Stali czytelnicy dobrze wiedzą, że ostatnio zrobiłem olbrzymi krok poza swoją strefę komfortu i zdecydowałem się na zmianę spokojnej, bardzo dobrze płatnej posady. Zmiany były poważne – bez rozwlekania napiszę tylko, że od dwóch dni wszyscy (tzn. 3-miesięczna córka, żona i moja skromna osoba) mieszkamy w Bydgoszczy – mieście oddalonym o niecałe 200 km od Gdańska, w którym spędziłem prawie całe moje dotychczasowe życie. Technicznie całość wyglądała dość prosto – zwykła zamiana mieszkań, w ramach której wynajęliśmy nasze mieszkanie w Gdańsku, jednocześnie szukając dla siebie mieszkania w podobnym standardzie w Bydgoszczy.
Chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami z przeprowadzki, podczas której – dzięki wielu szczęśliwym zbiegom okoliczności – wszystko zagrało jak należy i aż sam jeszcze nie mogę w to uwierzyć, jak gładko poszło. Dzisiaj skupię się na kosztach takiego przedsięwzięcia, chociaż najważniejsze są przecież inne kwestie. Na razie jesteśmy zdania, że znaleźliśmy się w znacznie bardziej atrakcyjnej okolicy niż ta, którą ostatnio zamieszkiwaliśmy – to informacja dla sceptyków, którzy twierdzili, ze przeprowadzka z Gdańska do Bydgoszczy zbyt ciekawie nie brzmi. Nie będę dzisiaj rozwijał tego wątku, ale po raz kolejny okazało się, że praktycznie wszystko zależy od nastawienia, a także obecności i wsparcia najbliższych – mając to wszystko, każdą decyzję możesz przekuć w sukces! Ale przecież miałem pisać o kosztach…
Jak tu nie widzieć plusów przeprowadzki, skoro w mieszkaniu zaledwie 1,5 km od ścisłego centrum Bydgoszczy mamy takie widoki za oknem 🙂
Podzielmy je na kilka kategorii:
1) koszty szukania mieszkania w Bydgoszczy, których źródłem były pierwsze, niezobowiązujące wizyty w tym mieście. Tutaj bardzo duży udział miało paliwo. Najpierw sprawdzaliśmy, czy będziemy potrafili się odnaleźć w nowym miejscu – to akurat wycieczka przy okazji odwiedzin teściów -> zrobiliśmy tylko dodatkowe 130 km w obie strony. Kolejna wizyta w Bydgoszczy to tour po mieszkaniach na wynajem, który – z planowanej, prawie całodziennej wyprawy przerodził się w wyjazd po jedno, ostatnie lokum, które – jako jedyne z 6, które mieliśmy oglądać – nie wynajęło się dzień wcześniej… ponieważ to był wyjazd specjalnie w tym celu, liczę 360 km w obie strony. W sumie prawie 500 km na rekonesans – zakładając spalanie 6,5 l/100 km i cenę litra benzyny na poziomie 5,5 zł, wydaliśmy prawie 180 zł.
Zdziwieni, że do tej niewielkiej sumy nie doliczam olbrzymiej prowizji pośrednika, od którego wynajęliśmy mieszkanie? Nic w tym dziwnego – szukaliśmy tak długo, aż znaleźliśmy ofertę bez takich opłat. Oszczędność? Bagatela, 1400 zł 🙂
2) koszty adaptacji mieszkania przygotowywanego do wynajęcia. Ci, którzy w przeszłości przeprowadzili takie przedsięwzięcie wiedzą, jak olbrzymią pokusą do kupna nowych przedmiotów jest przeprowadzka. A to coś nie pasuje, a to zły odcień, a to nie ma jak przewieźć, a to… milion wymówek, które kończą się zdaniem: „trzeba to kupić!”. My pomyśleliśmy – „Nie ma mowy – traktujemy to jako zmianę miejsca zamieszkania, a nie pretekst do odświeżenia stanu posiadania”. Zabierzemy stąd wszystko, czego będziemy potrzebowali w nowym miejscu – łącznie z czajnikiem, szafką na buty i przedmiotami, które sprawią, że szybko poczujemy się jak w domu – a więc ramki ze zdjęciami, firanki czy podobne drobnostki jadą z nami. Z drugiej strony – zostawiamy meble. Wynajęcie umeblowanego mieszkania to spory plus, który jest dobrym pretekstem do podwyższenia kwoty najmu, a przy okazji pozwala na przeprowadzkę bez użycia TIRa. Wykastrowaliśmy nasze mieszkanie na tyle, na ile to było możliwe, bez obniżania jego standardu i bez zabierania czegoś, na co każdy potencjalny najemca zwróciłby uwagę. Całościowe zakupy, które miały nieco zrekompensować braki kosztowały nas zawrotne 72 zł i według mnie były całkowicie opcjonalne (żona nie do końca podziela ten pogląd 🙂 ).
3) koszty szukania najemcy na nasze mieszkanie w Gdańsku. Ponieważ chcieliśmy jak najszybciej wynająć nasze mieszkanie, musieliśmy przeprowadzić szeroko zakrojoną kampanię ogłoszeniową. Nie poszliśmy jednak standardową ścieżką i zamiast podpisywać mnóstwo umów z pośredniczącymi biurami nieruchomości, postawiliśmy na ogłoszenia bezpośrednie. Pośrednicy dzwonili jak szaleni – mimo, że w ogłoszeniu wyraźnie zaznaczyłem, że dziękuję za współpracę z nimi. Wypytałem kilku o stawki, jakie biorą i kwoty oscylowały pomiędzy 1.500 a 2.000 zł. W konsekwencji, zamiast wydać 1-miesięczny czynsz pośrednikowi, wystarczyło 20 zł na ogłoszenia naszego mieszkania w płatnych serwisach internetowych lub wyróżnienie oferty. Ograniczyliśmy się do darmowych lub najtańszych opcji dostępnych w Internecie – nasze ogłoszenia były na tablicy, anonsach, gumtree i szybko.
4) Na koniec najważniejsze – sama przeprowadzka. Skorzystaliśmy z nieocenionej pomocy rodziny, która po raz kolejny okazała się dla nas wybawieniem. Wynajęcie drogiego transportu nie było potrzebne, a całościowy koszt znowu stanowiło paliwo – 360 km przejechane przez duży, dostawczy samochód plus 170 km zrobione przez nas w jedną stronę z Gdańska do Bydgoszczy. 530 km przy analogicznych założeniach jak poprzednio to około 190 zł.
Sumaryczny koszt przeprowadzki: 180 zł na zbadanie terenu, 20 zł na ogłoszenia, 72 zł na dodatkowe zakupy i 190 zł na samą przeprowadzkę = 462 zł.
Powiecie: „a co z kosztem wynajmu i kaucją, którą wymaga każdy wynajmujący?”. Przyznam, że szczęście nieco dopisało i całość odbyła się praktycznie w sposób przezroczysty dla naszego budżetu. Za nasze mieszkanie w Gdańsku żądaliśmy dokładnie tego samego co musieliśmy zapłacić za mieszkanie w Bydgoszczy – czyli kaucja i czynsz za pierwszy miesiąc. To, co zainkasowaliśmy, oddaliśmy dalej – a nawet co nieco na tym zyskaliśmy, wynajmując nieco drożej mieszkanie w Gdańsku.
Chyba przyznasz, że 462 zł za całkowitą zmianę miejsca zamieszkania pomiędzy odległymi od siebie o 200 km miastami nie powala na kolana. Tym bardziej dziwi, że Polacy mają opory przed podobnymi decyzjami. Gdyby nie 3-miesięczna Maja, która narzucała sporą presję czasową, moglibyśmy jeszcze bardziej ograniczyć koszty, wykorzystując inne środki komunikacji do pierwszych dwóch wyjazdów.
Ostatni tydzień w Gdańsku to życie w warunkach niezbyt sprzyjających zachowaniu spokoju ducha…
Ile zapłacilibyśmy idąc standardową ścieżką? Pomyślmy…
– najpierw wydalibyśmy 1.400 zł na prowizję pośrednika w Bydgoszczy – czyli w praktyce za pokazanie nam kilku mieszkań i skontaktowanie z właścicielem tego, które wybraliśmy… ładny zarobek – nie ma co… Kolejna prowizja za niemal to samo, ale dotycząca naszego mieszkania w Gdańsku – zdjęcie z głowy problemu szukania najemców kosztowałoby nas około 1700 zł. Dwóch pośredników zadowolonych, a my – ponad 3 tysiące złotych w plecy…
– adaptując nasze mieszkanie moglibyśmy pomyśleć: „Zostawmy mikrofalę, czajnik, odkurzacz, a najlepiej i telewizor – wszystko ma już prawie 5 lat – najwyższy czas na wymianę.” Te kilka sprzętów mogłoby nas kosztować dobre 3 tysiące złotych, i to w opcji bez nadmiernych szaleństw. Myślę, że standardem jest też kupowanie drobnych rzeczy do nowego mieszkania, „bo przecież te beżowe firany nie pasują do fioletowego dywanu!” – podobnych wymówek mogą być dziesiątki, a konsekwencją będą przynajmniej setki złotych wydane zupełnie niepotrzebnie. Ciężko to oszacować nastawionemu zadaniowo facetowi, niezbyt zwracającemu uwagę na podobne względy estetyczne, więc tym razem się powstrzymam i nie dodam nic do kalkulacji.
– jeśli chodzi o samą przeprowadzkę, mogliśmy skorzystać z usług którejś z firm przeprowadzkowych? Zwracając się o pomoc do profesjonalistów, należałoby oczekiwać rachunku na kwotę bliską 2.000 zł. A jaką cenę krzyknąłby „pan Stasio”, organizujący przeprowadzki w wolnych chwilach, korzystając ze swojego służbowego auta dostawczego? Patrząc na kilka pierwszych z brzegu ogłoszeń na jednym z popularnych portali aukcyjnych, trzeba policzyć około 35 zł za godzinę pracy takiej osoby, plus 1 zł za każdy pokonany kilometr na trasie. Dwie godziny to absolutne minimum, jakie zabiera zapakowanie całego ruchomego dobytku do auta. 2,5 godziny i 170 km za przejazd do celu i następne dwie godziny na wypakowanie i wniesienie kartonów. Powrót na pusto (za który klient również płaci, prawda?) to kolejne 2,5 godziny i 170 km. Całość: 655 zł.
Czy Was również uderza rozbieżność pomiędzy 190 zł, które wydaliśmy, 3-krotności tej sumy, którą wziąłby prywaciarz, a 10-krotności, które zainkasowałaby profesjonalna firma?
Suma całego przedsięwzięcia w wydaniu standardowym? Bagatela, niecałe 7.000 zł! Olbrzymia suma, ale wydaje mi się, że w wielu sytuacjach zgodna z rzeczywistością – w końcu dość łatwo usprawiedliwić wydanie takich pieniędzy na tak znaczący krok, jak zmianę miejsca zamieszkania całej rodziny. Wcale nie jestem zaskoczony, że po raz kolejny okazało się, że koncepcja DIY zastosowana w praktyce naprawdę się opłaca – wydaliśmy przecież nieco ponad 5% tego, co moglibyśmy wydać! Zdziwiło mnie jednak co innego – nie przypuszczałem, że coś tak skomplikowanego jak spakowanie swojego dotychczasowego życia i przeniesienie go w zupełnie inne miejsce może pójść tak gładko. Szczęście? Być może trochę tak, ale kluczową rolę grała dobra organizacja i skuteczne działanie.
Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że kilkaset złotych, które wydaliśmy to i tak kupa pieniędzy dla masy studentów, którzy co roku przeprowadzają się do miast akademickich i którym wystarczy to, co mogą zapakować w torbę podróżną, mieszczącą się nad siedzeniem w pociągu. Dlatego absolutnie nie ogłaszam się mistrzem w cięciu kosztów przeprowadzki – będę się bardzo cieszył, jeśli mnie przelicytujecie 🙂
Żeby całość nie zabrzmiała aż tak cukierkowo muszę przyznać, że nie zdecydowałbym się na taką przeprowadzkę bez posiadania konkretnej poduszki finansowej! To, że w moim przypadku wszystko pięknie zagrało wcale nie oznacza, że zawsze tak będzie. Należy mieć świadomość, że w najgorszym przypadku musiałbym być finansowo przygotowany na utrzymywanie dwóch mieszkań, jednoczesną zapłatę kaucji i pierwszego czynszu bez żadnych wpływów od najemców, a także znacznie większe wydatki na przeprowadzkę w przypadku chęci przewiezienia mebli czy deficytu dobrych dusz, które chcą nieść bezinteresowną pomoc. Moja rada dla tych, którzy chcą się podjąć takiej przeprowadzki? Przygotuj się na przeprowadzkę w najdroższym wariancie, a jednocześnie staraj się ją zrealizować w sposób kosztowo optymalny.
A mnie interesuje inna rzecz – jak dużo rzeczy, z których zwykle nie korzystacie, odkryliście w dotychczasowym mieszkaniu przy okazji przeprowadzki? Mnie się teraz wydaje, że trzymam tylko to, co rzeczywiście potrzebne, a pewnie gdybym miala się spakować i przeprowadzić, wcale nie byłoby tak wesoło:)
No i, rzecz jasna, powodzenia w Bydgoszczy!
Oj było tego kilka kartonów. Niesamowite, jak dużo rzeczy się gromadzi – i to nawet przy naszym podejściu do konsumpcjonizmu i życia w ogóle. Parę kartonów poszło do przechowalni rzeczy zapomnianych, jaką jest dom moich rodziców, ale jest też aspekt pozytywny, którego nie poruszałem we wpisie, bo przyszedł mi do głowy praktycznie dopiero teraz – dzięki Twojemu komentarzowi. Otóż sprzedając kilka przedmiotów przedstawiających wartość nadającą się do spieniężenia, prawie zwrócił się nam koszt całego przedsięwzięcia, jakim była przeprowadzka 🙂 Parę rzeczy jeszcze jest dostępnych na portalach aukcyjnych – kto wie, może się okaże, że wyszliśmy na plus 🙂
Gdybysmy przeprowadzali sie co 3-5 lat, latwiej byloby nie obrastac w piorka i zbedne przedmioty, bo za kazdym razem trzeba byloby zrobic jakies sortowanie..
Powodzenia w Bydgoszczy:)
My w niecałe 5 lat i tak zgromadziliśmy stanowczo zbyt dużo! Pewnym wytłumaczeniem jest to, że przez ten czas przeszliśmy naprawdę duże zmiany i teraz poradzilibyśmy sobie znacząco lepiej z odrzucaniem pokus. Zresztą – ponieważ licznik się w Bydgoszczy wyzerował, być może będziemy mieli okazję to za jakiś czas zweryfikować 🙂
Ja wprawdzie tym razem sie nie przeprowadzilam, ale od jutra tez ide do nowej pracy… I tez wychodze z mej strefy konfortu. Wiele osob zastanawia sie po co mi to, a ja potrzebuje sie sprawdzic i zrealizowac jedno z mych marzen.
Kto nie idzie do przodu, ten sie cofa, bo nurt go zniesie.
Jeszcze raz powodzenia
I nawzajem! Sam jutro zaczynam przygode w nowej pracy i nie mam pojęcia czemu, ale mam przeczucie, że będzie dobrze. Czego i Tobie życzę.
Twoje powiedzenie jest oparte na cytacie: „Plynie sie od zrodel pod prad. Z pradem plyna smiecie.” To Z. Herbert.
Przepraszam za brak polskiej czcionki, ale obecnie nie mam.
A propos przeprowadzek – przeprowadzilem sie z rodzina – zona w ciazy i dwojka corek 2 i 4,5 tez z Gdanska, ale do Tallinna.
Doswiadczylem tez bezinteresownej pomocy w tej przeprowadzce ze strony calkiem obcych Polakow, ktorych poprosilem o przywiezienie rzeczy za ustalona oplata. Wyszukalem ich juz bedac w Estonii. Czesc gratow juz wczesniej nadalismy kurierem i wiedzielismy ze to droga impreza. W rezultacie rzeczy dojechaly, a Pan, ktory je przywiozl nic ode mnie nie wzial. Dowiedzialem sie kilku rzeczy, ze nasz kombi, to przepastny samochod, a wodka to bardzo uniwersalny srodek platniczy, nawet jak jej sie samemu nie pije, warto ja posiadac.
Super historia. I cytat też, ale mimo wszystko nie wrzucę go na główną stronę 🙂
Powiem otwarcie: dla mnie przeprowadzki to „kosmos”, nie widzę siebie w przeprowadzce. Nienawidzę zmian. Jestem za stabilizacją nawet kosztem stagnacji.
Ale: gratuluję odwagi i zminimalizowania kosztów tego przedsięwzięcia.
Fotki przednie. Szczególnie podoba mi się drzewo-„przesłonka”. Mam podobne przed swoimi oknami – dzięki niemu niemal nie widzę pewnej ruchliwej wrocławskiej ulicy.
dla mnie do tej pory taka zdecydowana i nagła przeprowadzka była wielką niewiadomą. Ale że nie wiedziałem, ile pracy się z tym wiąże, wszedłem w ten projekt bez uprzedzeń. I poszło naprawdę gładko!
Życzę powodzenia w nowym miejscu 🙂
Natomiast inaczej zachowałabym się w kwestii firan, bo jeśli nie pasują mi do dywanu i mam dzień w dzień na to patrzeć i się z tym widokiem męczyć, to wolę to zmienić i poczuć zadowolenie ze swojej przestrzeni, wtedy wydawane pieniądze nabierają dla mnie trochę innego znaczenia. Mogę też wyrzucić te firanki, żeby było taniej ;):)
Granica pomiędzy wymówką (pretekstem), do kupna nowej rzeczy na nowe lokum w miejsce starej rzeczy, a gustem jest płynna i indywidualna.
Oj, ale beżowe firany naprawdę nie pasują do fioletowego dywanu 😉
A tak serio, to ja nie czułabym się dobrze w miejscu, w którym panuje kolorystyczna wolna amerykanka i ogólna bylejakość. I uważam, że akurat przebywanie i wychowywanie dzieci w ładnym i harmonijnym wizualnie otoczeniu jest ważne. Nie ma się co szczycić estetyczną abnegacją, bo potem mamy na ulicach naszych miast to, co mamy.
widzę, że kwestia firan cieszy się dużym zainteresowaniem, więc już wyjaśniam: w 72 zł dodatkowych wydatków było 26zł na 2 firany kupione w Jysku, które zostawiliśmy w mieszkaniu w Gdańsku, jednocześnie zabierając ze sobą te, które służyły nam do tej pory. To, że ja sam nie zwracam uwagi na takie rzeczy nie znaczy, że moja żona akceptuje ewidentne pomyłki estetyczne 🙂
Gratulacje i powodzenia 🙂
serdeczne dzięki!
No i konkrety.Bardzo podoba mi się ten opis działań.Jestem pod wrażeniem,że tak mało udało Wam się wydać przy tej przeprowadzce .Gratuluję, że nie daliście się pośrednikowi. Niestety ja tracę rozum jak zaczynamy się wycieczkować. Herbata, kawa w drodze to naprawdę ogromne kwoty. Ciekawa jestem jak w tych dniach daliście radę z jedzeniem…
No to 3mam kciuki, żebyś po pierwszym dniu pracy utwierdził się w przekonaniu, że podjąłeś słuszną decyzję. Faktycznie, fundusze na przeprowadzkę godne pogratulowania:) Ja też się czasem dziwie, czemu niektórzy oddają oferte wynajmu swojego mieszkania w rękę..a raczej ręce:) pośredników..przecież to na wstępie zniechęca do wynajmu..1500 zł dla pośrednika+ kaucja w wysokości 1 m-c czynszu (żeby tylko)…to już się robi 3koła na dzieńdobry..a jak mieszkanie wymaga zakupu kilku mebli..no to 5 tys na to żeby móc zacząć wynajmowac..to zbyt duża kwota. A mimo to ,tak mało jest ogłoszeń bez pośredników:( PS: zawsze z mężem chcieliśmy mieszkać w Gdańsku..daj znać jak nie będziesz miał najemcy..:) (Zawsze uwielbiałam te trolejbusowe rozwiązanie wTrójmieście – co rok tam wracam, a jeszcze nie miałam okazji się nim przejechać.. )
Najemca jest – inaczej powiekszylbym cenę przeprowadzki o koszty utrzymania mieszkania w Gdansku.
Trolejbusy są tylko w Gdyni i niestety sam nie pamiętam, kiedy ostatnio z nich korzystałem (ale na pewno całe lata temu), To trochę jak z morzem, nad którym bywa się raz na kilka miesięcy, mimo że (a może właśnie dlatego), że jest kilka oddalone o kilka kilometrów 🙂
czesc,
potwierdzam, trolejbusy sa w Gdyni i to coraz nowsze, ale sam nie jechalem zadnym od 15 lat 😉
Wolny: powodzenia w Bydgoszczy. Ja bym sie tam nie przeniósł raczej, za daleko od morza 🙂
A z ciekawości – jak daleko masz teraz od morza i jak często tam bywasz?
Trolejbusy tylko w Gdyni?! A w Sopocie to co? Samoloty „na kabelku”?
Roman – Sopot jest tak mały, że ja tam bym się wstydził wsiadać do jakiegokolwiek pojazdu mechanicznego żeby pokonywać te niewielkie odległości 🙂
Co nie zmienia faktu, że trolejbusy tam są 🙂
Wiem, że wszystko co napiszę będzie mocno „po terminie” ale chciałbym zaznaczyć, że w Tychach również kursują trolejbusy… 🙂
Wolny, masz szczęście że masz taką żonę, tyle Ci powiem. Nie wiem jak wygląda wasze mieszkanie, i być może wszystko do siebie pasowało mniej więcej, więc było ok i tak na prawdę nie było potrzeby kupowania rzeczy… Ale mimo wszystko. Dobrze że się tak dobraliście bo podejrzewam że oboje czujecie wielką satysfakcję z oszczędzania.
Ale gdybym przeprowadzała się do nowego mieszkania i moje zasłony i wszystko gryzłoby się ze wszystkim innym (np. ścianami, kanapą) i tworzyło oczopląs, to ja musiałabym coś z tym zrobić. Chociażby kupić narzutę, lub za te 50 zł kupić nowe zasłonki.
Uważam że oszczędzanie jest ważne, ale ja nie lubię oszczędzać na swoim komforcie, źle bym się czuła w takim mieszkaniu, i nie uważam tego za wymówkę „do kupna czegoś nowego i niepotrzebnego”.
Coś co Tobie jest niepotrzebne, może oszczędzić stresu komuś innemu kto zwyczajnie zwraca na to uwagę. Mówię o tym bo mam wrażenie że ktokolwiek kto by wydał „niepotrzebnie” pieniądze na narzutę do kanapy bo stara nie pasowałaby do mieszkania dostałby od Ciebie plakietkę „rozrzutnego”…
a czasem bardziej opłaca się wydać 50 zł i mieć spokój niż skąpić i się wkurzać codziennie na to jak to wygląda.
zgoda – nic na siłę. Nie chciałbym, żebyście odnieśli wrażenie, że pasuje nam bylejakość, a poczucie estetyki jest mojej żonie obce 🙂 Raczej zwracaliśmy (w sumie: żona zwracała) uwagę na to już na etapie wyboru mieszkania. Wybraliśmy takie, które zapewnia poziom, do którego jesteśmy przyzwyczajenia, a wydając w Bydgoszczy 1400 zł (+opłaty) na 47m2 można oczekiwać wiele (bły i mieszkania poniżej 1000 zł miesięcznie).
A to, że mam ogromne szczęście mając taką żonę, to wiem doskonale 🙂
Szanowny Panie, podaje Pan, ze koszt przeprowadzki wyniósł 180 zł, bo zapłacił Pan tylko za paliwo. Ironicznie powiem, że dobrze, że przynajmniej za paliwo. Liczenie w ten sposób kosztów czegokolwiek jest absurdalne, niczego Pan nie „pożyczył” tylko najzwyczajniej w świecie ktoś Panu sfinansował ten samochód użyczając go, dla mnie to nie jest oznaka gospodarności lecz bezczelności.
Szanowny Panie, przykro mi niezmiernie, że funkcjonuje Pan w świecie, w którym nie ma miejsca na wzajemną życzliwość i ofiarowanie komuś własnych zasobów czy czasu nie oczekując niczego w zamian. Ciekawe czy odrabiając lekcje z dziećmi też wylicza Pan im cenę i – co ważniejsze – czy będzie Panl później ściągał raty tego kredytu z ich pensji 😉 pozdrawiam
Ciekawy wpis, ja na jesień mam zamiar się przeprowadzić do Wrocławia z Jeleniej Góry, mam teoretycznie załatwione mieszkanie, ale wszystkie koszty z tym związane są puki co mi obce.
Przeprowadzka bardzo często bywa kosztowna jednak wcześniej odpowiednio zaplanowana może zasadniczo sprawić, że na prawdę będą to rozsądne koszta. Wszystko jest także kwestią własnego przyłożenia się do tematu, myślę, że ile można należałoby zrobić samemu. Chociaż od tego także są ludzie w branży transportowej, no ale za pracę trzeba zapłacić… zwłaszcza za noszenie ciężkich mebli 🙂