Wolnym Byc

Woda po raz kolejny.

Zaprzyjaźnieni sąsiedzi 'z dołu’ wyjeżdżali ostatnio na urlop. Ona się „nie wyrobiła” (ach – te kobiety!) i miała dołączyć chwilę później. Zapobiegliwość każe im zakręcać zawory od wody przed dłuższymi wyjazdami, a ponieważ przekręca się je ciężko, to po chwili dziewczyna dzwoni z prośbą „sąsiad – pomóż! Nie idzie tego zakręcić!”. Oczywiście pomogłem i po chwili zawory były zakręcone, a urlop sąsiadów rozpoczęty. Do poruszenia tematu oszczędzania wody (o którym pisałem już tu i tu) skłoniło mnie jednak co innego – zerknięcie na stan wodomierzy sąsiadów podczas zakręcania zaworów…

Ponieważ budynek, w którym mieszkamy został zbudowany w 2008 roku, a zarówno my, jak i oni kupili mieszkanie od developera, to w lekkim uproszczeniu można przyjąć, że początkowy stan liczników wynosił 0. Oba mieszkania długo zamieszkiwały po 2 osoby – sąsiedzi co prawda szybciej 'dorobili się’ potomstwa, ale my wprowadziliśmy się kilka miesięcy wcześniej, więc – znowu upraszczając – zużycie wody powinno wyglądać podobnie. Ale tak nie jest – przy naszych 95/140 m3 wody (ciepła/zimna), u nich zużycie wynosi 160/210 m3. To wszystko w skali 4,5 roku od wprowadzenia się.

Liczymy:

MY: 235 m3 wody zużyte w 4,5 roku (54 miesiące), czyli 4,35 m3 / miesiąc.

SĄSIEDZI: 370 m3 wody zużyte w 4 lata (48 miesięcy), czyli 7,70 m2 / miesiąc.

Sąsiedzi każdego miesiąca zużywają prawie 3,5 m3 wody więcej niż my. 3,5 metra sześciennego! * Jeśli nie potrafisz sobie tego wyobrazić, to może pomoże wiedza, że to 3.500 litrów wody?!? Albo spora, dwudrzwiowa szafa, cała wypełniona wodą! A najsmutniejsze jest to, że patrząc na 2 inne rodziny, z którymi kiedyś rozmawialiśmy właśnie o zużyciu wody, zużycie na poziomie 7-8 m3 na 2-3 osoby to niestety standard, a nie wyjątek. Dla tych, którzy twierdzą, że „woda jest tania” pokażę, że niekoniecznie. W przeciągu 4,5 roku w ich gospodarstwie domowym zużyto o 65 m3 ciepłej wody i 70 m3 zimnej wody więcej. Przy stawkach, które płacimy, różnica przestawia się następująco:

Za całość (65 + 70 = 135 m3) należy zapłacić 10 zł / m3 – to koszt zimnej wody oraz odprowadzenia ścieków. Za część obejmującą ciepłą wodę (65 m3) należy zapłacić dodatkowo 15 zł / m3 za podgrzanie wody.

135 * 10 zł + 65 * 15 zł = 2325 zł.

Kilka lat nadmiernego zużycia wody kosztowało 2325 zł. Przypominam, że sami pijemy na co dzień (od 1,5 roku) wodę z kranu, więc różnica pomiędzy zużyciem wody do innych celów robi się jeszcze większa! Poza tym, na każdym kroku jeszcze zauważam, jak dużo wody marnujemy my sami, i o ile można by jeszcze bardziej zoptymalizować jej zużycie, chociażby wykorzystując 'zużytą’ wodę z pralki. Czy nadal uważasz, że nie ma o co walczyć i czym się przejmować? Ja jestem wręcz przeciwnego zdania i dlatego chciałbym dzisiaj przedstawić kilka kolejnych pomysłów, jak oszczędzać wodę.

Powyższe zdjęcie to reklama społeczna, którą zauważyłem na jednym z przystanków autobusowych. Przekaz bardzo sensowny, tylko czy aby na pewno odnosi jakiś skutek? Bo co dla standardowego 'konsumenta’ znaczy hasło „Każda kropla ma znaczenie. Oszczędzaj ją! Woda to życie!”. Jak dla mnie, to pusty zlepek sloganów, który nie ma żadnego przełożenia na codzienne zwyczaje polskich rodzin. Jeśli nie ma przykładów, a ludzie nie zobaczą na własne oczy, że codzienne czynności można wykonać w taki sposób, żeby zużyć nieco mniej wody, która to oszczędność w dłuższym okresie przyniesie konkretne zyski, to zmiany nie nastąpią.

O wielu sposobach na powyższe pisałem już tutaj – najważniejszym punktem była chyba rezygnacja z kupowania wody butelkowanej, która może przekładać się na oszczędność rzędu 130 zł miesięcznie! Rozsądne korzystanie z prysznica (tutaj pisałem, że zużycie na poziomie 5,5 litra praktycznie tylko zimnej wody jest jak najbardziej możliwe przez sporą część roku) i toalety to kolejny 'gwóźdź programu’. Dokładniej pisał o tym Michał, chociaż poziom zużycia uznawany przez niego za standardowy jest według mnie bardzo zawyżony – chociaż patrzę na to przez pryzmat swoich rachunków, a być może statystyczny Kowalski rzeczywiście tak długo 'moczy’ się pod prysznicem. Michał zaoferował również kalkulatory zużycia mediów (w tym wody), do ściągnięcia których serdecznie zapraszam. Sam mam dzisiaj kilka mniej popularnych, ale również mających znaczenie pomysłów na oszczędzanie wody.

czym podlewasz kwiaty? Jeśli robisz to jak ja do tej pory, to znaczy zimną wodą prosto z kranu, to witaj w klubie – oboje popełniamy błąd. Według ekspertów, najlepiej jest podlewać kwiaty wodą odstałą, która nie tylko ma wyższą temperaturę, ale jest również bardziej miękka niż ta wlana prosto z kranu. Jeśli woda jest bardzo twarda, dobrze nawet ją przegotować. Ale mam dla Ciebie dobrą wiadomość: możesz bez najmniejszego problemu mieć taką wodę, zupełnie za darmo. Wystarczy jedna czy dwie miski w domu rozlokowane w strategicznych miejscach (w praktyce: łazienka i kuchnia). Przykładów, jak je regularnie napełniać jest mnóstwo: woda z prysznica idąca standardowo 'w rury’, zanim zacznie lecieć ciepła – i to zarówno, kiedy kąpiesz się sam, jak i podczas przygotowywania bardzo ciepłych kąpieli dla małego dziecka (a ja wciąż nie rozumiem, jak można lubić się kąpać w zupie mającej ponad 35 stopni…). Woda z czajnika zagotowana  poprzedniego dnia, którą wylewasz do zlewu. Woda po gotowaniu jajek. Woda po wyparzaniu smoczków / laktatorów (to u mnie tematy na czasie – stąd takie przykłady 🙂 ). Woda z mycia owoców. Każdego dnia w ten sposób udaje nam się zebrać około 5 litrów wody, które z nawiązką wystarczają nam do podlewania roślin w mieszkaniu. To sposób nie tylko darmowy, ale też dobry dla roślin!

Masz dom? Zobacz, jakie odjechane (a zarazem proste) rozwiązania pomogą Ci ograniczyć zużycie wody w ogrodzie.

nie odkręcaj ciepłej wody, kiedy i tak z niej nie skorzystasz. Ciepła woda jest około 2,5 raza droższa niż zimna (wynika to z dodatkowej opłaty za podgrzanie wody). Kiedy 'odkręcasz kran’ ustawiony na pozycję 'ciepłą’, to automatycznie koszt tej wody wzrasta 2,5 raza – i to niezależnie od tego, jaka woda poleci! Wiadomo przecież, że trochę wody stoi w rurach, a czasami musi spłynąć nawet 1-2 litry wody, zanim odczuwalnie zwiększy ona swoją temperaturę. Można co prawda spuszczać to do miski (wcześniejszy pomysł), ale jakże często odkręcasz kran dosłownie na sekundę, żeby tylko przemyć ręce, umyć owoc, przepłukać szklankę… przykłady można mnożyć. W tym czasie najprawdopodobniej i tak poleci zimna woda stojąca w rurach, którą wykorzystasz do wybranej czynności, ale do rachunku zostanie to doliczone tak, jakby leciał niemal wrzątek. Następnym razem przed zużyciem wody mniejszym niż 1-2 litry, przekręć mieszalnik w pozycję 'zimna’ – po co generować dodatkowe koszty, skoro i tak nie dostaniesz tego, za co płacisz?

– niby banał, ale również co chwilę widzę, że nie do końca: krany mają nie tylko regulację temperatury wody, ale także siły strumienia. To, że MOŻNA odkręcić tak, że 3/4 wody nie zostanie wykorzystane, wcale nie oznacza, że TRZEBA tak robić. Wasze ręce i ciała będą równie czyste, jeśli użyjecie 1/3 maksymalnego strumienia wody! A umyte talerze naprawdę nie muszą zostać opłukane z siłą wodospadu!

– kolejny banał – baterie prysznicowe i kranowe jednouchwytowe. Ustawienie pożądanej temperatury wody na baterii 'starego’ typu (z dwoma pokrętłami) zajmuje dużo czasu. Czasu, w którym woda leci. I leci. I leci…

masz ogród? Podlewaj go wczesnym rankiem, kiedy słońce jeszcze nie grzeje. Ograniczysz wtedy straty powodowane parowaniem wody, która – zamiast być wykorzystana przez rośliny – ulatnia się. Wykorzystanie deszczówki też jest ciekawym pomysłem dla właścicieli ogrodów.

unikajcie kupowania 'wodnych zabawek’ swoim pociechom. Edukacja, jak ważna dla życia jest woda to jeden z elementów wychowania potomstwa, a dawanie mu czegoś, czego jedynym zadaniem jest wystrzelenie (lub innego rodzaju zmarnowanie) wody raczej nie sprzyja budowaniu świadomości.

korzystaj z jednej szklanki cały dzień! A przynajmniej przez kilka „tankowań” –  po co niepotrzebnie generować dodatkowe naczynia do mycia, skoro nawet łatwiej jest korzystać z jednego przez dłuższy czas?

niech Twoim sprzymierzeńcem zostaną… bąbelki powietrza! Tak zwane 'perlatory’, dostępne jako część składowa niektórych baterii, lub jako dodatkowe nakładki montowane na baterie powodują, że wypływająca woda jest napowietrzana. Dzięki temu, sam czujesz, że strumień wody jest silny, a tymczasem faktyczne jej zużycie jest mniejsze nawet o kilkanaście-kilkadziesiąt procent.

– z bardziej 'zaawansowanych’ (często niestety wymagających dodatkowego wysiłku) sposobów: spłukiwanie toalety korzystając choćby z wody po kąpieli lub praniu ręcznym.

Przedstawione sposoby nie dadzą jakichś kolosalnych oszczędności, chociaż – w połączeniu z piciem wody z kranu i oszczędnymi prysznicami – mogą zsumować się do całkiem sensownych kwot. Zwłaszcza, jeśli do tej pory korzystasz z wody, jakby było jej nieskończenie dużo. A coraz częściej zauważam, że standardem jest wręcz trwonienie tej życiodajnej substancji! Podam przykład, który jest dla mnie absolutnie ekstremalny, ale chyba dość powszechnie stosowany. Ostatnia wizyta u znajomych z kilkumiesięcznym dzieckiem. Mama przygotowuje sztuczne mleko, do którego potrzebna jest gorąca woda. Potrzebuje jej około 200 ml, ale do czajnika nalewa 1,5 litra i gotuje. Po zagotowaniu i odczekaniu, aż woda się ochłodzi, robi mleko z proszku i stwierdza, że jest za gorące. Mały już płacze – i nic dziwnego, w końcu jest głodny. Trzeba ochłodzić mleko o kilka stopni, więc – pach – butla pod kran i zimna woda na maxa. Patrzyłem na to oniemiały – zamiast zużyć 200 ml wody na podgrzanie (ok – niech będzie 300, żeby nie zabrakło i żeby nie rozgrzewać grzałki czajnika), zużyła 1,5 litra (plus co najmniej kilkanaście groszy na prąd do zagotowania tego – nie liczę dokładnie, bo to wpis o wodzie), plus co najmniej 5 litrów zimnej wody do ochłodzenia małej buteleczki z mlekiem. Abstrakcja – czy tylko dla mnie?

Jeśli sam masz jakieś inne sposoby, o których nie napisałem – przyczyń się do „niesienia dobrej nowiny” i podziel się nimi 🙂 I nie martw się, jeśli w wyniku ich stosowania oszczędność będzie symboliczna – ważna jest każda kropla, a oszczędzając wodę nabierasz pewnego szacunku do tego żywiołu, a także umacniasz w sobie postawę, dzięki której dzisiaj oszczędzisz litr wody dziennie, a za jakiś czas być może będzie to metr sześcienny (1000 litrów!) miesięcznie! Jeśli dzięki temu wpisowi nauczyłeś się czegoś, albo zamierzasz zacząć stosować któreś z zaproponowanych rozwiązań – również podziel się tym w komentarzu – taka informacja jest dla mnie bardzo ważna!

* Aż strach pomyśleć, o ile większa byłaby różnica między zużyciem wody naszym a sąsiadów, gdybyśmy byli tak świadomi od początku, a nie od kilku-kilkunastu miesięcy.

Na koniec mam do Ciebie prośbę: jeśli uważasz, że jestem społecznie odpowiedzialnym blogerem, kliknij tutaj i zagłosuj na mnie, używając strzałki w lewym dolnym rogu – jak na TYM zdjęciu. Serdecznie dziękuję!

Exit mobile version