A miało być zupełnie o czym innym… ale ponieważ to nie czas na debatowanie o schabowym z ziemniakami, postanowiłem zrobić ukłon w Waszą stronę i – ponieważ pomysł stworzenia forum jest jeszcze w powijakach – chciałbym dać Wam miejsce, w którym moglibyście wyrazić swoje opinie, obawy i nadzieje związane z tym, co dzieje się tak blisko nas – na Ukrainie. I chociaż wiem, że komentarz „Wolny – nawet Ty? Myślałem, że nas oszczędzisz – dawaj ten tekst o schabowym!” się pojawi, to sam nie czułbym się dobrze z tym, że w tym wyjątkowym czasie, który nastał, mydlę Wam oczy kolejnym sposobem na oszczędzenie kilku groszy.
Przypominam, że nasz telewizor ma „karę” i odcięliśmy mu dostęp do sygnału telewizyjnego, z radością pozbywając się tego czasopożeracza. W związku z tym docierają do mnie strzępki informacji o aktualnej sytuacji na wschodzie Europy. A raczej… tak było jeszcze do wczoraj. Chciałem przejść obok tego obojętnie, chciałem się odciąć od szumu informacyjnego i dziesiątek sprzecznych informacji, którymi media starają się wytworzyć jak największą sensację, bo nie od dziś wiadomo, że czym większa sensacja, tym lepsze statystyki. Niestety, nie potrafię. Podświadomie zacząłem wytężać słuch podczas cogodzinnych wiadomości radiowych, regularnie odświeżam okno przeglądarki, wyświetlające dynamicznie zmieniające się nagłówki kolejnych „sensacyjnych” informacji. To, co do mnie dociera, wystarczyło, aby zachwiać moim spokojem wewnętrznym. I chyba nie jestem wyjątkiem… pomijając żywiołowe rozmowy współpracowników, Wy również zaczęliście w poprzednim wpisie odnosić się w komentarzach do obecnej sytuacji. A skoro pojawiło się już słowo „wojna” (oraz zdecydowanie bardziej interesujące: „ruchawka”), to… zagrajmy w grę pod tytułem „co by było, gdyby”.
Mimo poważnego tematu, czas na tego typu zabawę jest jak najbardziej odpowiedni. A ponieważ to nie blog polityczny, sprecyzuję powyższe pytanie. Co by było, gdyby… wybuchła wojna (co najbardziej prawdopodobne: światowa…), na skutek działań politycznych gospodarka światowa przeżyłaby załamanie, nastąpiłyby poważne zmiany w światowej równowadze sił, a nawet: gdyby na skutek przerwy w dostawie energii zgasły nam w mieszkaniach światła, a kaloryfery stały się zimne. Skala obecnego konfliktu (chyba nikt nie wątpi, że tak to można nazwać) może być bardzo zróżnicowana i może w różny sposób wpłynąć na Twoje życie: od fluktuacji wartości portfela Twoich akcji, aż do… zakończenia żywota. Dzisiejsze pytanie brzmi: czy jesteś przygotowany na całą gamę możliwych konsekwencji, włącznie z punktami granicznymi, które przed chwilą wymieniłem?
Sam nie czuję się wystarczająco pewnie. Ze swoimi umiejętnościami, zasobami, planami awaryjnymi. Być może to skutek wiary w to, że tam na górze banda goryli raz na jakiś czas musi naprężyć muskuły, żeby czuć się wystarczająco ważna, ale nie posunie się za daleko. Być może to podejrzenia, że – jak zawsze – chodzi o pieniądze, a jakkolwiek szalony jest świat, to żaden zysk nie może usprawiedliwić krzywdy wyrządzonej setkom milionów ludzi. Jest we mnie wiara, podsycana świadomością, że przecież nie tak zaczynają się wojny; że żaden agresor nie skupiłby na sobie tak bacznej uwagi świata, żeby uderzyć. A z drugiej strony… może wojna już jest faktem? To pojęcie jest dzisiaj czymś zupełnie innym niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. W obecnych czasach to mogą być dokładne, chirurgiczne cięcia przeprowadzone niewielkimi oddziałami złożonymi z najlepszych z najlepszych. Ba – dzisiaj jest możliwe, żeby wygrać wojnę bez rozlania kropli krwi. Dzisiaj znaczenie ma informacja, zaawansowana technologia pozwalająca obezwładnić wroga zanim ten naciśnie czerwony przycisk wystrzeliwując rakiety w powietrze. Pozwalająca wyczyścić konta bankowe, paraliżująca systemy obrony, jak i życie codzienne ludzi.
Ale dość tego gdybania – czas, abyś zdał sobie sprawę z jednego: jesteś pionkiem. Wróć – pionek to również znacząca figura na planszy. Jesteś mikroskopijnym żuczkiem, który jakimś cudem wdrapał się na planszę i obserwuje, skąd te wszystkie krzyki, nawoływania i groźby rzucane przez obie strony. Cel żuczka? Prozaiczny: przeżyć, zminimalizować negatywne skutki całej tej zawieruchy. Ale co ważne: skutki dotyczące Ciebie samego! Dla żuczka i jego rodziny – nie mniej, nie więcej. Nie oszukujmy się – ilu z nas zginęłoby za ojczyznę? Z pobudek patriotycznych? Po to, żeby inni mieli większą szansę na przeżycie? Mimo, że do tej pory nie byłem w takiej sytuacji, jestem niemal pewien, że w przypadku bezpośredniego (ba – pośredniego nawet!) zagrożenia schowałbym te wszystkie górnolotne hasła głęboko do kieszeni i jedynie, o co usilnie bym próbował zadbać, to los mojej Pani Żukowej, Żuczątka, a także piszącego te słowa – pana Żuka. Oto, co w zależności od sytuacji i bardzo subiektywnego odbioru aktualnej sytuacji bym zrobił:
1. Żuk zapobiegliwy. Racjonalizm i stopniowa, konsekwentna realizacja poniższych podpunktów:
– pieniądze. Przynajmniej kilka tysięcy złotych w przysłowiowej skarpecie. Kilkaset dolarów w portfelu. Jedna czy dwie złote sztabki – w formie fizycznej. Wszystko schowane w domu – tak, żeby byle kto tego nie znalazł. Nic nadzwyczajnego – ot, zwykłe środki zapobiegawcze, żeby w przypadku nagłej hiperinflacji zamienić złoto za kilka kilo mąki 🙂
– rozwój umiejętności tak zwanego miejskiego survivalu.
– świadomość tego, że życie może porządnie zweryfikować plany, marzenia i zamiary. Dlatego nie warto przyzwyczajać się do tego, co się ma. Łatwo powiedzieć… więc może inaczej: codzienne ćwiczenia polegające na wyobrażeniu sobie, że jestem bez grosza i analiza tego, co bym zrobił lub nawet – jak się czuję z taką myślą.
– dobre stosunki z najbliższymi. Nie wychodź z domu, skrywając żal do bliskiej Ci osoby. Pocałuj ją na pożegnanie – to może być ostatni pocałunek, a ewentualność wojny to tylko jeden z tysięcy możliwych scenariuszy, których skutkiem będzie Twoja śmierć.
– chomikuj. Nie przesadnie, nie nadmiernie. Ot – podstawowe zapasy żywności (najlepiej suchej), wody, podstawowych leków, które wystarczą na tydzień czy dwa skromnej wegetacji.
– naucz się żyć bez części wygód. Albo sprawdzaj, jak reagujesz na brak ciepłej wody (lub wody w ogóle), dłuższy okres bez posiłku, obniżenie temperatury w mieszkaniu o kilka stopni. Miej świadomość, że na co dzień żyjesz jak pączek w maśle i prawdopodobnie nawet nieznaczna, ale nagła zmiana warunków zewnętrznych mocno by na Ciebie wpłynęła.
– podnoś swoje kwalifikacje. Inaczej mówiąc: bądź przydatny, niezależnie od tego, dla kogo miałbyś pracować. Skrajne sytuacje sprawiają, że patriotyzm to puste hasło, a to, co się liczy, nazywa się instynkt przetrwania. Jeśli miałbym włamywać się i paraliżować systemy informatyczne mojego kraju po to, żeby przetrwać, robiłbym to i nawet nie próbuj mi wmówić, że sam postąpiłbyś inaczej.
– miej ograniczone zaufanie do tego, co widzisz, słyszysz czy czytasz (tak – również tutaj, na tym blogu!). Po to masz swój rozum i jesteś czasami boleśnie doświadczany przez życie, żeby rozumieć, że „życie to nie je bajka” i nie każdy jest praworządnym rycerzem, który działa w Twoim interesie i przedkłada uczciwość nad wszystko inne.
2. Żuk przeczuwający. Nieopuszczające Cię przeświadczenie, że prędzej czy później zdarzy się coś bardzo złego.
– zlikwiduj wszelkie ryzykowne inwestycje zależne od rynków kapitałowych. Kup trochę złota, walut, być może jakąś nieruchomość. Miej świadomość, że cokolwiek, co będziesz trzymał na rachunkach bankowych, może w jedną chwilę wyparować.
– zwiększ zapasy żywności, dokup latarkę, baterię i ciepłe ubrania.
– przestań polegać na aucie – w przypadku konfliktu cysterny i tak nie dojadą do stacji, a drogi będą zablokowane. Przyszykuj dobrze rower i trenuj szybką jazdę z dużym obciążeniem 🙂
– porozmawiaj z rodziną o możliwych scenariuszach. Ustalcie jakieś miejsce spotkań na wypadek, gdyby los Was rozdzielił (np. w pracy).
– zrób listę rzeczy do spakowania w razie konieczności opuszczenia mieszkania w 5 minut i postaraj się chociaż raz spakować to wszystko do niewielkiego plecaka. Po tym ćwiczeniu skróć tą listę o 90% i spróbuj ponownie – być może teraz się uda 🙂
– przeczytaj coś w stylu „Bear Grylls w miejskiej dźungli” – tytuł wymyślony, ale dobrze oddaje tematykę.
– zaopatrz się w nóż do „pracy w terenie”.
– regularnie bierz zimne prysznice, ćwicz i staraj się zwiększyć ogólną wydolność i wytrzymałość swojego organizmu.
– przygotuj „cukierki” dla agresora (lub „paciorki” dla tubylców, jeśli wolisz). W wolnym tłumaczeniu: przywitaj Rosjanina gromkim здрaвствуйте („zdrastwujtie” po naszemu) i postaw przed nim szklankę wódki 🙂
– ucz się języków. To może być pomocne nie tylko w rozwinięciu jakże ciekawie zapowiadającej się konwersacji z powyższego punktu, ale również jako element zwiększający Twoją wartość.
– kup dobrą mapę, poznaj okolicę. Kto wie, czy takie „zaszycie się” głęboko w lesie nie będzie stanowiło o Twoim życiu lub śmierci.
3. Żuk – preppers. Jutro się zacznie… albo pojutrze, wtedy się przygotuję jeszcze lepiej.
– kup broń palną.
– inwestuj jedynie w złoto i maszynę do szycia. Po co maszyna? Żeby wszywać złote sztabki w skarpety i inne części garderoby 🙂
– spakuj się. Bądź stale gotowy do drogi.
– wyprowadź się na wieś – ale taką prawdziwą, „zabitą dechami”, z dala od większych ośrodków miejskich.
– emigruj. Tylko… gdzie?
To tyle z mojej strony. Sam znajduję się gdzieś pomiędzy punktem 1 a 2, a na co dzień staram się nie wykonywać gwałtownych ruchów. Lista jest na pewno niekompletna, powstała w około godzinę i ma raczej postać luźnych pomysłów, które – mam nadzieję – pomożecie mi rozwinąć. Mam świadomość, że niektóre z jej założeń mogą być mocno… naiwne? Ale to tylko dodatkowy pretekst do tego, żebyście wyrazili swoją opinię i pomogli zarówno mi, jak i sobie – w stworzeniu planu działania. Planu działania na nieznaną sytuację, na coś, o czym ani ja, ani Ty nie mamy pojęcia. Ale jednocześnie – czego się obawiamy, przed czym czujemy zagrożenie. Zagrożenie, które ciężko sobie wyobrazić, ale które instynktownie wyczuwamy.
Sam staram się kierować rozsądkiem, chociaż ostatnio stało się to nieco trudniejsze. Nie rezygnuję jednak z diety informacyjnej, ponieważ z doświadczenia wiem, jak bardzo umysł chłonie potężne dawki negatywnych informacji. Informacji skrajnie subiektywnej, będącej w praktyce współczesną propagandą i elementem walki. Może nazwiesz mnie naiwnym, ale nadal w głowie mi się nie mieści, żeby zmaterializował się któryś z czarnych scenariuszy. Uważam, że świat oszalał i w pewnym sensie ludzkość dąży do swojej zagłady, ale… nie tak, nie w tym momencie, nie w sposób, który przekreśla jakikolwiek szacunek do drugiego człowieka. W sposób, który narodził się w jaskini, wraz z stworzeniem pierwszej maczugi…
Mówi się, że nasze społeczeństwo opiera się na powszechnym dostępnie informacji. W chwilach takich jak ta zastanawiam się, czy raczej nie chodzi o dezinformację… i dlatego chciałbym nieco wytłumić sygnały z zewnątrz, a skupić się na konkretach; na tym, co Wy o tym myślicie, jak reagujecie, co czujecie. To dla mnie znacznie ważniejsze niż kolejne wydanie wiadomości, dlatego dzisiaj szczególnie gorąco zapraszam do dyskusji.
Wiesz co?
Wkurzyłem się 😉
Przez moment zacząłem żałować, że sprzedałem jacht 😉
„Bundinn er bátlaus maður” – „Człowiek bez łodzi nie ma wolności” jak mówi pewne staronorweskie przysłowie 🙂
Akuratnie Rosjan się nie boję, znam ich wielu, lubię, dogadujemy się, może zrobiliby mnie jakimś miejscowym kacykiem ? 😉
Kurcze… a moglibyśmy mieć blogową… „arkę Romana” 🙂
@Roman
Uważaj, będąc kacykiem łatwo zostać rozstrzelanym za zdradę przez bardziej patriotyczną część narodu.
@wolny
Przeraża mnie egoistyczne myślenie przedstawione w tej notce, ale bardziej zaskakuje głupota tego wpisu. Twoim i Twojej rodziny najlepszym gwarantem bezpieczeństwa i dobrobytu jest dobrze zorganizowane i zdyscyplinowane społeczeństwo. Jeśli społeczeństwo zawiedzie to wszystkie przygotowania możesz wsadzić sobie w d… bo przyjdą silniejsi, liczniejsi i dużo bardziej bezwzględni i w najlepszym razie zabiorą cały Twój dobytek a w najgorszym i życie Twoje i Twojej rodziny.
Patriotyzm nie jest jakimś abstrakcyjnym wymysłem, to mechanizm społeczny który opłaca się wszystkim
Widzę, że z niespotykaną łatwością przychodzi ci ocenianie innych. Mimo wszystko odpowiem. Wierzę, że podstawą dobrze zorganizowanego społeczeństwa, a także szczęścia jednostki jest właśnie rodzina. Gdyby każdy dbał o „swoją” podstawową komórkę społeczną, nie byłoby tylu wypaczeń, wynaturzeń i biedy. Realia są niestety inne i ja to rozumiem. Natomiast tak właśnie obrałem swój sposób działania – wolę trafiać do jednostek, które wyciągną wnioski i zrobią coś dobrego dla siebie i rodziny, niż próbować hurtowo zmienić cały świat. Obserwując świat wątpię w skuteczność takiego odgórnego podejścia.
Co do samego patriotyzmu… myślę, że jego definicja się nieco rozmywa. Skoro jest UE, skoro stajemy się obywatelami świata, wyjeżdżamy za chlebem na zachód, emigrujemy ze względu na lepsze warunki w innych państwach, to nie możemy ignorować tych zmian i mówić, że patriotyzm jest tym samym co kilka pokoleń temu. Poza tym… o czym Ty sam myślałbyś w pierwszej kolejności w przypadku wybuchu wojny? Rodzina, czy może uzupełniający nabór do wojska…
Patriotyzm towarzyszy ludziom, którzy wierzą w swój kraj – niestety na naszym wielu młodych ludzi się zawiodło. Wolny nie będzie jedynym „egoistą”, który będzie się troszczyć o swoich najbliższych. O Państwo będziemy się troszczyć tak jak ono o nas 🙂
Dzięki Gosiu za opinię – uważam, że przeważający odsetek młodych ludzi myśli właśnie w ten sposób. I nie ma co zarzekać się, że jest inaczej tylko dlatego, że to jest bardziej „poprawne”.
Tylko zwróć uwagę że łatwiej zmienić postępowanie swoje niż społeczeństwa. Każdy powinien się sam przygotować do różnych ewentualności. Nie ważne od sytuacji, zawsze jest tak że tym bardziej świadomym a co za tym idzie przygotowanym jest znacznie lepiej niż optymistą którzy zakładają że jakoś to będzie i społeczeństwo ich obroni.
Ja nie polegam na tym państwie i nie wyobrażam sobie żeby było w stanie zadbać o moje bezpieczeństwo skoro nawet nie jest w stanie zadbać o swoich przedstawicieli (sprawa katastrof samolotów w Mirosławcu czy w Smoleńsku). Poza tym dysproporcja sił między Polską a Rosją jest delikatnie mówiąc nam nie na rękę. Nie wieże aby tym razem ktoś chciał umierać za Gdańsk. Sorry takie mamy państwo.
Osobiście również nie czuję, żeby państwo tworzyło wokół nas silniejszą niż tekturowa barierę ochronną. Gdybym widział realne zagrożenie dla naszego życia i zdrowia, bez chwili wahania bym emigrował na zachód. Tylko że kiedy to zobaczę, prawdopodobnie będzie już za późno…
Państwo tworzą ludzie, to nie jest wyimaginowany twór, na który nie ma się żadnego wpływu. To czy postępujesz moralnie, czy nie ma wpływ na nas wszystkich.
Zgadzam się. Ale nie uważasz, że w przypadku zagrożenia życia niemal każdy z nas nagnie (w różnym stopniu) moralne standardy, którymi się kieruje na co dzień? Mało to relacji w literaturze, według których z człowieka wychodzą niemal zwierzęce instynkty? Obyśmy nie znaleźli się w sytuacji, w której życie pokaże, jak daleko każdy z nas obniży standardy, o których z taką pewnością pisze w czasie pokoju.
@Kasia Rz
Chociaż ten komentarz jest napisany do ciebie, to do jego napisania zmotywowały mnie również inne komentarze powyżej.
Przede wszystkim, trzeba zauważyć, że często mylone są takie pojęcia jak państwo, kraj, naród czy społeczeństwo. Dla mnie mój kraj to obszar, na którym mieszkam i na którym się wychowałem. To obszar, w którym mogę jechać gdziekolwiek i być prawie pewnym, że bez problemu porozumiem się w moim języku. Zawsze w ten sposób rozumiem słowo Polska.
A społeczeństwo, to ogół ludzi, którzy zamieszkują nasz kraj.
Państwo natomiast to pewna grupa ludzi zamieszkująca teren naszego kraju i uzurpująca sobie prawo do rządzenia mieszkańcami kraju i do narzucania na nich różnych obowiązków. Państwo tworzą tylko politycy i ich sługi, czyli urzędnicy. Czyli osoby, które nie orzą i nie sieją, a zbierają plony. Czyli innymi słowy czerpią korzyści kosztem owoców pracy reszty społeczeństwa. I to właśnie w ich interesie jest utożsamianie takich pojęć jak kraj, społeczeństwo i państwo.
A patriotyzm polega na tym, żeby działać dla dobra swojego kraju i dla dobra społeczeństwa, co nie zawsze oznacza to samo co dla dobra państwa. Jeśli się dobrze zastanowić, to rzadko oznacza to samo. A dla kraju będzie najlepiej, gdy przetrwa jak najwięcej jego mieszkańców. Dlatego nie wiem, czy jest sens iść zostać mięsem armatnim. Bo kim mogą się stać osoby, które doświadczenie bojowe zdobywały grając w CS-a?
Nawiązując do tego co napisał Wolny, chcę powiedzieć, że zadaniem patrioty nie jest dać się zabić, bo kraj będzie istniał jeszcze po wojnie, ale zadaniem patrioty jest zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie, czyli przy okazji sobie. Bo jak można zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, kiedy jest się na froncie oddalonym nieraz o kilkaset kilometrów.
Łukaszu – sam chciałem użyć terminu „mięso armatnie” już kilkukrotnie w tej dyskusji, ale zawsze się powstrzymywałem. Zrobiłeś to za mnie, więc może jeszcze tylko uzupełnię Twoją wypowiedź: współczesna wojna nie jest tym samym, co kilkadziesiąt lat temu. Prawdopodobnie nie byłoby czegoś takiego jak front czy masy ludzi, którzy muszą zginąć, żeby przeciwnik pozbył się arsenału. Nie po to są armie zawodowe czy technologia pozwalająca na rozstrzygnięcie losów wojny w kilka godzin, żeby przywódcy mocarstw rzucali sobie na pożarcie rezerwistów wyrwanych zza biurek. Owszem – nasz kraj nie dysponuje takimi środkami jak zachód, ale jeśli wybuchłaby wojna, to jej charakter byłby najprawdopodobniej globalny i uczestniczyłyby w niej kraje będące lata świetlne przed nami jeśli chodzi o środki unicestwiania wroga.
Jakby tak wszyscy myśleli jak Wy, to już dawno byśmy mówili po rosyjsku, a tutaj byśmy pisali cyrylicą lub po niemiecku.
Jesteście obaj naiwni sądząc, że w przypadku wojny pozostając w domu z rodziną bylibyście w stanie zapewnić jej jakiekolwiek bezpieczeństwo. Jak wdarłoby się do Waszych domów po 10 uzbrojonych żołnierzy, to w najlepszym przypadku byście tylko mogli patrzeć na Wasze gwałcone żony i dzieci.
To, że mogę być w tym temacie naiwny – przyznałem już w samym wpisie. Prawda jest taka, że nikt z nas nie wie, jak by wyglądała współczesna wojna. Łudzę się, że nie polegałoby to na wysłaniu milionów żołnierzy, którzy chodziliby po domach i niszczyli wszystko po swojej drodze – i w zasadzie na tym oparłem swoje podejście do tematu. W dzisiejszych czasach można rozstrzygnąć losy wojny na wiele innych sposobów, niekoniecznie kończących się „zezwierzęceniem” ludzi.
Obyś miał rację. Po niedawnej wojnie w byłej Jugosławii nie jestem taką optymistką.
Mógłbym mieć rację pod warunkiem, że zachód się przyłączy „w razie w”. Inaczej scenariusz wyglądałby prawdopodobnie bardzo podobnie do klasycznego „gwałtu z grabieżą” (lub odwrotnie – jak kto woli…).
Musisz jeszcze raz wszystko przemyśleć. Po pierwsze – komu się poddasz. Jeśli kacapom, to masz gwarantowany wyjazd na wycieczkę na Sybir. Jeśli jednak w ramach, jak to nazywasz – obrony rodziny, zdecydujesz się na współpracę z kacapami, to zostaniesz zwykłym zdrajcą. A że oni tego będą oczekiwali od wszystkich złapanych Polaków, to pewne. W najgorszym razie dostaniesz kulkę w łeb od razu po złapaniu, bo taka jest logika azjatyckich watażków. Zastraszyć brutalnością, później z pozostałymi rozmawiać stwiając brutalne warunki.
Jeśli wybierzesz drogę zdrady, możesz dostać kulkę w łeb od swoich. Racjonalizm każe myśleć jeszcze inaczej – jeśli planuję rozpłaszczyć się i odczłowieczyć zarazem przed okupantem, to lepiej wiać teraz z tego przegranego kraju. Ja wybrałem rozwiązanie trzecie – głosuję na tych, którzy będą się starali stworzyć sprawne państwo. Niestety – zdrajcy z poprzedniej kadencji tak namieszali Wam, młodym, w głowach, że nie odróżniacie już zła od dobra, głosujecie na arbuzy z PSL-u, zabieracie dowody swoim babciom itd. Wielu z Was musi jeszcze raz przetrząsnąć świat swoich wartości. Bo z takim bajzlem w głowach nawet w USA będziecie na marginesie. Chyba że taka rola Wam pasuje:)
@Kasia Rz
Czy ja gdzieś pisałem o pozostaniu w domu?
Prawdopodobnie najlepszym sposobem na ochronę rodziny byłaby ucieczka.
„Jest we mnie wiara, podsycana świadomością, że przecież nie tak zaczynają się wojny; że żaden agresor nie skupiłby na sobie tak bacznej uwagi świata, żeby uderzyć.”
Pierwszy z brzegu podręcznik od historii byłby wiadrem zimnej wody na Twoją wiarę i świadomość – sorry :D. Cofnijmy się nie tak daleko w tył bo do II WŚ. O tym, że będzie wojna światowa poważne gazety rozpisywały się już w czerwcu ’39! Dlaczego więc daliśmy się aż tak zaskoczyć we wrześniu? Bo tamtejsze władze Polski robiły to samo co nasze dzisiaj – wymachiwały szabelką, prężyły muskuły których nie miały i łasiły się w sojuszniczych ramionach zachodnich państw :). Teraz przedstawię kilka „równań”: 1939=2014. Polska=Ukraina. Anglia, Francja itp. = USA, UE. Rosja=…Rosja :), noo i niech będą Niemcy dla lepszego zrozumienia. Ci którzy orientują się chociaż trochę w historii to już się domyślili. Spieszę jednak z wyjaśnieniem: w 1939 Niemcy i Rosja zaatakowały Polskę, a SOJUSZNICZE NAM państwa takie jak Anglia i Francja nie kiwnęły absolutnie palcem! A dzisiaj? Putin wchodzi z wojskami na Ukrainę, UE milczy, a Obama „wyraża zaniepokojenie”.
Fakty historyczne przyswaja się nieco inaczej niż aktualne wydarzenia. To, co napisałeś o „wyczekiwaniu” na II WŚ to prawda – było nawet jeszcze „śmieszniej” – ta sama sytuacja powtórzyła się na zachodzie Europy (chociażby we Francji), kiedy wojna trwała w najlepsze. Tam też dominowała atmosfera pewności, że lada moment to nastąpi, a mimo to ludzie jeszcze starali cieszyć się życiem i – mimo wszystko – mieli nadzieję na pokojowe rozstrzygnięcie. Tylko zupełnie inaczej czyta się historyczne fakty, a inaczej ocenia aktualne wydarzenia, które dotykają bezpośrednio nas, prawda?
Pomijasz tylko oczywisty fakt że cała ta „wojna” zaczęła się sporo czasu temu, z inicjatywy naszych panów i ich ulubionego niewolnika z małpą na czele.
Bo chyba wiesz że pieniążki skądś idą, nie? A naszym panom średnio opłaca się wojna na dużą skalę, więc postraszą tylko, żebyśmy przeprosili i pewnie przegłosuję się niedługo jakąś ustawę dla zwiększenia naszego „bezpieczeństwa” albo coś w ten deseń. Zakładając że już nie powstała, kiedy media odwracały naszą uwagę…
Co do ostatniego Twojego zdania – ustawa 1066 :). Prezydent właśnie podpisał ustawę „dzięki której” w przypadku gdyby u nas wybuchło coś w deseń Majdanu to funkcjonariusze z Niemiec (lub któregokolwiek innego kraju) mają pełne prawo przyjechać i strzelać do nas.
Myślę że to z okazji obrad naszych panów którzy nas zaszczycili swoją obecnością w Polsce w styczniu. Ale racja i w tym okresie się przyda!
Całe to „wyrażanie zaniepokojenia” to też swoista obrona. Nikt tak naprawdę nie wierzy, że scenariusz z wojną w tle jest możliwy. Wszyscy liczą, że wystarczy naprężenie się i sprawa sama się rozwiąże.
Najgorsze, że i UE i NATO są wewnętrznie podzielone i zamiast przemawiać jednym głosem to będą się dzielić i wszystkie sojusze będą nic nie warte.
Też o tym dzisiaj myślałem. NATO… instytucja z jasno określonymi celami, na którą idzie taka kasa, że – za przeproszeniem – głowa mała. Co chwilę manewry, modernizacje, ćwiczenia, symulacje. A jak przychodzi co do czego, to słyszę jedynie jakiś bełkot o paragrafach, które są interpretowane różnie w zależności od tego, kto się tego podejmuje.
Ciężko jest zdiagnozować stan umysłów współczesnych Europejczyków. Jedno jest pewne – są w porównaniu do dziczy z Azji tchórzliwi i pozbawieni wiary w sens walki. Ośmieszanie patriotów jest u nich tak samo częste, jak u nas. Wiara w instytucje państw równie mocno nadwątlona, jak u nas. Ludzie żyją w kryzysie wartości. Jedynym spełnieniem dla większości jest życie jak pączuś w maśle i oszalała konsumpcja. Obawiam, się, że Ruchale nie tylko nami potrząsną niebawem, a również wieloma innymi narodami tego kontynentu. Ale gdy czytam wpisy tutaj, wiem, że tylko niektóre z tych narodów zerwą się do walki. Reszta jest już w dużej mierze przekształcona w zwyczajnych niewolników. Najgorsze jest myślenie 'wolnego’ i jemu podobnych. Tak właśnie myślą niewolnicy: odłożę miecz, będę służył komu tam trzeba… Dziesięciolecia starannej akcji propagandowej na całym kontynencie dają efekty. Lewactwo górą.
Należy też wspomnieć, że Ukraina miała „gwarancje” nienaruszalności granic i zadziałały tak samo jak nasze gwarancje sojuszników z Francji czy Anglii.
Nikt nie kiwnie palcem, jak Rosja wkroczy na całą Ukrainę lub do Polski czy innych państw wschodu.
Tylko naiwniacy moga myśleć, że takie gwarancje są coś warte. Państwa się liczą tylko z silniejszymi od siebie, bądź posiadaczami broni atomowej.
Pytasz kto dzisiaj stanąłby do walki gdyby doszło do agresji na Polskę. Ja stanąłbym. Co by Państwo Żukowie z żuczątkiem do końca życia nie musieli pracować dla dajmy na to Rosyjskiego Pana ;).
Nie chcę podważać Twojego patriotyzmu, ale chyba tylko sytuacja bezpośredniego zagrożenia życia by zweryfikowała to, o czym piszesz. A tego nikomu nie życzę. Ja natomiast już teraz wiem, że jestem na to… za cienki.
W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia miałem okazję się znaleźć także wiem na co mnie stać (pożar, walące się stropy i obcy ludzie w środku których trzeba było stamtąd wyprowadzić). Dobrze, że przynajmniej nie czujesz się za cienki aby walczyć o przetrwanie Twojej rodziny, to już sukces ;).
Chyba nie pozostaje mi nic innego jak tylko serdecznie Ci pogratulować. Nie sądzę, że każdy miałby tyle odwagi – mimo że później na pewno mówiłeś „każdy by tak postąpił”.
Nie wiem, jakie były Twoje intencje, ale nie potraktuję drugiej części komentarza jako złośliwość. Jestem realistą i wiem, że dla rodziny wszystko. Ale moją pierwszą myślą w obliczu wojny na pewno nie byłoby „idę walczyć za ojczyznę”, i to chciałem przekazać.
Absolutnie nie była to złośliwość.
Cytuję Wolnego: „Jestem realistą i wiem, że dla rodziny wszystko. Ale moją pierwszą myślą w obliczu wojny na pewno nie byłoby „idę walczyć za ojczyznę”
Walka za ojczyznę nie jest walką o pusty frazes, tylko o to, aby np. Twoja żona nie została wielokrotnie zgwałcona i żeby Twoje dziecko miało co jeść.
A jak ocenisz, czy czyjeś wyruszenie na front nie będzie śmiercią na marne lub czy podczas tej nieobecności gorsze jeszcze rzeczy będą działy się tym, których zostawiłem?
Chwilami sama miałam wątpliwości np. co do sensu Powstania Warszawskiego – mieszkam w Warszawie i dokładnie wiem, jaka była cena za to Powstanie w szczególności, jeśli chodzi o zrównanie miasta z ziemią. Teraz jestem pewna, że Powstanie Warszawskie miało sens, gdyby nie ono, to Polska byłaby 16 republiką Związku Sowieckiego, zamieszkałoby tutaj wielu Rosjan i np. teraz Rosja miałby znów ten sam pretekst do interwencji w Polsce: „w obronie obywateli rosyjskich”, jak to ma miejsce na Ukrainie.
co Ty o tym gwałceniu kurde? masz jakąs obsesje czy co? raczej taki gwałt nie byłby gorszy od zdechniecia z wyczerpania i głodu w Oświecimiu
Tak samo wiesz, jak wie N.
Całą naszą wiedzę weryfikuje życie…
Czasami stawiam sobie pytanie (tu trochę zmodyfikuję pod Twój komentarz): „Czy warto żyć cieńko?”
I wówczas przypomina mi sie dziadek – żołnierz wyklęty – i wiem, że nie warto…
Tylko strach bywa czasami silniejszy…
Choć na strach mam wiersz Mickiewicza: „gęby za lud krzyczące…”
Ogromny szacunek dla Twojego dziadka!
Mam mętlik w głowie i dlatego pójdę tokiem Pascala, który w dość chaotyczny sposób, w punktach stworzył swe główne dzieło, „Myśli”.
1) Sytuacja była kreślona przez media w czarnych barwach (celowała w tym Wyborcza, toż to prawie transmisja z końca świata była)
2) W moim mniemaniu Putin nie jest tak zły, a Zachód nie jest tak dobry, a polscy politycy, jak zwykle reagują zbyt nerwowo i mało dyplomatycznie.
3) 11 września 2000r. rano pokłóciłem się z żoną, po południu po pierwszych niepokojących wieściach z Ameryki – zgodnie poszliśmy do banku i zabraliśmy wszystkie pieniądze z lokat bankowych. Wróciły tam one dopiero po kilku miesiącach.
4) W ostatnich latach przymierzam się do kupno dolarów oraz franków szw., ale jakoś nie mogę się do tego zabrać.
5) Wierzę w swój reflex i instynkt samozachowawczy.
6) Oglądałem wczoraj „Dzień Świra”, chciałem uciec komediowo. Nie uciekłem. Bohater przygotowywał do szkoły zajęcia z „Sonetów Krymskich”…
7) Cieszyłem się wczoraj przynajmniej z tego, że akcji nie mam.
8) Śledziłem dziś konferencję Putina, uważam, że nie jest źle. Szczerze mówiąc bardziej obawiam się zakłamanych Jankesów.
9) Gdy byłem nastolatkiem, miałem taki uporczywy, powtarzający się sen: śniło mi się miasto i ja na strychu lub w piwnicy, a potem nagle błysk i wybuch bomby atomowej – zawsze się wtedy budziłem mocno wystraszony.
10) Do dziś boję się huku nisko latających samolotów. Nieprzyjemny to dźwięk dla mnie mocno.
11) Ludzie stali się w ciągu wieków mniej wojowniczy i bardziej skłonni do dyplomacji. W średniowieczu nie wahali się lać smołę, palić i torturować. Dziś zaś najgroźniejsza broń nie jest używana.
12) Qlwa, po co mi jeszcze takie stresy? Mało mam innych zamartwień?
13) Mija 100 lat od I wojny światowej.
14) Czy dzieci „sprowadziłem” na przyjazny świat?
15) Czasem myślę, że powinien się urodzić i żyć w XIX wieku, najlepiej w Ameryce.
16) Pacyfistyczna odezwa: Tuwim, „Do prostego człowieka”
http://www.youtube.com/watch?v=7wChlvZbXjY
17) Stoch wygrał konkurs. Nie działa, mało odwraca uwagę. Już lepiej się sprawdza bolący mnie paluch u nogi. Bardziej bliskie, bardziej ja.
18) Wczoraj mi jeden klient nie zapłacił i zborgował (piękny archaizm!) zapłatę o tydzień. Mimowolnie pomyślałem: ejże, czy to ma jakiś związek?
19) „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna”. Ech, tak się już nie da; niestety. Już nawet za czasów Wyspiańskiego było to trudno osiągalne.
20) Ludzi nie jest za dużo na świcie. I niech takich głosów nawet nie słyszę.
Adamie – PIĘKNY komentarz! Na pierwszy rzut oka sporo myśli wyrwanych z kontekstu, ale albo poznaliśmy się już na tyle dobrze, albo rzeczywiście tworzą one naprawdę ciekawą, prawdziwą i spójną całość. Naprawdę super – chyba zaraz przeczytam ponownie 🙂
Ciekaw tylko jestem, czy teraz postąpiłeś analogicznie jak w roku 2000 – mam na myśli wycofanie lokat? A jeśli nie, to czy jesteś/byłeś blisko?
Ja skoków nie oglądam, ale mnie (lekko bo lekko) uspokoiło co innego: zmiana strony głównej na jednym z portali. Zamiast Putina, 100 dni do mundialu. Drobnostka, a jednak coś znaczy.
Tym razem w moim przekonaniu nie wygląda to tak źle, jak wtedy w NY – w tych pierwszych kilku godzinach… To było jak grom z jasnego nieba! I mogło to być tylko preludium. Teraz jestem mimo wszystko spokojniejszy. Lokaty zostały nietknięte.
Dzięki za miłe słowa co do mej wypowiedzi.
Dobre podejście z chłodną głową.
P.S. To był rok 2001.
Faktycznie, pomyłka. Dzięki za korektę.
Widać więc, że było i minęło: zatarło się kapkę.
Temat walut/złota od wczoraj nie daje mi spokoju, a ponieważ od jakiegoś czasu regularnie kupuję „zielone” korzystając z jednego z kantorów internetowych, właśnie zleciłem przelew. Jutro/pojutrze wybiorę 1.000 USD z banku – będzie na chleb w razie czego 🙂 Być może Ciebie też zmotywuję do działania? Kto wie, co przyniesie przyszłość.
Ja tylko podam jako ciekawostke, mieszkam od prawie roku w Estonii, projekt jest w Narvie, 60tys. miescie, ktore przez rzeke graniczy z Rosja, a miasto jest zamieszkane przez ok. 70-90 procent Rosjan/bezpanstwowcow, czyli Rosjan, ktorzy nie nauczyli sie estonskiego/Estonczykow, ktorzy czuja sie bardziej Rosjanami. Procenty podalem rozstrzelone, bo slyszalem ze jakies 15 lat temu Estonczykow bylo 5-7 proc. a pozniej Estonia probowala cos z tym robic, a ja zwyczajnie nie pamietam tej obecnej proporcji. Tu wsrod grupki osob, z ktora rozmawialem panuje przeswiadczenie, ze Putin stanal w obronie rosyjskiej ludnosci, ktorej na Krymie jest ok. 60%. Ze broni swoich obywateli przed rebelia i agresja faszystow, ze zostalo zlamane porozumienie z 21 lutego, a wladza obecna jest samozwancza i z lapanki, itd, itd. Od razu przywolywane sa ataki USA w Libii, Iraku, Serbii, jako przyklad naruszania umow miedzynarodowych przez USA. Nawet nie wiecie jakie to niesamowite doswiadczenie, jaki brak jest zrozumienia z obu stron. Nie wiem, czy jestem reprezentatywny, chce zaznaczyc, ze lubie Rosjan jako narod, ale nie spodziewam sie z zalozenia dobrych intencji po ich rzadzacych(bardzo ciekawa analize przeprowadzil Pan Michal Stopka na swoim blogu). A wolnosc bardzo sobie cenie. Tu panuje podobna podejrzliwosc wobec USA, co moja wobec Putina i jego wojsk. Przynam, ze obserwuje to troche z boku i z ciekawoscia, jak zareaguje teraz Zachod?
Taa. Byłoby to wszystko nader ciekawe jako film akcji lub polityczny thriller, ale to niestety rzeczywistość.
Tak mi się zdaje, że dużo siedzi we mnie „słowiaństwa”, toteż i ja (podobnie jak przywołani mieszkańcy Estonii) bardziej podejrzliwe spoglądam na polityków z Zachodu, niż ze Wschodu.
Hej Wolny, bardzo ciekawy ten wpis.
Niepokojące są wydarzenia ostatnich dni, a jednocześnie trochę wręcz abstrakcyjne. Myślę sobie, czy podobnie nie czuli się mieszkańcy Warszawy w pierwszych dniach września 1939 roku, gdy na ulicach było jeszcze spokojnie. Jest w nas coś, co za wszelką cenę stara się wierzyć w „normalność” i zdrowy rozsądek…
Nie wierzę w czarne scenariusze. Myślę, że sieć gospodarczych powiązań, globalizacja, wolny przepływ kapitałów, wzajemne uzależnienie gospodarek oraz przede wszystkim interesy oligarchów, które na skutek konfliktu mogłyby ucierpieć, daję realna szansę na pokojowe rozwiązanie tego konfliktu.
Nie pobiegłem wyciągać pieniędzy z bankomatu, nawet nie sprzedaję posiadanych funduszy akcji. Nie ukrywam jednak, że kilka 5-gramowych sztabek złota w szafie daje odrobinę większe poczucie komfortu. Dziś na w komentarzach na moim blogu kolega zwrócił mi uwagę na monety bulionowe, które podobno są jeszcze bardziej sensowne w takich sytuacjach niż sztabki. Będę musiał ten temat rozpoznać. Oczywiście zachowując stoicki spokój 😉
A ja się przyznam, że wczoraj zleciłem likwidację 2 funduszy. Nie były jakieś szczególne agresywne, ale „czaiłem” się na nie od dłuższego czasu. To Idea – pewnie wiesz, o czym mówię i pamiętasz historię tych perełek… dlatego finalnie stwierdziłem, że skoro przy dobrej koniunkturze potrafią lecieć w dół, to co dopiero będzie po takim wydarzeniu. Uciąłem straty, kilkanaście procent w plecy – było, minęło, trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej.
A to akurat mogła być całkiem sensowna decyzja, bo jeśli to fundusz o którym myślę, to portfel pełen jest mało płynnych obligacji korporacyjnych, które wydają się bezpieczne, ale tylko do czasu.
Bardzo często korzystam z serwisu http://www.analizy.pl – przygotowywane przez nich ratingi funduszy są naprawdę niezłe, a piszę to jako osoba dobrze znająca branżę funduszy. Fragment ratingu dla funduszu, o którym (jak sądzę) piszesz: „…dobre wyniki nie rekompensują wysokiego ryzyka…”
Masz bardzo zdrowe podejście: było, minęło, trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej. W 100% się zgadzam.
To był fundusz stabilnego wzrostu oraz surowcowy (Ty masz zapewne na myśli obligacyjny). Zresztą ich nazwy to sprawa drugorzędna, bo zachowywały się jak chciały, nie przejmując się za bardzo zachowaniem instrumentów, w które powinny inwestować.
„Nie chcę się kłócić z żadnym człowiekiem, ani z żadnym narodem” – Thoreau. W pierwszej kolejności myślałbym o rodzinie. Nawet gdybym był patriotą, gotowym walczyć w obronie ojczyzny – to zabicie kogoś… To nie picie porannej kawy, o którym mówi się ze stoickim spokojem, że to tak ujmę. Nikt nie decyduje o tym w jakim kraju się urodził – po drugiej stronie barykady stoją tacy sami ludzie, kierowani takimi samymi patriotycznymi uczuciami (oraz obowiązkiem służby wojskowej).
Sytuacja na Ukrainie to rozgrywka szachowa tocząca się w przestrzeni politycznej. Będą wygrani i i przegrani. A na koniec pionki i tak wracają do pudła…
Masz rację – sam „znam” dylematy towarzyszące konieczności zabicia drugiego człowieka tylko z literatury i nawet nie potrafię sobie wyobrazić, żebym sam musiał coś takiego zrobić. Dlatego tym wszystkim, którzy z okrzykiem „Bóg! Honor! Ojczyzna!” ruszyliby na wroga przypominam, że to nie zabawa, ale moralne i osobiste dylematy, z którymi prawidłowo funkcjonujący umysł nie potrafi się ot tak pogodzić. Zamiast krzyczeć o patriotyzmie sugeruję przypomnieć sobie, że nie jesteśmy zwierzętami, które muszą skakać sobie do gardeł, żeby udowodnić swoją dominację w stadzie.
Wolny, wciąż podważasz wartości patriotyczne gdy ktoś o nich wspomina. To, że Ty byś zaszył się w ziemiance gdyby inni szli przelewać krew za Polskę wcale nie świadczy o tym, że jesteś bardziej rozsądny od nich. Równie dobrze można powiedzieć, że Ty sam nie możesz być pewien czy w swoim braku odwagi (o ktorym pisales) sam nie zwinąłbyś dolarów i nie uciekał gdzie pieprz rośnie zostawiając przy tym żonę i dziecko. To dla wielu ludzi jest taka sama kategoria uczuć.
Czy podważam… wyrażam swoją subiektywną opinię. Uważam, że pokolenie ostatniego wyżu demograficznego (w tym ja) nie rozumie słowa „patriotyzm” w taki… zacięty? zero-jedynkowy? jednoznaczny? sposób jak to kiedyś było. Nie mówię, że to dobre czy słuszne dla ogółu. Ale uważam, że dla jednostki jak najbardziej, a społeczeństwo w jakim żyjemy jest niemal 100-procentowo nastawione na „ja”. Sam rozszerzam to nastawienie na swoją rodzinę i wykonywanie pracy u podstaw na – bądź co bądź – niewielką skalę, ale szerzej nie idę, bo uważam, że właśnie w takiej skali mogę zdziałać najwięcej.
Co do zostawienia żony i dziecka i ucieczki gdzie pieprz rośnie – czego jak czego, ale niektórych rzeczy jestem pewien i wynikają one z jasnych priorytetów, których ani myślę zmieniać. W skrócie: za rodzinę dałbym się pokroić. Za obcych – niekoniecznie.
I właśnie to nastawienie świata na „ja”, ten posunięty do granic indywidualizm, to jest coś, z czym się głęboko wewnętrznie nie zgadzam.
Dlatego ja to pojęcie rozszerzam. I nie twierdzę, że nie potrzebujemy ludzi ze zdecydowanie szerszym spojrzeniem. Ale dopóki wszystko nie będzie grało na niższym poziomie, to ten wyższy niewiele pomoże. Twierdzę po prostu, że powinniśmy zacząć od nas samych, a dopiero później na tym budować.
Oczywiście, świata nie zmienimy. Zmieniać możemy jedynie siebie. Natomiast altruizm (który z definicji wyklucza indywidualizm i egoizm) to nie jest puste słowo i tylko to chciałam powiedzieć.
Ja na przykład nie miałam spokojnego sumienia po tym jak zawaliła się fabryka ubrań w Bangladeszu. Bo zdaję sobie sprawę, że żyję poniekąd na koszt tych ludzi.
Ale ja mam bardzo rozwinięte poczucie współzależności.
Masz rację – żyjemy na koszt innych. Z drugiej strony – czy zachód nie żyje również na nasz koszt? Porównanie luźne, bo zawalenie się fabryki na głowy ludzi to nie to samo co przenoszenie oddziałów korporacji na wschód, gdzie jest tańsza siła robocza.
Myślę, że ograniczenie konsumpcji i bardziej świadome życie to dobry krok w stronę spokoju sumienia.
Niestety świata nie zbawisz, dlatego sam staram się zacząć od siebie i propagować pewne wartości i zachowania wśród Was.
Przypomnę tylko, że patriotyzm nie przejawia się tylko i wyłącznie w zabijaniu „wroga”.
Poza tym istnieją też zwyczajne ludzkie odruchy, które nie muszą odnosić się tylko i wyłącznie do członków własnej nacji. Pomaga się po prostu tym, którzy tego potrzebują, w sytuacji wojny, nieraz narażając własne życie.
A co z pomocą rannym, głodnym, bezdomnym, narażonym na represje?
Podczas II wojny światowej Polacy z narażeniem życia pomagali Żydom, ukrywali ich, pomagali w ucieczce, karmili, ubierali.
I takie działania raczej nie powodują dylematów moralnych, o których wspominasz. Po każdej stronie stoją ludzie, którzy mogą potrzebować pomocy i schronienia.
Może jestem idealistką, ale dla mnie świat, w którym każdy sobie rzepkę skrobie byłby nie do zniesienia. Osobiście nie wiem, jakbym się zachowała w sytuacji zagrożenia życia mojego i mojej rodziny, ale nawet gdybym ze strachu zaszyła się w ziemiance, to podejrzewam, że jednak nie ze spokojnym sumieniem.
Masz rację – patriotyzm może się objawiać w tysiącach sytuacji i bardzo możliwe, że okazałbym całkiem sporą dawkę patriotyzmu, nawet o tym nie wiedząc. Chociaż ja to bym raczej nazwał „pomocą bliźniemu” i wrażliwością na cierpienie innych.
Co do pomocy Żydom – a jeszcze bardziej odnosząc się do wojny partyzanckiej, którą Polacy prowadzili. To dodawało wiary społeczeństwu, zapalało iskierkę nadziei. Ale była też druga strona medalu. Przykład? Publiczne egzekucje kilkudziesięciu Polaków za każdego niemieckiego żołnierza zabitego przez partyzantkę. Szczerze mówiąc nie wiem jak to ocenić – nie jest to łatwa i oczywista sprawa, ale należy również o tym pamiętać pisząc o pomocy bliźniemu w tych strasznych czasach.
Patriotyzm to troską o naród, a altruizm jest troską o ludzi. Jedno drugiego nie wyklucza, ale w przypadku walki dylemat moralny jest. Piszesz że indywidualizm wyklucza altruizm czy myślenie o społeczeństwie. Jako indywidualista muszę się z tobą nie zgodzić. To podejście nie wyklucza dobrego postępowania, a troska o siebie i swoje szczęście sprawia tylko że na świecie jest więcej ludzi szczęśliwych. Zresztą, czy nie prościej najpierw rozwiązać własne problemy zamiast zajmować się cudzymi? Tak jak alkoholik zrywający z nałogiem zmniejsza liczbę alkoholików, tak troska o własne dobro, rozwój jednostki, przekłada się na rozwój społeczeństwa. Żyć odpowiedzialnie i dążyć do szczęścia – ja tak to widzę.
Kolejny głos bliski mojemu postrzeganiu sprawy. Ale nie sposób nie zauważyć, że opinie są podzielone.
Mnie cała sytuacja dobija z nieco innej strony – jestem „słowiańskim mieszańcem”. Od strony matki część rodziny mam w Rosji i na Białorusi, natomiast rodzina mojego taty pochodzi z Ukrainy – w Polsce jest tylko 11 osób noszących moje nazwisko. Z różnych powodów i zaszłości historycznych moja rodzina osiadła w okolicach Wrocławia i nigdy nie chciała jechać i odwiedzić tych pozostałych w Ukrainie… A ja bym chciała tam kiedyś pojechać i poznać te moje pra- pra- korzenie. Tylko żeby było do czego jechać, bo kto by chciał „podziwiać” zgliszcza…
I tak, chyba wolałabym skoncentrować się na sobie i rodzinie, niż górnolotnych hasłach – sorry, ale… Jako taki mieszaniec nie miałabym chyba odwagi „lać ruskich” – cholera, może któryś z nich to akurat mój krewny? 🙂
Państwo to wymysł ludzki. Po tamtej stronie granicy są tacy sami ludzie, jak u nas – chcący świętego spokoju, którzy mają dzieci i własne marzenia, a wojny im są tak do szczęścia potrzebne, jak piąte koło u wozu i czyrak na de.
Jest taka piosenka, która nigdy nie przestanie być moim zdaniem aktualna:
„Imagine there’s no countries.
It isn’t hard to do.
Nothing to kill or die for
And no religion too.
Imagine all the people,
living life in peace.
You may say I’m a dreamer,
but I’m not the only one.
I hope some day you’ll join us,
and the world will live as one.”
I tymi życzeniami kończę, życząc dobrej nocy 🙂
Kolejny ciekawy komentarz – czuję, że coraz bardziej się w nich „otwieracie”. A może to skutek tego, że sam zacząłem to robić? Również życzę Ci miłej nocy – najwyższy czas na sen 🙂
Jesteś okropnym człowiekiem.
Siłą świata jest jego różnorodność. Podziały są stworzone przez człowieka dlatego że się różnimy. Ja wiem że Tobie może się wydawać że wszyscy powinniśmy się zjednoczyć trzymając za rączki i być takimi samymi, kochającymi się obywatelami świata, ale to jest to co świat i jego różnorodność niszczy. Różnorodny świat ciężej kontrolować. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć że to co piszesz jest piękne, bo wzywasz do pokoju ale pamiętaj, szatan przychodzi w imię miłości.
Proszę, daruj sobie epitety, skoro mnie nie znasz 🙂 szatanem też nie strasz. Różnorodność to jedno, nieumiejętność współistnienia i szukanie zaczepki i tworzenie podziałów to drugie. Nie mieszaj pojęć. Pozdrawiam.
Mam rozum to oceniam.
Podziały są dobre i naturalne. Zaczepki też. Powinniśmy tylko przyjąć zasadę żeby nie niszczyć ŻADNEGO życia, i mamy receptę na harmonię.
Dobrze, że pojawił się taki wpis.
Może obecna sytuacja otworzy oczy niektórym, że nie tylko liczy się czubek własnego nosa, własny rozwój, własne pieniądze, własna rodzina, że bez mądrych przywódców, mądrej polityki, silnej własnej armii, te wszystkie „własne” wartości mogą zniknąć w przeciągu kilku godzin i wtedy nic nie pomoże: ani sztabki złota wszyte w skarpetki ani nawet złote plomby – (przypominam, że Niemcy w obozach koncentracyjnych wyrywali zęby ze złotymi plombami).
„Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” – prorocze słowa nieżyjącego Prezydenta RP.
Kasiu – wydaje mi się, że to wszystko co wymieniłaś jak najbardziej się liczy, ale wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych działań – włącznie z całkowitym porzuceniem dotychczasowych planów, posiadłości, majątku i przestawienie się na dbanie o własne (i rodziny) cztery litery. Natomiast ważne jest to, żeby mieć świadomość, że w każdej chwili możemy zostać pozbawieni wszystkich tych doczesnych rzeczy i to, czy w związku z tym zwariujemy, czy przejdziemy nad tym do porządku dziennego, zależy właśnie od nas samych.
Nie ten bohater co dał się zabić, tylko ten, co przeżył.
Większym patriotą jest dla mnie ten, co całe życie uczciwie pracował, nie kombinował za dużo, i zadbał o dobro swojej rodziny, bądź co bądź podstawowej komórki społecznej państwa. Taki obywatel bardziej przyczynia się do siły swego narodu, niż ten, co dałby się zabić.
Podzielam Twoje zdanie. Najpierw skupmy się na rodzinie, czyli podstawie – a dopiero na tym zdrowym fundamencie budujmy dalej.
Wolny, odnoszę wrażenie że wpis Kasi Rz. odnosi się również do postawy zaprezentowanej tutaj przez Ciebie. Nie wiem z jakiej rodziny pochodzisz, kim byli Twoi przodkowie i po której stronie „barykady” reżimu komunistycznego stali, a mogło to mieć zasadniczy wpływ na wartości jakie zostały Ci przekazane i wpojone za młodych lat, wiec nie chcę oceniać Ciebie jako osoby. Zachęcam jednak do sięgnięcia do kart historii i odpowiedzi na podstawowe pytania np., czy to co dzisiaj masz, swój majątek, mieszkanie, różnorako pojmowaną „wolność” nie zawdzięczasz tym którzy walczyli o Polskę w czasie ostatniej wojny? Czy nie zawdzięczasz tego co masz ludziom którzy zginęli na Wybrzeżu w 1970, 1980, w Kopalni Wujek? Czy może mamy jednak dług wdzięczności w stosunku do tych osób? Czy oprócz wspomnianego indywidualizmu z którym się identyfikujesz, warto pomyśleć o czymś więcej co wystaje poza czubek własnego nosa żuczka oraz żukowej i żuczątka? Czy Ci którzy ginęli za nasz kraj nie mieli rodzin? Nie mieli żukowych i żuczątek, nie mieli dylematów (polecam jedną z początkowych scen z filmu „Katyń” – jako odpowiedź)? Może jesteśmy im coś winni? Postrzegam Cię jako rozsądnego człowieka, czytam tego bloga praktycznie od samego początku istnienia, mimo że ten komentarz jest moim pierwszym i nie ukrywam że postawa którą zaprezentowałeś w dyskusji nieco przyćmiła Twój wizerunek w moich oczach, wierzę jednak że będzie ona wystarczającym przyczynkiem do zastanowienia się nad tym tematem, w tym nad kwestią własnego (rozumianego jako ja+rodzina) egoizmu, bo niestety do tego zaprezentowana postawa się odnosi. Konkludując optymistycznie – odpowiem na Twoje pytanie: „Nie oszukujmy się – ilu z nas zginęłoby za ojczyznę? Z pobudek patriotycznych? Po to, żeby inni mieli większą szansę na przeżycie?” – zapewniam Cię że takich ludzi znalazło by się wielu, może nie widzisz ich wokół siebie, ale oni są 🙂
Przykro mi, że zawiodłem Twoje wyobrażenie o mojej osobie. Będę szczery: rzeczywiście nie zostały mi zaszczepione wartości patriotyczne, moi rodzice sami niedawno przyznali, że w ważnych momentach stali z boku. Twój komentarz dał mi trochę do myślenia – zastanawiam się, na ile moja postawa wynika z braku… wzorców, a ile z tego, że staliśmy się obywatelami świata i nieco inaczej rozumiemy patriotyzm.
Upraszczasz bardzo. „Obywatele świata” – brzmi pięknie, górnolotnie, ale czy myślisz, ze to jakkolwiek cię odróżnia od tych młodych chłopców ginących w 1939? Oni też mieli plany, wizję kariery, rodziny, podróży. Były inne układy międzynarodowe, ale były, wciąż możliwe było wyjechanie na emigrację. Co sprawia, że ty jesteś bardziej obywatelem świata, niż oni?
„Inaczej rozumiemy patriotyzm”
Jeśli ty patriotyzm rozumiesz jako witanie najeźdźcy wódeczką i działanie na szkodę systemów Polski, to ty w ogóle nie rozumiesz czym jest patriotyzm…
Co dokładnie rozumiesz poprzez stwierdzenie iż „staliśmy się „obywatelami świata”?
Może nie tyle rozumiem, co czuję, że (przepraszam za uogólnienia): zaopatrujemy się w sklepach należących do zachodnich koncernów, których zyski są transferowane za zachód. Pracujemy w zachodnich korporacjach albo emigrujemy na zachód ze względu na lepsze warunki życia. Głosujemy za tymi, którzy chcą nam dać więcej, taniej i lepiej – nieważne, skąd to „więcej, taniej i lepiej” pochodzi. Przedkładamy urlop w Egipcie nad wakacje w Polsce. Kupując praktycznie cokolwiek nie zwracamy większej uwagi na pochodzenie tego przedmiotu. Uważamy za zupełnie normalne, że nasza gospodarka jest praktycznie zależna od zachodu, a sytuacja na giełdzie wynika z nastrojów w USA… Wspierając ubogich wolimy przekazywać fundusze na studnie w Afryce, a nie na domy dziecka w Polsce.
To tak na szybko. Oczywiście nie wszystkie z przedstawionych punktów są „złe”, nie wszystkie też mnie dotyczą i z niektórymi sam staram się walczyć. Nie uważam też, że bycie obywatelem świata jest czymś lepszym – uważam jedynie, że coraz więcej młodych ludzi czuje coraz mniejsze więzi z krajem, w którym się urodzili i coraz mniej są gotowi dla tego kraju poświęcić.
Uważam że wszystkie przedstawione punkty są złe. Bycie „obywatelem świata” też jest złe, a to co mówisz o młodych znaczy że jest coraz gorzej.
Gdybyśmy mieli własne koncerny a nie wykupione dzięki zachodniej okupacji, nie pracowalibyśmy na obcych, przez co u nas byłoby lepiej. Nie musielibyśmy wyjeżdżać – teraz to jeden pies czy wyjadę czy nie bo i tak pracuję dla obcokrajowca. Głosujemy stale na tych samych ludzi bo przyjmują oni sensowne rozwiązanie – grają po obu stronach barykady, więc maja 100% szansy na sukces. Ot mamy dwie opcje do wyboru na talerzu, więc nikt nie pomyśli żeby jeść z garnka.
Proponowałabym, żeby każdy wypowiadał się za siebie, używając formy pojedynczej. Ja nie robię zakupów w supermarketach, tylko na bazarku osiedlowym. Jeżdżę na jarmark ekologiczny i kupuję żywność bezpośrednio od polskich, małych producentów. Urlop spędzam zawsze w Polsce, nigdy nie byłam na wakacjach w Egipcie.
Kasiu – uogólnień raczej nie unikniemy. Zdaję sobie sprawę, że nie dotyczy to każdego i sam staram się postępować tak, jak powyżej napisałaś. Ale szczerze mówiąc, znikomy odsetek moich znajomych wie, gdzie jest rynek w ich mieście – jak to wygląda u Ciebie?
Zauważ też, że tego podejścia nie zastosujesz wszędzie. Co z ubraniami czy całą masą produktów z Chin, które chyba każdy z nas ma w domu? Mimo wszystko próbować warto i każdy ziemniaczek kupiony na rynku od lokalne to malutki kroczek w dobrą stronę.
Bazar przy placu Szembeka, to chyba każdy z Pragi wie, gdzie jest 🙂 Inne targi ekologiczne powstają jak grzyby po deszczu np. Jarmark Radia Wnet przy Ząbkowskiej.
Co do ubrań, to już kiedyś tutaj pisałam: część szyję na miarę, część robię sama na drutach, a chińskich ubrań nie kupuję. Sprzęt AGD to Amica-Wronki albo Zelmer (stary-15-20 letni). Mam w domu kilka chińskich sprzętów np. komputer, ale jeśli mogę kupić polski wyrób, to nie zastanawiam się. To taki patriotyzm na czas pokoju.
„To taki patriotyzm na czas pokoju.” – dobrze powiedziane. Ja aż tak daleko się nie posuwam, ale szczerze: gratuluję świadomości i konsekwencji.
Zelmer – BSH Bosch und Siemens Hausgeräte GmbH ;(
Co do Amici, to tam chyba samsun coś mieszał.
Biedronka też kiedyś była polska…
W tym czasie kiedy kupowaliśmy sprzęty Amiki czy Zelmera, były to całkowicie polskie firmy.
W Biedronce nic nie kupuję.
„Jeśli miałbym włamywać się i paraliżować systemy informatyczne mojego kraju po to, żeby przetrwać, robiłbym to i nawet nie próbuj mi wmówić, że sam postąpiłbyś inaczej.”
Łoł, poleciałeś 😐 Życie nie ma aż takiej wartości, są rzeczy, których wolę nie zrobić, a zginąć. Nie wyobrażam sobie zabicia setek tysięcy ludzi (już odłóżmy na bok, że rodaków) tylko po to, by ocalić to jedno moje. Po czymś takim nie sądzę bym mogła żyć ze świadomością tego, co zrobiłam.
Kurde, naprawdę przykro mi się zrobiło. Lubiłam twoje artykuły, ale teraz to nie mam dla ciebie już za grosz szacunku.
Zaraz zaraz – celowo napisałem o włamywaniu się do systemów informatycznych a nie konstruowaniu bomb. Tego drugiego bym nie robił – ale szkodzenie np. stanowi finansów instytucji po to, żeby przetrwać – myślę, że w momencie bezpośredniego zagrożenia mógłbym to zaakceptować.
Apeluję o to, żeby nie nadinterpretować tego, co piszę. Wiem, że sporo z tego można interpretować dość dowolnie, ale są pewne granice.
A tobie się wydaje, że szkodzenie systemom informatycznym Polski nie będzie miało żadnych skutków w postaci ofiar w ludziach? Może to wszystko dla dobra Polaków?
Nie – to dla dobra mojego i mojej rodziny. Fajnie jest mówić o kręgosłupie moralnym i patriotyzmie, ale oby życie nie zweryfikowało Twoich poglądów. Myślę, że w gruncie rzeczy się zgadzamy, a ja jedynie podchodzę bardziej realistycznie do sytuacji, w której ktoś mi przystawia pistolet do głowy i mówi „zabiję ciebie i twoją rodzinę tu i teraz, albo będziesz dla nas pracował”. Jesteś pewna, że odrzuciłabyś każdą formę takiej współpracy, która oczywiście mogłaby mieć negatywne konsekwencje dla obcych Ci ludzi, ale uratowałaby Twoją rodzinę? I nie mówimy tu o podrzynaniu gardeł rodakom.
Pisząc o konsekwencjach w postaci ofiar w ludziach, można już teraz pójść dalej i powiedzieć, że kupując na wyprzedaży w sieciówce tani sweterek wyprodukowany w Bangladeszu, wspierasz wyzysk ludzi i tragiczne warunki, w których pracują, a które doprowadzają czasami do tragedii. Ale jakoś społeczeństwo nie czuje się źle z tego powodu i chętnie zaopatruje się w te produkty, prawda?
Społeczeństwo nie czuje się źle, ale prawda jest właśnie taka.
Współpraca z najeźdźcą nie daje żadnej gwarancji na przeżycie własne albo rodziny – trochę konfidentów AK zlikwidowało w czasie wojny.
Zgadzam się – gwarancji nie daje żadnej. Daje jedynie nadzieję. A w hipotetycznej sytuacji, o której rozmawiamy, nadzieja jest wszystkim, na co możemy sobie pozwolić.
Pewna nie jestem i miejmy nadzieję, że nigdy nie będę.
Jednakże wstyd by mi było mówić: „ja tam od razu zostanę konfidentem, na pewno wygra strach”. Twoja pewność i stwierdzenia „podchodzę do sprawy realistycznie” – to jest właśnie to, czym gardzę. Nawet nie próbujesz spojrzeć poza „ja” i jeszcze się usprawiedliwiasz. Nie ma usprawiedliwienia dla takiej postawy, taki z ciebie obywatel świata jak z przeciętnego volksdeutch’a.
Tymbardziej, że jak wskazano niżej, bycie konfidentem życia ci nie gwarantuje i naraża ciebie i twoją rodzinę na słuszny gniewa strony zdradzonej.
Ok – przyznałem już w komentarzach, że być może moje spojrzenie wynika z braku edukacji patriotycznej i możliwe, że moje oceny były zbyt jednostronne, a tylko prawdziwa tragedia mogłaby je zweryfikować. Powtarzam jednak: oby życie nie zweryfikowało zarówno moich, jak i Twoich poglądów…
Gardzisz – nie czytaj więcej. Proste. Nie czytam tekstów ludzi, którymi gardzę. Swoją drogą – ostro oceniasz moje opinie, niezbyt zwracając uwagę na słowa, których sama używasz.
Jak widać nie tylko polityka ale też sprawy społeczne i wartości niezwiązane z pieniędzmi potrafią zburzyć ład forum. Ja nie zgadzam się z Twoimi poglądami odnośnie patriotyzmu ale przecież nie po to tutaj zaglądam. Odwiedzający tę stronę zapominają, po co tu przychodzą i niepotrzebnie się unoszą. Ja cenię Twoje zdolności analityczne w zakresie planowania i finansów więc pomimo, że podświadomie czuję, że na pomoc w razie W nie mogę liczyć to wiedz, że Ty możesz na moją liczyć. Tak bym w skrócie wypowiedział się na temat patriotyzmu.
Rozumiem, że „Ty możesz na moją liczyć” odnosi się do Twoich rodaków? Postawa godna pochwały, z malutkim „ale” – nie wiedząc, na czym taka pomoc miałaby polegać i z czym się wiązać, na razie pozostają deklaracje. I oby nie było konieczności powiedzenia „sprawdzam”.
Niestety pokolenie tzw wyżu demograficznego nie ma wpojonego patriotyzmu. Sam bardzo żałuję, że w szkole nie uważałem na lekcjach Historii, dopiero teraz zaczynam nadrabiać braki. Podobnie jak Wolny nie pochodzę z rodziny z bogatą historią patriotyczną i pewnie kilka lat temu miałbym podobne zdanie jak on, ale trochę mi się zmieniło, i mam nadzieję i Wolny kiedyś dojdzie do podobnych wniosków. Ja sobie nie wyobrażam siedzieć w domu jeśli wiedziałbym, że na ulicy rodacy giną w obronie kraju.
Wolny, dzięki za wpis. I szacunek za to, że potrafisz publicznie przyznać się do swojej opinii. I pamiętaj, tylko baran nie potrafi zmienić zdania. Głowa do góry!
A wracając do meritum, to myślę, że Ukraina niestety ma wielki kłopot, kłopot z podziałem społeczeństwa i biedą, ale nie przerodzi się to w globalny konflikt. Nam wszystkim za to przyda się taka chwila refleksji.
Ostatnie komentarze dają mi do myślenia. Być może za bardzo uogólniam, może sam zareagowałbym inaczej w chwili, kiedy ludzie ginęliby w obronie kraju, a ja po prostu próbowałbym przeżyć. Brak edukacji patriotycznej (takiej wyniesionej z domu!) na pewno mocno przekłada się na to, co tutaj piszę. I przyznaję Ci rację – tylko baran nie zmienia zdania i być może z biegiem czasu będę nieco inaczej na to patrzył. Mam jednak nadzieję, że życie mnie nie zmusi do sprawdzenia tego wszystkiego, o czym tutaj piszemy.
Sądzę, że patriotyzm (jak i inne wartości) otrzymuje się w genach, a trochę w wychowaniu.
Powiem tak: moi wszyscy pradziadkowie ziemię orali, moi dziadkowie byli robotnikami/rzemieślnikami. Siedzi we mnie mocno pańszczyźniana nieufność do Polski i do polityków. Nie mam szlacheckiej pewności siebie i szlacheckiego poczucia, że jestem u siebie.
Czasem jestem prawie jak emeryt rodem PRLu, który wchodząc do gabinetu lekarskiego, puka, ostrożnie otwiera drzwi i cichutko pyta: „Pani Doktór, można?…”.
Paskudna i mała władza w PRLu, a potem ćwierćinteligenci okresu przemian nie wzbudzili mego szacunku. I nadal widzę, że większość tych, którzy się dorobili, którym się powiodło – to albo synalkowie komuchów albo krętacze okresu transformacji.
Polska. Tu się urodziłem, tu żyję i tu pewne zemrę. Ale to nie miłość, to psie przywiązanie. Synów widzę raczej daleko stąd.
W razie czego nie będę walczył za Polskę i nie pytajcie mnie o nią.
http://www.youtube.com/watch?v=zb9Obfsfhrw
Siedzi we mnie gdzieś głęboko zawiść do rodaków. I gdybym był wierzący to moja modlitwa byłaby pewnie podszyta i taką myślą:
http://www.youtube.com/watch?v=i-85P_IaMpY
No taki trochę jestem. Może nie całkiem. Może przesadzam.
.
Żona: inaczej. Inteligenckie oraz szlacheckie, a po kądzieli nawet arystokratyczne korzenie. Postawa pragmatycznego patriotyzmu. Ale również zniechęcenie do współczesnej polityki. Tej dużej i tej małej: tu w naszym mieście. (Układy i układziki. Piękne słowa pokrywające sterty brudu.) Tfu.
Adamie, musisz być zatem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem skoro nosisz w sobie zawiść do rodaków… Fakt że Twoi przodkowie orali ziemię nie stanowi powodu do wstydu, a raczej powód do dumy. Orali bo być może ją kochali w przeciwieństwie do Ciebie… nie myślałeś o tym w ten sposób?
A ja, pomimo lekkości z jaką wydałeś o mnie diagnozę, czy też wydałeś na mnie wyrok, nie wiem jakimże Ty możesz być człowiekiem. I niech tak pozostanie.
Odniosę się jeszcze do tego co tak bardzo podkreślasz – zdrowe społeczeństwo można zbudować tylko na zdrowej rodzinie. Tylko jakie społeczeństwo zbudujemy jeśli dzieciom będziemy wpajać słowem i przykładem, że żyje się tylko dla siebie (no, ewentualne dla swojej rodziny)?
Czy widzisz, żebym swoim przykładem (kogoś, kto nie miał wpojonych patriotycznych wzorców) i pracą, którą tutaj wykonuję, przedstawiał zgniłe wzorce, na których zbudujemy patologiczne społeczeństwo patrzące tylko wyłącznie na siebie? Wydaje mi się – a wręcz jestem pewien – że swoim zachowaniem potwierdzam, że i bez poczucia silnych więzi z własnym państwem można robić coś wartościowego, dobrego dla innych, a nawet… patriotycznego? Nawet niekoniecznie o tym wiedząc…
Niczego takiego nie napisałam. Aczkolwiek postawa „zabieram co się da i biorę nogi za pas” nie do końca mi z poczuciem wspólnoty (a na nim się opierać powinno zdrowe społeczeństwo) koresponduje.
I oczywiście, zgodzę się z Tobą , że ograniczenie konsumpcji i świadome życie mogą mieć pozytywny wpływ na innych. Tylko motywacja też jest ważna. A u Ciebie jest nią kasa, a przynajmniej tak to wygląda na blogu. Nie piszesz nigdy albo prawie nigdy o moralnych aspektach różnych konsumpcyjnych wyborów (no, o środowisku trochę było)
Przyznam, że trochę mi tego brakuje.
Teraz rozumiem. Będę szczery – ostatnio skupiam się w sporej części wpisów na finansach, ponieważ od dłuższego czasu jestem tak „zarobiony”, że zwyczajnie nie mam czasu na rozwój osobisty i bardziej filozoficzne podejście. Mam pewne przemyślenia – i nawet powiem więcej – stopniowo widzę coraz mniejsze znaczenie pieniędzy w celu, do którego dążę. Ale jeszcze chwilę czasu upłynie, zanim to wszystko ubiorę w słowa i opublikuję.
Co do środowiska, to wydaje mi się, że na tą chwilę wyczerpałem tematy, o których mógłbym coś sensownego napisać, a pomysły z tych, które do tej pory się ukazały, stosuję na co dzień.
Użyłaś – mimochodem – bardzo celnego sformułowania: „a na nim się opierać POWINNO ZDROWE społeczeństwo 🙂 Póki co, mamy społeczeństwo, w którym polak polakowi polakiem. I – co gorsze nie – zapowiada się na lepsze. Zaufanie polaka do polaka oceniam na -5 w skali od 1 do 10. Pojęcie kapitału społecznego, to nie pusto brzmiący frazes głoszony przez lewicujące media na zasadzie gremialnego „kochajmy się”. To stan, to poczucie wspólnoty konsekwentnie budowane dziesiątkami lat. Trudno o jakąkolwiek „budowę” w tym obszarze w społeczeństwie od zarania dziejów noszące w sobie to specyficzne złodziejskie DNA, to powszechne lekceważenie dla prawa i przyzwolenie na cwaniactwo. Historia pokazuje, że o moralności prawią najczęściej i najgłośniej ci, którzy chcą na niej w zakamuflowany (bywa, że podświadomy) sposób skorzystać. Nie ma szans na zbudowanie zdrowego społeczeństwa bez umiejętności budowy zdrowej rodziny. Od rodziny wszystko wszak się zaczyna. Niestety, na rodzinie w Polsce również się kończy (zważywszy na rozmiar jawnego przyzwolenia na kumoterstwo, prywatę, itd.). Doskonale zatem rozumiem rozterki (?) autora bloga.
Pamiętaj że jako bloger publikujący swoje opinie i podejście na różne tematy w pewien sposób (czy tego chcesz czy nie) wpływasz na część swoich czytelników. O ile w zdecydowanej większości prezentowane tutaj treści mogą być (i przez większość czytelników są) odbierane pozytywnie bo piszesz o rzeczach ciekawych i pożytecznych, o tyle niniejszy wpis i dyskusja pod nim zawarta nie koniecznie wpisuje się w ten trend, chociażby przez prezentowaną tutaj ideę „egoistycznego indywidualizmu” (pozwolisz, że dla uproszczenia tak właśnie ją sformułuję), czy komentarze w stylu „nie będę walczył za Polskę” czy „to nie miłość to psie przywiązanie”. Być może to jest właśnie pole do tworzenia kolejnego dobra, właśnie poprzez krzewienie pozytywnych postaw wskazujących że poza własnym ja (i tymi którzy są mi najbliżsi) są też inne wartości o które warto dbać i pielęgnować i które sięgają dalej niż czubek własnego nosa. Zwróć uwagę ,że ktoś kto nie ma wyrobionego zdania i przeczyta ten blog może wyciągnąć z zaprezentowanego artykułu prosty wniosek – wystarczy dbać o siebie i o najbliższych i będzie super, a reszta mnie nie obchodzi – i tu dochodzimy do aspektu społecznej odpowiedzialności blogera. Nigdy nie wiesz kto przeczyta ten tekst i ilu ludzi dzięki temu wyrobi sobie podejście na jak by nie patrzeć kluczowe w życiu sprawy… Czy pomyślałeś kiedyś w jaki sposób wyglądałby świat gdyby wszyscy ludzie myśleli dokładnie w taki sam sposób jak Ty (dotyczy to wyłącznie prezentowanego tutaj tematu)?
Masz sporo racji. Pamiętaj jednak, że tu nie chodzi o kreowanie wizerunku postawy idealnej, wzoru dla każdego. Piszę subiektywnie, piszę prawdziwie i piszę o sobie, a nie o idealnym tworze, który dla każdego będzie przykładem do naśladowania. Piszę o jednej z nieskończonej ilości ścieżek.
Pisząc o wyglądzie świata przez pryzmat tylko tego wpisu, było dość słabo, bo piszemy o wojnie… ale pomijając to: nadal twierdzę, że należy zacząć od siebie i swojej rodziny. Ja tak postąpiłem, a w pewnym momencie instynktownie poczułem, że mam coś wartościowego do przekazania i chcę się tym podzielić. Więc mimo postawy, zgodnie z którą nigdy nie miałem zamiaru wojować o losy świata, sam – niemal podświadomie – poczułem potrzebę dzielenia się z innymi. To wyszło naturalnie i jestem pewien, że było skutkiem dobrze uporządkowanego życia osobistego i zabezpieczenia rodziny. Mając solidne fundamenty, można i należy dzielić się z innymi. Wcześniej można narobić szkód – nie tylko sobie, ale i innym. Nie bez powodu kiedyś polityką zajmowali się ci, którzy odnieśli już sukces. Dzisiaj idą tam ci, którzy chcą dopchać się do koryta. Skutki – chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że widoczne na pierwszy rzut oka.
Gdyby wszyscy mieli podobne podejście to moglibyśmy zapomnieć o rozpadających się rodzinach – bo rodzina stoi na pierwszym miejscu, a także o wielu konfliktach zbrojnych – bo jak zapewne dokładnie przeczytałeś, Wolny z nikim walczyć nie zamierza. Ale nigdy nie jest tak, żeby wszyscy myśleli tak samo. Różnimy się między sobą i to jest piękne. Co do patriotyzmu jako wartości – jeśli pamiętasz historię to pewnie kojarzysz kilku dyktatorów którzy często posługiwali się tym pojęciem. Mussolini, Hitler, a nawet Stalin (wielka wojna ojczyźniana). Patriotyzm nie koniecznie musi być dobry, choć wielu ludzi tak uważa. Cóż, „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”.
Również mam wątpliwości, czy zdrowa rodzina jest stuprocentową gwarancją zdrowego społeczeństwa… Bez wątpienia to rodziny budują społeczeństwo jako podstawowe komórki społeczne, ale jednak byłoby ślepotą nie dostrzegać odwrotnej zależności…. Nikt nie powinien mieć jakichkolwiek wątpliwości, że na to co dzieje się wewnątrz rodzin bardzo duże znaczenie ma funkcjonowanie państwowych i poza państwowych instytucji, a także wszelkie procesy makrospołeczne (w tym ekonomiczne) , media, czy nawet po prostu tak zwana opinia społeczna, której się często poddajemy. Moim więc zdaniem odpowiedzi „zdrowe społeczeństwo można zbudować tylko na zdrowej rodzinie” a także „zdrową rodzinę można budować tylko na zdrowym społeczeństwie” nie są wykluczające się, a nawet obie są całkowicie poprawne. Prawdą jest jednak również, że w dzisiejszym globalnym świecie naprawianie społeczeństwa (instytucji, systemu ekonomicznego etc) jest coraz trudniejsze o ile w ogóle możliwe (chociaż czy na pewno nie konieczne?). Nie ma wątpliwości, że warto w pierwszej kolejności dbać o własną rodzinę i budować silne więzi wewnątrz jej, obawiam się jednak, że to może nie wystarczyć w dłuższej perspektywie. Oczywiście nie mam na myśli żadnych rewolucji, o czym już tutaj nie raz pisałem, ja po prostu pytam.
Możesz mieć rację. Pytanie tylko, co z tego wynika. Ja jestem człowiekiem czynu i uważam, że od czegoś trzeba zacząć. Można było zacząć od… polityki? (a fe…), ale ponieważ zupełnie tego nie czułem, postanowiłem zacząć od wzmacniania fundamentów w tych podstawowych jednostkach, czyli rodzinach czytelnikóa53 0295
Możesz mieć rację. Pytanie tylko, co z tego wynika. Ja jestem człowiekiem czynu i uważam, że od czegoś trzeba zacząć. Można było zacząć od… polityki? (a fe…), ale ponieważ zupełnie tego nie czułem, postanowiłem zacząć od wzmacniania fundamentów w tych podstawowych jednostkach, czyli rodzinach czytelników tego bloga (może to brzmi nieco górnolotnie – jeśli tak to przepraszam, nie takie było moje założenie). A jeśli inni zaczęli z drugiej strony (np. wzmacnianie instytucji państwowych), to kto wie – może któregoś pięknego dnia spotkamy się po środku drogi i sobie pogratulujemy idealnego społeczeństwa? 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=_XskuJvZEdw
Polecam ten film na youtube, sporo wyjaśnia i podsuwa kilka konkretnych rozwiązań, jakie musiałyby mieć miejsce, żeby uratować naszą cywilizację. Polecam, ale treści oczywiście nie zdradzam 🙂 Może ktoś już widział?
Jakże pięknie się wszystko pisze, prawda? Jakże pięknie szafuje się wszelkimi słowami typu patriotyzm, bohater, tchórz itp… Pięknie, bo do czasu stanięcia twarzą w twarz z rzeczywistością. Żaden z nas (zarówno ja, komentujący, jak i Wolny) nie przeżył podobnej sytuacji (realnego zagrożenia życia swojego i bliskich), raczej żaden z nas nie miał lufy pistoletu przy skroni, gdzie MUSIAŁ decydować w sekundach, co dlań ważniejsze. Powiem tak – oby NIKT z nas nie musiał podejmować takich decyzji. Oby wszystko skończyło się dobrze. I oby nikt nie musiał przekonywać się, czy jest patriotą czy nie, jakiekolwiek dla kogoś ma to znaczenie.
Piszę bez złośliwości, raczej z żalem, bo widzę dookoła mnóstwo zakłamania i hipokryzji, że co innego deklarujemy, co innego robimy. Chwalimy się, że posiadamy takie a nie inne wartości, ale w razie czego najczęściej robimy coś innego. Adam – jak wspomniałeś o Dniu Świra, od razu przypomniała mi się „modlitwa Polaka” , nie do przytoczenia tutaj, ale jakże odzwierciedlająca nasze narodowe przywary… Nie wrzucam tutaj wszystkich do jednego wora, bo sama nie jestem bez wad, stale pracuję nad sobą, jednak czy jednak to źle (nie patriotycznie), że wolałabym, aby mój mąż, brat, syn czy ojciec nigdy nie musieli iść walczyć za ojczyznę?
I o ile zakład, że w razie realnego zagrożenia większość nas starałby się po prostu uciec z kraju, jak najdalej od tego, co się dzieje? O ile zakład, że pierwsi byliby najwięksi patrioci (stale tym hasłem rzucający) czyli nasi politycy?
Dziękuję za trzeźwy głos rozsądku. I przygotuj się na atak, bo nie jesteś patriotką, a takimi jak my co poniektórzy praworządni i idealni gardzą…
Wolny, nie wierzę w to, że akurat Ty sprowadzasz dyskusję do tak niskiego poziomu. Skoro decydujesz się na taką „bezpośredniość” to kim w takim przypadku jesteś Ty? Tchórzem i – potencjalnym – serwilistą?
Staram się wypowiadać racjonalnie i konkretnie, pokazywać mój punkt widzenia, który – było, nie było – jest dość powszechny u młodego pokolenia, czy to się komuś podoba, czy nie. Tymczasem słyszę głosy typu „każdy, kto nie będzie zaciekle bronił granic swojego państwa nie jest człowiekiem”. Bycie człowiekiem rozumiem „nieco” inaczej. Mimo, że niektórzy tutaj stracili do mnie szacunek, apeluję o nieco bardziej wyważone komentarze.
Skoro dla Ciebie wstawianie wódki do lodówki i szybka powtórka z rozmówek polsko-rosyjskich to normalne zachowania gdybyś słyszał jak za ścianą wrogi żołnierz gwałci Twoją ciężarną sąsiadkę a drugi odrąbuje jej mężowi głowę to uwierz, że akurat Ty nie powinieneś ustalać definicji „człowieczeństwa”. A co do „młodego pokolenia” to mylisz się, a nawet jeśli, to powinno się ubolewać nad tym, że dali sobie wmówić i wpoić to, że są nikim i mają grzecznie podporządkować się władzy bo i tak nic nie zmienią.
Prezentujesz skrajny przypadek, którego ani ja, ani Ty nie potrafimy sobie wyobrazić i nie uwierzę, że dokładnie wiesz, jak byś się w takiej sytuacji zachował. Ja również nie wiem, a to, co robisz to wyciąganie wypowiedzi z kontekstu. Pisałem o przygotowaniach i sposobach na to, żeby – bądź co bądź – ludzi po drugiej stronie barykady przekonać do zachowania się jak człowiek a nie zwierzę. Może ta wódka i powitanie uchroniłyby wszystkie kobiety w budynku przed brutalnym zachowaniem? Teoretyzuję – tak jak i Ty. Nie wciskaj mi jednak w usta czegoś, czego nie powiedziałem.
A to, że dla części młodego pokolenia ważniejszy jest święty spokój i dobre warunki życia niż polityka i patriotyzm – owszem, można nad tym ubolewać. Ale najpierw trzeba sobie zdać z tego sprawę i zaakceptować ten stan rzeczy, a nie ślepo wierzyć w wysoką postawę moralną wszystkich naokoło. Bo jeśli przyjdzie co do czego, możemy się mocno zdziwić. Również swoim własnym zachowaniem.
Ale czym mocno zdziwić? Tym, że będziemy pokornie patrzeć jak są mordowani nasi bliscy a dla nas budowane obozy pracy? Wolny, wojna nie polega na tym, że przyjdzie pan Putin, da Ci klapsa i pogrozi palcem. Twoja wiara w to, że Ciebie oszczędzą bo uważasz się za zwykłego żuczka wcale nie jest bardziej uzasadniona.
„A co do „młodego pokolenia” to mylisz się, a nawet jeśli, to powinno się ubolewać nad tym, że dali sobie wmówić i wpoić to, że są nikim i mają grzecznie podporządkować się władzy bo i tak nic nie zmienią.”
c.a. 70% tegorocznych maturzystów CHCE WYJECHAĆ Z KRAJU. Nikt im niczego nie wmówił i wpoił. Widać po prostu, że przetarli oczy. Widać, że nie dadzą już sobie „wmówić” (jak to eufemistycznie ująłeś), że kilka lat studiów będzie przepustką do dobrobytu na tej zielonej wyspie. Zgodzę się, że „powinno się ubolewać nad tym”.
Panie Wolny,wcale się Panem nie rozczarowałam,bo już wcześniej po Pańskich komentarzach można było się spodziewać takiego wpisu. Bardzo(skrupulatnie,przesadnie) troszczy się Pan o swoje życie i swojej rodziny. Mam wrażenie,że brak w nim radości,jakiś taki ściśnięty,ograniczony świat. Chociaż tak na logikę, to nie ma teraz o co walczyć w tym kraju,bo już nic nie jest tu nasze.Jeśli ktoś Tobą pogardza to mam nadzieję ,ze sam nie okaże się „Lordem Jimem”-marzenia o szabelce,a faktycznie tchórzostwo.
Tylko nie Panie proszę. A co do Twojej wypowiedzi: pomyśl na zdrowy rozsądek – czy gdybyś prowadziła blog o gotowaniu, czy zasadnym byłoby twierdzić, że masz ograniczony świat i nie robisz nic poza tworzeniem kolejnych kulinarnych kompozycji? Wiem, że odsłaniam sporą część siebie, ale nie na tyle, żeby obiektywnie podsumować tak moje życie. Które jest bardzo wesołe – dziwi mnie, że tego nie widzisz 🙂
Nie patrzę na zdrowy rozsądek, tylko kieruję się intuicją,po Pańskich wypowiedziach stwierdzam,że obecny wpis wcale mnie nie rozczarował potwierdził tylko moje przypuszczenia,że strasznie dużo w tym wyliczeń.Planuje Pan wszystko,a potem jakieś mały niepokój(Ukraina) i cały zbudowany na piasku(zaufaniu do kasy)system pada(wprowadza niepokój,że nie uda mi się osiągnąć niezależności finansowej, bo mi zabiorą kaskę). Ten wpis pt „stan wyjątkowy” to jakaś chora panika.Bardzo lubię blog wystarczy-mniej bo tam jakoś więcej zaufania Bogu i ludziom.
„…zaufania Bogu i ludziom”.
Moim zdaniem konsekwentny racjonalizm oraz zdrowy rozsądek kłócą się z takim zaufaniem.
Mylisz się. W sytuacjach skrajnych (powiedzmy bardzo ciężka choroba) jesteśmy tak naprawdę zdani na innych ludzi – na ich ofiarność i dobrą wolę.
Zosiu (mimo wszystko namawiam do przejścia na „Ty” – nie widzę powodu, żeby traktować się inaczej niż z resztą czytelników) – czy to coś złego, że mam swoje plany i wyliczenia? Na początku drogi rzeczywiście pokładałem zbyt dużą ufność w stan portfela. Dalej twierdzę, że to daje mi dużą dawkę spokoju i opanowania na co dzień, ale teraz widzę, że nie jest to aż tak ważne, jak wcześniej myślałem. Kilkukrotnie już zaznaczyłem, że mam świadomość tego, że w ciągu jednej chwili mogę stracić wszystko, co materialne. I od kiedy to sobie uzmysłowiłem, z każdym dniem coraz bardziej akceptuję taką ewentualność i już teraz wiem, że będę potrafił przejść nad tym do porządku dziennego.
Nie rozumiem, czemu nie mogę (wg Ciebie oczywiście) mieć planu, który zakłada pewny scenariusz, a jednocześnie być na tyle elastycznym, że w przypadku nagłego zwrotu sytuacji dostosuję się do okoliczności.
Wolny, czym dla Ciebie jest patriotyzm?
Przyznałem już w komentarzach, że brak mi patriotycznego wychowania, że w zależności od wychowania właśnie, wieku czy doświadczeń życiowych patriotyzm może być różnie rozumiany. Jestem w tej materii ignorantem, który dzisiaj nieco poważniej zaczął się zastanawiać nad pojęciem, które do tej pory było dla mnie czymś mglistym. Dlatego pozwól, że nie odpowiem – i to niezależnie, czy zadałeś pytanie ze zwykłej ciekawości, czy jesteś kolejną osobą żądną linczu na kimś, kto nie jest gotowy umierać za ziemię ojczystą (nie – umieranie na ziemię ojczystą to nie jest moja definicja patriotyzmu :)).
Dlaczego unikasz odpowiedzi? Napisz proszę czym dla Ciebie jest patriotyzm. Podjąłeś ważny temat, uczestniczysz aktywbie w dyskusji, uzupełnij zatem ten dość istotny jej element. Uważam że czytelnicy mają prawo Twoją definicję poznać skoro padły takie a nie inne argumenty. Czekamy zatem. Odwagi 🙂
Wolny – ładnie się różnisz od tych którym zamiast myślenia wystarcza machanie zardzewiałą szabelką i myślenie: jakoś to będzie. Skończyło się to wrześniem 39 czy Powstaniem Warszawskim. Symbolami naszej głupoty.
Pragmatyzmu i realizmu bardzo w Polsce brakuje.
Wypraszam sobie tylko plucie na Francuzów ’39 – w ramach wypełniania zobowiązań sojuszniczych we wrześniu 1939r. zginęło prawie 3 tys. żołnierzy francuskich – o czym u nas się kompletnie nie pamięta. Za to oczywiście w wymienianiu naszych rzeczywistych i urojonych zasług to jesteśmy pierwsi.
Czasami mam wrażenie, że jesteśmy jak ten najgorszy uczeń w klasie – co jakiś czas powtarza rok. Bo się nie uczy. Bo zapomniał. A zapomniał, bo nie powtórzył. Otóż liczenie na Francuzów i Anglików w 1939 jest tym, czym liczenie na NATO obecnie. Nic się nie nauczyliśmy. Nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków. NIC NIE ZROBILIŚMY, aby zadbać o armię gotową bronić kraj dłużej, niż przez 3 kolejne dni. Znowu liczymy, że KTOŚ COŚ ZROBI ZA NAS. Pod groźbą wyklęcia…
Nie myl myślenia z brakiem honoru.
Abstrahując od dyskusji o patriotyzmie.. polecam poczytać o spojrzeniu na sprawę z nieco szerszej perspektywy..
„O co tak naprawdę chodzi w Ukraińskiej tragedii..”
http://zezorro.blogspot.com/2014/03/o-cotak-naprawde-chodzi-w-ukrainskiej.html
To duże szachy dla dużych chłopców,,,
Poza tym łapmy się za kieszeń bo będziemy finansować niedługo Ukrainę (oficjalnie) poprzez UE – które już obiecuje 11 mld Euro. No ale Nas stać – co tam kolejki do lekarzy.. podwyżki podatków i pogłębiający się dług..
Poza tym może być jeszcze ciekawiej – konflikt przeniesie się w sferę finansową.. Jeśli USA i UE nałoży sankcje na Rosję,, to ta wraz z Chinami „zresetuje dolara” i pogrąży zadłużone USA w kryzysie który zresztą rozleje się na resztę świata..
W ciekawych czasach żyjemy.. bez dwóch zdań..
Dzięki Trevi – przydał się ten powiew świeżości w dyskusji.
Komu zależy więc na „resecie dolara”, jeśli kryzys ma rozlać się na cały świat…???
Te dwa czołgi stawione u góry na „dzień dobry” oraz jakieś tam „demony krymskie” nas chyba opętały do waśni i używania ostrych słów… Pojawiają się też „wycieczki” ad persona.
Nie wiem już, czy jestem za forum.
(Powstawała jednak i nowa jakość: Jasio wsparł w dyskursie Wolnego)
Też to zauważyłeś? 🙂 Musiałem to przeczytać ze 2 razy bo myślałem, że ktoś się podszył pod Jasia! Również dziękuję za powiew świeżości – atmosfera była już nieco zbyt gęsta.
Świetny artykuł, jeden z najlepszych wg mnie oczywiście :). Jak on pięknie pokazuje, zwłaszcza w komentarzach, tą nasza nieracjonalną słowiańską duszę. To, za przeproszeniem, pieprzenie o patriotyzmie. Moja babcia musiała w czasie wojny wykarmić 6 dzieci, sama musiała sobie radzić, bo dziadek pracował u Niemca, dziękowali bogu, że znał język, to miał lżejszą prace i przeżył, a ona nie myślała wtedy o ojczyźnie, tylko co zrobić, aby dzieci przeżyły i ona sama. Zadziwiające jest, że nikt w komentarzach nie odniósł się do konkretów co by zrobił, tylko od innych wymaga mordowania w imię tzw patriotyzmu. Sama uświadomiłam sobie, że nie umiem udzielać 1 pomocy, ani też nie znam się na uprawie warzyw, jednak mam pole koło domu, więc by się przydało 😉 Ogólnie to miałabym małe szanse na przeżycie, mało umiem z takich rzeczy, nie wiem co nadaje się z lasu do jedzenia, nawet głupiego ogniska nie umiałabym rozpalić. Dużo myśli to we mnie wywołało.
To artykuł, który powstał w 1.5h i raczej nie zakwalifikowałbym go do pierwszej dziesiątki (sądząc po komentarzach, to raczej opinia większości :)). Ale najważniejsze jest co innego: refleksja, którą w Tobie ten wpis wywołał. W takim świecie niestety żyjemy – siedzimy w wygodnych fotelach i pławimy się w dostatku, a w razie prawdziwego zagrożenia znaczna część społeczeństwa będzie bezradna jak dzieci.
Sama miałam napisać – jeżeli ktoś ma możliwość, niech porozmawia z osobami, które przeżyły II wojnę światową. Większość „szarych obywateli”, którzy musieli zmierzyć się z życiem na co dzień szczerze powiedzą, co myślą o patriotyzmie 😉 (niedzielna rozmowa z teściem i jego słowa, gdzie on teraz ma ginięcie za ojczyznę 🙂 ).
Patriotyzm ma wiele twarzy, w chwili obecnej wspominana jest (i wypominana Wolnemu za niejako jego brak) jest ta najpopularniejsza – chęć oddania życia za ojczyznę, naród. Jednak nie jest to przecież jej jedyne oblicze..
Frekwencja na wyborach marniutka, flagę rzadko kto wywiesza, a pomoc w społeczności dotyczy niewielu. „Więź społeczną z narodem i społecznością” jak element patriotyzmu czujemy tylko w chwilach ciężkich (np: śmierć JPII) lub radosnych (medale na olimpiadzie).
No tak, większym patriotą jest członek organizacji, która co roku 11 listopada głosi hasła patriotyczne, jednocześnie pozwalając na demolkę stolicy od tego, co poświęca np: raz w tygodniu godzinę za darmo w ramach pomocy w jakimś ośrodku dla dzieci czy starszych. Na pewno każdy wyjeżdżający za granicę jest z miejsca skreślany z listy patriotów (brak miłości do regionu, ojczyzny, wspierania polskiej gospodarki), a z pewnością jest na niej osoba kupująca w pewnym dyskoncie, bo tam 80% to produkty polskie 😉
Ginięcie za ojczyzną nie jest jedynym wyznacznikiem słowa Patriotyzm.
Być może większość z nas w chwili zagrożenia faktycznie stanęłaby w obronie ojczyzny (dumnie nazywając się Patriotą), tylko czemu tej postawy (na różny sposób rozumianej) brakuje TERAZ?
Co do 11 listopada – na jakiej podstawie przypisujesz Marszowi Niepodległości te kilka aktów wandalizmu odbywających się POZA KOLUMNĄ MARSZU które urządzało może 100 osób przy około stu tysiącach uczestników marszu (0,1% urządzało awantury)? Proponuję mniej telewizji, a więcej myślenia.
N. – podałam skrajność, bo popadamy w skrajności. Telewizji nie mam i nie oglądam od 2 czy 3 lat (nawet już nie pamiętam), od internetu jednak się nie odetnę (moje źródło utrzymania). Podałam przykład (co roku się powtarzający), bo akurat przyszedł mi do głowy i oprócz wspaniałego marszu urządzonego przez miasto Warszawę (gdzie nie mieszkam), zazwyczaj zapada w pamięci. Ale jeżeli chcesz inny? Patriotyzm to także „poszanowanie innych narodów i ich kultury” – a dzisiaj rano mijałam pięknie odnowiony budynek z „ślicznym” napisem „Je..ć ruskich i żydów”… Cóż – pewnie napisał to patriota 🙂 Nasz naród uchodzi w końcu za baaardzo tolerancyjny, prawda?
Ja uważam że taki napis pojawił się w wyniku działania wandala i patriotyzm nie ma z tym nic wspólnego. Mogę jedynie domyślać się przyczyn Twojego twierdzenia że „pewnie napisał to patriota”, jednak to tylko domysły. Mainstreamowe media (to nie tylko TV) nie oszukujmy się nie propagują postaw patriotycznych, bo to nie jest w ich mniemaniu popularne, tak jak mówienie o polityce historycznej czy wartościach konserwatywnych.
Umiejętności manipulacji rodem z PRL. A może ten napis napisałeś/aś jednak Ty?
Taki jest plan, żeby patriotyzm odszedł do lamusa. Bo jak każdy będzie miał swój kraj gdzieś to najpierw nas wymęczą, a później nas zjednoczy jeden rząd, i pouklada w szeregu. A ci mniej odporni na manipulację jeszcze mu podziękują! Ha!
Nie rozumiem, dziadek po zakończeniu wojny był zawiedziony, że już nie może pracować dla niemieckiego pana? Bo wiesz, gdyby ktoś nie przelał za niego krwi to do końca życia on i jego dzieci dziękowaliby Bogu, że znają niemiecki i nie są aż takimi podludźmi jakimi mogliby być.
Skąd tyle agresji w Tobie? Napaści na innych, dobrze Ci z tym?
Hmm, uciekasz się do bezpodstawnych zarzutów w moją stronę. No cóż, ponoć tam gdzie kończą się logiczne argumenty tam zaczynają się wycieczki osobiste… 😉
A mnie cieszy taka rzecz: w końcu uaktywniły się w komentarzach Panie i dołączyły do Kasi Rz.! I to jest bardzo miłe i pozytywne. (Zdziwiło mnie tylko troszkę, że to akurat przy takim temacie się stało.)
W każdym razie pozostańcie z nami (chłopakami) na dłużej. 😉
Adam – bo panie zazwyczaj to takie ciche bohaterki wojen bywały. I rzadko były też bezpośrednią przyczyną tychże konfliktów 😉
Anyia opisała życie swojej babci, która była normalnością w tamtych czasach. Kiedy mężczyźni wojowali na polach bitwy, one „walczyły” o przeżycie swoje i swoich dzieci. To za nie, a nie za ojczyznę gotowe były szybciej oddać życie – podobnie jak i ja w tym momencie. Ale to takie niepatriotyczne 😉
Tak mi się zdaje, że wojna jeśli przyjdzie, to nie przyjdzie ze wschodu. Czyli ze wschodu, ale nie z Rosji czy Ukrainy, ale z Dalekiego Wschodu. Może zacznie się od wybuchu otwartego konfliktu między Japonią, a Chinami o wysepki Senkaku? Co jakiś czas dochodzi tam do różnych incydentów. A może między Koreą Południową, a Japonią o wysepki Takeshima? Nie wiadomo, ale wiadomo, że ten rejon świata jest rejonem najbardziej uzbrojonym.
Z drugiej strony jeśli chodzi o Krym, to trochę burza w szklance wody. A to, że Rosji zależy na przejęciu Kontroli nad Krymem, to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że ponad 60% mieszkańców Półwyspu Krymskiego to Rosjanie. I dlatego zajęcie Krymu przez Rosję powinno ucieszyć przede wszystkim demokratów.
Co do zapasów na wypadek wojny, to przede wszystkim żywność, woda, podstawowe leki, jakieś źródła światła i broń. Ale z broni nie będzie żadnego pożytku, jeśli nie będziemy potrafili się nią posłużyć. Dlatego lepiej iść teraz całą rodziną na strzelnicę i nauczyć się choćby podstaw bezpiecznej obsługi. Może w twoim przypadku, Wolny, niedosłownie całą rodziną, ale swoją kobietę mógłbyś zaprosić na romantyczne spotkanie na strzelnicy.
Co do finansów, to im bliżej wojny, tym gorzej będzie z pieniądzem elektronicznym, szczególnie z opartym na scentralizowanych systemach. Może się okazać, że nasz współczesny system walutowy szlag trafi. W przeciwieństwie do systemów scentralizowanych, tak zagrożone nie są kryptowaluty. Rozproszenie systemów po różnych komputerach na całym świecie ułatwi im przetrwanie, o ile nie zostanie zniszczony cały Internet.
Podczas samej wojny może się okazać, że największą popularnością będzie się cieszył pieniądz towarowy taki jak żywność, broń czy bimber. A złoto może się przydać na czas po wojnie, ponieważ podczas samej wojny jego wymiana może być trudna.
W czasie wojny to tylko barter (żywność, leki, broń, alkohol, papierosy) oraz metale szlachetne. Kto by tam sobie zawracał głowę papierową walutą bez wartości oraz elektroniczną walutą? Dziś jest, jutro jej nie ma.
Poczytaj sobie co się działo w wojnie w Jugosławii.
Uff, udało mi się przeczytać wszystkie komentarze i z ubolewaniem stwierdzam, że niektórzy mają poważny problem z trzymaniem się netykiety. Pojawiły się emocjonalne uwagi ad personam, obraźliwe i zupełnie niepotrzebne: Ty taki siaki i owaki, bo myślisz inaczej niż ja, jesteś okropny, nieszczęśliwy, kto ciebie wychował, gardzę tobą. Zadziwiające, z jaką łatwoścją ludzie potrafią oceniać innych i przeprowadzać taką dogłębną psychoanalizę… na podstawie suchego tekstu w necie. Tyle było tu o różnorodności, że jest potrzebna, a jak ktoś swoją „inność” obnaża, to zostaje zgnojony (sorry za słowo, ale tego ataku się nie da inaczej określić). Chyba nie trzeba pisać, o kim to jak świadczy. Pustosłowie. I niestety tym pustosłowiem często okazuje się gardłowanie o patriotyzmie, a jak przyjdzie co do czego, to brak bohaterów. Łatwo deklarować bohaterskie czyny, gdy się siedzi w ciepłym i bezpiecznym domu. Takie szastanie górnolotnymi pojęciami. Nie mam pojęcia, jakie by były moje faktyczne decyzje i wybory w przypadku wybuchu wojny, więc się nie zarzekam. Może bym wiała, może bym biła. Mam tylko nadzieję, że przed taką próbą nie zostaniemy postawieni. Pozdrawiam!
Dana – to właśnie podkreśliłam – łatwo pisać a jakie byłby by nasze rzeczywiste wybory? Obyśmy się nigdy, przenigdy nie przekonali…
Wolny wybrał 3 z wielu możliwości, a większość czepiła się, że na dzień dzisiejszy dla niego ważniejsza rodzina (i o nią by walczył na wszelkie sposoby), choć jak sam później przyznał – nigdy nie wiadomo, jak by się zachował w chwili realnego zagrożenia…
Poza tym z niektórymi jest na zasadzie – „moja racja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza”. Z Wolnym i paroma innymi osobami lubię tu dyskutować, bo jeżeli nawet nie zgadzamy się, to przynajmniej szanujemy swoje odmienne zdanie.
Jakże piękny przykład hipokryzji… Z jednej strony Dana pisze iż nie podobają się jej oceny które znalazły się w komentarzach innych użytkowników, a w następnych zdaniach sama ocenia iż to „pustosłowie” i „szastanie górnolotnymi pojęciami”. Skoro razi Cię ocena innych, to dlaczego sama oceniasz? Pokazujesz w ten sposób swoją niekonsekwencję…
Mylisz się. Oceniam działania. Nie osobę. Nie piszę, że ktoś jest taki, taki lub taki. EOT z mojej strony. Pzdr.
” Oceniam działania. Nie osobę. ”
Ooo to bardzo dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, bo ja pisałam, że „gardzę taką postawą”, a nie „gardzę tobą”. Cieszę się, że widzisz tą różnicę.
Mimo wszystko uważam, że gdzieś po drodze zabrakło szacunku do osoby po drugiej stronie. Nie widzę wielkiej różnicy pomiędzy: „gardzę tobą” a „jesz mięso? Gardzę mięsożercami”. Związek przyczynowo-skutkowy widać jak na dłoni.
Eh, Wolny, utratę szacunku do twej osoby przyznałam już w pierwszym komentarzu. To nie była moja świadoma decyzja, tylko efekt przeczytanie twojej wypowiedzi, z którą do bólu aż się nie zgadzam. W wypowiedzi tej wyraziłeś też domniemaną opinię o mej osobie jako czytelniku: „i nawet nie próbuj mi wmówić, że sam postąpiłbyś inaczej”. Bardzo mnie te słowa zabolały.
Nie możesz mieć pretensji do ludzi, że nie darzą cię szacunkiem… Albo go wzbudzasz w ludziach swoją postawą, albo nie. Wciąż jest tu wielu (w komentarzach), którzy popierają twą opinię. Cóż, musisz się zadowolić ich szacunkiem, a za moim nie ma co płakać 😉
Ja widzę różnicę między gardzeniem czynnością jedzenia mięsa, a gardzeniem mięsożercami. Nie chcę kłócić się o semantykę, ale nie chciałabym, byś pozostał w przeświadczeniu, że TOBĄ gardzę… Wyjaśnię więc.
Uważam (a być może się mylę, bo oceniam jedynie po tym, co pokazujesz we wpisach na blogu), że jesteś osobą zaradną, ambitną, oszczędną, pracowitą, rodzinną. Te cechy w tobie szanuję (ah, semantyka ;)), nawet podziwiam. Przy tym wszystkim, twój stosunek do Ojczyzny, który zaprezentowałeś w tym wpisie, oceniam bardzo negatywnie. Nie uważam jednak, by ta jedna twa negatywna cecha przekreślała na amen wszystkie dobre. Nie, jesteś po prostu mieszanką cech dobrych i cech złych. Wygląda mi na to (przez pryzmat bloga), że jednak więcej masz tych dobrych, niż złych, także do pogardy wobec twej osoby mi naprawdę daleko.
Temat bardzo emocjonalny, więc i słowa mogły poskładać się w niefortunne zwroty. Nie chciałam cię obrazić, ale faktycznie byłam wczoraj mocno zdenerwowana, urażona tym, co ty napisałeś. Jeśli i ja w swych komentarzach poleciałam za bardzo – przepraszam.
Dziękuję za wyjaśnienie. Wyszło na to, że jestem po prostu człowiekiem 🙂
Jeśli ja Cię uraziłem w którymś z komentarzy – również przepraszam.
Ładnie piszesz.
Mylisz się. Oceniam działania. Nie osobę. Nie piszę, że ktoś jest taki, taki lub taki. EOT z mojej strony. Pzdr.
Patriotyzm jest tak długo skuteczną metodą psychomanipulacji (umożliwiającą osiąganie dość dowolnych celów), jak długo się nie dostrzeże i nie zrozumie (choćby powierzchownie) jak działa „świat” i jak cyniczni są jego „przywódcy”. To było znacznie łatwiejsze w czasach bez dostępu do tego rodzaju wiedzy. Dziś „klasycznie rozumiany” patriotyzm łatwo odebrać jako „frajerstwo” w postaci np. oddawania życia za cudze miliardy. Dziś lepiej widać, że „łapać złodzieja” krzyczą zwykle złodzieje.
Polska jest przegranym krajem, technicznie istniejącym wyłącznie na mapie. Słaba, bez perspektyw i bez szans, pozbawiona na dodatek społeczeństwa obywatelskiego. Jest jak ochłap padliny przerzucanej z pyska do pyska drapieżników. Trzeba być skończonym durniem, aby rzucać się do walki w z góry przegranej wojnie. Tym sposobem, wyginą wszyscy „patrioci” bo zwykle najeźdźcy o to chodzi. Bodaj gen. Patton powiedział kiedyś do swoich żołnierzy, że nie są tu by ginąć za ojczyznę, chodzi o to, żeby to zrobił nasz wróg. A na to nie jesteśmy absolutnie przygotowani. Walka na oślep w tej sytuacji to wybór sprowadzający się do popełnienia samobójstwa.
Dlatego bardzo wszystkich zachęcam, zarówno zdeklarowanych patriotów jak i uchodzących za nie-patriotów do przemyślenia w spokoju i bez gorących głów.
Kiedyś natknąłem się na pamiętniki bodaj jakiegoś Serba z czasów wojny na Bałkanach. Zachęcam do odnalezienia w sieci i poczytania. Może być szokujące jaką wartość rynkową miał wówczas „honor” a jaką amunicja i niewieście pochwy.
Niektórzy woleliby umrzeć z podniesioną głową niż żyć do końca życia na kolanach. Odnoszę wrażenie, że ci którzy uważaliby walczących za frajerów nie zdają sobie sprawy z tego, że gdyby ktoś najechał na nasz kraj tak jak to bywało to mordowałby i gwałcił również nich i ich bliskich. Frajerstwem jest dać sobie wyprać mózg gadką o tym, że jesteśmy równymi obywatelami świata, gadka która sprowadza się do tego, że mamy być cichą, szarą, głupią masą grzecznie płacącą podatki.
@Znawca
„Niektórzy woleliby umrzeć z podniesioną głową niż żyć do końca życia na kolanach” – czy mówisz również o sobie? Czy raczej tak teoretyzujesz tylko? I skąd wiadomo że akurat byłoby to „do końca życia”? Chyba że masz na myśli koniec życia tych z podniesioną głową? To wtedy faktycznie, pełna zgoda.
A czy gdy już dadzą się z podniesioną głową, pokornie powyrzynać, to ich bliscy będą (bardziej) bezpieczni? Hm, nie zakładam, że ten pomysł w ogóle warto sprawdzać w praktyce.
Rozróżnij gotowość do oddania życia za coś, od dobrowolnego spaceru do rzeźni. Strategią zwyciężenia przeciwnika, jest bardzo rzadko własna śmierć. A tą akurat systemowo Polska swoim obywatelom gwarantuje (ciekawe czy nie w zamian za gwarancje przeżycia w dostatku dla tzw. „elit”)
Ponadto, można jednocześnie być na kolanach (i tego nie chcieć widzieć) i mieć podniesioną głowę (co akurat łatwo udawać). I z moich obserwacji wynika, że Polacy dokładnie w tej pozycji są bardziej u „siebie” w kraju niż gdziekolwiek obczyźnie. Twoja propozycja/sugestia sprowadza się do tego, by to właśnie de facto będąc na kolanach dali się pozabijać w imię cudzych knowań i interesów. Jeśli Polacy nie są w stanie zbudować poważnego państwa, to nic im się nie należy. I mówię to z żalem, jako po części Polak.
Odnośnie „cichą, szarą, głupią (i zatomizowaną) masą {..}” to już od dawna są nią wszystkie „nowoczesne społeczeństwa”. Ty nie jesteś? Może płacisz podatki „niegrzecznie”? 😉
A jak już zginiesz, wojując kamieniami i widłami (może nawet z grupą myśliwych ze sztucerami na lisy), my w tym czasie przygotujemy się lepiej, by przy okazji odzyskania własności i ziemi, pomścić ciebie i twoich bliskich. No chyba że… nie będzie warto. Bo możesz szarpać się i płakać, ale światem rządzi ekonomika/ekonomia. Nawet światłu się nie chce podróżować po torze spiralnym 😉
Wydaje mi się, że mówimy o dwóch różnych tematach, ja o typowej wojnie a Ty?…
W każdym bądź razie polecam zorientować się w historii (i to tej nowszej) – to wszystko już było nie tak dawno temu.
PaprikaCorps
Wydaje mi się, że większość właśnie nie zdaje sobie sprawy, że:
– można walczyć na wiele sposobów, niekoniecznie od razu z bronią w ręku przeciwko wrogowi. Wojna teraz, jak widać, ciut inaczej wygląda, niż to było kiedyś (walki w okopach naprzeciw siebie). O wiele ważniejsze są chociażby służby wywiadowcze, które nie walczą z bronią w ręku 🙂 A hakerzy? A banki? Sam Putin zauważył, że wszelkie sankcje (np: ekonomiczne) zawsze będą dotyczyć dwóch stron – już sam się o tym przekonał…
– zgodnie z tym co przeczytałam (ile prawdy, nie wiem), pod względem technicznym do wojny jesteśmy o wiele gorzej przygotowani/uzbrojeni niż chociażby Ukraina,
– każda z osób „patriotów” deklaruje od razu chęć walki – ile z nas tak naprawę jest na to fizycznie/technicznie przygotowana? Ile osób miało kiedykolwiek broń w ręku? Osobiście znam 2 osoby, które w tej chwili mogą ją użyć bez problemu (praca w służbach mundurowych), pomijam „starsze” pokolenie, które miały z bronią coś wspólnego ostatni raz za czasów obowiązkowej służby wojskowej. Pomijam też fakt braku wyposażenia od razu wszystkich w broń, bo w z tym na chwilę obecną byłby zapewne problem… A nawet jeżeli zaraz inne kraje by nam pomogły się uzbroić? Czy to by wystarczyło, skoro nawet super wyszkolone i uzbrojone wojska USA nie potrafiły na tym zyskać przewagi np.: w Wietnamie czy Afganistanie?
Jeszcze raz powtórzę – oby nikt z nas nigdy nie musiał przekonać się na własnej skórze, jak by się tak naprawdę zachował w sytuacji wojny. (S)Pokoju życzę!
Widzę, że konwersacja poszła już dalej, ale odpowiem jeszcze na ten komentarz. Pomijając dość mocny ton Twojej wypowiedzi, jej przekaz jest szczytny. Tylko… zdajesz sobie sprawę, że „gdybasz”, prawda? A skoro (jeszcze) żyjemy w czasie pokoju i prowadzimy normalne życie, to powiedz – kim jesteś teraz? Nie mówię o Twoich godnych pochwały deklaracjach na zasadzie „co by było gdyby”. Piszesz, że frajerem jest ten, kto należy do szarej, głupiej masy grzecznie płacącej podatki. Nie płacisz grzecznie podatków? Czym tak bardzo różnisz się od innych, że łatwo Ci obrażać innych i czuć się lepszym od nich? Robisz coś szczególnego, dowodzącego Twojego patriotyzmu i dobroci okazywanej innym na co dzień, w czasie pokoju, kiedy nie dzieje się nic niezwykłego? Czy tylko piszesz, że byłbyś taki wspaniały, jeśli zmusiłyby Cię do tego okoliczności?
Co robię? Przede wszystkim myślę. Interesuję się losem państwa, a nie tylko rozglądam się wokół gdzie by tu uciec do innego koryta żeby lepiej się nażreć. Widzisz Wolny – Tobie nie przeszkadza to, że z każdego 1000 zł które zarobisz, zobaczysz na oczy tylko 750 zł, a im więcej zarobisz tym więcej zostanie Ci zabrane. Bo przecież „jest normalnie”, prawda? Moja rola polega na uświadamianiu ludzi, że to wcale nie jest normalne.
Co do „gdybania” – cały ten artykuł jest gdybaniem, więc w czym problem?
Gdybyś cofnął się do wpisów z pierwszych miesięcy tego bloga, zobaczyłbyś, że interesuje mnie to i piszę o tym. Natomiast pracuję na etacie i jest to również wynik opłacalności tej formy zatrudnienia w moim przypadku. Nie piszę o DG, bo jej nie prowadzę i nie lubię zbyt często teoretyzować.
Więc nie rozumiem Twojego oburzenia na temat tego co napisałem o podatkach. Wbrew temu co próbuje nam się wmówić, jesteśmy jednym z najbardziej obciążonych podatkami społeczeństwem w Europie, niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę i po prostu nie wolno o tym milczeć.
Po prostu Twój ton wypowiedzi był ostry i jakby odnoszący się do „nich” – nie obejmujący Ciebie samego. Dlatego pozwoliłem sobie zauważyć, że prawdopodobnie sam z braku alternatywy postępujesz w dokładnie taki sam sposób, jak ci, o których wyrażasz się negatywnie.
Co do podatków – świadomość społeczeństwa jest bardzo niska. Ale skutki takiego opodatkowania są widoczne, można powiedzieć że rzeczywistość weryfikuje poczynania rządzących. Liczba emigrantów mówi sama za siebie. 'Za granicą’ jest po prostu lepiej. Sama geneza podatków – to jest haracz dla władcy pokrywający koszty jego dworu w zamian za odgórne dysponowanie tymi środkami – świadczy o tym iż obywatel odczuje cudowny wpływ podatków jedynie w dziedzinie prawa i wojskowości. Tam organizacja oddolna raczej się nie sprawdzi. W pozostałych przypadkach pieniądze mogłyby zostać lepiej spożytkowane. Każdy wie najlepiej czego mu potrzeba. Istnieje też świadomość problemów innych, więc tzw. Socjal może istnieć w formie oddolnej inicjatywy obywateli, nie zaś rządu. To proste uniknięcie pośredników – urzędników i zwiększenie pomocy przy tych samych kosztach. Ale teraz tylko teoretyzuję, bo rządzący władzy i kasy oddać nie zamierzają.
Wpis o świadomości podatkowej Polaków jest w fazie wczesnej alfa – i to już od kilku miesięcy 🙂 Ale mam nadzieję, że kiedyś powstanie, bo temat jest zdecydowanie wart poruszenia.
# PaprikaCorps
gdyby to było możliwe, dałbym zylion polubień 🙂
Wolny jesteś świetny
A ja niestety straciłam dużo szacunku do Wolnego i obawiam się o to jak będę dalej odbierać tego bloga, a szkoda bo był jednym z moich ulubionych.
P.S. Wolny nie odbieraj tego jako atak w Twoją stronę, zdaje sobie sprawę z tego, że mój szacunek może mało dla Ciebie znaczyć 😛
Aniu, nie odbieram tego jako atak. To jest tak, że jestem człowiekiem z krwi i kości, mam zalety i wady, a także poglądy, które nie wszystkim muszą pasować. Po części to rozumiem, bo mimo, że piszę bloga o finansach osobistych, to na pewno budujecie w swoich głowach mój wizerunek wychodzący poza tą sferę. Z drugiej strony, komentarze w tym wpisie zeszły na temat, w którym nie czuję się zbyt pewnie, a to ze względu na sposób, w jaki mnie wychowano. Dlatego nie wydaje mi się, żeby Wasze skrajnie nieprzychylne oceny były w 100% fair i że ze względu na jeden temat należy o 180 stopni zmieniać zdanie o człowieku, ale cóż – to Wasze prawo. Jak już pisałem – nie dogodzę wszystkim i cokolwiek napiszę, części czytelnikom nadepnę na odcisk, zwłaszcza w takim temacie jaki tutaj poruszamy.
WOLNY , PRZEPRASZAM!!!
Hehe…
Obywatel świata! Pusty śmiech człowieka ogarnia! Czy Polak, który wyjeżdża za chlebem na zachód, a tam zapiernicza jak dzik ,w robocie za stawki, na które tubylcy nie chcą nawet ruszyć odwłoka z łóżka, czy takiego poniżanego Polaka można nazwać obywatelem świata? Poniżający jest również powód dla którego musi wybierać emigrację. Pracy w dupokracji, pookrągłostołowej komunie bis, żaden mniej lub bardziej wykształcony Polak nie znajdzie, choćby i na kolanach szedł do Częstochowy, no chyba, no chiiibaaa… że będzie się wycierał po kasach i paletach w hipermarketach, albo ma rodzinę powiązaną z PO.
A tak na marginesie, to wojny to zawsze był dobry interes, nie tylko dla producentów broni….
Z ostatnim zdaniem się zgodzę. Co do reszty – przykro mi, że Ci się nie udało. Szkoda tylko, że winą za to obarczasz innych…
Nie wylewam u Ciebie żali z powodu mojej sytuacji, bo pracę mam, ale
ubolewam nad tym, co mam okazję obserwować w mojej ojczyźnie, a mianowicie nieprzebrane masy m.innymi, absolwentów uczelni wyższych, którzy nie znajdują pracy i wyjeżdżają za granicę. Czy to jest ich wina, tacy nieudaczni? Nie wydaje mi się! Polska nie w budowie, ale w likwidacji!
Tyle można powiedzieć, nie tylko o rynku pracy w Polsce.
Zdaję sobie sprawę, że obracam się w dość specyficznym gronie ludzi – wykształconych i realizujących się w specjalizacjach, na które jest zapotrzebowanie. Nie zaprzeczę, że młodzi ludzie mają ciężko. Ale czy uważasz, że to tylko kwestia systemu, a nie mieszanka słabej gospodarki i niecelnych wyborów młodych ludzi, którzy często wolą pójść na łatwiznę, a później oczekują wiele, nie oferując jednocześnie zbyt dużo pracodawcom?
Co rozumiesz przez niecelne wybory? Bo dla mnie np. głupotą jest wybieranie kierunku studiów tylko z tego powodu, że jest zapotrzebowanie na fachowców z tej dziedziny. A gdzie pasja, zainteresowania, czy choćby formacja umysłowa? To raz.
A dwa – każda praca jest potrzeba i pożyteczna. Pani siedząca na kasie jest potrzebna, pan z warzywniaka, nauczyciel w podstawówce, pielęgniarka, czy pani w przedszkolu. Dlaczego ci ludzie nie mają mieć godnego życia? Bo źle wybrali? Bo się nie wykształcili wystarczająco? Bo wybrali nie rokujące pod względem finansowym zawody?
Wszyscy nie mogą być wybitnymi specjalistami w wąskiej dziedzinie, bo kto by wtedy bułki piekł, podcierał tyłki dzieciom w przedszkolu, usługiwał pacjentom w szpitalu czy po prostu stał w knajpie na zmywaku?
Wydaje mi się, że fajnie by było, gdyby wszyscy ci ludzie mogli po prostu w miarę godnie wyżyć ze swojej pracy, ale może za dużo wymagam i to jest zarezerwowane tylko dla takich jak my – specjalistów i menedżerów.
Przez niecelne wybory rozumiem:
1. pójście na studia, bo przecież muszę mieć wyższe wykształcenie. Uważam, że są inne możliwości i powrót do skutecznego kształcenia zawodowego pokazuje, że wcale nie trzeba być magistrem.
2. wybór kierunku studiów, który jest łatwy, bo przecież 5 lat bimbania to nie byle co, a później jakoś to będzie. To wciąż dość popularny tok myślenia młodych ludzi.
Zgadzam się z tym co piszesz o pasji i zainteresowaniach – również predyspozycje nie są bez znaczenia. Tyle, że tak jak nie ma sensu obierać „rynkowego” kierunku na siłę, tak samo wybór kierunku tylko i wyłącznie sercem może często mieć negatywne skutki i w praktyce przekreślić realizację marzeń. Należy to jakoś wypośrodkować, co niestety nie jest łatwe w wieku 18 lat, kiedy taką decyzję należy podjąć.
Oj cos troche niespojny jestes z jednej strony zachecasz do tego zeby niezyc czyims zyciem ,stosowac diete informacyjna a tu co o ile wiekszosc twoich wpisow jest wartoscowa to ten nie bo niema zadnego zagrozenia konfliktem zbrojnym to konflikt polityczny i ekonomiczny przesadne interesowanie sie Ukraina niema sensu mamy w Polsce swoje problemy jedna trzecia dzeci jest niedozywiona to jest wstyd i chanba w cywilizowanym kraju uni europejsiej,mamy jedne z najniebezpieczniejszych drog w eurpie co roku ginie 5 tys osub na drogach niedopomyslenia wcywilizowqnym krju wiec ta cala paplanina o Ukrainie to mydlenie oczu i odwracanie uwagi od tego co naprawde jest wazne w Polsce a zyjemy w Polsce prawda?
Nieprawda 🙂 A dokładniej: inaczej oceniamy obecną sytuację ekonomiczno/polityczną. Życzę sobie, żebyś to Ty miał rację i żeby się okazało, że niepotrzebnie wyolbrzymiam. Bo jeśli tak się nie stanie, to problemy o których napisałeś wcale nie będą tak dotkliwe w porównaniu do rzeczywistości, która potencjalnie może nas zaskoczyć.
” nie bo niema zadnego zagrozenia konfliktem zbrojnym to konflikt polityczny i ekonomiczny”
a co teraz możesz napisać? nie miało sie racji…
Wolny, przeczytałam blog Mr Mustache Money. Dlaczego tak wiele tematów z tamtego bloga powtarza się u ciebie? Niektóre to niemal kalki akapit w akapit. A druga rzecz niejaki HEHE. Wywrócił ci bloga do góry nogami wpisem spod poprzedniego postu (jakoś tak: Wy tu pitu pitu a wojna idzie). Tu niby przeprasza. Może rzeczywiście nie był świadom że sprowokował początek końca …
1. Blog Mr Money Mustache był inspiracją do powstania http://www.wolnymbyc.pl. Zawdzięczam Pete’owi wiele i wielokrotnie przyznawałem, że kieruję się Jego ideologią, bardzo mi ona pasuje i zmieniła ona moje życie. Na tym blogu jest coś około 150 wpisów – i niewielka część z nich jest mocno inspirowana wpisami Pete’a. Co zresztą nie jest żadną wadą – przynajmniej wg mnie.
2. HEHE nie wywrócił niczego do góry nogami. Poruszyliśmy ciężki temat, a ja pokazałem, że jestem wyrazistą osobą – i nawet, jeśli wyrażone poglądy zraziły do mnie jakąś część czytelników, to nie jest to mój problem. Taki jestem i nie będę kolorował trawy na zielono tylko dlatego, że tak wypada.
Czesc. To niekoniecznie bedzie komentarz do tego materialu, ale postanowilem go napisac mimo wszystko tutaj. Lubie czytac Twojego bloga i w zasadzie odpowiada mi on ideowo. Ale…
Ostatnio mialem okazje prowadzic rozmowe z moja babcia, dosc wiekowa juz osoba, nt oszczedzania i zycia. Wspominala ona jak to z dziadkiem za swojej mlodosci oszczedzali, odkladali, planowali wydatki z kartka i olowkiem i caly czas odmawiali sobie roznych przyjemnosci. Babcia wspomniala, ze dziadek nawet kiedys nie chcial, zeby kupila sobie pierscionek czy jakies inny „zbytki” – bo budowa domu, bo dzieci, itd. itp.
No i jakis czas temu, jak juz mieli po te 70-kilka lat, dziadka naszlo w ktoryms momencie (ciekawe czemu tak pozno) – „To moze wez sobie te pieniadze i kup ten pierscionek?”. A na to babcia – „Wiesz co, teraz to ja juz nie chce. Chcialam, jak bylam mloda…”. I troche mnie to wgniotlo Wolny, bo to bardzo smutnie brzmialo. Jest czas w zyciu, kiedy kobiety ciesza sie z pierscionkow a mezczyzni z samochodow. Moze jednak czasem nalezy sie kazdemu z nas troche szalenstwa? Niekonieczne, zeby brac zadluzyc sie po uszy na nowa fure, ale zeby jednak cos z tej swojej pracy miec – oprocz oszczedzania?
Mozna tez napisac, ze co prawda z pierscionka nici, ale zostal dom dla wnukow. Wiec jakas wartosc zostala zachowana.
P.
Zupełnie inaczej wygląda pierścionek na ręce młodej dziewczyny, a inaczej na spracowanej ręce 70-letniej pani. Nie dziwię, się, że pani w takim wieku już tego pierścionka nie chciała. Każdy ma jedno życie i to jest raczej marne pocieszenie dla babci, że zostawiła dom dla wnuków, jeżeli wymagało od niej to tyle wyrzeczeń.
I jeszcze:
W imię czego babcia i dziadek mieli mieć tyle wyrzeczeń i odmawiać sobie przyjemności w życiu, a wnuki mogą sobie przyjść „na gotowe”? Niech wnuki też w takim razie doświadczają wyrzeczeń!
Ideologia, którą staram się „sprzedawać” nie mówi o wyrzeczeniach. Piszę o znajdowaniu radości w nieco prostszym życiu i absolutnie nie identyfikuję się ze stwierdzeniem „wyrzeczenia dzisiaj w zamian za poluzowanie pasa jutro”. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić… trochę tak, ale metoda drobnych kroków działa i jeśli nie czuję się komfortowo z którymś z pomysłów wprowadzonym w życie, nie trzymam się go na siłę tylko dlatego, żeby oszczędzić więcej. Nie odkładam „szczęścia” na później – staram się już teraz doceniać to, co mam i uczyć się tego, że to w zupełności wystarczy do prowadzenia naprawdę satysfakcjonującego życia.
Będzie pewnie nieco chaotycznie :
W czasie II wojny światowej, moja babcia ze wsi ( ur w 2012 ) miałam okazje co nieco widzieć. Opowiadała mi jak to Niemcy uciekali przed Rosjanami ( końcówka wojny ) co śmieszne ostrzegając wszystkich że za nimi Rosjanie idą. Co robili Rosjanie, szukali Niemców po szafach ( przewracali je i spali w szafach – nie w łóżkach. Wódkę znaleźli sobie sami i wypili. Ludzi przepędzili z domów.Opał : a by nie ciąć drewna do pieca to ( zaznaczam nie przy ziemi ) tylko jak im było wygodniej cieli słupy i przez okno ładowali do pieca i tylko przesuwali. Szyli worki i wszystko wysyłali do siebie.
Druga babcia ( z miasta ) opowiadała, że Rosjanie nie wiedzieli nawet co to jest muszla klozetowa i też ubili i spakowali do worka. To była jednym słowem dzicz.
Prawda jest taka że wojna to najgorsze co się może stać i oby jej nigdy tu u nas znowu nie było. To strach, bieda i choroby i chamstwo. Pytanie czy III wojna nie była by po prostu wojną atomową i wszyscy byśmy ślicznie wyparowali ( widoki z Hiroszimy z muzeum zapadły mi w pamięć ).
Oczywiście trzeba się bronić, ale myśleć też o sobie nie zaszkodzi a daje większe szansę dla wszystkich.
Gdyby w czasie II wojny wszyscy się poddali jak co niektóre kraje to co by teraz tu było. Z innej strony jak Polska na tym wyszła a jak wyszły na tym inne Państwa ( te co się poddały ) są nie zniszczone i bogate. Nawet Niemcy ( Ci źli ) są teraz bogaci i nie wypada wspominać tego co robili bo to byli naziści a nie Niemcy. Japonia ( osobiście lubię Japonię – acz w czasie wojny mili to oni nie byli ) bogaci. Włosi bogaci. Nie ma sprawiedliwości 🙂
W razie wybuchu konfliktu najpewniej starałabym się szybko spakować i uciekać do USA lub Kanady. Taka prawda. Jeśli miałabym szanse to w czasie ucieczki aktywnie broniłabym kraju ale co może zrobić przeciętny obywatel bez broni w razie wjazdu obcej armii czy nie daj borze bomby atomowej. Uciekać albo przykryć się prześcieradłem i posuwać w stronę cmentarza.
Dlatego chociażby można sobie zdać sprawę co są warte nasz „zdobycze”. I mam wrażenie, że o to też chodziło we wpisie. Czy jeśli wybuchnie wojna to wspaniałe auto co chcesz kupić będzie miało wartość, a telewizor, konsola cokolwiek. Oczywiście to służy rozrywce i wygodzie i możemy to mieć. Ale trzeba mieć świadomość ,że to wszystko jest ulotne i w razie czego nie ma to żadnej wartości. Dlatego nie warto żyć w stresie z powodu np długów tylko po to by mieć najnowszy telefon itp. Nie to jest w życiu ważne.
* Boże miało być 🙂 na swą obronę mam dysleksje i mam na to papiery 😛
* Babcia była oczywiście z 1912 :). Tak babcia. Niestety już nie żyje. Mój ojciec urodził się jak moja babcia miała 40 lat. Dlatego mam np. kuzynkę co ma ok 55 lat 🙂 a ja najmłodsza z kuzynek mam 33 lata.
Dziękuję za tak szczery komentarz. Widać tak brakujący w naszym społeczeństwie pragmatyzm. A historia wstrząsająca – aż człowiek zaczyna się zastanawiać, gdzie jest granica pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. Pozdrawiam serdecznie.
„Rosjanie nie wiedzieli nawet co to jest muszla klozetowa i też ubili i spakowali do worka”
Proszę poszukać książki o tytule bodajże „zdobywanie miasta” (napisanej na podstawie pracy doktorskiej) o tym, jak w poniemieckich domach radzili sobie polscy osadnicy na ziemiach odzyskanych. Nikt muszli nie bił, ale dziwił się niewąsko też co to za patent, który – o zgrozo – pozwala załatwiać się w domu. To w ówczesnych osiedleńczych głowach nie mieściło się.
„Nawet Niemcy ( Ci źli ) są teraz bogaci i nie wypada wspominać tego co robili bo to byli naziści a nie Niemcy.”
Nie. To NADAL byli NIEMCY ! …a nie Wietnamczycy.
Swoją drogą: no co za tefałenowska logika! Jakże ta zakłamana propaganda jest silna!
Ja też w ostatnich tygodniach całkowicie straciłem spokój ducha i poczułem jak taki głęboki, lodowaty lęk wypełza skądś, z jakichś ciemnych części psyche i zajmuje moje normalne terytorium życia codziennego…
Teraz jakby się wszystko uspokoiło, ale już iluzja tej super-nowoczesnej-i-bezpiecznej Europy XXI wielu prysła.. to była chyba jakaś pobudka dla wielu z nas.
Witaj w klubie rozczarowanych… ja już się nieco uspokoiłem, ale chcąc nie chcąc – śledzę sytuację na bieżąco.
Klub rozczarowanych? W takim razie i ja muszę się przyłączyć. Pamiętam jak kiedyś wyobrażałem sobie świat oglądając Discovery – widziałem naukowców, wizjonerów przekonanych że rozwój nauki zmieni świat, rozwiąże ludzkie problemy, wyeliminuje niedostatek i choroby. Nikt nie mówił o konfliktach, wojnach, polityce. Spokój, dochodzenie do konsensusu, racjonalne debaty. I ja się pytam gdzie są ci ludzie. Zamiast nich widzę polityczny cyrk, z kolei na Discovery najpopularniejszy program przedstawia grupę poszukiwaczy złota… Pozostawię to bez komentarza. Próbowałem jeszcze uwierzyć w amerykański sen – miałaby go zapewnić niczym nieskrępowana gospodarka – ale skoro nawet amerykanie się obudzili ( „z ręką w nocniku” – kredyty zamiast dobrobytu, rządza zysku w miejscu zdrowych relacji społecznych)… Ostatnią deską ratunku mogli być dla pięknej Europy politycy – odpowiedzialni liderzy, prezentujący racjonalne podejście wobec wyzwań współczesnego świata. Ale politycy żyją w innym świecie. Politycy w ogóle, nie tylko W. Putin. I końcowy wniosek jest taki, że o szczęście musimy zadbać sami.
I dlatego tym ważniejsze wydaje mi się kontynuacja mojego podejścia: robić swoje, nie oglądać się na boki, starać się pomagać innym oddolnie, na małą skalę, nie mieszać się w politykę, nie oglądać mord przy korycie, odciąć się na ile można od tego zakłamania i odgraniczyć do swojego, małego podwórka.
Wolny, Ty to chyba dużo TVN oglądałeś i Wyborczej czytałeś, co? Przyznaj się tu nam wszystkim 🙂 Twoje poglądy tak jakby przez te media zostały ukształtowane…
Ciekawy temat . Od roku chodze i zabieram dzieciaki na strzelnice , za kazdym razem inna bron aby nauczyly sie ladowania i obslugi roznych rodzajow w tym tez kalacha . Male zapasy gotowki i zlotka juz sa dawno . Wyznaczone miejsca do trzymania zapasow , oraz przygotowana i przestrzelana bron ktora mozna miec legalnie z zapasem amunicji – tak czarnoprochowce , moze sie przyda do tego aby zdobyc normalna bron w chwili kiedy bedzie potrzebna . Zapas paliwa . Mozliwosc szybkiego przelewu za granice , Paypal etc .
Stan wojny nie bedzie dzialaniami frontowymi , na froncie nic nie pomoze i na to nie jestem przygotowany , ale bedzie to raczej stan anarchi i mocno podwyzszonej przestepczosci , i na to sie przygotowuje . Moze byc tak , ze bedzie to desperacka walka o zapasy zywnosci paliwa etc. z tymi ktorzy nie wierzyli , ze wojna lub anarchia moze nastapic .
Nie zamierzam umierac za ten rzad i za ten „system” , gdzie do perfekcji opanowano dymanie obywatela w d… bez wazeliny , gdzie „system” ssie kase od najbiedniejszych na dole do nierobow na gorze (urzednicy , mlodzi mundurowi emeryci , gigantyczne, oderwane od rzeczywistych realiow emerytury resortow silowych , etc.) . Nie bede umieral za rzad debili ktory nie rzadzi i nie reformuje i za „system” gdzie kwota wolna od podatku jest mniejsza niz minimum socjalne do fizycznego przetrwania , czyli jesli masz minimum niezbedne do fizycznego przezycia (cos okolo 500zl/miesiac) to dowala od tego podatek abys umarl 🙂 (bo wtedy kwota juz nie wystarczy na fizyczne przezycie) .
Wiec , jak cos bedzie sie dzialo bede myslal tylko o sobie i swojej rodzinie .
Jesli najezdzca bedzie tropil urzednikow „systemu” aby ich rozstrzelac lub powywieszac – to zapewne caly narod ladnie i chetnie pokaze pacami gdzie sie ukrywaja .
Jesli natomiast najezdzca obdaruje nas swobodami i wolnosciami ekonomicznymi koncesyjnymi i podatkowymi wiekszymi niz mamy teraz – to gwarantowane , ze nikt nie bedzie juz chcial wracac to tego co bylo z bylymi urzednikami „systemu” .
Jesli natomiast najezdzca okaze sie byc idiota , i odbierze nam te nikle swobody ktore teraz mamy – to caly narod stanie do walki i bedzie fizyczna eksterminaca , bo niby czym jak mamy sie bronic skoro dostep do jakiejkolwiek broni to droga przez meka dla zwyklego obywatela , urzednicy maja bez laski – ale oni nas nie obronia .
Ciekawy komentarz. Jeśli możesz, rozwiń proszę „Mozliwosc szybkiego przelewu za granicę” – ostatnio o tym myślałem, ale zabrakło zapału do zgłębienia tematu.
@ wolny „nie mieszać się w politykę”
Zatem szybko polityka wmiesza się w Twoje życie.
@ a jak sie zdazy ?
„Jesli natomiast najezdzca obdaruje nas swobodami i wolnosciami ekonomicznymi koncesyjnymi i podatkowymi wiekszymi niz mamy teraz – to gwarantowane , ze nikt nie bedzie juz chcial wracac to tego co bylo z bylymi urzednikami „systemu” ”
Poproszę zatem o przykład takiego „najeźdźcy” 🙂 Niekoniecznie w najbliższym sąsiedztwie, który JUŻ TERAZ ma tak sprzyjające warunki prowadzenia DG. Historia pokazuje, że najeźdźca, widząc nasze nieudolne eksperymenty z wolnością, bierze nas krótko, za mordę, i goni do pracy. U siebie.
Prosze bardzo, chociazby Szkocja, wlasnie nie tak dawno zaglosowali w referendum ze chca zostac pod niewola swojego najezdzcy…
@ a jak sie zdazy ?
„Jesli najezdzca bedzie tropil urzednikow „systemu” aby ich rozstrzelac lub powywieszac – to zapewne caly narod ladnie i chetnie pokaze pacami gdzie sie ukrywaja .”
Żyję nadzieją i bardzo w to wierzę, że jeszcze zdążymy zamienić „armię” 650.000 urzędników na armię zawodowych żołnierzy. Póki co, tych drugich możemy zmieścić na (najdroższym na świecie per miejsce) stadionie tzw. narodowym. I to w komplecie.
Książki Bear’a są raczej do turystyki, ja proponuje lekturę bardziej realną „Przygotowani przetrwają. Survival miejski” – nowa książka wyd. Pascal, jej autor należy do Stowarzyszenia Polska Szkoła Surwiwalu.
„banda goryli raz na jakiś czas musi naprężyć muskuły, żeby czuć się wystarczająco ważna, ale nie posunie się za daleko”
Hitler nie rozpoczynałby wojny, gdyby – choć przez chwilę – choć miał cień wątpliwości, że przyjdzie mu strzelić sobie w łeb parę lat później a inni goryle z jego bandy trafią na szafot.
Poza tym, nie zapominaj, że każdy z nas ma inne poczucie wartości życia samego w sobie. Nie zapominaj też, że osoba, która „dobiła się” na szczyt władzy, szafująca ludzkim (cudzym) życiem to osoba, szeregowa, przypadkowa. Nie, to w znakomitej większości osoba (lub zespół osób) pozbawiona jakichkolwiek skrupułów i złudzeń. Nie wahająca się przed sięgnięciem po KAŻDE narzędzie, aby osiągnąć cel.
I tak było od wieków.
BTW
Jakiś czas temu na przystanku w najbliższej okolicy pewnej wojskowej uczelni widziałem taki oto napis: „ALKOHOL ZABIJA. Ale żołnierz śmierci się nie boi”.
Nie my te wojny wszczynamy tylko zapyziali politycy, wiec niech sami sobie ida oni i ich rodziny walczyc, a nas niech zostawia w swietym spokoju. Podziwiam Wolny za odwage i zaciekle bronienie swojego stanowiska. Zaloze sie, ze najwikszymi tchorzami okazaliby sie ci ktorzy najwiecej tu krzycza o patriotyzmie i wartosciach, jak np. Maga. Wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono.