Portfel idealny, czyli od skarpety do…

Tematykę inwestycyjną podejmuję na blogu nieśmiało, będąc w pełni świadomym, że nie dorastam do pięt bardziej kompetentym blogerom. Z drugiej jednak strony w ciągu ostatnich 8 lat wyniosłem trochę doświadczeń z wymagającego rynku kapitałowego, a w tym czasie nasze aktywa przeszły długą drogę od „drobniaków w skarpecie” do dość zróżnicowanego i zasobnego portfela. I w związku z tym dzisiaj oprowadzę Cię po mapie swoich inwestycji zmieniających się w czasie, a także pokuszę się o kilka mniej lub bardziej konkretnych propozycji uzależnionych nie tylko od akceptowanego przez Ciebie ryzyka, ale również od aktywów, które posiadasz. Brzmi ambitnie, ale postaram się sprostać temu wyzwaniu, a efekty ocenicie sami.

W telegraficznym skrócie, sam przeszedłem drogę od obserwowania utraty wartości funtów zarobionych za granicą, wczesnej fascynacji giełdą jako magiczną maszynką do zarabiania pieniędzy, przez zdecydowanie bardziej asekuranckie podejście spowodowane rozległymi poparzeniami rynkami kapitałowymi (2007-2008…), aż do dnia dzisiejszego, kiedy moje aktywa pracują w taki sposób, że jakiekolwiek obawy o straty czy nietrafione inwestycje odsuwam na bok, a skład mojego portfela jest dla mnie niemal w 100% taki, jakbym sobie tego życzył. Ale od czegoś trzeba było zacząć, a wielu z Was jest zapewne w którymś z punktów, jakie są już za mną i to głównie dla nich powstała poniższa lista. Chciałbym, żebyś potraktował ją jedynie jako przykład czy bazę do dalszych rozmyślań i dostosował ją do własnych potrzeb i preferencji – nie mam przecież monopolu na prawdę, a moje podejście wynika z wniosków wyciągniętych jedynie z własnych finansowych „przygód”. Nie biorę też dzisiaj pod uwagę kredytów i skupię się jedynie na oszczędnościach i inwestycjach długoterminowych, więc jeśli masz kredyty konsumpcyjne, chcesz nadpłacać kredyt hipoteczny lub zbierasz pieniądze na większy wydatek – zastanów się, czy poniższe propozycje nie zablokują dostępu do gotówki na zbyt długo. Nikt poza Tobą nie poniesie konsekwencji podjętych decyzji, więc każdy ruch przemyśl 3 razy!

inwestuj_5Lekcja 1: egzotyczne inwestycje i brak stop lossów w praktyce…

1. Początek. Pierwsze odłożone kilkaset złotych… no – niech będzie równy tysiąc. To moment, w którym niejeden młody człowiek marzy, żeby ten tysiączek cudownie się rozmnożył i stanowił fundament dla przyszłego życia z odsetek. Praktyka pokazuje, że szansa na spełnienie tych marzeń jest niezwykle mała, a kolejne, niewielkie transakcje wykonywane z dużą częstotliwością skutecznie podskubują odłożone pieniądze. Pół biedy, jeśli oszczędności przyszły łatwo, a młody inwestor – mimo strat – czegoś się nauczył; wyciągnął wnioski. Częściej jednak z pierwszymi odłożonymi pieniędzmi łączy nas taka więź emocjonalna, że ich utrata po prostu boli, a każdy, kto zwyczajnie położył łapę na tym skarbie jest be. Z tego może wyniknąć nie tylko awersja do wszelkich ryzykownych inwestycji (która przecież nie musi być niczym złym), ale niechęć do oszczędzania w ogóle (bo przecież i tak ktoś to zabierze – jeśli nie pazerny bankier, to chociażby inflacja). Seria udanych transakcji, w wyniku których w krótkim czasie zyskasz kilkanaście procent to wbrew pozorom również niepokojący wynik: sam początkowo zachłysnąłem się łatwym zarobkiem, co uśpiło czujność i kazało mi myśleć, że to wynik mądrych decyzji… niestety, w późniejszym czasie sporo zapłaciłem za tą ignorancję, grając już poważniejszymi pieniędzmi. Dlatego moja propozycja jest następująca: nie inwestuj tego tysiąca wcale. Odłóż go – niech to będzie Twój fundusz awaryjny ulokowany w stosunkowo łatwo dostępnym miejscu. Skarpeta – może być, chociaż dostępu tam broni tylko Twoja silna wola. Lepsze byłoby jakieś konto oszczędnościowe (tutaj ranking najlepszych!) w banku, z usług którego korzystasz – na tym etapie nie ma sensu gonić za procentami i ganiać za najlepszą ofertą.

2. Rozpędzamy się. Kolejny etap zamknę w przedziale 1.000 – 10.000 zł. To – moim zdaniem – najlepszy czas na naukę. Sprawdź swój profil inwestycyjny (np. tutaj), określający m.in. poziom tolerancji ryzyka i uznaj, że każda nowa, nieznana inwestycja to dla Ciebie opłacony z góry kurs finansowy, który w przyszłości pomoże Ci trafniej podejmować wybory inwestycyjne. Zanim jednak zaryzykujesz prawdziwe pieniądze, poczytaj, zdobądź nieco wiedzy teoretycznej, otwórz jakiś rachunek wirtualny (np. tutaj) – mnie właśnie to ostatnie uchroniło przed postawieniem jakichkolwiek pieniędzy na rynku forex, na którym – jestem tego niemal pewien – zostałbym wyrzucony w samych skarpetach zanim bym się spostrzegł.

Na tym etapie nadal zdecydowanie szybciej budujesz wartość portfela przez oszczędzanie niż inwestowanie, ale to jednocześnie dobry okres na naukę tego drugiego – nie od dzisiaj przecież wiadomo, że najlepsza inwestycja to Ty sam. Wraz ze wzrostem oszczędności, możesz zacząć dywersyfikować portfel, dzieląc odłożone środki na kilka stosików. Mogą one trafiać na oddzielne konta oszczędnościowe, a kiedy zbierzesz na tyle dużo, że wystarczy na kupno kilku akcji czy założenie lokaty (tutaj najlepsze, aktualne oferty!) – zrób to. Staraj się zachować sensowny (dla Ciebie oczywiście!) poziom równowagi pomiędzy bezpiecznym oszczędzaniem a ryzykownymi inwestycjami (różnice pomiędzy oszczędzaniem a inwestowaniem opisywałem tutaj) i wynieś jak najwięcej z lekcji, którą da Ci rynek. Jeśli najbardziej cenisz bezpieczeństwo, nie ryzykuj niepotrzebnie i sprawdź najbardziej aktualne promocje, które przygotowały dla Ciebie instytucje bankowe!.

3. Gramy na poważnie. 10.000 zł – 100.000 zł. To już nie przelewki i w tym przedziale potrzebujesz umiejętności. Oczywiście tych, które nabyłeś poziom niżej, więc start od zera i samodzielne pięcie się po kolejnych szczebelkach to wbrew pozorom olbrzymia zaleta. Zauważ, co robią Ci, którzy „nagle” otrzymują pieniądze rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych – zwykle ta gotówka parzy ich ręce, i nawet, jeśli okażą na tyle zdrowego rozsądku, żeby zainwestować te pieniądze, kierują swoje kroki do „ekspertów”, zwanych potocznie doradcami finansowymi (a mówiąc bardziej dosadnie i szczerze: sprzedawcami usług finansowych). To najczęściej mina, na którą nie złapie się ten, kto wcześniej „odbębnił” wystarczającą ilość potyczek z rynkiem za odłożone drobniaki. Tylko dzięki takiej nauce będziesz wiedział, że rynek to nie maszynka do robienia pieniędzy (a przynajmniej: nie dla Ciebie), a zbyt dobre oferty mają zwykle drugie dno, do którego mniej dociekliwi nie zajrzą.

To również etap, na którym warto zastanowić się nad długofalową strategią i mocno trzymać się ustalonego wcześniej poziomu ryzyka. Kiedyś wierzyłem w regułę mówiącą, że ryzykowne inwestycje powinny stanowić (100 – mój wiek) procent portfela. Przykładowo, 25-latek może wrzucić w akcje aż 100-25=75% posiadanych środków. Mimo, że to było dla mnie za dużo, to łatwiej było mi dobierać akcje kiedy wiedziałem, że „jeszcze sporo mi brakuje do tej złotej reguły”. Teraz wiem, że reguła może i jest złota – ale dla dużych graczy, którzy chcą ogolić takich młodych leszczy jak ja 🙂 Dlatego nie przejmuj się, jeśli – mimo młodego wieku – wolisz otworzyć lokatę czy wpłacić pieniądze na bezpieczny fundusz inwestycyjny, niż dokupić więcej akcji.

Z biegiem czasu jestem coraz mniej skłonny do ryzyka. To efekt inwestycji, których analiza i monitrowanie zabiera sporo czasu, a efekty są… różne. Tak różne, jak dwie przykładowe inwestycje w akcje z mojego portfela:

inwestuj_1

To, w połączeniu z niepewną sytuacją za naszą wschodnią granicą (trwającą już ponad pół roku!!!) skłoniło mnie do kilku wniosków:

  • moje zaufanie do rynków kapitałowych jest coraz mniejsze, a w moim portfelu zaczęły się pojawiać takie produkty, jak fizyczne złoto (ostatnio również srebro w ramach eksperymentu).
  • wiara w rodzimą walutę nie jest już bezwarunkowa, więc ostatnio część nowych środków trafia na rachunki walutowe, a nawet do przysłowiowej „skarpety”.
  • (dotychczas) bezpieczne formy lokowania środków pewnego smutnego dnia nie muszą się takie okazać (patrz: Cypr 2013), dlatego uznałem, że część lokat warto zamienić na coś bardziej namacalnego.

inwestuj_2

Mając portfel o wartości kilkunastu tysięcy złotych wzwyż, warto brać pod uwagę przynajmniej dwa pierwsze punkty z powyższej listy. Zaczynając od kilkuset dolarów czy euro (kupowanych z minimalnymi prowizjami/spreadem sposobem opisanym tutaj), dobierając kilka srebrnych monet, a kończąc na wartych kilka tysięcy złotych uncjowych, złotych monetach (tu opisywałem, jak je kupować), dążę do sytuacji, w której waluty i metale szlachetne (wszystko najlepiej w formie fizycznej) będą stanowiły kilka procent mojego portfela. Tu również nie ma złotej zasady „ile” – wszystko zależy od Twojej wiary w świat finansów. Ponieważ w mojej ocenie ich forma od lat jest coraz słabsza, a – nawet pomijając nasze położenie georaficzne – uważam, że nie możemy czuć się 100-procentowo bezpieczni, od kilku miesięcy dobieram. Kolejne przesyłki i wizyty w banku sprawiają, że w końcu zaczynam widzieć i czuć to, co dotychczas ukrywało się na bankowych kontach.

 

4. Pierwsza liga. 100.000 zł do 1.000.000 zł. Jeśli brzmi to dla Ciebie mocno „życzeniowo”, poczekaj kilka lat – zobaczysz, że obracanie takimi pieniędzmi nie będzie tak abstrakcyjne jak Ci się teraz wydaje, a strach przed decydowaniem o losie „dużych pieniędzy” ulatnia się wraz z nabytą praktyką i stopniową zmianą tego, co pojmujesz pod nazwą „spora kwota”. Na tym etapie docenisz wszystko, czego się do tej pory nauczyłeś. Trzymaj się zasad opisanych powyżej i bądż czujny, żeby nie przeoczyć prawdziwych okazji i nie wtopić poważnych pieniędzy w obietnicach sprzedawców marzeń. To czas, kiedy będziesz otrzymywał telefony z propozycjami „private bankingu” – ostatnio analizując jedną z takich ofert stwierdziłem, że zalet jest jak na lekarstwo, a wymogów sporo. No… chyba, że potrzebujesz usług „konsjerża” 😀

Już w dolnej granicy przedziału możesz myśleć o inwestycjach w nieruchomości. Trochę czasu zajęło mi przekonanie się do takiej formy lokowania pieniędzy, a obawy o opłacalność i problemy związane z najmem sprawiały, że dość późno zdecydowałem się na pierwszy krok w tym kierunku. Na pierwsze wnioski jeszcze trochę poczekam, ale chyba już oswoiłem się z myślą, że to będzie mój kierunek na najbliższe lata.

5. Gruba ryba. Milion złotych w górę. Gdybać nie lubię, a milionowych transakcji jeszcze nie dokonywałem – zostawię sobie więc ten temat na kiedy indziej 🙂 To be continued…

Co myślisz o poszczególnych punktach? Wszelkie podpowiedzi będą mile widziane nie tylko przeze mnie, ale przez wielu czytelników, którzy na pewno co nieco z dzisiejszego wątku wyniosą.

75 komentarzy do “Portfel idealny, czyli od skarpety do…

  1. Mateusz (ZaradnyFinansowo.pl) Odpowiedz

    Bardzo ciekawie to opisałeś i dobrze, że chociaż niewielką cześć trzymasz poza rynkami finansowymi (waluty w formie fizycznej, złoto). Sam zawsze staram się aby choćby niewielka cześć mojego portfela (5-10% max.) była w formie fizycznej „na czarną godzinę”.

    Szkoda, że nie wspomniałeś o tym w co inwestujesz (giełda, fundusze, obligacje itd.), bo byłaby to całkiem ciekawa informacja dla Twoich czytelników.

    Do nieruchomości sam się przymierzam i na pewno prędzej czy później i w moim portfelu zawita jakaś nieruchomość.

    Powodzenia! 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej,
      Powiem tak: widzisz screeny z moich inwestycji? To skrajności, ale już na ich podstawie widać, że nie jestem żadną wyrocznią i często próby pobicia rynku kończyły się słabo. Dlatego od jakiegoś czasu akcje dokupuję tylko w ramach IKE, funduszy prawie nie tykam, a bardziej skupiłem się na lokatach + nieruchomości + waluty i metale szlachetne. Większość posiadanych przeze mnie inwestycji giełdowych jest sprzed kilku lat i kiszą się tam, bo żal mi wychodzić z inwestycji z kilkudziesięcioprocentową stratą. Te zyskowne raczej pozamykałem – poza IKE i kilkoma „tuzami”, wypłacającymi regularnie dywidendę.

  2. Tina Odpowiedz

    Ja jestem typem megaostrożnym, który nie lubi ryzyka. Najchętniej bym wrzucała wszystko w lokaty. Bardziej ryzykowne inwestycje to działka męża. W efekcie kiedyś sporo straciliśmy, ale jest to cena naszej edukacji. Przynajmniej już wiemy, na czym polega kroczący stop loss i mamy za sobą kilka pozytywnych doświadczeń.
    Aktualnie do ideału procentowego portfela jeszcze trochę nam brakuje, ale rozważamy różne możliwości i szukamy różnych rozwiązań.
    A swoją drogą – pierwszy kontakt ze złotą monetką mnie rozczarował. Miało być WOW, a to taka zwykła moneta tylko większa i cięższa 😉

    • Paweł S Odpowiedz

      A mnie te monety zaczarowały.:) Na początku sama możliwość trzymania ich w ręce i przyglądania się im przez lupę sprawiała mi sporo przyjemności. Teraz mam z nimi kontakt tylko w excelu, ale i tak cieszy fakt, że mogę trochę spokojniej oddychać nie martwiąc się „Cyprem” czy wojną.

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Przyznam się do czegoś: pierwszą z ciekawości ugryzĺem… skutek wiadomy, w końcu złoto zbyt twarde nie jest 🙂

        • Paweł S Odpowiedz

          Też chciałem, ale jakoś było mi ich szkoda. Nie po to kupowałem uodpornione na uszkodzenia mechaniczne Krugerrandy:)

        • Adam Odpowiedz

          To dobrze, żeś zęba nie ukruszył… Mimo to nadgryźnięcie/porysowanie nieco kosztowne – oczywisty „zjazd” monety do stanu trzeciego. Przy odkupowaniu to się jednak liczy, choć niby wszystkim chodzi tylko o cenę kruszcu.
          Ale taka „zabawa” miała na pewno swój urok! 🙂

          • wolny Autor wpisu

            Ja wiem, czy urok… zdziwienie na mojej twarzy po zobaczeniu wgłębienia na monecie na pewno zasługiwało na zdjęcie 🙂 No cóż – człowiek uczy się na błędach i płaci za nie.

          • Tina

            Etam… Moneta ze śladem zębów Wolnego może być warta z dwa razy tyle co zwykła… W końcu jedyna w swoim rodzaju. Wolny nam tu aukcję zrobi i zobaczymy, za ile pójdzie 😉

          • wolny Autor wpisu

            Hehe – to może być coś 😀 Od razu mówię, że żadnych pozostałości typu ślina tam nie będzie, bo „gryzłem przez papierek” 🙂

  3. Adam Odpowiedz

    A propos ryb wszelakich i potencjalnych zagrożeń (przede wszystkim inwestycyjnych), o których pisał Wolny:
    https://www.youtube.com/watch?v=g6jU5KdW-lg
    Myślę, że wypowiedź Reymontowskiego warta uwagi.
    .
    Co do bogactwa osobistego.
    Może nie pisz Wolny aż z takim przekonaniem, że gdy my-czytelnicy zaczniemy oszczędzać, to po kilku latach ujrzymy kwotę 100 tys. zł.
    Dla wielu będzie to nieosiągalne. Z pustego i Salomon nie naleje. Tak samo i ja raczej nie doczekam się bycia grubą rybą z twojej klasyfikacji, choć pewnie stosunkowo niewiele mi braknie.
    Czy za słabo pracuję? Czy za słabo wyedukowany jestem? Chyba nie.
    W czym więc problem? Otóż problemem jest to, że na ogół – my Polacy podczas dziejów naszych rodzin potraciliśmy to, co mogliśmy otrzymać po przodkach. To, co mamy – to albo sami zarobiliśmy, albo mamy od rodziców. A gdzie majątek dziadków, pradziadków, prapradziadków…?
    Ja bym to ujął tak: zbrodnicze czasy, oszuści i złodzieje odebrali nam to, co powinno być teraz nasze!
    Wojna (pozostawione mienie, zniszczone mieszkania)
    Niejedna wymiana pieniądza (politycy napełniający skarb państwa lub własne kieszenie)
    Hiperinflacja
    Faworyzowanie jednych względem drugich (np. szlachty względem chłopów)
    .
    Są jednak takie instytucje, stowarzyszenia i takie rodziny, których kłopoty się nie imają. Które nie tracą majątków, a wręcz je odzyskują, które zawsze mają fory i zawsze są „noblesse”. Nie odmówię sobie przyjemności wymieniania jak dla mnie złodzieja społecznego nr 1 w Polsce – Kościół Katolicki. Gdyby ktoś chciał polemizować – chętnie podejmę wyzwanie.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej,
      „Kilka lat” może oznaczać również 9 – a to już stosunkowo długi okres. Ale masz rację – nie wszyscy zobaczą na kontach takie sumy i myślę, że bardziej chodziło mi o zmotywowanie tych, którzy sądzą „po co zaczynać – z tych małych kwot, które mogę odłożyć i tak nie zbuduję niczego sensownego”. Wiele osób boi się zacząć, a więc o osiaganiu kolejnych progów nie ma nawet co marzyć.
      Z tego co zrozumiałem, to u Ciebie jest bardziej kwestia wyboru. Przecież świadomie już teraz ograniczasz liczbę przepracowanych godzin ze względu na Twoje priorytety. Gdyby nie to, mógłbyś osiągnąć więcej w wymiarze finansowym – ale przecież nie to jest Twoim najważniejszym celem, prawda?

      • Adam Odpowiedz

        Tak, faktycznie u mnie jest to kwestia wyboru. Ale tylko poniekąd. Rzecz wygląda tak, że pracując te 3-4 godzin dziennie, zarabiam całkiem przyzwoicie. Aby jednak móc dołożyć kolejne godziny do swej pracy, musiałbym zejść znacznie z cenami za swe usługi. Nie chcę tego robić. Mam nadzieję, że z czasem mój biznesik się tak rozwinie, tak że będę mógł mieć rzeczywisty wybór i zadecydować, czy chce więcej pracować. Ale i tu zachodzi taka okoliczność, że mam pod opieką syna, który wymaga dużo uwagi i uczestnictwa w wielu zajęciach i terapiach, na które trzeba go dowozić i przywozić.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Nadal jednak masz wybór – a raczej, łatwiejszą możliwość zejścia z części godzin spędzanych w pracy. Ale i ja – od miesięcy zakopany pracą po uszy etatowiec – niedługo nieco się „odepnę” i wrzucę niższy bieg.

    • Jasio Odpowiedz

      Popiełuszko to się w życiu nakradł, nieprawdaż ?
      Jedni za swoje problemy obwiniają Żydów, inni KK, jeszcze inni masonów. Trzeba sobie życie umysłowe upraszczać – wszak myślenie boli.

    • Marcin Odpowiedz

      a moze sam jestes złodziejem? kościół to ludzie wierzacy identyfikujacy sie z np wyznaniemkatolickim czyli w polsce to ile procent dziewiecdziesiat? no i wiadomo polak to złodziej i kurwa, wiec woliszbyc złodziejem czy ? zman wielu ludzi którzy od zera doszli do milionów w sumie narazie to kredyty ale przy odrobinie sczescia spałca je w kilka lub kilkanascie lat.
      Nieudacznicy tylko szukaja wymówek bo ci ktosco ukradł haha smieszne. Nawet w dzisiejszym czasie zarobienie stówki nie jest wyczynem a ty jestes moze poprsotu nieudacznikiem i tyle

      • Jakub Odpowiedz

        Potwierdzam zarówno to, że jak się zacznie i ma się plan – oraz głowę i chęci do pracy to kasa zaczyna się odkładać w bardzo fajnym tempie – jak i to, że zarobienie stóweczki, dwóch czy więcej jest w dzisiejszych czasach dziecinnie proste. Wystarczy prześledzić podobne blogi jak wolnego. Albo zainteresować się okazjami. Banki same rozdają kaskę – można ją brać. Niedawno ruszyła na FB akcja Janosik i bardzo mi się ona podoba – polecam śledzenie. Na razie pokazali jak w zamian za niewielki wkład wyciągnąć 300 pln z dwóch banków. Z obydwu sposobów skorzystałem i będę śledził dalej 🙂
        Uwolnienie się z kleszczy konsumpcjonizmu, z wypływających reklam w TV czy radiu, współpraca i zrozumienie małżonka w dążeniu do wydawania na to co się rzeczywiście chce zdobyć a nie co ktoś nam wmawia że chcemy mieć, samodzielne decydowanie o sobie, nauka, ciekawość, poszukiwanie, ostrożność – to wszystko powoduje w naszym przypadku, że oszczędności rosną, zbędne wydatki maleją a my z dziećmi jesteśmy szczęśliwi bo ważniejsze od reklamowanych nowości są dla nas relacje i wspólnie spędzony czas.

        Ktoś kto na starcie mówi, że nie ma szans odłożyć jakichkolwiek pieniędzy ten ich nie odłoży. Wolny – zastanawiam się po przeczytaniu regulaminu z IDEA Banku czy jak założę lokatę na 1 dzień to też dostanę premię?

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Sama prawda 🙂
          Co do premii, to zgodnie z regulaminem, otrzymasz ją nawet, jeśli zerwiesz lokatę przed terminem (nawet po 1 dniu od wpłynięcia środków na konto). Ale czy nie lepiej wpłacić choćby tysiaka i – przy takiej kwocie – cieszyć się zyskiem wynoszącym ponad 20% w skali roku?

          • Jakub

            Wczoraj poszła pierwsza lokata Happy przez Twój baner 🙂 Jeżeli masz z tego parę złotych to niwch smakuje na zdrowie. Jutro pójdzie druga na żonę po likwidacji pierwszej. Może i lepiej byłoby zatrzymać na lokacie – tylko, ze są to luźne pieniądze które służą mi do wykręcenia jak najlepszego wyniku korzystając z promocji bankowych 🙂
            Jak sam policzysz 1000 zł włożone na 1 dzień daje 50 zł co daje nam ile procent zwrotu rocznie? Tysiące procent 🙂
            🙂 to jest dopiero zwrot z inwestycji 🙂
            Po likwidacji tych dwóch lokat i skasowaniu 100 złociszy od jak mniemam Agory będę czekał na kolejne okazje Twoje czy Janosika 🙂
            Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalszą podróż swoją drogą 🙂

          • wolny Autor wpisu

            No tak – procentowo wychodzi pięknie, chociaż powinieneś pewnie uwzględnić kilka dni, bo przelewy w obie strony idą. Ale żeby w inny sposób wyciągnąc taką kasę z „tysiaka”, trzeba by wprowadzić bardzo duże ryzyko, tutaj praktycznie go nie ma.

  4. Paweł S Odpowiedz

    Jak dla mnie te przedziały to mało precyzyjne są i osoby na początku i na końcu każdej grupy powinny inwestować zupełnie inaczej. Przykładowo 10k i 90k, które są w tej samej grupie to zupełnie inna bajka. Będąc bliżej niższej z kwot trudno myśleć o jakiejś prawdziwej dywersyfikacji, a w okolicach większej sumy już można się powoli nad tym zastanawiać. To samo w przypadku przedziału „pierwsza liga”. Zupełnie inaczej będzie wyglądał portfel w dolnym przedziale i na szczycie „ligi”. Nie polecałbym nieruchomości osobom mającym 100k lub trochę więcej. Tak naprawdę to będą musiały szukać w wyludniających się dziurach, co nie rokuje dobrze na przyszłość, a i tak inwestycja zje praktycznie wszystkie oszczędności, albo polować na super okazje co jest jeszcze bardziej ryzykowne dla nowicjusza. Zgodzę się z tym, że rynek kapitałowy jest coraz bardziej niebezpieczny. Przez ten fakt przenoszę się całkowicie do defensywy, kupując metale+ziemię rolną (przymierzam się)+(może) nieruchomość. Powoli nabywam też dolary i euro.
    Czy możesz powiedzieć jak procentowo (no chyba, że kwotowo?:) wygląda Twój obecny portfel?

    • Paweł S Odpowiedz

      No i bym zapomniał o najważniejszym. Staram się nabywać nowe (wszelakiej maści) umiejętności. Zarówno te, które zwiększą moją konkurencyjność na rynku pracy jak i te które pomogą mi stać się samowystarczalnym. Jednak zwiększenie przychodów jest najlepszą metodą oszczędzania i inwestowania.

    • Adam Odpowiedz

      Hmmm.
      Rzekłbym, że metale i ziemia rolna też nie jest bezpieczna.
      Zakup złota w roku 2011 przynosi na chwilę obecną sporą, naprawdę stratę.
      Ziemia rolna – już tak bardzo podrożała, że może w końcu zaczął tanieć. Obniżkę taką mogą też sprawić nieoczekiwane przemiany demograficzne (mówiąc brutalnie: spadek liczby ludzi).
      Ja coraz bardziej przymierzam do inwestowania w obrazy polskich autorów, antyki oraz wyselekcjonowane małonakładowe monety kolekcjonerskie. Rzecz jednak jest w sferze projektów i namysłu. Ktoś z Was ma jakieś doświadczenia tego typu? (Od razu uprzedzam 2 najbardziej oczywiste kontrargumenty: niebezpieczeństwo zakupu falsyfikatu, niebezpieczeństwo nie przewidzenia/zmiany mody – biorę to pod uwagę.)

      • Paweł S Odpowiedz

        Złoto i rok 2011:) Mamy rok 2014 i zupełnie inną sytuację na rynkach finansowych. Nie mam ciśnienia więc może spokojnie leżeć i 10lat jakby co. Ziemię mam zamiar używać, ewentualnie zakupię za granicą (podobno od przyszłego roku będzie można, a na Słowacji jest tania). Mam też inny pomysł na zakup ziemi, ale nieobecność w kraju strasznie mi tego typu inwestycje utrudnia:/. Antyki, numizmaty to wyższa szkoła jazdy. Nawet nie zabieram się za temat.

      • Tomek Odpowiedz

        witam
        Monety kolekcjonerskie niskonakładowe-świetny pomysł. Ja POSIADAM KILKANAŚCIE. Jeśli chcesz mogę Ci doradzić jakie mają duzy potencjał. Oczywiście nie piszę po to, aby Ci je sprzedać-swoich nie sprzedaje, no moze za 20 lat:)
        Pzdr

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Przedziały są szerokie, a pomysły niedokładne – to wszystko (mam nadzieję) ma skłonić do myślenia i dopasowania do swojej, konkretnej sytuacji i preferencji.
      Strukturą swojego portfela się nie podzielę, bo wpisów było już na tyle dużo, że nawet procentowe wartości dałyby dociekliwym duże pole do popisu. Już jeden taki „spryciarz” się znalazł, co to na podstawie nieopatrznie opublikowanego wykresu strzelił (a raczej wydedukował), ile mam 🙂 Pozdrawiam spryciarza 🙂

      • Paweł S Odpowiedz

        Może z szacunku do sprytnego czytelnika podasz jego imię? Niech wszyscy wiedzą kim jest tak zdolna osoba:P I żeby mi było łatwiej znaleźć 😉

          • Paweł S

            Wolny, będziesz mi winny kilka godzin życia 😛 Oby nie więcej:)

          • wolny Autor wpisu

            Próbuj 🙂 A swoją drogą… zwykła ciekawość? Nie do końca rozumiem, po co byłaby Ci taka wiedza. Bardziej ufałbyś, wierzył komuś kto ma wg Ciebie dużo? Przestałbyś czytać, gdyby się okazało, że ze dawno mnie przegoniłeś?
            Chociaż… pewnie też chęć porównania się z innymi. Mnie też czasem kusi, ale jak już wielokrotnie o tym pisalismy, zwykle do niczego dobrego to nie prowadzi, a czasami wręcz przeciwnie.

          • Paweł S

            Interesował mnie skład Twojego portfela. I tu rzeczywiście chodziło o ciekawość, chęć porównania, ale nie ze sobą, a z tym co zalecają ludzie, którzy są dla mnie autorytetami. Jednak gdy wspomniałeś, że ktoś odkrył wartość Twojego majątku to, nie wiem dlaczego zaczęło mnie to też interesować?:) Ostatecznie zrezygnowałem z poszukiwań bo w rzeczywistości nie to mi chodziło. Domyślam się, że obecnie nie mam się co z Tobą porównywać, a Twoje wpisy cenię za co innego niż porady inwestycyjne, których tu zresztą i tak jak na lekarstwo (i dobrze) 🙂 Swojego portfela bym nie porównywał bo jeszcze w czerwcu składał się w 100% z jednego typu inwestycji, którą bardzo dobrze się sprawowała, jednak utrata wiary w papier i system finansowy skierowała mnie w kierunku bardziej inflacjoodpotnych walorów.

          • Adam

            Dobrze, że zrezygnowałeś, bo nic byś nie znalazł. To była prywatna korespondencja. 🙂

  5. matimateo89 Odpowiedz

    Co do inwestowania w mieszkania na wynajem, bylbym bardzo ostrozny. Polki nie rodza dzieci, a nawet jesli ktoras urodzi, to dziecko dorasta, rozglada sie dookola i czem predzej wyjezdza za granice. Jesli juz kupowac mieszkania, to tylko w duzych miastach, na modnych, prestizowych osiedlach. Na takie mieszkania popyt bedzie zawsze, nawet gdy populacja Polakow skurczy sie do 30 mln. Stare mieszkania beda pustoszec, az w koncu zaczniemy je wyburzac, gdy juz nawet emeryci ani imigranci ze wschodu nie beda chcieli w nich mieszkac. Pamietajmy tez, ze w Polsce nie ma tradycji zycia w wynajmowanych mieszkaniach, bo „po co mam splacac co miesiac 1000 wynajmu i po 30 latach zostac z pustymi rekami, skoro rownie dobrze moge placic 1000 miesiecznie bankowi i po 30 latach miec mieszkanie na wlasnosc”?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      W inwestowaniu zawsze trzeba być ostrożnym 🙂 Czas pokaże jak na tym wyjdę – na razie myślę, że odpowiednie mieszkania się obronią nawet podczas kryzysu. Zauważam, że coraz więcej studentów oczekuje naprawdę wiele… generalnie ludzie oczekują na tym rynku coraz więcej i są gotowi za to zapłacić.

  6. Adam Odpowiedz

    😉
    Uwaga – uwaga!
    A ja mam genialny przepis na skróty. Co tam będziemy słuchać racjonalnych do szpiku kości rad Wolnego!
    Dziś akurat mamy święto równonocy Mabon.
    Wykorzystajmy to!
    „W tym dniu [czyli dziś właśnie] warto zapalić kadzidła i przejrzeć zawartość swojego portfela. Wyrzucić z niego wszystko to, co zbędne. Uporządkować karty i banknoty. Po tych porządkach powinniśmy na resztę dnia wstrzymać się od wydawania pieniędzy. To sprawi, że nie będą nam one przeciekać przez palce i zapanujemy nad naszymi wydatkami. Jeśli potrzebujemy bardziej radykalnych środków, to dobrze jest zapalić świecę w kolorze zielonym, po czym wziąć banknot, zwinąć go w rulonik i obwiązać czerwoną wstążką. Potem wypowiadając słowa: “Przez całą jesień i resztę roku niczego mi nie brakuje” należy zawinąć pieniądze w złotą folię, włożyć do szczelnego pojemnika i schować do zamrażalnika. Tak zamrożona gotówka sprawi, że w naszym portfelu i na koncie zawsze będą środki na potrzebne nam rzeczy.”
    cytuję za: magia.onet.pl

    • matimateo89 Odpowiedz

      Zapomniales o polknieciu sproszkowanego skrzydla nietoperza, trzykrotnym obrocie przez prawe ramie i dwukrotnym splunieciu przez lewe. Bez tego wszystkie inwestycje na nic!

  7. Jasio Odpowiedz

    Wolny – z Ciebie naprawdę dziwny człowiek.
    Ile to razy się rozpisujesz o kontrolowaniu wydatków, chwalisz jak to zaoszczędziłeś parę zł na tym czy tamtym – a teraz piszesz, że mając tysiaka nie warto gonić za %. No żesz przepraszam bardzo ale to niby czemu ? Imho za zyskiem warto gonić niezależnie od kwoty. Jeszcze rozumiem, że masz 200k i nie chce Ci się kombinować z promocją dla 5k. Na pewnym etapie następuje przerost formy nad treścią. Ale jeśli ktoś ma mało to tym bardziej powinien się wcześniej (=przy małych kwotach) nauczyć jak z forsą postępować – bo jak powszechnie wiadomo czego Jaś się nie nauczy tego Jan nie będzie umiał.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Albo wkładasz w moje usta niewypowiedziane słowa, albo mam jakieś zaćmienie – możesz sprecyzować, do którego fragmentu się odnosisz? Jeśli chodzi o moje stwierdzenie, że „pierwszego tysiąca nie warto inwestować wcale”, wynika to ze zwykłego rozróżniania inwestycji od oszczędności – konto oszczędnościowe czy lokata (krótkoterminowa) to jak najbardziej dobre sposoby na ulokowanie niewielkich sum. A ponieważ te początkowe oszczędności pełnią zwykle również funkcję funduszu awaryjnego, to niekoniecznie trzeba przekreślać zwykłej „skarpety”.
      Generalnie cały wpis miał przekaz: „ucz się, próbuj, inwestuj w siebie i oswajaj z coraz większymi pieniędzmi, a w pewnym momencie bardzo to docenisz” – chyba nie doczytałeś, jeśli piszesz właśnie o nauce inwestowania na mniejszych kwotach.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej. Zapewniam, że działa – widzę kolejne kliknięcia, sam przed chwilą przetestowałem. Powinna otworzyć się strona promocji, gdzie na dole podajesz maila. Być może jakiś program blokuje Ci przekierowanie na stronę promocji?

  8. Michał L Odpowiedz

    Świetny wpis, nie miałem przyjemności być jeszcze tak wspaniałym graczem, aby móc myśleć o inwestowaniu kwoty rzędu 10-100k, jednak mogę jako przykład podać własną historię dla młodych inwestorów, aby również mogli dla siebie wyciągnąć odpowiednie wnioski. Moją pierwszą, całkiem niezłą jak na początek wypłatę zainwestowałem w akcje firmy o której słyszałem jedynie z spotkań (Webinary) – Virex Systems. Kupiłem wyłącznie same akcje, około 50 szt. Otrzymywałem regularnie dywidendy do momentu, kiedy cały bum i szum na temat firmy ucichł i logowanie do panelu zostało również zablokowane. Na szczęście byłem w tej grupie ludzi, którym chociaż wkład się wrócił, więc wyszedłem na 0. Jednak moja uwaga na przyszłość warto zastanowić się i zorientować zanim gdziekolwiek zainwestujemy 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      To ja mam jeszcze jedną historię… popularna swego czasu sieć delikatesów w północnej Polsce… trochę na tym zarobiłem, później zaczęły się pojawiać artykuły… restrukturyzacja, zwolnienia, „wyjdziemy z tego silniejsi”. Kupiłem tzw. spadające noże – czyli akcje, które leciały w dół i którymi mogłem się pokaleczyć. Wachania dzienne takie, że jakikolwiek stop loss wyżej niż 20% poniżej aktualnej wyceny wyrzucał z rynku… więc go nie ustawiałem wcale… efekt? Akcji spółki dzisiaj już na GPW nie ma – zniknęły, razem z moimi pieniędzmi – chyba coś około 8.000 zł (dokładną kwotę wyparłem ze świadomości). Bolesna nauczka, po której przestałem wierzyć w inwestowanie w lokalne inicjatywy, startupy itp.

  9. stock Odpowiedz

    Jak dla mnie początek wpisów o inwestycjach średnio udany 🙂 Notka mocno uproszczona, no i widzimy pierwszą fundamentalną sprzeczność z MMM – on koncentruje się na rynku kapitałowym, Ty tego rynku chyba coraz mocniej nie lubisz, podkreślając inwestowanie w nieruchomości i metale. Piszesz, że już w dolnej granicy przedziału warto pomyśleć o inwestowaniu w nieruchomości, co oznacza, że przy 100-200 tys. zł będą one stanowić kilkadziesiąt procent portfela! Nawet uwzględniając róznice pomiędzy realiami polskimi i amerykańskimi, moim zdaniem Twoja strategia jest znacznie bardziej ryzykowna niż inwestowanie na giełdzie.

    Na początek proponowałbym wpis idealny dla myślących o wolności finansowej, czyli o IKE/IKZE. Mogę podzielić się moją strategią w tym zakresie i pomysłami, które myślę, że mogą niektórych zaciekawić.

    PS Co do private bankingu – miałeś kiedyś osobistego opiekuna bankowego? Przy bardziej skomplikowanych operacjach i wyższych wymaganiach taki doradca jest naprawdę pomocny i to tu m.in. zarysowuje się przewaga oferty private w stosunku do detalicznej. Oczywiście ktoś, kto nie stawia bankowi większych wymagań, powinien taką ofertę mocno przemyśleć.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej,
      Dzięki za komentarze. Odpowiem po kolei: rzeczywiście odchodzę od rynków kapitałowych, ale to nie znaczy że nie lokuję tam pieniędzy – po prostu procentowo schodzę z tym w dół. Jeśli chodzi o nieruchomości, to napisałem, że można zacząć myśleć a nie że warto to robić – zgadzam się, że w dolnym przedziale kupno nawet kawalerki może być bardzo dużym przeważeniem inwestycji w stronę nieruchomości i mi samemu też ciężko byłoby mi się na to zdecydować.

      Wpis o IKE/IKZE jest w kolejce – wiem, że może to być coś wartościowego. Jeśli masz jakieś podpowiedzi/wskazówki, chętnie przeczytam.

      Private banking… nie miałem opiekuna, bo tacy co to ich „dają” już za 3.000 zł miesięcznych wpływów (jeden z banków coś takiego bodajże zaoferował) raczej większej wartości nie wnoszą. Jakie wg Ciebie wymagania mogą skłonić do skorzystania z takiej oferty? Ostatnio poświęciłem 10 minut na usłyszenie wszystkich „zalet” i naprawdę nic poza lokatą na 3,5% (śmieszne, co?) czy darmowymi bankomatami nie przykuło mojej uwagi. Ale domyślam się, że różne banki mają różną ofertę.

      • stock Odpowiedz

        Chyba wszystkie banki wyróżniają ofertę private od detalicznej, więc jeśli ktoś jest zainteresowany mniej typowymi produktami, co prawda głównie z rynku kapitałowego (np. niektóre zagraniczne fundusze, depozyty dwuwalutowe) może je znaleźć tylko w private. Inne bonusy to np. mozliwość zakupu waluty po negocjowanym kursie (nie wiem, czy niższym od walutomatów itp.), ręczne sprawdzanie zdolności kredytowej (czyli możliwość dodania nietypowych dochodów, np. z dywidend wypłacanych przez własną spółkę), przypominanie przez doradcę o zapadaniu depozytów i innych produktów, czasami też dojazd doradcy do klienta zamiast klienta do doradcy. No i jak coś się schrzani, łatwiej kontaktować się z jednym doradcą niz z anonimową infolinią czy często niedoinformowanymi pracownikami oddziału. Oczywiście im większy kapitał tym większe możliwości skorzystania z zalet takiej bankowości.

  10. vesper Odpowiedz

    Chciałam tylko napisać, że na Twojego bloga trafiłam od Styledigger i od razu mnie wciągnął 🙂 Część porad, w stylu oszczędzania wody i energii stosujemy z mężem od dawna, ale porady w stylu obiad za 3,80zł czy woda z kranu są naprawdę inspirujące. A czyta mi się jeszcze milej, bo też mieszkam w Bydgoszczy (na widok zdjęć bloku z cudnymi pylonami w tle parsknęłam śmiechem) 🙂 Leśne pozdrawia 🙂

  11. Magda Odpowiedz

    Ja z innej beczki- do świąt zostało już mniej niż 100 dni. Warto zacząć już tworzyć „swoje” listy prezentowe, podpytywać rodzinę lub myśleć samemu co bliskim kupić na święta.

    W ten sposób mamy jeszcze cały miesiąc na przemyślenia (wszystko zapisywać!) i z początkiem listopada zacząć kupować/zamawiać przez internet wypatrzone prezenty. Niezależnie od liczby obdarowywanych do końca listopada można mieć już temat z głowy.

    I w grudniu kiedy ludzie w panice biegają za prezentami rozsiąść się z drinkiem w ręku i obserwować ten bajzel z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku;)

    p.s. Dodatkowy motywator to możliwość rozłożenia na 2-3 miesiące wydatków na prezenty!

  12. Magda Odpowiedz

    Witam,
    Piszesz, że dojrzałeś do decyzji o inwestowaniu w nieruchomości na wynajem i w tym kierunku będziesz chciał obecnie iść. I tu moje pytanie: czy planujesz post poświęcony w całości temu tematowi? Chodzi mi tu o opis na konkretnym przykladzie (Twoja kawalerka w Bydgoszczy?) rentownosci takiej inwestycji. Ze swojej strony powiem tylko, że wynajmuję 2 pokojowe mieszkanie w mieście 80tys i roczny zwrot to po zaplaceniu podatku to około 4,3%. Dodam, że mieszkanie te dostałam w spadku, wiec nie zainwestowalam w nie nic. Dla porównania policzyłam sobie rentowność wynajmu 2 pokojowego mieszkania, w Warszawie, w którym obecnie mieszkam i tu nie jest juz tak kolorowo: 3% (mieszkanie na kredyt na 80% wartości z doplata, przy zwyklym kredycie zysk maleje do prawie zera!). Wg moich obliczen praktycznie bez wzgledu na lokalizacje mieszkanie kupione na kredyt nie przyniesie mi zysku powyżej tego, jaki mogę obecnie osiągnąć na zwyklej lokacie. Bede wdzieczna za rozwazenie poruszenia tego tematu na blogu. Tez myslalam o inwestycji w jakies mieszkanie, ale dokladne kalkulacje troche ostudzily moj entuzjazm i wiarę. Ciągle jednak na różnych blogach ta forma inwestowania podawana jest jako metoda na osiagniecie stalego dochodu (z jego staloscia na podstawie moich doswiadczen z lokatorami moge rowniez polemizowac).

    • eMCi Odpowiedz

      Zauważ, że to o czym się powszechnie mówi, dało już komuś zarobić. Szukaj tego, co w przyszłości da zarobić 🙂 PS. Nie neguję tego typu inwestycji, po prostu są takie momenty, gdy Ci sprytniejsi zostawiają mniej intratne inwestycję kolejnym i łapią lepsze okazje.

  13. alma Odpowiedz

    Wypowiadalam sie kiedys u Ciebie pod ktoryms z postow o dzieciach, kosztach czy cos w tym stylu, ale wowczas miales jednak inne pojecie o inwestycjach i etapie finansowym innych osob. Oceniales czy cos jest warte inwestycji czy nie ograniczajac sie do swoich odczuc, znajac jedynie swoj zasob portfela. A jednak skoro teraz doszedles do etapu, gdzie stac Cie na zakup nieruchomosci, byc moze dojdziesz kiedys tez do etapu kiedy przestaniesz inwestycje postrzegac i ograniczac tylko do dobr materialnych. Do meritum wypowiedzi: jakis rok temu skrytykowales moje inwestowanie w nauke i rozwoj dziecka, oplacanie studiow, by moglo skupic sis na nauce w odpowienim czasie, a nie zarobkowaniu… a informacje o posiadanych nieruchomosciach, ktore obecnie posiadam a ktore w przyszlosci chce przekazac dziecku, przekazac z pelnym przekonaniem, ze bedzie umialo sie nimi zajac i czerpac zysk, Ty negatywnie skwitowales, ze to nie forum do przechwalek i odebrales jako chwalenie sie i moje zadufanie… a moze po prostu dopiero teraz dorosles do etapu 100tys.plus i dopiero teraz zrozumiesz ze niektorzy swoim planem inwrstowania i zapewniania wolnosci finansowej siegaja dalej… nie tylko swojej przyszlisci… ktora maja juz zabezpieczona… ale przyszlosci swoich dzieci. Zeby na starcie swego doroslego zycia lub etapu gdy nas juz nie bedzie, nie korzystaly tylko z zasobow zgromadzonych przez rodzicow, ale wykorzystujac swoj rozum i umiejetnosci, nabyte w czasie kiedy byly pod nasza opieka, potrafily same stworzyc swoja droge do wolnosci. Pozdrawiam.

    • eMCi Odpowiedz

      Mówisz o budowaniu majątku rodziny. Winszuję i popieram tok rozumowania. Szkoda, że w Polsce dopiero uczymy się tego, co w starej mieszczańskiej Europie było znane od XVII wieku 🙁

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Dopiero się uczymy, albo… przypominamy sobie. W końcu historia doświadczyła poprzednie pokolenia, a samo oszczędzanie kiedyś nie miało tyle sensu, co teraz (tfu tfu).

        • eMCi Odpowiedz

          Niestety nie mamy czego sobie przypominać, ponieważ w szeroko pojętej historycznej Polsce nie miała okazji wykształcić się klasa średnia, czyli mieszczaństwo w takim zakresie jak na zachodzie Europy i USA. Klasa średnia w Polsce dopiero zaczęła się ujawniać i kształtować swoją tożsamość, a już jest przyciskana przez podatkami i konsumpcjonizm. Ciężkie te początki, ale wierzę, że damy radę.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hmmm – przede wszystkim dziękuję za te komentarz, któremu nie mogę odmówić mądrości. Jednak nie przypominam sobie, żebym gdziekolwiek napisał to, co „przytoczyłaś”. Przeszukałem wszystkie komentarze z Twoim nickiem/adresem email i nic nie znalazłem, a zapewniam, że moje poglądy wcale nie różnią się od Twoich. Jednym z najważniejszych zadań na nadchodzące lata to właśnie dawanie „wędki” moim dzieciom, o czym na pewno będę dużo pisał na blogu i z czym mam związane pewne plany. Jestem też niemal pewien, że nie tylko nie przejem tego, co zaoszczędzę, ale wręcz odejdę z tego świata bogatszy, i to bogactwo przekażę dzieciom, jeśli tylko udowodnią, że będą potrafiły zrobić z nich właściwy użytek. A skoro będę pracował nad tym, to nie widzę powodu, żeby miało być inaczej. Wiem też, że będę musiał popracować nad sobą, żeby dać im pewną dowolność i żeby nie oceniać ich umiejętności tylko przez pryzmat tego, jak sam podchodzę do finansów.
      Podsumowując: przykro mi, jeśli kiedyś uraził Cię mój komentarz – być może najpierw napisałem, później pomyślałem… w każdym razie nasze podejścia są bardzo zbliżone, prawda?
      Pozdrawiam.

      • alma Odpowiedz

        Pisalam pod innym nickiem, innym mailem. Nie wazne jak sie podpisalam, ale co pisalam i jaki poglad nt.inwestycji w dzieci przedstawilam. Chyba uznawane to bylo jako koszt wychowania dziecka. Nie chce mi sie grzebac w postach z tak dawna. sporo komentarzy jednak uznane bylo za negatywny akcent: jako rozrzutnosc, zbyteczny koszt wychowania dziecka itp,i nie postrzegane w ogole jako inwestycja. Teraz widac ze dojrzales, dorosles, przeskoczyles na inny etap i dopiero teraz jestes w stanie kazda ponadprzecietna zlotowke wydana na nauke dla dziecka uznac za inwrstycje na nie zbedny koszt, skoro inaczej to oceniasz. Pozdrawiam.

  14. Sebastian Odpowiedz

    Świetny wpis, który może przydać się każdemu kto już rozpoczął oszczędzanie ale jeszcze nie do końca wie jak się w tym wszystkim odnaleźć.
    Oby więcej tak dobrych wpisów.

  15. pomagam.zzl.org Odpowiedz

    @alma, Inaczej patrzy się na przykładowe lekcje baletu, jeśli ma się 100k górką, a inaczej jeśli ma się te 100k kredytu na barkach.

    @wolny, Tą reklamę lokaty w ideabanku mogłeś dać w jakimś oddzielnym wątku, a tu tylko zalinkować.

    W innych systemach afiliacyjnych też jest ta lokata http://wojciech.produktyfinansowe.pl/ideabank/lokaty.html 😛 Miałem tą lokatę, jak była jeszcze na 4.5%, przed zakończeniem zadzwonili do mnie i próbowali namówić najpierw na przedłużenie na 3.6 czy 3.8% twierdząc, że to najlepsza oferta na rynku (nie była – dowód poniżej). Później wcisnąć jakiś dziwny produkt, którego oprocentowanie było uzależnione od notowań na giełdzie i znów pan twierdził, że na pewno będą wzrosty. Odpowiedziałem, że na giełdzie nie ma nic pewnego :P. Wystarczy być upartym i wiedzieć wcześniej z jakiej oferty możemy skorzystać u konkurencji, żeby nie dać się namówić na mniej opłacalne/pewne produkty.
    W meritum też dają 5% http://wojciech.produktyfinansowe.pl/e/lead/1170/ mam aktualnie otwartą tą lokatę. O ile minie pamięć nie myli trzeba do niej otworzyć również konto, ale to konto bez karty jest za 0 zł. Dodatkowo przy otwieraniu tej lokaty miałem opcję zwykłego przelewu i jakiegoś szybkiego, wybrałem ten szybki i kosztował mnie chyba 1zł – nie warto było się śpieszyć.
    Obie lokaty mogą założyć tylko nowi klienci banku – co niestety stało się regułą dla atrakcyjnych lokat ;(

  16. Kosmatek Odpowiedz

    Świetny wpis?
    .
    Mi coraz bardziej się wpisy nie podobają. Coraz mniej „Wolnym Być”, coraz więcej „O, patrz, jaka super oferta! Masz, „konsumułuj”, żryj!”.
    .
    Najpierw peany na cześć nju mobile, teraz zachwyty jakimiś lokatami czy walutomatami…
    Rozczarowałem się definitywnie, szczególnie gdy pojawiają się zdania typu „KLIKNIJ NA BANNER”.
    .
    To wydrapywanie grosików dalekie jest od wolności finansowej. Co po lokacie, która jest tylko na 10 tysięcy i ledwie na trzy miesiące?? A potem co? Nie jesteś już wtedy nowym klientem…
    Zawracanie d…y.
    .
    To dalekie też od „mniej znaczy więcej”, które jest gdzieś w nagłówku.
    Krytyka inwestycji kapitałowych tylko, że na jednej czy dwóch spółkach się sparzyło??
    Osobiście na giełdzie miałem kilka lat temu -60% majątku w plecy, był czas, że na jednej spółce straciłem bezpowrotnie 20% majątku osobistego. Ale to nie powód, by nie poszukać innej, która odda ci to z nawiązką.
    Przez cały portfel przewinęło mi się z 50 spółek, a w co inwestuję – łatwo mnie znaleźć pod tym samym nickiem na bardzo popularnym forum giełdowym…

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Skoro wpisy podobają Ci się coraz mniej, a do tego się „definitywnie zawiodełeś”, bo w kilku procentach wpisów (opublikowanych jest już 167) poleciłem coś wartościowego (wg mnie oczywiście), to nikt Cię tutaj na siłę nie trzyma. Przypominam też, że nie jesteś jedynym czytelnikiem i nie każdy ma do ulokowania kilkaset tysięcy złotych, więc Twój komentarz o „zawracaniu d…y” dla relatywnie niewielkich środków jest nie na miejscu i świadczy o tym, że ignorujesz mnóstwo osób, które zaczyna swoją przygodę z oszczędzaniem i inwestowaniem, a dla których powyższy wpis może jednak przynieść coś pozytywnego. Nie mówiąc już o tym, że sam skorzystałem z oferty na siebie i żonę, korzystając z nowych (nieulokowanych jeszcze) środków, a za kilka miesięcy te pieniądze prawdopodobnie bardzo nam się przydadzą, więc nawet w sytuacji, kiedy na co dzień obracasz większymi pieniędzmi są wyjątki i tego typu oferta jest nie do pogardzenia.
      Przyjmuję krytykę, ale nieco inaczej traktuję taką konstruktywną, której w Twoim komentarzu zabrakło. Wysnuwanie wniosków o moich inwestycyjnych doświadczeniach na podstawie kilku screenów które załączyłem też mija się z celem – przecież przytaczanie całej historii i wymienianie kolejnych spółek i rezulatatch transakcji nie miałoby większego sensu.
      Sam jakoś nie powstrzymujesz się od dawania niebezpiecznych rad (zachęta do „odegrania się” za utratę 20% całego majątku na giełdzie), więc dziękuję za szczery komentarz, ale pozwól, że tym razem wniosków na przyszłość nie wyciągnę.

  17. Kosmatek Odpowiedz

    Oj, czuję złość w twej odpowiedzi. Tytuł wpisu- portfel idealny. Czyli taki, który naboje kabze Tobie dzięki temu, że ludki będą korzystać ze sponsorowanych linków. Niby jesteś za diy, wolnością itd ale chcesz wcisnąć innym jakieś produkty. Wyluzuj, tylko o to mam do ciebie pretensje. Nie jestem jedynym czytelnik iem, pewnie, nie jestem jedynym który nie lubi wyciskania różnych rzeczy w artykułach sponsorowanych niby – od – siebie.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Mylisz złość z niezrozumieniem. Wiem i szanuję, że każdy ma możliwość subiektywnej oceny – tyle że Ty krzywo patrzysz na każdą formę poleceń i chyba z jakiegoś powodu absolutnie nie akceptujesz tego, że mógłbym coś zarobić na blogu, jednocześnie dając czytelnikom pewną wartość. Czemu – nie wiem, mogę się tylko domyślać. Tak jak i Ty – czytelnicy mają własny rozum i nie skorzystają z oferty, „bo Wolny powiedział, że warto”.
      PS Nie było i nie będzie na blogu artukułu sponsorowanego – zachęcam do zapoznania się z różnicami pomiędzy taką formą reklamy a tym, co sam publikuję.

  18. Monia Odpowiedz

    Wspaniale, że można nauczyć się inwestowania 🙂 Ja osobiście wspomagam się też stroną http://www.permanent.cba.pl, która jest wspaniałym doradcą i motywatorem 🙂 To okropne, że ludzie boją się bogacić, choć przecież nie mają nic do stracenia. Boją się… a może im się nie chce? Tym bardziej cieszę się, że ze wszystkich stron docierają do mnie sygnały od osób, od których tyle mogę się nauczyć! Sama jestem studentką i mam już serdecznie dość siedzenia na garnuszku rodziców…

  19. Marcin - soskredyt.pl Odpowiedz

    Wydaje mi się, że w naszym kraju zdecydowanie najwięcej „inwestorów” znajduje się w grupie 3 czyli od 10.000 do 100.000 złotych. Może za jakiś czas to się zmieni i większość ludzi z tej grupy dorobi się i wejdzie do grupy 4. I oczywiście gratuluje autorowi tekstu, że w tej grupie już się znajduje:)

  20. Zakupoholiczka Odpowiedz

    Mam nadzieję, że i mnie kiedyś nie zabraknie odwagi, żeby zainwestować. Na razie jestem jeszcze przed pierwszym krokiem, czyli zgromadzeniem pewnej sumy, którą można by było pomnażać 😉 Ale myślę, że metoda małych kroków to w przypadku inwestycji klucz. No i wiedza. Przede wszystkim wiedza…

  21. Łukasz Odpowiedz

    Hej Wolny,
    Tak sobie jadę właśnie pociągiem, czytam ten wpis i tak sobie pomyślałem że może byś w podsumowaniu miesiąca września napisał jak tak się mają twoje waluty, kruszce złoto oraz srebro zważywszy na fakt że w ostatnim czasie poszły w górę. Kurczę, fajne masz te podsumowania miesiąca.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cześć. Trochę za późno to zaproponowałeś 🙂 Ale nie wiem czy jest o czym pisać. Stan środków na kontach walutowych i monet nie uległ zmianie od kilku lat i stanowi coraz mniejszy odsetek moich inwestycji (bo równolegle lokuję nadwyżki gdzie indziej). Mogę chyba tylko napisać, że trzeba było kupować więcej USD i coraz częściej myślę nad zwiększeniem liczby franklinów (= 100 $ ;)) w portfelu. Raczej jako mało znaczące zabezpieczenie przed ewentualnym dalszym spadkiem siły złotego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *