Wolnym Byc

Pomysły na darmowe hobby

Hobby – czynność wykonywana dla relaksu w czasie wolnym od obowiązków. Tyle teoria; w praktyce, coraz częściej studnia bez dna, którą chętnie chwalimy się współpracownikom po weekendowym szaleństwie. Ale nie uprzedzajmy faktów. Iskrą do tego wpisu był komentarz Dominika:

Witaj Wolny. Jak w Twoim założeniu świata mają się pasje które to wymagają posiadania rzeczy ? Np ktoś zbiera przez całe życie znaczki i wydaje na to 10% dochodów. Jeśli sprawia mu to radość i jest to jedną z niewielu rzeczy do której przywiązuje wagę czy według Ciebie jest minimalistą? Pozdrawiam

Ponieważ każdy ma swój minimalizm, a ja sam nie należę do żadnej komisji uznaniowej, która może przyjąć lub odrzucić Twój styl życia, pozwolę sobie nieco sparafrazować pytanie Dominika:

„Czy drogie hobby jest wrogiem niezależności finansowej?”

Odpowiedź „oczywiście, że tak!” aż ciśnie się na usta – jest przecież mnóstwo hobby, przeważnie wpadających również do kategorii „sport”, na które można wydać majątek. Najbardziej widać to w sportach, które umożliwiają przekraczanie naturalnych predyspozycji ludzkiego ciała. Wielkie prędkości, przebywanie we wrogich warunkach zewnętrznych… sztandarowym przykładem jest nurkowanie, które potrafi uszczuplić budżet o dziesiątki tysięcy złotych, i to jeszcze przed wylotem do egzotycznych krajów (jakoś tak się składa, że nurkowie preferują rafy koralowe od dna Bałtyku…).

Próbując odpowiedź na pytanie „czy to źle, że moje hobby dużo kosztuje”, należy się nieco cofnąć i przypomnieć, po co tak naprawdę chcesz osiągnąć niezależność finansową? Jeśli Tobie również nie chodzi o upajanie się widokiem 7-cyfrowego stanu posiadania, a o zwykłe, proste i skuteczne kupowanie własnego czasu, to wysnuty wniosek będzie co najmniej dziwny. Z jednej strony chcesz bowiem oszczędzać po to, żeby mieć czas na realizację swojego hobby, a z drugiej – ponieważ jesteś minimalistą i masz przed sobą ambitne cele finansowe, odczuwasz psychiczny opór przed realizacją swoich zachcianek. Bo chyba zdajesz sobie sprawę, że hobby to zachcianka, prawda? Absolutnie nie konieczna do życia, ale dająca tak wiele, że nawet pomimo dodatkowych kosztów nie mam zamiaru Cię do niej zniechęcać! Miej jednak świadomość, że hobby może mieć negatywny wpływ na stan Twoich finansów i przed zainwestowaniem w rower za 10.000 zł pomyśl, czy taki za ułamek tej kwoty nie dostarczy Ci porównywalnej radości – mi taki absolutnie wystarcza! Jeśli chciałbyś spędzić ciekawie czas, a jednocześnie troszczysz się o stan Twoich finansów, być może zainteresuje Cię któryś z punktów z poniższej, zdecydowanie niekompletnej listy czynności, które mogą stać się Twoim ulubionym zajęciem „po godzinach”:

1. Spacerowanie/bieganie, czyli „oczywista oczywistość”. Dla wielu prawdziwa pasja i sposób na zagospodarowanie każdej wolnej chwili. Jeśli chcesz zrobić coś dla swojego zdrowia, złapać kondycję i jednocześnie poznać nieznane dotąd miejsca w okolicy, a to wszystko przy potencjalnie zerowym nakładzie kosztów, ciężko będzie znaleźć lepszy wybór. Czemu zatem zamiast zatłoczonych szlaków dla pieszych widać z każdym rokiem większe korki na drogach? No cóż – ten sposób na spędzanie wolnego czasu ma jedną poważną „wadę”. Zwykle wymaga sporej dozy motywacji, i to w czasie, kiedy najchętniej moglibyśmy jeszcze godzinkę pospać,  lub zasiąść na kanapie po ciężkim dniu pracy. Na szczęście na początek możesz wykorzystać dni wolne od pracy, a po rozkręceniu się żadna pogoda czy pora dnia nie będzie stanowiła przeszkody. Jeśli więc czujesz się znudzony, nie zważaj na pogodę na zewnątrz, tylko nałóż różowe okulary i wyjdź na zewnątrz!

Koszt: 0 – kilkaset złotych rocznie.

2. Czytanie. Ehhh – sam czasami chciałbym wrócić do czasów, kiedy – zamiast pisać – mogłem wziąć do ręki książkę z biblioteki lub kindle’a i spędzić z nią kilka godzin. Jeśli dla Ciebie czytanie kojarzy się z drogim hobby uprawianym przez nikły odsetek rodaków, zapraszam do mojego wpisu z początków bloga, w którym pisałem o bogaceniu się dzięki lokalnej bibliotece. Czynność wręcz idealna na długie, zimowe wieczory – oczywiście po przebiegnięciu tych kilku kilometrów 🙂

Koszt: od 0 zł (pamiętaj: lokalna biblioteka to świętość!) do kwot 3-cyfrowych. Chyba nie muszę udowadniać, że można być stale blisko tego dolnego pułapu 🙂

3. Gotowanie. I znowu coś, co kiedyś było niemal codziennością – niestety widok mojej osoby przy garach to obecnie rzadkość. Brak czasu robi swoje i nie pozwala się realizować we wszystkich aspektach. Ale chyba każdy, kto ma okazję od czasu do czasu być panem i władcą kuchni, a jednocześnie nie musi tam przebywać każdego dnia w ramach codziennych obowiązków wie, ile frajdy daje nakarmienie rodziny czymś wyjątkowym. Sam fakt tworzenia potraw z rozmaitych składników to również powód do dumy – zwłaszcza, jeśli wynik kucharzenia będzie… pyszny 🙂 Nie bez powodu w blogosferze królują blogi kulinarne, a ramówka telewizyjna jest zdominowana przez tego typu programy (zakładam, że wiele się nie zmieniło przez ostatni rok, przez który na własną prośbę odciąłem się od pożeracza czasu).

Koszt: od zera (w końcu jeść coś trzeba), nawet do kilkudziesięciu złotych za wymyślne składniki. Ale już niedługo udowodnię, że gotowanie wcale nie musi być drogie…

4. Rower! W końcu coś, co tygryski lubią najbardziej! Czy istnieje lepszy symbol łączący prostotę, niezależność finansową i wolność? Czy możesz zrobić dla siebie samego coś lepszego, niż pokochać rower? 🙂 Można by długo pisać o zaletach tego cuda ludzkiego zamysłu inżynieryjnego, ale nie o tym jest wpis, więc pozwolę sobie tylko podlinkować do kilku wcześniejszych wpisów: klik, klik.

Koszt: od kilkuset zł do kilku tysięcy złotych, które to kwoty mają olbrzymią szansę zwrócić się bardzo szybko, a później już tylko zarabiasz!

5. Ćwiczenia. To coś, do czego niesamowicie ciężko się zabrać i wytrwać w podjętych założeniach. Mi się udało… chyba za 10 razem. Sam miałem regularne przypływy energii i zacięcia do rozpoczynania regularnych ćwiczeń, które trwały… co najwyżej miesiąc. Na szczęście ostatni trwał dobrze ponad rok i został przerwany przez nieszczęśliwy wypadek, podczas którego… złamałem palec. Mimo posiadania kilku ustrojstw do ćwiczenia (wolne ciężary), najwięcej radości sprawiają mi ćwiczenia, w których to ja jestem swoim własnym obciążeniem. Pompki, przysiady czy podciąganie na drążku to odpowiednia rozrywka dla kogoś, kto nie cierpi na nadmiar tłuszczu do spalenia. Jeśli sam masz nieco zbyt dużo kochanego ciałka, czemu nie zacząć biegać czy wprowadzić nieco bardziej wysiłkowe ćwiczenia? Pamiętaj tylko, że kluczowy jest nie tyle profesjonalny program ćwiczeń czy optymalnie dobrane obciążenia lub trasa biegu, ale wytrwałość i regularność. Tylko zaciskając zęby i przykładając się w początkowym okresie masz szansę znaleźć się w momencie, kiedy za nic w świecie nie będziesz chciał pominąć treningu, a kolejne stopnie wtajemniczenia (liczone chociażby jako widoczny z czasem postęp) dadzą Ci jeszcze więcej zapału do kontynuowania tej przygody. Czyli absolutnie klasyczny scenariusz, w którym liczy się ciężka praca i nie ma dróg na skróty. Dla porządku przypomnę, że kupiony karnet na siłownię nie zastąpi rzeczywistych wizyt w tym miejscu, a profesjonalny strój i buty do biegania nie dadzą Ci absolutnie nic, jeśli spędzą swoje życie w szufladzie.

Koszt: 0 – kilkaset złotych rocznie.

6. Couchsurfing, czyli coś dla empatycznych miłośników podróżowania. Jeśli lubisz poznawać nowych ludzi z całego świata, a przy okazji chcesz zacząć tworzyć bazę pod tanie podróżowanie, to chyba najlepsze połączenie obu założeń. Znam prawdziwych miłośników couch surfingu, dla których miesiąc bez obcokrajowca na kanapie to miesiąc stracony! Ja niestety nie jestem osobą tak otwartą na zawieranie nowych znajomości, więc zgodnie z przyjętą polityką „nie rozpisuj się na tematy, na których się nie znasz”, w tym momencie gładko przejdę do kolejnego punktu na liście 🙂

Koszt: wielkie zero, wynikające z samej definicji couchsurfingu.

7. Skoro couchsurfing, to również nauka języków. Czy muszę wyjaśniać zalety możliwości porozumienia się z milionami ludzi na całym świecie? Od dzieciństwa uczyłem się języka angielskiego i to niesamowicie procentuje (w życiu zawodowym i nie tylko). Nadal jednak czuję się pozbawiony ważnego oręża w wielu sytuacjach, kiedy mam styczność z osobami nieangielskojęzycznymi – zarówno podczas niektórych wyjazdów, jak i w czasie wykonywania codziennych obowiązków w pracy. Język to potęga, a postęp, którego dokonujesz – szczególnie na początku nauki – daje olbrzymią frajdę. I to mimo, że czasami będziesz myślał, że „nic nie umiesz”. Aktualnie uczę się języka francuskiego razem z żoną, chociaż tylko ja mam normalne lekcje. Po powrocie do domu robimy je wspólnie z żoną i zapewniam Was, że mimo braku tych lekcji, moja lepsza połówka już mnie wyprzedziła. Można, i to bez kosztownych zajęć? Jasne, że tak – wystarczy nieco motywacji i wsparcia, które najlepiej widać, kiedy uczysz się razem ze współmałżonkiem i wzajemnie motywujecie się do działania i robienia postępów.

Koszt: nawet 0 zł, jeśli dobrze poszperasz w Internecie. Sami przetestowaliśmy portal BBC Languages (żona zdecydowanie poleca kurs hiszpańskiego, oparty na materiałach wideo przedstawiających całkiem wciągającą historię :)), a ja polecam kurs francuskiego stąd. Ciekawie też wyglądają inicjatywny wykorzystujące twoją naukę do celów tłumaczeń. Dzięki takim pomysłom można zyskać wartościową wiedzę nie płacąc ani złotówki!

8. Oszczędzaj! To jest dopiero piękne hobby! Ciężko o bardziej satysfakcjonujące zajęcie niż działania, których skutkiem są stale przekręcające się w przód cyferki na koncie bankowym 🙂 Nie zaliczyłbyś oszczędzania do kategorii „hobby”? Osobiście nie widzę żadnych przeciwwskazań: jest cel, jest olbrzymie pole do popisu, mnóstwo dróg, sposobów i sztuczek; są także kolejne, mierzalne etapy. Jeśli zatem nie chcesz spędzić ostatnich dni na tym świecie na zadawaniu pytań „czy do tego frytki?” (w zaawansowanym wieku raczej nie będziesz w stanie wykonywać bardziej wymagających prac fizycznych lub umysłowych), bardzo mocno zachęcam do podjęcia wyzwania i zaprzyjaźnienia się z tym, co niektórzy zwą oszczędzaniem, inni racjonalnym gospodarowaniem pieniędzmi, a jeszcze inni: odbieraniem sobie przyjemności w imię niepewnej przyszłości.

Koszt: chyba raczej zysk 🙂

9. Ogrodnictwo. Nie musisz mieć swojej działki; niepotrzebny jest nawet ogród! Wystarczy balkon, a nawet przyokienny parapet! Hodowla własnych pomidorów to był mój tegoroczny debiut. Satysfakcja z owoców tej pracy, a przede wszystkim ten niepowtarzalny smak! Być może kiedyś powstanie osoby wpis na ten temat, bo dokumentacja fotograficzna jest niezwykle bogata 🙂 Moja lepsza połówka również miała swoją hodowlę – parapety pełne były doniczek z ziołami! Bazylia, będąca wspaniałym dodatkiem do wielu potraw i mięta, którą ususzyliśmy i którą aktualnie cieszymy się, przygotowując pyszne, miętowe herbaty.

Czy to nie piękny widok? 🙂

Koszt: można zacząć prawie od zera (plastikowe pojemniki po owocach jako doniczki, tania ziemia i nasiona np. wyciągnięte z pomidora na kanapce 🙂 ). Ale nawet kupno donic i nasion nie powinno kosztować więcej niż kilkadziesiąt złotych, które mają dużą szansę się zwrócić już podczas pierwszego zbioru plonów!

10. Graj w… planszówki! Ten sposób na spędzanie wolnego czasu również ostatnio poszedł w odstawkę, ale wiem, że za jakiś czas odkurzymy pudła cierpliwie czekające pod łóżkiem. Gry planszowe uczą logicznego i strategicznego myślenia, planowania, a poza tym wszystkim strasznie wciągają! W zależności od temperamentu i oczekiwań wybierz takie, które polegają na zaciętej rywalizacji albo współpracy w celu osiągnięcia tego samego celu. Nie na darmo na sporej części planszówek widnieje napisz w stylu „od lat 10 do 110” 🙂 Jeśli chcesz nie tylko przyjemnie spędzić czas, ale zaangażować się zdecydowanie bardziej niż w pasywny odbiór kolejnego kinowego hitu, a jednocześnie nieco wzmocnić więzy rodzinne, planszówka to może być coś dla Ciebie.  Mam przeczucie, że niedługo po tym wpisie wrócimy chociaż na chwilę do tego zapomnianego, jakże interesującego świata.

Koszt: kilkadziesiąt – kilkaset złotych rocznie, w zależności od przyjętego podejścia i liczby znajomych, którzy mają swoje gry.

11. DIY – chyba nie wątpiłeś, że to będzie jeden z punktów? I to niezwykle szeroki, pod który można śmiało podciągnąć całą grupę czynności typu szycie, decoupage, wykonywanie ozdób czy prezentów dla innych, czy nawet wykonawstwo swoich własnych mebli. Wszystkie te czynności mają 2 wspólne cechy: przeważnie absolutnie w niczym nie przypominają Ci o wykonywanej na co dzień pracy zawodowej, a także – co ważniejsze – dają Ci mnóstwo satysfakcji. Wynika ona z tego, że tworzysz, powołujesz do życia coś, co przed chwilą było jeszcze zwykłą kupką nieprzydatnych do niczego przedmiotów.

Koszt: w zależności od wykonywanej czynności i jej przeznaczenia.

12. Wreszcie… wystartuj z blogiem 🙂 To nic trudnego! Na początek nie potrzebujesz własnej domeny – możesz bez absolutnie żadnych kosztów (poza własnym czasem oczywiście) przelewać słowa na… ekran 🙂 Kto wie – może okażesz się drugim Wolnym, który bez żadnego przygotowania, doświadczenia w blogowaniu czy w ogóle pisaniu jakichkolwiek tekstów będzie umiał zainteresować całkiem sporą grupę czytelników? Jestem zdania, że w Polsce bardzo brakuje profesjonalnie prowadzonych blogów tematycznych, które zainteresują dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy potencjalnych czytelników!

Bloger w pracy 🙂

Koszt: 0 zł. Jeśli chcesz aktywnie pozyskiwać czytelników, zamawiać dodatkowe usługi i działać „na grubo”, oczywiście poniesiesz koszty. To jednak działania w pełni opcjonalne – sam przez 10 miesięcy prowadzenia bloga wydałem na niego około 70 zł, a zarobiłem… więcej. Chociaż to i tak grosze w porównaniu z tym, co można zarobić, i to absolutnie nie u szczytu kariery, a nadal w okresie niemowlęcym! Zachęciłem Cię? To dobrze, chociaż muszę Cię ostrzec, że możesz nieco stracić zapał kiedy przekonasz się, że profesjonalne blogowanie jest pracą jak każda inna… no, może dającą więcej satysfakcji 🙂

Powyższe propozycje należą do tych, których sam spróbowałem i mogę szczerze polecić. Jednak cała masa innych pomysłów przychodzi mi na myśl (origami, sklejanie modeli, malowanie, medytacja), a tylko brak lub małe doświadczenie powstrzymuje mnie przed ich szerszym opisem. Jestem jednak pewien, że wspaniała społeczność, którą udało mi się zgromadzić na tym blogu dopisze swoje propozycje. Ciekawy jestem, czy Ty również patrzysz na hobby przez pryzmat ceny i nawet mając świadomość, że niektóre z nich byłyby jeszcze bardziej satysfakcjonujące, trzymasz się tanich i sprawdzonych sposobów na relaks po dniu pracy. A może znajdą się tacy, których hobby stało się pracą? Jestem ciekawy, czy to dobre rozwiązanie, czy jednak jest sporo prawdy w stwierdzeniu, że połączenie hobby i pracy sprawia, że całość traci swój urok i staje się codziennym obowiązkiem nie przynoszącym już tyle frajdy, co kiedyś?

Exit mobile version