Wolnym Byc

Kuchenne historie cz.3: Gry wideo

I oto w chwale (nieco wątpliwej, ale zawsze) wraca bohater z pierwszej części kuchennych opowieści. Stosunkowo rzadko mam szansę 'wychylić’ z nim kubek kawy, a ostatnio w nieco szerszym towarzystwie była ku temu okazja. Co z tego wyszło, sprawdźcie sami. Wybaczcie brak prowokacyjnych zaczepek z mojej strony, ale tym razem byłem tylko słuchaczem tej oto konwersacji o… konsolach do gier:

– Sony wczoraj nieźle dowaliło Microsoftowi na konferencji prasowej, nie?
– No – cena konsoli o 100$ niższa – tamci nie mają szans.
– Teraz to chyba nie kupię obu konsol. Mam co prawda Playstation 3 i XBOXa 360, ale tego drugiego użyłem chyba ze dwa razy. Kupiłem go w zasadzie dla serii gier Gears of War, której nie było na PS3.
– Oj tak – to było dobre. A teraz w piątek na premierę The Last of Us.
– Wiem właśnie – dlatego będę później w pracy. Jadę z rana do Saturna bo później wszystko wykupią. Ostatnio jak w dniu premiery Uncharted 3 pojechałem, to dosłownie zostało kilka egzemplarzy.

Pozwólcie, że mniej obeznanym w temacie gier wyjaśnię o co chodzi: otóż wojna pomiędzy gigantami produkującymi konsole do gier (Microsoft vs Sony) toczy się od lat, a sam rynek gier wideo już niedługo może być wart niż rynek filmów. Sprawa dotyczy milionów osób w skrajnie różnym wieku (podobno średnia wieku gracza w Stanach Zjednoczonych to 30 lat). Wszystkie one są mamione artykułami zapowiadającymi kolejne wielkie 'tytuły’, obrazkami z powstających gier i wręcz bombardowane reklamą na każdym branżowym portalu (a od jakiegoś czasu już nawet w telewizji). I nic dziwnego – w końcu wyprodukowanie gry która zdobędzie rynek kosztuje w dzisiejszych czasach dobre kilkanaście-kilkadziesiąt milionów dolarów. Taki osobnik reprezentujący postawę „chcę mieć; nie – muszę! teraz!” ma określone wzorce zachowań – w przypadku 'bohatera’ felietonu to:

kupowanie gier w dniu premiery. Cena? Bagatela 220-250 zł. Chyba dość dużo jak na kilka godzin zabawy w pozycji siedzącej na kanapie. Do tego dochodzi jeszcze większe przyzwyczajenie do natychmiastowego otrzymywania czegokolwiek, na co masz ochotę. Opóźniona gratyfikacja, hartowanie siły woli to puste hasełka. Moja rada: kupuj gry używane, dobre kilka(naście) miesięcy po premierze; korzystaj z portali aukcyjnych, a jeszcze lepiej branżowych, takich jak gametrade.pl. Będzie dużo taniej, a zabawa ta sama. A że nie możesz dotrzymać kroku kolegom i nie pochwalisz się swoimi osiągnięciami podczas rozmowy? Tym lepiej – skoro wszyscy już zagrali i odstawili tytuł na półkę, po co ma się kurzyć – może pożyczą? 🙂 Na gry możemy wydać dosłownie grosze (kupowanie używanych gier, a następnie odsprzedawanie ich dalej), a równie dobrze możemy tracić na nie setki złotych miesięcznie (bo taaaak ładnie wyglądają później na półce, a poza tym za rok może do niej wrócę…).

kupowanie obu rywalizujących konsol. Osobiście znam kilka osób posiadających obie aktualnie najpopularniejsze konsole: PS3 i XBOX 360. Nowe generacje najprawdopodobniej również trafią w ich ręce. Absolutnie nie rozumiem tego fenomenu i według mnie jest to co najmniej śmieszne – trochę jak posiadanie dwóch samochodów – jeden na parzyste, inny na nieparzyste dni miesiąca. Cena takiej (wątpliwej?) przyjemności? Zależy od momentu kupna sprzętu, ale można przyjąć ok 1500 zł wydawane raz na 3 lata.

kupowanie konsoli dla gry exclusive. Tu słowo wyjaśnienia – chodzi o tytuły, które wyszły tylko na jedną, konkretną konsolę i są niedostępne dla rywala. Chcesz zagrać a masz 'nie tą’ konsolę? Musisz kupić tą 'właściwą’ 🙂 Tego chyba nigdy nie zrozumiem. I co z tego, że do tej sytuacji doprowadziła wojna pomiędzy konsolami i duże pieniądze firm za nimi stojących… w głowie chyba trzeba mieć trociny (no niestety – inaczej ciężko to nazwać), żeby kupić sprzęt za 1500 zł tylko po to, żeby móc uruchomić na nim jedną grę!

Sam muszę przyznać, że temat gier nie jest mi obcy, i gdybym podliczył te wszystkie godziny spędzone przed konsolą (a wcześniej przed komputerem), wyszłoby… na tyle dużo, że boję się sięgać pamięcią wstecz. Policzmy to w inny sposób – mniej bolesny dla mnie 🙂
Przeciętna gra potrafi zapewnić około 10 godzin rozrywki (są takie na 3-4 godziny, a są też takie na 100 i więcej. I niestety właśnie do tych drugich miałem zawsze słabość…). Koszt zagrania w taki tytuł przedstawia się następująco:

zakup gry. 30 – 250 zł. Osobiście polecam gry używane bliższe tej dolnej granicy cenowej 🙂
sprzęt, na którym ta gra będzie uruchomiona. Przy podejściu niskobudżetowym (1 konsola za 1500 zł kupowana raz na 8 lat), to około 15 zł/m-ąc które można zakwalifikować jako 'dzierżawa sprzętu’.
Twój czas. Przy zarobkach 4000 pln brutto to 10 pln/h. Przy dziesięciu godzinach to 100 zł.
– I wreszcie zużyty prąd. Czy wiesz, że konsola pobiera średnio około 200 W? To często więcej niż 40-calowy telewizor! Przyjmując jego zużycie na poziomie 150 W, każda godzina gry to 350 Wh, czyli 0,35 kWh. Przyjmując cenę 0,6 zł za 1 kWh, każda godzina kiedy zarówno telewizor, jak i konsola są włączone, kosztuje Cię około 21 groszy. 10h gry = 2,10 zł. Może mało, ale osobiście znam osoby, które traktują konsolę tak jak reklamują ją producenci, a więc jako 'centrum multimedialne’. I mimo, że wydaje mi się to abstrakcyjne, słuchają muzyki odtwarzanej przez konsolę, podłączonej do telewizora. Muzyka wypływająca przez tak słabe głośniki jakie są montowane w telewizorach, a jednocześnie pobieranie kilkuset wat energii jest jakimś kiepskim żartem.

Żeby nie być tak jednostronnym, muszę posypać głowę popiołem i przyznać się, że do tej pory zdarza mi się w coś zagrać. Przez moje ręce przeszło około 20 tytułów w przeciągu ostatnich kilku lat, chociaż aktualnie posiadam chyba 2. Na szczęście blog pochłonął moje ostatnie wolne godziny w ciągu dnia i od jakiegoś czasu gra to luksus, na który pozwalam sobie niezwykle rzadko. Na dniach córka ’zabierze’ mi nawet te godziny, o których jeszcze nie wiem, że mogą być wolne 🙂 Mam jednak pewną teorię, z którą chętnie się z Wami podzielę – chociaż prawdopodobnie będzie ona ciekawa tylko dla nielicznych.

Czy to ptak? Czy to samolot? A może to kolekcja gier warta milion euro?

Otóż moją przygodę z komputerami (w praktyce – z grami) zacząłem w podstawówce – akurat był to moment, kiedy komputery osobiste zaczęły masowo trafiać pod strzechy. Od razu rozsmakowałem się w strategiach i trwało to przez długie lata (do czasu, kiedy stwierdziłem, że 5 godzin na dobre rozpoczęcie rozgrywki to trochę za dużo…). Było w nich coś magicznego: trudny, wymagający planowania start, a jeśli zaczęło się odpowiednio, procentowało to niesamowicie w późniejszych etapach gry. Albo rozpoczynanie z niewielkimi funduszami, co wymuszało używanie najtańszych rozwiązań i stopniowe pięcie się po szczebelkach coraz wyżej. Wreszcie: oszczędzanie punktów/pieniędzy w początkowych etapach gry i zbieranie ich na późniejsze, ważniejsze potrzeby. Czy widzicie pewną analogię? Czy w życiu również nie jest tak, że od startu – wczesnego, ambitnego, właściwego – zależy łatwość osiągnięcia sukcesu później? Czy rozpoczynając na miarę swoich możliwości (a nie banku, który udzieli pożyczki), zaspokajając swoje potrzeby (a nie zachcianki), wreszcie – oszczędzając na przyszłe wydatki – również – tak jak w grze – nie robimy tego ze względu na przyszłość i świadomość, że wczesne decyzje bardzo mocno rzutują na późniejsze życie?  Tak było w moim przypadku – dzięki pracy włożonej lata temu, a także minimalistycznym decyzjom podejmowanym na co dzień, teraz moja sytuacja finansowa (i nie tylko) jest znacząco lepsza niż znajomych czy współpracowników. I to mimo porównywalnych zarobków oraz tego, że z zewnątrz wygląda to wprost odwrotnie 🙂 *

* Akurat dzisiaj w pracy poruszyliśmy temat zarobków (bardzo oględnie, w końcu pracodawca nie życzy sobie, żeby te informacje były znane…). Usłyszałem coś takiego: „przecież nie możesz zarabiać więcej od niego. Zobacz czym on jeździ: qashqai-em! A ty? rowerem!”. Pewnie niejeden by się obruszył na taki 'zarzut; ja natomiast tylko się uśmiechnąłem i powstrzymałem od komentarza. A co się będę chwalił czy przypominał, że ten samochód ma już 3 lata, stracił na wartości połowę, a kredyt na niego dopiero niedawno został spłacony 🙂

Exit mobile version