy nad treścią. Ja dla mojej córci zrobiłam „chusteczki” ze starego prześcieradła (dość miękkiego, chyba od zawsze było do d.. no, słabej jakości). Po prostu pocięłam je na kawałki ok. 15x15cm i mam. Zużyłam może z pół tego prześcieradła, koszt był zerowy, czas pracy… 10-15min? Piorę oczywiście z wielorazówkami. Oczywiście chusteczki nie są obszyte więc czasem któraś się nadpruje i ląduje w koszu, wielkiej straty nie ma. Z całego serca popieram ekologiczne i ekonomiczne rozwiązania, a perspektywa cięcia pięknych, nowych pieluch flanelowych i jeszcze ich obszywania wydaje mi się nie być ucieleśnieniem tych szczytnych idei:)
Aaa, zapomniałam napisać co z kupkami… jak się większe dziecko obrobi w domu to najlepiej z nim pod prysznic i nawet chusteczek nie „marnować”, a jak mniejsze lub poza domem to wtedy to co najgorsze można zgarnąć np. papierem toaletowym (można wrzucić potem do WC i jest chociaż ekologicznie), a potem szmatkami z materiału polerujemy do czysta:)
ja już trzecie dziecko myję samą wodą prosto pod kranem(to kwestia wprawy) chusteczki naw tylko w trasę. Pierwsze dzieciątko miało uczulenie na wszelką sztuczność(chemię) i za to jestem wdzięczna losowi. Nauczyliśmy się naturalnej higieny i oszczędności.
Ekomyjki, stosujemy i jesteśmy bardzo zadowoleni. Polecam każdemu rodzicowi spróbować. A jeśli jest jakaś grubsza sprawa to od razu pod kran 😉
Świetny blog!
Przymierzam się do wielopieluchowania..
Czytam archiwum…
Dopytam jeszcze: jakiej wielkości są te eko-myjki? 12 x 12 cm?
Pozdrawiam