Jak wynająć mieszkanie: szukanie najemców.


Dzisiejszy dzień jest dla mnie szczególny. Otóż swoje własne urodziny uczciłem… podpisaniem umowy o wynajęcie mieszkania. Zamiast balować i szaleć, zrobiłem kolejny – niemalże siedmiomilowy – krok do niezależności finansowej. To chyba dość dobrze podsumowuje mój sposób myślenia i działania. Zdecydowanie bardziej wolę świętować skromnie i nie uważam, że tego dnia coś mi się „należy”, chyba że jest to kolejna, solidna porcja pracy – czy to nad finansami, czy nad samym sobą. Ponieważ to nie pierwszy raz, kiedy pozwalam obcym ludziom spać we własnym łóżku, a każdorazowo poszukiwania wyglądają podobnie,  postanowiłem podzielić się z Tobą garścią przemyśleń dotyczących tego, gdzie i jak szukać chętnych. W Internecie jest sporo podobnych wpisów z perspektywy najemcy – ale przecież wynajmujący również nie mają łatwego zadania. Jeśli temat będzie cieszył się zainteresowaniem, to za tydzień uchylę rąbka tajemnicy dotyczącej finansów tych niedobrych, wykorzystujących biednych ludzi kamieniczników 😉

Zacznijmy od tego, jak dotrzeć do wymarzonych najemców mając mieszkanie na wynajem. Możemy oczywiście pójść na skróty i wstąpić do jednego z dziesiątek biur pośrednictwa nieruchomości, gdzie za dobrą kawę, miłą obsługę i częściowe zdjęcie tematu najmu z głowy zapłacimy jak za zboże. Ile? W Trójmieście (domyślam się, że w innych dużych miastach jest podobnie) to kwota 1-miesięcznego najmu. Plus VAT oczywiście, bo i tą opłatę biuro zazwyczaj stara się przerzucić na klienta. W naszym przypadku to ponad 2000 zł… sporo, prawda? Znając mnie nie masz oczywiście wątpliwości, że sam na takie marnotrawstwo bym nie pozwolił – zwłaszcza, że podobne koszty ponosilibyśmy przy każdej zmianie lokatorów, co mocno obniżyłoby opłacalność całego przedsięwzięcia.

Co w takim razie robię? Na początek zaczynam od gruntownego sprzątania 🙂 Mieszkanie musi wyglądać zachęcająco, musi być czyste, schludne i niezagracone. Następnie czekam na wymarzoną pogodę i – kiedy pokoje są zalane ciepłym, słonecznym światłem, w ruch idzie aparat. Nikt nie zainteresuje się ogłoszeniem bez zdjęć, a wystarczająco dużo się naoglądałem ofert ze zdjęciami zrobionymi przez pośrednika wieczorową porą, bez uprzedniego przygotowania pomieszczeń. Wierz mi – to naprawdę nie zachęca do zainteresowania się ofertą.

Kolejnym krokiem jest napisanie kilku zdań o samym mieszkaniu. Tutaj też najczęściej brakuje wielu informacji, co skutkuje nie kończącymi się telefonami od ludzi, którzy szukają całkiem czegoś innego, niż Ty masz do zaoferowania. Dlatego warto napisać o metrażu (zarówno całkowitym, jak i poszczególnych pomieszczeń), poszczególnych opłatach (również tych dodatkowych, nie zawartych w czynszu płaconym wynajmującemu), udogodnieniach (winda, piwnica, miejsce garażowe, balkon, bezpieczeństwo itp), stronach świata, samej inwestycji i odległości do miejsc typu sklepy, galerie, szkoły i inne. Warto podkreślić największe zalety mieszkania i – jeśli reprezentuje sensowny standard – nazwać je apartamentem (takie mamy czasy, gdzie wynajmuje się tylko apartament z loggią i pomieszczeniem typu basement 😉 ), ale należy zachować zdrowy rozsądek i – najzwyczajniej na świecie – pisać prawdę. To ma być ogłoszenie, a nie pean na cześć bogini.

W końcu docieramy do dość oczywistego zadania: wystawienia mieszkania w Internecie. Odpuszczam prasę drukowaną czy wieszanie ulotek na słupach. Nie ogłaszam się też na największych portalach, gdzie koszt samej publikacji oferty przekracza kilkanaście złotych (pewnie wrzuciłbym i tam, gdybym nie widział wystarczającego odzewu) i wybieram raczej te lokalne / darmowe. Na pierwszy ogień idzie olx.pl (dawna tablica.pl), do tego jakieś lokalne twory (w Trójmieście doskonale spisuje się ogloszenia.trojmiasto.pl). Co ważne: zaznaczam w ogłoszeniu, że nie interesuje mnie współpraca z pośrednikami – i to wcale nie dlatego, że kategorycznie ją odrzucam! To mój autorski pomysł realizujący dwie funkcje: nieco zainteresowani wiedzą, że mają do czynienia z właścicielem nieruchomości i po pierwszym telefonie nie usłyszą standardowego „oferta już nieaktualna, ale mamy dużo podobnych”. Po drugie… pośrednicy i tak będą dzwonili i proponowali współpracę. Chyba się domyślasz, że różnicą pomiędzy wejściem do biura samemu a łaskawym zgodzeniu się na współpracę jest… prowizja 🙂 Z wyjściowych ponad 2000 zł najpierw zeszliśmy z VATu, później urwaliśmy kolejne kilka stówek, a kolejna agencja zgodziła się na… dość rzec, że będąc proszonym o nawiązanie współpracy (a nie o nią prosząc) jesteśmy w znacząco lepszej sytuacji i można ugrać naprawdę dużo.

Jeśli już jesteśmy przy pośrednictwie w wynajmie nieruchomości, to ogromny apel do wszystkich wynajmujących i najemców: bardzo, bardzo dokładnie czytajcie umowy, które pośrednik podsuwa do podpisania. Każdy z nich twierdzi, że to „standardowa umowa”, w której nie ma nic dziwnego – to najczęściej oznacza, że ta osoba nawet nie zna treści umowy! Spotkałem się z kilkoma kwiatkami – najciekawszym była klauzula mówiąca o tym, że należność dla pośrednika należy się nawet wtedy, kiedy po wygaśnięciu umowy z najemcą podpiszemy wspólnie kolejną… 2 tysie zgarniane co roku od tego samego klienta praktycznie za nic – to jest dopiero interes! Pamiętaj, że te umowy nie są świętością i możesz nie zgodzić się na niektóre punkty, co najczęściej zostanie zaakceptowane przez drugą stronę. A kiedy osoby prywatne i pośrednicy z klientami zaczną wydzwaniać…

najemcy_2

Oj, sporo ludzi przewinęło się przez nasze mieszkanie w ciągu ostatnich tygodni. Kosztowało nas to sporo zaangażowania i czasu – to niewątpliwie cena, jaką się płaci za bezpośrednie wynajmowanie nieruchomości. Było to jednak ciekawe doświadczenie, bo znowu próbowaliśmy wynająć mieszkanie, jeszcze w nim mieszkając – co, powiedzmy sobie szczerze, może odstraszyć część potencjalnych najemców. Najważniejsze jednak, że po raz kolejny to się udało, my nie musimy utrzymywać mieszkania, w którym nie mieszkamy, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że znaleźliśmy najemców, którzy nie tylko będą terminowo regulowali należności, ale też uszanują tak abstrakcyjne pojęcia dla niektórych jak „cisza nocna” czy „szacunek dla cudzej własności”. To – moim zdaniem – jest kluczem do sukcesu na trudnym rynku nieruchomości.

Należy pamiętać, że dysponując mieniem o znacznej wartości (to zawoalowana nazwa Twojego mieszkania) i chcąc je czasowo oddać w cudze ręce, nie chodzi tylko o to, żeby któryś z zainteresowanych wyraził chęć na podpisanie z Tobą umowy. Chodzi również o to – i to wcale nie mniej ważne – żebyś Ty wyraził taką chęć! Nazwij to konkursem piękności, castingiem lub po prostu – wtykaniem nosa w nie swój interes, ale to absolutnie kluczowa procedura przy wyborze najemców. A co, jeśli nie masz tabunu chętnych na wynajęcie Twojego mieszkania? No cóż – to zupełnie inny temat i nie będziemy teraz roztrząsali, czy skromne mieszkanko na obrzeżach to rzeczywiście „apartament doskonale skomunikowany z centrum”, czy może żądana przez Ciebie cena jest oderwana od rzeczywistości (o cenie i opłacalności najmu napiszę za tydzień).

Przede wszystkim, nie bój się pytać. Jeśli widzę poważne zainteresowanie w oczach naszych gości (w praktyce: spora liczba zadawanych pytań i pobyt w mieszkaniu dłuższy niż 5 minut; przy okazji, zdarzało się nawet 45!), to „wchodzę do akcji” i wyprowadzam kontrę.

Jesteście małżeństwem? Macie dzieci? A kiedy planujecie? Czemu się przeprowadzacie? Gdzie pracujecie? Umowy o pracę na czas określony? Palicie? Macie zwierzaki? Czemu wynajmujecie?

najemcy_3

Jeśli byłbyś oburzony słysząc te pytania (zadane oczywiście w nieco grzeczniejszej formie), to… u mnie mieszkania nie wynajmiesz 🙂 A poważnie: zasadą numer jeden jest skasowanie tematów tabu. To nie jest pierwsza randka, podczas której ma coś zaiskrzyć (oczywiście fajnie, jeśli tak jest, ale sytuacji idealnych nie rozpatrujmy). To już moment, w którym – na nieco szczególnych zasadach – zadajesz pytanie „czy zamieszkasz w moim mieszkaniu?”, a chyba nikt zdrowo myślący nie zdecyduje się na to, nie potrafiąc odpowiedzieć na powyższe pytania? To przecież ja – jako właściciel mieszkania – ryzykuję, że kompletnie obca osoba narazi mnie na wielotysięczne straty. W dodatku – podejmuję olbrzymie ryzyko bez giełdowych obiecanek typu „200% rocznie” – jeśli wszystko będzie ok i nigdzie po drodze nie powinie mi się noga, mogę liczyć jedynie na kilka procent zysku (o tym będzie w kolejnym wpisie). Dlatego nie owijam w bawełnę i strzelam z grubej rury, bacznie obserwując reakcję petentów.

Jeśli odpowiedzi będą składne i nie będą zdradzały nastawienia „a dla kogo ten wywiad i co cię to w ogóle obchodzi?”, wspólnie z lepszą połówką przeprowadzam analizę. Wady, zalety i tym podobne. I żeby nie było: absolutnie nie skreślamy najemców z powodu braku umowy o pracę, planów posiadania potomstwa czy miłości do zwierzaków (w naszym mieszkaniu niedługo zamieszka świnka morska przyszłych lokatorów 😉 ). Po prostu tworzę sobie mój prywatny, skrajnie subiektywny obraz i staram się ocenić, na ile moje mieszkanie spełnia oczekiwania potencjalnych lokatorów, czy są oni ludźmi dojrzałymi, którzy być może będą z nami współpracowali dłużej niż podstawowe 12 miesięcy, a także – nie ukrywam, czy stać ich na utrzymanie takiego mieszkania.

Dlatego właśnie – przed podpisaniem umowy wykonuję dodatkową weryfikację finansów najemców – zresztą, podobnie robię z politykami. To dość delikatny temat, bo z jednej strony chcę się upewnić, że pieniądze będą wpływały na czas, a z drugiej wiem, że w naszym kraju są one tematem tabu i ludzie zazwyczaj nie czują się komfortowo, kiedy ktoś nie będący bankiem prosi o dostarczenie zaświadczenia o zatrudnieniu wraz z poziomem zarobków… ale są przecież inne możliwości. Umowy o pracę czy dzieło, numer KRS/NIP dla prowadzących działalność gospodarczą, rachunki za media, dowody wpłat za dotychczasowy najem mieszkania – to tylko niektóre z opcji pozwalających nieco uśpić naszą czujność. Ograniczając się do „świętej” umowy o pracę u najemcy strzelalibyśmy sobie w kolano, a nawet taka gwarancja jest niczym wobec możliwości utraty pracy nawet na drugi dzień po okazaniu stosownych dokumentów. Dodatkową weryfikacją może być wpis w umowie mówiący o dokonanie szybkiego przelewu będącego zaliczką, która później zostanie potraktowana jako kaucja zwrotna. Jeśli widzę pot na czole u kogoś, kto ma problem z wysupłaniem 500, 1.000 czy 2.000 zł na następny dzień, to może to być sygnał alarmowy dla mnie jako wynajmującego. Jeśli jest z tym problem dzisiaj, to istnieje spore ryzyko, że powtórzy się on w przyszłości, a ja do statusu instytucji charytatywnej niestety nie aspiruję.

Skończmy jednak o finansach, a skupmy się na czymś przyjemniejszym. Znajomi, imprezy, wakacje, ukończone szkoły, historia zatrudnienia, fotka w restauracji ze stekiem na talerzu… te i wiele innych, ciekawych informacji zdobywam przed finałem gry zwanej „mieszkaniowe podchody”. Czasami aż włos mi się jeży na głowie, jakie informacje ludzie publikują, podpisując się pod tym swoim imieniem i nazwiskiem i pozwalając, żeby każdy mógł zobaczyć wakacyjną fotkę w stroju kąpielowym w jednym z egipskich kurortów… (wiem wiem, sam sprzedaję całą masę informacji o sobie, ale wierzę, że robię to w jakimś celu, a w slipkach jeszcze się Wam nie pokazywałem). Takie obrazki zobaczyliśmy po wyrażeniu chęci najmu mieszkania przez parę, która sprawiła na nas bardzo dobre wrażenie. Niestety, oprócz zamiłowania do rozrywek wszelakich doszło kilka niespójności względem tego, co mówili wcześniej, więc wejście z buciorami w ich życie prywatne prawdopodobnie uchroniło nas przed popełnieniem błędu. Portale społecznościowe to naprawdę bardzo ważny punkt podczas weryfikacji chętnych na podpisanie umowy najmu. Co ciekawe, bardzo dużo informacji można wyciągnąć z zapomnianej już przez większość użytkowników „naszej-klasy” – po emigracji do bardziej popularnych serwisów, nk.pl nadal zawiera niebezpiecznie dużo informacji o byłych użytkownikach.

najemcy_1

Zaznaczam jednak, że od wszystkiego są wyjątki, a do tego w przyrodzie chyba nie istnieje ktoś taki jak „najemca idealny” – a przynajmniej ja go nie spotkałem. Co więcej – ocena, którą z taką łatwością wystawiamy komuś po kilkudziesięciu minutach rozmowy jest niezwykle subiektywna. Powiedziałbym wręcz, że bazuje ona na tym, co zobaczymy przez tą malutką dziurkę od klucza strzegącego wstępu do olbrzymiego świata obcych nam osób. Dlatego też z pewnym rozbawieniem stwierdziłem, że wybrana przez nas para jest dość podobna do nas samych sprzed tych 6 lat, kiedy dopiero się wprowadzaliśmy. A przynajmniej takie jest nasze wyobrażenie o tej parze 🙂

Nie wiem, czy powyższe porady Ci się przydadzą, ale muszę zaznaczyć, że całość piszę z perspektywy laika, który próbuje swoich sił w wynajmie nieruchomości w dużym mieście i któremu na razie całkiem nieźle to wychodzi. Nie znaczy to jednak, że powinieneś ślepo podążać moim śladem czy bezgranicznie wierzyć w opłacalność inwestycji w nieruchomości – każdorazowo policz wszystko 10 razy i pamiętaj, że konsekwencje podjętych decyzji poniesiesz Ty sam.

Jeśli jesteś stałym czytelnikiem, to po lekturze tego wpisu prawdopodobnie doszedłeś do jakże słusznego wniosku, że skoro najpierw wróciliśmy z powrotem na stare śmieci, a teraz wynajęliśmy nasze mieszkanie, to powinniśmy być… bezdomni. W teorii tak właśnie będzie, ale ponieważ jesteśmy praktyczni do bólu, to znaleźliśmy sposób na dostosowanie się do zmieniających się okoliczności. Myślałem, że rok 2014 przyniósł wystarczająco dużo zmian, ale coś czuje, że i w 2015 nie będę narzekał na nudę i wyzwań będzie jeszcze więcej. Wkrótce postaram się uchylić rąbka tajemnicy, a do tego czasu musisz uzbroić się w cierpliwość, względnie uruchomić swoją wyobraźnię 😉

PS Wczoraj zaczęliśmy miesiąc bez oszczędzania. Jest to o tyle niezwykłe, że oszczędzanie mamy we krwi i tak jak inni muszą się nieco do niego nagiąć, my mamy to samo z wydawaniem. Przygotowania do tego miesiąca nie wyszły nam jakoś szczególnie i już widzimy, że ciężko będzie nam podejmować szalone decyzje. A i tak część z nich będzie na tyle dobrze zaplanowana, że ich koszty będą znikome w porównaniu do tego, co część z Was uznałaby za odpowiednią cenę.

Jeśli interesują Cię inwestycje w nieruchomości na wynajem, serdecznie zachęcam do zapoznania się z książką Sławka, który niewątpliwie jest autorytetem w tej dziedzinie na naszym krajowym rynku.

wolnosc_nieruchomosci_muturi

93 komentarze do “Jak wynająć mieszkanie: szukanie najemców.

  1. Kasia Rz. Odpowiedz

    Czy potencjalni najemcy chętnie i bez zdziwienia odpowiadali na wszystkie pytania i przedstawili wszystkie wymagane przez Ciebie dokumenty? Ile osób „prześwietliłeś” w ten sposób?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Prześwietliliśmy w ten sposób 3 pary, które były zdecydowane na podpisanie umowy. Reakcje były różne: jedna para sama chciała dostarczać wszelkie dokumenty, nawet zanim o cokolwiek spytałem – chyba chcieli udowodnić, że są godni zaufania i tym samym zejść nieco z ceny. Druga para odpowiadała z lekkim zdziwieniem, trzecia potraktowała to jako rutynową procedurę i to ich wybraliśmy – przynieśli umowy (kwoty wymazane, z czym nie mieliśmy problemu), jakieś zapłacone rachunki itp. W naszym kierunku również padały pytania typu „czy na mieszkanie jest kredyt, a czy we frankach, a czemu się wyprowadzamy, czy na pewno jesteśmy właścicielami” itp. Zdaję sobie sprawę, że Ci, którzy do tej pory nie wynajmowali komuś swojego mieszkania mogą odbierać naszą postawę jako zbytnią ciekawość bez podstaw, ale pamiętajcie, że dajemy obcym ludziom klucze do wyposażonego, umeblowanego mieszkania wartego kilkaset tysięcy złotych. Zastanówcie się, czy sami nie chcielibyście uzyskać takich informacji w tej sytuacji.

      • Kasia Rz. Odpowiedz

        Jak mieszkanie warte jest kilkaset tysięcy złotych, to nie znaczy, że najemcy powierzasz te kilkaset tysięcy: w końcu gruntu, fundamentów albo instalacji nikt nie zniszczy ani nie ukradnie 🙂

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          W teorii dużo się może zdarzyć 😉 Ale masz rację – nie ryzykuję kilkuset tysięcy, ale kilkadziesiąt – w skrajnych przypadkach już tak. A to już wystarczający powód do gruntownego prześwietlenia potencjalnych najemców.

        • karolka Odpowiedz

          Znam z mojego otoczenia historię o kradzieży instalacji co przez najemcę. Ale to był dom jednorodzinny, a nie mieszkanie.

          • Kasia Rz.

            Grzejniki to zawsze można odkręcić i wynieść, umywalkę, kibel też, a jakby ktoś się uparł to i wannę, ale pionów instalacyjnych to już raczej się nie da 🙂

      • Darek M Odpowiedz

        Trochę mnie zdziwiłeś tą częścią z pytaniami 🙂 Jednak rozumiem, że wynajem całego mieszkania jednego parze to już większe ryzyko (eksmisja i te sprawy). Czy nie lepiej było zastosować tutaj najem okazjonalny?

        W mieszkaniach, w których wcześniej mieszkałem, szybko znajdowali się nowi najemcy (pewnie dlatego, że mieszkaliśmy raczej w tych tańszych :)). Chyba maksymalnie było to 5 oglądających mieszkanie osób.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          U nas było nieco inaczej, bo mieszkanie miało „podwyższony standard”, cokolwiek to znaczy. Pewnie z racji tego, że urządzaliśmy je dla siebie, wyposażenie i sprzęty – mimo że 6-letnie – są wyższej jakości niż w typowym mieszkaniu na wynajem, gdzie często znajdziemy zbieraninę najróżniejszych gratów i AGD, które ma szansę rozlecieć się po pierwszym użyciu.

  2. Adam Odpowiedz

    Ja z pewnością mieszkania u Ciebie bym nie wynajął. Pytania, które przytoczyłeś w tekście, zmroziłyby mnie natychmiastowo! Gdybym jednak był po drugiej stronie barykady, moja sytuacja by się skomplikowała: z jednej strony czułbym potrzebę wiedzieć, a z drugiej strony – nie odważyłbym się zapytać, uznając, że pytanie tego typu są jednak niestosowne. Jest to więc dla mnie kolejny mały powodzik, bym nie pchał się w nieruchomość. 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dla mnie to zbyt duża sprawa, żeby po prostu zaufać całkiem obcym ludziom. Co dziwne, najemcy są chyba przyzwyczajeni do tego typu procedur, bo naprawdę ani razu nie spotkaliśmy się z odmową udzielenia odpowiedzi.

      • Kasia Rz. Odpowiedz

        Popieram taka postawę w całej rozciągłości. Jeśli ktoś ma uczciwe zamiary, to nie ma nic do ukrycia i może dokumenty pokazać.
        Natomiast dlaczego pytaliście o dzieci: bo mogą coś zniszczyć, czy też taką rodzinę trudniej jest eksmitować?

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Przede wszystkim, oglądający mogli pojawić się bez dzieci, a je mają – w takim wypadku chcielibyśmy wiedzieć, ile/w jakim wieku, bo skoro my sobie nie wyobrażamy mieszkania w tym mieszkaniu w czwórkę, to i innym będzie ciężko – będą więc prawdopodobnie niezadowoleni i o przedłużeniu umowy nie ma co myśleć. Wynajęliśmy mieszkanie parze, która na razie nie reagowała zbyt entuzjastycznie na naszą Maję (widać, że nie są jeszcze gotowi na dziecko) – to dla nas znak, że może pomieszkają kilka lat zanim zdecydują się na kupno własnego mieszkania i zanim ich rodzina będzie potrzebowała czegoś większego.
          Co do zniszczeń dokonanych przez dzieci to wszystko można „załatać”, zwłaszcza że jest kaucja, a jeśli chodzi o eksmisję, to na tyle dokładnie wybieramy najemców, żeby prawdopodobieństwo takich scenariuszy było minimalne.
          Także pytania o dzieci biorą się raczej z tego, że niektórzy patrzą na mieszkanie przez pryzmat „fajne/niefajne” niż „funkcjonalne dla nas na najbliższe lata czy nie”.

      • zulu Odpowiedz

        Nawet jeżeli „zrazisz” do siebie część potencjalnych dobrych najemców tymi pytaniami (wymaganiami) to wyeliminujesz tych problematycznych. Według mnie na dłuższą metę dobrze na tym wyjdziesz.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Też tak myślę. Zwłaszcza, że na razie nie mam podataw do innego podejścia, bo potenjalni najemy byli bardziej tolerancyjni na pytania niż Wy 🙂

      • Andrzej Leszno WLP Odpowiedz

        Też tak uważam że całkiem obcym ludziom niemożna wierzyć ostatnio spuściłem z oka mechanika na 15 minut i już były nieprawidłowości .Pozdr

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Hehe – ty spuściłeś z oka, a większość z nas się nie zna i nawet nie podgląda, bo wiadomo że wtedy doliczą nam 15% do rachunku za utrudnianie pracy 🙂

  3. Tina Odpowiedz

    Wyobraźnia rusza… 😉
    Gdyby nie to, że spodziewacie się drugiego dziecka, to bym obstawiała, że przeprowadzacie się do przyczepy kempingowej, żeby sprawdzić, jak Wam się spodoba takie życie.
    Kolejne mieszkanie kupujecie?

      • Tina Odpowiedz

        W pomidorze chyba nie mieszka się zbyt wygodnie, ale nigdy nie próbowałam więc nie będę nic narzucać.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Wszystko w swoim czasie – dzieje się dużo – za dużo, żeby o wszystkim na raz napisać, więc wolę budować napięcie niczym w dobrej brazylijskiej telenoweli 😉

          • Tina

            To dobrze, że masz doświadczenie w brazylijskich telenowelach, bo ja chyba żadnej nigdy nie widziałam. 😉
            Fajnie, że się dzieje. Choć ja lubię moją chwilową stabilizację i jakoś tak unikam zmian, szczególnie dużych.

          • Przemek

            A miesiąc bez wydawania spędzicie w hotelach, grubo 😀

          • wolny Autor wpisu

            Dobre 😉 Ale to nie ten kaliber wydatków, a poza tym wyprowadzka dopiero za kilka tygodni. Prawdę mówiąc, to „nieoszczędzanie” będzie tylko częściowe, bo inaczej chyba nigdy byśmy się tego nie podjęli. To przecież wbrew naszej naturze! Ale już w tych 3 pierwszych dniach lutego jest kilka wydatków, których bez świadomego poluzowania pasa byśmy nie ponieśli. Zaczyna się ciekawie.

  4. Gosia Odpowiedz

    Czytałam, czytałam i tak się zastanawiałam czy czegoś nie przegapiłam (jakiegoś wpisu albo akapitau). Wracałam do początku, żeby sprawdzić które mieszkanie wynajmujecie 😀

    A obstawiam przeprowadzkę do dziadków 🙂

  5. RaV_K Odpowiedz

    Hehe, to chyba artykuł „Jak NIE wynająć mieszkania”. 😉

    Od 2005r mieszkamy w wynajmowanych mieszkaniach, i gdyby właściciel przywitał nas pytaniami: „Jesteście małżeństwem? Macie dzieci? A czemu nie? (a może są bezpłodni i ten temat ich boli?) A kiedy planujecie?”, to byśmy się pożegnali.
    Zaświadczenia? W czasach, kiedy nawet w administracji państwowej coraz więcej jest oświadczeń? Pomyślałbym, że jak właściciel tak się spina na wejściu, to później też będą schody.
    Kaucja 1-3 czynsze to oczywista oczywistość. Ale reszta…

    Rozumiem Twoje zdanie, że „zaufać obcym ludziom”, że „oddaję majątek wart kilkaset tys. (tu trochę przesada, przecież go nie spakują i nie wyniosą)”. To niestety jest ryzyko tego biznesu. IMHO przynosi on za małą stopę zwrotu z kapitału i za dużo przy tym też roboty. Marcin Iwuć tez kiedyś o tym pisał.

    Z drugiej strony: wiesz, jakie jest największe ryzyko dla właściciela? Wymyśliłem to, kiedy na horyzoncie potomek.
    Gdybyśmy przestali płacić, to by nam właściciel mógł nadmuchać. Kobietę w ciąży lub z małym dzieckiem nie łatwo eksmitować. 😀
    Dlatego wielu właścicieli zabezpiecza się tzw. najmem okazjonalnym…

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Właśnie – ryzyk dla właściela jest sporo, zysk też nie powala, a mimo to ludzie wybierają mieszkaniówkę zamiast akcji i lokat. Czemu? Postaram się napisać o tym więcej za tydzień. Ale właściciel też ma spore pole manewru przy nieuczciwych najemcach. A to, że trochę balansuje na granicy prawa to już inna sprawa – mam nadzieję, że dzięki zaprezentowanemu podejściu (które – jak widać, oburza wielu) nie będę musiał się do tego uciekać. Pozdrawiam.

      • Weronika Odpowiedz

        Mnie tam na przykład nie oburza, że pytasz (zwyczajnie po ludzku rozumiem), ale cholernie się cieszę, że nie muszę wynajmować i przechodzić przez te procedury…

        Ale akurat pytanie o planowanie potomstwa to IMHO bez sensu – powiedzą, co chcesz usłyszeć, a potem i tak zrobią swoje…

    • Iza Odpowiedz

      Ja również po takich pytaniach czułabym się zniesmaczona i poirytowana do tego stopnia, że straciłabym zainteresowanie lokalem. Od razu nasuwa się myśl,że skoro ktoś się tak bardzo boi o swoje mieszkanie, to co dwa tygodnie będzie wpadał na „rutynową kontrolę” i zamiast czuć się jak w domu, będę uświadamiana na każdym kroku, że to tylko umowa biznesowa. Miałam już kiedyś taką sytuację i po 5 miesiącach zwyczajnie nie wytrzymałam i wypowiedziałam umowę – właściciel oczekiwał nawet, że figurki będą stać w miejscu przez niego wyznaczonym! No, ale cóż, z takim podejściem i tak nie spełniałabym wymogów Wynajmującego 😉

      Być może oceniam w negatywny sposób to ostrożne podejście przez to, że od 2 lat szukam wraz z chłopakiem mieszkania o wysokim standardzie i niestety przechodzimy przez tego typu castingi negatywnie. Kiedy tylko właściciel słyszy, że studiujemy (pracujemy zresztą też), zostajemy z góry skreśleni, a nie widzimy powodów, aby kłamać. Padają pytania czy mamy pracę zamiast konkretnie spytać czy stać nas na wynajęcie tego konkretnego mieszkania. Zgadzamy się na kosmiczne kaucje (czasem zastanawiamy się czy właściciel podaje wygórowaną cenę, aby sprawdzić naszą reakcję…), deklarujemy długoterminową chęć wynajmu, odpowiadamy na niewygodne pytania (choć nie aż takie, jak autora postu) i cóż, fiasko. Raz usłyszeliśmy, że jesteśmy za młodzi na taki standard – zupełnie jakby nie należały nam się lepsze warunki, do których byliśmy przyzwyczajeni niegdyś u rodziców, tylko z powodu wieku 😉 Jest nam z tego powodu bardzo przykro, bo lokatorami jesteśmy spokojnymi, sprzątamy regularnie, zwierząt nie mamy, dzieci nie planujemy. Razem jesteśmy wiele lat, a dla wynajmujących fakt, że nie mamy obrączek na palcu stanowi kolejny powód do zmniejszenia naszej wiarygodności. Żyjemy jednak w czasach, gdy małżeństwa się rozwodzą, a ludzie po 10 latach pracy w firmie dostają wypowiedzenia, więc niestety, ale mało kto mógłby być tak naprawdę wiarygodny. Proponujemy zawsze umowę o najem okazjonalny, ale i tak nie działa.

      A na ten wpis trafiłam, bo chciałam się dowiedzieć, co z nami jest nie tak, że nikt nam nie chce wynająć porządnego lokum – bo oczywiście na te „przytulne” (czyt. typu PRL) mieszkanka to wręcz ludzie namawiają. Niestety, nie należymy do studentów-imprezowiczów, którzy przebywają w mieszkaniu od poniedziałku do piątku w okresie od października do czerwca, abyśmy chcieli mieszkać w takich warunkach…

      Rozpisałam się, a przeglądanie olx w poszukiwaniu mieszkania czeka 🙂

      Pozdrawiam 🙂

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Rozumiem rozgoryczenie. Sugerowałbym obniżenie wymagań i lekturę innych wpisów na tym blogu, co mogłoby pozytywnie wpłynąć na wiele aspektów Waszego życia 🙂
        Jednocześnie zaznaczam, że od 5 m-cy wynajmowania nie zrobiliśmy „nalotu” ani razu (no dobrze – raz była sąsiadka w swojej sprawie i spytaliśmy się jej, czy wszystko ok) – między innymi dlatego, że dobrze sprawdziliśmy najemców i jesteśmy dzięki temu dość spokojni.

        • Iza Odpowiedz

          Miło, że nie robicie „nalotów” 🙂

          Chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że schowałam dumę do kieszeni i skorzystałam z powyższego wpisu, przynosząc na ostatnie oglądanie mieszkania stosowne dokumenty, by potwierdzić swoją wiarygodność. Sama opowiedziałam o rzeczach, o które nie lubię być pytana, oszczędzając sobie dyskomfortu i napięcia związanego z tym, co za pytanie teraz padnie. Jakimś cudem udało się i już niedługo zamieszkam w wymarzonym lokum :)!
          Pozdrawiam 🙂

  6. Calipso Odpowiedz

    Wolny, dobrym sposobem na sprawdzenie ile na rynku najmu naprawdę warte jest nasze mieszkanie to wystawienie go za wyższą niż by nam się wydawało cenę. Jeśli zrobiłeś dobry staging (a wygląda na to, że tak) to trzeba było zacząć +30% do ceny rynkowej. Po telefonach zobaczysz jaka jest prawdziwa wartość. W przypadku braku dużej ilości zainteresowania opuszczasz cenę. (co 2-3 dni). Czasem wystarczy 50 zł by nagle zalała cię fala zainteresowania. Niby nic ale nawet 50 zł więcej do czynszu procentowo znacząco podnosi wynik finansowy:)

    Część wynajmujących stale monitoruje rynek. Zmieniają mieszkanie często z prozaicznych powodów. Bliżej do pracy, lepszy standard, nowszy blok itd. Dobre oferty (cena/jakość) bardzo szybko znikają.

    Często jest tak, że kiedy raz ustalimy sobie nasz czynsz to potem tego nie weryfikujemy. A warto to robić przy każdej zmianie lokatora.

    • Calipso Odpowiedz

      Niech zgadnę wolny. Policzyłeś, że wynajmiesz swoje mieszkanie i dołożysz tylko parę stówek i wynajmiesz większe mieszkanie o wysokim standardzie:)

      Stary patent. Znam osobę które wynajmuje swoje mieszkania i za tą kasę opłaca czynsz za 150 m apartament na najwyższym piętrze Awiatora na zaspie 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Tak można robić, jak jest odpowiedni rynek. A z tego co widzę, to zimą większość najemców śpi sobie wygodnie i nie spieszy im się do przeprowadzki 🙂 cenę opuściłem raz i po chwili rzeczywiście telefon zaczął częściej dzwonić. Ale o cenach będzie za tydzień.

  7. seelk Odpowiedz

    Nie rozumiem zdziwienia osób postawionymi pytaniami. Na zachodzie to jest normalne. Podobnie zaczęło postępować nasze państwo przy wynajmie z Funduszu Mieszkań na Wynajem. Za dużo w Polsce jest cwaniaków, którzy chcą wykorzystać innych ludzi, dlatego uważam podobnie jak wolny i w pełni go popieram.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ja również uważam, że to normalne i skoro bank przyznający pożyczkę wielokrotnie mniejszą niż wartość naszego mieszkania żąda jeszcze większych szczegółów, to czemu my nie mielibyśmy zadać kilku nie do końca wygodnych pytań?

  8. Marek Odpowiedz

    Cześć!
    Rozumiem argument, że wynajmując wyposażone mieszkanie o dużej wartości chcecie zadbać o swój komfort psychiczny i bezpieczeństwo inwestycji. Z drugiej strony, jako osoba bardzo ceniąca sobie prywatność, na część pytań po prostu bym odpowiedzi nie udzielił. O ile jestem w stanie zrozumieć pytania dotyczące pracy i posiadanych zwierząt, to już wchodzenie w czyjeś życie prywane (stan cywilny, planowanie potomstwa etc.) uważam za wysoce niestosowne. Po to okazuję dokument tożsamości, podpisuję protokół zdawczo-odbiorczy i umowę, która reguluje okres wypowiedzenia, powody wypowiedzenia itp. oraz wpłacam kaucję, żeby obie strony czuły się zabezpieczone i wiedziały na czym stoją. Nie płacę? Sąsiedzi się skarżą? Dostaję wypowiedzenie. Zniszczyłem mieszkanie/sprzęt? Nie dostaję wpłaconej kaucji. Dodatkowo można mnie pozwać. Można mieszkanie ubezpieczyć. Istnieje wiele sposobów zabezpieczenia jak sądzę. Do tej pory kilkukrotnie najmowałem mieszkanie (i bezpośrednio od właściciela i poprzez pośrednika), wiele oglądałem i jedyne pytanie jakie słyszałem, to „student czy pracujący”.
    Pozdrawiam 🙂

  9. Jasio Odpowiedz

    Właściciel:
    – poproszę o zaświadczenie o zarobkach

    Najemca:
    – Poproszę o dowody osobiste, odpis księgi wieczystej oraz akt nabycia własności

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Popieram w pełnej rozciągłości i nie mam żadnych problemów z pokazaniem tych dokumentów. Ja sam o to pytałem będąc najemcą. Dziwnym trafem nikt mnie się o to nie pytał, ale to tylko zanoedbanie ze strony najemców, prawda?

      • D Odpowiedz

        Na prawde nikt nie zapytal o dowod i numer Ksiegi Wieczystej? To dziwne. Jak w takim razie ludzie wiedza, ze wynajmuja mieszkanie od wlasciciela? – Pytanie oczywiscie retoryczne…

  10. Kamil Odpowiedz

    Witam,

    ciekawy temat, chętnie będę śledził dalsze wątki z nim związane.

    Pozdrawiam

  11. Maga Odpowiedz

    Rozumiem pytanie o posiadanie dzieci. Jednak wypytywanie ludzi o przyczynę ich nieposiadania uważam za skrajnie niedelikatne.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Heh… może rzeczywiście się zapędziłem – ale tylko pisząc wpis. Takie pytanie nie padło – chodziło mi bardziej o pokazanie kalibru pytań. Masz rację – przyczyny są na tyle różne, że pytanie jest niestosowne. Wykreślam je z wpisu i dzięki za wytknięcie tej pomyłki. Pozdrawiam.

  12. Magda Odpowiedz

    No rzeczywiście napięcie jak z telenoweli 🙂 Obstawiam, że zamieszkacie u rodziców, którzy pomogą przy dzieciach,a pieniądze z wynajmu przyspiesza osiągnięcie niezależności. Kto wie czy gdybym miała prace zdalna tez bym tak zrobiła. Warunek rodzice lub teściowe mają duży dom gdzie można qydzielic niezależna cześć z własną kuchnia i łazienka. Druga opcja to większe mieszkanie na kredyt, ale to pewnie tylko może oddalić plany niezależności. W końcu zawsze to dodatkowe zobowiązanie.

  13. Paweł Odpowiedz

    Ja obstawiam mniejsze mieszkanie, a większe z którego można uzyskać większy dochód – do wynajęcia 😉
    Rzeczywiście z perspektywy kilku lat wynajmowania mieszkania zasady które stosujesz wydają się rozsądne. Odpowiednia selekcja najemców to podstawa. Gdy ktoś chce np. rozkładać kaucję na raty to od razu go skreślam. Samotne matki z dziećmi – też nie wynajmuję. Sorry ale takie mamy prawo że lepiej się zabezpieczać.
    Do tego porządna umowa, określająca dokładnie zasady wynajmu. Jak komuś się nie podoba taka umowa to też od razu go skreślam. To ja powierzam komuś mienie o dużej wartości więc sorry ale muszę mieć więcej praw niż lokator. Oczywiście niezapowiedziane moje wizyty w mieszkaniu są niedopuszczalne, chyba że istnieje ryzyko zagrożenia mienia itp. To wszystko jest opisane w umowie. Trzymam się tych zasad zarówno tych które dotyczą lokatorów jak i moich że tak powiem praw i obowiązków. Jak to mówią business is business i tak należy traktować wynajem, a nie brak kaucji, brak umowy, wszystko na gębę. Niestety sporo jeszcze ludzi tak wynajmuje, a później mają pretensje co całego świata jaki to kiepski interes te nieruchomości.

  14. Magda Odpowiedz

    Właśnie tak się składa że wynajmuje mieszkanie samotnej matce i narazie odpukać wszystko jest ok. Przynajmniej czysto i cicho. Najgorsi lokatorzy jakich miałam to para z własną działalnościa gospodarczą czytaj narkotyki. Nie ma reguły przydaje się za to intuicja. Watpię czy Wolny, spodziewając się potomka zamieni mieszkanie na mniejsze szczególnie ze pisał o obecnym ze jest nieduże. Zgadujmy dalej 🙂

    • Paweł Odpowiedz

      Tyle tylko że jak matka z dzieckiem straci pracę i przestanie płacić to jest prawnie chroniona i nie masz szans że ją eksmitujesz, no chyba że jej zapewnisz jakiś lokal zastępczy.

        • Wojtek Odpowiedz

          A nie jest tak, że w przypadku próby eksmisji i nie wskazania przez gminę lokalu zastępczego/socjalnego, można się ubiegać o odszkodowanie w wysokości dotychczas pobieranego czynszu?

          • wolny Autor wpisu

            Heh… nie słyszałem o czymś takim i podejrzewam, że jest to coś na zasadzie „ta dziura w drodze uszkodziła mi zawieszenie – niech gmina oddaje kasę!”. Czyli w teorii możliwe, w praktyce wymagające ogromu czasu, nerwów i szczęścia.

  15. eMCi Odpowiedz

    Wolny. Pytanie teoretyczne. Chcę od Ciebie wynająć, a Ty zadajesz swoje pytania. Moja odpowiedź – płacę pół roku z góry + kaucja. Po pół roku kwartalnie górką. Dostanę 10% rabatu?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      5% za płatność z góry, 1% za brak zwierzaka, 1% za niepalenie… żartuję oczywiście, a temat pieniędzy z najmu poruszę za tydzień. Ale nawet jak przyjdziesz sam (bez pośrednika) to już na coś możesz liczyć. Czy na 10%… to zależy od wielu rzeczy, jak trzeba to jestem elastyczny, jak nie trzeba to ci podziękuję i wezmę lepszą ofertę.

  16. rzuler Odpowiedz

    Ja nigdy nie trafiłem na takie szczegółowe pytania. Pewnie dlatego, że żeby nie tracić czasu zaczynałem od tego, że jestem studentem. To, że robię coś oprócz tego zachowywałem dla siebie, bo i co to kogo obchodzi dopóki płacę 😉 Jak właściciel mieszkania na tym nie kończył rozmowy to już z górki bo zazwyczaj zbyt wygórowanych wymagań nie miał i zbyt wiele wiedzieć nie chciał. W każdym razie miałem okazję wynajmować 3 mieszkania, z żadnego mnie nie wyrzucił – rezygnowałem sam. Wszyscy wynajmujący byli chyba zadowoleni, bo mieszkania oddawaliśmy w lepszym stanie niż się do nich wprowadzaliśmy. Punkt 2 – żaden z właścicieli nie odwiedzał wynajmowanego mieszkania po podpisaniu umowy… w sumie to poznałem tylko 2 właścicieli mieszkań, bo z trzecim wszystko odbyło się zdalnie – nigdy nas nie widział, ani my jego 😉 Trzy, nie miałem nigdy w wynajmowanym mieszaniu zwierzaka, ani nie palę papierosów… ani w sumie nigdy żaden z moich współlokatorów/ek nie palił… ale bym się nie zgodził na jakieś śmieszne zapisy w umowie w stylu zakaz palenia w mieszkaniu czy zakaz trzymania chomika 😉 W końcu to ma być mój dom i nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć co ja tam trzymam i co robię.Tak samo z pytaniem kto będzie mieszkał. Jak ktoś zapytał to ile wiedziałem, to mówiłem- żadna tajemnica. Sęk w tym że zazwyczaj współlokatorów szukałem przez internet, więc najczęściej poznawaliśmy się dopiero przy wprowadzaniu do mieszkania. Aha, mieszkam w Trójmieście, nie miałem większego problemu ze znalezieniem mieszkania, które spełniało moje dość wygórowane wymagania (jeśli chodzi o lokalizacje, bo standard był mniej istotny) dodatkowo z właścicielem, który szanował moja prywatność. Mały zgrzyt był z tym paleniem fajek przy ostatnim mieszkaniu, bo w ogłoszeniu nic o tym nie było, nikt nic nie wspominał dopiero przy podpisywaniu w umowie znalazł się taki punkt. No i babka z biura, że to standardowy zapis, a ja, że nie palę, ale nie podpiszę czegoś takiego i w takim razie niepotrzebnie ściągała właścicielkę mieszkania z Białegostoku. Nastała niezręczna cisza, po czym kobieta stwierdziła, że w sumie to można to skreślić. Skoro juz i tak skreśliła to się spytała czy w takim razie nie mamy nic przeciwko jak sobie zapali – też bym się zestresował 😉 W każdym razie dalej juz nie było żadnych problemów, umowa została podpisana, wypiliśmy z właścicielka po piwku odprowadziłem ją na pociąg i przez kolejne 2 lata mieszkania na oczy jej nie widziałem 😉 Początkowo stawiała pewne opory przed pozbywaniem się zbędnych rzeczy (a masa tego tam była, skansen normalnie), ale po jakimś czasie dostaliśmy pozwolenie na to, że możemy mieszkania wyrzucać wszystko co uznamy za niepotrzebne, więc nieco uporządkowaliśmy lokum. Ostatecznie zaufała nam na tyle, że mogliśmy nawet troszkę zmodernizować mieszkanie na jej koszt. (wymiana łóżek, kuchenki, kilka mniej istotnych drobiazgów). Tylko musieliśmy faktury jej mailem wysyłać. Sama w końcu nie miała czasu się tym zająć, a dzięki temu już od kolejnych lokatorów mogła wziąć fajniejszą kasę, bo mieszkanie wizualnie dużo lepiej się prezentowało 😉 Zresztą sami jej tych lokatorów znaleźliśmy, więc i oszczędziła na prowizji dla biura. Niestety sprzedać go nie chciała (a przynajmniej nie za tyle ile ja byłem gotowy zapłacić 😉 ) więc jak dojrzałem do tego, żeby się przenieść na swoje to trzeba było szukać czegoś innego. W sumie nie żałuję, bo znalazłem jeszcze fajniejsze, chociaż mieszkając tam myślałem, że w moim przedziale cenowym się nie da 😉
    Aha, płaciliśmy 1,5k /miesiąc (+ 550 opłat + internet 60 zł na własną rękę), 3 nieprzejściowe pokoje, 60m2, Gdańsk- Starówka, sąsiedzi dość tolerancyjni, zresztą w razie draki to właścicielka stała po naszej stronie 😀
    W tej chwili mam 3 pokoje, w jednym mieszkam, 2 wynajmuję 'obcym’, bo życie w 'studenckim mieszkaniu’ mi póki co bardzo odpowiada. Chyba współlokatorzy są zadowoleni 🙂

  17. mala-rzecz-a-cieszy.blogspot.com Odpowiedz

    Mnie takie pytania nie dziwią, zresztą w ogłoszeniach najczęściej już są określane warunki (przynajmniej w Poznaniu jest to na porządku dziennym), że dla niepalących/ bez zwierząt/ bez dzieci. Szukając mieszkania wybieraliśmy 2 pierwsze opcje, tym bardziej, że sami nie chcieliśmy mieszkać w nasiąkniętej dymem papierosowym kawalerce. Ponadto przy drugim spotkaniu podpisując umowę i wpłacając kaucję poinformowaliśmy właściciela, że niedługo pojawi się dziecko (wtedy nie było jeszcze widać brzucha, a w ogłoszeniu nie było nic o dzieciach). Poprosiliśmy również właściciela o dowód osobisty, sprawdziliśmy później w googlemaps gdzie jest zameldowany/gdzie mieszka (bo kawalerka to jego inwestycja). Konta na fejsie nie posiada, bo spradziliśmy również i jego pod tym kontem 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Lubię takie jasne sytuacje po obu stronach. Bez niedomówień, każdy zna swoje prawa, wie co sprawdzić po drugiej stronie stołu – super.

  18. Przemek Odpowiedz

    Wolny, miło czytać, że byś mi wynajął mieszkanie 😉 Jeśli przez przypadek będziesz miał pustostan od ~września, to daj znać 🙂

    W chwili obecnej wynajmuję we Wrzeszczu płacąc 100 więcej niż wartość rynkowa – teraz już wiem, że to amortyzacja prowizji dla pośrednika 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      A skąd wiesz jaka jest wartość rynkowa innych mieszkań we Wrzeszczu? Tak z ciekawości pytam. A wolne będę miał najwcześniej za rok – a mam nadzieję, że i to się nie sprawdzi i zgodnie z naszym przeczuciem, lokatorzy zostaną tu co najmniej 2 lata.

      • Przemek Odpowiedz

        Jeden znajomy wynajmował przez ponad 5 lat we Wrzeszczu, szukał już tyle razy, że zna rynek 🙂 Oczywiście wszystko jest subiektywne, w końcu to porównanie jabłek i pomarańczy 😛
        // 'wartość rynkowa wynajmu’, bardziej niż mieszkań chyba powinniśmy pisać.

  19. Marcin Odpowiedz

    ja ostatnio szukałem mieszkania, i ludzie takie mają pomysły … jedna właścicielka robiła casting na lokatorów… porażka …

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      A co to znaczy casting? Zastanawiam się, czy ja również nie robiłem castingu: jeśli miałem 3 oferty, mogłem sobie pozwolić na zadawanie niewygodnych pytań i właśnie wybór na zasadzie „kto będzie lepszym/bardziej pewnym lokatorem”, co można chyba nazwać castingiem, prawda? Taki jest rynek – jeśli miałem chętnych, musiałem jakoś wybrać, jeśli bym nie miał, zachowałbym się bardziej ostrożnie.

      • Peter Odpowiedz

        Takie castingi to normalna rzecz w Niemczech. Za każdym razem gdy szedłem ogladac mieszkanie zadawali takie pytania jak Ty. Gdy mówiłem ze chciałbym tam zamieszkać dawali formularz do wypełnienia gdzie pytali rowniez o zarobki moje i mojej dziewczyny. To całkiem normalna rzecz za granica. Dobrze było rowniez mieć przy sobie zaświadczenie o zarobkach lub potwierdzenie o terminowym płaceniu czynszu od osoby od ktorej sie aktualnie wynajmuje.

        Tak samo bede robic gdy bede wynajmować w Polsce zeby ograniczyć ryzyko.

  20. M. Odpowiedz

    Hmm no dobrze załóżmy sytuację, że przychodzi oglądać mieszkanie pewna osoba i stwierdzasz w myślach, że nie chcesz jej wynająć mieszkania. Jak rozwiązujesz tą kwestię (jak oznajmiasz to tej osobie)?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Przede wszystkim, „interesanci” nie podejmują zwykle decyzji podczas oglądania mieszkania. Zwykle dzwonią po dniu czy dwóch – a przez telefon łatwiej zrywać, prawda? 😉 A na poważnie: to jest kwestia biznesowa: jeśli nie chcę wynająć mieszkania danej osobie, to z jakichś powodów. I te powody przedstawiam – nie mam oporów w powiedzieniu komuś „nie jesteście małżeństwem, boję się trochę o to, co będzie jeśli się rozstaniecie, a ponieważ zgłosiła się do nas para budząca większe zaufanie, wybieramy ich”. Proste? I żeby nie było – w naszym przypadku wynajęliśmy mieszkanie właśnie parze nie będącej małżeństwem, więc to był tylko przykład, nie żelazna zasada, którą stosuję. W dobie wszechobecnych rozwodów chcąć wynająć mieszkanie małżeństwu mocno ograniczylibyśmy sobie zasięg…

  21. Karol NC Odpowiedz

    Przyznać trzeba że pytania mocno kontrowersyjne i jeśli miałbym być na Twoim miejscu to pewnie nawet nie byłbym w stanie wydusić z siebie tych kilku zdań. Jedno jednak nie podlega wątpliwości – taka weryfikacja jest potrzebna a do tego jeszcze jakieś rozeznanie najlepiej wśród ludzi. W mniejszych miejscowościach do 20 tyś osób to nie problem ponieważ ludzie się znają i co nieco się dowiemy na temat konkretnych osób ale w takim Gdańsku, Poznaniu czy Warszawie to już kompletnie inny temat…

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Twardym trzeba być – nie miętkim 🙂 To biznes, tu nie ma miejsca na skrupuły, a dopóki zachowujesz szacunek do Twojego rozmówcy i zadajesz ciężkie pytania w odpowiedni sposób, raczej nie zostanie to odebrane negatywnie.

      • Karol NC Odpowiedz

        Prawda w 100% – mi właśnie jednak zawsze tego brakowało i pewnie dlatego nie osiągnąłem sukcesu taki jaki mógłbym osiągnąć heh.. pozostało mi klepanie klawiatury w domu 😉 Ale w każdym bądź razie również zgłębiam temat mieszkań na wynajem bo to nie dość że dobra inwestycja to jeszcze pewna forma zabezpieczenia na przyszłość, choćby dla dzieci 😉

  22. Magda Odpowiedz

    Wolny mam nadzieje ze w kolejnym wpisie odpiszesz jak to wygląda od strony finansowej. Ja robiłam sobie takie obliczenia i wychodziło kiepsko. W przypadku mieszkania kupionego kiedyś na kredyt w ogóle bez zysku. Chyba ze nieruchomość kupiona przed boomem w 2006 albo po babci to już w ogóle bajka 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Jeszcze nie wiem, czy pokażę konkretne liczby na swoim przykładzie, ale prawdopodobnie tak. Tyle, że to nie jest mieszkanie kupione na kredyt i do tej pory nie było wynajmowane.

  23. Bartosz Sosiński Odpowiedz

    Cześć Wolny,
    jako ktoś, kto przez długi czas wynajmował kilka różnych mieszkań (uff wreszcie na swoim), muszę przyznać, że prezentujesz ciekawe podejście. Przez moment, jak czytałem to pomyślałem, że chyba bym od Ciebie nie wynajął 😀 chodzi mi o pytania i sprawdzanie finansów etc. Ale dotarło do mnie, że nigdy nie interesowałem się mieszkaniami w takiej cenie i jakości, jak opisujesz 🙂
    Stawiając się na miejscu właściciela (na przykład mojego obecnego mieszkania, które może kiedyś chciałbym wynająć), rozumiem jak najbardziej, że chciałbyś sprawdzić, z kim masz do czynienia. Wiem to chociażby po tym, z jakimi lokatorami zdarzało się mnie lub znajomym dzielić mieszkania.Tutaj też dobrym zabiegiem jest to o czym wspomniałeś (zresztą podobne zabiegi stosują rekruterzy, gdy szukają informacji o kandydacie do pracy) – sprawdzenie social media. Ludzie mają często gęsto problem z korzystaniem z ustawieniami prywatności (i pokazują wszystkim swoje publikacje), przez co można łatwo się dowiedzieć, czy przypadkiem hobby Twojego potencjalnego lokatora nie jest urządzanie dzikich imprez w wynajmowanych mieszkaniach 🙂
    Swoją drogą, fajnie że dbasz o mieszkanie, kóre chcesz wynająć (tak to zaskakuje, ale nie wszyscy to robią – przerabiałem ten temat) i cena jest adekwatna do stanu mieszkania.
    Pozdrawiam i życzę sukcesów i spokoju z nowymi lokatorami 🙂 Bartek

  24. LionEG Odpowiedz

    Jeśli chodzi o zdziwienie pytaniami to moim zdaniem jest to co najwyżej nie na miejscu. Należy wiedzieć wszystko o osobie z którą się prowadzi jakikolwiek interes. To jest moje skromne zdanie 🙂

  25. Paweł Odpowiedz

    Cześć Wolny
    Właśnie oddałem sms na Twój blog w konkursie Blog Roku 2014. Tylko sobie tak przez chwilę pomyślałem co będzie jak wygrasz? Będziesz musiał się ujawnić? 🙂 Czy może w tym konkursie jest jakiś zapis że autor bloga może pozostać anonimowy dla szerszego grona oprócz jury? A może postanowiłeś wyjść z cienia jak wygrasz? 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki za głos. Pstrzę na to realistycznie i wygraną planuję nie wcześniej niż w 2018 😉 ale taki konkurs i Wasze poparcie to zawsze pozytywny rozgłos dla bloga.

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Zapraszam. Z tego co widzę, na razie mi to nie grozi, a bank rozbije Marcin Iwuć (tak obstawiam). Jak mówiłem – ja mam czas, nie mam ciśnienia, wszystko w swoim czasie. Ale do głosowania i tak zachęcam!

  26. Pingback: Tygodniowe inspiracje 8/02/15 | Moja droga do minimalizmu

  27. Weronika Odpowiedz

    Yyy a co jest złego w fotce w stroju kąpielowym w jednym z egipskich kurortów…?

  28. Krzyś Odpowiedz

    „Jeśli temat będzie cieszył się zainteresowaniem, to za tydzień uchylę rąbka tajemnicy dotyczącej finansów tych niedobrych, wykorzystujących biednych ludzi kamieniczników”

    Zainteresowanie jest 🙂 Nawet ja to czytam 🙂

    Także czekam na wpis

  29. BJK Odpowiedz

    powiem Ci (z perspektywy zarówno najemcy jak i wynajmującego), że o ile
    „wysupłanie” od ręki 500zł czy 1000zł to powinno być łatwe dla każdego, o tyle kwotę rzędu 2000zł uważam już za przesadzoną. Sam, żeby ją wysupłać bym musiał zrobić coś, co przyniesie mi pewną stratę, więc mógłbyś u mnie pot na czole zobaczyć 😉 A nie oznacza to, żebym kiedykolwiek się spóźnił z czynszem czy też ratą. Więc to niekoniecznie jest dobry wyznacznik.
    Ja uważam, że odpowiednio skonstruowana umowa, połączona z aktem notarialnym wystarczy by „odstraszyć” nierzetelnych najemców i to skutecznie.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      W Twoim przypadku to by się sprawdziło, kto inny by nie dał rady. Chodzi o jak najlepsze sprawdzenie najemców – oczywiście w ramach rozsądku. My sami poprosiliśmy o zaliczkę w wysokości 1000zł, ale przy większym/droższym mieszkaniu być może poszlibyśmy jeszcze w górę. Zresztą – proste wytłumaczenie „za tydzień kończą mi się lokaty, możemy jutro dać 1000zł, a za tydzień drugi” też by u nas przeszło.

  30. Małgorzata Odpowiedz

    Witam serdecznie, bardzo ciekawy wpis. Uważam 'prześwietlanie’ potencjalnych najemców to powinien być standard. Osobiście staram się robić to już na etapie rozmowy telefonicznej. Po co marnować swój czas na pokazywanie mieszkania komuś, kto i tak go nie wynajmie? Pozdrawiam 🙂

  31. Dominika Odpowiedz

    oj to zdecydowanie ciężki temat. A żeby wyselekcjonować osoby, które na prawdę będą wobec nas fer, to już mega problem jest.

  32. Mariusz Odpowiedz

    Mój sposób na dotarcie do najlepszych potencjalnych najemców? Jestem członkiem stowarzyszenia Mieszkanicznik i mam ceryfikat Kodeksu Etyki Mieszkanicznika. Stowarzyszenie promuje moje oferty najmu i poświadcza, że jestem godny zaufania. Ludzie, którzy zwracają uwagę na obecnosć takiego certyfikatu, to zwykle świadomi, dojrzali najemcy, którzy szukają pewnego lokum. A ja szukam właśnie ich. I w ten sposób pomagamy sobie nawzajem.

  33. Bop Odpowiedz

    Zgadzam się z autorem. Jeśli na wstępie jest problem z kaucją to dalej będzie gorzej. Jak ktoś jest ok to pewne pytania nie będą problemem w takiej sytuacji. Oczywiście lokatorzy mogą mówić to co właściciel chce usłyszeć, ale po to jest rozmowa w4 oczy żeby zobaczyć człowieka…
    Co do niby bezpiecznego najmu okazjonalnego to praktycznie ciężko taką umowę zawrzeć tj mało komu chce się jechać np do rodziców na drugi koniec Polski żeby zdobyć zaświadczenie notarialne, umowa u notariusza to dodatkowe koszta i czas. Realnie to każdy lokator który słyszy o tych wymaganiach odpuszcza temat. Pomijam fakt że ta forma umowy nie zabezpiecza właściciela w 100%

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *