Ten wpis nie był planowany, ale Pani opiekująca się wynajmowanym przez nas mieszkaniem dała mi doskonały powód do napisania kilku zdań na temat oszczędności, które większość z nas może poczynić w dowolnym momencie. Przegląd mieszkania po 6 miesiącach najmu (tak! to już pół roku od zmiany!) to dobry powód do powstania krótkiego, ale konkretnego wpisu, którym pokażę na własnym przykładzie siłę tego, o czym już wielokrotnie pisałem. Mowa o racjonalnym korzystaniu z mediów.
Ponieważ lista kontrolna zawierała punkt „spisanie stanu liczników”, skorzystaliśmy z okazji i pozwoliliśmy sobie na spojrzenie przez ramię i zanotowanie zarówno stanu sprzed pół roku, jak i aktualnych wartości. Oczywiście moglibyśmy sami pilnować tych wartości, ale od dawna działamy na autopilocie i nie musimy weryfikować stanu liczników żeby wiedzieć, że szanujemy zarówno stan konta, jak i matkę Ziemię.
Ponieważ nie mogę się już doczekać wykonania obliczeń, zabiorę się za konkrety bez zbędnego przedłużania. Poniższa tabela przedstawia stan liczników sprzed 6 miesięcy i dzisiaj:
[table id=40 /]
Co z tego wynika? Na pierwszy rzut oka niewiele, ale sprawa wygląda zupełnie inaczej, jeśli weźmiemy pod uwagę średnie zużycie mediów w gospodarstwach domowych. Ze źródeł znalezionych na szybko wynosi ono:
zimna woda: 22,2 m3 na osobę/rok. Zakładając naszą 2,5-osobową rodzinę * to 55,5 m3/rok, czyli 4,625 m3/miesiąc.
ciepła woda: 14,8 m2 na osobę/rok. Zakładając naszą 2,5-osobową rodzinę * to 37 m3/rok, czyli 3,08 m3/miesiąc.
ciepło: 31,2 GJ/rok dla średniej wielkości (62,7 m2) mieszkania. Ponieważ to wynajmowane przez nas ma 45 m2, przyjmę (proporcjonalnie) 22,4 GJ/rok, czyli 1,87 GJ/miesiąc.
prąd: 3000 kWh dla mieszkania bez ogrzewania elektrycznego, z kuchnią elektryczną. To średnio 250 kWh/miesiąc.
* Kilkumiesięczna Maja jak najbardziej jest pełnoprawnym członkiem rodziny, ale potrzeby ma jeszcze nieco mniejsze niż nastolatka spędzająca godziny w łazience.
Znając krajową średnią, mogę policzyć nasze oszczędności względem niej:
[table id=42 /]
Ostatnia kolumna na razie wyrażona została w jednostkach – żeby je przetłumaczyć na złotówki, należy znaleźć cenę jednostkową (zmienną – nie uwzględniam opłat stałych, które są takie same niezależnie od zużycia) i wykonać proste mnożenie:
[table id=43 /]
1034,51 zł oszczędności względem średniego zużycia podobnej rodziny żyjącej w podobnym mieszkaniu. A to wszystko przez pół roku, tylko i wyłącznie dzięki stosowaniu prostych, sprawdzonych i uniwersalnych zasad, o których wielokrotnie już pisałem. Jeśli ten przykład z życia wzięty pokazał Ci, że oszczędzanie na mediach to nie grosiki na drożdżówkę, a realne oszczędności, które w skali wielu lat nie tylko przyczynią się do znacznych oszczędności, ale również do tego, że będziesz lepiej radził sobie w niesprzyjających warunkach, zapraszam do odświeżenia całej serii postów, które ukazały się na blogu, a które były dedykowane kolejnym tematom dotyczącym właśnie mediów:
1. O racjonalizacji zużycia wody.
3. O optymalnej temperaturze i ograniczeniu kosztów ogrzewania.
4. O optymalnym korzystaniu z energii elektrycznej.
Polecam również:
5. Inny tydzień – cykl dla chcących bardziej świadomie korzystać z zasobów naszej planety.
6. Ekologia = ekonomia, czyli dlaczego opłaca się być umiarkowanie „eko”.
To faktyczne oszczędności, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni mimo i tak minimalnych opłat za ogrzewanie.
Pozwolę sobie jeszcze na kilka spostrzeżeń, które wydają mi się warte wzmianki:
– zwróć uwagę, że aktualny stan liczników wody w wynajmowanym przeze mnie mieszkaniu jest co najmniej zastanawiający. 70,41 m3 wody zimnej i 234,10 m3 ciepłej to jasny przekaz, że wcześniej mieszkali tu ludzie lubujący się w gorących kąpielach w wannie. A to kosztuje, i to niemało. Zakładając prawie 20 zł za każdy m3 ciepłej wody (cena zimnej + jej podgrzanie), te 234 m3 kosztowały już 4680 zł! Ten wynik daje do myślenia, zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że budynek w którym mieszkamy został oddany do użytku dopiero 3 lata temu!
– po raz kolejny dochodzę do wniosku, że małe dziecko to nie powód do tworzenia w domu szczególnych i sterylnych warunków. Przypominam, że Maja ma teraz 9 miesięcy, a więc zamieszkaliśmy tutaj, kiedy miała 3. Temperatury rzędu 19 stopni w zimę znosiła na tyle dzielnie, że ze świecą można by szukać gilów pod jej noskiem 🙂 Mam nieodparte wrażenie, że brak codziennego kontaktu z migającym obrazem na telewizorze również Jej nie zaszkodzi.
– nie wiem jak Ty, ale ja nadal jestem pod wrażeniem oszczędności, które można wygenerować optymalizując codzienne czynności i podejmowane decyzje. Większość skupia się na wzroście przychodów, jednocześnie nie zauważając dziesiątek możliwości otrzymania podwyżki od samego siebie! Uważam, że większość gospodarstw domowych mogłaby w krótkim czasie dojść do punktu, w którym co roku zostawałoby o 1.000-1.500 zł więcej w kieszeni w wyniku oszczędności na wodzie, prądzie i cieple, i to bez żadnych wielkich wyrzeczeń. Powiem więcej: opisywane oszczędności to czysty zysk nie tylko dla portfela, ale również dla zdrowia – polubiłem niższe temperatury, zupełnie nie choruję, a do tego potrafię czuć się komfortowo w mniej sprzyjających warunkach. Jednym słowem: jestem twardszy niż jeszcze kilka lat temu 🙂
Na koniec chciałbym poznać Twoją opinię na temat oszczędzania na zużyciu mediów. Ciekawy jestem, jak u Ciebie wygląda porównanie ze średnimi wartościami zużycia wody, prądu czy ciepła. Zapraszam do komentowania, a dla mniej wylewnych – ankieta 🙂
[poll id=”11″]
# Edytowany 29.03.2014
Kasia Rz. zauważyła znacznie zaniżoną cenę za m3 wody. To dało mi do myślenia i uzmysłowiło, że zapomniałem uwzględnić cenę za odprowadzenie ścieków. Obliczenia nieco zmienione, a z 849 zł oszczędności zrobiło się ponad 1000 zł 🙂 Dzięki Kasiu!
No to pięknie 🙂 te liczby naprawdę potrafią przemówić do rozsądku.
Widząc te ceny, aż nie mogę się powstrzymać żeby napisać ile my płacimy:
ogrzewanie 5,40zł za m2
zimna woda 13,50zł za m3
ciepła woda 47,76zł za m3
prąd (chyba już z opłatami stałymi) 0,60zł za 1 kWh
Na ten moment dążę do zużycia 3,5 m3 wody zimnej i 3 m3 ciepłej na miesiąc – dwie osoby dorosłe + 6 miesięczny syn. Póki co się udaje 🙂
Ceny rzeczywiście bardzo wysokie – być może zawierają już jakieś opłaty stałe… chociaż w przypadku wody takich przecież nie ma.
Ciepła woda 47 złotych za metr sześcienny? To chyba jakaś pomyłka?
Też się bardzo temu dziwię. Cena ekstremalnie wysoka.
Ceny prawdziwe niestety. I żeby było dziwnie, wzięły się właśnie z oszczędzania. Mieszkamy na małym osiedlu – coś ponad 100os. Kiedyś opłata za wodę była stała w miesiącu ok 60zł/os. Od czasu założenia wszystkim liczników ludzie zaczęli oszczędzać.Kotłownia osiedlowa jest na węgiel. Palacze dokładają do pieca wciąż tyle samo, a ludzie oszczędzają wodę coraz bardziej. Im mniejsze zużycie wody, tym większa jej cena, bo węgiel wciąż jest kupowany w tej samej ilości, jego cena wzrasta i koszt dzielony jest przez coraz mniejszą liczbę zużytych m3, a więc cena m3 rośnie. Błędne koło.
Dla porównania – cena ciepłej wody:
w 2009r 19,98zł
w 2011r. 30,25zł
w 2012r. 37,76zł
Jakaś porada jak to zmienić? 🙂
Tak – zrobić porządek z władcami kotłowni, którzy zdają się zapominać, że klient, nasz pan i chlebodawca 🙂
Aż nabrałam nowych sił. Chyba zrobię rzeczywiście małą rewolucję 🙂 Jakoś wcześniej nie miałam okazji wyciągać tych rozliczeń. Ale Ty działasz na ludzi – dzięki ogromne 🙂
To już chyba jakaś własna terma do podgrzewania wody na prąd wyszłaby taniej.
Właśnie, jak ktoś sobie liczy domowy budżet i wie, ile na co idzie pieniędzy to sobie poradzi w życiu. Trudniej tym co nie kontrolują wydatków, nie inwestują w nawet małe korzyści przynoszące zyski lub co gorsza odkładają do skarpety 🙂
Liczby powalają, zmotywowało mnie to do sprawdzenia swoich za ostatni rok:
Dwie osoby + półtoraroczny maluch, mieszkanie 65m2 bez gazu.
ciepła woda 2,93 m3
zimna woda 4,06 m3
ogrzewanie 0,92 GJ
prąd 140 kWh
Nie jest źle, ale mogłoby być sporo lepiej w przypadku wody. To głównie moja zasługa – lubiłem częste kąpiele, które od niedawna radykalnie ograniczyłem i zamieniłem w skrajność – prysznice po kilka litrów wody.
Z ogrzewaniem ciężko będzie zejść znacznie poniżej tego poziomu, z prądem też raczej dużo nie zdziałam.
I tak zaniżasz średnią – to, czy i ile jeszcze zejdziesz zależy tylko od Was. Nic na siłę.
Ciepła woda tańsza od zimnej?
To zużycie, nie cena.
W ramach wdrożenia programu oszczędościowego proponuję nie spuszczać wody w wc przez co najmniej tydzień, a mycie ograniczyć tylko do niedzieli.
Gdy policzymy wszystkie zaoszczędzone z tego tytyłu pieniądze, pomnożymy je przez 10 lat i zainwestujemy na 7% wyjdzie nam ogromna suma pieniędzy.
W sumie ostatnioo liczyłem, że najtaniej będzie popełnić samobójstwo i zakopać. Zasiłek pogrzebowy to około 4000 PLN, ale można zrobić ekologiczny pogrzeb na płonącej tratwie. Nie mówiąc już o tym ile z tego tytułu zyska Matka Natura.
Nie wiem czy mam się cieszyć z tego, że mam „problem” takiego typu czy nie, ale nie mam wcale motywacji do oszczędzania wody, prądu czy ciepła. Głównie dlatego, że najczęściej te kilkumiesięczne oszczędności to kwoty rzędu mojej dniówki. W globalne ocieplenie nie wierzę… To po co mam oszczędzać?
Nie wiem czy się chwalisz, czy żalisz… odpowiem więc tak. Ja jakoś mam motywację do oszczędzania (ponieważ nie ujawniam swoich zarobków, nie odniosę się do tej Twojej „dniówki”), która wynika z wychowania (skoro nie wyrzucam do kosza jedzenia, czemu mam niepotrzebnie spuszczać w rurę nadmiar wody), dbałości o naturę (może to naiwne, ale wierzę, że trzeba zacząć od siebie i próbować przełożyć ten efekt na większą skalę) i o siebie samego (lepiej się czuję wiedząc, że to mnie wzmacnia i hartuje). I nie – nie mam złudzeń że Cię przekonałem 🙂
Eee tam, Wolny. Parę nieoczekiwanych korków, nieoczekiwanie kilka razy zabrudzone ubrania (pralka), inny powód do sprzątania (rozbita szklanka – odkurzacz) itd. i zużywasz tyle wody czy prądu, co zaoszczędzisz gdzie indziej.
Moim zdaniem te 10-20 złotych miesięcznie to skórka niewarta wyprawki. W tym sensie rozumiem to czyjeś pisanie o dniówce (200-300 złotych to podejrzewam że może być również twoja dniówka w korpo w IT).
Nie znaczy, że pochwalam marnotrawstwo. Ale: rezygnując z wielkiego TV/monitora/samochodu/bajerów oświetleniowych/lodówki-kombajnu(tego, o którym pisałeś) i poprzestając na mniejszym, oszczędzam więcej niż na ciągłym myśleniu co tu by przykręcić, co wygasić itd.
–
Minimalizm to również troska, by o zbyt wiele się nie troszczyć.
–
Osobiście cieszę się, że mam np. kuchnię na gaz, wychodzi dużo taniej niż na prąd. Liczników na kaloryferach na szczęście nie mam, nie muszę więc ciągle gałami moderować i nie myślę, gdy chcę przewietrzyć mieszkanie, o dżulach, tylko o świeżym powietrzu :).
Licznik jest na poziomie bloku – właśnie dziś dostałem rozliczenie: niedopłatę, 85 zł za cały ubiegły rok, ale nadpłata była na prądzie (oświetlenie, winda), więc w sumie się zniosło…
W życiu nie zamontuję pseudooszczędnych żarówek – lepiej zapłacić więcej za prąd, niż męczyć oczy w tym pseudoświetle.
Tylko, że może trzeba wziąć poprawkę, że mogę pozwolić sobie na takie poglądy, bo mieszkam w bardzo dużym bloku, bardzo dużej spółdzielni, w mieszkaniu w środku bloku i na wysokim piętrze, bez firanek w oknach. Pierwsze trzy warunki sprawiają, że nie opłaca się myśleć o ogrzewaniu, następne – znacznie oszczędzają prąd (nawet w bardzo pochmurne dni i do późna mam jasno).
PS. Fajny dziś dzień, wiosna przyszła na dobre, pora na rodzinny wypad na rower :).
No tak – czyli socjalizm na poziomie bloku Twoim przyjacielem 😉
Ups, przypadkowo mój wpis dał się jako odpowiedź do kogoś innego. Wolny – trochę niewygodny masz system komentarzy, do tego stopnia, że w poprzednim wątku odechciało mi się dyskusji przy sto-ktorymś komentarzu.
System jest jaki jest – niewiele blogów może się pochwalić takim ogromem komentarzy, więc to nieco dobija obecne rozwiązanie. Ale napiszę po raz kolejny: inne, bardziej przejrzyste z punktu widzenia użytkownika systemy są najczęściej dużo bardziej pracochłonne w obsłudze lub np. wymagają rejestracji każdego komentującego w jakimś serwisie, co skutecznie ograniczyłoby liczbę komentarzy.
Psychiatra – nie myślałeś ostatnio, żeby wybrać się do jakiegoś kolegi po fachu? Przepraszam za sarkazm, ale: 1. sam zacząłeś 2. we wpisach o oszczędzaniu zużycia mediów zawsze znalazł się ktoś taki jak Ty, więc już naprawdę nie widzę powodów żeby jakoś bardziej składnie odpisywać i wyjaśniać swoją motywację. Jeśli ktoś będzie chciał ją poznać, cofnie się do podlinkowanych wpisów.
Drogi Psychiatro. Nie trzeba doświadczyć bogactwa, żeby wiedzieć z czego sie rezygnuje, tak jak nie trzeba ostro przyćpać, żeby wiedzieć, że zasadniczo narkotyki nam nie służą.
Mądremu często wystarczy obserwacja innych i wyciąganie wniosków. To głupi musi wszystko przetestować na sobie. 🙂
Metr sześcienny zimnej wody wraz z odprowadzeniem ścieków w Warszawie prawie 12 PLN, czyli prawie 3-krotność średniej krajowej. Warto wiedzieć.
To również było zużycie, nie cena 🙂 Przepraszam, jeśli sposób przedstawienia wartości budzi wątpliwości, ale jednostki przy każdej wartości są jednoznaczne, a wpis musiał być nieco bardziej techniczny niż zwykle,
Nie masz za co przepraszać, to ja nie doczytałam. Ale dzisiaj doczytałam już dokładnie, że w Bydgoszczy cena 1 metra sześciennego zimnej wody prawie trzy raz niższa niż w Warszawie. Chyba się przeprowadzę 🙂
Kasiu – właśnie wyłapałaś grubego babola w tekście. W cenie wody nie uwzględniłem kosztu odprowadzenia ścieków. Już poprawiam – a oszczędności będą w takim razie jeszcze większe 🙂
No to ceny prawie takie same. To już się nie przeprowadzę 🙂
Tak sobie dumam w oparciu o to, co pisali Bob i Psychiatra…
Otóż znam ludzi, dla których półroczne oszczędności na wodzie, prądzie i cieple stanowiłyby naprawdę wielkie oszczędności, rzędu paru tygodni pracy. A jednak im się „nie kalkuluje”, czytaj: nie chce. Znam też i takich, dla których to niby niewiele godzin pracy, a jednak im się chce, widzą w tym sens. Myślę, że to kwestia podejścia do sprawy.
Ja jestem tak sobie oszczędny, jeśli idzie o wodę, prąd i gaz. (Mam też tu swoje dziwactwa typu kult prądożernych, ale tanich w kupnie i „miło” świecących tradycyjnych żarówek.) Nie mogę natomiast znieść marnotrawienia żywności – tu jestem bardzo wyczulony i autentycznie cierpię, gdy muszę czasami coś z lodówki wyrzucić.
Tak czy inaczej podśmiewywanie się w stylu „proponuję nie spuszczać wody w wc przez co najmniej tydzień” nie jest fajowe.
Nie jest fajowe ale czy to czasem sam Wolny nie wspominał kiedyś, że dla oszczędności nie spuszcza wody „po żółtym”? ;>
Stały czytelnik widzę 🙂 Rzeczywiście w trakcie Tygodnia innego niż wszystkie była taka propozycja i postanowiliśmy to przetestować. Był to eksperyment, który po jakimś czasie zawiesiliśmy i który nie sprawdził się na dłuższą metę, ale którego się nie wstydzę. Ponieważ jednak dawno już zapomnieliśmy o tym sposobie oszczędzania wody, nie przyczynia się on do obecnych oszczędności 🙂
Ludziom ciężko wyłamać się ze schematów i zrobić coś wbrew ogólnym zasadom panującym w danym środowisku. Ten, kto choćby spróbuje się wyłamać jest doskonałym zwierzęciem łownym dla żartownisiów pokroju wypowiadającego się wyżej Psychiatry. Albo będziesz „normalny” (tacy jak wszyscy), albo Twoje poglądy będą obiektem drwin. Uratować Cię może tylko bogactwo, bo wtedy wolno Ci wiele i co najwyżej zyskasz przydomek „ekscentryk”, jak taki – nie przymierzając – Warren Buffet, jeżdżący bodajże kilkunastoletnim sedanem. A to – przy jego stanie posiadania – jest znacznie bardziej ekscentryczne niż moje nie spuszczanie wody w wc przez cały miesiąc, czyż nie? 🙂
Nie diagnozuję pacjentów na odległość, natomiast sugeruję udanie się na konsultacje do specjalisty. To nie wygląda dobrze.
Jeszcze jedno. Często na tym blogu drwisz z drogich dóbr konsumpcyjnych. Jesteś jak osoba jeżdżąca przez całe życie Fiatem Cinuecento i zarzekająca się, że jest to najlepszy samochód na świecie.
Nie masz żadnych doświadczeń. Uwiłeś swoją sknerystyczną wizję świata i nosisz końskie okulary, żeby tylko ci jej nikt nie zburzył.
Mój drogi Panie Psychiatro. Czyżbyś występował przeciwko uznawanemu za pozytywne zjawisku słodkich cytryn. Jeśli ktoś z jakichś przyczyn nie chce (lub: załóżmy nie może) mieć jakichś dóbr lub podchodzi do nich w sposób uważny i (teraz najważniejsze!) dobrze mu z tym…. To co tu diagnozować?
.
Jeśli nawet już wysyłać ludzi do psychiatrów, to ja zdecydowanie szybciej byłbym skłonny posyłać tam tych, co publicznie objawiają swoją butę i zarozumialstwo.
.
„Nie masz ŻADNYCH doświadczeń”. Hm… Ja bym się 100 razy zawahał przed stwierdzeniem, że ktoś mam małe doświadczenie. A tu: „żadnych”. Skąd pomysł na taki kwantyfikator? Przecież to nie może być prawda. Każdy człowiek ma jakieś doświadczenia, bo żyje. Nawet pacjent zakładu psychiatrycznego. A czy te Pańskie literki, które Pan tu wklepuje, nie świadczą przypadkiem o tupecie?
Nie za wiele wiesz o moich doświadczeniach. Pozwól, że uzupełnię Twoją wiedzę – informacyjnie, nie po to, żeby się chwalić. Od kiedy pamiętam, zawsze chciałem mieć sporo i dzięki warunkom, w jakich się wychowywałem, nic mi nie brakowało. Rodzice byli oszczędni, ale ja tego nie rozumiałem, a dość majętne środowisko znajomych z dobrej szkoły było dość dobrym wytłumaczeniem („przecież wszyscy mają”, „przecież wszyscy jadą”).
Do mniej więcej 25 roku życia nie potrafiłem zgromadzić więcej niż kilkaset złotych „majątku”. I to nie z powodu tego, że miałem mało – po spędzeniu pewnego czasu za granicą i uzbieraniu oszałamiających wtedy 22 tysięcy złotych, kupiłem 3-letnie auto, za… 27 tysięcy (wspomagałem się pożyczką) i wesoło wróciłem na studia dzienne, bez absolutnie żadnych oszczędności i planów, żeby zarobić chociażby na paliwo. Jakoś to jednak działało, bawiłem się dobrze, frajdy ze wspaniałego wtedy auta miałem dużo, a ja cieszyłem się, kiedy dziewczyny oglądały się za mną, kiedy obok nich przejeżdżałem.
Jak widzisz, jakieś porównanie mam (a to tylko jeden przykład), a to, że oprzytomniałem stosunkowo młodo i zacząłem dostrzegać niewielki sens prowadzonego życia już wtedy to moja przewaga, która już teraz pokazała swoją olbrzymią moc. Pozdrawiam.
To zabrzmiało jak…tylko winny się tłumaczy…i po co?
Hmmm – ciekawe, jak to odebrali pozostali. Zwykle staram się sprzedawać tyle informacji osobistych, ile to konieczne. Czasami jednak dochodzę do wniosku, że należy Wam się nieco więcej. Padły konkretne zarzuty, i mimo że zostały wyrażone w niezbyt przyjazny sposób, odpowiedziałem merytorycznie, ponieważ macie prawo wiedzieć, że sam nie zacząłem idealnie.
Daj spokój, wyjaśniłeś i super. „Tylko winny się tłumaczy” to jedno z, oględnie powiem, mniej mądrych powiedzeń.
Male dziecko nie zuzywa mniej wody niz dorosly. Tak samo trzeba po nim zmywac czy prac i tak samo trzeba je myc.
A kataru u dziecka nie doswiadczysz dopoki nie pojdzie do zlobka/przedszkola.
Nie wiem jak kilkumiesięczne dziecko może zużywać tyle wody, co dorosły. Doprawdy – nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Wybacz, ale argument o katarze, który niejako pojawia się dopiero w przedszkolu nie za bardzo pasuje do obserwacji znajomych z dziećmi. Owszem – mam świadomość, że poważniejsze i częstsze choroby rozpoczną się w wyniku częstego kontaktu z dużymi grupami rówieśników, ale twierdzenie, że przez pierwsze lata życia dziecku zazwyczaj nie dolega kompletnie nic mija się z prawdą.
Argumentu o katarze sam nietrafnie po raz pierwszy użyłeś. Choroby nie biorą się przecież z zimna, ale z zarazków, co powinno być oczywiste 🙂 Śmiem przypuszczać, że ten brak kataru jednak wiąże się z przebywaniem w wąskiej grupie ludzi. Zresztą nie chcesz chyba twierdzić, że znalazłeś cudowny sposób na budowanie odporności malutkiego dziecka bez zachorowań? 🙂
A Mmena dała do myślenia z tym zużyciem wody. Faktycznie, nie jest pewnie takie samo, jak u dorosłego, bo mniej wody pije, trochę mniej naczyń trzeba myć i mniej zużywa do kąpieli, ale pranie, śmiem twierdzić, trzeba robić częściej niż dorosłemu. W sumie traktowanie jako pół dorosłego jest chyba przesadzone, ale to przecież tylko zwiększa skalę Twoich (i moich, he he, bo też przyjąłem 2,5 osoby) oszczędności.
Cudownego sposobu na odporność nie odnalazłem, ale wychowywanie dzieci w 24-25 stopniach przez cały rok (a często to widzimy) nie jest żadnym gwarantem zdrowia i robienie tego „dla dziecka” jest chyba lekką pomyłką.
Co do zużycia wody, to szczerze mówiąc nie za bardzo rozumiem wyników. Sprawdziłem rachunek za okres, kiedy jeszcze Mai nie było z nami. Wyniki prawie identyczne – wzrost zużycia jest naprawdę pomijalny. Ciężko mi to wytłumaczyć, bo chyba za bardzo nie zmieniliśmy naszych zwyczajów czy sposobu korzystania z wody. Chociaż kilka lat temu jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że myjąc zęby woda nie musi płynąć :), więc może to właśnie kwestia coraz większej świadomości i nawyków, które rekompensują większe zużycie wody ze względu na Maję.
Masz rację jeśli chodzi o poziom temperatury w mieszkaniu. W zbyt wysokiej temperaturze wysychają śluzówki – wtedy gorzej chronią przed bakteriami i wirusami.
Zgadza się, aczkolwiek brak chorób u kilkumiesięcznego dziecka karmionego piersią, niemającego rodzeństwa uczęszczającego do placówki edukacyjnej to naprawdę nic takiego nadzwyczajnego.
A mimo to olbrzymia większość młodych rodziców ma przeświadczenie, że dziecko musi mieć cieplutko, bo inaczej się pochoruje. Grzanie do 24-25 stopni to naprawdę norma przy dziecku – przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Największym złem jest gęsia skórka na malutkim ciałku, a kąpiel w nienagrzanym pokoju to coś niewyobrażalnego.
Dziecko w wieku do dwóch lat zużywa średnio 1.37 tego co dorosły, a od dwóch do trzech 1.45, a od trzech… Nie no: robię sobie jaja, darujcie. Acz żyjemy w takich czasach, że praktycznie wszystko może być tematem magisterskich wypocin. Nie zdziwiłbym się zbytnio, gdyby ktoś gdzieś takie „badania” poczynił.
.
W kwestii wody pochwalę się, że próbuję myć się wodą chłodniejszą (lekko letnią). Pierwsze odczucia zdrowotne są zachęcające.
Tak w temacie:
Jeden z ekologicznych idiotyzmów, to „godzina dla Ziemi”:
https://www.youtube.com/watch?v=aZybPtG5Vwk
„W ostatnią sobotę marca, już od kilku lat, odbywa się Godzina dla Ziemi jedna z najbardziej pozbawionych sensu akcji ekologów. Polega ona na gaszeniu na godzinę świateł. Ma to oszczędzić prąd, a przez to zmniejszyć emisję CO2. O żadnych oszczędnościach jednak nie ma mowy. Godzina dla Ziemi nie tylko nie zmniejsza, ale zwiększa ilość CO2 w atmosferze.”
A ja bym się zastanawiał czy to rzeczywiście idiotyzm. Również nie wierzę w oszczędność generowaną przez zgaszenie kilku świateł na godzinę, ale być może również (a może przede wszystkim) chodzi o uświadomienie ludziom, że warto również u siebie w domu wprowadzić zmiany – jeśli nie ze względu na środowisko, to może dla oszczędności? Nie wiem jak w mediach przedstawia się tą akcję i na co kładzie się nacisk, ale wielu ludziom uświadomienie marnotrawstwa, które uskuteczniają na co dzień zdecydowanie by się przydało.
Tak. 🙂
Skąd zaczerpnąłeś informację że średnie roczne zużycie energii w mieszkaniu to 3000 kWh?
Jest we wpisie link do źródła. To dane jednego z dostarczycieli energii, zróżnicowane pod względem rodzaju nieruchomości / rodzaju ogrzewania / rodzaju kuchni.
każdemu polecam rozkładanie budżetu na takie „czynniki pierwsze” 🙂
A najbardziej można by polecić ministrowi finansów… Niestety, zdaje się, że akurat tam panuje największy chaos.
A ja polecam na tym nie poprzestać, ale uporządkować je wg wpływu na budżet. I zająć się 3-5 pierwszymi z nich, a resztą się nie przejmować, szkoda życia :). Te pierwsze to dla jednych obejmą wydatki na jedzenie i ubrania, dla innych – na elektronikę, u innych będzie to transport, a jeszcze u innych prąd, woda, czy gaz. Walka o oszczędność nie na wszystkich frontach jest potrzebna, by mieć efekty, a czasem niewskazana, bo zabiera czas i … energię :).
@ Wolny: Jeszcze ustosunkuję się do tego:
–
„70,41 m3 wody zimnej i 234,10 m3 ciepłej to jasny przekaz, że wcześniej mieszkali tu ludzie lubujący się w gorących kąpielach w wannie”
–
Wolny, rzeczywiście dziwnie to wygląda. Ale:
–
kiedyś, gdy nie miałem zmywarki, zdecydowanie więcej wody ciepłej szło na zmywanie;
jeśli mieszkali ludzie lubiący dużo gotować, bez zmywarki, może i tyle zużywali …
–
U siebie mam tyle samo zużytej zimnej, co gorącej. W kuchni ciepłej wody 5 razy mniej niż zimnej. W łazience nieco więcej ciepłej.
Lubię bardzo gorące prysznice, ale ustawione pod dużym ciśnieniem i z drobnymi kroplami. W efekcie zużywam bardzo mało wody na taki prysznic (5-15 litrów), ale w większości gorącej.
–
jeżeli mieszkali dorośli ludzie bez dzieci, z wydajnymi zmywarką, pralką i … sedesem, to mogli rzeczywiście mieć takie zużycie. Chociaż nie, no dziwnie to wygląda.
–
Dla mnie wytłumaczenie jest jedno: wanna (brak prysznica) + zwyczaje wyniesione z lat 90-tych, kiedy na zużycie wody nikt nie patrzył + brak świadomości kosztów (ew. podejście „stać mnie”).
Poszukaj na stronach GUS jakie jest średnie zużycie energii elektrycznej w gosp. domowych w Polsce. Wartość którą podałeś jest znacznie przeszacowana. Komcerny energetyczne umyślnie ją zawyżają aby odbiorcy myśleli że wcale nie zużywają dużo energii. To jest zawoalowany marketing z czego praktycznie nikt kto nie zna tej branży nie zdaje sobie sprawy… 2/3 Polaków nie zużywa więcej niż 2500 kWh z czego połowa nie przekracza zużycia na poziomie 2000 kWh rocznie…
GUS podaje średnią dla wszystkich gospodarstw domowych, natomiast firma energetyczna różnicuje to w zależności od rodzaju ogrzewania, typu kuchni, rodzaju nieruchomości. Zdaję sobie sprawę, że podana wartość może być nieco przeszacowana, ale nie mam obiektywnych przesłanek pozwalających obniżyć tą wartość o jakąś konkretną kwotę. Mieszkam w mieszkaniu bez dostępu do gazu i posiadam płytę elektryczną, więc odczytałem dane specyficzne właśnie dla takiej sytuacji.
Osobom, które rozpoczynały zabawe w oszczędzanie mediów zawsze polecałem zacząć od wody…
Tutaj oszczędnosci są najszybciej zauważalne w portfelu i chyba najłatwiej je „wypracować”.
A nie ma to jak pozytywny „kop” na początku 🙂
W ramach oszczędności ciepłej wody, można zęby rano i wieczorem myć w zimnej wodzie.
Rano każdy kran w mieszkaniu można odkręcać minimalnie, żeby woda skapywała do miski/garnka napełniając je przez cały dzień – powolne kapanie nie jest zliczane przez wodomierz. W Polsce podobno jest to nielegalne i spółdzielnie doliczają różnice do czynszu każdego lokatora, ale o tym, że Polska to dziwny kraj można pisać latami.
Zęby w zimnej wodzie? Ała…
=====
Włosy też można w zimnej umyć, praktykowałam w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów (woda nie była właściwie zimna tylko lodowata – chyba ją prosto ze stawo biorą). Niezapomniane przeżycie, ale jednak podziękuję.
A widzisz – po raz kolejny się okazuje, że dużo zależy od punktu widzenia. Mi nigdy by nie przyszło do głowy, żeby czekać na ciepłą wodę podczas płukania zębów (płukania – nie mycia, bo podczas mycia to woda nie leci, prawda?). Zazwyczaj płuczę usta letnią albo lekko ciepłą wodą – zależy co się trafi 🙂
To nie jest kwestia punktu widzenia, ja po prostu czuję ból płucząc zęby zimną wodą.
Można się kąpać całą rodziną W tej samej wodzie W wannie, hehe 😀
Jeśli ta rodzina to bezdzietne małżeństwo, to zdecydowanie polecam 🙂
Hehe – z tego co pamiętam, jak byłam mała, mama pakowała mnie i młodszego o rok brata do wanny razem. Zawsze to był mniejszy (i jeden) bałagan do posprzątania i było to zupełnie naturalne 🙂
Wspólna kąpiel czy prysznic z mężem, a czemu nie? 🙂
Co do wcześniej wspomnianego mycia zębów w zimnej wodzie.. Co rano robię herbatę. Zawsze zostaje jakaś woda w czajniku. Po śniadaniu, jak już woda jest letnia, nalewam ją do kubeczka do mycia zębów i kran w łazience nawet nie jest odkręcany w tym celu 😉 Kombinować w oszczędzaniu wody można na wiele sposobów 🙂
W miarę bezboleśnie można ograniczyć zużycie prądu, ciepła, ale z wodą to bym uważała. Prysznic zamiast kąpieli OK, ale co resztą: niedokładnie zmyję naczynia i namnożą się jakieś bakterie, ograniczę mycie rąk czy włosów? Nie przesadzajmy, podstawowe zasady higieny trzeba zachować.
Kasiu Rz. – zgodzę się w 100%! Pewnych rzeczy (mycie rąk) nie wolno ograniczać.
Jeżeli jednak można – zmywać w zmywarce (jeżeli jest tylko taka możliwość) niż ręcznie (szczególnie pod bieżącą wodą), częstszy prysznic zamiast częstych kąpieli w wannie, wykorzystanie w WC spłuczki z mniejszą ilością wody, a nie na full, instalacja perlatorów napowietrzających wodę itp, można zrealizować bez uszczerbku na naszej higienie.
Jednak są tacy, którym i tego się nie chce…
Koszt zmywarki powiedzmy 2 tys. złotych, to jest dokładnie mój rachunek za wodę za 2 lata . Zmywarka pobiera prąd (też kosztuje) i wymaga jakiś drogich tabletek. Suma sumarum te wszystkie inwestycje przez Ciebie wymienione też kosztują.
A u nas w Spółdzielni – w ramach „nagrody” za oszczędzanie – zmieniono regulamin rozliczania ciepła i znacząco wzrósł procentowy udział kosztów stałych – czyli tych dzielonych na wszystkich po metrażu (na które nie masz wpływu) a w zmniejszono procentowy udział kosztów zmiennych (zależnych od odkręcenia grzejnika) – więc Ci co oszczędzali dostali de facto podwyżkę a Ci co grzali bez opamiętania zapłacą mniej (różnicę pokryją Ci co oszczędzali)
Niech żyje socjalizm Blokowy!!!
To ostatnie nasze mieszkanie w Bloku !!! 🙂
I to jeden z powodów, przez które omijamy wielką płytę i kochane spółdzielnie.
właśnie z tego powodu miedzy innymi uuekłem ze „wspólnoty” która Zdzierała ze swoich członków na ciągłe remonty (tak! w świeżym 3-7 letnim nowym budownictwie zasady i zmieniała zasady co chwila na takie aby były korzystne dla zarządu
U nas w Gdańsku dzieje się coś podobnego… ciągłe dodatkowe składki na kolejne „ulepszenia”, które potrzebne są chyba tylko kilku osobnikom z przerostem ambicji. Ale cóż – mieszkanie ma zbyt dobrą lokalizację i potencjał, dlatego trzymamy je ze względu na zyski z najmu i ewentualnie ciekawą cenę, którą może kiedyś osiągnie.
To nie tylko spółdzielniana wielka płyta.. I małych „kołchozach wspólnotowych też takie cudowne sprawiedliwości społeczne (chwytliwy slogan) się dzieją..
Ze o niszczeniu wspólnego mienia (wspólne=”niczyje”) nie wspomnę..
W przypadku prądu nie uwzględniasz opłaty transferowej, która pobierana jest od każdej kilowatogodziny (czyli jej wysokość jest wprost proporcjonalna do zużytej energii) – z taką opłatą koszt 1kWh wynosi około 60 groszy.
Czyli oszczędności byłyby jeszcze większe… od nadmiaru gotówki zaraz rozboli mnie głowa 🙂 Dziękuję za tą uwagę – postaram się poprawić na dniach jak znajdę chwilkę.
Ceny za media idą w górę w zastraszającym tempie. Wszystkie podwyżki są oczywiście motywowane inwestycjami w infrastrukturę. We Wrocławiu od 1 marca już obowiązują nowe cenniki i to nie koniec podwyżek, mają się one powtarzać rok w rok do 2018 i tak w przeciągu 4 lat miesięcznie rachunek podniesie się o 20 zł.
a jak ma się oszczędzanie wody do pieluszek wielorazowych- o ile jeszcze ich używacie dla córki? ostatnio czytałam na forum, że niektórym w rozliczeniu wychodzi 100 % więcej do zapłaty niż za czas bez prania pieluszek
większa oszczędność wasza idzie na konto zwiększonej liczby prań?
Absolutnie nie zauważyliśmy zwiększonych rachunków za wodę. Koszty prania pieluszek szacowałem w jednym z wpisów, a ostatnio pisałem również o zużyciu mediów (w tym wody) przez naszą rodzinę w ciągu ostatnich miesięcy. Jestem przekonany, że nadal zużywamy znacznie mniej wody niż przeciętna rodzina, która nawet nie wie, co to pieluchy wielorazowe.
No właśnie zdziwiłam się gdy przeczytałam o tych rachunkach na forum i chciałam Ciebie zapytać czy jakoś szczególnie musicie oszczędzać wodę bo jednak pieluszki prać trzeba co max 3 dni bo potem zapach z wiadra może zabić 🙂 ja u siebie też nie zauważyłam większych rachunków mimo prania pieluszek
ja na razie uczę się wodę oszczędzać – rodzina 2 + 2 i chcę zainstalować perlatory i chyba nową spłuczkę bo wkurza mnie ta woda lejąca się w nadmiarze bo rzeczy typu zakręcanie wody jak myjemy zęby czy jak myję naczynia, szybkie prysznice albo kąpiel po córce w tej samej wodzie już zastosowałam
przydałaby się jeszcze lekcja jak nie brudzić tylu naczyń w ciągu dnia by zmywania było mniej
Co do naczyń, to pierwsza i chyba jedna z ważniejszych lekcji: korzystaj z tej samej szklanki kilkukrotnie. Sam często cały dzień dolewam wody do tej samej szklanki. Oczywiście w przypadku niektórych napojów nie jest to takie proste na wodę w szklance po kawie raczej się nie skuszę 🙂
Witaj Wolny
niesamowite, wiesz nie znam większości twoich postów na temat oszczędzania energii, ciepła, itd, powoli je czytam , ale fakt, że są aktualne daje mi dużo do myślenia.
ja mieszkam w górach gdzie wynajmuję mieszkanie. jestem człowiekiem ekologicznie myślącym, ale cóż z tego, gdy ludzie u których wynajmuję mieszkanie, narzucają wysoki czynsz,, i nie mówią o licznikach.
Wyprowadzam się niebawem, bo sama dbałość o matkę naturę mi nie wystarczy, chcę by za moimi oszczędnościami i dbałością o energię, szły tez i zmniejszone koszty
pozdrawiam, Marek
Ja skorzystałem z oferty Novum, bo prowadzili system sprzedaży pakietowej. Miałem problem z ustaleniem sobie pakietu, bo dopiero poszedłem „na swoje”, ale na podstawie moich rachunków pomogli mi ustalić miesięczne zużycie prądu i ułatwili mi wybór pakietu. No i ucieszyło mnie, że przy każdym pakiecie oferują 36 miesięcy gwarancji ceny
U mnie zużycie wygląda podobnie, niestety wody troche więcej, ale już bardziej nie jesteśmy w stanie jej oszczędzać, wpływa na to nie oszczędna pralka, brak zmywarki i prawdopodobnie moje włosy do pasa;) miesieczne zużycie dwóch osób dorosłych + kot ( a przy ciągłej utylizacji odpadow z kuwety do ubikacji i myciu tejze kuwety to istotne;p) wynosi :
Ciepla woda 1.55 m3
Zimna woda 3.07m3
Prąd 68kWh
gaz 1.8m3
Ogrzewanie niestety nie wiem
Właśnie policzyłam nasze zużycie wody – średnio na miesiąc wychodzi:
– ciepła woda – 0,9 m 3
– zimna woda – 1,06 m 3
Niestety rachunek za wodę, to ciągle około 100pln [ze ściekami], bo za zimną płacimy 8,88pln/m3, a za ciepłą koszmarne 37pln/m3!
Na rok wychodzi ponad 1000pln.
I patrząc na średnie zużycie na mieszkańca już tutaj za bardzo nie zaoszczędzimy 😉
2 osoby w gospodarstwie – bez zmywarki i zwierzęcia 😉