Internet jest pełen „pieluszkowych dobrych rad”, czyli stron, gdzie producent czy doświadczona „pieluchowa mama” mówi „załóż pieluszkę korzystając z wygodnego systemu nap”, „dostosuj pieluszkę do odpowiednich rozmiarów”, „strzep kupę do toalety” czy „złóż wkład i połóż go na otulacz”. No dobrze – ale jak?!? Co, jeśli CHCESZ SPRÓBOWAĆ, ale masz pytania o podstawy podstaw, nie wiesz jak założyć, zdjąć, wyprać czy wysuszyć pieluchę. Ja – jako świeżo upieczony tatuś miałem więcej pytań niż odpowiedzi. Szkoda, że nie widzieliście naszych min na samym początku – musiało to wyglądać, jakbyśmy dostali prom kosmiczny do złożenia i zero instrukcji, jedynie wskazówki typu „zespawaj kadłub z modułem recyrkulacji powietrza”, albo – prościej mówiąc – „o co w tym wszystkim chodzi?”. No dobrze – może trochę przesadzam – sporą część wiedzy można szybko i intuicyjnie odkryć. Ale po co odkrywać koło na nowo i co chwilę zadawać sobie pytania „czy ja to robię dobrze?” albo „ciekawe, skąd te przecieki – albo źle założyliśmy, albo coś z tą pieluchą nie tak”.
Brak wiedzy na temat podstaw może skutecznie powstrzymać ciekawych rodziców przed wypróbowaniem pieluchowania wielorazowego. Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że więcej z tym pracy niż pożytku, a mając tyle pytań i wątpliwości, o które czasami wstyd zapytać („to co z tą kupą – spłukać? ręką? palcem? patyczkiem?”), rezygnują z początkowego, genialnego pomysłu używania pieluch wielorazowych. Co gorsza, czasami taka rezygnacja przychodzi już po zakupie pieluszek i pierwszych niepowodzeniach – nietrudno znaleźć opinie „u nas się to nie sprawdziło”. Już nie przedłużam – poniżej znajdziecie serię pytań i odpowiedzi, które mogą się pojawić na samym początku, a być może nawet przed rozpoczęciem wielorazowej przygody. Jeśli będziecie mieli problemy z rozszyfrowaniem niektórych używanych poniżej terminów (jak choćby otulacz, kieszonka, formowanka), zachęcam do zapoznania się z rodzajami pieluch wielorazowych.
Pytanie 1: paczka z pieluchami dotarła – co teraz?
Odpowiedź: niektórzy z producentów wcześniej piorą swoje pieluchy – jest to związane z faktem, że nabierają one pełnej chłonności dopiero po kilku praniach. Ale nigdy nie masz pewności, czy takie pranie miało miejsce i czy warunki późniejszego przechowywania pieluch i ich transportu były higieniczne. Dlatego doradzamy pierwsze wypranie pieluch i wkładów – możecie to śmiało robić z lekko zabrudzonymi ubraniami dziecka – byle nie dodawać płynów zmiękczających i prać w temperaturze do 40 stopni.
Pytanie 2: ale jak prać?
Odpowiedź: W pralce 🙂 Standardowym zaleceniem producenta, do którego możecie się śmiało stosować bez zastanawiania się „część pieluch mam od producenta 1, reszta od innego – jak to prać?” jest: 40 (max 50) stopni, połowa zalecanej przez producenta ilości proszku i żadnych płynów zmiękczających. „I co – te pozostałości po kupach mają się doprać w 40 stopniach? To jakieś żarty!”. Masz rację, i chociaż są opracowania mówiące, że „takie a takie bakterie giną nawet w niskich temperaturach po takim a takim czasie prania”, to sami do końca temu nie ufamy i zaopatrzyliśmy się w coś, co się nazywa Nappy Fresh BIOd (dostępny choćby tu). To amerykański bakteriobójczy wynalazek z rodzaju „jestem eko” (kosztujący prawie 20 złotych za 500 gr), który dodany w bardzo niewielkich ilościach do prania ma wybić wszystko, co się rusza.
W praktyce (sprawdza się to u nas od 1,5 miesiąca) nasz zestaw piorący wygląda tak:
– 70 gram (mniej więcej 1/4 standardowej szklanki – to jeszcze mniej niż połowa zaleceń producenta, ale wystarcza) proszku dla dzieci – do białego, do kolorów – nie ma znaczenia.
– calgon – tyle ile standardowo do prania (ale też znacznie mniej niż zalecenia producenta)
– łyżeczka Nappy Fresh-a
To wszystko wrzucam do pojemnika na proszek, w pozostałych przegródkach pusto i nastawiam na godzinne pranie w temperaturze 40-50 stopni, wirowanie na 800 obrotów (niektórzy stosują więcej, chociaż trzeba z tym uważać, bo część producentów zaleca unikanie wirowania powyżej 1000-1200 obrotów, ponieważ może to powodować rozwarstwienie materiałów i pogorszenie parametrów pieluchy).
Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby pieluchy prać razem z ubrankami dziecięcymi, śliniaczkami, wielorazowymi chusteczkami i tym podobnymi rzeczami. Jest to ważne szczególnie jeśli nie mamy wystarczająco dużo pieluch, żeby zapełnić wsad pralki. Sami mamy ich tyle, że pierzemy oddzielnie, chociaż czasami kilka ciuszków trafi do prania z pieluchami i absolutnie nic złego się z nimi nie dzieje. Tu chodzi raczej o potencjalne psychiczne opory przed wrzuceniem ubrań dziecka do prania z brudnymi pieluchami.
Pytanie 3: pralka krzyczy „skończyłam!” – co teraz?
Odpowiedź: nigdy nie prałeś? Odpowiedź jest banalna: trzeba wysuszyć 🙂 Unikaj suszenia mechanicznego (żadne automatyczne suszarki czy pralko-suszarki), unikaj też suszenia na kaloryferze (chyba, że naprawdę zależy Ci na szybkim schnięciu i jesteś absolutnie pewien, że kaloryfer będzie lekko ciepły, a nie gorący, a w razie czego – będziesz miał pretensje tylko do siebie). My wyprane pieluchy wywieszamy na zwykłej suszarce do prania i wystawiamy na zewnątrz (jeśli są odpowiednie warunki – lepsze niż w domu). Najlepiej jeśli słońce będzie miało dojście do naszego prania – może bezpośrednio padać na pieluchy i wkłady (to nawet lepiej) – więcej o tym pod koniec wpisu. Po wysuszeniu pieluchy i wkłady są gotowe do użycia – abosolutnie ich nie prasujemy! Czas schnięcia konkretnych pieluch i wkładów podamy w kolejnych wpisach, dotyczących testów pieluch (a różnią się one naprawdę znacznie!).
Pytanie 4: jesteśmy gotowi – jak złożyć pieluchę i wkład?
Odpowiedź: to zależy 🙂 Zależy od tego, jaki system pieluch wybraliście. Poniżej przedstawiam sposób zakładania dwóch najpopularniejszych rodzajów pieluch: otulaczy i kieszonek, z 2 różnymi rodzajami wkładów. Jeśli to opanujecie, to założenie formowanki czy pieluchy składanej będzie dla Was równie proste.
Na pierwszy ogień idzie otulacz + gotowy nieskładany wkład. Chyba nie ma nic prostszego…
I już. Gotowe do założenia (pozostaje ewentualnie kwestia włożenia końców wkładu w otwory w otulaczu – sami tego nie robimy (pisałem o tym już tutaj).
Kolejny system, czyli kieszonka + taki sam wkład co powyżej:
Etap 1, czyli jeszcze nic nie zrobiliśmy 🙂
W otwór kieszonki wkładamy wkład.
Kieszonka połknęła cały wkład. Jest najedzona i gotowa do zabrudzenia!
Teraz coś nieco bardziej skomplikowanego. Jeśli chcecie używać większych, składanych wkładów (choćby dlatego, że szybko schną), to poniżej przedstawiam ten sposób (nauczyła mnie tego Sylwia z kokosi.pl – serdecznie dziękuję za cierpliwe tłumaczenie, co i jak 🙂 ). Czyli otulacz + składany wkład (ten sam wkład można bez kombinowania złożyć na 3 – w zwykły prostokąt – i wsadzić do kieszonki):
Wkład złożony – teraz wrzucamy go na otulacz…
Voila! Widzicie wkład, a pod nim otulacz?
Jeśli okaże się, że wkład jest nieco za duży na otulacz czy kieszonkę, najlepiej go podwinąć. Robimy to „od frontu” a nie od pleców, bo nie powinno być dużej różnicy poziomów między plecami a pieluchą – a zawijając przy plecach, sztucznie pogrubialibyśmy pieluchę i zwiększali różnicę poziomów.
Wkład podwijamy z przodu, nigdy z tyłu.
UWAGA – na wkład możemy jeszcze położyć specjalny, jednorazowy papierek, którego celem jest przechwycenie kupy, którą później możemy najzwyczajniej wyrzucić do toalety. To jeszcze nie „nasz etap” – Maja, która odżywia się tylko mlekiem mamy robi raczej „pachnący, żółty serek wiejski” niż „brzydkie kupy” (a może to efekt tego, że – jak powszechnie wiadomo – księżniczki kup nie robią?), więc nie widzimy potrzeby korzystania z tego rozwiązania.
Formowanka z papierkiem. Bez żadnych przygotowań gotowa do założenia.
Pytanie 5: całość przygotowana. Cel: pupa! Czyli jak to założyć na nasze maleństwo?
Odpowiedź: żadna filozofia. Mając kieszonkę, po prostu podsuwasz ją pod pupę dziecka i zapinasz – identycznie, jak z pampersem. Z otulaczem i wkładem może być nieco więcej roboty, bo podczas podkładania wkład może się przesunąć – ale wystarczy go przytrzymać albo poprawić po „wjechaniu” pod pupę. Teraz czas na zapinanie. Systemy są 2:
– napy. Mówiąc bardziej zrozumiałym językiem, to takie „klikające guziczki”, których dwie połówki łączy się ze sobą i o dziwo trzyma to dobrze pieluchę. To najbardziej popularne rozwiązanie, mają całą masę zalet i jedną sporą wadę – nie zawsze można idealnie je dopasować. Zwykle napy są rozstawione co 2 centymetry, a jeśli poszerzamy napa po jednej stronie, to najlepiej byłoby to samo zrobić po drugiej – więc skok rozmiaru jest spory. Zakładamy zapinając napy tak, żeby było w miarę ciasno, ale nie uciskało dziecka. Myślę, że spokojnie można przyjąć zasadę „pampersową”, czyli pielucha założona tak, żeby dość swobodnie można było włożyć 2 palce pomiędzy pieluchę a brzuszek dziecka.
Wkład na miejscu, pod nim leży otulacz, który będziemy zapinali
Dolna część otulacza idzie pomiędzy nogami i na brzuszek
Teraz trzeba go zapiąć – lekko naciągamy po kolei każde z bocznych „skrzydeł”…
I łapiemy obiema napami przednią część otulacza.
Sprawdzamy, czy nie jest zbyt ciasno – jeśli z tyłu się za mocno nie wrzyna w ciało, możemy w miarę swobodnie włożyć z przodu 2 palce, to jest ok.
Przy nóżkach też dodatkowa regulacja rozmiaru – sprawdzamy, czy gumki dobrze przylegają do nóżek i ewentualnie poprawiamy.
– rzepy. Coraz mniej popularny, coraz rzadziej stosowany. Kiedyś będzie o tym szerzej, ale nasza rada jest taka: nie warto. Mają jedną wspaniałą zaletę, niestety kilka naprawdę dużych wad. Jeśli koniecznie chcecie ich używać, zakłada się je analogicznie do tych na napy, ale ostateczna regulacja polega na naciągnięciu „skrzydeł” i „przyrzepieniu” ich do frontu. To właśnie ich główna zaleta – płynna regulacja.
formowanka na rzepy – przygotowana na przyjęcie podtartej pupy 🙂
Pupa na miejscu, można podnosić przednią klapę…
Pierwsze skrzydło zapięte, zostało drugie…
Produkt gotowy do zabrudzenia 🙂
Regulacja jest również przy nóżkach – dobrze też sprawdzić, na ile pielucha opasa nóżki i ewentualnie poluzować / zacieśnić, żeby nie być później zaskoczonym przez przecieki koło nóg.
Pytanie 6: pielucha założona, kuposiku zrobione… jak to teraz zdjąć? (czyli – jak to ujął jeden z czytelników „jak wyjąć kupę z pieluszki” 🙂 )
Odpowiedź: ostrożnie – obchodzimy się jak z granatem 🙂 Nie nie – nie jest tak źle. Zdjęcia są tutaj zbędne – postępujemy dokładnie odwrotnie do zakładania (punkt 5) – ot, i cała filozofia. Odpinamy napy z obu stron (jeśli głośno „klikają” i nasze dziecko reaguje na to negatywnie, dobrze to zrobić delikatnie obiema rękami). Jeśli to kieszonka, odkładamy ją na bok – zaraz pójdzie do prania. Jeśli otulacz z wkładem – robimy szybką inspekcję. W większości przypadków brudny będzie sam wkład, a otulacz z powodzeniem można użyć dalej (standardowo wystarcza na 3-4 wymiany wkładu, jeśli był dobrze założony). Wtedy wkład idzie na bok, a otulacz do „odzysku” (czyli można na niego założyć nowy wkład). Myjemy pupę maleństwa (oczywiście używając eko-myjek, a nie nawilżonych chusteczek jednorazowych) i możemy założyć kolejną pieluchę (czyli powtarzamy punkty 4 i 5).
Pytanie 7: dziecko przewinięte, grzecznie bawi się samo (taaaaakkkk…), ale obok mnie nadal leży brudny wkład lub pielucha. Co teraz?
Odpowiedź: szkoły są dwie – jedna dla tych, którzy brzydzą się nieczystości generowanych przez swoje dziecko (są tacy? nawet jeśli czasami tak bywa na początku, chyba każdy szybko przywyka do kupy swojego dziecka, niezależnie od typu używanych pieluch), oraz druga – dla nieco mniej wrażliwych i nie bojących się dotknąć kupy noworodka.
– opcja 1: wkładamy zabrudzoną pieluchę z wkładem do kosza na pieluchy, a kiedy zbierze się ich wystarczająca ilość – pierzemy. Przy kupkach 1,5 – miesięcznej Mai nie robi to większej różnicy – można spokojnie iść tą drogą. Chociaż sam wolę nieco przygotować pieluchę do prania, czyli…
– opcja 2: bierzemy pieluchę lub wkład (zależy, jaki rodzaj i co jest zabrudzone) i spłukujemy nieco kupy. Najzwyczajniej, pod kranem, absolutnie nie musi być do czysta – wystarczy, że trochę grudek zostanie usuniętych 🙂 Nie wiem jak będzie później (po rozpoczęciu „generowania” prawdziwych kup), ale na razie czynność ta jest tak zwyczajna, zupełnie nie odrzucająca (praktycznie zero zapachu, konsystencja też jest inna niż u dorosłego), że nie mam (żona również) absolutnie żadnych oporów przed kilkoma potarciami materiałem o materiał, żeby nieczystości szybko spłynęły. Następnie całość idzie do zamykanego wiadra, a po uzbieraniu odpowiedniej liczby pieluch – do pralki.
Kliknij, jeśli się nie boisz… zdjęcie bez cenzury. Poniżej czyszczenie innego wkładu, ale zapewniam, że każdorazowo wygląda to tak samo.
Bierzemy wkład pod kran i robimy szuru-buru o materiał… kliknij, jeśli się odważysz!
Gotowe – to w zupełności wystarczy, można wrzucić do kosza na pieluchy (kliknij, jeśli się odważysz!)
No dobrze… jest też trzeci sposób i jeśli powyższe dwa kłócą się z Twoim poczuciem estetyki, prawdopodobnie najbardziej przypadnie Ci on do gustu. Wspominałem wcześniej, że są specjalne papierki, które można położyć na wkład czy na kieszonkę – w każdym razie bezpośrednio na pupę dziecka. Przy odrobinie szczęścia części stałe (zwyczajowo zwane kupą) zostaną na papierku, który możemy śmiało wyrzucić do toalety. Przetestowaliśmy ten sposób i sprawdza się dobrze, chociaż na razie go nie stosujemy. Przede wszystkim, nie brzydzimy się czegokolwiek, co pochodzi od naszego dziecka. Poza tym używanie takich papierków – i spuszczanie po każdym z nich wody w toalecie – jest trochę w poprzek naszemu podejściu do oszczędzania wody – zwłaszcza w pierwszych miesiącach, kiedy taki papierek z kilkoma żółtymi grudkami musiałby być spłukiwany około 10 razy dziennie.
Jeszcze czysto
Ale córcia ma cela – trafiła w sam środek papierka 🙂 Kliknięcie dla odważnych
Papierek do toalety, a wkład spokojnie można wrzucić do wiadra, gdzie poczeka na pranie. Kliknięcie dla odważnych.
I to by było na tyle… następnie powtarzamy całość od początku, aż do znudzenia (a raczej: odzwyczajenia dziecka od pieluch)… poniżej jeszcze sugestie w dwóch najczęściej poruszanych tematach. Prawie wszyscy stosujący wielorazówki będą mieli te wątpliwości, więc od razu wyjaśniam:
Pytanie 8: Jakie wiadro na pieluchy? I czy z niego nie śmierdzi?
Odpowiedź: Wiadro powinno mieć 2 cechy: odpowiednią pojemność (nasze ma 12 litrów i przyznaję, że mogłoby być o kilka litrów większe) oraz MUSI by zamykane. System zamykania jest dowolny – ważne, żeby było to dość szczelne, bo w późniejszym okresie zapach może być podobno dość… hmmm – intensywny (łagodniejszego słowa nie znalazłem – w praktyce te 10 sekund od otworzenia wiadra do wrzucenia wszystkiego do pralki jest dość „bogatym” zapachowo przeżyciem – przynajmniej takie mam doniesienia „z frontu”).
Drobna (ale bardzo ważna) podpowiedź z naszej strony: dobrze wiadro przemyć wodą po każdym rozładunku, a przed rozpoczęciem kolejnego ładowania pieluchami, wkropić na samo dno kilka kropelek olejku lawendowego. To naprawdę pomaga neutralizować nieprzyjemne zapachy (chociaż później podobno nie ma co liczyć na całkowite się ich pozbycie).
Pytanie 9: Pieluchy się nie dopierają! Przecież nie założę żółtej pieluchy na pupę mojego dziecka!
Odpowiedź: No cóż – to był jeden z naszych większych zawodów. Pranie skończone, wszystko pachnące, czyściutkie… a jednak nie do końca. Żółte wkłady. Czasami mocno żółte. „To od kupy – na pocieszenie powiem, że później będzie z tym lepiej” – napisała jedna z naszych „konsultantek”. No dobrze – ale czy to jest dobrze wyprane, czy bez bakterii, czy możemy bezpiecznie zakładać? Z tymi pytaniami w głowie wywieszałem na balkonie pierwsze pieluchowe pranie… jakież było moje zdziwienie na widok tego, co zastałem po kilku godzinach, kiedy chciałem zdjąć pieluchy z suszarki. Wszystko suche, białe, czyste… zero plam! Jak to możliwe? Normalnie: słońce! Promienie UV działają bakteriobójczo i wybielająco. To nie żadne teorie spiskowe czy wymysły domorosłych naukowców – to potwierdzone, udowodnione naukowo i często wykorzystywane zjawisko, które bardzo pomaga w dbaniu o czystość pieluch wielorazowych. To po prostu działa, a nasza córka ma na pupie świeże, bialutkie pieluchy. Dowód? Proszę bardzo – poniżej zdjęcia „przed” i „po”, bez żadnego retuszu, majstrowania. Tak to naprawdę wygląda!
Pytanie 10 (tym razem do Ciebie!) czy przedstawiony powyżej cykl życia pieluszki w obiegu zamkniętym zwanym domem rzeczywiście wygląda jakoś szczególnie skomplikowanie lub odpychająco? Jakie są Twoje wrażenia po zapoznaniu się z „podstawami podstaw” pieluchowania wielorazowego? Czy pomogłem Ci w jakiś sposób podjąć decyzję odnośnie tego systemu?
Odpowiedź: poniżej w komentarzach 🙂 Zapraszam!
_______________________________________
Poprzedni wpis pieluchowy: Uczestnicy testu pieluszek wielorazowych
Następny wpis pieluchowy: Test pieluszek w rozmiarze newborn