Test pieluszek wielorazowych: część 4, ostatnia. KONKURS!


Zmiana roku kalendarzowego bardzo wymownie przypomniała mi o trwającym teście pieluszek wielorazowych. Kolejno publikowanymi wpisami chciałem rzetelnie poinformować o tym, co przydatne do rozpoczęcia przygody z pieluchowaniem i rozwiać wątpliwości nawet kogoś takiego, jak ja: totalnego nowicjusza, który zdecydował się na pieluchowanie wielorazowe, nie wiedząc jeszcze, jak smakuje rodzicielstwo. Dzisiejszy tekst kończy cykl pieluchowych wpisów, których pojawiło się aż dziewięć! Ale ponieważ chciałbym Ci przekazać jeszcze mnóstwo informacji, czym prędzej zabieram się do pracy. Zwłaszcza, że pozostały jeszcze aż 3 kategorie do oceny.

Jeśli jednak już nie możesz się doczekać informacji o konkursie, od razu kliknij tutaj.

ROZMIAR (przypisana waga: 8):

A raczej: jego dopasowanie do stale rosnącej pupy 🙂 Sztuka stworzenia pieluchy służącej dziecku od urodzenia do zakończenia okresu pieluchowania jeszcze nikomu się nie udała (mimo, że niektórzy twierdzą inaczej). Jak już pisałem, optymalnym rozwiązaniem jest wystartowanie od rozmiaru newborn, a po osiągnięciu odpowiedniej wagi, rozpoczęcie na dobre z one-size’ami. Większość z nich ma odpowiednio przemyślaną konstrukcję, dobrze dopasowane napy i elastyczną gumkę. To pozwala uniknąć rozczarowania podczas zakładania pieluchy – i to nawet w sytuacji, kiedy kolejne ubranka stają się zbyt małe.

[table id=28 /]

To kolejna kategoria, w której wyznacznikiem jest rodzaj pieluchy. Elastyczne kieszonki i otulacze są bardziej rozciągliwe niż „zbite” formowanki. No cóż – fizyki oszukać się nie da, użyty materiał robi swoje. Dodatkowe rozwiązania (na przykład większa ilość napów czy szeroka, elastyczna gumka) zwiększają zakres regulacji pieluchy i sprawiają, że będzie służyła dłużej. Typowym problemem pieluch one-size jest dolna granica rozmiaru, którą wielu producentów bardzo optymistycznie podaje jako „4 kg”. W większości wypadków to się nie sprawdziło, a Maja po prostu „tonęła” w takiej pieluszce. Dopiero przy 5 kg (w niektórych wypadkach nieco mniej) wymiary córeczki pozwalały na skuteczne założenie – bez większych luzów i bez efektu „ogromnej pupy” :). A należy pamiętać, że ten kilogram to czasami nawet miesiąc życia malucha! Miesiąc, w ciągu którego będziesz zmuszony korzystać z jednorazówek – o ile nie zaopatrzyłeś się wcześniej w newborny. Rozwiązaniem pośrednim są pieluchy w rozmiarze S (coś pomiędzy newbornami a one-size), które fajnie sprawują się u nas od odpadnięcia kikuta pępka. Na razie (aktualnie: 6. miesiąc życia) nadal są dobre i jeszcze jest mały zapas napek. Jak długo nam jeszcze posłużą – to się okaże. W praktyce jednak ich stosowanie wydaje się nadmiarowe i podnosi sumaryczny koszt pieluchowania – chyba, że wybierzesz je zamiast newbornów.

Pamiętaj, żeby nieco przymknąć oko na dane podawane przez producenta dotyczące zakresu wagowego – zgodnie z regułą mówiącą, że „jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Używanie one-size’ów przez cały okres pieluchowania (już od narodzin) to mit i dobrze jest mieć tego świadomość, żeby uniknąć niepotrzebnego rozczarowania, przez które możemy zrazić się do wielorazówek.

pieluchy_test_10Mimo spadającej skarpety i resztek marchewki na buzi widać, że o niechęci do wielorazówek nie może być mowy, prawda? 🙂

WYGODA UŻYTKOWANIA (przypisana waga: 7):

Zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka. To pierwsze mówi o tym, jak szybko, łatwo i przyjemnie założymy, dopasujemy i zdejmiemy pieluchę. W przypadku dziecka ocenić jest nieco trudniej, ale kluczem będą tutaj ewentualne odciski zostawione przez pieluszkę, widoczne po jej zdjęciu. W przypadku bardziej skomplikowanej procedury zakładania pieluchy (np. wcześniejsza konieczność złożenia wkładu), również odejmę punkty – każdy rodzic wie, że zainteresowany światem kilkumiesięczny bobas ani myśli spokojnie leżeć i czekać w bezruchu na zmianę pieluchy. Początek przewijania to pozycja na plecach, pod koniec Maja ogląda już otoczenie leżąc na brzuchu – i to tylko dlatego, że jeszcze nie potrafi na tyle skutecznie przebierać nóżkami, żeby uciec na drugi koniec łóżka 🙂

[table id=29 /]

Zaskoczył nas Bobolider, który – do tej pory raczej nie wyróżniający się niczym szczególnym – jest do bólu poprawny. Absolutnie klasyczny krój kieszonki, zero udziwnień – i to się po prostu sprawdza. Producenci stosują najróżniejsze „ulepszenia” swoich pieluch i bez ich przetestowania w praktyce ciężko stwierdzić, czy to „plusy dodatnie„, czy jednak ujemne 🙂 Dlatego moja ogólna rada dla niezdecydowanych i świeżych w temacie: nie szukaj „wyjątkowych” rozwiązań, które – według producenta – wyróżniają się czymś szczególnym na tle konkurencji. Inwestycja w zwykłą kieszonkę czy otulacz to na początek najlepsze rozwiązanie. Jeśli Ci mało, jeśli w trakcie przygody z pieluchowaniem zaczniesz odczuwać nieodpartą chęć posiadania pieluchy do zadań specjalnych, rozejrzyj się za czymś innym. Pamiętaj jednak, że zwykle proste rozwiązania są najbardziej skuteczne!

TRWAŁOŚĆ (przypisana waga: 9):

W teście newborn’ów tylko zaznaczyłem tą kategorię – przez 2 miesiące niewiele mogło się stać z testowanymi pieluchami. Teraz, po pół roku ich użytkowania, mogę już przyznać punktację i wyciągnąć wstępne wnioski. Pamiętaj jednak, że jeszcze sporo prań pieluch przed nami i wiele się może zdarzyć zanim definitywnie stwierdzimy „ta pielucha przetrwa nie jedną pociechę”.

[table id=30 /]

Większość produktów poradziła sobie z próbą czasu. Te, które już po kilku miesiącach otrzymały niższe noty, będą najprawdopodobniej dalej ulegały rozkładowi na czynniki pierwsze – i to na długo przed tym, jak Maja przestanie ich potrzebować. Jest to prawdą zwłaszcza w przypadku formowanek, których materiał traci swoje właściwości z czasem. Jeśli mamy otulacz lub kieszonkę, do których i tak potrzebujemy wkładu, to właśnie wkład ma największą szansę stać się nieprzyjemnym, niewiele chłonącym skrawkiem materiału. Wtedy tragedii nie ma, bo wystarczy się zaopatrzyć w nowe, względnie tanie wkłady, zamiast wymieniać całe pieluchy. Po raz kolejny okazuje się, że im prostsze rozwiązanie, tym lepiej. Co prawda osobnego testu wkładów nie przeprowadzałem, ale muszę zaznaczyć, że – jak na razie – wkłady Milovii są pozbawione efektu „starzenia się”. W pewnym momencie przestałem się dziwić, że kosztują sporo więcej od konkurencji – z całą stanowczością stwierdzam, że warto!

Czas na podsumowanie.

Sumaryczna punktacja przedstawia się następująco:

[table id=31 /]

Muszę przyznać, że jestem nieco zaskoczony wynikami testu. Od początku starałem się, żeby był on jak najbardziej rzetelny i bazujący na obiektywnej ocenie kolejnych cech pieluszek, a nie na osobistych preferencjach i uprzedzeniach względem produktów. Dlatego niektóre z wyników nie do końca pokrywają się z naszymi preferencjami, które są nacechowane mocno emocjonalnie. Chociaż…

Pierwsze miejsce jest jak najbardziej zasłużone! Milovia to wręcz gwarancja jakości pieluchy. Konkurencji praktycznie brak – tutaj nie ma mowy o przeciekaniu, utracie chłonności, zużyciu. Jednym słowem: możesz być pewien, że każdy produkt spełni swoje zadanie i najprawdopodobniej przewyższy Twoje oczekiwania. A przy tym, będzie prezentował się niebanalnie na pupie Twojej pociechy.

Dość wysoka cena, jaką płaci się za te niewielkie dzieła sztuki jest uzasadniona – zwłaszcza, jeśli chodzi o otulacze, które można użyć wielokrotnie przed wypraniem, co obniża wydatki. Osobna nagroda należy się Milovii za wkłady, które absolutnie deklasują rywali – i mówię to z całą stanowczością! Nie ma lepszych, bardziej chłonnych, szybciej schnących i trwalszych wkładów! Serdeczne gratulacje dla Milovii, która otrzymuje ode mnie nagrodę… złotej pupy 🙂 Cieszę się tym bardziej, że to polski producent, który udowodnił, że rodzime produkty mogą być najwyższej jakości.

Srebrna pupa trafia do… Pupusa. To tak zwana „chinka”, czyli produkt importowany z dalekiej Azji. Ale poza tym nie można jej prawie nic zarzucić. Super wykonanie, zaskakująca szczelność i trwałość, której nie spodziewałbym się po tak tanim produkcie. Jeśli tylko Twoim głównym kryterium nie jest kraj pochodzenia, mogę polecić Pupusa bez żadnych zastrzeżeń. Chyba zauważyłeś, że nie jestem w tym przypadku zbyt wylewny. To właśnie efekt zaskoczenia, bo oto niezwykle wysokie noty przypadły produktowi, któremu na początku nie dawałem wielkich szans. Okazało się jednak, że Pupus to niepozorny zawodnik, który będzie bardzo dobrym, zdroworozsądkowym wyborem dla wielu rodziców mocno pilnujących swoich finansów.

Trzecia nagroda – o mało zachęcającej nazwie „brązowa pupa” – trafia do Kokosi, czyli do zwyciężczyni testu pieluszek w rozmiarze newborn. Pieluchy kokosi towarzyszą nam praktycznie od samego początku pieluchowania i doskonale spełniają one nadzieje w nich pokładane. To kawał porządnej, polskiej roboty, za którą należą się brawa szyjącej mamie – tym bardziej, że Jej zaplecze prawdopodobnie jest znacznie skromniejsze od tego, czym dysponują potentaci. Sylwia to jedna z tych osób, które lubią poznać klienta i pomóc w wyborze najbardziej optymalnego rozwiązania. Nie przesadzę, jeśli powiem, że gdyby nie Jej pomoc merytoryczna i liczne podpowiedzi w czasie trwania testu, nie wiem czy ten wpis by powstał… Sylwio – serdeczne dzięki! Jesteś wielka!

pieluchy_test_15Ciociu Sylwio – ja też dziękuję!

Poza podium znalazły się głównie chińskie produkty, z których część również bardzo polubiliśmy. To poprawnie wykonane, spełniające swoje zadanie pieluchy w niewygórowanych cenach. Każdej jednak czegoś brakuje, ale i tak można je spokojnie nazwać pełnoprawnymi produktami, które z ewentualnymi – mniejszymi lub większymi – problemami przeprowadzą Was przez okres pieluchowania.

I jest jeszcze Kasia z ekomajty.pl, której pieluchy mocno parły do przodu w pierwszych częściach testu i wiele wskazywało na to, że są bliskie zwycięstwa. Niestety, ostatnie kategorie pokazały, że rywale lepiej dopracowali swoje produkty, ale niska cena pieluch Kasi sprawia, że mogą być ciekawą alternatywą dla tych, do których nie przemawiają azjatyckie produkty.

Jak zawsze, udostępniam wypełnione (tym razem już w całości) arkusze kalkulacyjne, na podstawie których możecie wyłonić swojego faworyta na podstawie tego, co dla Ciebie jest ważne w pieluchowaniu wielorazowym.

Arkusz w formacie Microsoft Excel: pieluchy_test_calosc

Arkusz w formacie OpenOffice / LibreOffice: pieluchy_test_calosc

Najwyższy czas na… KONKURS!!!

Ponieważ wpis jest dość długi, należy Ci się nagroda za wytrwałość i zainteresowanie tematem. Jeśli używasz pieluch wielorazowych lub planujesz to robić i śledziłeś kolejne pieluchowe wpisy, mam dla Ciebie interesującą niespodziankę: pierwszy na blogu KONKURS Z NAGRODAMI! I to nie byle jakimi, bo wysłanymi bezpośrednio od zwycięzcy testu pieluch wielorazowych, czyli od firmy Milovia! Bez zbędnego przedłużania: wybierz produkt ze sklepu Milovii (może to być otulacz z wkładem lub kieszonka z wkładem) i wklej linka na moim facebooku (a przy okazji: polub mnie!) pod konkursowym wpisem, razem ze zwięzłą (max. 200 znaków) odpowiedzią na pytanie: „pieluchy wielorazowe: dlaczego warto?”. Konkurs trwa od 02.01.2014 do 9.01.2014 włącznie, a zwycięzca zostanie wyłoniony przez szanowną kapitułę w składzie: ja oraz przedstawiciel Milovii do dnia 12.01.2014. Główna nagroda to wybrany otulacz lub kieszonka (oczywiście wraz z wkładem), a trzech kolejnych szczęśliwców zostanie obdarowanych takimi odjechanymi śliniakami z kieszonką.

milovia_sliniakŚliniak z kieszonką na okruszki. Genialne 🙂

Na koniec chciałbym się z Tobą podzielić pewną refleksją, a także Ci podziękować. Kiedy ponad pół roku temu wpadł mi do głowy szalony pomysł zorganizowania testu pieluch wielorazowych, nie miałem jeszcze pojęcia, jaką on przyjmie postać. Czy którykolwiek z producentów się zdecyduje na zaufanie początkującemu blogerowi, którego statystyki nie powalały na kolana (blog w tym czasie urósł ponad 5-krotnie!). I z drugiej strony – czy ja, „pieluchowy żółtodziób”, podołam wyzwaniu, którego wcześniej nikt się nie podjął. Widziałem, że istnieje spora luka w materiałach dotyczących pieluchowania wielorazowego; widziałem, bo sam nie potrafiłem znaleźć informacji, których szukałem! Było sporo recenzji pojedynczych modeli, były fora, na których mamy dyskutowały o zaletach i wadach poszczególnych rozwiązań. Wreszcie – były opracowania producentów, które z założenia musiały wyglądać mocno subiektywnie. Brakowało natomiast spojrzenia z boku; spojrzenia nowicjusza, który wytłumaczy wszystko od strony praktycznej; od podstaw; a jednocześnie zrobi to prostym językiem. Oczywiście, kiedy sam się dowie, o co w tym wszystkim chodzi 🙂 To, co mnie napędzało to entuzjazm i wiara w to, że robię coś dobrego – dla mojego dziecka, jak również dla swoich finansów osobistych i czytelników, którym mogę nieco pomóc w podjęciu tych ważnych decyzji już na początku przygody, jaka rozpoczyna się wraz z powiększeniem rodziny. Ostatnie pół roku było właśnie taką przygodą, której szczegółami chętnie się z Tobą dzieliłem.

Dziękuję Ci serdecznie za to, że czytałeś cykl pod nazwą kodową „pieluchowo„. Przede wszystkim, dziękuję mojej rodzinie, która dzielnie wspierała mnie w powziętej decyzji – bez Waszego udziału (zarówno testerki – córeczki, jak i głównej recenzentki – żony) to by po prostu nie wypaliło. Dziewczyny – jesteście wspaniałe! Dziękuję za komentarze i wszystkie wysłane maile w tym temacie – głównie od nieco zagubionych w gąszczu opcji mam. Dziękuję poszczególnym firmom za zaufanie, którym mnie obdarzyliście i wierzę, że nie zawiedliście się tym, co otrzymaliście w zamian. Sam fakt, że wyraziliście chęć udziału w teście mówi dużo o Waszej pewności co do jakości i użyteczności produktów, które wytwarzacie. I słusznie – bo mimo, że wyłoniliśmy zwycięzców, każda z testowanych pieluch jest dobrym produktem, który bez wahania nakładam na pupę naszej Mai. A skoro już o Niej mowa… zobaczcie, jak się zmieniła w tym czasie.

pieluchy_test_13Początki przygody z pieluchowaniem

pieluchy_test_14Ta sama sukienka, 6 miesięcy później 🙂

Niezależnie od przeprowadzenia samego testu, osiągnąłem inny – dla mnie osobiście nawet ważniejszy – cel. Dzięki kolejnym wpisom przyczyniłem się do popularyzacji idei pieluchowania wielorazowego i opublikowałem cenne informacje dla wszystkich błądzących w tym temacie. Te wpisy nadal będą na blogu, ich wartość potwierdzają tysiące kliknięć i wysokie pozycje w wyszukiwarkach, a kolejni rodzice będą mogli z nich korzystać, jeśli tylko zaświta im w głowie myśl „czy pampersy to jedyna opcja?”.

Wiem, że wpisy dotyczące dzieci są ważne, i to mimo ich mniejszej popularności względem pozostałych tematów. Dlatego możesz być pewien, że jeszcze nie raz udowodnię, że dziecko to nie skarbonka bez dna, ale wspaniała istota, która – żądając niewiele – wyzwala we wszystkich ogromne pokłady szczęści!

_______________________________________

Poprzedni wpis pieluchowy: Test pieluszek wielorazowych: część 3. (czas schnięcia i chłonność)

Zapraszam też do odwiedzenia podstrony w całości poświęconej dziecięco/pieluchowym wpisom z tego bloga: klik.


34 komentarze do “Test pieluszek wielorazowych: część 4, ostatnia. KONKURS!

  1. Paweł Odpowiedz

    No cóż, mam nadzieję, że w końcu kiedyś wykorzystam wiedzę płynącą z Twojego (i szanownej komisji:)) testowania pieluszek:) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!:)

  2. Violianka Odpowiedz

    Gratuluję udanego cyklu. Dzięki za popularyzowanie wielo. To ważne, aby coraz więcej mam decydowało się na tę opcję, bo po prostu warto!

  3. Daniel Odpowiedz

    Tylko mi się wydaje, czy z bloga zniknęły reklamy Google Adsense na rzecz Nju Mobile? 😀 Jeśli tak, to jestem z tego powodu bardzo zadowolony 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Eksperymentuję, mam już pewien pomysł i narzędzia, kilka reklam adsense zastąpiłem produktami, które mogę z czystym sercem polecić, a do tego powstała podstrona http://www.wolnymbyc.pl/polecam/ – nie reklamuję jej w żaden sposób, ale skoro podjąłeś temat, to przy okazji wspomniałem 🙂

      • dan_daki Odpowiedz

        Proszę bardzo 🙂 jestem zadeklarowaną konkursowiczką, więc lubię tę platformę, dowiaduję się z niej o większości fajnych akcji w internecie. Od czasu do czasu nawet uda mi się wygrać 😉 Śledzimy Konkursy to największy portal tego typu w polskiej sieci. Pozdrawiam 🙂

  4. Daniel Odpowiedz

    Zajrzałem i pomysł naprawdę bardzo mi się podoba! O czymś takim dokładnie marzyłem, narzekając kiedyś na zamieszczane tutaj reklamy. Naprawdę mnie ucieszyłeś tymi zmianami, oby na takiej zasadzie pojawiały się reklamy na blogu jak najdłużej, nie mam nic przeciwko 😀 Brawo, brawo i jeszcze raz brawo 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Sam wiesz, że zdawałem sobie sprawę z wad adsense. Na razie nowa forma jest w fazie testów, chociaż jak do tej pory szału nie ma. Ale cóż – nie chciałbym powrotu „mydła i powidła”, więc trzymaj kciuki i korzystaj z ofert NJU i pozostałych 🙂 pozdrawiam i dzięki za pozytywną opinię o zmianach.

      • Daniel Odpowiedz

        Z oferty chciałbym skorzystać już teram, ale nadal zobowiązuje mnie umowa Mix w Plusie, do wiosny tego roku. Jeśli do tego czasu nadal będzie w NJU tak korzystnie jak obecnie, to na pewno skorzystam z Twojego polecenia 🙂 Co do innych ofert, to konto w mbanku już mam, lokaty obecnie nie są dla mnie, fundusze inwestycyjne podobnie. Karty kredytowej ani trochę nie potrzebuję, dzieci jeszcze nie mam, a płatny hosting też póki co sobie odpuszczę. Giełda i inwestycje alternatywne są dla mnie ciekawym zagadnieniem. Jak na razie moja mała wiedza na ten temat spowodowałaby pewnie jednak, że raczej bym na tym sporo stracił. Z niecierpliwością wyczekuję więc nagrań Michała i Zbyszka, mam nadzieję, że sporo mi rozjaśnią 🙂 Czekam też na polecenia u Ciebie innych produktów, które bardziej wpasowałyby się w moje aktualne potrzeby 🙂 Bardzo możliwe, że w przyszłości wrócę jeszcze również do obecnych ofert z podstrony polecam 🙂

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Trochę zbyt poważnie wziąłeś moje słowa 🙂 nie ma co się tłumaczyć, a skorzystasz tylko jeśli będziesz przekonany, że będzie to dobre dla Ciebie 🙂

  5. Danni1990 Odpowiedz

    Sam chciałem sobie przejrzeć ofertę i zastanowić się nad tym, z czego moje skorzystać, tak dla siebie 😀 Nie chodziło mi o tłumaczenie się 🙂 Zapisałem to sobie tutaj, żeby później do tego wrócić i porównać 🙂

  6. Kamila Odpowiedz

    Jako (niestety na razie tylko teoretyczny) miłośnik pieluch wielorazowych postanowiłam wypróbować wielorazowe podpaski.

    Ja się już przekonałam, teraz czas na innych 🙂 Może dałbyś się wykazać żonie i teraz ona umieściłaby swój test? 🙂

    Trafiłam gdzieś na komentarz tatusia nie-miłośnika wielorazówek – dziecko ubierasz w takie, czemu kupujesz podpaski? Mamusia niestety wyrzutu nie zrozumiała i stwierdziła że świetny pomysł 🙂

  7. Ania Odpowiedz

    Świetny pomysł z tym testem pieluch. Ja również się zastanawiam nad stosowaniem wielorazówek, jednak mam nadal pewne wątpliwości i pytania. Po pierwsze o pranie, a raczej suszenie. Piszesz, że słońce doskonale wybiela wszelkie zażółcenia, ale co w sytuacji kiedy nie ma słońca? I ilość otulaczy mnie zastanawia. Piszesz, że wystarczą 3, ale skoro trzeba je zmieniać raz na 3-5 przewinięć, a w ciągu doby trzeba to robić minimum 8 razy, to 3 szt. wydają mi się jednak niewystarczające. Natomiast dzięki Twojemu testowi udało mi się wybrać mojego faworyta, bo z tym miałam największy kłopot. Z góry dziękuję za rozwianie moich wątpliwości.

  8. Anka Odpowiedz

    Dzięki za test. Mi również pomógł wyłonić faworyta i zdecydować się na otulacze. Może jakiś teścik odnośnie wkładów teraz:)? Chyba, że miałbyś już jakieś sugestie?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Tak jak pisałem w teście – zdecydowanie Milovia! Biją na głowę wszystkie inne, zwłaszcza bambusowe, które po kilku miesiącach użytkowania stały się twarde i bardzo nieprzyjemne w dotyku. Wkłady węglowe i z mikrofibry różnych producentów też dają radę, a przy okazji są sporo tańsze.

  9. Beata Odpowiedz

    Podobają mi się Twoje wpisy o pieluszkach wielorazowych. Trafiłam na bloga szukając o nich opinii. Prosto wyjaśniasz co i jak, ze zdjęciami, super:) Pozdrawiam i dziękuję:)

  10. Karolka Odpowiedz

    Kompletuję właśnie wyprawkę dla mojego maleństwa i z wielkim zainteresowaniem przeczytałam wszystkie Twoje wpisy o pieluszkach wielorazowych. Czytałam o nich już na wielu forach i blogach, ale nigdzie nie znalazłam tylu rzeczowych argumentów i tak pomocnego zestawienia różnych produktów kilku producentów. To bardzo ułatwia wybór. Wcześniej raczej trafiałam na zdecydowanych zwolenników kieszonek i pewnie gdyby nie Twoja analiza kosztów to kupiłabym kieszonki i wydała znacznie więcej niż na otulacze.
    W komentarzach pod jednym z postów piszesz, że zamierzasz jeszcze opisać wady pieluszek wielorazowych, które zauważyliście w trakcie kilku miesięcy stosowania. Czekam z niecierpliwością na ten wpis!

  11. Marti Odpowiedz

    Szkoda, że nie testowaliście pieluch nappime – u nas są w użyciu od drugiego tygodnia życia malucha i przy wadze 3,5 kg sprawdzają się świetnie!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      No cóż – nie byli zainteresowani uczestnictwem w teście. Mam nadzieję, że teraz żałują 🙂

  12. Wojtek Odpowiedz

    Jak dla mnie super porównanie bardzo konkretne. Bardzo dobrze, że robione przez „żółtodzioba” bo w sumie każdy z nas nim jest przy pierwszym dziecku:)
    Jedno co mi się nasunęło przy czytaniu tego testu to, że nie ma idealnej pieluchy na daną porę dnia. Jak już było napisane „jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego”. Według mnie powinienem się zaopatrzyć np.: w kilka modeli kieszonek i otulaczy. Kieszonka chyba lepsza na noce a otulacz na dzień. Takie moje spostrzeżenie po przeczytaniu wszystkich 4 części. Teraz moje pytanie do autora lub doświadczonych użytkowników jakie połączenia polecacie?

  13. Monika Odpowiedz

    Test świetny, porównanie, zdjęcia i w ogóle 🙂 Aż nabrałam ochoty na pieluszki i je kupiłam. A przy okazji dostałam od siostry … no i chciałabym się pozbyć nadmiaru. Przepraszam Wolnego za taką prywatę ale może ktoś chciałby skorzystać. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany to podam więcej szczegółów prywatnie, proszę tylko się tu odezwać. Całusy dla córeczki!!

  14. http://agika-art.blogspot.com/ Odpowiedz

    Właśnie jesteśmy na etapie ciąży i rozeznawania tematu pieluch (z motywacją oszczędzania) – przez hasło pieluchy wielorazowe trafiłam do Ciebie :).
    KIlka godzin zajęło mi studiowanie wszystkich (!!!) wpisów pieluchowych i komentarzy 😉 i muszę rzyznać że świetna robota i niezapłacona tymi „darmowymi” testowanymi pieluchami (co niektórzy zazdroszczą Ci pomysłu na test).
    Zabieram się teraz do przejrzenia reszty bloga i pozdrawiam 🙂

  15. Martte Odpowiedz

    U mnie pieluszki przydadzą się dopiero w marcu, ale wolę wcześniej wiedzieć co i jak:D Bardzo dużo mi dał zwłaszcza początek i wytłumaczenie wprost co i jak (drastyczne zdjęcia pieluch pomogły).
    Świetny pomysł z testem, bardzo szczegółowe opisy. Mam pytanie, bo na początku wśród uczestników były też produkty Maylily – co się z nimi stało? Nie zostały dosłane?

  16. Ola Odpowiedz

    Uff… dobrnęłam do końca, trochę czasu mi na to zeszło ale na pewno o wiele mniej niż Tobie na testowaniu i kreowaniu postów. Dzięki wielkie!! Doprawiłam kalkulacjami własnymi, bo nie mieszkam w Polsce, a pieluchy w Pl kupowane będą bo taniej 🙂 Pieluchy jednorazowe byłyby kupowane na miejscu (tzn. drożej), więc bilans ostateczny jeśli chodzi o finanse jest jeszcze bardziej wyrazisty na korzyść pieluch wielorazowych niż u Ciebie :). No chyba, że doliczyć droższą tu energię, ale że pierzemy w nocnej taryfie, będzie OK!

    Dzięki za WPIS, w końcu wiem co i jak, jak przyjdzie mąż-niemąż przedstawię mu wizję nieuniknionych oszczędności, co na pewno wprawi go w doskonały nastrój!

    Pozdrawiam!

    Ola

  17. Edyta Kukiełka Odpowiedz

    Witam!!!Wielkie dzieki za Twoj wkład w wybór pieluch wielorazowych i wszelkie wpisy!!!Ale oczywiscie mam pytania:))))Bardzo prosze o zdanie profesjonalisty pieluchomana:)).Jestem mamą 4,5 kilogramowej Łucji (3 tygodniowej) i teraz lepiej zacząć od one size czy newborn a drugie pytanie brzmi czy radzisz mi zakupić otulacze plus tetry czy na wszelki wypadek coś na wieczór lub spacer dodatkowego(choć w początkowym okresie), wspominałeś coś o suchej pupie w swoich wpisach…czytałam coś o mikrofibrze ale dużo osób pisze o podrażnieniach..poradź proszę…żeby nie wyszło za drogo ale też pomogło zwłaszcza w początkach z wielorazówkami:)
    Pozdrawiam Edyta

  18. Anna Odpowiedz

    Jesteś wielki! Twoje/Wasze testy pieluch uratowały nas przed nietrafionymi zakupami (zaczynamy od dnia narodzin i jakoś bez Ciebie nie wpadlibyśmy na to, że tyko jeden producent będzie miał wycięcie pod pępek). Bardzo fajnie dopracowany cykl wyjaśniający mnóstwo wątpliwości!

  19. Monika Odpowiedz

    Chciałam powiedzieć „aż”: DZIĘKUJĘ!
    Mój wspaniały małżonek wpadł na pomysł, którego ja bałam się zaproponować, aby pieluchować wielorazowo:) Pełna entuzjazmu zaczęłam czytać i szukać, nikt tak zawodowo i profesjonalnie nie ujął tego tematu a że z zawodu jestem logistykiem uwielbiam takie zestawienia i podsumowania! Nie mogłam trafić lepiej, bardzo, bardzo dziękuję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *