Czy żyjesz życiem innych?

Pierwsze miesiące roku to u nas zwyczajowo okres kolejnych urodzinowych uroczystości i związanych z nimi, częstych spotkań rodzinnych. Ostatnie obserwacje poczynione podczas takich właśnie okazji skłoniły mnie do kolejnych przemyśleń w temacie czasopożeracza, potocznie zwanego telewizją.

Otóż toczące się rozmowy, potwierdzone zmieniającymi się w zawrotnym tempie obrazkami na telepudle kazały mi się zastanowić, czy aby większość z nas nie żyje życiem innych. Skąd taka teza? Już tłumaczę::

sport. Okres mamy co prawda wyjątkowy (Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2014), ale i bez tego sport jest jednym z dyżurnych tematów rozmów podczas większości spotkań. To, co mnie dziwi to fakt, że rozmowy toczą się o sporcie na światowym poziomie, uprawianym przez osoby, z którymi łączy nas co najwyżej ta sama narodowość (a i to nie zawsze). Nikt się natomiast nie chwali, że dzień wcześniej przebiegł półmaraton, zrobił kilkadziesiąt kilometrów na rowerze, czy chociażby 10 pompek. Czy ktoś mi potrafi racjonalnie wyjaśnić dlaczego tak jest? Czemu interesują nas bardziej cudze rekordy, niż osobiste, drobne osiągnięcia? Kompletnie nie rozumiem jednej rzeczy: skoro sport jest taki wspaniały, wyjątkowy i mający zbawienne działanie, to czemu akceptujemy, żeby tak działał jedynie na kogoś innego? Czemu kibicowanie innym (jednocześnie trzymając piwo i leżąc na kanapie) to jedyne, na co się zdobywamy? Czemu tak bardzo lubimy żyć życiem sportowców i z jakiego powodu wiemy więcej o nich, niż o członku rodziny, który zaczął ostatnio biegać po pracy? Wreszcie – czemu nie podniesiemy własnych czterech liter i nie przełamiemy się, skoro sami nie wahalibyśmy się ani chwili przed przytaknięciem stwierdzeniu „sport to zdrowie”?

zycie1

– telenowele, seriale-tasiemce, reality show czy inne „seriale obyczajowe”, jak ładnie próbuje się nazwać wyreżyserowane od a do z podglądanie życia innych. Sam kiedyś nie widziałem nic zdrożnego w zabiciu czasu jednym czy drugim serialem, lecz teraz nawet do głowy by mi nie przyszła próba śledzenia którejś z tych telewizyjnych pomyłek. Może znowu czegoś nie rozumiem, ale jak można tracić życie na obserwację wybranych detali z życia fikcyjnych bohaterów, dzielić z nimi smutki, współodczuwać ich radości… jeśli masz za dużo czasu, wyjdź na zewnątrz – tam jest ponad 7 miliardów ludzi z krwi i kości – na pewno któryś z nich chętnie się z Tobą zaprzyjaźni i uchyli rąbka tajemnicy na temat własnego świata, w którym żyje. A może pójdziesz krok dalej i pogodzisz swoją ciekawość z czynieniem dobra i zaangażujesz się w wolontariat? Generalnie jednak moja rada brzmi: nie próbuj podglądać innych, bo to zazwyczaj doprowadza do frustracji i zazdrości. Zmień nieco sposób postrzegania siebie i świata naokoło. Nieco mniej rozglądania się na boki, a więcej spojrzeń wgłąb siebie nie może Ci zaszkodzić! Weź życie w swoje ręce i sam wykonaj pierwszy krok w kierunku tego, żeby ktoś kiedyś chciał nakręcić o Tobie film sensacyjny 🙂

gry komputerowe. Powtórzę to, o czym już pisałem szerzej: kiedyś byłem zapalonym graczem, który teraz odpala konsolę raz na miesiąc, i to bardziej w celu przewietrzenia zakurzonych układów scalonych. Wyjaśnię dla tych niezorientowanych: istnieje cała masa gier komputerowych, w których wcielasz się w bohatera, który na początku jest zwykłym „cieniasem”, ale dzięki Twojej pomocy (czyt.: dziesiątkom godzin ślęczenia przed ekranem) urasta do rangi superbohatera i wybawiciela niewiast i dzieci… co tu dużo mówić – swego czasu uwielbiałem takie produkcje. Czułem się panem losu tej wirtualnej postaci, mogłem zarządzać jej rozwojem, nadawałem kierunek jej działaniom i stopniowo rozwijałem poszczególne jej cechy. Aż zrozumiałem, że… sam jestem panem swego losu i zdecydowanie korzystniej spożytkować ten czas na dokładnie te same czynności, ale zmierzające do zrobienia kolejnego kroku przeze mnie samego. Wyjdźmy z tego wspaniałego, kolorowego, zaskakującego, ale jednak sztucznego świata i chodźmy w obranym przez siebie kierunku!

– plotki. Co prawda od dawna nie byłem na żadnym z plotkarskich serwisów, ale nie mam złudzeń co do tego, żeby cokolwiek się w nich zmieniło. Blichtr, skandale, zdrady, bankructwa, nieszczęście znanych i bogatych – to właśnie sprzedaje się najlepiej i to wypełnia sporą część zawartości serwisu. To strzępki informacji (chyba nie muszę przypominać, że w większości wyssane z palca) dotyczące obcych nam osób, które chłoniemy, którymi karmimy naszą psychikę i o których chętnie rozmawiamy ze znajomymi. A później robimy to, co najgorszego możemy zrobić: porównujemy się z celebrytami (o ile informacja jest pozytywna), względnie równamy do nich w dół (jeśli któremuś z nich powinęła się noga).

zycie2Sam nie wiem, czy bardziej sensacyjny jest sam news, czy ilość komentarzy (392!), którą wywołał…

Zastanówmy się, skąd to wszystko się bierze i do czego prowadzi? Mógłbym zwalić winę na producentów tego, co nadawane w telepudle… w końcu podają oni widzom papkę na tyle łatwostrawną, żeby każdy był w stanie ją połknąć bez zbędnego wysiłku. To jednak spłycanie problemu, bo widz w gruncie rzeczy dostaje to, co chce – a że chce mało, i przy tym nie ma nic przeciwko, żeby go zrobili na szaro, to już zupełnie inna sprawa. Uważam, że sami chcemy żyć życiem innych. To:

wygodne, bo mimo, że siedzisz na kanapie, naokoło dzieje się cała masa ekscytujących rzeczy, które nieco wzbogacają Twoje życie…

proste, bo nie wymaga to od Ciebie żadnego wysiłku – no, może oprócz otwarcia paczki chipsów i pozbycia się kapsla z butelki chmielowego napoju.

bezpieczne, bo sam nie ryzykujesz, nie podejmujesz trudnych decyzji, w zasadzie… w ogóle nie musisz ich podejmować, a co więcej – jesteś do nich zniechęcany! Skoro serialowi aktorzy co chwilę wpadają w tarapaty, skoro ciągle coś złego się naokoło nich dzieje; skoro sportowcy, którzy poświęcili całe swoje życie jednej dyscyplinie nie wygrywają, to może bezpieczniej siedzieć w domu i nie wytykać nosa za drzwi? Niech inni ryzykują i ponoszą konsekwencje tego ryzyka!

Życie w taki sposób to wręcz idealne dostosowanie się do oczekiwań innych! O ile łatwiej jest żyć według standardowego scenariusza, kopiowanego setki milionów razy? Bo skoro wszyscy tak robią, to chyba nie mogą się mylić, prawda? A może jednak? W pełni zgodzę się ze słowami Steva Jobsa, który powiedział: „twój czas jest ograniczony, więc nie trać go na życie życiem innych”. Jeśli więc tylko czujesz przemożną chęć zmiany swojego życia, lecz boisz się wyjść poza ramy wytyczone przez społeczeństwo i obawiasz się odbioru Twoich decyzji przez środowisko, w którym się obracasz, przypomnij sobie powyższy cytat. Miej świadomość, że drugiej szansy nie będzie i to, jak przeżyjesz swoje życie zależy tylko i wyłącznie od Ciebie! Co absolutnie nie znaczy, że sugeruję zgubne niekiedy podejście „żyj na maxa”, które swego czasu sam skomentowałem.
Wtedy też padł cytat, który dzisiaj chciałbym przypomnieć:

Żyje się tylko raz,
Ale jeżeli żyje się dobrze,
Ten raz wystarczy.

Czy zatem ja sam żyję w sposób, który w pełni mi odpowiada? Czy wybory, których w życiu dokonałem były właściwe, a przede wszystkim: czy były rzeczywiście moje? No cóż – chyba każdy z nas czuje jakąś presję z zewnątrz, jest w pewien sposób ukształtowany i w pewnym momencie dociera do granicy marzeń, którą czasami boi się przekroczyć. Sam jeszcze nie mogę powiedzieć, że jestem wolny od wszelkich zewnętrznych oczekiwań i że uszyłem sobie życie na miarę. Ale wiem, że z każdym kolejnym dniem zbliżam się do momentu, w którym będę mógł całkowicie wyrzucić ze słownika słowa „trzeba, wypada, należy” i jeszcze bardziej niż dotychczas poświęcę się temu, co naprawdę dla mnie ważne. Otrzymałem natomiast wystarczająco dużo dowodów na to, że życie według typowego scenariusza, zgodne z oczekiwaniami innych w większości przypadków nie przynosi szczęścia. I to najlepszy dowód na to, że warto szukać; warto słuchać swojego wewnętrznego głosu, który czasami może podpowiedzieć coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się herezją. Jeśli jednak ta herezja wydaje Ci się dobra, słuszna i nie chce wypaść z Twojej głowy, może warto się poważnie zastanowić nad tym, czy to Ty zwariowałeś, a może to świat postradał zmysły? Nie zdziwię się, jeśli dojdziesz do tego drugiego wniosku! A co jest Twoją herezją? 🙂

94 komentarze do “Czy żyjesz życiem innych?

  1. Maga Odpowiedz

    „Skoro sport jest taki wspaniały, wyjątkowy i mający zbawienne działanie, to czemu akceptujemy, żeby tak działał jedynie na kogoś innego?”

    No, akurat z tym to się nie zgodzę. Sport wyczynowy uprawiany przez zawodowców nie ma nic wspólnego ze zdrowiem.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ma o tyle dużo wspólnego, że pokazuje piękno sportu i może nas motywować do działania. Niestety, jakieś 90% znajomych, wiernych kibiców różnych sportów ogranicza się do oglądania zawodowców w akcji, i to właśnie jest według mnie nieporozumienie.

      • Maga Odpowiedz

        Chodziło mi bardziej o to, że ci którzy uprawiają sport wyczynowo raczej rujnują swoje zdrowie.
        Właśnie dlatego nie chciałabym kariery sportowej dla żadnego z moich dzieci.
        Ale rekreacyjne uprawianie sportu jak najbardziej.
        Ja nie jestem jakimś wielkim kibicem, ale nie powiem, nasze 4 medale na igrzyskach mnie bardzo cieszą 🙂
        I wydaje mi się, że nie jest tak źle, bo jednak sporo z moich znajomych (nie wszyscy, rzecz jasna) uprawia jakiś sport.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Być może to wynika z tego, że sam obracam się w środowisku ludzi, którzy w większości spędzają co najmniej połowę każdego dnia przed monitorem. To powinno tym bardziej motywować do działania… ale z mojego dotychczasowego doświadczenia, niestety tak nie jest.

          Natomiast co do rujnowania swojego zdrowia uprawiając sport wyczynowo, nie „siedzę” w temacie na tyle, żeby się wypowiadać. Na zdrowy rozsądek wszystko się zgadza – czyli sprawdza się odwieczna reguła, że nie ma nic za darmo i bez ponadludzkiego wysiłku nie ma szans na olimpijskie medale. Które mnie również cieszą, mimo że widziałem tylko urywki powtórek 🙂

          • Maga

            Ja też się wśród takich obracam, pracuję w IT 🙂

          • Piotrek

            A ja pracuję w IT i mam wśród współpracowników maratończyków, kolarzy i piłkarzy – informatyk też potrafi 🙂

          • Maga

            No właśnie, moi współpracownicy też – biegają, tańczą salsę, grają w piłkę, uprawiają boks, nurkują i co tam jeszcze.

          • wolny Autor wpisu

            Kurcze… w mojej poprzedniej firmie był pod tym względem dramat. Teraz wydaje się, że jest nieco lepiej, chociaż te kilka miesięcy obserwacji jeszcze do końca miarodajne nie jest.
            Ze znajomościami poza firmą też nie lepiej. Pytanie więc brzmi: czy to Wy obracacie się w specyficznym towarzystwie, czy ja 🙂

          • Kasia Rz

            Tylko jestem ciekawa, na ile uprawiają sport regularnie, a na ile dla „szpanu”, np. wspomniane przez Ciebie nurkowanie, raz do roku na wakacjach w Egipcie?

          • Maga

            No, ci co nurkują, to być może rzeczywiście bardziej dla szpanu. Ale jest u nas całkiem spora grupa biegaczy i ci biegają regularnie, startują w amatorskich zawodach. Sporo osób przyjeżdża rowerem do pracy oraz jeździ na rowerze również w wolnym czasie, niektórzy starują w bike maratonach.
            Nie ma się co czepiać słówek 😉

  2. Bea Odpowiedz

    życie życiem innych ? zapomniałeś więc o jeszcze jednym punkcie – blogi 🙂 nie ma zmiłuj się i nie ma tłumaczenia ALE – to też życie czyimś życiem – i tak, przeżywam codziennie dysonans z tego powodu 😉 ale cóż, człowiek nie jest doskonały 😉 najważniejsze to zachować w sobie odpowiedni poziom krytycyzmu i świadomości siebie 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hmmm – tylko zauważ, że tu masz pełną dowolność w wyborze tego, co czytasz i chłoniesz, co wypróbowujesz. Jesteś anonimowa, nikt Cię do tego nie zmusza, nie patrzy na ręce i nie rozlicza z rezultatów. Także mimo wszystko blogi traktowałbym jako inspirację, z której możesz coś dobrego wnieść do swojego życia, niekoniecznie przyswajając każde słowo.

      • eMCi Odpowiedz

        Chyba po prostu chodzi o to, że nie ważne co czytasz, ale ważne to co myślisz o tym, co czytasz. Zakręciłem 🙂

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Nie zakręciłeś – dokładnie o to chodzi! Powiem więcej: najczęściej nawet nie jest ważne to, co robisz, ale co myślisz o tym, co robisz 🙂

      • Weronika Odpowiedz

        Przecież serial też możesz wybrać, nikt cię nie zmusza do obejrzenia i nie rozlicza z rezultatów…

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Z rozliczaniem z rezultatów chodziło mi raczej o to, o czym pisałem w drugiej części wpisu: o życiu dokładnie takim, jak inni naokoło i o narzucaniu przez innych zachowań, decyzji i podejścia.

    • Zulu Odpowiedz

      Chyba trochę przeginasz porównując czytanie blogów do oglądania seriali czy innych dupereli w tv. Z wartościowych blogów można coś jednak „wyciągnąć” dla siebie, natomiast podczas oglądania seriali można co najwyżej zrelaksować mózg który w tym czasie odpoczywa. Od czasu do czasu mózg może odpocząć ale nie może odpoczywać za dużo (albo jak u niektórych pasjonatów tv cały czas) przecież wiadomo że organ nieużywany zanika 🙂

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Zulu – nam, jako blogerom – ciężko obiektywnie odnieść się do tego typu zarzutów. Wiadomo, że sami uważamy, że robimy coś wartościowego i dobrego – inaczej przecież byśmy tego nie robili. Ale to do czytelników należy ocena. Oczywiście – nie mówię o jednostkach, bo zawsze znajdą się sceptycy, ale z ogółem zazwyczaj nie warto „walczyć” jeśli chodzi o blogowanie – w końcu nie robimy tego dla siebie, prawda? A przynajmniej nie zupełnie 🙂

        • Kasia Rz Odpowiedz

          Kilka reklam można tutaj znaleźć, więc nie jest to do końca działanie bezinteresowne 🙂

          • wolny Autor wpisu

            Do końca rzeczywiście mnie, ale więcej ma wspólnego z honorowym krwiodawstwem i otrzymywaniem za to czekolady czy zniżek na komunikację, niż z zarabianiem… zapewniam, że do tej pory zarobki są niewspółmierne do włożonej pracy, a koszty również nie są zerowe (ten miesiąc jest rekordowy: 300 zł poszło na opłaty związane z blogiem). Podsumowując: znam co najmniej 10 lepszych sposobów zarobku 🙂 A jeśli kiedyś będzie lepiej – będę się cieszył, że wysiłek przynosi owoce.
            Każdemu, kto uważa że zarabianie na blogu jest proste i zyskowne polecam spróbowanie samemu 🙂

          • Kasia Rz

            Do każdego interesu najpierw się dokłada 🙂 Oczywiście życzę sukcesów finansowych, oprócz satysfakcji 🙂 Pozdrawiam 🙂

  3. Adam Odpowiedz

    Bardzo powątpiewam, czy „spoglądanie w głąb siebie” nie może zaszkodzić. Oj, może. Niszczy bezpieczną iluzję. Wiedza, a samowiedza w szczególności przynosi moim zdaniem więcej złego niż dobrego. Właśnie ucieczka od siebie samego może przynieść nieco wytchnienia i radości. Ja jednak spoglądam na rzeczy dosyć szczególnie, ponieważ jestem typem zdecydowanego introwertyka, więc może tym którzy na co dzień bytują wciąż na zewnątrz, podróż wgłąb siebie i poznawanie własnego ja, mogą przynieść coś dobrego.
    .
    Po prawdzie od lat śledzę serial „Klan” (od pół roku tylko w necie, telewizora brak, po prostu nie stałem cyfrowy). Bawi mnie to i emocjonuje, a czasem daje pewne pole do przemyśleń. Uważam, że uważny obserwator wiele wyciągnie nawet patrząc na „Świat wg kiepskich”, a inny obejrzy lub przeczyta arcydzieło i niewiele skapuje.
    .
    Śledzenie tego Bloga jest jednak troszkę podobne do śledzenia „Klanu”. Obie formy odbieram zresztą bardzo pozytywnie.
    .
    Co do Igrzysk: oj pożyłem sobie życiem Kowalczyk; zdaje mi się, że biegłem wraz z nią na te 10 km. Miłe to było (otumanienie).

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      No dobrze – zaszkodzić może wszystko, jeśli robimy to nieumiejętnie lub z niewłaściwym nastawieniem. Już kiedyś przewinęło się w komentarzach, że najszczęśliwsi są nieświadomi, nie zastanawiający się nad swoim życiem i nie planujący absolutnie niczego ludzie – i pewnie sporo w tym racji.

      • Daniel Odpowiedz

        Nie sądzę, żeby byli najszczęśliwsi, jeśli już to może czasem jest im łatwiej i przyjemniej. Osobiście znacznie szczęśliwszy czuję się od kiedy uzyskałem pewną (na pewno nie pełną) świadomość siebie i swoich codziennych wyborów. Dawniej może mniej mnie obchodziło, nie będąc wielu rzeczy świadomym może w pewnym sensie było łatwiej. Oglądałem sobie Świat według Kiepskich, M jak miłość, 5 meczów piłkarskich dziennie i przełączałem bezsensownie z kanału na kanał. Nie raz przesiedziałem też po 20 godzin na dzień grając w różne gry komputerowe. Patrząc jednak z perspektywy czasu było to strasznie smutne i puste życie pełne nudy z odrobiną dreszczyków silnych emocji. Dzisiaj kiedy poświęcam każdego dnia trochę czasu na jogę, medytację, analizowanie swoich codziennych wyborów, poszerzanie wiedzy, regularne uprawianie sportu czuję się znacznie szczęśliwszy. Staram się też być świadomy w trakcie wykonywania każdej, nawet prostej czynności, chociaż nie zawsze wychodzi. To fakt, czasem jest trudniej, zwłaszcza kiedy zdaje sobie sprawę z tego jakie błędy nadal popełniam, ale wewnątrz siebie czuję, że właśnie teraz jestem znacznie szczęśliwszy. Co do fascynacji sportem i życie życiem bohaterów serialowych, to mogę powiedzieć jak to widzę z własnej perspektywy. Właśnie dlatego zawsze uciekałem w takie rozrywki, bo sam nie miałem swojego życia i czułem się strasznie mały i nie mający w zasadzie na nic wpływu – dlatego też zostało mi życie i napawanie się osiągnięciami innych. Nie miałem swojego życia, więc musiałem ekscytować się sukcesami polskich sportowców – ożywałem na chwilę dzięki ich wielkości. Dzisiaj na szczęście zostaje mi jedynie obserwowanie reakcji ojca, który na co dzień nie okazuje w naprawdę ważnych sytuacjach jakichkolwiek uczuć, by po zwycięstwach polskich sportowców wylewać dosłownie łzy. Przychodząc w trakcie mojego dzieciństwa niemal codziennie pijany do domu i obrażając nagminnie swoją żonę zdawał się nie mieć żadnych uczuć, wszystko zmienia się kiedy ogląda występy obcych sobie ludzi z orzełkiem na piersi, albo przeżywa tragedie życiowe i radości bohaterów serialowych (M jak miłość, Barwy szczęścia). Osobiście dziś zamiast oglądać ceremonię dekoracji polskich zawodników (chociaż ich sukcesy też mnie cieszą) pobiegłem do lasu w dziesięciokilometrową trasę 🙂 Przepraszam za odrobinę ekshibicjonizmu, ale poruszył mnie ten wpis i pobudził do refleksji.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Danielu – bardzo dziękuję za tak szczery komentarz. U mnie to wyglądało nieco inaczej, ale też potrafiłem „przebimbać” cały dzień i absolutnie nikt mi tego nie wypominał, nie miał za złe, a sam nie traktowałem tego jako coś niewłaściwego. Ot – po prostu takie zabijanie czasu, którego kiedyś było za dużo, a skoro wszyscy naokoło postępowali jak ja, to czemu miałbym być inny…

  4. Kasia Rz Odpowiedz

    Nie wszystkie seriale w telewizji ogłupiają: np. „Mad Men”, bardzo mądry serial osadzony w realiach agencji reklamowej w latach 60 w Nowym Jorku, demaskujący sposoby na kreowanie nowych „potrzeb” u klientów. Szczerze polecam (kanały: TV Kultura, Foxlife). Zaczęłam oglądać przypadkiem właśnie na Foxlife kilka lat temu i wtedy oczy mi się trochę otworzyły na sztuczki stosowane przez różne koncerny. Poza tym bardzo wysmakowane wnętrza („Mniej znaczy więcej” – Mies van der Rohe), piękne stroje kobiet i… opary dymu papierosowego.
    Smaczki z lat 60-tych ukazane w tym serialu: koncerny tytoniowe reklamowały papierosy jako bezpieczne, choć miały wyniki badań ewidentnie stwierdzających rakotwórcze działanie papierosów albo pokazanie kobiet w ciąży palących papierosy – w latach 60-tych norma.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nie wypowiem się – nie znam (chociaż może po tej recenzji obejrzymy któryś z odcinków :)). Ale z tego co widzę, odcinków było do tej pory kilkadziesiąt, a nie kilka tysięcy, których dorobiły się niektóre z produkcji.

      • Kasia Rz Odpowiedz

        Dotąd 6 sezonów po 13 odcinków czyli wychodzi 78 🙂
        W kwietniu ostatni sezon już niestety 🙁

  5. cloiss Odpowiedz

    No dobra, a czytanie? To też życie życiem innych, co gorsza – zupełnie wymyślonym najczęściej.

    Przeżywanie fikcji i pewnych scenariuszy jest nam potrzebne. Tak jak dzieciom opowiadanie bajek. To na PRZYGOTOWUJE na pewne sytuacje, które spotkają nas w życiu, zmusza do refleksji. Oczywiście, przesada w każdą stronę jest zła. Również w tę, w którą poszedł autor.

    W duchu tego wpisu można zakwestionować obcowanie z wszelkimi wytworami kultury, tak tzw. wysokiej, jaki i popularnej (również potrzebnej).

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      We wszystkim dobry jest umiar. Ja nie mówię: nie oglądaj żadnych treści telewizyjnych. Ale ogladanie 2045 odcinka telenoweli dla „relaksu” po pracy ma mniej więcej taki sam skutek, jak czytanie 84-ego tomu któregoś z „drukowanych tasiemców”.

      • Daniel Odpowiedz

        Dokładnie, trzeba tutaj wyczuć, czy oglądanie seriali albo czytanie książek jest ucieczką od siebie w świat marzeń, czy po prostu świadomym rozwijaniem siebie. Umiar lub jego brak może być tutaj niezłym wyznacznikiem. Zawsze odpowiedzmy sobie więc szczerze przed sobą na pytanie – czy robimy coś dlatego, że tego naprawdę chcemy i nas to rozwija, czy po prostu jest to forma ucieczki od smutnej i szarej realności, a konsekwencji często uzależnienie. W przypadku oglądania 2045 odcinka telenoweli dla „relaksu” raczej nie mam wątpliwości o czym mowa…

        • eMCi Odpowiedz

          Spotkałem się z teorią, która mówi, że myślenie jest najtrudniejszą rzeczą na świecie i ludzie mają skłonność, aby uciekać od myślenia np poprzez książki, telewizję, komputer. Im dłużej się nad tym zastawiam, tym bardziej się z nią zgadzam. Myślenie w swej istocie, jako proces świadomy na poziomie powyżej jeść, pić, kopulować i spać (z grubsza załatwia to za nas zwierzęcy instynkt) wymaga wysiłku. Teoria ma ponad sto lat, więc to nie wina telewizji, facebooka itd., zdaje się, ze winę ponoszą lenistwo i bierność, (czytaj mierność?).

          • wolny Autor wpisu

            Dawno nie działo się w naszym kraju nic niebezpiecznego i zagrażającego życiu każdego z nas – ludzie w takich dogodnych warunkach się rozleniwiają, a ich instynkty są usypiane. Wysiłek i myślenie są dla słabych – dzisiaj główną rolę grają znajomości, spryt i szczęście…

  6. Weronika Odpowiedz

    Oj tam oj tam, wszystko jest dla ludzi 😉
    Akurat życie moje własne mam bardzo aktywne, na co dzień staram się rozwijać – czy to ucząc się nowego języka, próbując nowego ściegu na drutach, biegając. Nie widzę nic złego w tym, by wieczorkiem, gdym już zmęczona tym całym rozwojem, zasiąść spokojnie i pochłonąć dobry film/serial/książkę.

    Poza tym, fakt, że przeczytałam tą notkę, nie świadczy o mnie lepiej, niż gdybym przeczytała njus na Plotku czy innym Pudelku. Sory, nowych rzeczy się nie nauczyłam i tak pragmatycznie do sprawy podchodząc – to była czysta rozrywka. Mnie akurat bardziej bawi czytanie Twojego bloga, niż Plotka, ale nie uważam, by to oznaczało, że jestem w jakiś sposób „lepsza” od tych, którzy właśnie Plotka wybiorą – conajwyżej świadczy to o Twoich umiejętnościach felietonistycznych 😉 O mnie to świadczy conajwyżej źle, bo w ogóle tracę czas na blogi 😛

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki za szczerość 🙂 Mamy chyba nieco inne spojrzenie na ten temat, ale daleko mi od twierdzenia, że moje jest lepsze.

  7. D. Odpowiedz

    Choć nie czytam „84-ego tomu drukowanego tasiemca” to prawdopodobnie przeczytałem już całkiem sporo książek „z fabułą”. A więc nie naukowych tomów, nie wyjątkowej poezji, a zwykłych ciekawych pozycji. I wcale nie uważam że jest to strata czasu – dopóki jest to dobra rozrywka połączona z refleksją, przemyśleniami – to zamierzam robić to nadal.
    Wpis jest dobry, ale pomija jedną istotną rzecz – potrzeby. Założenie że ludzie marnują swój czas jest ok, ale przeciętny Kowalski po ciężkim dniu pracy potrzebuje trochę odpoczynku, rozrywki, niemyślenia. Dobrze pożyć cudzym życiem, by potem z nowymi siłami zmierzyć się z własnym. Oczywiście ogół społeczeństwa żyje wg. schematów, nie chce żyć własnym życiem. Ale to świadczy o ich podejściu / poglądach / głupocie. Nie oznacza że same narzędzia są złe.
    Wiele zależy też od obecnej sytuacji danej osoby – kiedyś grałeś w gry, teraz tego nie robisz. I pewnie wówczas miałeś nieco inne zdanie 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Grając w gry miałem zdecydowanie inne zdanie – ale teraz mam porównanie i świadomość straconych godzin, których teraz brakuje.

      „Nie oznacza że same narzędzia są złe.” – czasami czytając Twoje komentarze mam wrażenie, że „oszukałeś” nas wszystkich co do swojego wieku i tak naprawdę żyjesz na tym świecie o wiele dłużej. Zdarza Ci się napisać coś, czego bardzo zabrakło we wpisie! Masz całkowitą rację – wszystko jest dla ludzi, a ja – siedząc teraz przed komputerem i odpisując na komentarze – być może nie robię nic bardziej wartościowego niż patrzenie na migający ekran…

  8. K Odpowiedz

    Zastanawiasz się pewnie dlaczego ludzie oddają się rzeczom przez Ciebie tutaj wymienionym. Odpowiedź jest bardzo prosta: dla przyjemności.

  9. wolny Autor wpisuOdpowiedz

    Zgoda. Tyle, że ja nie do końca zastanawiam się, czemu ludzie się temu oddają (no, może trochę), ale dlaczego tym wszystkim żyją, przyjmują bez słowa krytyki i zastanowienia. Czemu wybierają wygodę i przyjemność, a jednocześnie narzekają na swój los i nie robią nic, żeby go zmienić. Czemu sami się proszą o podbijanie statystyk chorób cywilizacyjnych…

    • Daniel Odpowiedz

      Niestety dzisiaj przyjemność stała się Bogiem XXI wieku. Nikt nie patrzy na swoje wybory w szerokim, długofalowym kontekście. Liczy się tylko to, żeby w aktualnej chwili było przyjemnie i wygodnie. Pije się wiec na umór, obżera śmieciowym żarciem i nikogo nie obchodzi to, jak będzie się czuł kolejnego dnia, czy jak będzie wyglądało jego zdrowie za kilkanaście lat. Trochę taka karykatura słynnego „Chwytaj dzień, żyj chwilą”. Nikt jednak nie bierze pod uwagę konsekwencji takiego przyjemnego i beztroskiego zabawiania się i nie zadaje sobie pytania „po co mi to?” „jaka z tego będzie dla mnie korzyść”, :”Czy mogę wybrać inaczej”. I w cale nie uważam, że to musie być jakieś obsesyjne katowanie siebie i zastanawianie nad każdym podejmowanym krokiem. Wystarczy tak naprawdę posłuchać siebie i wsłuchać we własne/swojego organizmu potrzeby, a nie tylko ślepo podążać za wyborami społeczeństwa.

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Bardzo fajnie napisane. Ja bym tylko dodał, że to nigdy nie jest zmiana zero-jedynkowa, która następuje nagle, w całości. To droga, na którą możemy wejść i co jakiś czas pytać samego siebie, czy dokonane zmiany przysłużyły się nam, czy może wręcz przeciwnie.

    • K Odpowiedz

      Dlaczego przyjmują bez słowa krytyki i tym wszystkim żyją (oczywiście zgadzam się z tym stwierdzeniem)? Odpowiedź ponownie krótka i prosta: bo są idiotami :). Nie oszukujmy się, polskie społeczeństwo jest po prostu głupie. I nie jest to w żadnym wypadku jakaś zawistna opinia bo wszystko ma swoje uzasadnienie w historii, wystarczy spojrzeć: kogo starali się przede wszystkim mordować podczas wojny naziści oraz Rosjanie? Otóż ówczesne elity intelektualne Polski. Tymi którym udało się przetrwać „zajęli się” komuniści (liczne wyroki śmierci w politycznych procesach po wojnie). Następnie naród przeżuty przez kilkadziesiąt lat ogłupiających socjalistycznych rządów (to jest rana która będzie krwawić jeszcze długie lata). A teraz? Czyż współczesne władze nie proponują nam schematu „pracuj, jedz, płać wysokie podatki, po 67 roku życia szybko umrzyj, i nie marudź za dużo bo przecież Unia daje pieniądze”? Władzy która ma socjalistyczne zapędy (a z taką mamy do czynienia od już kilku pokoleń) NIGDY nie będzie zależeć na inteligentnym społeczeństwie. I to się właśnie tak objawia – Kowalski bardziej emocjonuje się makijażem jakiejś Sochy niż tym, że nakładane są na niego kolejne podatki.

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Zdecydowane słowa. Sam jestem nieco bardziej stonowany i powiedziałbym, że społeczeństwo jest po prostu nieświadome. I to nie tylko polskie – może na zachodzie wynika to z czegoś nieco innego, ale efekt mimo wszystko jest podobny.

      • Kasia Rz Odpowiedz

        K,
        nie naziści tylko Niemcy. Nazywajmy rzeczy po imieniu, a nie jak nam sączy do umysłów niemiecki PR.

  10. Daniel II Odpowiedz

    Chociaż myślę podobnie do tego co piszesz, zainspirowałeś mnie.
    Odejdę z wyniszczonego Kościoła katolickiego na rzecz protestanckiego, zamiast tylko o tym rozważać. To dosyć nie-popularna decyzja w moim kręgu rodzinnym, ale czuję że to dobry krok w stronę doskonalenia się.
    Dzięki.

    • Daniel Odpowiedz

      Haha, ciekawe kiedy pojawi się Daniel II, nie wiedziałem, że to tak popularne imię na tym blogu 😀 Co do komentarza, to mam nadzieję, że decyzja o zmianie religii jest dobrze przemyślana i świadoma 🙂 Aż tak radykalny to wybór nie będzie, nadal pozostaniesz w Kościele chrześcijańskim 😉

      • Daniel II Odpowiedz

        Racja, nie jest to nic ekstremalnego, chociaż ze względu na moją fascynację kultami religijnymi, ostrożnie podchodzę do mimo wszystko nieznanego. Te moje „odchodzenie” to coś co w sumie stało się jakiś czas temu (nie mogę być w końcu katolikiem nie uznając papieża i tego co głosi), tylko jakoś, nic z tym nie robiłem.
        Oczywiście wybieram odłam chrześcijaństwa dlatego że uważam je za jedyną słuszną religię. Staram się znaleźć tylko odłam który nie odbiega od Biblii, i ma jasne stanowisko w stosunku do modnych tematów jak mordowanie dzieci, nawracanie innowierców, czy sodomizm.
        Dziękuję za ciepłe słowa.

        • Kasia Rz Odpowiedz

          A propos mordowania dzieci: parlament belgijski właśnie zalegalizował eutanazję małych dzieci.

          Belgia w teorii jest krajem katolickim (60% populacji).

          • wolny Autor wpisu

            Kasiu – dzisiaj z nieukrywanym oburzeniem dowiedziałem się, że u nas idą krok dalej… klik. To jest dopiero dramat – również polskiego prawa!

    • eMCi Odpowiedz

      Zanim to zrobisz poznaj dobrze „kościół protestancki”, żebyś nie wpadł z deszczu pod rynnę. Anglikanizw, Purytanizm, Kalwinizm, Metodyzm, Christ Science, New Jeruzalem, Luteranizm, Babtyzm – to tylko kilka opcji. Jeśli szukasz drogi są jeszcze Prawosławie, Buddyzm, Islam (to by dopiero było nie popularne 🙂 ) i masa teorii filozoficznych odrzucających kościół jako pośrednika np. New Thought.

      • Daniel II Odpowiedz

        Dla uściślenia chodziło mi o Luteranizm. Oczywiście nie zamierzam przywiązywać się do jakiejkolwiek grupy bez wcześniejszego jej zbadania. Jeżeli chodzi o podstawy to te już zgłębiłem. Krok który czynię, a być może nieprecyzyjnie określiłem, to w końcu uświadomienie sobie że i tak nie mogę nazywać się katolikiem, oraz fizyczna wizyta w Kościele, celem potwierdzenia tego czy czasem to co wyczytałem nie rozmija się z rzeczywistością.
        Buddyzm jest ciekawy i lubię słuchać/ czytać na jego temat ale traktuję go bardziej jako ciekawostkę.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nie ma za co – zwłaszcza, że takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień i ja jedynie zmobilizowałem Cię do działania.

    • Adam Odpowiedz

      A może śmiało zrób jeszcze kilka kroków do przodu: w ogóle porzuc religię na rzecz racjonalizmu. 🙂

        • Adam Odpowiedz

          Podobnie uważał Pascal, formułując swój słynny zakład. Jak dla zakład Pascala oparty jest na:
          1) przebiegłości czy nawet niemoralności zakładającego się, a szukającego swych korzyści człowieka.
          2) pewnych założeń do tego, że Bóg jeśli jest – jest właśnie taki, jak sobie wyobrażamy, a przecież może być zupełnie inny.
          .
          Można przyjąć jako jedną z b. wielu możliwości wyobrażeń Boga, że istnieje jako ten, który dając człowiekowi rozum, może od niego wymagać konsekwentnego posługiwania się nim. Skoro więc w świecie Boga ani widu ani słychu – wierzyć weń jest nieracjonalnie. A kto wierzył, może kiedyś usłyszeć takie oto słowa: idź precz bezrozumna istoto, bo nagradzam dalszym życiem tylko racjonalnych, czyli tych niewierzących! 🙂

  11. Daniel Odpowiedz

    Oczywiście, nawet jeśli uda nam się wejść na dobrą drogę, to albo możemy z niej po pewnym czasie zboczyć, albo co gorsza może się okazać, że ona wcale ona nie była aż taka dobra… Nic nie dzieje się raczej raz na zawsze, każdy dzień to nowe wybory, dlatego tak jak piszesz każdego dnia musimy siebie pytać o to, czy faktycznie obieramy dobry tor 🙂

  12. Greg Odpowiedz

    Życie to nieustane podejmowanie wyborów dobrych i złych, te dobre pokazujemy chwalimy się te złe staramy się zapomnieć. Sam zaszedłem bardzo wysoko w bardzo młodym wieku, by upaść niżej niż w najczarniejszych snach wystarczyła chwila nieuwagi a spadłem na dno moich najbardziej czarnych scenariuszy. Teraz jestem wysoko i wzbijam się coraz wyżej! Ograniczyłem kontakty do minimum, nie żebym był nietowarzyski tylko zacząłem odróżniać dobro od zła, selekcjonowałem osoby z którymi mam lub miałem styczność, odstawiałem portale, bzdury wyreżyserowane w TV, przestałem czytać gazety i poniekąd, przestałem zważać na świat zewnętrzny. Jak teraz się czuje? Mam dość czasu by przeczytać mądrą książkę by skupić się na minimalizmie, zdrowym odżywianiu, by oddać się przyjemnością sportu jazdy na rowerze biegania podciągania robienia pompek i rozciągania, by poczuć się wolnym i świadomym swojego życia, bo tak naprawdę chodzi o tą świadomość o to by przeżywać życie i wykorzystywać jak najwięcej czasu na rzeczy które nas rozwiną. Lubię przeczytać coś mądrego na blogu, lubię napić się dobrej whiskey odprężyć się przy krystalicznym dźwięku dobrej płyty, to dla mnie jest odpoczynek i relaks. Tak naprawdę od kiedy przestałem interesować się życiem innych, jestem 1000 razy szczęśliwszy oraz milion razy bardziej świadomy samego siebie i swoich wyborów w końcu mogę poświęcić czasu najważniejszej osobie na ziemi, SOBIE! Świadome i wolne życie jest piękne 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Widać szczyptę egocentryzmu, ale przynajmniej się do tego przyznajesz – reszta ludzkości działa z podobnych pobudek, ale dopiero na torturach by się do tego przyznała 🙂
      Mamy bardzo podobną definicję relaksu, ja jedynie nieco rozszerzyłbym krąg osób, którym chcę uchylić nieba o dwie takie, które już śpią w pokoju obok 🙂

      • Greg Odpowiedz

        Ja też swój krąg z chęcią bym poszerzył o narzeczoną, ale chodziło mi tu o ujęcie kontekstu innych tzn. znajomych, sąsiadów, sportowców, aktorów i innych których życie absolutnie mnie nie interesuje. Nie chodzi mi o to żeby przechodzić wobec czyjegoś cierpienia obojętnie np: jest wypadek a my jedziemy dalej, wielokrotnie udzielałem komuś pomocy, czy reagowałem na agresje wobec dzieci czy nawet dorosłych, jestem człowiekiem jak każdy z was, trzeba odróżnić zainteresowanie drugą osobą od niesienia pomoc. Chciałbym aby człowiek patrzał na świat przez pryzmat siebie i nie spoglądał na innych. Człowiek jest z natury leniwy i lepiej jest mu obejrzeć mecz, tasiemca, inne bzdury na internecie, wydaje mi się żę w 80% polskiej społeczności tak właśnie to wygląda lepiej wtapiać się w sofę i marudzić pod nosem „nic nie ma w tej telewizji” najeść się świństwa i narzekać jaki ja jestem chory cholesterol, otyłość niedoczynność tarczycy miażdżyca, zawały myślicie że skąd to sie bierze? z zdrowego trybu życia i dobrego odżywiania? NIE tylko z zaniedbania i zainteresowania się kimś a nie sobą. Co do egocentryzmu i egoizmu, niech każdy spojrzy na siebie i wewnątrz sobie odpowie, czy w każdym tego nie ma? doskonale wiem że tak jest tylko nikt obiektywnie na siebie nie potrafi spojrzeć, przyznać się do tego, ba sam bym kiedyś zaprzeczył, na całe szczęście obudziłem się w porę i nie koloryzuje wiem jak jest. Jestem wielkim samolubem bo oprócz wąskiego grona najbliższych nie patrze na innych, dla mnie to prawidłowe działa a co wy o tym sądzicie? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie, czy jest egocentrykiem, samolubem, egoistą? 🙂

        • Daniel Odpowiedz

          Ciekawe jest to, że jak widzimy kogoś znanego z telewizji to mówimy wtedy „popatrz, on wygląda dokładanie tak samo jak w telewizji” 😀 Tak jakby telewizja stała się większą realnością od realnego życia. Nie wiem, czy ktokolwiek powiedziałby raczej „W telewizji on wygląda tak samo, jak na żywo” :D. Różnica na pozór nieznacząca, ale jednak sporo spora 😉

        • Daniel II Odpowiedz

          Podoba mi się twoje podejście. Uważam iż najważniejsze są odpowiednie priorytety, a na ziemi na pierwszym miejscu zawsze trzeba postawić samego siebie. Dalej rodzina, przyjaciel w znaczeniu klasycznym i ew jacyś znajomi. Całego świata nie zbawisz, więc dbaj tylko o swoje otoczenie, ale najlepiej jak potrafisz. To stwierdzenie na blogu wielokrotnie się pojawia ale przypomnę: jakość > ilość. Nawet w kontaktach międzyludzkich.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Dlatego nie piszę, że to złe czy nienaturalne. Myślę, że cel każdego z nas to „być szczęśliwym”, a przecież nie ma nic bardziej egocentrycznego niż takie podejście.
          Co do reszty – pełna zgoda 🙂

          • Roman

            Jest coś bardziej gocentrcznrego 😀
            „Być szczęśliwym kosztem innych”

          • wolny Autor wpisu

            Prawda… tylko czy zawsze jesteśmy w stanie obiektywnie stwierdzić, że nasze szczęście nie wpływa na jego brak u innych?

  13. Kosmatek Odpowiedz

    ad. gry:

    Mam wrażenie, że wklejałem pod innym postem, ale chyba nie:

    http://new.ted.com/talks/jane_mcgonigal_the_game_that_can_give_you_10_extra_years_of_life#t-132104

    Sam poza kulkami na kurniku, planszówkami z dziećmi i złymi ptakami nie grywam praktycznie w nic. Ale widzę tez dobre strony tego co krytykujesz.
    Tak jak pisałeś gdzie indziej: ważny jest umiar.

    ad. TV i seriale, sport:

    Przeżyłem około 9 lat bez telewizora. W efekcie nie rozumiałem pewnego kodu kulturowego i prawie nie miałem pojęcia o trendach, smakach, sporcie, polityce lat 1996-2005.
    Internetu wtedy też nie czytałem tyle co teraz, drogi był i toporny …
    Ma to swoje wady, bo serial o Kiepskich teraz odbieram jakby był współczesny, a przecież to „realia” sprzed 12 lat !!! Podobnie sport – obejrzałem w tamtych czasach parę skoków Małysza, jakąś siatkówkę i w zasadzie to wszystko. Było WTC i Saddam.
    O innych serialach (jakieś seksy w miastach, śmieszne rodzinki itd), programach typu BBrother czy Tańcz-coś-tam nie wspomnę. Nie mam pojęcia i odrzuca mnie ten wrzaskliwy styl.

    Chodzi mi o to by w życiu trochę czuć, w którym kierunku rozwija się technika, społeczeństwo ze zwyczajami i gustami, polityka, technologie od budowlanych po modowe, by je tolerować we współczesnym świecie.

    Nie chodzi o to by poddawać się konsumpcjonizmowi, ale bardziej by być świadomym możliwości ułatwiających życie. By się nie kopać z koniem w sprawach, które dawno rozwiązano.

    Chodzi też o pewną tolerancję, np. umiejętność odbioru dzisiejszych wytworów kultury. Żeby oswajać się ze zmianami zachodzącymi, jednak. Łatwiej pamięta się przecież obejrzane rzeczy, łatwiej je się później u innych ludzi akceptuje.

    Wielu filmów nie jestem w stanie obejrzeć, bo odrzuca mnie obecność w nich komórek, laptopów, smsów, nawigacji, monitorów, techniki i słów typu 'zajebisty’. Odrzuca też „idealny” obraz i dźwięk, generowany lub poprawiany komputerowo – od faktury skóry, czyszczenie i równanie elementów scenerii, po doklejanie elementów, lepienie cyfrowo idealnych dźwięków itd. ….

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nie do końca się zgodzę. Nie uważam, żeby należało być „na czasie” i wiedzieć, co się dzieje naokoło, w jaką stronę podąża technika. To pędzi zbyt szybko, według mnie nie ma szans nadążyć nawet czytając codziennie branżowe pisma. Ilość informacji rośnie w zastraszającym tempie, czego nie można powiedzieć o zdolnościach człowieka do ich pochłaniania, zapamiętywania i szufladkowania. Wychodzę z założenia że to, co prawdę ważne i przydatne i tak do mnie dojdzie, a reszta jest na tyle mało znacząca, że nie ma sensu sobie zaśmiecać umysłu.

  14. pomagam.zzl.org Odpowiedz

    Za dzieciaka spędzałem czas przed TV, podobno nie można było mnie oderwać, a pamiętam jeszcze monochromatycznego Neptuna.
    Własnego telewizora nigdy nie miałem. Niestety, po ostatniej wizycie u rodziców ze smutkiem stwierdziłem, że większość czasu, jaki tam byłem, spędziłem przed TV oglądając, co się nawinęło. To tylko potwierdza, że lepiej nie posiadać takiego ustrojstwa w domu 😉
    Na co dzień jeśli już oglądam jakiś film to na jutubie, albo vimeo, albo jeszcze gdzieś indziej on-line.
    W czasie liceum i studiów również zmarnowałem mnóstwo czasu na gry. Stwierdziłem wtedy, po co oglądać jakieś bzdety w TV, jak można kontrolować akcję 'filmu’, zdobywać trofea, nabijać lvle…
    Jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że to też nie ma sensu, przestałem uskuteczniać MMO, jeszcze przez jakiś czas grywałem w durne flashówki.
    Teraz staram się marnować swój czas nieco bardziej konstruktywnie, zaangażowałem się w projekt Open Street Maps – to prawie jak gra w sim City 😉

    Dlaczego ludzie żyją życiem innych – jak sam napisałeś tak jest łatwiej, bezpieczniej. TV czy grę możesz w każdej chwili wyłączyć, bez żadnych konsekwencji, no chyba, że akurat to żona ogląda swój ulubiony serial ;). Generalnie chodzi o to, że możesz doświadczać emocji, nie ryzykując, że kogoś zawiedziesz, zranisz, czy vice versa.

    Jeśli chodzi o sport, to niestety ten zawodowy już od dawna nie jest zdrową rywalizacją. Wyjątki tylko potwierdzają regułę. Posiadanie szalika czy koszulki klubowej to kolejna wykreowana potrzeba. Pochodna potrzeby przynależności, którą producenci skrzętnie wykorzystują.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Kurcze – jak sobie przypomnę te wszystkie godziny zmarnowane na MMO (jeśli nie wiesz o co chodzi – nie dociekaj :)), to aż mi się smutno robi. Mam nadzieję, że nigdy nie dojdę do tych samych wniosków w odniesieniu do bloga!

    • D. Odpowiedz

      Też doszedłem do wniosku że fajniej być „częścią” filmu podejmując decyzje niż tylko patrząc w ekran. Grywałem w RTS’y i jeszcze do niedawna zdarzało mi się tak spędzać czas. Ale żadna gra nie równa się prawdziwemu życiu ( poczekajmy na postęp w grafice, kreowaniu wirtualnej rzeczywistości – a będzie to kwestia dyskusyjna 😉 ).
      Ale jest parę naprawdę ciekawych gier, które pomagają ludziom. Chociażby https://www.superbetter.com/ – warto poczytać bo pomysł i sama historia powstania tej nietypowej gry są naprawdę ciekawe.

  15. anna Odpowiedz

    Witam.
    A kiedy będzie wpis o jedzeniu za niewielkie pieniądze?
    pozdrawiam ciepło.
    anna

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Być może już w przyszłym tygodniu – ale nie obiecuję, bo wpis wymaga dokumentacji fotograficznej 🙂

  16. Pingback: Wtorek, 18-02-2014 : Kaizenek

  17. Gosia Odpowiedz

    Mimo tych wszystkich rzeczowych komentarzy i niezwykle interesującej dyskusji wydaje mi się, że to jest Twój bardzo osobisty wpis. Odebrałam go tak bardziej jak jakąś osobistą refleksję niż zwykle pojawiające się rady. Cóż na pewno inspiracja, ale też miło poznać Cię bardziej.

    Co do życia innych to zaobserwowałam taką tendencję, że coraz mniej znajomych ma telewizor, a coraz więcej seriali do śledzenia. Krew w żyłach zmroził mi tekst: „dziś do Was nie wpadnę, bo jest nowy odcinek czegośtam” Relaks i podobne tłumaczenia rozumiem, ale we wszystkim (jak zwykle zresztą) należy zachować umiar.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Gosiu – po tylu wpisach na blogu samemu ciężko mi już ocenić, gdzie się „uzewnętrzniam”, a gdzie piszę nieco bardziej anonimowo 🙂

  18. Matek Odpowiedz

    Wolny wiedz, że bardzo lubię czytać Twój blog i że znajdują się na nim wartościowe wpisy, ale nie które z nich są moim zdaniem zbyt dosadne. Tak jak pisali inni oglądanie tv czy granie w gry też jest dla ludzi i nie tylko tych głupich i otumanionych. Jedni odpoczywają psychicznie na basenie, inny na rowerze a inni wygrywając kolejny mecz w fifie. W tym nie ma nic złego jak to pokazujesz w tym wpisie. Ja potrafię Cię zrozumieć (Twój przekaz), bo mam dystans do tego co piszą lub mówią inni, ale niektórzy mogą to inaczej odebrać i diametralnie zmienić podejście co nie do końca może im wyjść na dobre.
    Dodatkowo, moim zdaniem, powinieneś się nauczyć czasem przyznawać do błędów. Kilka osób w komentarzach miało dobre uwagi do Twojego wpisu, a Ty bronisz się czasami tak na siłę. Niekiedy trzeba opuść brodę i przytaknąć i będzie to lepiej odebrane niż upór.
    Kibicuję Ci dalej w tym co robisz i życzę wszystkiego co dobre!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Wiesz jak to jest – zarówno ja piszę wpis w subiektywny sposób, jak również Ty go w taki sposób odbierasz 🙂 Rzeczywiście było tu kilka uwag w komentarzach i zdaje się, że nie obstawałem jakoś wyjątkowo mocno przy swoim. Ale wiem, co masz na myśli, bo rzeczywiście całość mogła przez część czytelników zostać odebrana dość dosadnie. Moją intencją nie było natomiast przekonywanie, że jakakolwiek styczność z telewizją, grami czy plotkami jest zła. Sami od czasu do czasu coś obejrzymy, ja godzinkę pogram, a żona zajrzy na stronę jakiegoś internetowego tabloida 🙂 Ale nie „żyjemy” tym, patrzymy na to krytycznie (w sensie: nie przyjmujemy wszystko tak, jak zostało przedstawione), a przede wszystkim: nie pozwalamy, żeby zajęło to zbyt dużo czasu dla nas nawzajem. Myślę, że średnio pół godziny dziennie mamy styczność z wymienionymi rozrywkami i do tego etapu dochodziliśmy dość długo. W czasie tej drogi zaczęliśmy dostrzegać, jak mało znaczące są te czynności i jak mocno wcześniej ingerowały w nasze życie rodzinne i rozwój osobisty. I właśnie o tym był (a przynajmniej miał być :)) wpis.

      • Adam Odpowiedz

        Mi się wydaje, że Wolny jest naprawdę elastyczny w sposobie myślenia i zawsze próbuje znaleźc coś pozytywnego w każdym komentarzu.
        W każdy razie do mojej wrodzonej złośliwości ma chłop wyrozumiałośc. 🙂
        .
        A przy okazji – jako że minął rok od pierwszego wpisu na Blogu – wszystkiego najlepszego dla Bloga i oby dalej się tak pięknie rozwijał pro publico bono. 🙂
        (Znając solidnośc Wolnego, spodziewam się skoro świt jakiegoś wpisu podsumowującego ten rok.)

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Może nie skoro świt, bo to średni czas na publikowanie wpisów, ale ogólnie to mnie rozgryzłeś, więc zapraszam tutaj później.

  19. Aniya Odpowiedz

    kilka miesięcy temu przyklasnęłabym z entuzjazmem temu wpisowi, natomiast dzisiaj spowodował potrzebę zastanowienia się: dokąd prowadzi taka droga.
    1. Nie mam tv od kilku lat, w pracy w wolnych chwilach najczęściej rozmawia się o tym co się obejrzało, nie znam, nie wiem o czym, o kim mowa, są chwilę, że czuję się lekko odosobniona w kilkunastoosobowym składzie.
    2. Gdzieś od roku dość intensywnie odeszłam od kupowania nowych rzeczy, a swoją energię skupiam raczej na pozbywaniu się tego co mam (czasem mnie to denerwuje, że teraz tracę życie również nad rzeczami tylko w inny sposób). I znów po kilku spotkaniach w gronie swoich znajomych i kolegów, a nawet członków własnej rodziny poczułam znużenie słuchaniem ciągłych rozmów kto, co, gdzie, kupił i za ile. Zgodnie z przesłaniem tego wpisu może powinnam zrezygnować, z tych kontaktów skoro nic nie wnoszą w moje życie hmmm…
    3. Brak potrzeb zakupowych nowych mebli i wykonywania remontów w mieszkaniu mocno zaniepokoił moją mamę, co się ze mną dzieję, coś mi jest i każda rozmowa z nią dotyczy tego niepokoju.
    4. Nawet uprawianie sportu i regularne ćwiczenia nie powodują, żebym znajdowała ludzi o podobnych upodobaniach. Na 25 osób w oddziale uprawia sport, w miarę regularnie, jeszcze dwie osoby. Podobna statystyka jest wśród znajomych, przyjaciół, rodziny. I nawet to powoduje, że zaczynam odczuwać własną inność.
    5. Chęć spotykania się we własnym domu, wśród niektórych znajomych wywołała wręcz oburzenie, że takich rzeczy aktualnie się nie robi, to nie jest trendy. Spotykać należy się w knajpach i pubach!!!
    6. Nawet kupowanie i przygotowywanie zdrowego jedzenia, coś wywołuje, nawet nie chce mi się tego dookreślać. I znów kłania się statystyka na 25 osób cokolwiek wie nt temat 1 osoba, a innych ten temat nie interesuje. Nic nie wiedzą i dziwią się, kiedy mówię, ze z dzieckiem nie powinno się chodzić do Maca, ani go uczyć, że ważne chwilę w swoim życiu należy celebrować w innym miejscu.
    Lubię czytać Twoje artykuły Wolny i komentarze, które tu się znajdują. Mam wtedy poczucie, że są też inni, co mają podobnie jak ja :)) Jednak podążanie własną drogą wiążę się z konkretnymi kosztami, przynajmniej u mnie. Dużo tych przemyśleń dzisiaj wyszło 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Kolejny bardzo wartościowy, a przede wszystkim – prawdziwy – komentarz. Kiedyś już tutaj wypowiadało się kilka osób, które przeszły „naszą” drogę jakiś czas temu. W ich wpisach powtarzał się motyw względnej samotności czy izolacji. Rzeczywiście sam nie wiem o masie rzeczy, o których mówią znajomi, ale jak na razie nikt mnie nie traktuje z tego powodu gorzej – wręcz każdorazowo taką niewiedzę staram się obracać w żart i zwykle wykluwa się z tego rozmowa na inny temat, gdzie potrafimy znaleźć wspólny język. A że nie jestem duszą towarzystwa… to nawet lepiej – źle się czuję w tłumie, nie lubię być w centrum uwagi (wiem – dość dziwnie to brzmi w przypadku blogera). Dobrych znajomych mamy niewielu, ale to właśnie ci, którzy albo żyją podobnie do nas, albo których to absolutnie nie obchodzi i znajdujemy wspólny język mimo różnic. Dlatego lepiej skupić się na jakości, a nie ilości. Ale po raz kolejny potwierdzę – czasami bycie nieco innym nie ułatwia sprawy. I ja również bardzo się cieszę, że poznałem tylu wspaniałych ludzi na tym blogu, którzy wyznają podobne wartości – to pozwala zachować poczucie normalności, prawda? 🙂

  20. PaprikaCorps Odpowiedz

    W życiu nie obejrzałem żadnego meczu, żadnych igrzysk itp. zapychaczy. Sportowcy, celebryci i wszyscy im podobni medialni herosi, walczą na swój rachunek, ja na swój. Mnie ich rachunek nigdy nie obchodził (i vice versa).
    Ale cóż, jedni wolą oglądać filmy porno a inni to praktykować 😉

    Przypomina mi się pewna impreza na której po raz pierwszy poczułem się ze swoją panią wykluczonymi. Wszyscy zaczęli rozmawiać o „jakimś” Big Brotherze. Nie mieliśmy wówczas pojęcia o czy mówią, bo do „1984” miało to się nijak. Choć owocuje to często komicznymi towarzysko sytuacjami np. gdy wypaliłem z pytaniem: „a kto to jest Doda”?
    Ubolewam nad siłą rażenia mediów głównego ścieku, bo np. ostatnio nie dało się nie dowiedzieć kim jest Justyna Kowalczyk. Choćbyś więc nie chciał, syf się prześliźnie.

    Zwróćcie uwagę, jeśli odetniecie się od telewizji, na to co, o czym i jak mówią ludzie wokół. Wszyscy mówią… to samo. I do tego jeszcze to wszędobylskie „w sensie”. Wszystko jest już „w sensie i w sensie”.

    Odnośnie Twoich wniosków dot. przyczyn „chęci życiem innych”, jako główną przyczynę widziałbym tu jednak brak należytej higieny charakteru. Ludzie dbają o włosy, paznokcie, zęby, samochód a o własną osobowość już niekoniecznie. Rośnie więc i rozwija się jak dziczka bo to otoczenie (warunki) przejmuje kontrolę nad jej formą.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Porównanie z filmami dla dorosłych dość zabawne 🙂 Ale w sumie prawdziwe, chociaż porównanie ze sportem jakoś bardziej do mnie przemawia 🙂
      Big Brother i 1984 – bardzo trafnie, chociaż nie sądzę, żebyście zyskali wiele zrozumienie w tym towarzystwie, prawda?
      Natomiast zwrotu „w sensie” nie zrozumiałem – ale to może lepiej dla mnie?

      • PaprikaCorps Odpowiedz

        Zwróć uwagę jak często używana jest składnia np. „w sensie wygrać mecz” 😉 zamiast np. „chodzi o zwycięstwo”.
        Albo:
        – Idziesz do pubu?
        – w sensie że na piwo?
        czy
        – kiedy Kolumb odkrył Amerykę?
        – w sensie w którym roku?

        Bądź kładący na łopatki cytat z jakiegoś skretyniałego bloga na którego wczoraj przypadkiem trafiłem (najgorsze, że tego nie wiadomo z góry, zanim się tam nie trafi) „{…}głupi plebs powtarza to powiedzenie najczęściej w odpowiedzi na pytanie czy warto wracać do byłych partnerów. W sensie – nie warto wracać{…}”. Grrrgghhhh!

        • agnes Odpowiedz

          a co jest zlego w takim zwrocie? sama nie uzywam ale i ciezko mi zrozumiec co jest nie tak w tym zwrocie? ze lidzie nie potrafia powiedziec od razu o co im chodzi?

  21. stacho Odpowiedz

    Cieszyć się swoim życiem, pracować na szczęście, bawić się ,nie siedzieć jak pierdziel i narzekać na wszystko wkoło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *