Pamiętasz, jak niecały miesiąc temu poruszyłem temat pracy nad samym sobą i zapowiedziałem, że w przyszłości postaram się nieco bardziej zgłębić to zagadnienie? To przysłowiowy temat-rzeka i po głębszym namyśle, postanowiłem ugryźć go w sposób, który potencjalnie zainteresuje wielu czytelników – zwłaszcza tych jeszcze „szukających”.
Każdy z nas jest na innym etapie życia oraz drogi do niezależności finansowej (zboczenie z tej drogi to również jakiś anty-etap, prawda? :)), a wielu trafiających na mojego bloga chciałoby wiedzieć, „jak to zrobić”. Kiedy już się przekopią przez kilka z ponad 160 wpisów i stwierdzą, że planuję zostać młodym rentierem bez udziału w szemranych interesach, na których można zbić kokosy i po których bezpieczniej ukryć się w jakimś egzotycznym państewku, szukają dalej sposobu na szybkie wzbogacenie… albo zostają tu na dłużej! Czytają kolejne wpisy, zaprzęgają do pracy swoje szare komórki i z czasem nabierają coraz większego apetytu na wiedzę (a przynajmniej tak było w moim przypadku, kiedy ja szukałem swojej drogi). Chcą wiedzieć więcej również o nas – osobach, które osiagnęły niezależność finansową (a być może i nawet wolność) lub są na najlepszej drodze do spełnienia tych celów (celów – nie marzeń!). Czemu więc trochę nie ułatwić tym poszukiwaczom świętego graala i nie naszkicować obrazu nas samych, będącego zlepkiem nie tylko poglądów, ale i cech czy umiejętności, które posiada większość z nas? Czemu nie postawić drogowskazu mówiącego: „Przemawia do Ciebie nasz cel i sposób jego realizacji? Świetnie – popracuj nad kilkoma punktami, a szybko nabierzesz wiart w żagle”?
To nie przypadek, że zazwyczaj zgadzamy się w poruszanych tematach, a niektóre komentarze wyglądają jak dobrze opłacona reklama autora 🙂 Nas wszystkich łączą nie tylko poglądy, ale pewne cechy szczególne (wrodzone i nabyte), które zdecydowanie ułatwiają i umilają kroczenie wybraną ścieżką, a których brak rodzi wątpliwości, których ujście czasami również pojawi się w komentarzach. Podejmę się więc próby nakreślenia portretu „ciężko pracującego rentiera”, jakbym określił lobbowaną tutaj postawę, a cały portret będzie składał się z cyklu wpisów wskazujących i pomagających nabyć pewne uniwersalne dla nas cechy czy umiejętności. Chyba, że dzisiejszy wstęp i ogólny pomysł nie będzie przyjęty tak ciepło, jakbym tego oczekiwał 😉
Dzisiaj opowiem o jednej z cech, która w zaskakująco wielu przypadkach jest istną kłodą na drodze do niezależności finansowej i która sprawia, że dobre zarobki wcale nie każdego czynią bogatym. Dlatego to coś, co każdy rasowy czytelnik bloga już dawno zidentyfikował i wyplewił razem z korzeniami. A mowa o…
niezwykle silnym mechanizmie, który specjaliści nazywają „natychmiastową gratyfikacją”, chociaż osobiście wolę określenie „należy mi się! Teraz!”. To taki mały chochlik siedzący z głowie każdego z nas, który zdecydowanie cierpliwością nie grzeszy. Nie brakuje mu natomiast siły przekonywania, umiejętności wymyślania naprędce racjonalnych argumentów i późniejszego usypiania wyrzutów sumienia, które mogłyby oprzytomnić nasz umysł. Właśnie przez niego bierzemy kredyty konsumpcyjne (bardziej zdolne chochliki potrafią wmanewrować nawet w tzw. kredyty-chwilówki!), interesujemy się bajecznie drogimi nowinkami czy – jeśli chodzi o przyszłość – wyznajemy zasadę „jakoś to będzie”. Liczy się przecież tylko tu i teraz, dalej nie ma co wybiegać myślami – jeszcze się człowiek od tego spoci!
Ten sam mechanizm dotyczy nie tylko sfery finansów – można się do niego odnieść również w kontekście nałogów, takich jak palenie tytoniu czy obżarstwa. Tu także pierwsze skrzypce odgrywa natychmiastowa satysfakcja, uczucie szczęścia i dopływ hormonów szczęścia do mózgu. Konsekwencje, tak dobrze przecież zbadane i znane każdemu palaczowi czy obżartuchowi – schodzą na dalszy plan i okazuje się, że katastrofalne skutki w przyszłości mają mniejsze znaczenie niż chwila przyjemności dzisiaj. Ktoś kiedyś to fajnie podsumował pisząc, że gdyby po walnięciu się młotkiem w stopę człowiek odczuwał ból dopiero po kilku dniach, ludzie znacznie częściej używaliby młotka właśnie w ten sposób, ignorując odległe konsekwencje 🙂 Ponieważ sam już dawno poskromiłem mojego wewnętrznego chochlika pokażę Ci, po co i w jaki sposób Ty również możesz objąć nad nim kontrolę!
Scenariusz odwrotny, z którym niektórzy się urodzili, ale większość z nas się go zwyczajnie „naumiała” nazywa się „opóźnioną gratyfikacją” (parafrazując: „co możesz zjeść dzisiaj, zjedz pojutrze”) i polega na tym, że odmawiamy sobie czegoś dzisiaj, żeby za jakiś czas odebrać większą nagrodę. Już w przypadku kilkuletnich dzieci widać pewne predyspozycje co do tego, jak w przyszłości będą działały te mechanizmy samokontroli, ale najważniejsze jest to, że każdy z nas może pracować nad poprawieniem tych umiejętności.
Poprawieniem, a następnie… ulepszeniem! To właśnie coś, co sam zacząłem podświadomie stosować, a co zrozumiałem znacznie później, kiedy zyski (zarówno materialne, jak i mentalne) z takiego podejścia były widoczne gołym okiem. Moje opóźnianie gratyfikacji to nie późniejsze zjedzenie dwóch cukierków zamiast jednego teraz. To późniejsze zjedzenie… tego samego cukierka, który mogę zjeść już teraz! Po co mi dwa cukierki, skoro tyle samo radości sprawi mi zjedzenie jednego, a oczekiwanie na ten moment doda jeszcze co nieco pozytywnych emocji. Odnosząc się do elektroniki użytkowej nieco bardziej rozwinąłem temat tutaj.
Po pewnym czasie zauważyłem coś jeszcze, co chyba stanowi największą siłę mojego podejścia.W momencie, kiedy odkładasz na później zjedzenie cukierka postępujesz tak samo, jak w przypadku odłożenia decyzji o zakupach na pewien czas. To bardzo skuteczny sposób na upewnienie się, czy potencjalny zakup nie jest jedynie przelotną zachcianką, która tylko wydrąży dziurę w portfelu, nie będąc źródłem radości przez długi czas. A skoro tak będzie, to może najlepiej zrobimy, całkowicie rezygnując z planowanej dewastacji owoców pracy?
Możesz śmiać się z podejścia „zamiast cukierka teraz wolę stary cukierek za jakiś czas, chyba że stwierdzę, że w ogóle nie mam ochoty na słodkie„, ale nie dość, że efekt sprzężenia zwrotnego działa cuda z wartością portfela, to jeszcze… wcale nie to jest najważniejsze! Tu nie chodzi już o oszczędzanie, bo w moim przypadku już tylko cały ciąg katastrofalnie niewłaściwych decyzji mógłby wpłynąć na efekt końcowy. Dzisiaj zdecydowanie większe znaczenie ma dla mnie budowanie siły charakteru, samokontroli i świadomości, że na codzień zdaję swój „test cukierka”, przez co nie dołączam do morza rozkapryszonych, nastawionych roszczeniowo do świata młodych ludzi, których niejeden kilkulatek mógłby zawstydzić swoją dalekowzrocznością 🙂
Wiesz, jakie są moje sposoby na walczenie z pokusą natychmiastowego otrzymania każdej zachcianki na tacy? Najprościej rzecz ujmując – lubię utrudniać sobie życie, żeby otrzymać coś, czego kupić nie sposób, lub co kupione – nie smakuje tak dobrze. Najbardziej aktualne przykłady to kolejne tury dżemowej pychoty, z której będziemy się cieszyli w długie, zimowe wieczory, lub samodzielne warzenie domowego piwa, które będzie dla mnie nie tylko testem cierpliwości, ale także okazją do kilku spotkań ze szwagrem. Nawet ten blog jest klasycznym przykładem projektu, w którego trzeba na początku wiele włożyć, żeby po pewnym czasie obserwować, jak kolejne ziarna kiełkują i przynoszą obfite plony – jak chociażby Was – czytających i komentujących! Przykłady można mnożyć i mam nadzieję, że w komentarzach znajdzie się wiele takich z Waszego podwórka. Chyba już wspominałem, jaką radość sprawiają mi Wasze opinie, będące niejednokrotnie wspaniałym dopełnieniem i rozwinięciem myśli przekazanej przeze mnie we wpisie? A więc… do dzieła!
PS Testuję właśnie pewne usprawnienie systemu komentarzy, dzięki któremu najbardziej zagorzali komentujący nie będą musieli co chwilę odświeżać strony w nadziei, że pojawił się nowy komentarz, który warto przeczytać. Teraz możesz skorzystać z systemu notyfikacji, który – po wybraniu odpowiedniej opcji (mail o każdym nowym komentarzu we wpisie, lub tylko odpowiedzi na właśnie opublikowany przez Ciebie komentarz) wyśle odpowiednią wiadomość na podanego przez Ciebie maila. Uwaga – to na razie faza testowa, więc jeśli obawiasz się otrzymania lawiny maili, zastanów się dwa razy, co klikasz. Na pocieszenie powiem, że (przynajmniej w teorii) można samemu szybko wypisać się z mechanizmu notyfikacji. Będę wdzięczny za wszelkie opinie dotyczące tego usprawnienia (o ile rzeczywiście się nim okaże).