Wolnym Byc

Kupujesz nieruchomość? Sprawdź miejscowy plan zagospodarowania!

W czasie, kiedy coraz bardziej brykającą Maję próbowali okiełznać dziadkowie, razem z żoną wybraliśmy się na pierwszy poważny tour po bydgoskich osiedlach. Cel: namierzyć ciekawe mieszkanie, złożyć ofertę z gatunku tych zdecydowanie-do-odrzucenia, ale poprzeć ją położeniem pieniędzy na stół i obserwować reakcję sprzedającego. Pierwszym potencjalnym sprzedającym był deweloper i – mimo, że głowy jeszcze nam buzują wizjami nowego, pięknego mieszkania do samodzielnego wykończenia – to musimy się dobrze nad tym zastanowić. Żona zgłosiła się na ochotnika jako projektant-designer 🙂 i próbuje nanieść przyszłe meble na dostępną – zdecydowanie mniejszą niż planowaliśmy – przestrzeń w wybranym mieszkaniu. A ponieważ ja jestem z tych, którzy preferują wykresy, liczby i konkretne dane, to zająłem się pozostałymi aspektami. I o jednym z nich dzisiaj słów kilka.

Obecnie – nieco z „braku laku”, wynajmujemy mieszkanie w dość niecodziennej lokalizacji. Otóż dawno, dawno temu (tak naprawdę w 2010 roku, ale bajka nie może się tak zacząć) pewien deweloper wybudował niewielkie osiedle o wysokim (3 metry od podłogi do sufitu 🙂 ) standardzie. Mimo, że ceny za metr były iście bajkowe i pasowały zdecydowanie bardziej do większych metropolii, chętnych nie brakowało. Prestiż inwestycji przyciągnął nowobogackich, którzy zaciągnęli potężne kredyty i wkrótce odebrali klucze do wymarzonych mieszkań. Sielanka trwała kilka lat. Jednak pewnej słonecznej niedzieli, kiedy mieszkańcy owej mini-osady wyszli przed swe domostwa, ujrzeli taki oto widok…

Romaaaannn! Patrzaj – co to za ustrojstwo tu wyrosło? – Spokojnie Hela, to tylko pylon. Nawet nie brzydki jak się trochę przekręci głowę…

„Czy to smok?”, „Czy to samolot?” – pytali. Guzik – okazało się, że to nowa przeprawa przez Brdę powstaje tuż pod (hmmm… w zasadzie to nad) ich oknami. Widok imponujący, chociaż raczej nieoczekiwany przez mieszkańców. Pytanie za sto punktów brzmi: ilu z kilkudziesięciu właścicieli mieszkań w budynku, z którego okna wychodzą wprost na znajdujący się przerażająco blisko most, po którym codziennie będzie przejeżdżało nawet 40.000 aut wiedziało, że ta inwestycja jest w planach? Przypuszczam, że wiele osób nie zadało sobie trudu sprawdzenia jednej z podstawowych kwestii przed zakupem nieruchomości: miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Zwykło się uważać, że taki plan jest ważny dla inwestujących duże pieniądze w postawienie swojego domu, w którym zazwyczaj spędzi się jesień swojego życia. Mieszkanie? Co tam – przecież nie ja buduję, ktoś to sprawdził. Ktoś, czyli deweloper, przyszli sąsiedzi, prasa która by krzyczała o planowej inwestycji? Niestety – zazwyczaj „ktoś” znaczy „nikt” i nie ma co liczyć, że dowiesz się mimochodem o tym, co później będzie Cię kuło w oczy (i uszy!) przez wiele lat. No cóż – pozostaje się przyzwyczaić – wszak można do wszystkiego, prawda?

Doskonale wiem, że układ pomieszczeń, strony świata i łatwość dojazdu do pracy odgrywają ważną rolę w wyborze gniazdka, w którym najprawdopodobniej spędzisz kolejne kilkadziesiąt lat. Ale skoro sprawdzasz lokalizację pod kątem okolicznej infrastruktury czy bezpieczeństwa, zadaj sobie nieco więcej trudu i sprawdź plan zagospodarowania terenów w pobliżu powstającej inwestycji. Co ja mówię – trudu? W obecnych czasach to przeważnie coś tak prostego, że aż głupio mi o tym pisać. Wszystko, czego potrzebujesz widzisz przed sobą – i właśnie z tego korzystasz czytając ten wpis. Instrukcja krok po kroku? Proszę bardzo:

1. otwórz nową zakładkę w przeglądarce i wejdź na stronę ulubionej wyszukiwarki internetowej

2. Wpisz magiczną frazę „plan zagospodarowania przestrzennego” i nazwę Twojego miasta

3. Kliknij pierwszy link z góry (są wyjątki, ale przeważnie szukane informacje będą właśnie na najwyższej pozycji)

4. Wybierz interesującą Cię część miasta z listy wyboru lub jeszcze bardziej przyjaznej dla użytkownika – mapy

5. Ściągnij 2 dokumenty: mapę (rysunek) oraz tekst (techniczny opis) – dopiero oba dokumenty stanowią komplet.

6. Otwórz mapę i odnajdź na niej działkę z inwestycją, która Cię interesuje.

7. Teraz otwórz dokument z tekstem i wyszukaj w nim numer, który przed chwilą spisałeś. Czytaj 🙂

8. Powtórz powyższe dla sąsiadujących działek, w szczególności terenów niezabudowanych.

Proste? Całość nie powinna Ci zająć więcej, niż godzinę a już to proste sprawdzenie da Ci potężną wiedzę. Jeśli wychwyciłeś jedynie mało groźne zdania typu „teren zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej, obowiązuje wysokość zabudowy do czterech kondygnacji, nie więcej niż 17,0m”, możesz się czuć nieco spokojniej. Dobrze jeszcze wykonać telefon do organu zajmującego się sporządzaniem planów zagospodarowania przestrzennego (urząd gminy, miejska pracownia urbanistyczna lub odpowiednie biuro przy urzędzie miasta – w zależności od sytuacji) i zapytać o szczegóły. Jest też inna ścieżka: oficjalne wystąpienie o wydanie planu dla interesującej nas działki. Numer działki znajdziemy w… zgadłeś – Internecie! Od kilku lat pod tym adresem możemy bez wychodzenia z domu znajdować rozmaite informacje na temat działek, jeśli tylko znamy numer księgi wieczystej. Jeśli tej informacji również brakuje, trzeba się niestety pofatygować do wydziału ksiąg wieczystych Sądy Rejonowego lub Urzędu Gminy. Przykładowy, wypełniony wniosek poniżej:

Opisana procedura ma zastosowanie głównie w przypadku budynków wielorodzinnych w obszarach mocno zurbanizowanych. Jeśli chcesz kupić działkę pod budowę domu, najprawdopodobniej nie znajdziesz dla niej gotowego planu, a cała procedura będzie wyglądała nieco inaczej. Ale dokonując już tak banalnych sprawdzeń możesz ustrzec się przed wdepnięciem na prawdziwą minę i zostaniem właścicielem praktycznie niesprzedawalnego mieszkania. A to wszystko bez ruszania się z domu! I to nie będąc jeszcze właścicielem działki (w praktyce każdy może sprawdzić te plany, nawet jeśli nie są one udostępnione w Internecie)!

Nie ukrywam, że dobrze jeszcze co nieco podrążyć temat i poszukać informacji na temat aktualnie planowanych inwestycji. To, że w tym momencie nie widzisz placu budowy nie znaczy, że za miesiąc go tam nie będzie. Tu po raz kolejny Internet okazuje się swoistym oknem na świat i na podstawie na przykład takich narzędzi można błyskawicznie wychwycić zmiany, które wkrótce nastąpią w Twoim mieście:

No i proszę – nieco dociekliwości i projekt problematycznej przeprawy znaleziony, nawet bez odwoływania się do miejskich planów zagospodarowania.

Jeśli jesteś nieco zdziwiony takim tematem na blogu, szybko wyjaśniam. Staram się pisać o tym, co jest mi bliskie i czym akurat żyję. Jeśli w najbliższym czasie zdecydujemy się na kupno mieszkania (na co sporo wskazuje), przygotujcie się mentalnie na wpisy, które będą częściej dotykały tematyki mieszkaniowo-wykończeniowo-optymalizacyjnej 🙂 Swoją drogą – bardzo się cieszę, że są jeszcze inwestycje, w których mieszkania nie są nazywane apartamentami, balkony loggią, a piwnica… pomieszczeniem typu basement (tak tak – również z taką perełką się już spotkałem). Można mieć nadzieję, że ewentualnymi sąsiadami będą zwykli ludzie z krwi i kości, którzy tylko z lekką drwiną popatrzą na kogoś, kto codziennie jeździ rowerem. A może i żona znajdzie jakąś mamę-koleżankę, która nie ma silikonowych warg (w obecnej lokalizacji takie „udoskonalenie” to prawdziwa plaga). Ehhh… dziwny ten świat się zrobił 🙂

Exit mobile version