Z góry przepraszam niezainteresowanych tematem, ale ponieważ ostatnio żyję remontem, ten temat może się jeszcze przewijać w kolejnych wpisach. Zwłaszcza, że prędzej czy później większość czytelników stanie twarzą w twarz z tematem przekształcania zakupionego mieszkania lub domu w miejsce zdatne do życia. A ponieważ zazwyczaj nie potrafimy zachować właściwego balansu pomiędzy niezbędnym minimum, a wymarzonym wnętrzem rodem z filmów science-fiction, rodzi się coś groźnego dla stanu finansów osobistych: prawdziwa studnia bez dna. Można w niej utopić olbrzymie pieniądze, na których odzyskanie przy sprzedaży nieruchomości większych szans nie ma.
Ale jest jeszcze groźniejsza pułapka: zwyczajowy brak refleksji i trudności w wyciąganiu wniosków. Przeciętny Kowalski raczej nie powtarza całego procesu kupna nieruchomości lub choćby większego remontu co kilka lat. Jego celem nie jest rozsądne wydanie pieniędzy w zamian za stworzenie optymalnych warunków do mieszkania i odpoczynku. Zamiast tego podejmuje decyzje pochopnie, kierując się chęcią rozpieszczenia siebie, motywując to całkiem sensownie brzmiącym „to przecież na wiele lat”, a do tego robi to na tyle rzadko, że nie ma po co zastanawiać się, co kolejnym razem można zrobić lepiej. Ponieważ sam remontuję mieszkanie po raz drugi (po ponad 7-letniej przerwie), a rozsądek każe mi przygotować się lepiej niż poprzednio, spróbuję zmierzyć się z tematem rozsądnego kosztorysowania, czyli planowania projektu pod kryptonimem „remont”.
Planowania, którego… zazwyczaj brakuje. Króluje podejście „jakoś to będzie”, napędzane emocjami związanymi z nabyciem własnych (lub pseudo-własnych, bo bankowych) czterech kątów. Wynik nietrudno przewidzieć: wypalona dziura w portfelu „w zasadzie nie wiadomo przez co konkretnie”. Tak się składa, że wiem przez co: przez kupno setek (dosłownie!) przedmiotów, które kosztują od kilku złotych do kilku tysięcy, a których liczba skutecznie zniechęca do tworzenia wszelkiego rodzaju podsumowań. Niesamowita wprost dostępność kredytów i powszechność plastikowych pieniędzy dodatkowo utrudnia przewidywanie nadchodzących wydatków.
A przewidzieć warto – zarówno w przypadku korzystania z kredytu (dobrze wiedzieć, ile będziesz potrzebował, prawda?), jak i stosując coraz powszechniejsze podejście „teraz tylko to, co trzeba, a z czasem uzbieramy na resztę”. W jednym i drugim przypadku efekt jest taki sam – okazuje się, że pozwalasz sobie na więcej, stosujesz droższe niż zakładane rozwiązania, remontujesz dłużej niż planowaliśmy, a wydatki nie kończą się jeszcze kilka lat po przeprowadzce. Nie mówiąc o tym, że i patrzący w dal inwestor nie lubi trzymać zbyt dużych pieniędzy na nieoprocentowanych kontach, więc planowanie wydatków również w takim scenariuszu ma sporo zalet. Problem w tym, że nie jest to takie łatwe…
Mimo, że „znawcy” powiedzą „to przecież banalne – wystarczy przyjąć odpowiedni pułap cenowy za każdy metr kwadratowy i przemnożyć go przez powierzchnię”. Chcesz średni standard: przymnij 1000 zł/m2. Szukasz oszczędności? Niech będzie 700 zł/m2. Jeśli masz zamiar pochwalić się mieszkaniem przed znajomymi, 1.500 zł/m2 będzie ok.
Mniej więcej tyle worków „kleju” potrzebujesz do tego, aby projekt „remont” dobiegł końca…
Przepraszam bardzo, jeśli ktoś się poczuje urażony, ale liczenie w ten sposób jest głupotą. To jawne proszenie się o problemy i przestrzelenie założonego budżetu o drugie tyle. To absolutne lekceważenie tematu remontu i podejście do niego znacznie mniej poważnie niż do kupna nowego telewizora, którego parametry przeglądamy wzdłuż i wszerz, porównujemy z innymi modelami, szukamy najlepszej ceny… dlaczego więc w przypadku tak błahych tematów potrafimy zmarnować kilkanaście godzin na optymalny dla nas wybór urządzenia, a przed wydaniem kilkudziesięciu tysięcy złotych nie wykazujemy podobnej roztropności?
Przecież takie wyliczenia to proszenie się o kłopoty. Przede wszystkim, w zasadzie nie wiadomo, czego one dotyczą. Czy uwzględniają jakiekolwiek sprzęty RTV/AGD? Czy biorą pod uwagę aktualne ceny i lokalizację, która może mocno determinować ceny dyktowane przez fachowców? Czy można je w jakikolwiek sposób zastosować do scenariusza innego niż całościowy remont mieszkania począwszy od stanu deweloperskiego? Wreszcie: co oznacza termin „średni” czy „wyższy” poziom wykończenia, podawany zazwyczaj w podobnych szacunkach? Masa niewiadomych, z których magicznie, w ciągu zaledwie kilku minut otrzymujemy konkretną liczbę… ja tego nie kupuję – a Ty?
Dlatego zaproponuję nieco bardziej zaawansowany sposób na to, żeby jeszcze przed remontem wiedzieć, na jakie wydatki należy się przygotować. Zachęcam do wykonania nieco bardziej wymagającej pracy i oszacowania poszczególnych etapów remontu. Pozornie to dość skomplikowane – zwłaszcza dla tych, którzy do tej pory nie mieli do czynienia z pracami remontowymi. Ale warto przyłożyć się do tego pierwszego etapu, po którym następuje zwykle organizacyjny armageddon, boleśnie weryfikujący słaby projekt lub jego brak. Przykład, które poniżej zaprezentuję nazwałbym „średnią półką bez udziwnień”, czyli użycie dość dobrych jakościowo materiałów w połączeniu z jak najmniejszą ingerencją w istniejące instalacje, przyłącza i podejścia, których zmiana generuje zwykle spore koszty po stronie robocizny. Jednocześnie zaznaczam, że to tylko propozycja mająca pokazać metodologię, a kopiowanie konkretnych wartości nie jest cudownym sposobem na stworzenie swojego kosztorysu w 5 minut.
Na pierwszy ogień idą sprzęty RTV/AGD jako obowiązkowy punkt na liście zakupów, niezależny od metrażu czy liczby pomieszczeń, a jednocześnie kosztujący całkiem sporo. Mój punkt wyjścia to lodówka, pralka, piekarnik, płyta grzejna, okap, zmywarka (opcjonalnie), telewizor (opcjonalnie) i nieco drobnostek typu czajnik czy mikrofala (opcjonalnie). Bez pozycji opcjonalnych (których nie planuję w nowym mieszkaniu) strzelam: 4.000 zł.
Idziemy dalej: łazienka. To pomieszczenie, które znajdziemy w każdym mieszkaniu, a którego wyposażenie jest zwykle dość podobne. Prysznic z brodzikiem lub wanna, umywalka, baterie, wc: 2.500 zł (~ 3.500 zł z montażem), i to jeśli nie trzeba przesuwać żadnych podejść czy przyłączy (a zawsze trzeba :)). Czas na ściany i podłogę: dobrze policzyć ich powierzchnię, a następnie pomnożyć to przez orientacyjną wartość materiałów (i ewentualnie robocizny). Przykładowo, mając łazienkę o powierzchni 4 m2, można przyjąć około 25 m2 do wykończenia. Przyjmując cenę kafli na poziomie 50 zł/m2 (plus co najmniej drugie tyle za robociznę), mamy 1.250 zł (lub 2.500 zł). Plus klej, fugi, malowanie sufitu, lampa, lustro, szafka czy kosz na pranie: co najmniej dodatkowe 1.500 zł (2.000 zł z robocizną).
Czy wiedzieliście, że producenci fug podają gotowe wzory na obliczenie potrzebnej ilości materiałów?
Kuchnia? Proszę bardzo. Ponieważ sprzęty AGD uwzględniłem na początku, zostały same meble kuchenne i „dodatki” typu malowanie, oświetlenie, kafle na podłodze i ścianach. Kuchnia to temat rzeka, na którym można nieźle „popłynąć”, dlatego ostrożnie przyjmę całościowo 8.000 zł (9.000 zł z robocizną) mając pełną świadomość, że jeden wyda połowę tego, a kto inny nie zmieści się w 3-krotności zaproponowanej kwoty. Tutaj tylko jedna rada: warto mieć spory dystans do wyliczeń kuchennych cudotwórców, którzy proponują wyposażenie rodem ze statków kosmicznych, z ceną na podobnym poziomie.
Przedpokój to zwykle prosta sprawa: kafle na podłodze, farba na ścianach, oświetlenie, wieszaki czy szafka na buty plus pojemna szafa, o ile jest na nią miejsce. Osobiście przyjąłbym 4.000 zł (5.000 zł z robocizną), o ile uwzględnimy szafę.
To tyle, jeśli chodzi o stałe pozycje w naszym mieszkaniowym menu. Zestaw sprzętów RTV/AGD, łazienka, kuchnia i przedpokój. Uzbieraliśmy do tej pory 21.250 zł (26.000 zł z robocizną), do których należałoby dodać pozostałe pomieszczenia, tradycyjnie nazywane pokojami 🙂 I jeszcze coś, czego nie wzięcie pod uwagę może mocno zepsuć humor. To tak zwane pitu-pitu, które należy kupić pod postacią klejów, pianek montażowych, zapraw, wężyków, taśm malarskich i innych ustrojstw, powodujących powiększenie szacunków o co najmniej 10-15%. Przyjmijmy zatem 24.400 zł (29.900 zł w wersji z robocizną) i powróćmy do tematu pokoi.
W tym wypadku rozpiętość cenowa może być tak olbrzymia jak w przypadku kuchni, chociaż – bez zbędnego silenia się na precyzowanie każdego szczegółu – 6.000 zł (6.500 zł z robocizną) wydaje się być rozsądnym strzałem. Podłoga, ściany, meble, drzwi, oświetlenie – to wszystko kosztuje.
Zobaczmy, co nam wyszło:
[table id=44 /]
Jak to się ma do zgrubnego szacowania sumarycznej ceny za każdy metr kwadratowy? Ano nijak – widać jedynie skrajną niedokładność. Wystarczy spojrzeć, jak kształtuje się ten wskaźnik dla różnych typów mieszkań o tym samym standardzie wykończenia:
[table id=45 /]
Rozbieżności są olbrzymie, sięgające ponad 40%, co chyba najwięcej mówi o użyteczności generalizowania tego typu informacji. Zwłaszcza w przypadku małych mieszkań nie ma co liczyć na rekordy – liczba drogich przecież sprzętów gospodarstwa domowego będzie identyczna jak w przypadku znacznie większych posiadłości.
Jeśli będziesz wykonywał podobne obliczenia, 2 rady z mojej strony:
1) jeśli chcesz tylko orientacyjnie obliczyć kwotę potrzebną na remont wystarczy, że skorzystasz chociażby z tego kalkulatora. Jeśli natomiast zależy Ci również na dokładnych obliczeniach i stworzeniu listy materiałów – stary, dobry arkusz kalkulacyjny sprawdzi się najlepiej.
2) Jeśli jeszcze tego nie wiesz, w swoich szacunkach zapomnisz o dziesiątkach szczegółów i potrzebnych materiałów, których nie uwzględniłeś w wyliczeniach. Dlatego na koniec dla własnego spokoju powiększ wynik o co najmniej 20% i zastanów się, czy udźwigniesz taką kwotę w razie konieczności.
Kolejny wniosek: robocizna to bardzo istotna pozycja w kosztorysie. Przypominam, że to absolutnie opcjonalny składnik końcowej ceny i coś, na czym możesz naprawdę sporo zaoszczędzić. Jeśli potencjalne oszczędności są rzędu wielu tysięcy złotych, to czasami może się okazać, że bardziej opłaca się wykonać jak najwięcej samemu i opóźnić przeprowadzkę mimo dodatkowych kosztów z tym związanych?
Co jeszcze? Chyba sprawdza się stara zasada, zgodnie z którą łatwiej nam mówić „nie” mając przed sobą konkretny cel, a także plan, który chcemy realizować. Tak samo jak budżet domowy działa (przynajmniej na początku) jako straszak i motywacja do tego, żeby zoptymalizować wydatki – tak samo rejestr wydatków, a przede wszystkim jego porównanie z wcześniejszymi planami i zamierzeniami.
Nadal twierdzisz, że kładzenie kafli to nie zadanie dla kompletnego laika?
Każdy ma nieco inną wizję ostatecznego wyglądu i standardu mieszkania, ale tym bardziej warto przyjąć pewną bazę (którą dla mnie są sprzęty RTV/AGD, kuchnia, łazienka i przedpokój), niemal niezależną od metrażu, lokalizacji czy nawet czasu (większość dzisiejszych cen materiałów jest zaskakująco podobna do tych sprzed 7 lat!).
A jak to wygląda u nas? Wstyd się przyznać, ale nie wiem ile wydaliśmy na remont naszego 50-metrowego mieszkania w roku 2007. To jeszcze średniowiecze jeśli chodzi o monitorowanie wydatków, więc pozostaje mi się odwołać do średniej rynkowej i zdecydowanie niepełnej listy materiałów, którą spisywaliśmy w celu późniejszego zwrotu części podatku VAT. Według bardzo orientacyjnych szacunków, strzeliłbym w 50.000 zł, wliczając w to sprzęt RTV/AGD – nawet tak abstrakcyjny dla mnie dzisiaj zestaw kina domowego… Za tą cenę otrzymaliśmy standard, który określiłbym zwięzłym „szału nie ma”, co prowadzi do jednoznacznego wniosku, że wydaliśmy dość dużo jak na to, co otrzymaliśmy. Między innymi dlatego teraz postaramy się uniknąć lub znacznie zmniejszyć sporo wydatków i przekonać się na własne oczy, jak wyjdzie porównanie tych dwóch mieszkań.
Już na tym etapie remontu wiem, że będzie znacznie, znacznie lepiej niż ostatnio, dlatego już niedługo zaprezentuję kilka sposobów na to, żeby zamiast powiększać wyliczony budżet o zwyczajowe 20%, zmieścić się w inicjalnych wyliczeniach, a być może nawet co nieco zaoszczędzić… a wszystko na przykładzie właśnie remontowanego mieszkania.
PS Pod koniec 2018 założyliśmy firmę zajmującą się projektowaniem i aranżacją wnętrz! Jeśli nasz styl Ci odpowiada i sam jesteś przed przed mniejszym lub większym wyzwaniem z tej tematyki, zapraszamy do zapoznania się z ofertą naszej Pracowni Dobrych Wnętrz. A także, do odwiedzenia naszego mini-bloga. Daj znać, że jesteś czytelnikiem wolnymbyc.pl, żebyśmy wiedzieli, żeby przyznać Ci rabat na nasze usługi 🙂
Ani jednego komentarza? Świetny wpis szczególnie dla osób, które są dopiero przed tym całym bałaganem związanym z własnym mieszkaniem. Popularne jest liczenie kosztu wykończenia w przeliczeniu na metr, a jak się okazuje to nie jest tak do końca i jak zawsze bywa przy robieniu czegoś pierwszy raz, że na końcu wyszlo 2x więcej niż zakładał plan. Jeszcze raz gratuluję kolejnego świetnego wpisu opisującego realia a nie teorię.
Wpis ukazał się dopiero 2h temu, a ostatnio nie publikuję zbyt regularnie, stąd pewnie lekkie opóźnienie jeśli chodzi o komentarze. Chociaż kto wie – może czytelnicy korzystają popołudniami z ładnej pogody zamiast siedzieć przed monitorem – i dobrze 🙂
Wolny,
Współ – czuję Ci (w sensie wiem jak to jest, a nie w sensie, że żal mi ciebie, to nie, bo remont to fajne doświadczenie życiowe i niepowtarzalne 🙂 ). Przechodziłem przez to 3 lata temu. Budżet przestrzeliłem o zaledwie niecale 10%. A wymieniałem wszystko, łącznie z wyrywaniem starej całej elektryki, z domu zrobiwszy dosłownie bunkier. Także: do kosztów remontu wliczałem nawet kupno nowej pralki, wynajem mieszkania zastępczego, koszty taksówki bagażowej itp.
Swoimi radami podzieliłem się już tu:
http://www.wolnymbyc.pl/mniej-wiecej-dom/#comment-9842
Na gorąco polecałbym Ci rozważenie rezygnacji z terakoty w kuchni i przedpokoju, jest zimna i mieszkanie traci na przytulności. Panel lub drewno wodoodporne klasy ścieralności 5 sprawdzi się. U mnie przy dwójce dzieci wczesnoszkolnych, nie dbających zbytnio o wycieranie butów i upuszczających szklanki z piciem co raz, po trzech latach nie widzę śladów zużycia. A żywimy się tylko we własnym zakresie praktycznie, dużo gotując i przetwarzając. Też : iść boso po głupią szklankę wody w środku nocy nie wyobrażam sobie po terakocie …
W kuchni będą panele – także można przyjąć, że częściowo zastosowałem się do Twoich rad. W przedpokoju terakota już leży, ale nie sądzę, żeby zbyt często bawiły się tam jakieś dzieci i żeby marzły im nóżki 🙂
No faktycznie jak nigdy mało komentarzy.
Mi tam podobają się Twoje artykuły na temat zakupu, remontu mieszkania 🙂
Pewnie dlatego, że za jakiś czas sama też będę to przechodzić.. (a może i nie..).
Na bieżąco przeglądam oferty mieszkaniowe i na prawdę wielki jest rozrzut cenowy. Jak coś w przystępnej cenie to takie, że wszystko chce się zmienić.. Jak coś fajnego to już 50 tys jak nie więcej droższe..
Choć podobno lepiej kupić taniej do remontu, zrobić po swojemu, do tego remont jak najbardziej ekonomicznie i wyjdzie lepiej jak coś droższego i ładniejszego.
Tylko tak czasami się zastanawiam czy aby na pewno zakup mieszkania, ewentualnie samodzielny remont nie pochłania za dużo czasu, przemyśleń, planowania?
Jestem na etapie pomału planowania ślubu, tzn. na razie bardziej planuje w głowie i już mnie trochę to przeraża ile to czasu trzeba poświęcić na to.
Niby sala, orkiestra i co najważniejsze załatwione w jeden dzień ale gdzie cała reszta..
Czasami by się chciało tak nie myśleć o tym wszystkim – no ale jak się chce oszczędzać to nie ma wyboru 😀
Poza tym, chyba po prostu trzeba to lubić 🙂
P.S powodzenia w remontach i nie mogę się doczekać konkretnych liczb 🙂
Świetny artykuł, zresztą jak zwykle.
Sam się często zastanawiam nad tym co napisał mój przedmówca „podobno lepiej kupić taniej do remontu, zrobić po swojemu, do tego remont jak najbardziej ekonomicznie i wyjdzie lepiej jak coś droższego i ładniejszego.”
I też dochodzę do wniosku, że lepiej kupić tańsze mieszkanie, niż te po remoncie, bo różnica cen często przekracza 50-60 tys. a za taką kwotę można już się pokusić o remont nawet jeśli większość rzeczy będziemy musieli zlecić innym.
Możliwe, że za jakiś czas sami przetestujemy na ile rynek wyceni nasze prace remontowe. Na razie również wolę kupić taniej mieszkanie do remontu, chociaż drugiego takiego projektu w tym roku już raczej bym się nie podjął. Ciężka, fizyczna praca, po której mój szacunek dla budowlańców poszedł jeszcze w górę.
Konkretne liczby będą na pewno – razem ze zdjęciami 🙂 Jeszcze tydzień-dwa i oprócz mebli będzie cacy.
Aż sie uśmiechnąłem czytając powyższy wpis…
Wlaśnie skończyliśmy przebudowę poddasza naszego domu. Z niezamieszkałego powstało w pełni funkcjonalne 3- pokojowe mieszkanie. Wyszło w sumie 47 tys. za 95 m2. Bez mebli, bo to dopiero przed nami. Przyznam, że mam problem z policzeniem robocizny, bo czego nie zrobiłem z ojcem, zrobił szwagier, który ma firmę remontowo-budowlaną. I za cholerę nie chciał mi powiedzieć ile mam mu zapłacić. Pewnie sie dowiem jak będę to „odrabiał” na jego budowie 🙂
U nas widać już światełko w tunelu. Ale muszę przyznać, że lepiej zaczynać remonty nieco wcześniej – jeszcze zanim pogoda zachęca do spędzania czasu w znacznie ciekawszych okolicznościach przyrody.
Ja jestem w trakcie remontu. Remont to sakwa bez dna:).
Założyłem budżet na to co będzie, ale nie na to co dodatkowo trzeba (folie w płynie, tynk, wylewki, nowa instalacja wodna, nowa instalacja elektryczna, etc)
Ale to tak jest jak się człowiek na tym aż tak bardzo nie zna:).
Reguła prosta policz ile kosztują meble, euro agd, meble inne, panele, płytki i dodaj do tej kwoty 40%:)… Tyle wyjdzie remont:)
To raczej wynika z tego, że wcześniej nie miałeś tego typu doświadczeń i nie wiedziałeś, ile drogich materiałów kryje się pod tym, co w mieszkaniu widać na ścianach i podłogach 🙂 Następny remont oszacowałbyś znacznie trafniej.
Grammar Nazi nie śpi 😛
'od kilku złotych kilku tysięcy’ -> 'od kilku do kilku tysięcy złotych’
Grammar Nazi (dobre :)) – już chciałem poprawiać, ale czy aby na pewno powinienem? „Od kilku do kilku tysięcy złotych” nie jest do końca jasne – przynajmniej dla mnie.
Dobry wpis i garść ciekawych informacji!
Zastanawia mnie z jakim podejściem zaczynać lepiej zaczynać remont mieszkania. Czy lepiej ustalić – wydam 50 tys i ani złotówki więcej i później dobierać materiały itd. czy może lepiej spróbować zrobić jakiś kosztorys materiałów i robocizny a potem dodać do tego jakiś procent (jako margines błędu) i trzymać się tej kwoty.
A może inaczej – po prostu działać bez planowania kwoty max. starając się podejmować za każdym razem najlepszą decyzję (czy to wybierając podłogę, czy sprzęt agd/rtv).
Z jakim podejściem najlepiej zaczynać remont jeśli chodzi o finanse?
M.
Spróbować zrobić kosztorys, próbując jednocześnie zbijać ceny. Ja np, miałem podejście, że dużo jestem skłonny zapłacić za ludzką pracę, byleby była rzetelna. I dawałem to do zrozumienia swoim majstrom.
Ale płytki to sprowadziłem gdzieś z krańca Polski przez net, oszczędzając względem centrum budowlanego około 35%! Obecnie mam urwanie głowy, ale na dniach podzielę się swoim kosztorysem :).
Ja też coraz bardziej doceniam wartość robocizny. Do tej pory wydawało mi się, że montaż kabiny prysznicowej czy wc ze stelażem podtynkowym jest na tyle proste, że 300-400 zł, które budowlańcy potrafią krzyknąć to dużo. Powiem tak: przy brodziku i kabinie siedziałem już z 5h i posiedzę jeszcze 2-3. Podobnie z wc i jego zabudową. Zaczynam widzieć, skąd te ceny, ale jednocześnie cieszę się, że mogę sporo zaoszczędzić i zrobić coś fajnego dla siebie. Chociaż… jestem na etapie, że mam już serdecznie dość remontu, ale jakoś trzeba się zmobilizować do przebiegnięcia tej ostatniej prostej!
Ja również uważam, że lepiej zacząć od kosztorysu, który będzie uwzględniał Twoje wymagania. To o tyle ważne, że spędzanie wielu lat w jednym miejscu nie powinno być katorgą i warto już na początku zadbać o to, żeby dobrze czuć się w swoim mieszkaniu. Problemem jest chyba tylko odróżnienie wymagań od zachcianek – jak to bywa w wielu sytuacjach w życiu.
Każdy przypadek jednak trzeba rozpatrywać w inny sposób. Ja mam małe mieszkanie, ale w starej kamienicy. Wydałam krocie na remont.
A co sprawiło, że remont był taki drogi? Pytam nie tylko z ciekawości – również remontuję mieszkanie w starej kamienicy, tyle że po wymianie niemal wszystkiego, łącznie z instalacjami itp.z mojego punktu widzenia użyte technologie wymagają czasami sporo droższych materiałów (np. klej do płytek za 70 zł/worek), ale poza tym dramatu nie ma. Domyślam się, że Ty sam musiałeś wykonywać wiele czynności, które deweloper zrobił za mnie?
Tez przymierzam się do remontu w starej kamienicy, więc pozwolę sobie odpowiedzieć:
W moim przypadku prawie 10k pójdzie na piec dwufunkcyjny razem z grzejnikami i rurą do komina. Kolejne 8k na okna i drzwi.
Do tego jeszcze trochę na wymianę elektryki, skucie tynków tam gdzie kiepsko się trzymają i naprawienie ich.
Skucie płytek, pieca kaflowego, wyrzucenie wszystkiego gruzu. 😉
Lekką rączką 20k na doprowadzenie do stanu surowego jaki się otrzymuje u developera 😉
Cóż mogę powiedzieć – brzmi racjonalnie, a zarazem bardzo kosztownie. Zaczynam jeszcze bardziej doceniać wkład firmy, która odrestaurowała kamienicę, gdzie znajduje się nasz nowy nabytek.
Remontowałam 3 pokojowe mieszkanie i zamknęłam się w ok. 50 tysiącach, ale do tej ceny musiałam doliczyć jeszcze koszt schodów na antresolę oraz „poprawianie” po „fachowcu”, bo okazało się, że przez jego felerną robotę zalewam sąsiadów, a przy okazji własną łazienkę;/
Na moje podsumowanie poczekamy wszyscy (w tym i ja) jeszcze kilka tygodni – a co do fachowców, to jak spsuję, to będę pluł w brodę tylko sobie 🙂
Koszt remontu mieszkania można bardzo łatwo obliczyć na Kalkulatorach Budowlanych, warto sprawdzić – http://kalkulatorybudowlane.pl
W moim wpisie jest już link do tych kalkulatorów – także można powiedzieć, że odrobiłem pracę domową 🙂
Jeszcze nigdy nie udało mi się czegokolwiek wyremontować w założonym budżecie. Niestety taka jest prawda zawsze coś się znajdzie dodatkowego, zawsze coś trzeba poprawić. W moim przypadku koszty zawsze były wyższe o jakieś 20-30%.
Witam. Ja budowałem dom 160m wyszło mnie 360 000zł. (a kalkulowałem kwotę max 300 000). I tylko niestety na własnej skórze można się o wszystkim przekonać i kalkulacje trzeba często wyrzucić do kosza, chociaż remonty bywają bardziej przewidywalne od budowy, jednak samo wykańczanie i realizowanie pomysłów oraz ich zmiana przyniosła fajne efekty ale i większe wydatki. Pozdrawiam.
polskisamiecalfa.blogspot.com
Świetny artykuł. Również uważam, że w przypadku remontów nie wchodzą w grę żadne uśrednione wartości – wyliczanie kosztów remontu w przeliczeniu na metr jest bez sensowne. Jedynym rozsądnym wyjściem jest szczegółowa kalkulacja wszystkich elementów, a i tak na końcu wyjdzie pewna rozbieżność w stosunku do założonego planu finansowego 🙂
Koszty remontu mieszkania zależą od bardzo wielu czynników. Materiały można kupić w różnej jakości – są płytki po 15 i po 150 zł za m2, większość jednak wybierze coś w okolicy 40-50. Podobnie z kabiną prysznicową, meblami do kuchni, farbami i dziesiątkami innych rzeczy. Nie mówiąc juz o robociźnie, gdzie wiele rzeczy mozna zrobić samodzielnie, ale można też wynająć drogą ekipę, która weźmie dwa razy tyle co koszt materiałów.
Dlatego lepiej skupić się na tym, czego dokładnie się oczekuje i w jaki sposób chce się ten remont wykonać.
Odpowiem linkiem i zaproszeniem do lektury: klik.
Bardzo dokładny i szczegółowy artykuł. Wiele cennych wskazówek nawet dla kogoś, kto na co dzień zajmuje się remontami i ma własną firmę. Pamiętajcie, że przy szacowaniu ilości płytek na podłogę, taras, balkon, weźcie pod uwagę to, że jeśli kładziecie wzór „karo” trzeba oszacować więcej materiału.
Mnóstwo cennych informacji! Dzięki temu wiem, jak się zabrać do remontu. Liczenie kosztów już mnie nie przeraża.
dzięki – cieszę się, że wyliczenia się przydadzą. Zachęcam jeszcze do lektury tego wpisu.
Wracając do tematu wyceny remontu mieszkania na stan deweloperski cena 700 zł wraz z materiałem jest to mała cena ponieważ ludzie chcą coraz taniej jak byśmy mieli każdą czynność czyli usługę wyliczać z osobna to cena za metr by się zwiększyła dlatego jest to tak liczone klient płaci a już w głowie wykonawcy jest to aby klient był zadowolony i na tym jeszcze zarobić jak ktoś myśli że to są takie kokosy to niech sam spróbuje zająć się budowlanką i zobaczymy tak na prawdę to bywa tak że wykonawca zarabia tylko na materiale i nie z racji że na nim oszukuje tylko na vacie
Kwota remontu mieszkania jest zawsze zależna od tego ile chcesz zmienić i co może wydać się zabawne bo jest odpowiedzią samą w sobie… ile masz kasy żeby wydać na remont. I teraz zaczyna się planowanie co remontujemy co nie, jakich użyjemy materiałów itp czy szukamy oszczędności w postaci pieców grzewczych itp.
remont… słowo-horror u mnie 🙁 niestety chciałam dokonać zmiany – kuchnię w formie aneksu przenieść do salonu. okazało się, że potrzeba na to zgody wspólnoty – a ta robi problemy jak 150. kto ne wierzy, niech będzie mądrzejszy ode mnie i poszpera, np. tu http://www.eporady24.pl/remont_mieszkania_a_zgoda_wspolnoty_mieszkaniowej,pytania,8,112,8444.html nie wiem dlaczego byłam tak naiwna i myślała, że wszystko gładko pójdzie 🙁
Bardzo dobry artykuł i sumienne podsumowanie i wyliczenie. Bardzo dobrze, że propagujesz tę tematykę na swoim blogu.
Świetny blog, dużo przydatnych informacji. U mnie dochodzi jeszcze wymiana okien i stoję przed dylematem. Do tej pory miałem drewniane i nie wiem czy lepiej dalej brnąć w drewniane czy lepiej w okna plastikowe? Co lepsze dlugofalowo?
Świetny temat, ja od siebie bym dodał, że koszt malowania kawalerki zaczyna się od 1000 zł z materiałem, przy użyciu farby akrylowej. A koszt remontu to temat rzeka, jednak zawsze jak rozmawiałem z ludźmi to liczyli że zamkną się w dużo mniejszej kwocie. Ale to tak zawsze, bo zakładamy że za płytki na podłogę wydamy 50 zł/ m2 a spodobają nam się droższe o 30 zł i przy 25 m z korytarzem już zbiera nam się dodatkowe 750 i tak na wszystkim możemy dozbierać kilka dobrych tysięcy.
Witaj, bardzo podoba mi się Twój blog, jest naprawdę interesujący i typowo dotyczy tego co mnie aktualnie interesuje.
Jestem aktualnie w trakcie remontu domu i zależy mi na tym aby doradził mi ktoś kto „siedzi” w tej tematyce.
Na ten moment zajmuję planowaniem i kupnem wszystkiego do ogrodu, nie jest on jakiś bardzo duży ale chciałby go dobrze zagospodarować.
Kwestia nad którą mocno się waham dotyczy mebli ogrodowych, początkowo chciałem zdecydować się na zwykłe plastikowe jednak po głębszej refeksji stwierdziłem, że po dwóch sezonach będę niezdatne do użytku i zniszczone. Więc postanowiłem kupić coś porządniejszego, i tak przeglądając różne strony natrafiłem na https://www.leroymerlin.pl/relaks-w-ogrodzie/meble-ogrodowe/zestawy-mebli-ogrodowych/zestaw-mebli-ogrodowych-monte-carlo-naterial,p419860,l209.html Co sądzisz? Czy będą one dobre?
Remonty nie należą do moich ulubionych czynności, dlatego jeśli już żona mnie do tego zmusi staram sie jak najszybciej załatwić temat, albo oddelegować go na zewnątrz 🙂
Witam , zaczynałem remont kilka tygodni temu w Łodzi, początkowo nie miałem pojęcia jak się do tego zabrać. Nigdy do tej pory nie robiłem remontu i samo znalezienie ekipy w dobrej cenie to był koszmar. Każda ekipa nie chciała nawet przyjechać i wycenić mojego remontu. Kiedy ich przymusiłem do wyceny okazało się że ceny są wystrzelone w kosmos i nie miałem pojęcia co jest drogo a co tanio. Każdy fachowiec wiedział oczywiście lepiej i każdy gadał inaczej. Horrror ! Zbliżał się też termin rozpoczęcia remontu a ja nie wiedziałem co mam kupić ??? bo niby skąd. Żadnej listy zakupów a wszyscy mówili mi że czeka się po pare tygodni na drzwi kafle lub kabiny prysznicowe. Masakra
Na szczęście mój kolega Darek który remontował się przede mną podesłał mi link do darmowego kalkulatora remontu https://kalkulatorremontu.pl/ . W zasadzie już po podaniu metrażu mieszkania i miasta, wygenerowała się błyskawicznie kosztorys z listą robót dla ekipy (aktualny cennik z mojeog miasta) oraz lista zakupowa wyposażenia.
Gdyby nie te listy nie kupiłbym wszystkiego w internecie 8 tygodni wcześniej. Policzyłem potem że w porównaniu z marketem budowlanym Cast… oszczędziłem prawie 8000 zł !!! Dodatkowo miałem też gotową listę robót dla mojej ekipy więc po wydrukowaniu jej pan Mirosław (z ekipy) potrafił wreszcze określić ile to będzie kosztowało i ile potrfa (wcześniej mówił 1 miesiąc a po otrzymaniu listy wyszło 2.5 miesiąca!). Mogłem spokojnie zawrzeć z nim umowę i dodać tam listę robót i wycenę. Oczywiście pan Mirek i tak marudził na koniec remontu że doszło to i tamto sramto , ale na szczęście była umowa więc nie dopłaciłem dużo ( a wiem od znajomych że oni nie mieli umowy i koszt na koniec skoczył im o 15 tyś SZOK! ). Polecam jeszcze raz ten kalkulator: kalkulatorremontu.pl.
Dzieki !