Wolnym Byc

Czy bać się kradzieży roweru?

„Rowery kradną na każdym kroku”, „Nie będę ryzykował – wybiorę samochód”, „Koledze ukradli nawet siodełko jak nie dali rady przeciąć zabezpieczeń – co za barbarzyński kraj!” – brzmi znajomo? A może to wręcz Twoje poglądy, które sprawiają, że najczęściej rezygnujesz z roweru? Chciałbym nieco zmienić Wasze spojrzenie w kwestii bezpieczeństwa jednośladów, które w tak wielu przypadkach skutkuje wyborem innego środka transportu, mimo że najbardziej optymalnym (i dającym najwięcej frajdy!) jest właśnie rower. A żeby to osiągnąć, postaram się Wam udowodnić, że obawa o kradzież rowerów się nie opłaca!

Na początek zajrzyjmy do statystyk i porównajmy temat kradzieży rowerów oraz samochodów. W 2012 roku zgłoszono kradzież ponad 15.000 samochodów na około 18.000.000 sztuk, które są zarejestrowane w naszym kraju. Inaczej mówiąc, ukradziono jedno auto na każde 1200. W przypadku rowerów trudniej o tak dokładne dane – przede wszystkim duża część kradzieży nie jest zgłaszana (w przypadku aut to raczej margines), temat nie jest traktowany na tyle poważnie, żeby zbierać rzetelne dane i publikować raporty, wreszcie – ponieważ nie rejestrujemy nigdzie rowerów, to na dobrą sprawę nie wiadomo do końca, ile ich w Polsce jest! Udało mi się dotrzeć do raportu TNS OBOP, według którego aż 70% Polaków ma swój rower, co oznaczałoby, że jest ich aż 26 mln! Sam mam wątpliwości, czy nie chodziło o 70% polskich gospodarstw domowych, a nie Polaków, albo 70% dorosłych Polaków… szacunki te wydają mi się nieco na wyrost, ale skoro nie ma innych wiarygodnych danych – trzeba je przyjąć. Nabierają one nieco więcej wiarygodności, jeśli spojrzymy na statystykę sprzedaży rowerów, według której w Polsce sprzedaje się rocznie około 800.000 tysięcy rowerów (4% z 20 mln sprzedawanych rowerów w Europie), a rynek jest aktualnie w fazie mocno wzrostowej.

A co z kradzieżą jednośladów? Niestety – tu również ciężko o wiarygodne dane. Policja chwali się dużym spadkiem tych zdarzeń w latach 2005-2009 (z 13.500 do 9.000 sztuk). Tyle, że to dane sprzed dobrych kilku lat, a ostatnie lata to istny boom na rowery, oraz – niestety – ich kradzieże. W pierwszym półroczu 2012 roku zgłoszono 6 tysięcy kradzieży rowerów. Biorąc pod uwagę fakt, że na pierwsze 6 miesięcy roku przypadają tylko 1-2 miesiące sezonu rowerowego, można przyjąć, że rowerów w całym roku 2012 ukradziono mniej więcej tyle, ile samochodów: 15.000. Teoretycznie więc kradzież roweru jest mniej prawdopodobna niż kradzież samochodu (zakładając podobną liczbę kradzieży i większą liczbę rowerów niż samochodów). Biorąc poprawkę na to, że znaczna część kradzieży jednośladów nie jest zgłaszana, prawdopodobieństwa mogą być podobne. Gdyby nie jedno 'ale’. Statystyki z tego roku pokazują, że przez pierwsze 3 miesiące roku zgłoszono aż 6.000 kradzieży jednośladów – czyli tyle, ile przez pierwsze 6 miesięcy w roku 2012. Jeden wniosek jest oczywisty – narastająca liczba kradzieży. Ale drugi wniosek, który można wyciągnąć wskazuje, że bardzo duży odsetek kradzieży następuje na skutek włamań do piwnic/mieszkań/pomieszczeń gospodarczych. Polacy przecież nie jeżdżą masowo rowerami zimą, a tym bardziej w takich warunkach nie zostawiają ich bez nadzoru na zewnątrz. W związku z tym, wysnuwam ostrożną tezę, że kradzież roweru podczas jego użytkowania (kiedy zostawiamy go gdzieś poza domem i oddalamy się do sklepu/pracy/szkoły) jest jednak mniej prawdopodobna niż kradzież samochodu. Polemika mile widziana – na razie teza postawiona 🙂

Dlaczego więc boisz się ruszyć gdziekolwiek rowerem, który kosztuje wielokrotnie mniej niż samochód? Czemu z tą samą ostrożnością nie podchodzisz do wyjazdu na zakupy swoim autem? Jeśli masz ubezpieczenie AC, jest to poniekąd zrozumiałe – chociaż tu również czyha pułapka. Wczytaj się w warunki Twojego ubezpieczenia – prawdopodobnie po kradzieży auta dostaniesz tylko 90% sumy wyznaczonej jako wartość pojazdu w momencie kradzieży. Nie muszę chyba pisać, że ta wartość będzie mocno zaniżona, a kosztów związanych z rozmaitymi procedurami (choćby rejestracja nowego auta, tablice rejestracyjne itp) absolutnie nikt Ci nie zwróci. Mając ubezpieczone auto nie tylko płacisz za tą ochronę kwotę porównywalną z wartością roweru, ale w przypadku kradzieży stracisz znacznie więcej! Czy nie jest tak, że nadmierna ufność w ubezpieczenie auta od kradzieży jest nieco naiwna, a nadmierna obawa o utratę roweru – przesadzona? Zapamiętaj raz na zawsze: samochód to najdroższe dobro (chciałoby się rzec 'zło’) konsumpcyjne jakie istnieje – tylko on kosztuje tak dużo, traci na wartości w takim tempie, a do tego odbiera chęć do jakichkolwiek pro-zdrowotnych zachowań (chociaż tu mógłby powalczyć z telewizją), przyklejając Cię do kolejnego (po biurze i domu) fotela.

Skoro jesteśmy w temacie ubezpieczenia, to jak to wygląda w przypadku rowerów? W praktyce czegoś takiego nie ma. Bo o ile kradzież jednośladu z domu czy piwnicy może być z powodzeniem podciągnięta pod utratę elementów ruchomych mienia (a więc czegoś, co najczęściej pokrywa polisa ubezpieczeniowa nieruchomości), to do tej pory chyba żadne towarzystwo ubezpieczeniowe nie ma w swojej ofercie ubezpieczenia typu Casco dla rowerów.

I dobrze! Oznacza to, że sprawa nie jest warta świeczki! Że cena takiej polisy byłaby niesamowicie wysoka w porównaniu do ceny roweru, a co za tym idzie – że po prostu nie warto ubezpieczać w ten sposób roweru. Moja rada? Bądź swoim własnym ubezpieczycielem (pisałem o tym odnosząc się do polis samochodowych) i zarabiaj, zamiast tracić na swoim rowerze. Ale jak tu zarabiać, skoro rower kosztuje, a jeszcze trzeba ograniczać korzystanie z niego bo szybko 'przygarnie’ go ktoś inny? O kosztach, które poniosłem w związku z dojeżdżaniem rowerem pisałem jakiś czas temu:

„osobiście przez ostatnie 5 lat wydałem w sumie ok 2500 zł na ten cel (koszt roweru, jego utrzymanie we własnym zakresie, podstawowe akcesoria, ubrania). 500 zł rocznie – jaki inny środek transportu może się z tym równać, jednocześnie dając tyle pozafinansowych profitów? Oczywiście, można wydać połowę tego, a można też 5 razy więcej. Wszystko zależy od tego, co uważasz za standard, który „Ci się należy” – tutaj ostrzegam przed przegięciem i kupowaniem sprzętu dla profesjonalistów do prostych dojazdów dom <-> praca. Z drugiej strony, jest mnóstwo innych kosztów które rower obniża: począwszy od tańszego spędzania wolnego czasu, przez wyzbycie się pragnień o drogich samochodach, na dłuższym i zdrowszym życiu (co skutkuje np. mniejszą ilością kupowanych leków) kończąc.

Zyski są niewspółmiernezapraszam do wcześniejszych wyliczeń. Podam jeden przykład z ostatnich dni. Stali czytelnicy wiedzą, że niedawno urodziła mi się córeczka. Ponieważ były pewne komplikacje, dziewczyny spędziły w szpitalu aż 8 dni. W tym czasie byłem tam około 20 razy. Nietrudno się domyślić, że jako środek transportu służył mi rower, warty aktualnie około 700 zł (plus minus 100zł). Z racji niewielkiej wartości oraz porządnym zabezpieczeniom, nie bałem się tych wycieczek. Dzięki temu, oszczędziłem około 70 zł na samym paliwie i znacznie więcej, jeśli uwzględniłbym zużycie elementów auta. Każdego miesiąca oszczędzam dobrze ponad 100 zł na paliwie dojeżdżając do pracy rowerem. W konsekwencji, mój rower zwrócił mi się już kilkukrotnie i dzięki ponoszeniu minimalnego ryzyka, które podejmuję parkując nim w różnych miejscach, zarabia dla mnie więcej każdego dnia. To trochę jak z inwestycjami – chcesz bezpiecznie, zysk jest mały. Masz chrapkę na duże wzrosty – musisz zaakceptować ryzyko, a nawet zaakceptować stratę całości pozycji! Sam musisz sobie odpowiedzieć, przy jakiej kwocie odczujesz dotkliwy ból wynikający z jej straty – jeśli jest to 5.000 zł, to masz olbrzymi wybór nowych jednośladów ze średniej półki. Ale nawet za 400-500 zł kupisz dobry, używany rower, który zwróci się już po kilku miesiącach!

Ale rower to nie tylko materialny przedmiot – to przede wszystkim cała masa poza-finansowych profitów, począwszy od zdrowia i kondycji, a na zwiększeniu radości z życia, jego długości i zwolnieniu tempa kończąc! Dlatego zamiast martwić się o kradzież roweru, zaopatrz się w dobre zapięcia i zacznij go używać, a sam zobaczysz, jak szybko się zamortyzuje i zacznie na siebie zarabiać! Dzięki temu, oraz dzięki faktowi, że jesteś swoim własnym ubezpieczycielem, wyeliminujesz strach o jego utratę i będziesz mógł się najzwyczajniej na świecie cieszyć jazdą!

Czy argumenty przytoczone przeze mnie choć trochę zmieniły Twoje podejście? A może Wam kiedyś ukradli rower? Jeśli tak, to czy zgłosiliście to na policję? * Jakie były tego rezultaty? I pytanie za 100 punktów: czy chcielibyście przeczytać wpis o odpowiednim zabezpieczaniu Waszych jednośladów? Czy interesują Was najbardziej przydatne rodzaje zabezpieczeń i czy chcielibyście wiedzieć, do czego i jaki sposób 'się przypiąć’ w czasie wycieczek, żeby było jak najbezpieczniej?

[Edytowany 31.07.2013] Wpis o zabezpieczeniach rowerowych już jest! Zapraszam wszystkich zainteresowanych: klik.

Sam mocno przeżyłem kradzież roweru (z piwnicy!), kiedy byłem mały i wiem, że rodzice tego nie zgłosili.

Exit mobile version