Miesiąc przed świętami poruszyłem temat prezentów twierdząc wtedy, że wybieranie się na zakupy w grudniu to proszenie się o ból głowy. Proponowałem również przeprowadzanie akcji znacznie wcześniejszego „zbrojenia” się na święta i wszelkie inne okazje – wtedy, kiedy trafimy na prawdziwą promocję, a nie dzień przed urodzinami ukochanej babci…
Czemu zatem wracam do tematu teraz, kiedy każdy z nas otrzymał 12 miesięcy do kolejnego prezentowego szału? To dlatego, żeby przekazać Ci radosną wiadomość: być może już teraz jesteś częściowo przygotowany na to, co ma nadejść z końcem roku 2014? Zacznijmy więc dyskusję na temat prezentów przechodnich 🙂
Definicja? Prosta sprawa: dostajemy prezent, który niekoniecznie nam odpowiada. W którego wybór Mikołaj nie włożył zbyt dużo pracy, albo po prostu nie zna nas na tyle dobrze, żeby wiedział, co nas ucieszy, czego potrzebujemy, a co będzie się kurzyło w szafie. No właśnie – czy pozwalacie, żeby nietrafione prezenty trafiły do szuflady oznaczonej podpisem „biuro rzeczy niechcianych” i czekały tam na akcję „wiosenne sprzątanie”, podczas której trafią na śmietnik?
Mam nadzieję, że nie postępujesz tak lekkomyślnie i nie pozwalasz, żeby nowe, potencjalnie poszukiwane przez kogoś skarby zostały zapomniane. Mamy na to prostą metodę:
– stawiamy na stole prezenty, które się nam nie przydadzą.
– otwieramy listę prezentową na nadchodzące miesiące (nie mów, że czegoś takiego nie masz! :)) i patrzymy, gdzie są braki.
– organizujemy burzę mózgów, próbując przypisać prezenty do osób, dla których mamy braki. I tu absolutnie najważniejsza uwaga: nic na siłę! To, że ktoś nie przyłożył się dostatecznie do znalezienia prezentu dla Ciebie nie oznacza, że Ty powinieneś zrobić to samo w stosunku do kogoś innego! Ale istnieje cała masa prezentów, które przydadzą się innym; rzeczy, które mogą sprawić dużo radości, jeśli tylko zostaną ofiarowane „właściwej osobie”. To, co zostanie – bez skrupułów trafia na portale aukcyjne.
Dzięki temu unikamy gromadzenia przedmiotów (po ostatniej przeprowadzce stwierdziliśmy, że nawet dość restrykcyjne podejście do chomikowania w kilka lat wypełnia najbardziej pojemne szafy), oszczędzamy pieniądze i czas na zakupy, a także dajemy życie przedmiotom, które w przeciwnym wypadku nie zostałyby użyte nawet raz.
Co jednak z kwestią, którą martwi się większość z obdarowanych, szumnie zwaną „nie wypada”? „To przecież prezent od mamy”, „ciocia na pewno zauważy brak wazonu od niej w centralnym punkcie mieszkania”… i tak dalej. Postaw się jednak w sytuacji osoby, która ofiarowała taki – niezbyt trafiony – prezent. Czy będziesz czuł żal do osoby obdarowanej tylko dlatego, że nie pokochała od pierwszego wejrzenia Twojego podarku? Ja absolutnie nie – a to z tego powodu, że mam świadomość, że niektóre z prezentów które sam ofiarowałem były nietrafione. Wystarczy moment samokrytyki żeby absolutnie każdy z nas przyznał, że nie zawsze podarowany przez niego prezent był trafiony i naprawdę ucieszył obdarowanego. Ale ponieważ ważniejsze są intencje i pamięć, nie jest to powód do smutku. Czy to naprawdę wstyd odpowiedzieć na pytanie „jak się sprawuje termometr?” zdaniem „nie wiem – mieliśmy już jeden, więc ten od Was podarowaliśmy znajomym”. Ja bym się nie obraził – a Ty? Wiem, że kiedy w grę wchodzą więzy rodzinne sytuacja nie jest tak czysta jak bez tego „obciążenia”, ale naprawdę nie warto zbytnio przejmować się opinią innych – zwłaszcza, jeśli nie robisz niczego zdrożnego.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego wracam do tematu prezentów – skłoniło mnie do tego pewne „wydarzenie”, a w zasadzie stworzony przeze mnie samego wpis podsumowujący wydatki naszej rodziny za cały rok 2013. Wpis cieszy się dużym powodzeniem i nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież uchyliłem w nim spory fragment moich finansów osobistych, w dodatku w rozbiciu na poszczególne kategorie. Kategorie, które śledzimy z uwagą, aby je lepiej poznać, a kto wie – być może przy okazji znajdziemy jakieś nieszczelności w naszym budżecie i postanowimy je załatać?
Jedną z kategorii, która wzbudziła nasze zainteresowanie, była ta powodująca szybsze bicie serca każdego dziecka, czyli właśnie prezenty. 2.801 zł wydanych w zeszłym roku na podarki dla innych (lub siebie nawzajem) skłaniają nieco do przemyśleń, ponieważ:
1) co by nie mówić, nie jesteśmy zbyt spontaniczni i prezenty bez okazji i wcześniejszego planowania można policzyć na palcach jednej ręki, a więc powyższa kwota wydaje się być nieco rozdmuchana.
2) 2.801 zł to prawie 10% naszego rocznego budżetu. To więcej, niż wydaliśmy na kosmetyki, ubrania i telefonię komórkową (włączając w to kupno smartfona!) razem wzięte!
Czy coś musi być na rzeczy? Niekoniecznie. Święta to czas, kiedy daliśmy około 20 prezentów, i to mimo dobrze sprawdzającego się losowania kto komu sprawia prezent w danym roku. Niestety, działa to tylko w części rodziny, więc nadal obdarowujemy mnóstwo osób.
Ufff – dobrze, że Maję zainteresowała książki, a nie stojące niedaleko butelki 🙂
Oprócz świąt, są urodziny, imieniny, rocznice i inne okazje (lub ich brak :)), kiedy to jesteśmy gdzieś zapraszani. W praktyce naliczyliśmy aż 45 obdarowanych przez nas w zeszłym roku, co sprowadza się do nieco ponad 62 zł na każdy prezent. Odrzucając skrajności (pojedyncze, znacznie droższe prezenty i te najmniejsze, symboliczne – dawane bez okazji), zazwyczaj staramy się zmieścić w 50 zł, chociaż opisane dokładniej w poprzednim wpisie prezentowym sposoby pozwalają nam skorzystać z rozmaitych promocji i wyprzedaży, dzięki czemu kupiony prezent jest zazwyczaj wart więcej, niż za niego zapłaciliśmy.
Ponieważ sam również chciałbym czasami porównać się z innymi, zaproponuję Ci ankietę. Chciałbym Cię zapytać, jaką kwotę wydajesz średnio na prezent. Nie taki na rocznicę ślubu ani komunię chrześniaka, ale na przykład na urodziny… teściowej :), dobrego znajomego czy szwagra.
Kolejna kwestia dotyczy praktyczności prezentów. Tak sobie myślę… wydaliśmy te 2.801 zł, ale przecież my również otrzymaliśmy nieco prezentów. Większość z nich została jakimś dziwnym trafem skierowana do najmłodszej członkini naszej rodziny :), ale fakt pozostaje faktem: dając, otrzymujesz. Dzięki praktyczności wielu podarków na pewno uniknęliśmy części wydatków, które byśmy ponieśli. Dlatego przestrzegam przed klasyfikowaniem kategorii „prezenty” jednostronnie, jako pieniądze wydane tylko w celu uczczenia okazji, nagrodzenia drugiej osoby czy sprawienia jej radości. Dawaj z potrzeby serca i nie oczekuj nic w zamian, ale jednocześnie miej świadomość, że prawdopodobnie zostanie Ci to w ten lub inny sposób wynagrodzone 🙂 I pamiętaj: praktyczne prezenty są… najlepsze, bo praktyczne! 🙂
Ciekawi mnie, jak Ty godzisz budżetowanie z obdarowywaniem innych, jak (i czy) klasyfikujesz te wydatki, a także: czy również praktykujesz ideę „prezentów przechodnich”. A może uważasz, że to już dziadowanie i nie wypada tego robić, nawet jeśli prezent miałby trafić do kosza?
Na koniec sprzedam Ci jedną regułę, której znajomość bardzo pomaga w odnalezieniu się w gąszczu pułapek zastawionych przez sprzedawców w gorących okresach w roku: wyprzedaże są po to, żebyś uwierzył, że kupujesz tanio, a niekoniecznie rzeczywiście to robił! Dlatego dobrze wiedzieć, jakie są standardowe ceny poszczególnych artykułów w sklepach, aby nie nabrać się na „promocję”, która jest tak naprawdę powrotem do ceny sprzed ostatniej, chwilowej podwyżki. Tylko uważaj, żeby nie zgubić się w mnogości ofert i nie zwariować, stale monitorując zmieniające się ceny setek artykułów. To niepotrzebne – wystarczy mieć ustalone przez samego siebie progi, przy których kupno danego towaru staje się opłacalne. A że opłacalne nie zawsze (a nawet: bardzo rzadko) oznacza „tanie”, a „tanie” – jeszcze rzadziej „dobre”, to już temat na zupełnie inną historię 🙂