„Zaczynamy oszczędzać!” – to były moje pierwsze słowa opublikowane na tym blogu dokładnie rok temu. Czytając rozwinięcie tamtego wpisu mam nieodparte wrażenie, że był strasznie słaby… niemniej jednak doczekał się kilku komentarzy, a przede wszystkim: rozpoczął nową erę w moim życiu.
20.02.2013 zostałem blogerem. Trochę z nudów, trochę z ciekawości, ale przede wszystkim, przez brak poczucia, że robię coś dobrego, ważnego, znaczącego. Od tego czasu zmieniło się niesamowicie dużo i aż ciężko mi uwierzyć, że te wszystkie zmiany zmieściły się w tak krótkim okresie czasu. Przede wszystkim, zostałem ojcem (uczucie nieporównywalne z niczym innym!). W związku z coraz gorszą sytuacją w dotychczasowej firmie, zmieniłem pracę, co wiązało się z totalną rewolucją: przeprowadzką naszej rodziny (w tym 3-miesięcznej Mai!) do innego miasta. Nagle musiałem się odnaleźć w roli najemcy, jak i wynajmującego, co w przyszłości może być bardzo przydatnym doświadczeniem (jedna lekcja pt. „czynny żal w praktyce” już za mną :)). Wisienką na torcie niech będzie podjęcie przeze mnie nauki języka francuskiego – sam nie wiem, kiedy znajduję na to czas, ale efekty przekonują, że znajduję go zbyt mało 🙂
Czuję, że jestem w zupełnie innym miejscu, niż na początku zeszłego roku. Wiem, że to nie wynik szczęścia czy przypadku. Dzięki dobremu planowaniu i odważnym decyzjom, kolejne zdarzenia zdają się wskakiwać na swoje miejsce z idealną wręcz precyzją, a rozpędzona blogowa lokomotywa potwierdza dobrą passę.
350.000 odsłon bloga od początku istnienia robi wrażenie. Niemal każdy miesiąc to kilkunasto-kilkudziesięcio procentowy wzrost statystyk, a kilkanaście tysięcy unikalnych czytelników miesięcznie to więcej, niż kiedykolwiek mi się śniło! To także namacalny dowód na wysoką jakość tego, co Ci „serwuję”. Jak tak dalej pójdzie, mojemu dostawcy hostingu skończą się pakiety (jak to się mówi? Marzenia ściętej głowy? :)). Ważniejsze jest jednak co innego. Ten blog jest przykładem na wspaniałą symbiozę pomiędzy nami; mną – autorem, a Tobą – czytelnikiem (a być może nawet: aktywnym komentatorem :)). Sam czuję się niesamowicie spełniony (nie tylko dzięki temu, co tu robię) i mam poczucie, że jestem we właściwym dla siebie miejscu. Z kolei rozmaite sygnały zdają się potwierdzać to, co moja próżność stara mi się od czasu do czasu przekazać: że robię coś słusznego, potrafię zmobilizować Cię do działania, wskazuję alternatywy i pokazuję możliwości.
Do tej pory pamiętam ekscytację, która na początku towarzyszyła pojawieniu się każdego nowego komentarza. Pamiętam odpisywanie na niektóre z nich o 3ej w nocy, kiedy żona karmiła Maję, a ja skończyłem przygotowywać nam coś do jedzenia (świeżo upieczeni rodzice wiedzą, o czym mówię :)). Pamiętam pierwszą setkę fanów na FB i ciągłe obserwowanie statystyk. Ile osób aktualnie czyta; co czytają; ciekawe, czy wpis się spodoba… Teraz czuję się nieco pewniej w nie takiej już nowej roli, a rok, który dałem sobie na rozkręcenie tego projektu pokazał, że można stworzyć coś z niczego. „Wystarczy” pasja, ciężka praca i wiara w słuszność tego, co się robi.
Najśmieszniejsze jest to, że smykałkę do pisania odkryłem w sobie zupełnie przypadkowo, ślęcząc nad pierwszymi wpisami, których czytelnikiem miała być moja lepsza połówka. Miałem pomysł i zapał, brakowało mi warsztatu i wiedzy, jak to wszystko działa. Jak to mówią – praktyka czyni mistrza i mimo, że jeszcze dużo mi brakuje, to kto wie – być może za kilka lat będę w 100% zadowolony z efektów mojej pracy. Pracy… i to ciężkiej – wbrew pozorom, wbrew temu, co myśli statystyczny czytelnik podczas lektury kolejnego wpisu. Do tej pory opublikowałem 136 wpisów, a kolejne kilkadziesiąt czeka na różnym etapie gotowości na swoją kolej. Nadal boję się zmierzyć z zegarkiem w ręku czas, jaki poświęcam na bloga, ale obawiam się, że tysięczna godzina pękła jakiś czas temu. Co to oznacza? Dodatkowe pół etatu przez ostatni rok. Niektórzy zapewne zauważyli, że częstotliwość wpisów zdecydowanie się zmniejszyła i z łezką w oku wspominam początki, kiedy strzelałem kolejnymi tematami jak z karabinu maszynowego. Ale moje priorytety nie pozwalają mi na tak duże zaangażowanie i prawdopodobnie zostanę przy jednym, dobrej jakości wpisie na tydzień. Zawód: bloger to jeszcze nie moja bajka, brakuje mi jeszcze tak dużo – umiejętności, doświadczeń, kontaktów, odwagi… ale kto wie, co przyniesie przyszłość? Ponieważ wierzę, że robię coś dobrego; coś, co jest moją pasją i w co wkładam mnóstwo pracy, to prędzej czy później zobaczę owoce. Wierzę w to tym bardziej, im mniejsze mam ciśnienie na zarabianie na tym blogu 🙂
A ten blog to… Wy! Dlatego reszta wpisu będzie poświęcona czytelnikom. Szczególne podziękowania należą się kilku z Was:
– Roman: traktuję Cię jako swojego rodzaju mentora. Wiem, że przeszedłeś drogę, którą ja staram się kroczyć. Upadałeś, podnosiłeś się, wyciągałeś wnioski. Starasz się nimi dzielić i naprowadzać mnie na właściwy trop. Dziękuję Ci za skuteczność: dzięki Tobie widzę, że związek pomiędzy prawdziwą wolnością a niezależnością finansową nie jest tak nierozerwalny, jak wcześniej myślałem.
– Adam: jesteś od dawna, nie boisz się wytknąć nieścisłości i luk w moim rozumowaniu. To taka… konstruktywna krytyka, którą bardzo sobie cenię. A której coraz mniej w ostatnich wpisach – czyżbyś stawał się bardziej pobłażliwy? 🙂 Zdecydowałeś się również na opowiedzenie o sobie poza komentarzami – co również bardzo doceniam.
– Michał z jakoszczedzacpieniadze.pl: i to mimo, że raczej nie jesteś regularnym czytelnikiem i prawdopodobnie wiele (większość?) sprzedawanych przeze mnie koncepcji postrzegasz nieco inaczej. Jednak dzięki wspólnej pasji mieliśmy okazję się spotkać i za każdym razem potrafiłeś przekazać mi ładunek pozytywnej energii i sprawić, że chciałem dawać z siebie jeszcze więcej! Dziękuję za dowody na to, że można osiągnąć tak wiele i że warto poświęcać się swojej pasji!
– D.: nasz dzielny 18-latek, który pierwszym i jedynym do tej pory wpisem gościnnym na tym blogu udowodnił, że młode pokolenie nie jest stracone! Dziękuję Ci również za to, że czasami potrafisz napisać w komentarzu coś tak dojrzałego, przemyślanego i będącego wynikiem znajomości tematu, że aż czuję się zawstydzony 🙂
Moja „znajomość” z powyższymi osobami trwa już co najmniej pół roku i ciężko mi sobie wyobrazić to miejsce bez nich! Jest jeszcze cała masa czytelników, którzy dołączyli w ciągu ostatnich miesięcy i również dołożyli wiele cegiełek do budowy bloga (a nawet wystartowali ze swoim: Gosia – pisz dalej!). Bardzo dziękuję Wam wszystkim za udział w dyskusjach; za sprawienie, że ten blog żyje i za kulturę, którą się wykazujecie. Sto-kilkadziesiąt komentarzy, które pojawiły się w kilku wpisach to dowód na to, że udało mi się zebrać tu wspaniałych ludzi i zbudować społeczność, która żywiołowo reaguje na to, co staram się przekazać. Może nazwiesz mnie ignorantem, ale nie znam drugiego polskiego bloga, który z podobną regularnością generowałby taką liczbę komentarzy. Razem napisaliśmy już ponad 4.500 opinii do opublikowanych wpisów! TO WY JESTEŚCIE SIŁĄ TEGO BLOGA i zebranie Was wszystkich tutaj uważam za swój największy blogowy sukces!
Szczególne podziękowania należą się również tym, którzy odważyli się skorzystać z formularza kontaktowego, lub napisać maila bezpośrednio na wolny@wolnymbyc.pl. Wasze – niezwykle osobiste i „łechcące” moją próżność wiadomości za każdym razem sprawiają, że czuję przypływ energii i zapału, żeby robić dalej to, co robię. Staram się odpisać na wszystkie tego typu maile, ale jeśli któreś pominąłem, serdecznie Cię przepraszam.
Wiem, że jest niesamowicie wiele czytelników, którzy z różnych powodów nie decydują się na pozostawienie swojej opinii. Wam również należą się podziękowania za to, że jesteście. Jeśli kiedykolwiek poczujecie potrzebę pozostawienia komentarza – śmiało! Będzie mi bardzo miło i na pewno postaram się Wam odpisać.
Bardzo się cieszę, że rok temu rozpocząłem ten projekt. Jestem wdzięczny zwłaszcza mojej rodzinie, która jest niezwykle wyrozumiała dla mojego blogowania, jak i rozmaitych pomysłów, które wprowadzamy w życie. A ponieważ nadal zdarzają się sytuacje, kiedy palce aż mnie świerzbią, tak chcę pisać (i pisać, i pisać!), to jest nadzieja na kolejny dobry rok tego bloga, czego życzę zarówno sobie, jak i Wam!
Taki widok nadal sprawia, że cieszę się jak dziecko 🙂
Staram się pokazywać siebie w takim stopniu, na jaki pozwala mi na to wytyczona granica pomiędzy blogowaniem, a życiem prywatnym. Nie ma się co oszukiwać – granicę tą przesuwam coraz bardziej, czego chyba najbardziej dowodzi opublikowany raport wydatków mojej rodziny za cały 2013 rok. Jakie informacje ujawnię w kolejnym roku istnienia bloga – tego sam nie wiem! Wiem natomiast, że nadal będę pokazywał, że mniej znaczy więcej, a szczęście nie zależy od stanu posiadania. To stały punkt na tym blogu – reszta ulega ewolucji w wyniku kolejnych przemyśleń, doświadczeń, jak również dzięki komunikacji z Wami!
W związku z tym, że ostatnio to, co robię, jest coraz mniej dla mnie, a coraz bardziej dla czytelnika, mam do Ciebie pytanie: czy są jakieś tematy, które pasują do tematyki bloga, których jeszcze nie poruszyłem, a o których chciałbyś przeczytać? Czegoś jest za dużo, za mało, a może odczuwasz chroniczny brak jakiegoś arcyważnego tematu? Księga skarg i zażaleń jest dostępna poniżej – aktywuje się po naciśnięciu przycisku „dodaj komentarz” 🙂
Blogowe plany na kolejny rok? Proste: kontynuować dobrą pracę i dalej rozwijać to, co zacząłem. I mimo, że nie zyskuję popularności tak szybko czy skutecznie jak Michał, to wierzę, że rezultat tych działań będzie zbliżony! Nawet, jeśli tematyka poruszana u mnie jest nieco bardziej niszowa, to z łatwością potrafię sobie wyobrazić nie kilkanaście tysięcy, ale wielokrotnie więcej osób, które wyniosą coś wartościowego chociaż z jednego z moich wpisów. Dlatego nie zwlekaj, i jeśli znasz kogoś, do kogo głoszone przeze mnie idee mogłyby przemówić, podeślij mu linka, zaproś do polubienia na facebooku i zapisania się na absolutnie bezspamowy newsletter!
Wszystkiego najlepszego, Wolny! Robisz kawał dobrej roboty, więc nie przestawaj pisać. Dla mnie blog idzie w dobrym kierunku (nawet jeśli czasem jesteś w swoich sądach zbyt radykalny), fajnie, że trzymasz się codziennego życia – gdzie znaleźć oszczędności, jak racjonalnie wydawać pieniądze, jak cieszyć się i doceniać to, co już mamy. Zażalenie jest tylko jedno – jeden wpis na tydzień to stanowczo zbyt mało:/
Dziękuję bardzo. Widzę, że zażalenie jest na zasadzie pytania „proszę wymienić swoje wady” na rozmowie kwalifikacyjnej, czyli „jak przekuć wadę w zaletę” 🙂 Wezmę to pod uwagę – mimo, że od jakiegoś czasu staram się trzymać 1 wpisu tygodniowo, to czasami pojawiają się dwa. To absolutnie nie będzie regułą, ale jeśli będę miał nadmiar czasu i weny (ta kombinacja nie występuje często), będę o Was pamiętał!
Hm… średnia wpisów na tydzień w ciągu tego roku wynosi ok. 2,5 albo i ok. 3, a nie 1. Ostatnio może Wolny pisze nieco rzadziej, ale przecież nie możemy wymagać odeń roboty maszynowej. Ma to być przyjemność i dla nas, i dla Niego. Poza tym nawet jeśli Wolny będzie czasami po-wolny, to my mamy więcej czasu na przemyślenie i przedyskutowanie wpisów.
Wolny! Kawał świetnej roboty! 🙂
Dzięki za wyróżnienie mnie we wpisie, to naprawdę bardzo miłe.
W tym roku było… 137 wpisów! Kosztowało mnie to bardzo dużo pracy, ale rozbujałem super projekt, więc nie żałuję ani godziny!
A wyróżnienie dla Ciebie zasłużone!
Ogromne gratulacje Wolny! I oczywiście życzenia dalszych sukcesów. Trochę egoistycznie, bo Twoje sukcesy to moje kolejne inspiracje 🙂
I strasznie się cieszę, że te kilka komentarzy sprawiło, że o mnie pamiętasz. I może trochę „kibicujesz”. To jak dostać autograf od swojego idola 😀
Jasne, że kibicuję! Czasami dobrze podpatrzeć innych – widać wtedy możliwości, które mogą się zmaterializować przy odrobinie konsekwencji. Czego Ci serdecznie życzę!
Dziękuję i mam nadzieję, że nie zawiodę 🙂
Piszesz ciekawie i – tak jak u mnie – widać u Ciebie zmiany, wyciągane wnioski i kolejno osiągane cele. I dzięki temu jesteś prawdziwa! Trzymaj tak dalej!
Hej Wolny,
Szczere gratulacje i życzę Ci, byś w kolejnym roku miał co najmniej tylu Czytelników co ja.
Już Ci to mówiłem, ale powiem jeszcze raz – nie znam drugiego tak wartościowego bloga w tematyce oszczędzania, jak Twój, a Twoja łatwość pisania jest czymś, co nierzadko się spotyka. Bardzo cenię to co robisz, bo widzę w tym sporo stylu, któremu sam hołduję i w pewnym sensie jesteś moim wzorem. Jeśli chodzi o tematykę, to bliżej Ci do Mr Money Mustache (z czym się zresztą nie kryjesz), ale to dobrze… im więcej różnorodności w branży finansów osobistych – tym lepiej. A dobrych blogów w tej dziedzinie jest ciągle za mało.
Cieszę się, że mogę Cię od czasu do czasu motywować i inspirować. Miło to przeczytać 🙂
Miłego dnia i powodzenia w kolejnych latach!
Cieszę się, że udało się Ciebie sprowokować do komentarza 🙂 Serdeczne dzięki za życzenia i tak miłe słowa pod moim adresem!
Gratulacje! Obyś dalej tak dobrze nas inspirował do zmieniania swojego życia:) Mam nadzieję, że dzień 20.02.2015 będzie równie miłym podsumowaniem twojej misji.
Powiem krótko i minimalistyczne:
🙂 🙂 🙂
Kurcze – nawet nie wiem, jaka powinna być odpowiedź na tak minimalistyczny komentarz. Może po prostu: serdeczne dzięki!
Jestem tu chyba od czwartego czy piątego wpisu i cieszy mnie ten piękny wzrost bloga. Tak trzymaj i niech ten drugi rok będzie równie udany jak pierwszy.
O – nasz rowerowy twardziel 🙂 Tak przy okazji – sam wymiękłem tylko raz, więc na razie cichutko potwierdzam: u mnie zima na rowerze to fakt 🙂
O, gratuluję! A jak przyjemnie jeździ się teraz, gdy na dworze cieplej i nie ma śniegu, prawda?
Teraz to jest bajka! Ale od ok. -8 i niżej rower zachowywał się zdecydowanie inaczej. Jakby napęd chciał a nie mógł. Ciekawe, jakie będą zniszczenia po zimie – trochę rdzy widać, zobaczymy co z tego będzie po porządnym umyciu i nasmarowaniu.
Po dwóch tygodniach mojej nieobecności łańcuch po soli był cały we rdzy i tak sie „poskręcał”, że nie zachował nawet linii prostej. W niedzielę wieczorem go nasmarowałem, a już w poniedziałek rano śmigałem do pracy aż miło.
Ja czasami po 1 dniu miałem łańcuch zbliżony do sinusoidy! Mycie, schnięcie i smarowanie pomagało, ale zwykle na 1-2 dni, po których ograniczałem się już tylko do smarowania i „jakoś” działało – chociaż czasami napęd po prostu przestawał działać i można było kręcić pedałami, a reakcji zero. W końcu zaskakiwał… no cóż – zima na rowerze to na pewno ciekawe doświadczenie! Ale na pewno nie zamieniłbym go na blaszaną puszkę na kołach!
Przyłączam się do gratulacji z okazji pierwszych urodzin bloga 🙂 Również uważam, że przez jego prowadzenie pokazujesz nam realne alternatywy, które w różnym stopniu możemy wprowadzać we własne życie 🙂 Jestem tutaj od samego początku, czytam każdy wpis i wątpię, żeby się to kiedykolwiek miało zmienić 😀 Dziękuję Ci za masę pozytywnych inspiracji (głównie związanych z minimalizmem i finansami), które w dużym stopniu udało mi się w jakiś sposób wykorzystać. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że następnego roku nadal blog będzie tak skutecznie inspirował jak obecnie 🙂
Danielu – przez to, że w tzw. „międzyczasie” zmieniłeś maila, którym się podpisujesz, pominąłem Cię w liście stałych czytelników! Super, że jesteś od początku i aktywnie komentujesz – trzymaj tak dalej, a ja również zrobię wszystko, żeby nie obniżyć poziomu!
Wspomniana przez Ciebie zmiana adresu mailowego też w pewnym stopniu nastąpiła pod wpływem Twoich wpisów – tych o natarczywej reklamie 😀 Z tego właśnie powodu nie mogłem już dłużej znieść poczty o2 i musiałem się przenieść 😀
Wszystkiego najlepszego!!! Trafiłam tu dzięki znajomemu, który na FB udostępnił wpis o flanelowych chusteczkach samoróbkach 🙂 Dzięki Tobie odważyłam się i przy drugim dziecku używam pieluch wielorazowych! A ponad to przyjrzałam się swoim finansom i naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona rezultatami 🙂
Dziękuję bardzo! 🙂
Asiu – bardzo się cieszę, że do Ciebie również w niektórych kwestiach „trafiłem”, mimo że nie przyszłaś tu ze względu na finanse osobiste. Pozdrawiam!
Się wzruszyłem (bo ja trochę sentymentany i romantyczny jestem) 😉
Dziękuję Ci za niemałą porcję inspiracji do myslenia i działania,
I za to, że dzięki Tobie i Twojemu blogowi mialem zaszczyt poznać Pawła z którym „meniam” się książkami 🙂
Obyś nigdy nie zapomniał, ze tak naprawdę prawdziwa wolność jest w nas, w naszych głowach…
I niech Ci się z blogiem dobrze wiedzie 🙂
Prezent mam, ale dostaniesz jak sie w końcu (kiedyś) spotkamy 😀
A widzisz – możemy podziękować sobie z tego samego powodu – Ty mnie również motywujesz i skłaniasz do myślenia! Zaintrygowałeś mnie tym prezentem – również mam nadzieję, że zdarzy się okazja do jego wręczenia 🙂
Z racji tego, że lubię wybijać ludzi z utartych (i przez to wygodnych) torów myslenia, będzie to coś o „antypodróżowaniu” 😀
Pewnie zaraz będzie fala krytyki po tym co napisze, ale napisze szczerze a to się liczy. Nigdy nie rozumiałem po co takie zestawienie, takie obwieszczanie patrzcie pisze już rok i w komentarzach łechtajcie moją próżność, liczyłem że u Ciebie – Wolny taki wpis się nie pojawi, a jednak. Pewnie każdy będzie Ci gratulował jak to dobrze że jesteś i piszesz. Cieszę się z treści tu umieszczanych, z komentarzy – przecież chodzi o to by wyciągać z tego wnioski a nie czytać dla zabicia czasu w pracy. Nie mało poświęciłeś na stworzenie tego wpisu, a nic nowego jego treść nie wniosła w moje życie i życice innych to tylko pokazuje jak wielu ludzi żyje Twoim życiem a nie swoim – siedzą komentując i zachwycając się jaki to wspaniały rok ile ludzi ile czytelników. Czekam na kolejny wpis, który wniesie jakieś informacje, zachęci do dyskusji bo właśnie o to w tym chodzi, aby wymieniać się informacjami doświadczeniami. Mogę przyznać szczerze ten wpis traktuję jak spam. Jeżeli chciałeś połaskotać swoje ego, tym wpisem to był strzał w dziesiątkę. Rozumie że jesteś wdzięczny że jesteśmy i czytamy, że dajemy Ci „zarobić” Dla mnie Twoja wdzięczność to nowe ciekawe intrygujące wpisy, odpowiedzi na komentarze dyskusje, a nie pisanie o statystykach, każda myśląca osoba domyśli się że jeżeli pojawią się nowe wpisy, większa ilość komentarzy to liczba odwiedzin rośnie, pewnie jak odwiedzających była by garstka to przypuszczam że albo byś dawno przestał pisać, lub już byś mówił w czasie przeszłym o epizodzie pisania bloga. Co było było celem tego wpisu? Co chciałeś nim osiągnąć? Nie rozumiem, wybacz.
Krytyki nie 🙂
Klasyczny przypadek kogoś, kto się zawiódł na własnych oczekiwaniach i choć powinien mieć (jeśli już) pretensje do siebie za to ,ze „spudłował”, to ma je do kogoś innego 🙂
W przeciwieństwie do Grega – chwal się, pokazuj! Jakież to nie Polskie, prawda? 🙂 Zawsze zastanawiało mnie to, dlaczego potrafimy cieszyć się sukcesami sportowców, ale naszych sąsiadów/znajomych/Wolnego już nie? Co w tym chwaleniu jest takiego nie na miejscu?
Ale masz prawo, Greg..
Czytam niemal od początku. Dzięki Tobie wiem, że takich jak Ty, czy ja (nawet jeżeli nie zgadzamy się we wszystkim) jest więcej. I to cieszy! Cieszy mnie każda dyskusja na wysokim poziomie, która coraz bardziej rozwija się pod wpisami.
Oby jak najdłużej, nawet jeżeli rzadziej 🙂 Kolejnego udanego roku życzę.
I właśnie to solidny kontrargument dla komentarza Grzega – ja sam potrzebowałem potwierdzenia, że nie jestem kompletnym „odludkiem” jeśli chodzi o wyznawane poglądy, wartości i postępowanie. I jetem pewien – co właśnie potwierdziłaś – że inni również tego potrzebowali, a przedstawione statystyki dobitnie pokazują, że coraz większa z nas grupa!
Nie ma czego wybaczać – to Twoje spojrzenie na ten wpis i możesz go przecież odebrać tak jak tylko chcesz. Cóż mogę powiedzieć… od roku wykonuję mrówczą (acz satysfakcjonującą) pracę i staram się jakoś specjalnie nie chełpić swoimi osiągnięciami – a przynajmniej tak mi się wydaje, bo przecież to nie ja powinienem to oceniać. Oprócz tego, że sam jestem człowiekiem z krwi i kości i czasami potrzebuję „połechtania”, to wpis ten służy temu, co każdy z czytelników z niego wyniesie. Dla mnie to było uświadomienie sobie znaczenia Was – czytelników i komentujących, pewne podsumowanie i refleksja. Dla innych to potwierdzenie słuszności swojego wyboru – skoro tyle ludzi czyta, to może opisywane koncepcje i rozwiązania nie są aż tak niszowe i nie trzeba się wstydzić ich stosowania? Dla niektórych to podziękowanie – bez najbardziej aktywnie i krytycznie komentujących czytelników ten blog nie byłby tym, czym jest, a wpisy mogłyby pójść w innym kierunku. Dlatego im należało podziękować, co we wpisie uczyniłem. Taka Gosia, która jakiś czas temu wystartowała ze swoim blogiem może zobaczyć, jakie wyniki są osiągalne dzięki wkładanemu wysiłkowi; a może inni czytelnicy również myślą o wystartowaniu z podobnym projektem, ale nie wierzą, że to się może udać?
To również potwierdzenie skuteczności tego, co w dzisiejszym świecie niemodne: zwykłej, ciężkiej, codziennej pracy, bez żadnych tricków, oszustw i kombinacji.
A tak już zupełnie na boku: czy każdym wpisem muszę coś osiągnąć, coś Wam „sprzedać”? Czy i Wam nie należy się od czasu do czasu coś lżejszego, coś dla zabicia czasu? Trochę więcej wyrozumiałości – zarówno dla mnie (wszak idealny nie jestem), jak i dla czytelników, z których większość nie odebrała wpisu w taki sposób, jak Ty.
Wiesz Wolny…
Bo to jest tak, że jak nigdy się przykładowo nie spóźniasz i ktos przez to widzi w Tobie wzór „solidności” to gdy nagle „zawalisz termin” wówczas ten ktoś czuje sie zawiedziony…
Bo ów ktoś wypracował w sobie jakiś urojony obraz Twojej osoby, a Ty beszczelnie nie chciałeś sie do tego obrazu dopasować 🙂
I ma o to żal do Ciebie 🙂
A powiniem mieć tylko i wyłącznie do siebie, bo to przecież on w swoim umyśle stworzył Twój nieprawdziwy obraz 🙂
Taka Gosia to jest bardzo wdzięczna za ten wpis. Podsumowania zawsze są potrzebne – Tobie Wolny i nam też. Greg trochę marudzi, ale wszystkie te podziękowania i gratulacje to wynik ciężkiej pracy, która jak się okazuje popłaca.
Wszystkiego najlepszego i powodzenia w dalszym blogowaniu.Ja już jestem uzależniona od Twoich wpisów,więc przestać nie możesz.:)Powodzenia i dziękujemy ,że wkladasz tyle pracy i dajesz tyle inspiracji:)
ŚWIETNY BLOG! ROBISZ KAWAŁ DOBREJ ROBOTY!
Dziękuję serdecznie!
To tylko rok? Ja już nie pamiętam jak wyglądało moje życie bez Twojego bloga:)
Gratuluję i życzę wielu dalszych sukcesów:)
Aż miło się na sercu robi czytając coś takiego! Pozdrawiam i dziękuję.
Trafiłam na Twój blog szukając informacji o wielorazowych pieluszkach – Twoje testy okazały się dla nas skarbnicą wiedzy 🙂
Po pieluszkach zaczęłam czytać inne posty i choć spodziewałam się zupełnie innej tematyki czytam dalej, bo piszesz interesująco, szczerze i otwarcie.
Doceniam Twoją pracę i trzymam kciuki za kolejny rok!
A więc więcej osób zainteresowanych pieluchami zostało tutaj na dłużej – cieszę sie bardzo!
Wszystkiego najlepszego!
Dziękuję za ten wspaniały rok inspiracji i świadomości, że jest nas coraz więcej. Piszę w pośpiechu ( ach ten smartfon 😉 ) więc jeszcze raz : wszystkiego dobrego! Oby przszly rok był równie owocny ! 🙂
Dzięki, D. – za wszystko, nie tylko ten komentarz!
Ja również zapytam: tylko rok? Wychodzi na to, że jestem z Tobą od niemalże samego początku, nie wiedziałem :). Swoimi sugestiami o tym co chciałbym przeczytać już zdążyłem jakiś czas temu podzielić się mailowo jakiś czas temu. Po statystykach widać, że obrałeś dobrą drogę. Pozdrawiam.
Miałem cichą nadzieję, że tym wpisem sprowokuję kilku stałych czytelników do pierwszego komentarza, i się udało 🙂 Serdecznie dziękuję!
Powiem więcej: jesteś jedną z dwóch osób które były moja inspiracją do założenia swojego bloga. Ale spokojnie – mimo, że nazwy podobne to ja piszę z całkiem innej perspektywy także konkurencją dla siebie nie będziemy :D. Także ja też dziękuje!
Życzę powodzenia i cieszę się, że tak pozytywnie na Ciebie wpłynąłem 🙂 A dobra konkurencja nie jest zła – i tym bardziej mam nadzieję, że wystarczy Ci wytrwałości i stworzysz kolejne ciekawe miejsce w sieci. Pozdrawiam!
wyrozumiałości? hmm śmiać mi się chce każdy odbiera to jako atak, tak płytko patrzycie czy tak ogólnikowo myślicie? Jak każdy polak że zazdrość go zżera od środka, nie chodzi tu o osobiste niespełnienie bo czuje się spełniony w 200% chodzi o to że lubię czytać zachęcać do dyskusji i wyciągać wnioski. A jaki mam wyciągnąć wniosek z takiego wpisu? Dla mnie to logiczne że blog się rozwija, co wiąże się z coraz większą liczbą odbiorców – czyli czytelników takich jak ja. Nie muszę wpisywać tu wyrazów uznania czy pokłonów, mój pokłon i wyraz uznania to każdy pozostawiony komentarz, przeczytany wpis, to są moje gratulacje, czy muszę całemu światu wyznać że fajnie czyta się bloga wolnym być? Krytyka a raczej brak zrozumienia, pokazuje jaki nie potraficie spojrzeć na coś z innej strony, właśnie tej którą ja napisałem. Każdy odbiera to jak krytykę, jak brak uznania. Jak bardzo macie ograniczony punkt widzenia? Każdy ma prawo do refleksji do wyciągania wniosków, niech każdy wyciągnie wnioski i chociaż spróbuje spojrzeć na coś z mojej strony, z mojego punktu widzenia, jak się okazało innego. Dla mnie to oczywiste że blog się rozwija widać to po ilości pozostawionych komentarzy pod każdym wpisem. Teraz mam zostać „zlinczowany” bo nikt nawet nie spróbował spojrzeć na coś z innego punktu widzenia? Mógłbym tego nie pisać, ale w pisaniu chodzi o oddawanie uczuć i przemyśleń. Równie dobrze można dodać licznik odwiedzin, ludzi on-line czytających aktywny i nie. Czy to coś zmieni? Czy ktoś się zainteresuje? Wymaga to takiego wpisu, aby uzmysłowi ludziom że robisz to z przyjemności i chcesz by ktoś coś z tego wyciągną? To indywidualna sprawa każdego z nas. Kwitując, jeżeli byś nie chciał nie pisałbyś i nie brał „drugiego etatu”, jeżeli ja nie chciałbym to również bym nie pisał tego komentarza, inni by nie czytali i tyle. Wszystko zależy od nas, ja chce tylko powiedzieć że nie można być aż tak krótkowzrocznym, widzieć tylko swój nos nic po za tym, każdy ma swój punkt widzenia ja pokazuje swój. Śmiać mi się chce bo tylko potwierdziło zapowiedź w wcześniejszym komentarzu, dla mnie pewne rzeczy są oczywiste że aż kolą w oczy.
Chyba się nie zrozumiemy – ani do mnie nie docierają Twoje argumenty, ani do Ciebie moje. Nie interesuje mnie dalsza dyskusja – staram się koncentrować na pozytywach, co też Tobie proponuję. Zazdroszczę Ci jedynie tego, że sam potrafisz na chłodno i bez emocji przyjmować krytykę Twojej pracy (jakakolwiek by ona była), bo to przecież tylko inny punkt widzenia na to, co zrobiłeś.
Ja chyba rozumiem Twój punkt widzenia i nawet trochę podzielam. Po prostu ten wpis nic nie wnosi w tematykę, która Ciebie interesuje, nie jest Ci do niczego potrzebny. A że być może nie jesteś sentymentalny, to nawet Cie drażni. Ale Wolnego czytają również ludzie, dla których ten post jest w jakiś sposób ważny.
Ja również rozumiem, że nie każdy musiał w taki sam sposób odebrać ten czy jakikolwiek inny wpis. Jeśli jednak mi nie pasuje poruszona gdzieś tematyka, po prostu nie czytam. A jeśli już naszłaby mnie przemożna ochota na przekazanie autorowi mojej opinii, zrobiłbym to w nieco bardziej dyplomatyczny sposób. Ale nie ma co co teraz rozgrzebywać sprawy czy myśleć o tym, co by było gdyby.
Wolny,
To jest Twoj blog i piszesz to na co masz ochotę. Ty tu rządzisz 🙂
Swoją drogą gratulacje. Czytam wszystko ale mało się udzielam.
Kilka ciekawych wpisów dla siebie znalazłem. Dziękuję za nie.
Powodzenia
Cieszę się, że coś przypadło Ci do gustu. Widać, że masz zdrowe podejście na zasadzie „nie interesuje mnie = nie czytam”. I tak to najlepiej działa, prawda? Pozdrawiam.
Trafiłem tutaj przez komentarz w blogu jakoszczedzacpieniadze.pl i ostatnio mam wrażenie, że uczeń przerósł mistrza. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Czuję się zaszczycony 🙂
Niektórzy czekali na urodzinowy wpis, niektórzy pytali o statystyki, i choćby z tego powodu ten wpis jest uzasadniony.
Wolny, gratuluję roku, chociaż sam czytam Twoje wpisy od niedawna. Trafiłem tu jakiś tydzień temu przez blog biednegoojca.
To jest tak, że im więcej czytelników, tym większa pewność (o ile pewność może być mniejsza lub większa :P), że nie zadowolę wszystkich i zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. Takie życie.
Kiedy zacząłeś dziękować rodzinie poczułam się jak na rozdaniu nagród 😉 Życzę Ci aby nigdy nie zabrakło tej chęci do pisania! (Wiem, miałam komentować częściej, ale tak strasznie nie lubię robić tego na telefonie… 😉 )
A ostatnio nie mam innej opcji. Niemniej czytam każdy wpis!
And the oscar goes to… oj – chyba troszkę się zapędziłem! Dziękuję za życzenia!
No to może korzystając z okazji, że rozmawiamy o Blogu Wolnego, a w pewnym sensie naszym Blogu, pozwolę sobie złożyć pewną propozycję i ewentualnie poddać ją pod dyskusję. Czy nie byłoby fajnie, gdyby na Blogu było gdzieś z boku miejscu (nazwane przeze mnie roboczo „Dobra rada nie-zawada”), gdzie można by wpisać swoje różne krótkie, a konkretne rady tyczące rozsądnego i oszczędnego życia. Chodzi mi głównie o rady takie własne, choćby drobne, a które są mało znane lub w ogóle nieznane. Byłoby ciekawie gdyby te wskazówki mogły być przez czytających oceniane łapką w górę, łapką w dół lub łapką w bok – i w ten sposób tworzyłaby się jakaś hierarchia dobrych rad, a ktoś udzielający rady mógłby się przekonać, czy jego rada faktycznie jest tak dobrze postrzegana przez innych. Rady można by z czasem katalogować, mogłyby też one być dla Wolnego natchnieniem do kolejnych wpisów.
Moja pierwsza osobista drobna rada dla innych:
– Przed wyjściem ze sklepu spójrz krytycznym okiem na swój wózek z zakupami i sprawdź czy przypadkiem nie należałoby czegoś wyjąć, bo jest niepotrzebne, jest słabej jakości lub w tym momencie za drogo kosztuje.
Idea szczytna, ale mimo wszystko jestem na nie. Myślę, że dla wielu czytelników takie rady to byłyby truizmy. Podejrzewam, że czytelnikami tego bloga w głównej mierze nie są zagubione w konsumpcjonizmie owieczki tylko ludzie którzy już mają utarte poglądy w tej dziedzinie.
albo: nadmiar gorącej wody z czajnika wlej do termosu. Jeszcze po 4 godzinach (a w przypadku dobrego termosu nawet po 8) bedzie można zaparzyć kawę 🙂
Już widzę oburzenie na twarzy części czytelników: nadmiar gorącej wody w czajniku? Toż to sytuacja nie do pomyślenia! Oj – stanowczo zbyt kontrowersyjny pomysł 🙂
Taaa… wszyscy „praworządni” i wszyscy wlewają DOKŁADNIE tyle ile im potrzeba…
JAk byłem mały to wierzyłem w „garbate aniołki”, ale z tego wyrosłem 😉
Swoją drogą, pozwolę sobie zauważyć, że zagotowanie 1 litra wody i odlanie połowy do termosu trwa krócej i tym samym powoduje mniejsze zuzycie energii niż zagotowanie 2 razy po pół litra wody…
Kto spał na fizyce lub zwyczajnie nie wierzy – niech sprawdzi ze stoperem w ręku 🙂
To może idąc dalej tropem oszczędzania wody i energii: nie spuszczaj wody z kąpieli/prysznica tylko użyj jej do spłukiwania toalety. Będziesz miał kąpiel w cenie podgrzania wody 🙂
Jeszcze kilka słów podsumowania w moim pierwszym komentarzu. Świetny blog, czytam mniej więcej od pół roku, ale ostatnio mam wrażenie, że poziom wpisów nieco spada. Trzymam kciuki za kolejne wpisy.
To Twoje zdanie – ja staram się jak mogę i na ile pozwala mi czas. Mam nadzieję, że kolejne wpisy bardziej przypadną Ci do gustu. Pozdrawiam!
Staramy się wlewać naprawdę tyle, ile potrzeba (plus ok 100 ml, żeby nie palić czajnika). Ale z małym dzieckiem to czasami dość trudne, więc czasami trzeba się pogodzić ze zmarnowaną energią. Chociaż… przetestowaliśmy, że zielona herbata z wody po wyparzaniu butelek (akurat był pod ręką i miała właściwą temperaturę) nie smakuje wcale inaczej 🙂
Hmmm – pomysł ciekawy, chociaż widzę problemy. Kto by te rady wpisywał, wymyślał, akceptował? I co, jeśli inni by się z nimi nie zgadzali, a opcja komentowania byłaby wyłączona ze względu na przestrzeń z boku?
Miałem swego czasu nieco inny pomysł: założenie blogowego forum, które mogłoby służyć do dowolnych w zasadzie rozmów pomiędzy czytelnikami. Wymiana doświadczeń, ciekawe pomysły, artykuły, spotkania itp itd. Dawniej uważałem, że z racji na niewielki rozmiar bloga to się zdecydowanie nie sprawdzi, teraz wyjąłbym z tego słowo „zdecydowanie”, ale „to się nie sprawdzi” nadal jest dość stanowcze 🙂 Chociaż… może warto o czymś takim pomyśleć – w końcu nie codziennie udaje się stworzyć w jednym miejscu tak wspaniałą społeczność, chcącą się dzielić wiedzą. Co myślicie? Ja mam wrażenie, że wiałoby tam pustką, ale to przecież miejsce głównie dla Was, więc śmiało komentujcie pomysł.
Osobiście muszę przyznać, że od pewnego czasu marzy mi się właśnie takie forum dyskusyjne. Chciałbym na nim poznać jakąś interesującą minimalistkę, która zostałaby moją życiową partnerką 😀 A tak na poważnie, to na pewno regularnie zabierałbym głos w dyskusji, jestem przekonany, że byłoby sporo zainteresowanych, nie ma obecnie tego typu miejsca w Sieci. Zapewniam, że na pewno nie wiałoby pustką!
Rzeczywiście zauważyłem, że od czasu, gdzie królował schemat komentarz -> moja odpowiedź -> koniec dyskusji dużo się zmieniło. Nie tylko tylko wracacie, czego wynikiem są dłuższe wymiany zdań, ale również wymieniacie poglądy między sobą i w niektórych „łańcuszkach” ja nawet nie uczestniczę. Jest to jakiś dobry prognostyk dla forum, na którym siłą rzeczy nie udzielałbym się tak mocno jak w komentarzach, ale czy to wystarczy… czekam na kolejne opinie – na razie jeszcze nie jestem przekonany 🙂
Popieram stworzenie forum 🙂 Pozdrawiam laureata Oskara 🙂
Blogowe forum – jestem na tak. Zresztą zwróćcie uwagę, że w pewnym momencie pod wpisem Wolnego i tak odchodzimy od tematu lub ujmujemy do z zupełnie innej strony; tworzą się dygresję, a od tych dygresji kolejne dygresje.
Może w ramach forum urodzą się jakieś ciekawe „nocne Polaków rozmowy”… 🙂
Koncepcja do rozważenia. Czekam na więcej głosów – później będę widział kogo ścigać, jak nikt nie będzie się wypowiadał 🙂
Cześć wolny 🙂 piszę poraz pierwszy, czytam od dawna. Muszę Ci podziękować bo bardzo zmieniłeś moje podejście do życia, obudziles w wielu kwestiach. Zawsze sądziłem że minimalizm to dziadowanie, odliczanie wody, prądu itp że minimalista męczy się w imię jakichś wyższych ( bezsensownych ) idei. Jak bardzo się myliłem.. nie stan posiadania jest miarą szczęścia , to motto mówi tak wiele. Dzięki
Dzięki za tak prawdziwy i mogący przekonać nieco sceptycznych czytelników – komentarz!
Zdecydowanie popieram pomysł stworzenia forum. Nie ma w polskiej sieci takiego miejsca i jestem spokojny, że ruchu tam by nie brakowało.
Kolejny zdeklarowany forumowicz? No cóż – jest już Was kilku, a do tego brak głosów wątpiących w sensowność tego przedsięwzięcia. Czekam na kolejne opinie, a w tak zwanym międzyczasie sprawdzę, jak to technicznie ogarnąć. Zawsze można wystartować i jeśli moje sceptyczne przeczucia się sprawdzą, to powrócić do tego, co mamy i co się sprawdza.
Prowadziłam (jako admin) parę razy forum i to ciężki kawałek chleba.
Przede wszystkim spam – koszmar! Choćby nie wiem, jakie zabezpieczenia, to i tak w końcu jakiś spamiarz je łamie i siedzi się przez pół godziny odrzucając/czyszcząc sam spam.
Dwa – na początku jest hura optymizm, nie brakuje tematów, chęci do prowadzenia takiego forum. Z czasem może tego zabraknąć, choć nie wykluczam, że tutaj może być inaczej 😉 Odpowiadanie na pytania, pilnowanie porządku itp może zamienić się dla Ciebie w 3 etat, w którymś momencie możesz poczuć się tym po prostu zmęczony (praca, dom, rodzina, blog, forum itp).
Moja propozycja – załóż forum, ale zrób adminami kogoś innego (np: Romana 🙂 lub inną osobę chętną i gotową poświęcić około 1 godzinkę dziennie, czasem mniej).
Super by było też połączyć możliwość komentowania artykułów z forum (znając wordpressa pewnie jakaś wtyczka by się znalazła). W tym momencie, jak czytam komentarze po jakimś czasie, to się gubię. Twoja odpowiedź na czyjś komentarz jest niżej niż kogoś innego, czasem drzewko się kończy i dyskusja zaczyna gdzie indziej… Kiedyś było 30 komentarzy, teraz na setce się nie kończy, a co będzie dalej? 🙂
I dać szansę takiemu miejscu 🙂
Agaru – BARDZO cenne wskazówki. Kolejnej godziny dziennie po prostu nie mam, więc rzeczywiście należałoby to rozwiązać jakoś inaczej. Sprawa do przemyślenia… jacyś ochotnicy? 😛
Na każdym większym forum jest sporo moderatorów, nie sposób żeby admin miał wszystko ogarnąć.
Szczerze mówiąc, forum musiałoby być z mojego punktu widzenia prawie bezobsługowe – inaczej tego niestety nie widzę.
No właśnie, też mi to znacznie utrudnia śledzenie dyskusji w komentarzach…
Zdaję sobie z tego sprawę. Ja mam nieco łatwiej, bo zwykle odpisuję z panelu administracyjnego, ale wiem, co macie na myśli. Są inne rozwiązania systemu komentarzy, ale i one większą przejrzystością nie grzeszą, a do tego blogerzy, którzy na nie przeszli nie wypowiadają się o nich zbyt pozytywnie. Przy takim wolumenie komentarzy chyba rzeczywiście należałoby nieco je odciążyć – może właśnie wprowadzając forum?
Sytuacja jest też taka, że kiedy stałym komentującym przychodzi jakaś myśl odnośnie tematu powiedzmy sprzed paru tygodni czy paru miesięcy – nie bardzo wiadomo, co z tym zrobic.
– wpisywac w obecny wątek? – Robimy bajzel.
– wpisywac do starego tematu – Śpiewamy sobie a Muzom, ewentualnie Wolnemu i jeszcze paru osobom.
Masz rację Adamie. Tyle, że w tym momencie jestem obłożony w 110%, a Agaru mnie skutecznie „nastraszyła” – jako pracownik tej samej branży mogę dość obiektywnie stwierdzić, że będzie najprawdopodobniej tak, jak napisała. Także zanim podejmę jakieś wiążące decyzje – muszę to dobrze zaplanować.
Gratuluję serdecznie, fajne jest to miejsce w sieci stworzone przez Ciebie i Twoich czytelników 🙂
Dzięki wielkie i zapraszam w przyszłości!
Faktycznie sporo tu zachwytu, ale nic dziwnego w tym, bo treść tego bloga po prostu się przydaje Gdy tu trafiłem, to praktycznie od razu przeczytałem wszystkie artykuły. A, że jestem dość introwertyczny to bardzo nielicznie komentowałem artykuły. Ale byłem i cały czas jestem. 😀
Życzę dalszego zapału w jego prowadzenie. 🙂
Super, że czytasz – rozumiem hamulec przed komentowaniem. Jeśli będziesz chciał nad tym nieco popracować, to serdecznie zapraszam do komentowania od czasu do czasu.
Witam serdecznie!
Wczoraj udało mi się wpaść na Pana stronę – przez artykuł o samodzielnej budowie szafki. Niedługo czeka mnie urządzanie własnego mieszkania więc trzeba szukać oszczędności 🙂
Obiecuje, że od dziś będę śledził regularni Pana blog i zobaczymy co tu dzieje się ciekawego.
Przeglądając bardzo ogólnie Pana wcześniejsze artykuły widzę, że chce Pan być niezależny od pieniędzy. Jak wszyscy
Boli mnie jednak jedna rzecz. Już kiedyś spotkałem takiego człowieka, myślę, że w podobnym wieku do Pana – który mówił, że chce uwolnić się od pracy, zostać rentierem, że kredyt na mieszkanie jest zły itp. Tylko takie slogany (że niby wystarczy oszczędzać i uda się do czegoś dorobić) puszczają najczęściej ludzie już ustatkowani, z mieszkaniem, dobrze zarabiający. Więc, po ok. 15 latach pracy mogli przy mądrej głowie oszczędzić i jak wiadomo – pieniądze robią pieniądze.
A tak słyszę, że jestem 'głupi” bo biorę mieszkanie na kredyt na 30 lat..kurcze a co mam robić?
Zarabiam we Wrocławiu niecałe 2000 zł, od 2 lat prowadzę dokładnie w arkuszach w Excelach swoje wydatki i dochody. I myślę, że umiem naprawdę dobrze oszczędzić. Tylko pewnych rzeczy się nie przeskoczy, za mieszkanie, telefon, internet trzeba płacić..
Najlepsi tak są wszyscy ci doradcy (sic!) którzy mówią, że trzeba oszczędzać po 200, 300 zł (procent składany itp), wiem o tym i dokładnie się z tym zgadzam. Tylko nikt z tych doradców nie pokazuje, jak wygospodarować te 200, 300 zł w budżecie…
Cześć, sądząc po mailu, który podałeś, jesteś jeszcze bardzo młody – całe życie przed Tobą. Myślę, że można spokojnie założyć, że w niedalekiej przyszłości zaczniesz zarabiać lepiej – to po pierwsze (i tego Ci serdecznie życzę!). Zapraszam do innych wpisów, dzięki którym być może znajdziesz jakieś dodatkowe sposoby na oszczędzenie tych kilkuset złotych miesięcznie. O ile nie jesteś mistrzem oszczędzania, powinieneś kilka ciekawych pomysłów znaleźć.
PS I tylko bez „Pan” proszę 🙂 Wszyscy tutaj jesteśmy na „ty”.
Ponadto – nie trzeba dązyc dokładnie do tego samego, co Wolny. Można nieco zminimalizowac swoje cele i np. dązyc do oięgnięcia cwiercwolności finansowej. Tak by od pewnego momentu nie musiec pracowac na cały etat lub pracowac tylko do 60 roku życia. Zawsze Coś!
.
Na marginesie – może ktoś poradzi coś na brak „c z kreseczką” – tylko ta jednak literka mi nie działa. W Wordzie radzę sobie tak, że wklejam z symboli. (Na tę przypadłośc ctrl+shift nie pomagają.)
Adamie – zgadzam się w zupełności – zresztą w kolejnym wpisie będzie co nieco o tym, że nie trzeba dążyć do niezależności finansowej, żeby mieć praktycznie identyczne cele, jak ja.
Co do litery „ć” – kiedyś to miałem. To na 99% skrót klawiszowy przypisany jednej z aplikacji (prawdopodobnie – od karty graficznej). Niestety, na zachodzie nie pomyślą, że ktoś na świecie może używać takiej dziwnej kombinacji klawiszy 🙂 Sprawdź tutaj.
Działa, dzięki za podpowiedź. Musiałem aż w systemie coś wyłączyććć 🙂 , ale się udało.
Nie ma sprawy. A swoją drogą – rzeczywiście coraz bardziej odchodzimy w komentarzach od tematu wpisu…
Banki zarabiają właśnie na takich młodych ludziach jak Ty. Dopóki nie spłacisz ostatniej raty, mieszkanie jest własnością banku i bank nie będzie miał żadnych oporów, żeby Cię z mieszkania eksmitować, nawet jak zostanie Ci do zapłacenia tylko ostatnia rata. Znam wiele młodych osób, które nie chcą wiązać sobie pętli na szyję i wolą mieszkać z rodzicami, niż wziąć kredyt. A znam i takich, którzy kredyt wzięli, potem stracili pracę, bank z mieszkania ich wyrzucił i tak koniec końców wrócili do rodziców. Przykłady z Warszawy.
Ok Kasiu – nie twierdzę, że takich przypadków nie ma, ale to zdecydowanie margines i pojedyncze sprawy w porównaniu z dziesiątkami/setkami tysięcy kredytów, z których spłatą nie ma problemów. Jako przeciwwagę podam przykład kredytu, który miałem sam i który po około 8 latach spłaciłem, stając się właścicielem mieszkania. Nie twierdzę, że mieszkanie z rodzicami jest czymś złym, ale nie w każdym przypadku się sprawdzi, a do tego ludzie chcą mieszkać u siebie i dopóki nie zadłużamy się „pod korek”, nie ma to zbyt wiele wspólnego z typową zachcianką. Mimo wszystko patrzyłbym na to jako na zapewnienie potrzeb i coś, co w dzisiejszych czasach jest niestety standardem.
Margines? A co z osobami, które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich? Przypominam, ze frank kosztował 2 złote, teraz kosztuje 3,4. Osób, które wzięły takie kredyty, jest kilkaset tysięcy. Kredyty pozostałe do spłacenia przewyższają czasem i dwukrotnie obecną wartość mieszkań / domów, na które zostały zaciągnięte.
Jak czytam Twoje odpowiedzi, to czasem mam wrażenie, że żyjemy w dwóch różnych krajach. Radziłabym się troszkę obudzić. Pozdrawiam.
Ok – rzeczywiście nie pomyślałem o franku. Branie kredytu we frankach wiązało się z ryzykiem, ale z drugiej strony – banki do tego praktycznie namawiały. I przyznaję, że wiele rodzin odczuło boleśnie tą „ruletkę”, na którą się zdecydowało bez dokładniej wiedzy, jakie to może mieć konsekwencje.
Natomiast sytuacje, które opisałaś (np. zabieranie mieszkań przez banki) to nadal margines – podobny do tego, jak wczesna spłata kredytu znacznie przed terminem. Także nie demonizowałbym kredytów hipotecznych, które są jedynym narzędziem dla młodych ludzi, aby kupić mieszkanie. Zwłaszcza, że aktualnie kredyty we franku to przeszłość, tak samo jak zadłużanie się na kwoty, które zjadają większą część przychodów.
Banki doskonale wiedziały, że tak niski kurs franka nie będzie trwał wiecznie, że po jakimś czasie będą miały fantastyczne zyski. A to, że ludzie nie znają podstawowych działań matematycznych, żeby sobie policzyć, co będzie jak kurs waluty wzrośnie dwukrotnie, a ich dochody zmaleją dwukrotnie, to cóż – tylko i wyłącznie ich wina.
Gdzieś w tej długiej dyskusji pojawił się głos, że po co taki wpis – a ja zapytam inaczej – a czemu nie? 🙂 Dzięki temu czytelnik widzi, że po drugiej stronie też siedzi człowiek, który wkłada dużo wysiłku i serca w to, co robi. I że cieszy się, widząc efekty i że ma zaangażowane grono czytelników. Nie chodzi o przechwalanie się, tylko dzielenie radością. Nie widzę problemu – a skoro kogoś taki wpis nie interesuje, to najzwyklej w świecie nie musi go czytać (a co dopiero tak obficie komentować, hehe), prawda?
Swoją drogą, Wolny, gratuluję. Twój blog jest na liście moich ulubionych, nawet te notki, które póki co w żaden sposób mnie nie dotyczą (ach, te sławetne pieluszki 😉 ), czytałam z zainteresowaniem. W sumie aż trudno uwierzyć, że blog ma już rok. Ale tak to jest, jak się człowiek wciągnie, to nawet nie zauważa, jak ten czas leci 🙂
Osobiście podziwiam Ciebie za systematyczność. Masz rodzinę na utrzymaniu, w tym małe dziecko, pracujesz na etacie, a znajdujesz czas na w miarę regularne publikowanie i to nie krótkich notek, ale czasami wręcz wpisów-kobył (sorry za wyrażenie, ale trafniej nie potrafię określić wpisów o dużej ilości treści 😀 ). Mnie czasami takiego zapału (czasu?) brakuje i pisuję nieregularnie, bo dużo innych ważnych spraw spycha mi pisanie notek na drugi plan. Jak Ty to robisz? Pozdrawiam 🙂
Cieszę się, że doceniasz mój wysiłek. Jak ja to robię? Czasami sam się zastanawiam, ale generalnie staram się wykorzystywać czas, kiedy moje dziewczyny pójdą już spać, czy okazjonalny dzień czy dwa, kiedy z jakiegoś powodu jest więcej czasu. Poza tym ogólnie w życiu jestem bardzo systematyczny i wręcz nienawidzę się spóźniać czy zawalać terminów. A skoro zacząłem blogować i narzuciłem sobie pewne tempo (które i tak w trakcie roku mocno zmniejszyłem), to staram się jak mogę „wyrabiać” z realizacją postanowień.
Czasami też mam chwilę… weny? Nagle coś przychodzi mi do głowy, siadam do pisania i w godzinę mam przynajmniej porządny szkic wpisu, który później można poprawiać i szlifować na spokojnie, fragmentami, kiedy znajdę 15-30 minut. Więcej „tricków” chyba nie ma – niestety (a może stety) ciężka praca to podstawa.
Pozdrawiam.
Ha, to widzę, gdzie mój problem leży 🙂 nie lubię pisać na raty. Jak już siadam do wpisu, to chcę go od razu skończyć, następnego dnia ew. zasiadam do nanoszenia poprawek. Chyba nie potrafiłabym znaleźć okazjonalnych 15 minut, by coś dopisać do notki i ją tak cegiełka po cegiełce tworzyć przez kilka nawet dni. Ale spróbuję 😉 pozdrawiam!
Ja też mam problem z gładkim powrotem do rozgrzebanego wpisu, dlatego zawsze staram się napisać go tak, żeby później raczej poprawiać, przesuwać, coś dodać czy ująć, dodawać zdjęcia, a nie pisać drugą część, próbując wrócić do utraconego wątku. Ale niestety nie zawsze się da, i tym sposobem mam kilkadziesiąt rozpoczętych wpisów, do których chwilowo nie mam serca wrócić. Także doskonale wiem, o czym piszesz. Niestety, warunki idealne do pisania a te rzeczywista „trochę” się różnią – zarówno u mnie, jak i zapewne u Ciebie.
@Agaru 🙂
Dziękuję, ale nie skorzystam z propozycji bycia moderatorem…
Raz już byłem i mi wystarczy 🙂
Z resztą mając „nadmiar” czasu sam startuję w najbliższych miesiącach z własnym blogiem (nie, nie… nie będzie to tematyka „oszczędnościowo-życiowa” – komentarz do codziennych wydarzeń z punktu widzenia osoby uczącej sie praktykować stoicyzm)
Romanie – koniecznie pochwal się adresem, kiedy już wystartujesz! Jestem bardzo ciekawy, o czym (i jak :)) będziesz pisał. Chociaż nieco zdziwił mnie Twój komentarz – w końcu jeszcze niedawno chciałeś dość drastycznie ograniczać korzystanie z Internetu. Co się zmieniło?
Co sie zmieniło?
„Kasa Misiu, kasa” jak to powiedział klasyk 😉
Rozpuściłem wici sondażowo i skoro są reklamodawcy to szkoda nie skorzystać z kasy, która dają 🙂
Z grubsza to ma być tak, że będzie komentarz do bierzących wydarzeń a „w gratisie” jakiś dobry (i wypróbowany) przepis na „coś na ząb” i kawę…
Że tak powiem „obiad z Epiktetem” 🙂
Hm… stoicyzm, arcyciekawe!
Do mnie bardziej przemawia epikureizm. No i oczywiście racjonalizm z dużą dawką sceptycyzmu.
Adamie, nie wiem czy ciekawe…
Świadomie to stoicyzm próbuje praktykować od kilku dopiero lat i ciągle się czuję jak w przedszkolu 🙂
Ja tylko taaaak… 🙂
Widzę, że wiesz, co to znaczy – hihi. Mam tylko nadzieję, że nie zniechęcimy tym wolnego. Jak znajdzie 2-3 osoby zaufane do admistrowania, to naprawdę może być super ciekawe miejsce do wymiany poglądów…
Też czekam na adres.
Kurcze – 2-3 osoby? Zdanie z trudnego robi się coraz trudniejsze! Ale powtórzę jeszcze raz: bardzo dziękuję za podpowiedzi – Twoje doświadczenie może pozwolić uniknąć poważnych błędów.
Ja mogę pełnić funkcję moderatora, ale przy założeniu, że będę mógł sobie wstawić w sygnaturze banner reklamowy 😀
Dzięki za propozycję. Temat do rozważenia – jeśli forum zacznie nabierać kształtów, prawdopodobnie się z Tobą skontaktuję.
Jedna sobie też poradzi, ale co będzie, jak zachoruje, albo coś innego się stanie? Dwie to takie minimum według mnie. Ty jako trzecia. -i tak i tak odpowiadasz na pytania pod artykułami.
Zawsze można wprowadzić coś na zasadzie – Daniel zajmuje się tylko przez 1 miesiąc/tydzień, następnego ta druga osoba i tak na przemian.
Duuużo będzie zależeć tylko i wyłączenie od tego, jak forum będzie sobie radziło 😉
Trafiłam Do Ciebie od Michała i akcji polecania pewnego konta 😉 Tak więc jestem od października, nadrobiłam zaległości i obecnie z niecierpliwością czekam na każdy wpis. Za sprawą Twojego bloga pozbyłam się wielu rzeczy, które kiedyś „mogły się przydać”, głęboko zapoznałam się z ideą minimalizmu i tworzę swój minimalizm. Zwracam baczniejszą uwagę na zużycie wody (niesamowicie dużo marnowaliśmy) i …uwaga… wyrzuciliśmy telewizor! Dla mnie to niemałe zmiany, a to dopiero początek, ponieważ poruszyliśmy z mężem kwestię sprzedaży domu i właściwie podjęliśmy TĘ decyzję. Tylko jakoś trudno nam przejść od słów do czynów. No ale…. nie od razu Rzym zbudowano 🙂
Tak więc dzięki za Twoje pisanie! 🙂
Wow – na całkowitą rezygnację z telewizora nawet my się nie zdecydowaliśmy (co innego: telewizja)! Brawo za odważne kroki i decyzje – cieszę się z rezultatów i kibicuję, żebyście czuli się jak najlepiej z tymi zmianami.
Sto Lat i obyś jeszcze dluuuugo nie zaprzestawał pisania i tym samym motywowania.. Dzięki Tobie i druga strona – czytelnik – też wie że „nie jest sam”..
Kurcze nie mam czasu na dłuższy wpis – a co „gorsza” nie wyrabiam juz z czytaniem komentarzy – po prostu ilosc przyrasta w wykładniczym tempie 🙂
Pozdrawiam.. (staly czytelnik)
Dzięki za życzenia, dzięki za czytanie!
Na wstępie oczywiście życzę jeszcze wielu lat blogowania 🙂 Zmieniasz ludzi i ich życia… i moje od jakiegoś czasu też. Na blog trafiłam szukając informacji o pieluchach wielorazowych 🙂 które oczywiście z radością stosuję na moim obecnie 4,5 miesięcznym synku i to z niezłym powodzeniem. Chusteczki wielorazowe też mamy. Dzięki Tobie zamontowałam w mieszkaniu wreszcie perlator i reduktor prysznicowy i okazało się, że przy przepływie 2,5l/min (zamiast 7,5l/min) da się spokojnie pozmywać, a prysznic przy przepływie 5,5l/min nie jest gorszy 🙂 Przerzuciliśmy się też na papier z makulatury. Sama używam płatków kosmetycznych wielorazowych. Jestem na etapie pozbywania się rzeczy – mamy tylko 25,5m2 mieszkania więc każdy metr na wagę złota. Jest ciężko, bo zbieraczem jestem konkretnym, ale się nie poddajemy 🙂 No i w grudniu popsuł nam się telewizor, nowego nie kupujemy 🙂
Dzięki, że jesteś. Z przyjemnością się Ciebie czyta 🙂
Wow – piękny komentarz! Przyznam, że wyjątkowo mnie poruszył – być może dlatego, że aż tyle przydatnych rozwiązań zaczerpniętych z moich wpisów podałaś jednym tchem. To naprawdę niesamowite uczucie, bo wiem, że robię coś naprawdę ważnego 🙂
Miło mi 🙂 a jeszcze zapomniałam dodać, że zaczęłam od lutego prowadzić budżet domowy 🙂 Póki co liczby przerażają, ale tak ma być… żeby człowiek się zastanowił i poczynił odpowiednie kroki 🙂
Udaje nam się też co miesiąc odłożyć 100zł dla synka, dokładamy do puli pieniążków, które otrzymał na chrzciny. Chłopak ma już ponad 2500zł 😉 Założymy mu konto oszczędnościowe albo jakąś lokatę. Będzie to 2-3%, ale zawsze to coś, niż trzymanie w skarpecie. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie miał kiedyś lepszy start 🙂
Oszczędzanie to jedno. Inna sprawa, to sensowne inwestowanie tych zaoszczędzonych pieniędzy. Właśnie znalazłam w domu książeczkę oszczędnościową założoną przez moich rodziców w 1974 roku, jako „posag” dla mnie. Było tam kilka wpłat po 2-3 tysiące „starych” złotych w sumie 6 i pół tysiąca. Nie wiem dokładnie, jaka była wtedy wartość tych pieniędzy, ale z tego co mgliście pamiętam, to sądzę około kilku przeciętnych pensji, więc zakładam, że minimum 10 tys obecnych złotych. Gdy poszłam do banku, aby dowiedzieć się jaką wartość mają teraz te oszczędności, powiedziano mi, że około 100 PLN. Czyli na skutek hiperinflacji i innych historycznych zawirowań sama strata.
Zamiast lokaty Izabelo lepiej kupić złoto i trzymać w „skarpecie”, przy najmniej wiesz, że nie stracisz zaoszczędzonych pieniędzy.
Pozdrawiam.
Dopóki nie jest na minusie, jest w znacznie lepszej sytuacji niż większość społeczeństwa 😛 Cieszę się z Waszych dotychczasowych efektów i kibicuję, żeby kolejne kroki przyniosły oczekiwany rezultat.
Dzięki za wielomiesięczną inspirację do zmiany swojego życia, stawiam małe kroczki, a wychodzą z tego wielkie zmiany : )) życzę Ci, aby blog się rozwijał, a Ty żebyś czerpał z tego zadowolenie. Pomysł z forum mi się podoba, bo z chęcią porozmawiałabym z niektórymi komentującymi 🙂
Kolejny głos „za” – muszę sobie wpisać zgłębienie tematu forum do listy zadań, żeby nie umknęło.
Hej Wolny,
Bardzo dużo piszesz rzeczy w których ja jako bardzo początkujący Gloger się odnajduję. W związku z lekturą tego wpisu pojawiły się u mnie dwa pytania:
1) Jakaś recepta na sukces bloga – bo uważam, że osiągnąłeś sukces?
2) Z jakiego narzędzia korzystasz przy Twoim email marketingu?
Pozdrawiam,
Michał Meger
1) Sukces to rzecz bardzo względna – sam bardzo się cieszę, że udało mi się zbudować coś tak wspaniałego, ale raczej postrzegam to przez pryzmat obustronnych korzyści: dla mnie i dla Was, a nie w kategoriach sukcesu. To nadal blog bliższy organizacjom non-profit, którego statystyki – mimo tego, że są wyjątkowe dla niszowej tematyki, którą poruszam – nie dorastają do pięt najlepszym w polskiej blogosferze. Jeśli jednak miałbym odpowiedzieć na pytanie „co zrobiłem, że wyszło tak fajnie” powiedziałbym: micha pełna ciężkiej pracy, chochla szacunku dla czytelnika, łyżka pozytywnego nastawienia i szczypta smykałki do sklejania ze sobą słów tak, żeby tworzyły zdania 🙂 I stawianie na proste rozwiązania – i tym samym gładko przejdę do odpowiedzi na drugie pytanie…
2) Jeśli piszesz o wysyłanych mailach po publikacji każdego z wpisów, korzystam ze zwykłej wtyczki do WordPressa nazywającej się… uwaga uwaga… Newsletter 🙂
Pozdrawiam Michale.
ad. 2 to może inaczej – z jakiego narzędzia korzystasz do obsługi newslettera?
Nie do końca rozumiem. Wtyczka Newsletter pod WordPressa ogarnia całość – ściągnij, sprawdź. Jest naprawdę prosta.
ok już rozumiem 🙂
Ja trochę spóźniona, ale z najlepszymi życzeniami. Zawsze się dziwiłam, skąd bierzesz czas na życie i blogowanie? 🙂 Nadal nie wiem, ale trzymam kciuki, abyś realizował się w obydwu rzeczywistościach.
A jeśli chodzi o samo blogowanie, to ze swojej skromnej perspektywy, uważam, że jedną z jego wad jest brak czasu na czytanie innych blogów. Też tak masz?
pozdrawiam serdecznie
Hej – miło, że napisałaś. I dziękuję za życzenia!
Jeśli chodzi o czas, to zszedłem ostatnio do 1 wpisu tygodniowo – piszę, kiedy dziewczyny już śpią. Co do czytania innych blogów, to… niestety – mam dokładnie to samo, praktycznie przestałem czytać innych (z naprawdę niewielkimi wyjątkami). Od kilku blogerów słyszałem już to samo, także zdecydowanie coś tym jest!
Witam .Od razu chce pogratulowac bdb bloga, poruszanych w nim tematow ktore sa moze malo wazna ale jesli zastanowic sie to sa one bardzo wazne. Nie podoba mi sie w spoleczenstwie nadmierny konsumpcjonizm i marnowanie ogolnodostepnych dobr a przez to ciagle utyskiwanie na brak pieniedzy lub poprostu zadluzanie sie. Obrazuje to np konflikt Polsko-Rosyjski o Gaz czy Rope ale ze wszyscy jada po zakupy do sklepu autem no nie wypada inaczej bo co ludzie powiedza ale ale zejdziemy na ziemie i ockniemy sie jesli np ropa zostanie przykrecona .Za bardzo uzalezniamy sie od wygody. Pozdrawiam
Hej! Miałem napisać swój pierwszy komentarz w ostatnim poście, który przeczytam, jednak sądzę, że ten będzie odpowiedni. Przede wszystkim gratuluję wytrwałości i konsekwencji! Wiele dobrze zapowiadających się blogów po jakimś czasie umiera. O ten jakoś jestem spokojny 😉
Druga rzecz to klimat tutaj panujący. Zebrała się grupka fajnych ludzi, którzy wnoszą życie w ten blog. Przyznam, że bardzo dużo czasu zabiera mi czytanie tego bloga (ale myślę, że nie jest to czas stracony ;)) a właściwie komentarzy, które bywają czasem dłuższe od samego posta 😉 Jednak pomijając je wiele bym tracił. Sam też zdecydowałem się na coming out i mam zamiar brać udział w dyskusjach 😉
Co mi dał ten blog? Chociaż idee tutaj głoszone są mi bliskie od zawsze (ale nie interesowałem się nigdy tymi tematami, były dla mnie po prostu naturalne) to parę spraw udało mi się przewartościować czy spojrzeć z innego kąta na co niektóre. Poznałem wiele przydatnych wskazówek odnośnie oszczędzania i ogólnie finansów, z których mam zamiar skorzystać. Poza tym +10 do pewności siebie 😉
A na koniec najlepsze – obchodzę urodziny razem z blogiem! 😉
Takie coming out-y lubię najbardziej! Zachęcam w takim razie do częstszych komentarzy 🙂