Cykl życia pieluszki wielorazowej, czyli podstawy podstaw.

Internet jest pełen „pieluszkowych dobrych rad”, czyli stron, gdzie producent czy doświadczona „pieluchowa mama” mówi „załóż pieluszkę korzystając z wygodnego systemu nap”, „dostosuj pieluszkę do odpowiednich rozmiarów”, „strzep kupę do toalety” czy „złóż wkład i połóż go na otulacz”. No dobrze – ale jak?!? Co, jeśli CHCESZ SPRÓBOWAĆ, ale masz pytania o podstawy podstaw, nie wiesz jak założyć, zdjąć, wyprać czy wysuszyć pieluchę. Ja – jako świeżo upieczony tatuś miałem więcej pytań niż odpowiedzi. Szkoda, że nie widzieliście naszych min na samym początku – musiało to wyglądać, jakbyśmy dostali prom kosmiczny do złożenia i zero instrukcji, jedynie wskazówki typu „zespawaj kadłub z modułem recyrkulacji powietrza”, albo – prościej mówiąc – „o co w tym wszystkim chodzi?”. No dobrze – może trochę przesadzam – sporą część wiedzy można szybko i intuicyjnie odkryć. Ale po co odkrywać koło na nowo i co chwilę zadawać sobie pytania „czy ja to robię dobrze?” albo „ciekawe, skąd te przecieki – albo źle założyliśmy, albo coś z tą pieluchą nie tak”.

Brak wiedzy na temat podstaw może skutecznie powstrzymać ciekawych rodziców przed wypróbowaniem pieluchowania wielorazowego. Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że więcej z tym pracy niż pożytku, a mając tyle pytań i wątpliwości, o które czasami wstyd zapytać („to co z tą kupą – spłukać? ręką? palcem? patyczkiem?”), rezygnują z początkowego, genialnego pomysłu używania pieluch wielorazowych. Co gorsza, czasami taka rezygnacja przychodzi już po zakupie pieluszek i pierwszych niepowodzeniach – nietrudno znaleźć opinie „u nas się to nie sprawdziło”. Już nie przedłużam – poniżej znajdziecie serię pytań i odpowiedzi, które mogą się pojawić na samym początku, a być może nawet przed rozpoczęciem wielorazowej przygody. Jeśli będziecie mieli problemy z rozszyfrowaniem niektórych używanych poniżej terminów (jak choćby otulacz, kieszonka, formowanka), zachęcam do zapoznania się z rodzajami pieluch wielorazowych.

Pytanie 1: paczka z pieluchami dotarła – co teraz?

Odpowiedź: niektórzy z producentów wcześniej piorą swoje pieluchy – jest to związane z faktem, że nabierają one pełnej chłonności dopiero po kilku praniach. Ale nigdy nie masz pewności, czy takie pranie miało miejsce i czy warunki późniejszego przechowywania pieluch i ich transportu były higieniczne. Dlatego doradzamy pierwsze wypranie pieluch i wkładów – możecie to śmiało robić z lekko zabrudzonymi ubraniami dziecka – byle nie dodawać płynów zmiękczających i prać w temperaturze do 40 stopni.

Pytanie 2: ale jak prać?

Odpowiedź: W pralce 🙂 Standardowym zaleceniem producenta, do którego możecie się śmiało stosować bez zastanawiania się „część pieluch mam od producenta 1, reszta od innego – jak to prać?” jest: 40 (max 50) stopni, połowa zalecanej przez producenta ilości proszku i żadnych płynów zmiękczających. „I co – te pozostałości po kupach mają się doprać w 40 stopniach? To jakieś żarty!”. Masz rację, i chociaż są opracowania mówiące, że „takie a takie bakterie giną nawet w niskich temperaturach po takim a takim czasie prania”, to sami do końca temu nie ufamy i zaopatrzyliśmy się w coś, co się nazywa Nappy Fresh BIOd (dostępny choćby tu). To amerykański bakteriobójczy wynalazek z rodzaju „jestem eko” (kosztujący prawie 20 złotych za 500 gr), który dodany w bardzo niewielkich ilościach do prania ma wybić wszystko, co się rusza.
W praktyce (sprawdza się to u nas od 1,5 miesiąca) nasz zestaw piorący wygląda tak:
70 gram (mniej więcej 1/4 standardowej szklanki – to jeszcze mniej niż połowa zaleceń producenta, ale wystarcza) proszku dla dzieci – do białego, do kolorów – nie ma znaczenia.
calgon – tyle ile standardowo do prania (ale też znacznie mniej niż zalecenia producenta)
łyżeczka Nappy Fresh-a
To wszystko wrzucam do pojemnika na proszek, w pozostałych przegródkach pusto i nastawiam na godzinne pranie w temperaturze 40-50 stopni, wirowanie na 800 obrotów (niektórzy stosują więcej, chociaż trzeba z tym uważać, bo część producentów zaleca unikanie wirowania powyżej 1000-1200 obrotów, ponieważ może to powodować rozwarstwienie materiałów i pogorszenie parametrów pieluchy).

pranie_pieluch

Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby pieluchy prać razem z ubrankami dziecięcymi, śliniaczkami, wielorazowymi chusteczkami i tym podobnymi rzeczami. Jest to ważne szczególnie jeśli nie mamy wystarczająco dużo pieluch, żeby zapełnić wsad pralki. Sami mamy ich tyle, że pierzemy oddzielnie, chociaż czasami kilka ciuszków trafi do prania z pieluchami i absolutnie nic złego się z nimi nie dzieje. Tu chodzi raczej o potencjalne psychiczne opory przed wrzuceniem ubrań dziecka do prania z brudnymi pieluchami.

Pytanie 3: pralka krzyczy „skończyłam!” – co teraz?

Odpowiedź: nigdy nie prałeś? Odpowiedź jest banalna: trzeba wysuszyć 🙂 Unikaj suszenia mechanicznego (żadne automatyczne suszarki czy pralko-suszarki), unikaj też suszenia na kaloryferze (chyba, że naprawdę zależy Ci na szybkim schnięciu i jesteś absolutnie pewien, że kaloryfer będzie lekko ciepły, a nie gorący, a w razie czego – będziesz miał pretensje tylko do siebie). My wyprane pieluchy wywieszamy na zwykłej suszarce do prania i wystawiamy na zewnątrz (jeśli są odpowiednie warunki – lepsze niż w domu). Najlepiej jeśli słońce będzie miało dojście do naszego prania – może bezpośrednio padać na pieluchy i wkłady (to nawet lepiej) – więcej o tym pod koniec wpisu. Po wysuszeniu pieluchy i wkłady są gotowe do użycia – abosolutnie ich nie prasujemy! Czas schnięcia konkretnych pieluch i wkładów podamy w kolejnych wpisach, dotyczących testów pieluch (a różnią się one naprawdę znacznie!).

schniecie

Pytanie 4: jesteśmy gotowi – jak złożyć pieluchę i wkład?

Odpowiedź: to zależy 🙂 Zależy od tego, jaki system pieluch wybraliście. Poniżej przedstawiam sposób zakładania dwóch najpopularniejszych rodzajów pieluch: otulaczy i kieszonek, z 2 różnymi rodzajami wkładów. Jeśli to opanujecie, to założenie formowanki czy pieluchy składanej będzie dla Was równie proste.

Na pierwszy ogień idzie otulacz + gotowy nieskładany wkład. Chyba nie ma nic prostszego…

otulacz_wklad

I już. Gotowe do założenia (pozostaje ewentualnie kwestia włożenia końców wkładu w otwory w otulaczu – sami tego nie robimy (pisałem o tym już tutaj).

Kolejny system, czyli kieszonka + taki sam wkład co powyżej:

skladanie_kieszonka_1

Etap 1, czyli jeszcze nic nie zrobiliśmy 🙂

skladanie_kieszonka_2

W otwór kieszonki wkładamy wkład.

skladanie_kieszonka_3

Kieszonka połknęła cały wkład. Jest najedzona i gotowa do zabrudzenia!

Teraz coś nieco bardziej skomplikowanego. Jeśli chcecie używać większych, składanych wkładów (choćby dlatego, że szybko schną), to poniżej przedstawiam ten sposób (nauczyła mnie tego Sylwia z kokosi.pl – serdecznie dziękuję za cierpliwe tłumaczenie, co i jak 🙂 ). Czyli otulacz + składany wkład (ten sam wkład można bez kombinowania złożyć na 3 – w zwykły prostokąt – i wsadzić do kieszonki):

skladanie_1

 

skladanie_2

 

skladanie_3

 

skladanie_4

 

skladanie_5

 

skladanie_6

Wkład złożony – teraz wrzucamy go na otulacz…

skladanie_7

Voila! Widzicie wkład, a pod nim otulacz?

Jeśli okaże się, że wkład jest nieco za duży na otulacz czy kieszonkę, najlepiej go podwinąć. Robimy to „od frontu” a nie od pleców, bo nie powinno być dużej różnicy poziomów między plecami a pieluchą – a zawijając przy plecach, sztucznie pogrubialibyśmy pieluchę i zwiększali różnicę poziomów.

podwijanie

Wkład podwijamy z przodu, nigdy z tyłu.

UWAGA – na wkład możemy jeszcze położyć specjalny, jednorazowy papierek, którego celem jest przechwycenie kupy, którą później możemy najzwyczajniej wyrzucić do toalety. To jeszcze nie „nasz etap” – Maja, która odżywia się tylko mlekiem mamy robi raczej „pachnący, żółty serek wiejski” niż „brzydkie kupy” (a może to efekt tego, że – jak powszechnie wiadomo – księżniczki kup nie robią?), więc nie widzimy potrzeby korzystania z tego rozwiązania.

formowanka_papierek

Formowanka z papierkiem. Bez żadnych przygotowań gotowa do założenia.

Pytanie 5: całość przygotowana. Cel: pupa! Czyli jak to założyć na nasze maleństwo?

Odpowiedź: żadna filozofia. Mając kieszonkę, po prostu podsuwasz ją pod pupę dziecka i zapinasz – identycznie, jak z pampersem. Z otulaczem i wkładem może być nieco więcej roboty, bo podczas podkładania wkład może się przesunąć – ale wystarczy go przytrzymać albo poprawić po „wjechaniu” pod pupę. Teraz czas na zapinanie. Systemy są 2:

napy. Mówiąc bardziej zrozumiałym językiem, to takie „klikające guziczki”, których dwie połówki łączy się ze sobą i o dziwo trzyma to dobrze pieluchę. To najbardziej popularne rozwiązanie, mają całą masę zalet i jedną sporą wadę – nie zawsze można idealnie je dopasować. Zwykle napy są rozstawione co 2 centymetry, a jeśli poszerzamy napa po jednej stronie, to najlepiej byłoby to samo zrobić po drugiej – więc skok rozmiaru jest spory. Zakładamy zapinając napy tak, żeby było w miarę ciasno, ale nie uciskało dziecka. Myślę, że spokojnie można przyjąć zasadę „pampersową”, czyli pielucha założona tak, żeby dość swobodnie można było włożyć 2 palce pomiędzy pieluchę a brzuszek dziecka.

zakladanie_1

Wkład na miejscu, pod nim leży otulacz, który będziemy zapinali

zakladanie_2

Dolna część otulacza idzie pomiędzy nogami i na brzuszek

zakladanie_3b

Teraz trzeba go zapiąć – lekko naciągamy po kolei każde z bocznych „skrzydeł”…

zakladanie_4b

I łapiemy obiema napami przednią część otulacza.

zakladanie_6

Sprawdzamy, czy nie jest zbyt ciasno – jeśli z tyłu się za mocno nie wrzyna w ciało, możemy w miarę swobodnie włożyć z przodu 2 palce, to jest ok.

nozki_dopasowanie

Przy nóżkach też dodatkowa regulacja rozmiaru – sprawdzamy, czy gumki dobrze przylegają do nóżek i ewentualnie poprawiamy.

rzepy. Coraz mniej popularny, coraz rzadziej stosowany. Kiedyś będzie o tym szerzej, ale nasza rada jest taka: nie warto. Mają jedną wspaniałą zaletę, niestety kilka naprawdę dużych wad. Jeśli koniecznie chcecie ich używać, zakłada się je analogicznie do tych na napy, ale ostateczna regulacja polega na naciągnięciu „skrzydeł” i „przyrzepieniu” ich do frontu. To właśnie ich główna zaleta – płynna regulacja.

rzepy1

formowanka na rzepy – przygotowana na przyjęcie podtartej pupy 🙂

rzepy2

Pupa na miejscu, można podnosić przednią klapę…

rzepy3

Pierwsze skrzydło zapięte, zostało drugie…

 rzepy4

Produkt gotowy do zabrudzenia 🙂

Regulacja jest również przy nóżkach – dobrze też sprawdzić, na ile pielucha opasa nóżki i ewentualnie poluzować / zacieśnić, żeby nie być później zaskoczonym przez przecieki koło nóg.

Pytanie 6: pielucha założona, kuposiku zrobione… jak to teraz zdjąć? (czyli – jak to ujął jeden z czytelników „jak wyjąć kupę z pieluszki” 🙂 )

Odpowiedź: ostrożnie – obchodzimy się jak z granatem 🙂 Nie nie – nie jest tak źle. Zdjęcia są tutaj zbędne – postępujemy dokładnie odwrotnie do zakładania (punkt 5) – ot, i cała filozofia. Odpinamy napy z obu stron (jeśli głośno „klikają” i nasze dziecko reaguje na to negatywnie, dobrze to zrobić delikatnie obiema rękami). Jeśli to kieszonka, odkładamy ją na bok – zaraz pójdzie do prania. Jeśli otulacz z wkładem – robimy szybką inspekcję. W większości przypadków brudny będzie sam wkład, a otulacz z powodzeniem można użyć dalej (standardowo wystarcza na 3-4 wymiany wkładu, jeśli był dobrze założony). Wtedy wkład idzie na bok, a otulacz do „odzysku” (czyli można na niego założyć nowy wkład). Myjemy pupę maleństwa (oczywiście używając eko-myjek, a nie nawilżonych chusteczek jednorazowych) i możemy założyć kolejną pieluchę (czyli powtarzamy punkty 4 i 5).

Pytanie 7: dziecko przewinięte, grzecznie bawi się samo (taaaaakkkk…), ale obok mnie nadal leży brudny wkład lub pielucha. Co teraz?

Odpowiedź: szkoły są dwie – jedna dla tych, którzy brzydzą się nieczystości generowanych przez swoje dziecko (są tacy? nawet jeśli czasami tak bywa na początku, chyba każdy szybko przywyka do kupy swojego dziecka, niezależnie od typu używanych pieluch), oraz druga – dla nieco mniej wrażliwych i nie bojących się dotknąć kupy noworodka.
opcja 1: wkładamy zabrudzoną pieluchę z wkładem do kosza na pieluchy, a kiedy zbierze się ich wystarczająca ilość – pierzemy. Przy kupkach 1,5 – miesięcznej Mai nie robi to większej różnicy – można spokojnie iść tą drogą. Chociaż sam wolę nieco przygotować pieluchę do prania, czyli…
opcja 2: bierzemy pieluchę lub wkład (zależy, jaki rodzaj i co jest zabrudzone) i spłukujemy nieco kupy. Najzwyczajniej, pod kranem, absolutnie nie musi być do czysta – wystarczy, że trochę grudek zostanie usuniętych 🙂 Nie wiem jak będzie później (po rozpoczęciu „generowania” prawdziwych kup), ale na razie czynność ta jest tak zwyczajna, zupełnie nie odrzucająca (praktycznie zero zapachu, konsystencja też jest inna niż u dorosłego), że nie mam (żona również) absolutnie żadnych oporów przed kilkoma potarciami materiałem o materiał, żeby nieczystości szybko spłynęły. Następnie całość idzie do zamykanego wiadra, a po uzbieraniu odpowiedniej liczby pieluch – do pralki.

kupa_1_cenzura

Kliknij, jeśli się nie boisz… zdjęcie bez cenzury. Poniżej czyszczenie innego wkładu, ale zapewniam, że każdorazowo wygląda to tak samo.

kupsztal_przed_cenzura

Bierzemy wkład pod kran i robimy szuru-buru o materiał… kliknij, jeśli się odważysz!

kupszta_po_cenzura

Gotowe – to w zupełności wystarczy, można wrzucić do kosza na pieluchy (kliknij, jeśli się odważysz!)

kosz_pieluchy

No dobrze… jest też trzeci sposób i jeśli powyższe dwa kłócą się z Twoim poczuciem estetyki, prawdopodobnie najbardziej przypadnie Ci on do gustu. Wspominałem wcześniej, że są specjalne papierki, które można położyć na wkład czy na kieszonkę – w każdym razie bezpośrednio na pupę dziecka. Przy odrobinie szczęścia części stałe (zwyczajowo zwane kupą) zostaną na papierku, który możemy śmiało wyrzucić do toalety. Przetestowaliśmy ten sposób i sprawdza się dobrze, chociaż na razie go nie stosujemy. Przede wszystkim, nie brzydzimy się czegokolwiek, co pochodzi od naszego dziecka. Poza tym używanie takich papierków – i spuszczanie po każdym z nich wody w toalecie – jest trochę w poprzek naszemu podejściu do oszczędzania wody – zwłaszcza w pierwszych miesiącach, kiedy taki papierek z kilkoma żółtymi grudkami musiałby być spłukiwany około 10 razy dziennie.

SAMSUNG

Jeszcze czysto

SAMSUNG

Ale córcia ma cela – trafiła w sam środek papierka 🙂 Kliknięcie dla odważnych

SAMSUNG

Papierek do toalety, a wkład spokojnie można wrzucić do wiadra, gdzie poczeka na pranie. Kliknięcie dla odważnych.

I to by było na tyle… następnie powtarzamy całość od początku, aż do znudzenia (a raczej: odzwyczajenia dziecka od pieluch)… poniżej jeszcze sugestie w dwóch najczęściej poruszanych tematach. Prawie wszyscy stosujący wielorazówki będą mieli te wątpliwości, więc od razu wyjaśniam:

Pytanie 8: Jakie wiadro na pieluchy? I czy z niego nie śmierdzi?

Odpowiedź: Wiadro powinno mieć 2 cechy: odpowiednią pojemność (nasze ma 12 litrów i przyznaję, że mogłoby być o kilka litrów większe) oraz MUSI by zamykane. System zamykania jest dowolny – ważne, żeby było to dość szczelne, bo w późniejszym okresie zapach może być podobno dość… hmmm – intensywny (łagodniejszego słowa nie znalazłem – w praktyce te 10 sekund od otworzenia wiadra do wrzucenia wszystkiego do pralki jest dość „bogatym” zapachowo przeżyciem – przynajmniej takie mam doniesienia „z frontu”).

kosz_2

Drobna (ale bardzo ważna) podpowiedź z naszej strony: dobrze wiadro przemyć wodą po każdym rozładunku, a przed rozpoczęciem kolejnego ładowania pieluchami, wkropić na samo dno kilka kropelek olejku lawendowego. To naprawdę pomaga neutralizować nieprzyjemne zapachy (chociaż później podobno nie ma co liczyć na całkowite się ich pozbycie).

Pytanie 9: Pieluchy się nie dopierają! Przecież nie założę żółtej pieluchy na pupę mojego dziecka!

Odpowiedź: No cóż – to był jeden z naszych większych zawodów. Pranie skończone, wszystko pachnące, czyściutkie… a jednak nie do końca. Żółte wkłady. Czasami mocno żółte. „To od kupy – na pocieszenie powiem, że później będzie z tym lepiej” – napisała jedna z naszych „konsultantek”. No dobrze – ale czy to jest dobrze wyprane, czy bez bakterii, czy możemy bezpiecznie zakładać? Z tymi pytaniami w głowie wywieszałem na balkonie pierwsze pieluchowe pranie… jakież było moje zdziwienie na widok tego, co zastałem po kilku godzinach, kiedy chciałem zdjąć pieluchy z suszarki. Wszystko suche, białe, czyste… zero plam! Jak to możliwe? Normalnie: słońce! Promienie UV działają bakteriobójczo i wybielająco. To nie żadne teorie spiskowe czy wymysły domorosłych naukowców – to potwierdzone, udowodnione naukowo i często wykorzystywane zjawisko, które bardzo pomaga w dbaniu o czystość pieluch wielorazowych. To po prostu działa, a nasza córka ma na pupie świeże, bialutkie pieluchy. Dowód? Proszę bardzo – poniżej zdjęcia „przed” i „po”, bez żadnego retuszu, majstrowania. Tak to naprawdę wygląda!

suszenie_zolte

 

suszenie_biale

Pytanie 10 (tym razem do Ciebie!) czy przedstawiony powyżej cykl życia pieluszki w obiegu zamkniętym zwanym domem rzeczywiście wygląda jakoś szczególnie skomplikowanie lub odpychająco? Jakie są Twoje wrażenia po zapoznaniu się z „podstawami podstaw” pieluchowania wielorazowego? Czy pomogłem Ci w jakiś sposób podjąć decyzję odnośnie tego systemu?

Odpowiedź: poniżej w komentarzach 🙂 Zapraszam!

_______________________________________

Poprzedni wpis pieluchowy: Uczestnicy testu pieluszek wielorazowych

Następny wpis pieluchowy: Test pieluszek w rozmiarze newborn

55 komentarzy do “Cykl życia pieluszki wielorazowej, czyli podstawy podstaw.

  1. Roman Odpowiedz

    Wolny, ja mam taką propozycję…
    Wszystkie wpisy o pieluchach umieść, wzorem działu: „inny tydzień”, w głównym menu. Zasadniczo struktury bloga to nie zmieni, a osoby zainteresowane nie bedą musiały się 'przebijac” przez inne wpisy 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Taki jest plan – tylko czasu brak. Przed chwilą zrobiłem „łańcuszek” od pierwszego wpisu pieluszkowego do ostatniego i odwrotnie – żeby ktoś, kto zacznie czytać któryś z wpisów mógł w łatwy sposób przejść kliknięciem do następnego/poprzedniego bez szukania. A następnym etapem będzie właśnie dodatkowa kategoria w górnym menu.
      Ale i tak dziękuję za sugestię – miło, że ktoś jeszcze dba o przejrzystość bloga 🙂

  2. Monika Odpowiedz

    Bardzo czekałam na ten wpis! Niedawno doszły do mnie pieluchy i nie bardzo wiedziałam co i jak, zwłaszcza jeśli chodzi o układanie wkładów. Także wielkie dzięki i zabieram się za lekturę 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cieszę się, że wpis już się komuś przydał. Jeśli masz na myśli nieskładane wkłady + otulacz, to zajrzyj też tutaj – pokazałem kilka możliwości, z których my stosujemy chyba najmniej prawidłową – najważniejsze, że się sprawdza! A jeśli kupiłaś wkłady składane, to właśnie tutaj zobaczysz jak je układać. Można też zwyczajnie – tak „na prostokąt” – bez tych fikuśnych skrzydeł po bokach, ale sposób, który pokazałem jest chyba lepszy – wkład się nie przesuwa i jest naprawdę minimalne ryzyko, że cokolwiek ubrudzi otulacz, nie mówiąc już nawet o tym, żeby wyszło na zewnątrz pieluchy. Dzięki temu naprawdę realne jest użycie tego samego otulacza 3-4 razy (zdarzało się pewnie więcej, ale nawet nie liczyliśmy dokładnie).
      Życzę powodzenia w korzystaniu z pieluch wielorazowych – mam nadzieję, że będziesz tak zadowolona, jak my jesteśmy!

      • Monika Odpowiedz

        mam duże wkłady składane i chciałam wiedzieć jak je składać właśnie w taki sposób jaki tu przedstawiłeś 🙂 teraz nie pozostaje mi nic jak tylko ćwiczyć!

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          To daj jeszcze znać, czy zdjęcia, które pokazałem są jasne i nie masz wątpliwości – to będzie dobry test na ich przydatność w praktyce.

          • Monika

            Zdjęcia są bardzo jasne, pięknie krok po kroku wszystko wytłumaczone 🙂

  3. Misiowe Odpowiedz

    Ekstra 🙂 Wpis mi sie bardzo podoba 🙂
    Dzieci jeszcze nie mam ale m.in albo i przede wszystkim dzięki Twoim wpisom jak już będą to mocno rozważę używanie pieluch wielorazowych 🙂

    Moja znajoma, wegetarianka i trochę wariatka na temat ekologii też miała zamiar używać pieluch wielorazowych (jej synek ma teraz 10msc) tylko stwierdziła że ją na to nie stać bo niby pakiet startowy takiego zestawu kosztowałby ją 1000zł.

    Z chęcią pod koniec eksperymentów, lub gdy Maja przejdzie na tryb nocnika widziałabym tutaj kosztowo ile wyniosły pieluchy wielorazowe i mniej więcej jak się ma to do pampersów 🙂

    Pozdrawiam

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Możesz być pewna, że zestawienie kosztów będzie. Najpierw chciałbym zaprezentować kilka wariantów „pieluchowej wyprawki” (kiedy już będziemy po kilku miesiącach testowania różnych rozwiązań), a na koniec – tak jak sama napisałaś – podsumowanie wszystkiego i porównanie z pampersami.

      Co do znajomej, to… no cóż – jeśli woli wydać kilkukrotnie więcej i mieć to rozłożone na wiele miesięcznych rat, to jest idealną klientką banków – wyobrażam sobie, z jaką łatwością można by ją namówić do wszelkiego rodzaju kredytów czy pożyczek 🙂 Niestety wielu ludzi nie chce spojrzeć bardziej długofalowo i w konsekwencji słono za to płaci. Jestem pewien, że taniej byłoby nawet wziąć pożyczkę konsumpcyjną na ten 1000 pln i kupić pieluszki na kredyt, niż korzystać z pampersów.

      • Samasia Odpowiedz

        1000 zł? Nam na razie wyszło 400 zł (używane, z bazarku) i pewnie już dużo więcej kupować nie będziemy – oprócz Nappy Fresha.

        Ale z tą temperaturą to nie wiem, my pierzemy w 60 stopniach.

  4. Sylwia Odpowiedz

    Jeśli chodzi o koszt najtańszego zestawu pieluch wielorazowych, to wcale nie musi kosztować wiele. Np. 5 otulaczy x ok 50 zł = 250 zł plus góra tetry ok 50 szt marketowa po 2 zł = 100 zł i coś na noc, jakieś formowanki, conajmniej 2-3 x ok 60 = 180 zł i już możemy z powodzeniem pieluchować wielorazowo – koszt 250+100+180=530 zł
    Jeżeli chcemy pieluchować od urodzenia, to dochodzi jeszcze zestaw dla noworodków, bo One Size, czyli rozmiar uniwersalny, pomimo, że producenci piszą, iż od urodzenia, zazwyczaj pasuje od ok. 2,5 mż.
    Widziałam kiedyś w siecie noworodka we Flipi (otulacz rozmiar OS) – pielucha sięgała mu po pachy – to nie dla mnie.
    Gdy niewiele jeszcze wiedziałam o pieluchach wielo a planowałam od urodzenia tak pieluchować starszego, rozczarowałam się okrutnie, gdy w/w Flip był za duży i synek dorósł do niego jak miał ok 2,5 miesiąca.
    Młodszego z powodzeniem pieluchuję od urodzenia – jestem zdania, że dla noworodka tylko malutkie pieluchy.

    Jeśli pragniemy czegoś chłonniejszego niż zwykłą tetrę, możemy sobie dokupić bardziej chłonne wkłady.

    Chciałam jeszcze powiedzieć, że wiele mam rozkłada sobie „na raty” zakup wyprawki pieluszkowej i zaczyna kupować pieluszki od pierwszych miesięcy ciąży wydając co miesiąc po ok 100 zł – przez kilka miesięcy nazbierają pokaźny stosik pieluszkowy.

    Także zachęcam do tego typu kupowania – wtedy tak się nie odczuje kosztu zakupu pieluszek jak wtedy, gdy całą wyprawkę chcemy kupić od razu.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Oj Sylwia… uprzedzasz kolejny wpis 🙂 ale niech będzie – powiedzmy, że uchyliłaś rąbka tajemnicy.
      A co do dużego, jednorazowego wydatku, to kluczem jest to, co postuluję w co drugim wpisie na tym blogu – patrzenie w przyszłość, planowanie, budżetowanie. To wszystko jest do zrobienia, kwoty nie są oszałamiające, a dziecko nie pojawia się na świecie nagle, bez uprzedzenia. Jest czas, można wszystko zaplanować. A nawet jeśli nie, to jestem pewien (i postaram się to udowodnić w którymś z wpisów), że nawet kupienie zestawu pieluchowego (nieważne, czy kupionego za 530 zł czy za 1000 zł) na kredyt (o fe – ale brzydkie słowo 🙂 ) nadal opłaca się bardziej, niż kupowanie co chwilę jednorazówek.

    • Lena Odpowiedz

      Popieram, my rozłożyliśmy zakup pieluszek i akcesoriów na około 4 partie, a i tak prawdopodobnie coś będzie do zakupienia jak zaczniemy (jeszcze niecałe 2 tygodnie w brzuszku).
      Mam pytanie do Ciebie: mówisz, że udało Ci się pieluszkować od noworodka. My zakupiliśmy 3 szt otulaczy newborn no i oczywiście mamy do nich różne rodzaje wkładów i ewentualnie tetrę. Czy to wystarczy na początek? A ewentualnie w razie draki mamy otulacz one size i 3 kieszonki, też one size. Będę wdzięczna za odpowiedź Twoją, Sylwio lub autora bloga.
      P.S. Świetny wpis, dziękuję 🙂

  5. Adam Odpowiedz

    Wszystko to dość fajne w teorii. A jednak ręka by mi zadrżała, gdybym miał do prania tych pieluch używać proszku, który „wybija wszystko co się rusza”. Zresztą wcześniej Autor bloga wskazywał na taką wadę pieluch jednorazowych, że są one mało naturalne czy zdrowotne. Wątpliwości budzi we mnie również idea suszenia: owszem, jeśli ktoś ma duże lokum – nie ma sprawy, ale w małym mieszkaniu, które i tak jest często zawilgocone i zastawione wieloma rzeczami (bo inaczej się po prostu nie da!) – byłoby to wielce niedogodne. Poza tym idea dość fajna; no i gdyby ktoś jeszcze dosłał nam te pieluchy za darmo czy półdarmo – to tym bardziej.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      A tym proszkiem to taki mój „słownomuzyczny”, dość dowolny opis. Ale masz trochę racji – dostałem informację, że wcale taki 'eko’ on nie jest i będę drążył sprawę dalej. Suszarka trochę miejsca zabiera – to fakt. A pieluchując wielorazowo widzimy, że praktycznie „nie opłaca” się jej składać, bo jest prawie ciągle w użyciu. Na razie stoi ciągle na balkonie i nikomu nie przeszkadza, ale przyznaję, że w sezonie zimowym może być gorzej i nasze 50 m2 nieco się skurczy.

      Co do tego dostania pieluch za darmo czy półdarmo… odpowiem tak: mam nadzieję, że pieluchowe wpisy (zwłaszcza ten powyższy) są wysokiej jakości i widać, że włożyłem w nie dużo pracy. Gdybym policzył te wszystkie godziny (te, które już za mną, jak i te, które jeszcze mnie czekają przy testach) na tworzenie wpisów o pieluchach i przemnożył to przez moją średnią stawkę godzinową to zapewniam Cię, że dobrze bym na tym nie wyszedł. Doceniam to, że otrzymałem tyle fajnych, przydatnych pieluch. Ale jest we mnie duże poczucie obowiązku i ciężko pracuję nad tym, żeby jak najlepiej wywiązać się ze swojej części umowy, a więc żeby rzetelnie przeprowadzić test pieluch i skutecznie propagować ideę pieluchowania wielorazowego.
      Bardziej uogólniając: ostatnio w jednym z komentarzy był zarzut co do reklam prezentowanych na blogu („blog o minimalizmie a ja chcę zarabiać na reklamach”). Przy tej okazji na szybko przemnożyłem orientacyjną liczbę godzin, które spędziłem na tworzenie tego (mam nadzieję) wartościowego dla innych projektu przez swoją stawkę godzinową i bez większego zaskoczenia stwierdziłem, że już teraz „kosztowało” mnie to dobre kilkanaście tysięcy złotych.
      Wiem, że Twoja wypowiedź nie była jakimś przytykiem czy zarzutem, ale mimo wszystko apeluję (może nawet bardziej do innych niż do Ciebie), żeby spojrzeć na to również z drugiej strony.
      Pozdrawiam.

      • Adam Odpowiedz

        Ja oczywiście doceniam cały wkład w tworzenie przez Ciebie tak dobrego blogu i to dobrego pod wieloma względami: nie tylko merytorycznymi, ale także formalnymi (elegancki język, ciekawe zdania, porządek), wizualnymi (na ogół dobrze dobrane fotki, choć akurat ja preferuję raczej zdjęcia z własnego „garażu”, choćby nawet nie tak wymuskane jak te z netu). Ponadto wpisy pojawiają się tu z taką regularnością i częstotliwością, że to naprawdę godne słów najwyższej pochwały.

        Jednak mój krytyczno-sceptyczny umysł nie pozwala mi się jedynie rozpływać w zachwycie, lecz raczej koncentruje się na wynajdowaniu niedociągnięć, słabszych punktów, wątpliwości itp.

        Pozdrawiam i dzięki za zrozumienie dla moje „zadziorstwa”.

    • Agaru Odpowiedz

      Adam – moja mama wychowała mnie i brata (później jeszcze jednego brata) na tetrach. W mieszkaniu może 40 metrów (dwa niewielkie pokoje, maleńka kuchnia i łazienka, długi i wąski przedpokój). Lata 79-80, pralek automatycznych brak (tylko wirowe, pralkę zdaje mi się Promat wystała dopiero w 86r.) i jakoś dała radę. Do dziś pamiętam, jak dużo tych pieluch wisiało w łazience przy moim młodszym o 4 lata bracie. Latem wynosiło się na wieszaki pod blokiem, a zimą (a wtedy przyszedł na świat) wszystko wisiało w łazience. Było biało. I się żyło, nikt nie narzekał, że wilgoć 😉

      Oj, przyzwyczailiśmy się do wygód i to strasznie 🙂 Niedogodne, ale możliwe 😉

      • Adam Odpowiedz

        „Oj, przyzwyczailiśmy się do wygód i to strasznie. Niedogodne, ale możliwe'”

        To prawda. Jednak zawilgocone mieszkanie to już nietylko niezbyt miły zapach, ale bardzo blisko do pojawienia się grzyba w mieszkaniu, a to nie tylko ma negatywny wpływ na naszą kieszeń (środek grzybobójczy, odmalowanie), ale także zdrowie (zanim grzyb będzie widoczny). Innymi słowy: jakie pieluszki obierzemy – winno to zależeć od konkretnej sytuacji. Wchodzi tu bowiem pewnie i jeszcze wiele innych czynników. Dajmy na to zdanie matki w połogu: choćby dziwaczne czy nieracjonalne – święte jest! No chyba, że ktoś lubi „domową burzę z piorunami”.

  6. Panna Dziewanna Odpowiedz

    Wpis bardzo dobry i przydatny! Dziękuję Ci za niego 🙂

    Przy praniu „dorosłym” daję sodę + kwasek cytrynowy (zamiast proszku i calgonu). Ostatecznie oba te środki to jest coś , czego się używa w kuchni (a proszku do prania nie), więc dziecku nie powinny zaszkodzić. Do tego olejek z drzewa herbacianego (antybakteryjny).
    W wybijaniu roztoczy/bakterii i innego paskudztwa zimowe słońce i mróz są równie skuteczne jak letnie słońce i wysokie temperatury – tylko oczywiście suszenie trwa i trwa (sublimacja 😉 )

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Super, że doceniłaś wpis z perspektywy znacznie bardziej doświadczonego użytkownika wielorazówek. Myślę, że za jakiś czas spróbujemy właśnie takiej kombinacji „chemii” przy praniu. Jeśli się sprawdzają, a przy okazji nie są tak napakowane sztucznością jak popularne proszki (nawet dla dzieci), to mi więcej nie potrzeba!

  7. iksińska Odpowiedz

    Dokładnie – olejek z drzewa herbacianego, a nawet jak wcześniej wolny opisywałes – ze zamiast płynu do płukania dodajesz olejek lawendowy ->on również działa bakteriobójczo (MOŻE BYĆ wykorzystywany równiez do mycia toalet, odkażania klamek- co jest istotne zapewne-przy małych dzieciach, które na pewnym etapie wszystko poznaja organoleptycznie:) SODa świetnie dezynfekuje i dopiera nawet żółte plamy po pocie, a jest w 100% Naturalna. A soda Z dodatkiem odrobiny octu to istnie ekologiczna mieszanka wybuchowa. POWINNA doprać wszystko:). Przepraszam za shifta:) ale zalałam go niechcący piwkiem i czasem mi nie ODBija 😀

  8. Aprilis Odpowiedz

    Ja to mam tylko pytanie – KIEDY TY TO WSZYSTKO PISZESZ? 🙂 A raczej, ile godzin dziennie śpisz?
    U mnie 2 teksty na miesiąc to cel, którego dosięgnąć nie mogę…
    Trzymam kciuki za tematykę pieluszkową. U mnie w ostatnich tygodniach wszystkie tzw. prefoldy strasznie się drą i lądują jako szmaty. Niestety nasze użytkowanie obala ich zaletę, którą miała być możliwość użycia pieluszek przy kolejnym dziecku.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Odbywa się to zazwyczaj tak: wystawiam w takim jednym serwisie zlecenie napisania postu na określoną liczbę słów i czekam na najniższą ofertę… 🙂 A tak poważnie: nie wiem czy czytałaś ten wpis, ale zamieniłem jednego czasopożeracza (TV) na drugiego (blog). I w końcu mam poczucie, że robię coś słusznego, dobrego i przydatnego.
      Tak jeszcze poważniej – cieszę się, że widać ogrom pracy, jaki wkładam w bloga. Świadomość, że popycham do działania i zmian na lepsze choćby jednostki bardzo dużo mi daje. Ile czasu spędzam nad blogiem? Pewnie wyszłoby przynajmniej 3h dziennie (a i to mogłoby się okazać dużym niedoszacowaniem). Czasami mogę wygospodarować sporą część tego czasu w pracy, co jest niewątpliwym plusem. Czasami tekst powstaje 30 minut, a jego późniejsze „szlifowanie” i dobieranie zdjęć trwa kilka godzin. Niekiedy – jak w przypadku tego wpisu – zarówno tekst, jak i zdjęcia zabrały mnóstwo czasu, a całość powstawała dobry tydzień. Na szczęście są też wpisy, z którymi uwinąłem się w czasie poniżej 2h (całość – tekst, zdjęcia itp) – tyle że dochodzi jeszcze chociażby odpowiadanie na komentarze 🙂
      Przed nami spore zmiany (o których będę pisał szerzej) i nie wiem, jak za miesiąc-dwa będzie z utrzymaniem tej regularności wpisów… może być różnie. Ale dopóki są pomysły na kolejne wpisy i trochę czasu się jeszcze znajduje (m.in. dzięki krótkim dojazdom z/do pracy!), to będę się starał utrzymać tempo, które sobie nadałem.
      Co do pieluszek, to sam jestem bardzo ciekawy, jak będzie u nas z trwałością – po 1,5 miesiąca można już zauważyć niewielkie zużycie części wkładów, ale jeszcze za wcześnie na wnioski.
      A śpię… 6-7h na dobę 🙂 Ostatnio jest to dość rwany sen, ale przy małym dziecku ciężko, żeby było inaczej. Noce z naszą Mają są i tak niezwykle spokojne i należy Jej się za to medal!

  9. gosia Odpowiedz

    ja tez polecam olejek z drzewa herbacianego – uwielbiam ten zapach, zawsze kropilam nim wiaderko po oproznieniu z pieluszek i wlewalam kilka kropelek na pieluszki – bardzo mily zapach, do tego wlasciwosci antybakteryjne:)
    jesli chodzi o papierki, to nam sie nie sprawdzily – jako ze wkladalam jej malej za kazdym razem, bo nie wiedzialam w koncu kiedy kupke zrobi a maluszek jednak dosc czesto robi, to u niej odparzaly pupe, wiec zrezygnowalismy z papierkow, ale ani ja ani moj maz nie mamy problemow ze spieraniem kupki 😉
    a jesli chodzi o pieluszki, to my wydalismy ok. 400zl na rozne zestawy pieluszek i wklady, te najmniejsze udalo mi sie sprzedac, bo nie byly zniszczone po 2-3 m-cach uzytkowania, wiec od tych 400zl jeszcze 100 zl powinnam odjac, wieksze, ktore mala nosila kolo roku juz niestety sa podniszczone, ale kupowane w UK na wyprzedazach w Mothercare przy okazji wypadu na Wyspy, niecale 50zl za zestaw 4 otulaczy i 8 wkladow, do tego dokupilismy komplet 4 czy 6 wkladow za ok. 6zl – no grosze a wklady boskie byly – czyli jak ktos pisze, ze wielorazowki sa drogie, niech sie rozejrzy nie tylko w Polsce, ale moze podczas wakacji czy nawet na ebeyu/amazonie.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Jak ja lubię takie pozytywne komentarze 🙂
      Super, że nie macie oporów przed „spieraniem kupy” – w końcu to Wasze dziecko, nie ma się czego brzydzić / wstydzić / obawiać, prawda? Sam niezbyt rozumiem te pytania czytelników o kontakt z kupą – tak czy siak to ma miejsce i wielorazówki naprawdę niewiele zmieniają.
      Dzięki za informację w temacie odparzeń po papierkach – to dla nas małe ostrzeżenie żeby może wcale ich nie zaczynać używać. Rzeczywiście żona jakiś czas temu zastanawiała się, czy te papierki, które przecież po przemoczeniu trochę przyklejają się do pupy nie będą w jakiś sposób szkodliwe.
      A 400 zł na cały zestaw pieluszek (z czego jeszcze część odzyskaliście) to mistrzostwo świata! Obawiam się, że aby osiągnąć taki efekt trzeba mocno polować na promocje i – jak sama piszesz – nie ograniczać się do rynku polskiego.

  10. gosia Odpowiedz

    no wlasnie chyba dlatego, ze to wlasne dziecko, to czlowiek sie tak tego nie brzydzi, chociaz moj brat tylko w jednorazowych rekawiczkach zmywal kupke z pieluchy;)
    na pieluchy wydalibysmy mniej, ale ja chcialam wyprobowac kilka drogich pieluszek (drogich bo w momencie jak moglam kupic caly zestaw za 50zl a dac 50 czy 60zl za 1 pieluszke to bylo relatywnie drogo), zeby wiedziec co sie sprawdzi i co brac dla nastepnego dziecka 😉 no to teraz juz wiem 😀
    z wielorazowek jestesmy mega zadowoleni, co nie znaczy, ze nie uzywamy jednorazowek – przydaja sie zwlaszcza na wyjazdach 😉

  11. Kasia Odpowiedz

    Bardzo fajny wpis i łopatologiczne wyjaśnienie o co chodzi;) My używamy wielo od 6. tż naszego Dziecka i nie wyobrażam sobie już inaczej. Wcale nie jest to uciążliwe, ani trudne. A swoją drogą na początku używaliśmy jednorazówek (bo opcja OneSize wielo była dla nas za duża) i miałam wrażenie, że non stop wynosimy śmieci ze zużytymi pieluchami i dla mnie to akurat było uciążliwe;

    Poza wszystkimi zaletami, które wymieniłeś jest, moim zdaniem, jeszcze jedna, może nie jakas super ważna, ale zawsze: wielo są bardzo ładne! Latem wystarczy pieluszka i koszulka na grzbiet i dzieć jest wystrojony jak ta lala!

    Będę polecać Twój wpis niezdecydowanym rodzicom, zwłaszcza ojcom!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej,
      Dziękuję za komentarz, którym potwierdziłeś to, o czym będę pisał na dniach w teście pieluch w rozmiarze newborn. Ale nie zapeszam… pod koniec sierpnia pokaże się wpis, w którym na pewno również będziesz miała co komentować.
      A wygląd niektórych pieluch wielorazowych jest po prostu niesamowity 🙂 Niby pielucha, a córcia wygląda prawie jak na balu kostiumowym, gdzie tematem przewodnim są różne gatunki zwierząt, czy nawet kosmici!
      Serdecznie pozdrawiam kolejną miłośniczkę wielorazówek.

  12. Dominika Odpowiedz

    Witam!
    przeczytalam z zainteresowaniem.
    Tez mialam zla opinie o pieluchach na rzepy. ALE po prawie poltora roku pozbylam sie wszystkich naszych na napy bo po prostu zaczely przeciekac – albo obcieraja nozki. Rzepy zapewniaja idealnie dopasowanie kolo nozek i na brzuszku i zero dyskomfortu dla synka w trakcie biegania i kiedy spi 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ciekawe wnioski – a macie różne pieluchy na napy czy wszystko od jednego producenta? Zastanawiam się, czy to „normalne” zjawisko. Jeszcze co do rzepów, to nadal trzymają Wam one po 1,5 roku używania?

      • Dominika Odpowiedz

        Tak, nadal nam trzymaja! Doswiadczenia raczej mam takie ze mi napy wyskakuja z materialu i musze naprawiac – na przyklad mialam Close parent z drugiej reki i pod koniec jej zycia z 4 napek, tylko 1 byla ok, a rzepy nadal trzymaly przez cala noc!
        Wszystkie rzepowe ktore mam posiadaja mejsca gdzie mozna przed wrzuceniem do pralki wpiac rzep i wtedy sie nie czepiaja innych ubrac/pieluch. (z rzepow mam Pupeko, Close Parent i Bamboozle, otulacze Babino Mio i Blueberry (te sa SUPER na noc bo duzo do nich mozna wlozyc)).
        Na napy probowalam: Chinki, Itti Bitti, Bubblebubs, Cinnamon, Baby blush, Grovia. Niestety kazde pasowaly tylko przez krotki czas.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Ciekawe… sami otrzymaliśmy od producentów praktycznie same pieluchy na napy – z 20-kilku tylko 1 jest na rzepy. Zobaczymy, jakie wnioski będziemy mieli po kilku miesiącach używania napów. Na razie nie ma żadnych problemów, ale to tylko 2 miesiące.

      • Dominika Odpowiedz

        Acha, jeszcze jesli zaobserwujesz obcieranie w miejscu gdzie konczy sie pielucha z udkach, prawdopodobnie rozmiar jest nie tak – czesto jak just pewnie zauwazyles, napki nie oferuja perfekcyjnego dopasowania.

      • Ewa Odpowiedz

        Bardzo dziękuję za ten wpis – świetne porady i wszystko prosto wyjaśnione! Rewelacja! No i te zdjęcia – doskonały pomysł 🙂 Przy okazji przejrzałam też wszystkie komentarze, bo i w nich można znaleźć cenne porady.

        @Marcin – rzuciłam okiem na polecany przez Ciebie poradnik na Amedu… i już zostałam na tej stronce, bo trafiłam na ten wpis https://amedu.pl/info/wiedza/ekonomiczny-aspekt-pieluszek-wielorazowych-1, z którego wynika, że przy pieluchowaniu wielorazowym można zaoszczędzić nawet 5 do ok. 10.000 złotych przez kilka lat!

        Chciałabym uzyskać Wasze opinie, czy faktycznie widzicie aż tak ogromne różnice w portfelu po przejściu na pieluszki wielorazowe? Ja dopiero zaczynam, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć… Dzięki za Wasze opinie! Pozdrawiam 🙂

  13. Klaudia Odpowiedz

    Używam wielorazówek (wszystkie jednego producenta) już ponad pół roku (mały ma 13 miesięcy) i mogę powiedzieć, że u nas wygląda to troszkę inaczej. Stosujemy zestaw otulacz + wkłady (i papierek), po zamoczeniu, zabrudzeniu wkładu zazwyczaj przepieram go ręcznie i po wysuszeniu używam ponownie. Dopiero jak uzbiera się większe pranie (ok 3 dni) piorę w pralce. Jako wkładów używam najczęściej zestawienia wkład producenta (mikrofibra, bambus) + ręczniczek z ikei za złotówkę (jak na cenę i cienką warstwę materiały chłonie świetnie). Na noc oczywiście ładuje się więcej wkładów, bo dzieciak mocno sikający 🙂
    Jeszcze taka rada aby pieluchy w wiaderku mniej śmierdziały warto je przepłukać po zdjęciu i skropić jakimś zapachowym olejkiem.
    Jestem ciekawa jak u was rozwinie się pieluchowanie, może czegoś więcej się dowiem.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hmmm – w sumie nie tak znowu inaczej to u Was wygląda. Chociaż wkładów sami nie pierzemy; o ręczniczkach z ikei słyszeliśmy sporo dobrego w kontekście pieluchowania. Ale większe sikania jeszcze przed nami, więc to jeszcze nie ten etap 🙂 O utrzymaniu w czystości wiaderka pisałem – robimy dokładnie to, co Wy. pozdrawiam

  14. Ania Odpowiedz

    Bardzo fajne porady. Sama się zastanawiam nad stosowaniem pieluch wielorazowych. Mam jednak wątpliwości jeżeli chodzi właśnie o dopranie zabrudzonych wkładów. Moje dziecko przyjdzie na świat w marcu, więc nie mam co liczyć na słońce. Pozostaje mi suszenie w mieszkaniu. Poza tym w naszym klimacie słońce nie świeci cały sezon wiosenno-letni. Jak w takim razie doprać żółte ślady jak nie ma słońca???

  15. Karolka Odpowiedz

    Zbliża mi się termin porodu, więc zbieram swój wielorazowy zestaw startowy. Chcę przetestować różne rozwiązania (np. kieszonki, otulacze + wkłady, otulacze + tetra) i swoją determinację do używania wielorazówek.
    Mam pytanie do osób, które mają już doświadczenie w używaniu tradycyjnych pieluszek tetrowych jako wkładów do otulaczy. Czy takie pieluszki tetrowe trzeba gotować i prasować, tak jak to się kiedyś robiło? Czy wystarczy je tylko wyprać z nappy fresh w 40 stopniach tak jak kieszonki i wkłady? Bardzo proszę o pomoc, bo zupełnie nie wiem, jak się za to zabrać…

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Karolka, fajnie że się za to zabierasz. Sami od czasu do czasu używaliśmy tetry zamiast otulacza i traktowaliśmy ją identycznie – tzn. pranie w niskiej temperaturze ze środkiem bakteriobójczym. Nie ma co wariować i powracać do tych uciążliwych metod sprzed lat – i tak będziesz miała co robić 🙂
      Powodzenia! Będzie dobrze 🙂

  16. Asia Odpowiedz

    Do Karolki. Tetrowe piorę w 40 stopniach + miofresh i prasuje. Żadnego gotowania.

  17. Piter Odpowiedz

    Niezle Ci sie udalo przedstawienie pieluchowania. Bardzo pomoglo to mojej zonie podjac decyzje o tego typu pieluchach wielorazowych a i dla mnie jest to miejsce ze jak czegos potrzebuje, to wpisuje po prostu w google: 'Podstawy podstaw pieluchy’ i od razu mam – BTW – Napi Fresha tak kupilem.
    Dobra, ale czemu sie dziwie, to jak wy dajecie z 10 pieluchami rade?? Jest lato i toz to nie wysycha – pielucha (otulacz) jeszcze daje rade, ale wklady za cholere nie chca schnac i suszymy wszystko w suszarce bebnowej na programie dla syntetykow. Dokupilismy do 10 teraz jeszcze 12 szt. Uwazam ze mniej za cholere nie da rady. W nocy czasami malego (1,5 roku) trzeba 2 razy przebierac no i w przedszkolu schodzi c.a. 3szt plus ze 3 jeszcze w domu wiec spokojnie daje rade 8 sztukom dziennie.

  18. monika Odpowiedz

    swietny blog,swietny post-czytelnie wjasnione 🙂 ja dopiero zaczynam przygode z wielorazowkami wlasnie od zglebienia tematu, bo od sierpnia-jak urodze-planuje wariant wielo :))
    kupuje pieluszki stopniowo-wlasnie,zeby rozlozyc wydatki. napewno skorzystam z waszego doswiadczenia. bardzo dziekuje za wyczerpujace ujecie tematu! wiele moich watpliwosci zostalo rozwianych 🙂 pozdrawiam!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cieszę się i zapraszam do dalszej lektury – wpisów pieluszkowo/dziecięcych trochę już powstało, wystarczy trochę poszperać po blogu.

  19. Monika Odpowiedz

    Mnie sie wpisy bardzopodobaja, znalazlam sporo fajnych wskazowek, za ktore bardzo Ci dziekuje! My kupilismy 4 otulacze i tetre, plus pare reczniczkow bawelnianych, ktore podobno tez sie dobrze sprawdzaja i z takim pakietem startujemy. Wydalismy ok 300 zl. Na pewno jeszcze bedziemy cos do kompletu dorzucac ale w dalszym ciagu uwazam, ze kalkulacja na koniec wypadnie duzo duzo lepiej i finansowo i zdrowotnie niz w przypadku jednorazowek. Tym bardziej, ze planujemy wiecej dzieci. Pozdrawiam!

  20. Renia89 Odpowiedz

    O kurcze, mega tekst. Czegoś takiego szukałam. Jestem początkująca z wielorazówkami, miałam sporo wątpliwości, które nawet laski na fejsie nie umiały rozwiać. A tu prosto i na temat 🙂 co do prania, to ja znalazłam jeszcze taki poradnik: bobomio.pl/porady-pieluchowanie-wielorazowe, ale bardziej mi się podoba Twój przepis.

  21. Adriana Odpowiedz

    Super wyjaśnione tylko się zastanawiam ile tak naprawdę trzeba kupić kieszonek a ile otulaczy zeby starczylo do przewijania dzieciaka , bo zastanawiam sie mocno nad wielorazówkami 🙂

  22. Pingback: Zero waste mama: pieluchowanie wielorazowe. Eksperymentujesz? - Pani Strzelec

  23. Agnieszka Odpowiedz

    Taaak dokładnie, że się chyba skuszę „zaryzykować” i rozpocząć tę przygodę 😀 Super post! Dzięki wielkie ❤

  24. Jadwiga Odpowiedz

    Czlowieku! dziekuje Ci za ten wpis. moze wkoncu zrozumialam „jak sie to je”. Jeszcze opisane takim fajnym jezykiem jakby kumpel do mnie mowil. zaczynamy pieluchowanie. Na roznych forach nic nie moglam zrozumiec bo kazdy pisze jakims szyfrem a ty mi go rozszyfrowales. teraz ma to sens! dziex

  25. Damian Malorny Odpowiedz

    Witam!
    Super wpis, od daty tego wpisu trochę się zmieniło i zgodnie z najnowszymi badaniami należy dodać pełną dawkę proszku do prania 😉 Dzięki za ten wpis.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Damian Malorny

  26. Kasia Odpowiedz

    Dzięki za zdjęcia bez cenzury, przynajmniej wiem, że u nas by się to nie sprawdziło, bo mamy nieczystości tyle, że cała pielucha jednorazowa w tym tonie. Wszystko byłoby na zewnątrz.

  27. Blanka Odpowiedz

    Dodam nowości z ostatnich lat, że w praniu pieluszek istotne jest też to, żeby w proszku były związki wybielajace na bazie tlenu z aktywatorem (zwykle nadwęglan sodu + TAED), które zabijają bakterie. Zwiazki te występują tylko w proszkach, a nie płynach do prania. Pieluszki są brudnym praniem, więc najlepiej dawać pełną dozę proszku do dużych zabrudzeń. Przegląd badań na temat prania pod kątem prania pieluszek: https://blankapisze.blogspot.com/2020/02 /przeglad-badan-na-temat-higieny-prania. html, eksperymenty na temat prania pieluszek: https://blankapisze.blogspot.com/2020/01 /badania-na-temat-prania-pieluch.html 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *