Płać gotówką!

Muszę przyznać, że sam czuję się nieco nieswojo stawiając tezę jak w tytule wpisu. Płać gotówką… i tak twierdzi ktoś, kto żadnej wypłaty w swoim dorosłym życiu nie dostał „do ręki” (nawet w mojej pierwszej pracy standardem był przelew na konto), a do tego chyba nigdy nie miał przy sobie więcej niż kilku tysięcy złotych. W moim portfelu rzadko znajdę więcej niż kilkadziesiąt złotych, a do tego korzystam z tych środków na tyle rzadko, że do tej pory – po dwóch tygodniach od powrotu z zagranicznej delegacji – nadal mam pomieszane złotówki i euro, a sporadyczne szukanie tych „właściwych” mi nie przeszkadza. No cóż – ja również zostałem odpowiednio zindoktrynowany i wyznaję kult plastiku. Niech więc ten post nie będzie kolejną lekcją, którą Ci przekażę, ale potraktuję go bardziej jako autoterapię, po której sam mam nadzieję zmienić pewne swoje nawyki.

Zacznę chyba dość niekonwencjonalnie, nie wskazując na samym początku, że płacenie gotówką po prostu boli. Nie – w moim przypadku motywacja do ograniczenia użycia plastikowego pieniądza jest zgoła inna. Wątpliwości pojawiły się dopiero kilka miesięcy temu, wraz z wprowadzeniem nowego systemu internetowego mBanku. Nagle, przy sprawdzaniu historii konta zacząłem zauważać takie oto pozycje:

gotowka_1

Podejścia do powyższej listy zakupów dokonanych przez moją żonę (ja w jakimkolwiek sklepie pojawiam się nie częściej niż raz na tydzień 🙂 ) mogą być dwa – oba skrajnie różne. Część użytkowników może przecież powiedzieć: to wspaniałe! Wreszcie mam narzędzie, które pomoże prowadzić mi swój budżet domowy, pozwoli namierzyć słabe punkty w comiesięcznych wydatkach i ograniczyć niepotrzebne zakupy! Wreszcie wiem, na co wydaję swoje ciężko zarobione pieniądze! I tu pojawia się mój punkt widzenia, który sprawia, że czasami płatności kartą powodują u mnie poczucie niepokoju. Skoro ja widzę strukturę moich wydatków, to przecież równie dobrze zna ją mój bank! Ba – powiem więcej: skoro w pełni automatyczny system informatyczny zbiera tak dokładne informacje o moich zachowaniach konsumenckich, to czemu miałby on poprzestać na prezentacji tych danych użytkownikowi, czyli mi? Przecież to niesłychanie wartościowe dane, za które masa firm byłaby skłonna zapłacić mnóstwo pieniędzy! Przecież to niezwykle skuteczny oręż, których moc może zostać wykorzystana przeciwko mnie; przeciwko nam wszystkim! Tak – wiem, ustawa o ochronie danych osobowych, brak zgody na przetwarzanie danych osobowych w celach marketingowych… wyświechtane formułki to jedno, a faktyczne użycie tych danych to zupełnie co innego. Mało to nieuczciwych ludzi, dziurawych systemów informatycznych i nie do końca przestrzeganych procedur, przez które niepowołane firmy mogą zyskać dostęp do wrażliwych informacji? Przecież sam pracuję w IT i wiem jak łatwo w obecnych czasach agregować, przetwarzać i wykorzystywać dane do budowania potężnych narzędzi wykorzystywanych przez wielkie korporacje do budowania zachowań konsumentów, nakręcania popytu i wysyłania reklamy do odpowiedniej grupy odbiorców. Czy to tylko moje obawy? Czy przesadzam, rysuję jakieś nieprawdopodobne scenariusze? Skądże – przecież nie piszę nic o rzekomej inwigilacji przez rząd, skarbówkę czy inne instytucje państwowe. A to również możliwy scenariusz… gdyby tylko te wpływy z podatków nie były tak niskie i można byłoby stworzyć odpowiednią infrastrukturę rodem z Orwella 🙂

gotowka_2

Zostawmy już te dywagacje – warto jednak mieć świadomość, że korzystając z plastikowego pieniądza pozostawiasz za sobą ślad, po którym dość łatwo Cię namierzyć. O ile zależy Ci na anonimowości i choć częściowej wolności od reklam, zadaj sobie nieco trudu i wyciągnij gotówkę z bankomatu przed zakupami. Taki sposób płatności ma dodatkowe zalety. Przede wszystkim, wspomniany już ból który czujesz, oddając świeże, dopiero co wyciągnięte z bankomatu stówki komu innemu. Przecież one należą do Ciebie – ciężko na nie zapracowałeś, a teraz ten zupełnie obcy kasjer ma je od Ciebie wziąć? Nie od dzisiaj wiadomo, że z gotówką jest się ciężej rozstać niż z podobną kwotą będącą jedynie cyferkami na ekranie monitora. W konsekwencji kupujesz bardziej rozważnie i najzwyczajniej na świecie wydajesz mniej – a czy nie o to właśnie chodzi? 🙂

Nawet jeśli jesteś pozbawiony hamulców i każdego miesiąca musisz wyzerować swoje konto, to bazując na płatnościach gotówkowych zawsze widzisz granicę, która wygląda tak: 0,00 zł (nawet w moich najgorszych koszmarach nie dopuszczam myśli o takiej tragedii!). Masz psychiczną obawę przed wejściem na debet i nie korzystasz z kart kredytowych, gdzie limity wydatków są często bardzo daleko. Innymi słowy – nie wydajesz więcej, niż masz!

Ale są również bardziej namacalne argumenty przemawiające za płaceniem gotówką. Przede wszystkim: prawdziwe oszczędności. Kupujesz coś bardziej wartościowego, jak na przykład sprzęt RTV/AGD, meble, a nawet okulary czy cokolwiek innego, kosztującego przynajmniej kilkaset złotych? W takim razie nie musisz wyjeżdżać do Azji żeby się ostro targować – w Polsce to również możliwe! Każdy sprzedawca odprowadza prowizję od transakcji bezgotówkowych – i to zarówno dla banku, jak i organizacji płatniczej. To zwykle kilka procent wartości transakcji, które możesz ugrać deklarując płatność gotówką. I mimo, że prowizje intercharge mają spaść od nowego roku, to nadal jest o co walczyć – nawet 1-procentowa obniżka ceny kilka-kilkadziesiąt złotych zysku, którego wypracowanie absolutnie nic Cię nie kosztowało.

Jaka jest więc moja strategia? Po pierwsze, mam w domu nieco gotówki. W zależności od sytuacji, czasami jest to kilkaset złotych, częściej kilka tysięcy. Plusów takiego rozwiązania jest kilka. Przede wszystkim, nie muszę zbyt często korzystać z bankomatów. Ponadto, zawsze jestem przygotowany na jakiś niespodziewany kataklizm (gospodarczy i nie tylko) i wiem, że dysponując kilkoma tysiącami złotych przeżyję z moją rodziną choć trochę dłużej niż większość ludzkości, która będzie demolowała okoliczne bankomaty. Poza tym idąc gdziekolwiek z kilkoma banknotami zamiast karty nie martwię się o to, że w przypadku kradzieży będę musiał gdzieś wydzwaniać, blokować karty, wyrabiać nowe. A to, że stracę kilkadziesiąt złotych czy nawet nieco więcej? No cóż – potraktuję to jako koszt usatysfakcjonowania napastnika – taka satysfakcja może się w skrajnym przypadku przełożyć na rezygnację z poturbowania delikwenta, który „śmiał mieć ze sobą tylko plastik”. A jakie są wady opisanego wyżej podejścia? No cóż – ewentualna kradzież w przypadku włamania. Na szczęście nie wpuszczamy praktycznie żadnych obcych osób do mieszkania (wszelkim podwykonawcom wykonującym codzienne czynności mówimy stanowcze nie), więc obawa o historie w stylu „opiekunka do dzieci regularnie kradła gotówkę z szuflady” nie istnieje.

Trzeba pamiętać, że są pewne wyjątki od powyższej zasady. Przede wszystkim – chcąc nie chcąc – jesteśmy zmuszeni do korzystania z niektórych kart ze względu na programy typu cashback – i tak nie chcąc płacić ani złotówki za otrzymanego od mBanku kindle’a musimy dokonywać transakcji kartą kredytową, a chcąc otrzymać nawet 900 zł premii od WBK-u wydajemy kartą 300 zł miesięcznie. Będąc za granicą też z reguły korzystniej korzystać z płatności elektronicznych, chociaż z drugiej strony czy nie stanowi to znowu psychologicznej zachęty do wydawania więcej niż zazwyczaj?

cash_1

 

Na koniec chciałbym napisać o czymś, co jest jeszcze lepsze od zapłaty gotówką. A ten cud przedsiębiorczości człowieka nazywa się barter. Czy koncepcja, w której każdy z nas – jako posiadacz pewnych unikalnych umiejętności, kwalifikacji i zdolności wymienia ich owoce (nie ważne, czy to towary czy usługi) z kimś innym, kto może zaoferować coś równie potrzebnego, ale niedostępnego lub trudnego w uzyskaniu dla innych? Poświęcenie swojego czasu i pracy, bez pieniędzy (i przy okazji – podatków!) – za to ze wspaniałą nagrodą w postaci wyboru Twoich usług przez kogoś zupełnie obcego, kto potrafi docenić ich jakość i znaczenie – to chyba najlepsza forma zapłaty. Na naszym podwórku istnieje chociażby serwis wymiennik.org, który jest naprawdę sprytnie pomyślany. Mianowicie za każdą zrealizowaną usługę dostajesz punkty, za które sam możesz skorzystać z pomocy innych. Dzięki takiej konstrukcji nie ma obowiązku wymiany usług z tą samą osobą, co jest sporym ułatwieniem na tym – na razie dość małym – rynku.

Jak zawsze jestem bardzo ciekawy, jak sam podchodzisz do kwestii mniej i bardziej codziennych płatności. Czy uważasz, że teza podstawiona w tytule wpisu jest w dzisiejszych czasach praktyczna, a moje argumenty wystarczające do schowania kart płatniczych do szuflady i zamknięcia jej na klucz? A może sam praktykujesz wymianę barterową i zechcesz się podzielić jej szczegółami? Obiecuję, że nie udostępnię tej informacji żadnym urzędom 🙂 Jeśli masz jakieś doświadczenia z którymś z portali barterowych, również chętnie przeczytam o Twoich wrażeniach.

Ponieważ sam mocno zastanawiam się nad zmianą głównego środka płatniczego, pozwolę sobie na kolejną ankietę – w ten sposób przekonam do wyrażenia swojej opinii wielu czytelników zbyt nieśmiałych, żeby napisać komentarz. Obiecuję, że po tym wpisie dam Wam nieco odetchnąć od ankiet, które ostatnio pojawiają się dość często.

[poll id=”7″]

86 komentarzy do “Płać gotówką!

  1. Agaru Odpowiedz

    Gotówka i tylko gotówka. Jakoś do plastiku nie mogę się przekonać…
    Poza tym robię mniejsze zakupy, chleb w piekarni, mięso w jeszcze innym, małym sklepie. Zazwyczaj na płatność kartą małe sklepu ustalają limit np: 20 zł, Zakupy owoców czy warzyw robię na „zielonym rynku” gdzie kasę fiskalną trudniej znaleźć, a co dopiero zapłacić kartą 😉 Ot, takie małe miasto, gdzie wręcz na każdym kroku jestem „zmuszana” do płatności gotówką.

    Poza tym na mnie ma to wpływ także psychologiczny, o którym pisałeś – widzę, ile wydaje. Na koncie jedynie cyferki mi się zmieniają, łatwo stracić kontrolę nad wydatkami (dlatego nie mam ani jednej karty kredytowej).
    Mi osobiście taki sposób pasuje najbardziej.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ja aktualnie bardzo ubolewam nad tym, że po przeprowadzce mamy w pobliżu praktycznie tylko dwa monopole (i to takie z prawdziwego zdarzenia: 3 na 4 regały to alkohol 🙂 ) i… otwarte całą dobę wielkie tesco. No cóż… na razie znalazłem fajną piekarnię, rynek też namierzony ale to opcja tylko na weekend.
      Przynajmniej dojazd rowerem do pracy zajmuje mi poniżej 15 minut – zawsze coś (chociaż z metodą płatności nie związane to w ogóle).

  2. Roman Odpowiedz

    No toś „Amerykę odkrył” 😉
    Lepiej późno niż wcale, co nie?
    Nie płacę kartą właśnie po to, by bank za dużo nie wiedział…
    Standardowo raz na 2-3 tygodnie korzystam z bankomatu i wystarczy…
    Z resztą jak dla mnie posługiwanie sie gotówką jest wygodniejsze i szybsze niz kartą (pomijając już fakt, że na szczęscie u mnie „na wsi” w niewielu punktach kartą da sie zapłacić)…
    Ale kartę „kretynową” mam, a jakże…
    Jakąś starą i już nieaktualną…
    Często wyjmuję przy zakupach i z rozbrajającą szczerością pytam: „A jak dam gotóweczkę, to bedzie rabacik? Po co się dzielić z łosiami z banku?”
    I niemal zawsze rabacik jest… 😀

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Roman – każdy ma swoją Amerykę – i jestem pewien, że dla większości społeczeństwa koncepcja rezygnacji bądź choćby ograniczenia użycia kart wszelakich byłaby bardzo rewolucyjna. Jestem ciekawy, co pokaże ankieta…

      • Roman Odpowiedz

        Hmmm… 16,5% Polaków płaci kartą , 1,5% przelewem… Reszta wybiera z różnych powodów tylko gotówkę… Ja nie wiem czy to byłaby jakaś znacząca rewolucja gdyby bnagle padły „systemy kart”…
        No, moze paru uzależnionych od kart umarło by z głodu, ale „na takie koszty gotów jestem sie zgodzić” 🙂
        Rewolucji na pewno by nie było…

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Właśnie mi udowodniłeś, że nie do końca odrobiłem zadanie domowe… chociaż w dużych miastach rozkład jest na pewno zdecydowanie inny, a jeśli wziąć pod uwagę nie liczbę transakcji, a ich wolumen, wygląda to nieco inaczej (chociaż nadal przeważa gotówka). Czyli co – wychodzi na to, że obraz przedstawiony we wpisie dotyczy tylko młodszych mieszkańców dużych miast?

          • Roman

            Dotyczy przede wszystkim Ciebie 🙂
            Ale prawdą jest, że piszesz przez pryzmat doświadczeń „młodszego mieszkańca dużego miasta” 🙂

          • Roman

            JEśłi chcesz wersje ambitniejszą, ale zaznaczam, że dla przyzwyczajonego do „luksusów” jest to trochę horrorystyczne, to ustal sobie, że w ten oszczędnościowy miesiac wydasz nie wiecej niz „minimum socjalne” dla 3-osobowej rodziny…
            Taka, jakkolwiek okrutnie to brzmi, „zabawa w biedaka”

          • wolny Autor wpisu

            Ciężko znaleźć tą kwotę na 2013 rok. Podasz linka? Bo nie wiem, o jakich dokładnie kwotach mówimy.

          • wolny Autor wpisu

            Nie wiem czy dobrze rozumiem… piszesz o kwocie brutto, czyli ma zostać 1964 zł netto miesięcznie na 3-osobową rodzinę? Plus ewentualna ulga na dziecko, tak? Coś jeszcze pominąłem?

          • Roman

            Dobrze rozumiesz. JEst to kwota brutto na całą rodzinę. Nic nie pominąłeś.

  3. zonk84 Odpowiedz

    U mnie do tej pory było trochę gotówki (część zakupów spożywczych, knajpy, zajęcia językowe), a trochę karty (przede wszystkim, żeby wypełnić wymogi z banków, bo też nie chcę, żeby wiedziano o mnie za dużo).
    Niedawno postanowiłam, że listopad będzie miesiącem oszczędzania – będę sprawdzać, czy jestem w stanie przeżyć za określona kwotę. Z tej okazji na każdy tydzień mam przewidzianą pulę GOTÓWKI i zobaczymy, czy się w niej zmieszczę. A żeby nic mnie nie kusiło, karta zostanie w domu i pójdzie w ruch tylko na zakup biletów lotniczych. Trzymaj kciuki, żeby się udało:)

    • Roman Odpowiedz

      U nas od kilku lat luty jest takim miesiącem.
      Podział na „tygodnióki” jest bardzo dobry.
      Spróbuj jeszcze dokonać podziału pieniędzy pod kontem przeznaczenia: jedzenie, komunikacja, kultura itp itd… Czasami bywa tak, że nie zawsze wykorzystasz pieniadze z danego „przeznaczenia” i pojawia sie dodatkowa, nieoczekiwana oszczędność…

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Obiecuję sobie, że spróbuję takiego podejścia. Tylko jedno pytanie techniczne: czy tygodniowa kwota na zakupy bierze się ze średniej miesięcznej podzielonej na liczbę tygodni, czy może podejść do tego bardziej ambitnie i nieco zmniejszyć ten wynik, żeby zmobilizować się do oszczędności?

        • zonk84 Odpowiedz

          Też myślałam nad lutym, bo najkrótszy:D Dzięki prowadzeniu budżetu, wiem mniej więcej ile wydaję miesięcznie i gdzie ewentualnie mogę wprowadzić drobne cięcia, więc zaplanowana kwota jest czymś pomiędzy tym, co jest, a tym, co chciałabym, żeby było. Chociaż niestety zaczynam dochodzić do wniosku, że teraz już tylko powiększanie dochodów przede mną, bo wydatków za wiele już raczej nie chcę ciąć (szczęśliwie w listopadzie nikt nie ma urodzin, więc kategoria PREZENTY może być usunięta z budżetu).
          Wydatki dzielę na jedzenie, rozwój – kursy językowe, socjal – wyjścia ze znajomymi i skromne „inne” na ewentualne nieprzewidziane wypadki. Komunikacja szczęśliwie mnie nie dotyczy, bo wszędzie chodzę pieszo (mieszkam w centrum).

  4. Szymon Barczak Odpowiedz

    Ty mi tu o gotówce, a ja sobie zrobiłem portfel tylko do karty (+zapasowego banknotu) 🙂

    Wideo na Vine.

    Dla mnie obracanie gotówką nie ma sensu. Miałbym jej tak mało, że szkoda sobie głowy zawracać. Żywność i chemię kupuję w Tesco z dowozem (płatność kartą), za rachunki płacę przelewami, a wszystko, co się da, kupuję do firmy przez internet, żeby nie trzymać potem faktur w szufladzie, a w ifirma.pl w formie e-faktury 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Popieram zakupy w Internecie – tutaj przekonuje mnie przede wszystkim aspekt oszczędności i wygoda (nie cierpię chodzić po sklepach). Ale patrząc na strukturę swoich wydatków (większość to jednak żywność i rachunki), gotówka ma szansę bytu – przecież nie zapłacę kartą za warte kilka złotych pomidorki na targu. I nikt mnie nie przekona, że te z tesco czy innego badziewia są porównywalne z tymi z rynku. Mam obecnie w domu obie „odmiany” i te z tesco najchętniej użyłbym do jakiejś pomidorowej bitwy, bo nie nadają się one do niczego więcej.

  5. Zosia Odpowiedz

    Test nie uwzględnia tego ,że muszę wydać określoną ilość pieniędzy płacąc kartą ,żeby nie zapłacić prowizji.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Przyznam, że nie rozumiem. Z tego co wiem, to sklepy ustanawiają minimalną kwotę, od której można płacić kartą. I to sklepy ukrywają w cenach te koszty – nieważne, czy płacisz kartą 10 zł czy 1000 zł. Czyżbym się mylił?

      • Tom Odpowiedz

        Zosi chodziło chyba o roczną opłatę za korzystanie z karty której można uniknąć płacąc jakąś tam ilość pieniędzy lub wykonując daną liczbę transakcji, nie o prowizję pobieraną przez bank w sklepie 🙂

  6. Alex Odpowiedz

    Niestety, mBank już dawno wiedział to wszystko, teraz tylko po prostu masz tę informację pokazaną w systemie 🙂 Kody MCC przypisane sprzedawcom pozwalają dość dokładnie określić co kupujesz, zresztą na tym się opierają wszystkiego rodzaju moneyback za „zakupy spożywcze” itp. Ja płacę głównie kartami gdyż muszę wyrobić różne limity, a płatność kredytówką dodatkowo pozwala mi ugrać parę złotych odsetek 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Tak – teraz wiem, że o tym wiedzieli już dawno. Ale dopiero mi to sami uświadomili, pokazując część tej informacji w systemie informatycznym. My też „musimy” płacić 2 kartami w związku z premiami z tym związanymi – ale akceptuję niewielką utratę anonimowości za dobre kilka stówek zysku.

  7. tomaszzz Odpowiedz

    Chyba lepiej samemu kategoryzować swoje wydatki, ten z mBanku nie zawsze robi to z automatu. Zresztą prowadząc budżet możemy najlepiej w nim określić na co konkretnie zostały wydane pieniądze. I nie podoba mi się ta cała historia operacji. Wszystko widać jak na dłoni 🙂 Ciekawe przez ile lat jest ona utrzymywana.
    A co do samych płatności to trzeba znaleźć złoty środek. Racjonalne wydaje się być ograniczanie płatności kartą, bo po co wyciągać plastik by kupić kajzerki 🙂 Wszystko z rozsądkiem, nie przekreślając kart, bo pół biedy gdy na miejscu jest bankomat, gorzej jakby trzeba było iść z grubszą sumką dłuższy kawałek drogi – to już byłoby ryzykowne.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      czyli uzależniasz środek płatniczy od wydanej kwoty… a co z rabatami, które możesz dostać właśnie za większe wydatki gotówką?

      • tomaszzz Odpowiedz

        I tak i nie, chyba nie mam wypracowanego jakiegoś systemu. Ale dotąd rzeczywiście za większe zakupy płaciłem tą kartą. – Czy słusznie? Te rabaty faktycznie brzmią zachęcająco.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Kwestia, czy korzystać z jakichś programów, dzięki którym zarabiasz, płacąc kartą. Jeśli nie, to możesz też pójść w tą stronę, a przy odrobinie szczęścia oszczędności mogą być sporo wyższe, niż rabaty otrzymywane za zakupy gotówką.

          • Alex

            Trzeba pamiętać że niektóre karty również oferują rabaty – np moja kredytowa Visa to rabat 5% np. w Apart, TimeTrend i pewnie innych sklepach też, a mam zwykłą. Złota daje 10, a platyna – 15% rabatu.

          • wolny Autor wpisu

            Zauważ, że piszesz o produktach luksusowych (przynajmniej dla przeciętnego zjadacza chleba) obłożonych olbrzymią marżą sprzedawcy. Pytanie, czy „utzymanie” tej karty (chyba, że jest darmowa – ale obstawiam że nie, przynajmniej nie bez spełnienia pewnych warunków) jest warte tych rabatów. Dla mnie – absolutnie, nawet jeśli rabat byłby rzędu 50%…

          • Alex

            Istotnie, darmowa jest tylko przez pierwszy rok – i dlatego nie zamierzam trzymać jej dłużej. Zresztą, dostałem za nią co chciałem
            1) 200 zł premii z promocji Citi Handlowego
            2) Początek dobrej historii kredytowej

  8. Adam Odpowiedz

    Nie mam i nigdy nie miałem żadnego „plastiku”. Mam konto w e-banku, z którego opłacam rachunki oraz zakupy na serwisach aukcyjnych. Poza tym króluje gotówka.
    A oto mój czterostopniowy sposób dysponowania gotówką:
    * stopień 1 – portfel w kieszeni: 40-50zł. (oczywiście jeśli planujemy większe zakupy, trzeba mieć tu kasy odpowiednio więcej). Jakieś pieniądze warto mieć przy sobie, nigdy nie wiadomo, kiedy się zdarzy jakaś okazja czy potrzeba zakupowa.
    * stopień 2 – koperta leżąca sobie w domu 300-1000zł (należy ją umiejętnie uzupełniać, by źródełko nie wyschło).
    * stopień 3 – pieniądze na rachunkach lub krótkoterminowych lokatach – takie, które będziemy mogli podjąć bez straty kapitału 3-4 tys.
    * stopień 4 – pozostała kasa – fundusze, struktury, różne lokaty i inne inwestycje. Kto nie ma nerwów na ryzyko lub czasu, by się wgłębiać w ekonomię, niech trzyma na lokatach. Po przekroczeniu kwoty 100 tys. zł można rozważyć inwestycję w jakiś lokal, ale to jednak ryzykowne sprawy.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nie identyfikuję się do końca z tym systemem – chyba głównie ze względu na możliwe zyski z umiarkowanego korzystania z kart. Powiedz… gdybyś mógł wyciągnąć rocznie dodatkowy tysiąc złotych, zgodziłbyś się na częściowe zakupy kartami? Rzędu 10 transakcji i 300 zł miesięcznie? Mam wrażenie, że nie – mam rację?

      Ale 40-50 zł w portfelu i znacznie ponad 100 tyś w inwestycjach/lokatach… to do mnie przemawia 🙂

      • Adam Odpowiedz

        W zasadzie nic dodać, nic ująć. 🙂

        Rzekłbym jeszcze tak: nie można być wszędzie i nie sposób wciąż pracować.
        Pisałeś ostatnio, że nie chcesz sobie zaprzątać głowy niewielkimi różnicami w oprocentowaniu lokat. Otóż ja sobie zaprzątam tym właśnie głowę (założyłem na 3,4% [na rok], a Ty masz 3,2% – co i tak jest nieźle), natomiast nie używam kart, choć wiem, że umiejętnie się nimi posługując – można zarobić. Co kto lubi.
        Przy okazji pochwalę się: otóż 15 mies. temu założyłem w jednym z banków dwuletnie lokaty na 7% – dobrze wówczas wyczaiłem, którędy podąży inflacja 🙂 i teraz wciąż jeszcze obcieszam sprawę.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Ja aż tak bardzo dalekosiężnych planów nie mogłem robić, zdając sobie sprawę w możliwej wyprowadzki i różnych scenariuszy które mogą z tego wyniknąć. W grudniu kończą mi się 12-miesięczne lokaty na 6,15% – na razie też się bardzo przyjemnie na nie patrzy, chociaż już niedługo 🙂

  9. Konrad Odpowiedz

    A ja dla odmiany na kartach, w tym kredytowych, zarabiam kilka tysięcy złotych rocznie. Wiem, że banki zbierają informację, ale mam nadzieję, że pistoletu do głowy przystawionego mieć nie będę. Reklamom potrafię się oprzeć, bo kupuję tylko to co mi jest potrzebne. Płacenie kartą i gotówką boli mnie tak samo (bardzo tego nie lubię; chyba jednak jestem sknerą). Z gotówki również korzystam, w sytuacjach gdy mogę wynegocjować rabat i w jeszcze kilku okolicznościach… 😉

    • Szymon Odpowiedz

      Ja również płacę niemal wyłącznie kartą. Gotówką płacę, gdy kupuję chleb za 3 zł albo warzywa na straganie. Poza tym – gdy mogę, wyłącznie karta i to nie tylko ze względu na moneyback. Dla mnie jest to po prostu wygodniejsze.
      Obecnie w portfelu mam 11,92 zł i tak jest już od jakiegoś czasu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem w bankomacie, na pewno nie w tym miesiącu. Płatność kartą być może trwa trochę dłużej, acz gdy uwzględnię jak powoli idzie mi wkładanie tych drobniaków i papierków z powrotem do portfela + dodam czas poświęcony na korzystanie z bankomatów, które nie zawsze są przecież tuż obok, to nie jestem tego już taki pewien.
      Podobnie jak Konrad potrafię oprzeć się reklamom, a informacje mogą sobie zbierać, nie potrafię wyobrazić sobie sytuacji w której zrobią użytek z informacji, że zrobiłem zakupy w tesco za 192,78 i wykorzystają go przeciwko mnie, a ja nie będę mógł się bronić. Przecież nie zamawiam transportu haszyszu z Maroka.

      • Konrad Odpowiedz

        No może trochę przesadziłem, bo kilka tysięcy to minimum 3000, a ja w ostatnim roku trochę ponad 2000 na debetowej i kredytowej. Sprzedaż niepotrzebnych rzeczy branych za punkty, zwroty pieniędzy, praca pieniędzy na oprocentowanych rachunkach w czasie gdy korzystam z nieswoich pieniędzy z karty kredytowej i jeszcze kilka pomysłów.

  10. Andrzej Odpowiedz

    Gotowka to ze inni placa kartami nieznaczy ze ja tez musze .Sa juz sklepy gdze mozna i komorka placic ale uwazam ze to droga do nikad.Moze bys napisal cos o uzaleznieniu od telefonu a wlasciwie dzisiaj to juz bardzej kaputera w kieszeni razi mnie to ze co niektorzy sprawdzaja fejsa 10 razy dzennie przez tela

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Andrzeju – dzięki za propozycję tematu, ale niestety nie napiszę o tym z dwóch powodów.
      1) nie rozumiem fenomenu mediów społecznościowych. Konto na facebooku mam tylko „blogowe” i tylko do fanpage’a http://www.wolnymbyc.pl. Nie wiem i absolutnie nie chcę wiedzieć, co tam ludzie robią i o czym piszą – mam nieodparte wrażenie, że 99% treści nie niesie żadnej wartości. Wolę „nie istnieć” – bo tak niektórzy myślą o tych, którzy nie mają konta na fejsie…
      2) pracuję w IT i sam spędzam przed ekranem około 10 godzin dziennie. Dlatego moja opinia – jakkolwiek niosąca sporą dozę zdrowego rozsądku – nie będzie ani trochę obiektywna.
      Sam mam smartfona i korzystam z niego (oprócz dzwonienia czy robienia zdjęć od czasu do czasu) do sprawdzania pogody (codziennie rano przed wyjazdem do pracy rowerem) i sprawdzania powiadomień o komentarzach pojawiających się na tym blogu. Tak więc korzystam może z 5% możliwości tego urządzenia – nie mógłbym z czystym sumieniem napisać, że patrzenie na ekran telefonu co 5 minut to głupota, bo… nie do końca wiem, w jakim celu to ludzie robią 🙂 Może to coś niezwykle ważnego, a mnie to jakimś cudem omija? 🙂

      • Roman Odpowiedz

        A ja planuję w grudniu wyłączyć internet i komórki w każdy weekend…
        Jeśli wyjdzie to kto wie, może później na cały tydzień lub miesiąc…

          • Roman

            Dlaczego węszysz wrogów wokoło? 😉
            Lanza del Vasto powiedział: „Używaj rzeczy gdy jest Ci potrzebna, wyrzuć gdy stanie sie niezbędna”.
            Mam wrażenie, że internet stał sie „niezbędny” w moim zyciu więc muszę sobie pokazać, że jest jednak tylko potrzebny 🙂

  11. Paweł Odpowiedz

    Ja też jestem przyzwyczajony do płatności gotówką, kartą płacę tylko w przypadku jakichś transakcji internetowych, a tak to mimo wszystko pozostaje staroświecki 😉

  12. Maga Odpowiedz

    „…nie chcąc płacić ani złotówki za otrzymanego od mBanku kindle’a musimy dokonywać transakcji kartą kredytową, a chcąc otrzymać nawet 900 zł premii od WBK-u wydajemy kartą 300 zł miesięcznie.”

    A bank zbiera sobie dane.
    To właśnie miałam na myśli, pisząc jakiś czas temu pod postem o WBK-u, że nie ma nic za darmo. Wtedy oponowałeś, ale widzę, że zmądrzałeś 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      W takim razie nie zrozumieliśmy się wtedy, bo odpisując Ci miałem na myśli czysto finansowe koszta. Ale rzeczywiście ostatnio nieco bardziej otworzyłem oczy na koszty pozafinansowe takich decyzji. I mimo, że mam ich świadomość, nadal podjąłbym te same decyzje – nagroda jest według mnie warta tych ustępstw.

  13. Password Odpowiedz

    Mój kolega jako jedyny z „paczki” nie ma karty bankomatowej, więc płaci tylko gotówką. Mimo uśmiechów z naszej strony ani myśli „przejść” na kartę, mówi że gotówka lepsza i dzięki temu oszczędza. Po wypłacie odpowiedniej kwoty w oddziale robi zakupy idzie na piwko itp. na koniec dnia każda 5-ka i 2-ka z portfela lądują w śwince. Po rozbiciu świnki już nam nie było tak do śmiechu bo w roku odłożył ponad 3200 PLN które wylądowało na lokacie. Samozaparcie pozwoliło mu zaoszczędzić tę kwotę „bonusowo”, a większość ludzi mając w portfelu resztę z np. 100 zł wydaje je na jakąś głupotę bo to tylko kilka złotych a nowa 100-ka i tak musi zawitać do portfela. Gotówkę może mieć ten kto umie sobie odmówić „rozwalania” drobnych pieniążków bo to przecież tylko kilka złotych.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Już wielokrotnie na blogu czytelnicy udowadniali, że oszczędzać można niezależnie od zarobków – wszystko zależy od nastawienia, siły woli i przyzwyczajenia do zapewniania sobie wygód i spełniania zachcianek – nawet tych niewielkich.

  14. Lech Odpowiedz

    Ja zaś płacę kartą ze względu na wygodę 🙂
    Oczywiście mam świadomość, że bank zbiera te dane, ale i tak nie daję mu (a właściwie im) możliwości stworzenia sensownego profilu „mnie-konsumenta”, ponieważ korzystam z kart w 3 bankach w dość przypadkowy sposób. A przynajmniej tak postępując mocno to utrudniam 😉

  15. Ckarlotte1108 Odpowiedz

    Jeśli chodzi o mnie to nie lubie placic karta, uzywam jej tylko w naglych przypadkach i ona wtedy jest moja deską ratunku. Gotówka jest wg mnie lepszym rozwiązaniem. Ale nie najlepszym. IMO najlepiej wychodzą mi transakcje drogą przelewu, ponieważ oszczędzam i to dużo niż gdybym kupiła tą samą rzecz w sklepie stacjonarnym. Robię zakupy remontowo-elektroniczno-kosmetyczno-ciuchow0-itd itp w sieci i jestem bardzo zadowolona, żałuje,że wcześniej nie odważyłam się kupować niektórych produktów w ten sposob. Nie rozumiem, jak zebranie przez bank informacji o moich transakcjach mógłoby mi potencjalnie zaszkodzić. To,że wyślą propozycje z promocjami układanymi pode mnie to nie znaczy że mam obowiązek z tego skorzystać. Nie robię niczego niewłaściwego/zakazanego,żebym miała się ukrywać. A że kupiłam kilo karkówki i 3 kalafiory w „oszą”to jakoś wyjątkowo cenna informacją wg mnie nie jest 😀

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nawet, jeśli dla Ciebie nie jest to cenna informacja, to uwierz mi – firmy płacą krocie ja jej zdobywanie w ilościach hurtowych.
      Zakupy przez Internet rzeczywiście są często najlepszym rozwiązaniem jeśli chodzi o koszt. Dochodzi jeszcze brak konieczności biegania po sklepach (czego nienawidzę), więc jeśli tylko mogę poczekać na przesyłkę (a najczęściej mogę, bo staram się planować zakupy), też kupuję przez Internet. Szkoda tylko, że to również oznacza sprzedanie informacji o sobie rozmaitym instytucjom. Pozdrawiam.

  16. Maga Odpowiedz

    W najnowszej Polityce jest bardzo ciekawa rozmowa z
    prof. Ebenem Moglenem m. in. na ten temat.
    Zbieranie danych na temat naszych konsumenckich zwyczajów to dopiero początek.

  17. MateuszW Odpowiedz

    Ja proponuję bardziej radykalne działanie: wyjmowanie wszystkich pieniędzy zaraz po wypłacie i płacenie za wszystko gotówką 🙂 Dzięki temu nie będziesz elementem systemu bankowego, gdyż z pieniędzy które masz na koncie bank udziela kredytów na dużo większe kwoty (System rezerw częściowych) i zarabia na Tobie.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hehe – ale wtedy albo wszystko wydasz, albo oszczędności będziesz przechowywał w „skarpecie”, która jednak nie jest najlepszym rodzajem inwestycji 😉

  18. Daniel - zaburzenia psychiczne Odpowiedz

    Ostatnio u mnie na zajęciach z ekonomii społecznej, prowadząca wyświetlała film, na którym pokazane był, jak osoby upośledzone umysłowo były uczone płacenia kartą kredytową. Wykładowczyni skomentowała to w ten sposób, że dzięki temu uczą się przecież czynności, która dzisiaj jest strasznie ważna i bez której życie jest niemożliwe. Takie przeświadczenie zdaje się dzisiaj panuje już powszechnie….

    • Adam - harpagonik ;-) Odpowiedz

      Mam nadzieje, że to tylko taki skrót myślowy prowadzącej zajęcia, która miała zapewne na myśli to, że bez płacenia za towary i usługi w cywilizacji zachodniej żyć nie podobna.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Pomysł niezły (mimo, że raczej napisałeś to z przekorą 🙂 ), chociaż mało praktyczny. Z drugiej strony… ostatnio będąc w Belgii widziałem ekskluzywny sklep z… sejfami. Więc może to, co wydaje Ci się idiotyczne, jest sensownym rozwiązaniem dla naprawdę bogatych na tym świecie?

    • Roman Odpowiedz

      Całe wieki tak robiono i jakoś koniec świata z tego powodu nie nastąpił…
      Sam bardziej ufam swojej „skrytce w ścianie” niż „Zdzisiowi z bankrutującego banku”, a że konto mam…
      Cóż…
      Muszę to mam i bywa, że z niego nawet korzystam…

      To teraz panuje przekonanie, że „z kontem lepiej zyć”. Komu lepiej to lepiej, komu nie, to nie…

  19. sekurinerga Odpowiedz

    A jednak płacę kartą. Gotówka za szybko wychodzi z portfela – mnóstwo pokus, wydawanie do dna. Konieczność pójścia do bankomatu (a ja leniwa jestem) odcina część zachciewajek i przydasiów.
    Na zakupy, nawet te codzienne, idę z listą. Listę sporządza Córka, która więcej czasu spędza w domu i lepiej wie, co jest potrzebne.

    W październiku wypróbowałam nowy sposób na to, aby konta także nie wyczyścić do zera: po zapłaceniu rachunków przelewami, na koncie zostawiłam sobie tylko kwotę przewidzianą na wydatki tygodniowe, resztę przelałam na OKO (otwarte konto oszczędnościowe). I tak co tydzień uszczuplałam odłożoną kwotę, ale w limicie (no, prawie;). Na ostatni tydzień prawie nic nie zostało, ale OKO ciągle coś w sobie zawiera.

  20. gosia Odpowiedz

    W tym miesiącu nasz budżet domowy został wzbogacony o świąteczne bony od pracodawcy. Według naszej zasady, odkładamy 80% dodatkowych dochodów, dlatego przelałam 80% tego na konto z normalnej wypłąty. Planujemy zobaczyć czy da się wykorzystać bony zamiast gotówki. Tym bardziej, że na co dzień króluje u nas plastik – wygodniejszy. Chociaż po Twoim wpisie zaczynam się zastanawiać…

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Jak to czy się da – oczywiście, że tak i super, że w ten sposób to rozwiązałaś! Jak wyszło październikowe podsumowanie? Mam przeczucie, że jest dobrze – widać w Tobie dużą motywację, a to już pół sukcesu!

  21. IDBlock Odpowiedz

    Za płatnością gotówką przemawia też argument, że nowości, które się pojawiają i umożliwiają płacenie wcale nie są bezpieczne. Karty zbliżeniowe, które są obecnie popularne bardzo łatwo można zeskanować i zostać pozbawionym danych na karcie zapisanych, co jest bardzo niebezpieczne. Czasami lepiej nie ulegać nowościom, a zostać przy tym, co sprawdzone i bezpieczne 🙂

    IDBlock

      • IDBlock Odpowiedz

        Oczywiście chodzi o karty zbliżeniowe, dzięki którym płacimy zbliżeniowo. Nie są one bezpieczne, ponieważ mogą zostać zeskanowane, w Internecie coraz więcej mówi się na ten temat.

  22. Marcin Odpowiedz

    Chciałbym zapytać autora czy oszczędzanie za wszelką cenę jest tak ważną częścią finansowej niezależności? Przykład „zarabiania” na karcie WBku czy internetowych zakupów powiedzmy w Tesco. Wg mnie jest to pewna pułapka prowadząca do zawężenia pola wyboru tam gdzie dadzą więcej. W takim ujeciu nie ma również miejsca na emocjonalny wybór polskiego ale droższego co dla mnie jest istotne.
    Proszę nie traktować tego wpisu jako ataku a raczej jako pretekstu do kolejnej, swobodnej wypowiedzi 🙂

    Co do gotówki:
    -opłacanie fuch
    -pożyczanie gotówki bez problemów ze strony skarbówki
    -targowanie zniżek
    -decydowanie o własnych pieniądzach
    -bezpieczeństwo w wyniku zamknięcia banku (Cypr, Grecja) równoważne wg mnie ze śmiesznie małym oprocentowaniem, które odrzucone może zostać potraktowane jako opłata za „święty spokój”
    -bardziej odczuwalne wydawanie pieniędzy/płacenie podatków i innych obciążeń
    -mniejszy stopień inwigilacji
    -zwiększanie dochodów kontrahentów (zawsze)
    -przydatność w sytuacjach kryzysowych (zapłata za pomoc/holowanie/łapówkę na wczasach itp.)

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ale czemu „oszczędzanie za wszelką cenę”? Co do WBKu, to jest jasny deal: oni dają mi 900 zł, a ja (właściwie to żona) przez rok płacę ich kartą – co tu zawężam, w jaki sposób siebie ograniczam? Sprzedaję im bardzo niewielki fragment moich danych za 900 zł i później mówimy sobie „do widzenia”. Czysty układ.
      Nie rozumiem do końca, co masz namyśli w temacie zakupów. Sam ubolewam, że nie mamy w pobliżu rynku, który mieliśmy w Gdańsku i na którym wprost uwielbiałem przepłacać, o ile dostawałem sezonową, lokalną i sto razy lepszą niż w sieciówkach żywność – a tak było prawie zawsze. Miałem też świadomość, że te pieniądze trafią do lokalnego rolnika (a nawet pośrednika – niech będzie!), a nie zostaną wytransferowane na zachód. Przeważającą część pozostałych zakupów rzeczywiście robię przez Internet (być może o to Ci chodziło). Tylko zazwyczaj to i tak produkty, które nie zostały wyprodukowane w Polsce lub takie, które i tak bym kupił w sieciach typu Castorama, a więc argument o zarobku dla rodaków odpada.
      PS Super uzupełniłeś moją listę zalet gotówki – dzięki!

      • Jasio Odpowiedz

        Wolny: a Tobie się wydaje że w sieciówkach to skąd niby jest żywność, od nierolnika ? Wyroby na targach są tak samo faszerowane chemią – bo nawożą i opryskują wszyscy równo.
        Jeżdżąc na rowerze mam w lecie doskonały widok na sady jabłkowe i chmury oprysków jakie się na nimi unoszą. Zatem opowieści, że od rolnika bezpośrednio niby zdrowsze można między bajki włożyć.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Wydaje mi się, że sieciówki dyktują ceny i siłą rzeczy rolnicy dostosowują jakość (a raczej: jakoś) produkty do wymuszonych cen. Wiem, że na targu też idealnie nie jest i absolutnie nie jest to żadna eko-żywność. Ale mając porównanie chociażby takich pomidorów z tesco i z rynku, to ich konsystencja, zapach i smak są na dwóch różnych końcach skali. Przypadek? Nie sądzę.

  23. Rafał Odpowiedz

    Pierwszy mój komentarz tutaj….jak lubię tego bloga teraz poczułem się dziwnie….nie chodzi o płatności karta/gotówka gdzie osobiście zdecydowanie preferuje płacenie kartą/telefonem/przelewami (potrafię dzięki temu oszczędzać!) tak kompletnie nie rozumiem prezentowanej przez Ciebie teorii spiskowej…w świecie którym żyjemy jesteśmy na każdym kroku kontrolowani i trzeba to po prostu zrozumieć…chyba, że masz coś do ukrycia…

    Pozdrawiam
    Rafał

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Rafale – dziękuję za pochlebne słowa i pierwszy komentarz. Ponieważ jesteś stałym czytelnikiem, postaram się odpisać jak najtrafniej potrafię. Piszesz, że jesteśmy na każdym kroku kontrolowani i powinniśmy się do tego przyzwyczaić; zrozumieć to. Ja uważam, że to trochę tak, jakbyśmy mieli jakiś kaganiec i mówili „trudno – trochę uwiera, ale inni też mają – zostawię go”. Jeśli tylko mam taką możliwość (i nie tracę na niej finansowo), wolę wybrać gotówkę właśnie po to, żeby podlegać mniejszej kontroli. Nie czuję się swobodnie z tym, że zupełnie obca osoba może być w posiadaniu szczegółowych informacji o mnie. Przykład: idę do sklepu z bielizną i kupuję skarpetki. Płacę kartą, a w momencie, kiedy wstukuję pin, system komputerowy na drugim końcu świata analizuje dotychczasowe użycie tej karty i po chwili na ekranie monitora sprzedawcy wyskakuje informacja „ten klient ostatnio kupił koronkowy stanik – zaproponuj mu jakiś z nowej kolekcji” (tak tak – taka analiza w locie jest już możliwa!). I teraz tak: czemu obca osoba ma wiedzieć o mnie takie rzeczy? Czemu ma mi to zaproponować w obecności innych – może jest przy mnie żona, a stanik kupowałem dla kochanki? 🙂 Jeśli ten niewinny (tylko finansowo, bo moralnie już nie do końca) przykład Cię nie przekonał, to spróbuję nieco bardziej poważnie.
      Czemu o każdej mojej większej transakcji (bodajże powyżej 1.000 pln czy eur) bank informuje skarbówkę? Czemu aparat państwowy ma wiedzieć o każdym moim ruchu, każdej pożyczce dla znajomego, czemu mam się tłumaczyć (podczas kontroli lub nawet przesyłając – zgodnie z prawem – powiadomienia) z wielu błahych i niewinnych działań finansowych? Co, jeśli przyjdzie taki moment, że wszyscy posiadający powyżej jakiegoś pułapu środków zostaną potraktowani jak na Cyprze? Dzięki inwigilacji będzie wiadomo, gdzie i ile masz i dzielenie tego na różne banki/konta nic nie da. Chociaż może jako praworządny obywatel powinienem się wtedy cieszyć z tego, że wspomogę państwo w ciężkich czasach… a wiesz, co jest najgorsze? To, że ci naprawdę bogaci zawsze się w jakiś sposób wywiną rozmaitymi zabiegami na granicy prawa, albo i poza nim. A po tyłku dostaną tacy właśnie drobni ciułacze jak ja, którzy co najwyżej będą mogli podjechać na rowerku do lokalnego urzędu i popłakać jakiejś pani za kontuarem „ale ja płaciłem podatki, jestem uczciwy!”… 🙂

  24. Maga Odpowiedz

    Ja Wam mówię – przeczytajcie sobie tę rozmowę Żakowskiego w Polityce. Myślę, że jego rozmówca ma sporo racji co do tego, dokąd ten świat zmierza.

      • Maga Odpowiedz

        Nie wiem, miałam papierową Politykę, to jedyna gazeta którą kupujemy mniej lub bardzie regularnie. Resztę czytamy u teściów 🙂

  25. gosia Odpowiedz

    ja preferuję karty, gotówką płacę za bułki w piekarni czy warzywa na straganie i jeśli faktycznie się opłaci ze względu na jakiś rabat.
    poza tym, kartami płacę, żeby wyrobić limity na kartach i dostać cashback/moneyback. od lipca odkładam każdą taką kwotę, nawet, gdy jest to kilka zł, na specjalne konto i przeznaczam na wakacje. Od lipca do połowy października udało mi się z samych moneybacków i promocji za otwarcie konta (np. WBK, ING) odłożyć ponad 1500zł (a nie korzystamy już z Synca, co przedtem dawał spory zwrot miesiąc w miesiąc i nie wliczam zwrotów z karty kredytowej, bo tam po prostu mi to pomniejsza kwotę do spłaty), co pokryło nam bilety na Majorkę dla 3 osób (507zł) i wynajem auta na 10 dni łącznie z paliwem, fotelikiem i extra ubezpieczeniem. (238e + 87zł). Dla mnie jest to na tyle atrakcyjny zwrot, że przymykam oko na to zbieranie informacji.
    Jak bank zacznie wykorzystywać je sposób, który nie będzie mi odpowiadał, to się zastanowię, co robić, na razie nie widzę powodów, żeby rezygnować z kart 😉 Poza tym, długoterminowo nawet nie potrafię określić, czy będę w Polsce, czy gdzie indziej, to te informacje mogą się zdezaktualizować.
    No i jeszcze jeden aspekt – karty mi się po prostu podobają (wiadomo, nie wszystkie), ale niektóre cieszą oko, więc ciężko byłoby mi się ich pozbyć z portfela.
    Czy to też jest argument za korzystaniem z kart? LOL

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      1.500 zł w kilka miesięcy z programów typu moneyback to naprawdę coś. A jeśli zafundowaliście sobie za to część wakacji, to namacalnie odczuliście to, że warto – mimo pokazywania swoich zwyczajów konsumenckich rozmaitym instytucjom.
      Argument estetyczny przemawiający za kartami – rzeczywiście nie do przebicia 🙂

  26. Bialskie Firmy Odpowiedz

    Moim zdaniem zarówno gotówka i karty powinny współistnieć. Drobne zakupy można robić gotówką, większe kartą. W miejscach gdzie się nie da płacić kartą co stoi na przeszkodzie by płacić gotówką? Gdyby ją zlikwidować to tylko banki na tym zarobią i instytucje od kart. Już teraz łupią handlowców prowizjami i opłatami za czytniki.

  27. Kaska Odpowiedz

    Ciekawe za jaki czas mozemy sie spodziewac ze gotowka zupelnie zniknie z obiegu i pozotana tylko pieniadze-cyferki na ekranie monitora z totalna wszechobecna inwigilacja… Mysle ze juz niedlugo.

  28. Pawel Odpowiedz

    Ja osobiście nie noszę przy sobie gotówki, wszystkich zakupów dokonuje płacąc kartą. Natomiast są osoby, głównie starsze, które nie mają zaufania do banków lub wieżą w „namacalność” pieniądza i nie korzystają z kart. Tak więc gotówka jeszcze przez co najmniej kilkanaście lat powinna być w obiegu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *