System emerytalny: gigant na słomianych nogach.

Wszyscy doskonale wiemy, że oszczędzanie na emeryturę jest niemodne. Nieważne, czy mówimy o emeryturze pojmowanej tradycyjnie (której – moim zdaniem – pokolenie Y nie dożyje), czy tej wypracowanej samemu, której jestem zwolennikiem. To, że patrzenie w przyszłość jest passe potwierdzają statystyki mówiące, że tylko kilka-kilkanaście procent Polaków odkłada na stare lata. Nie trzeba jednak zagłębiać się w wyniki badań i ankiet – wystarczy spojrzeć dookoła czy porozmawiać ze znajomymi i oczywistym będzie, że żyjemy tak, jakby jutra miało nie być. Względnie – jakbyśmy jutro mieli kupić nowy telewizor, lodówkę (koniecznie side-by-side!) czy wyjechać na wakacje – bo jedynie na takie, krótkoterminowe cele wystarcza garstce Polaków motywacji do oszczędzania (reszta powstrzymuje się od zakupu lub kupuje na kredyt). Dalej myślą nie wybiegamy, nawet jeśli to „dalej” oznacza zbudowanie poduszki bezpieczeństwa czy funduszu awaryjnego, nie mówiąc o częściowej czy pełnej niezależności finansowej, która w magiczny sposób przeniesie nas w świat „wesołych staruszków”, młodych nie tylko duchem, ale i ciałem 😉

I nic dziwnego – w końcu osiągnięcie niezależności finansowej to sport dla nielicznych, a odkładanie „na czarną godzinę” czy „na leki” brzmi dla dzisiejszych 30-latków jak fragment fabuły nowej opowieści science-fiction. Dość łatwo to zresztą wytłumaczyć – w końcu żyjemy w kraju mlekiem i miodem płynącym, niemalże w państwie opiekuńczym (oho – już widzę te komentarze!), a to nie mobilizuje do odkładania na niepogodę. Skoro świeci słońce, a w rządowo-ZUSowej prognozie pogody mówią, że nie zapowiada się nawet na kapuśniaczek, to tylko idiota wziąłby na spacer parasol. Albo ten, kto kwestionuje, czyli… myśli. Kwestionuje wypowiedzi polityków, prognozy wybiegające w przyszłość o dziesiątki lat czy stabilność obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej. O to ostatnie zresztą nie trudno – na wschodzie nadal wrze, co – paradoksalnie – może nieco pomóc w zasianiu ziarna niepewności o jutro w głowach wielu Polaków, żyjących wyłącznie dniem dzisiejszym. Kto wie – to może obudzić w nas naturę zbieracza i zdziałać cuda, jeśli chodzi o nasz stosunek do pieniędzy, konsumpcji czy nawet – własnych umiejętności (miejski survival rządzi!). Ludzi bowiem motywuje głód i niepewność jutra, a rozleniwia – dobrobyt i łatwość zaspokajania potrzeb i zachcianek – tutaj akurat nie trzeba żadnych badań czy analiz, bo to prawda pewna jak… na pewno bardziej niż w banku 🙂

emerytura_2_1

Oby takie wydarzenia nie musiały nas mobilizować do wykrzesania z siebie nieco więcej, niż wymaga od nas szef czy współmałżonek!

Za naszą „emerytalną ślepotę” częściowo odpowiedzialna jest reforma systemu emerytalnego, która uczyniła coś absurdalnego: kazała każdemu z nas zbierać na własną emeryturę, a jednocześnie utrzymała dotychczasowy system, według którego środki odkładane przez nas nadal trafiają do obecnych emerytów, których nowe zasady nie objęły i którzy nigdy nie zgromadzili „swoich” oszczędności emerytalnych. Idea szczytna, aczkolwiek niewykonalna: skoro system ledwo zipiał na starych zasadach, to jak można dorzucić do pieca kolejne pobożne życzenia, nakładające jeszcze większe obciążenia na pracujących? A jednocześnie przesyłać im regularnie listy z rosnącymi cyferkami na wirtualnych kontach emerytalnych, które dodatkowo usypiają czujność i niszczą motywację do odkładania na własną rękę? O dziwo, statystyczny Kowalski wierzy w ZUS – skoro więc ten regularnie pokazuje, że oszczędności na jego (!!!) koncie rosną, to po co się dodatkowo wysilać? Harry’ego Pottera czytałem z zaciekawieniem, ale kolejne rządy stworzyły w Polsce mniej udany Hogwart i jakoś trudniej wciągnąć się w opowieść o magicznych pieniądzach, które idą na bieżące wypłaty emerytur, a jednocześnie pączkują na kontach milionów Polaków. To zuchwałość, która uchodzi (na razie!) na sucho jedynie dzięki błędnemu przekonaniu rządzących o możliwości nieustannego finansowania wydatków długiem.

Przyszłość systemu emerytalnego jawi mi się w ponurych barwach – bez głębokich reform nie ma on prawa przetrwać, a reformy będą na tyle bolesne, że każda rządząca partia będzie broniła się rękami i nogami, byle tylko odsunąć problem na nie swoją kadencję. W końcu, zmiany dotkną nie tylko obecnych i przyszłych emerytów – według mnie, nawet w większym stopniu wpłyną na obecnych pracujących, czyli nas. Nietrudno sobie wyobrazić, że najprostszym wyjściem z sytuacji będzie podwyżka podatków – czy to bezpośrednia, czy pośrednia: w postaci likwidacji ulg (już teraz szczątkowych) i gmerania w tym, co obecnie pożera nasze wypłaty (gorąco zachęcam do lektury wpisu, w którym pokazuję, że podatek dochodowy czy składka na emeryturę to tylko szczyt góry lodowej).

Skończmy z wytykaniem ewidentnych dziur w systemie i wróżeniem smutnej przyszłości – zamiast tego skupmy się na tym, co zrobić już dzisiaj, żeby nie znaleźć się w gronie milionów rozczarowanych.

emerytura_2_2

„Gdzie listonosz z moją emeryturą? Co z nim zrobiliście?!?”

1. Przede wszystkim, przejrzyjmy na oczy 🙂 i bądźmy krytyczni wobec tego, co politycy nam sprzedają. Życie na kredyt dotyczy nie tylko Kowalskiego, ale również całej Polski i to niestety nieco zakrzywia rzeczywistość, odrobina lektury (o tym poniżej) i będziemy bardziej świadomi.

2. Po drugie, miejmy dzieci i inwestujmy w nie swój czas – to nie tylko frajda, ale i potencjalnie bardzo intratna inwestycja. Kiedyś to dzieci były polisą ubezpieczeniową na starość i wierzę w to, że mimo dużych zmian w tej materii może to się zmienić i wiele zależy od tego, jak wychowamy własne potomstwo i ile czasu mu poświęcimy. Powiększanie rodziny ma dodatkowy, bardzo pozytywny skutek uboczny – pomaga nieco poprawić dane demograficzne, które z kolei mają bardzo duże przełożenie na to, jaką strukturę będzie miało nasze starzejące się społeczeństwo za kilkadziesiąt lat i jaki kształt przybierze kiedyś system emerytalny. Dzieci to wspaniała przygoda, a przy tym sytuacja typu win-win absolutnie dla wszystkich. I mówię to ja – tata niemal 2-letniej Mai, czekający na przyjście na świat kolejnej małej księżniczki w nadchodzących tygodniach 🙂

3. Oszczędzajmy, inwestujmy i… szybko osiągnijmy niezależność finansową ;). Oczywiście, o ile to tylko możliwe, bo o ile liczba potencjalnych „młodych rentierów” stale rośnie, to nadal nie przekracza kilka procent ogółu. Sam za jakiś czas planuję dużą redukcję czasu poświęcanemu swojemu pracodawcy, co się będzie najprawdopodobniej wiązało ze znacznym spadkiem dochodów. A zatem obniżę dokładnie to, od czego naliczane są podatki! Dlatego zwiększona danina nie wpłynie w znaczący sposób na możliwość zapewnienia płynności finansowej mojej rodziny. Nie zazdroszczę jednak tym, którzy przyzwyczają się do „dobrego życia” na skraju bankructwa, a ich pensje zostaną z dnia na dzień uszczuplone o kolejne obciążenia. Innymi słowy: idź na emeryturę (chociażby własną!) zanim drastycznie podniosą podatki! 🙂

4. Pamiętajmy, że średnia długość życia stale się wydłuża, co będzie idealnym pretekstem do kolejnego przesuwania wieku emerytalnego i doskonale wytłumaczy to, czemu system trzeba zreformować. Niech Cię nie zwiedzie ta demagogia – wiedz swoje, a zamiast słuchać złotoustych polityków, włącz dietę informacyjną już dziś i zadbaj o to, żeby Twoje ciało było w stosunkowo dobrej kondycji i nie ograniczało zanadto Twoich przyszłych planów i marzeń. Ot – choćby regularnie ćwicząc.

emerytura_2_3

Być jak Pan Antoni – tego życzę i Tobie!

5. Zanim zaczniemy budować własny portfel inwestycyjny, zacznijmy od edukacji finansowej – bez rzetelnej wiedzy efekty naszych prób mogą być odwrotne do oczekiwanych. Jeśli sami nie czujemy się na siłach, może warto komuś zaufać? I to niekoniecznie „doradcom” (czyt. sprzedawcom) długoterminowych produktów inwestycyjnych – to może być nawet ktoś z rodziny czy znajomych, kto wskaże odpowiedni kierunek działań. Kiedyś już pisałem, że nawet nie najlepiej zainwestowany tysiąc złotych jest bardziej wartościowy, niż ten sam tysiąc, który przejemy na bieżącą konsumpcję.

6. Oszczędzajmy rzeczywiście z myślą o emeryturze. W zależności od akceptacji ryzyka czy wiary w obietnice kolejnych rządzących ekip, możemy zainteresować się kontami IKE/IKZE, które w dłuższej perspektywie mogą okazać się opłacalne. Albo i nie…

Mógłbym pokusić się o kilka innych punktów, w których główną rolę odgrywałyby takie pojęcia jak „szara strefa”, KRUS, umowy śmieciowe, a nawet podatkowa ucieczka za granicę. To wszystko pozwala na minimalizację bieżących obciążeń i mimo, że sam chętnie skorzystałbym z któregoś z powyższych rozwiązań (np. „poszedłbym na swoje” lub skorzystał z umów śmieciowych, które W MOIM PRZYPADKU przyniosłyby niemal same korzyści), to nie będę teoretyzował i zostawię sobie te tematy na później, kiedy zdobędę nieco doświadczenia.

Zdaję sobie sprawę, że dla starych wyjadaczy powyższe przemyślenia nie są żadną rewolucją, ale zależało mi na tym, żeby jasno określić swoje stanowisko, które zaznaczyłem w iście baśniowy sposób w jednym z pierwszych wpisów na blogu. Tym razem miało być bardziej rzeczowo, dlatego pojawiły się kluczowe argumenty – wcale nie są oczywiste dla sporej części społeczeństwa, a zainspirowane lekturą „Emerytalnej Katastrofy” Roberta Gwiazdowskiego, do której miałem już okazję zachęcić przy okazji prezentacji listy książkowych propozycji na długie wieczory.

Na deser zostawiłem ankietę – będę wdzięczny, jeśli zdecydujesz się zaznaczyć najbliższą Ci opcję. Jestem niezmiernie ciekawy, jak mocno Kowalski różni się od czytelnika wolnymbyc.pl. Czy Ty sam odkładasz na emeryturę? A może na razie jesteś na wcześniejszych etapach niezależności finansowej i musisz jeszcze wylać fundamenty (spłata kredytów, poduszka bezpieczeństwa, fundusz awaryjny itp), zanim wybiegniesz myślami o kilkadziesiąt lat w przód?

[poll id=”16″]

85 komentarzy do “System emerytalny: gigant na słomianych nogach.

  1. Mareczek Odpowiedz

    Po drugie, miejmy dzieci i inwestujmy w nie swój czas – to nie tylko frajda, ale i potencjalnie bardzo intratna inwestycja. Kiedyś to dzieci były polisą ubezpieczeniową na starość i wierzę w to, że mimo dużych zmian w tej materii może to się zmienić i wiele zależy od tego, jak wychowamy własne potomstwo i ile czasu mu poświęcimy – zrobić dziecko, żeby nie martwić się o przyszłość? Będzie chciał pomagać rodzicom to będzie chciał, nie mogę nikogo obarczać takim obowiązkiem.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      „zrobić dziecko, żeby nie martwić się o przyszłość?” – to błędny wniosek, którego ja nie wysunąłem. To tak, jakbyś do innego punktu powiedział „troszczyć się o swoje zdrowie, żeby nie martwić się o przyszłość?” – to również tylko półprawda, albo i ćwierćprawda. Wszystkie punkty, a i wiele innych złoży się na całość, a kwestie finansowe to tylko skutek uboczny posiadania potomstwa i absolutnie nie motywator/demotywator do jego posiadania. I oczywiście zgadzam się, że moje dzieci, które aktualnie zaciągają u mnie dług wdzięczności, powinny przede wszystkim spłacić go w przyszłości swoim dzieciom, tak jak pisałem tutaj: klik. Natomiast istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że dzięki bliskości teraz, dziecko nie zapomni całkiem o rodzicu w przyszłości, prawda? I nie chodzi tu o żadną transakcję wiązaną, tylko o głębokie więzi rodzinne, które staramy się tworzyć. Pozdrawiam.

      • Dlugee Odpowiedz

        A mnie jako mlodego rodzica na chwile obecna „bardzo denerwuje”(chcialem napisac inny wyraz), ze mowimy o dzieciach, ktore sie nami zaopiekuja. A nikt z nas nie patrzy, ze caly czas przezrzucamy(my posrednio) na nie ciezar zadluzenia kolejnych pokolen. Juz nasze place sa bardzo obciazone, co bedzie gdy one wejda w doroslosc, a Polska bedzie krajem babc i dziadkow. Na prawde czesto mysle, ze moze jako rodzic powinienem je tak wychowywac, zeby mogly wybrac kraj do zycia, tak zeby nie byc niewolnikiem, nazwijmy to patryiotyzm rodzinny.

        • Karol NC Odpowiedz

          Ja przyznam szczerze że nie rozumiem za bardzo te całe „inwestycje w dzieci” – jakoś nie najlepiej kojarzą mi się takie zwroty. Można inwestować w mieszkanie, lokaty czy inne opcje ale w dzieci? Przecież wiadomo że jeśli ktoś decyduje się na posiadanie dzieci to wiąże się to z zapewnieniem im ciepła, ochrony, nie wspominając o ogromnych pieniądzach jakie wydamy.. ale że sami po ukończeniu przez nie 18 czy 20 lat będziemy od nich czegoś oczekiwać? Niby czego? Pieniędzy?… Oczywiście fajnie jeśli nami się zaopiekują na starość (jeśli dożyjemy), ale sam nie chciałbym być dla moich dzieci jakąś udręką którą trzeba się zająć…

          A co do emerytur – żeby ten system w Polsce zaczął działać konieczne jest likwidacja ZUS, bo większość naszych pieniędzy wydawana jest na limuzyny prezesów i co raz większe pałace

          • wolny Autor wpisu

            „ale że sami po ukończeniu przez nie 18 czy 20 lat będziemy od nich czegoś oczekiwać? Niby czego? Pieniędzy?” – oczywiście, że nie pieniędzy. Ale może odrobiny czasu, pomocnej dłoni w razie potrzeby, zdrowych relacji i ciepłej rozmowy? Inwestycja w dzieci absolutnie nie musi się kojarzyć z wydawaniem mnóstwa pieniędzy (dużo lepszy będzie czas poświęcony dziecom), a zyski z tej inwestycji absolutnie nie muszą być wyrażone cyferkami.
            Jeśli chcesz przeczytać kilka dodatkowych przemyśleń na ten temat, zapraszam tutaj.

  2. Kosmate Odpowiedz

    Drugi! Btw , Wolny przekonales mnie do trzeciego filaru. Małe pieniądze relatywnie ale wymusza systematyczność i d długoterminowe spojrzenie na finanse.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Heh – sam nie wiem czy się cieszyć, napiszę więc tak: jak będę widział, że czas z III filaru uciekać, wyślę Ci ostrzegawczego maila 😉

      • Pol Odpowiedz

        Nikt nie gwarantuje ze rząd nie zlikwiduje (przejmie) pieniędzy z IKE/IKZE, jak zrobił to z OFE…

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Oczywiście, że nie. Wybór jest taki: nie korzystać z tych udogodnień, które mogą się okazać pułapką lub monitorować sytuację i jeśli w temacie zrobi się gorąco, wycofać swoje oszczędności z tych progamów. Ja wybrałem drugą opcję – niech każdy sam zdecyduje za siebie.

          • Pol

            Jeżeli państwo coś daje to trzeba uważać, bo może to wziąć jak zostanie przyciśnięte, a trzeba pamiętać, że zegar tyka i dług rośnie. Zbyt duża „nagonka” na III filar powoduje, że trzeba być bardzo czujnym. Może się okazać, że pieniądze tam zgromadzone nie są naszymi pieniędzmi, z różnych powodów. Wydaje mi się, że IKZE jest bardziej zagrożone takim scenariuszem (przejęcia pieniędzy), ze względu na ulgę jaką daje:)

  3. Anna Odpowiedz

    Ostatnio przeczytalam gdzieś, że tylko 1% młodych Polaków decyduje się na wybór OFE. Sama raczej wątpię, że kiedyś zobaczę pieniądze z mojego OFE, ale ta statystyka nieco mówi o tym, ile młodych osób w ogóle myśli o emeryturze. A wszystko zaczyna się wlaśnie od edukacji finansowej.

  4. Jacek Odpowiedz

    Emerytura to jakaś nierealna mrzonka. Patrząc na to co z naszymi pieniędzmi robi ekipa rządząca, to na takie świadczenie nie mamy co liczyć. Reforma OFE nie będące „reformą”, przywileje wybranych grup społecznych, nadmierne zadłużenie i wiele innych. Ogólnie rzecz ujmując, to wyznaję zasadę że nikt nie zadba o naszą przyszłość finansową lepiej niż MY sami!!! Moim marzeniem jest jeszcze, aby Państwo nam nie przeszkadzało w gromadzeniu oszczędności – ale to raczej się nie spełni.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Też nie mam zbyt wielkich nadziei z tym związanych – dlatego podpisuję się rękoma i nogami pod tezą „nikt nie zadba o naszą przyszłość finansową lepiej niż MY sami”. Pozdrawiam.

  5. exkonsumpcja Odpowiedz

    Dzieci? Chętnie, może być nawet 5 – jeśli tylko ciąże i porody mogłabym powierzyć facetowi 😛 Do tego całkiem sporo dzieci po osiągnięciu dojrzałości potrafi się wypiąć na rodziców. Także pozostanę póki co przy pogłębianiu wiedzy i szukaniu sposobów na zwiększanie zarobków nie związanych z etatem 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      „Do tego całkiem sporo dzieci po osiągnięciu dojrzałości potrafi się wypiąć na rodziców.” – wiesz, patrząc z drugiej strony, to chyba jeszcze więcej dorosłych potrafi się wypiąć na swoje dzieci, i to znacznie wcześniej, niż osiągną one dorosłość.

  6. Roman Odpowiedz

    Coż, nigdy nie ukrywałem, że również z przekory, zamierzam pracować aż do śmierci 🙂 Raz, że robię to co lubię, dwa, że nie wyobrażam sobie siebie niepracujacego 🙂
    Znaczy wyobrażam, ale wizja jest nad wyraz nieatrakcyjna 🙂
    Siłą rzeczy więc, na emeryturę sensu stricto nie odkładam.
    Odkładam natomiast „na wypadek wypadku”, na sytuację, gdy nie mógłbym już pracować, a musiałbym jeszcze żyć 🙂
    Skąd inąd taka sytuacja ma właśnie miejsce 🙂
    Z powodów zdrowotnych odstawiłem na rok-dwa obecne zajęcie i korzystając z „czasu wolnego” i zaoszczędzonych pieniędzy robię „rewolucję w zyciu” spełniając wieloletnie marzenie i ucząc sie nowego fachu w „nowych okolicznościach przyrody”.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Doskonale Cię rozumiem – ja również nie wyobrażam sobie emerytury bez pracy, chociaż niekoniecznie zarobkowej. Z Twojego komentarza można wysnuć wniosek, że być może nie powinniśmy pisać o oszczędzaniu na emeryturę, ale „na wypadek wypadku”, który w końcowej fazie życia może przybać ekstremalną formę emerytury 🙂

      • Roman Odpowiedz

        Myślę, że warto skupić się na rozwijaniu swoich możliwości, bo nikt poza „wypadkiem losowym” nie jest w stanie odebrać nam tego co umiemy…
        A pieniądze można zabrać w każdej chwili byle „ukazem” władzy i co najwyżej możemy to zabranie odrobinę utrudnić…
        Odkładać pieniądze i owszem, ale „pokładać nadzieję” nie w nich tylko przede wszystkim we własnych umiejętnościach.

  7. Jasio Odpowiedz

    Sumując:
    Należy dobrze zarabiać, być zdrowym, mieć żonę w budżetówce, robić dzieci, dobrze je traktować (może odpłacą tym samym).
    A wszystko po to żeby dawać reflinka w tekście.
    Wielce pouczający wpis.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Heh – widzę, że niedługo będę musiał się wstydzić miejsca zatrudnienia żony i trzymać w tajemnicy stan osobowy mojej rodziny. Proponuję mniej zazdrości a więcej samodzielnego wyciągania wniosków, zamiast szukania w internecie recepty na alchemiczne złoto i wyśmiewania wszystkiego, co nie pozwoli Ci w 5 minut zamienić ołowiu w złoto.

  8. Tomek Odpowiedz

    Ja mam takie podstawowe pytanie do kolegi, który napisał wyżej swój komentarz. Po drugie miejmy dzieci i inwestujmy w nie swój czas. Czy wy wszyscy naprawdę myślicie i wierzycie w to, że przy dzisiejszych zarobkach ot tak można wychować dziecko. Tak naprawdę po pierwsze rząd każe majstrowac dzieci, ale niestety ja już dawno nie słysząłem, o tym, że gdzies będą podwyżki. Nie da się w zwykłej pracy szaraka zarobić nawet, na kupienie mieszkania, a co dopiero na wychowanie dziecka.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej, nie wiem czy pytanie do mnie, ale chętnie odpowiem. Miałem kilka wpisów o koszcie utrzymania dzieci (możesz zacząć tutaj) i to naprawdę nie musi wyglądać tak, jak krzyczą media. Jeśli nie słyszałeś, że gdzieś będą podwyżki, to chyba nie jest to powód uogólniania na wszystkich? Zgadzam się, że „w zwykłej pracy szaraka” stosując moje rady można co najwyżej żyć oszczędniej, nieco bliżej natury, zyskać trochę czasu, ale nie sprzedaję magicznych receptur na to, jak zarabiając „tysiąc pinćset” stać się niezależnym finansowo. Chociaż trochę podpowiadam na zasadzie: nie bądź szzaraczkiem, zainwestuj w siebie, nie marnuj czasu przed TV, idź do przodu, kombinuj. Wiem – ogólniki, z których niewiele wynika, ale naprawdę dużo zależy od determinacji i wiary w siebie samego. Dużo na tym blogu nie-szaraczków, którzy – kto wie, może kiedyś nimi byli?

    • Roman Odpowiedz

      Ująłbym to tak…
      Gdyby „na zimno” zastanowic się wyjdzie, że nigdy nie ma idealnego czasu na potomstwo; zawsze można znaleźć „dziesięć tysięcy wymówek i żadnego dobrego powodu” 😉
      Zawsze bedzie przysłowiowe 100 zł za mało, jeden pokój za mało lub samochód wszystkich nie pomieści…
      No, tyle „na zimno”…
      A na ciepło to po 15 latach ojcostwa stwierdzam, że nic bardziej nie daje mi pozytywnego życiowego kopa niz posiadanie potomstwa…
      No, a kilka dni temu dowiedziałem sie, że zostanę ojcem po raz czwarty 🙂

  9. matimateo89 Odpowiedz

    Bardzo się cieszę Wolny, że Twoje spojrzenie na kwestie emerytury stało się bardziej zdroworozsądkowe. Po pierwsze napisałeś, że umowy śmieciowe mogą w pewnych przypadkach być korzystniejsze niż „wymarzone” przez wielu umowy o pracę, a po drugie napisałeś że może przyjść moment kiedy trzeba będzie się ewakuować z III filaru. I słusznie! Skoro dało się znacjonalizować środki z II filaru, to z III filarem będzie można zrobić to samo. Na razie nie ma takiej potrzeby, bo 150 mld zł z II filaru na razie jeszcze wystarcza… Poza tym trzeba poczekać aż środki w III filarze napęcznieją. Wszak świnię zarzyna się dopiero wówczas, gdy nabierze masy 😉 Ostrzegam jednocześnie przed nastawieniem typu „ewakuuję się, gdy nadejdzie czas”. To tak jakby inwestować na giełdzie podczas hossy z nastawieniem „wyjmę swoje środki przy pierwszych symptomach bessy”. Gdyby to było takie proste, to na giełdzie zarabiałby każdy. Masz teraz mnóstwo sygnałów, że III filar bezpieczny nie jest, ale wciąż czekasz… Tak jak inwestor, który w pierwszych tygodniach bessy wciąż czeka, mając nadzieję że to żadna bessa, tylko mała korekta w długoletnim trendzie wzrostowym 😉 Moim zdaniem sprawa jest prosta – jeśli robię z kimś biznes i ten ktoś mnie raz oszuka, to po prostu kończę z nim wszystkie interesy. Skoro raz mnie oszukał, to jaką mam gwarancję że nie zrobi tego znowu? I znowu? I znowu? Państwo oszukało nas raz podwyższając wiek emerytalny, potem oszukało nas drugi raz nacjonalizując oszczędności w OFE. To nie jest rzetelny partner. Na co mam jeszcze czekać? Z oszustami nie wchodzi się w żadne układy, tym bardziej jeśli sądy stoją po ich stronie.

    Natomiast co do dzieci, to zgadzam się, że ich opieka na starość może być jedynie uzupełnieniem. Polegając jedynie na dzieciach można się mocno przeliczyć. Nie jest powiedziane że się Tobą zajmą, a nawet jeśli by się zajęły, to ja miałbym wyrzuty sumienia będąc dla nich ciężarem. Środki finansowe oszczędzone z myślą o emeryturze są znacznie efektywniejsze. Nie chodzi jedynie o koszta poniesione na wychowanie dziecka… Niech to będzie nawet skromnie licząc te 200.000 zł. Trzeba przecież doliczyć też „koszt alternatywny” wynikający z czasu poświęconego na wychowanie, który nie może być spożytkowany na pracę. W pewnych przypadkach (gdy wykonuje się dobrze płatną pracę), taki „koszt potencjalnie utraconych zarobków” może kilkukrotnie zmultiplikować owe 200.000 zł 🙂

      • matimateo89 Odpowiedz

        Mam na myśli sygnały, o których wspomniałem w dalszej części swojego wpisu – jednostronne zerwanie umowy emerytalnej przez państwo poprzez podwyższenie wieku emerytalnego i kradzież naszych oszczędności z OFE. Ludzie jakoś nie wychodzą na ulice, więc można zakładać że kolejne „niespodzianki” są w drodze.

  10. Andrzej Leszno Wlp. Odpowiedz

    Niestety przyszłości nie przewidzimy nie da się przewidzieć co przyniesie następny rok a co dopiero kolejne 30 .Poleganie tylko na pieniądzach w sytuacjach ekstremalnych może nie dać rezultatów.I też trzeba patrzeć na gospodarkę globalnie bo to naczynia połączone .Może w przyszłości wystąpić pek oil czyli globalny kryzys spowodowany spadkiem wydobycia ropy,później hiperinflacja i co nagle pieniądze mogą stracić wartość. Dzieci teoretycznie może to być dobra inwestycja ale gwarancji niema żadnej.Skłonił bym się ku temu że tak jak już ktoś napisał inwestowanie w umiejętności .Bo tak naprawdę tylko wiedza i umiejętności to jest coś co zawszę mamy przy sobie.Oczywiście należy pamiętać że względny dobrobyt w jakim żyje wielu polaków może nie trwać wiecznie o czym jakby większość ludzi zapomina.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Umiejętności, inwestycja w samego siebie – to podstawa, a wybieganie myślami w przyszłość zawsze niesie ze sobą ryzyko. Osobiście wolę je ponieść i mieć chociaż szansę na to, do czego dążę, niż machnąć ręką i zacząć konsumować bez opamiętania tylko dlatego, że mogę.

  11. Paweł S Odpowiedz

    1. Wszytko ładnie pięknie. Tylko dlaczego umowy wolnościowe nadal nazywasz śmieciowymi? Dla mnie etat jest śmieciem i będzie to ostatnia opcja zatrudnienia jaką wybiorę. Z wiadomych powodów.
    2. System jest chory i o ile masy muszą w nim umrzeć z przepracowania, to jednostki mogą go „ładnie” wykorzystać nie będąc jednocześnie pasożytem-urzędnikiem. Trzeba trochę pogłówkować, nauczyć się tego czy tamtego, ale przede wszystkim, nie można litować się nad ciemnotą, która nadal woli tych ” co naobiecują tyle ile nikt im nie da”. Dlatego, po dwóch próbach radzenia sobie mimo systemu, przestawiam się na wykorzystanie jego wad. Zwłaszcza wad głupiego społeczeństwa.
    3. Nie podoba mi się w ankiecie, że nie ma punktu, który sugeruje oszczędzanie, ale nie na emeryturę ( już Roman o tym wspomniał). Bo czy wolność finansowa w wieku 30-40 lat może być zrównana z emeryturą?
    4. Dzieci – moim zdaniem świetna inwestycja, tylko decydowanie się na nie ze względu na „potencjalną stopę zwrotu” i wychowywanie ich pod „zwrot z inwestycji” raczej może odwrócić się przeciw zainteresowanemu. Moim rodzice dali z siebie wszystko (a nawet więcej). Nie wierzę żeby byli tak zdeterminowani myślą o tym ile kasy im na starość podrzucę. Teraz jednak, moim najważniejszym celem jest ich wolność finansowa – nawet kosztem mojej. Myślę, że tak się to robi.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ad 1. Używam powszechnej nomenklatury, rozumianej przez większość.
      Ad 2. Nieco inaczej na to patrzymy, ale o tym już kilka dyskusji było
      Ad 3. W pięknym, polskim języku w ogóle brak odpowiedniego określenia na wczesną emeryturę finansowaną przez siebie samego. Jako-takim pojęciem jest „rentier”, ale do ideału też mu daleko.
      Ad 4. A kto powiedział, że dzieci mają na starość podrzucać kasę? Zwrotem z inwestycji może być również opieka w razie potrzeby i w ramach możliwości, towarzystwo od czasu do czasu czy wyręczenie w sprawach, których ja – przyszły staruszek – już nie „ogarnę”. Któreś z gromadki dzieci może się na to zdobędzie 😉

    • Ciekawe Odpowiedz

      „moim najważniejszym celem jest ich wolność finansowa – nawet kosztem mojej. Myślę, że tak się to robi”
      Możesz rozwinąć? Nie zamierzasz chyba wyłudzić kredytu ? 😉

  12. P. Odpowiedz

    Tak, regularnie oszczedzam, powiedzmy na emeryture, ale bardziej z mysla, zeby za „jakis” czas moc zaznaczyc z usmiechem na ustach opcje nr 1 w takiej ankiecie jak Twoja 🙂 Moje oszczedzanie sklania sie na odkladaniu tego, co zostaje z wyplaty. Zgromadzone srodki poki co leza sobie na roznych lokatach i kontach oszczednosciowych. Do tego kiedys kupilem kilka monet metali szlachetnych – okolo 10% mojego calego kapitalu oraz niedawno zalozylem konto IKE – dwie max wplaty pracuja na nim, raz w gore, raz w dol 🙂
    Moj plan? Tak jak wspomnialem wyzej, zostac rentierem i przejsc na „emeryture” wtedy, kiedy zgromadze kapital, ktory to pozwoli mi na normalne zycie. Posiadajac juz mieszkanie i samochod, tak naprawde bede potrzebowal srodkow na rachunki, jedzenie oraz comiesieczne nieprzewidziane wydatki, typu maly remont w domu, naprawa samochodu, naprawa sprzetu domowego albo kupno nowej pralki, czy lodowki. Wynika z tego, ze docelowo chcialbym, aby moj kapital generowal takie przychody, ktore oprocz zapewnienia mi pozywienia i dachu nad glowa, beda dostarczaly kilka stowek extra miesiecznie, aby te wedrowaly do poduszki bezpieczenstwa na wypadek nieprzewidzianych wydatkow.

    • matimateo89 Odpowiedz

      Uważaj żeby nie planować za bardzo „na styk”. Lepiej popracować trochę dłużej i mieć „emeryturę rentierską” wyższą, niż ryzykować że w wieku 70 lat wyskoczy Ci jakiś większy wydatek, a Ty nie będziesz już miał z czego go sfinansować, a do pracy nie będzie sił. Poza tym nie chcesz na pewno spędzić całego życia siedząc w domu, śpiąc i jedząc. Trzeba odłożyć trochę więcej żeby móc cieszyć się życiem, zobaczyć trochę świata, poodkrywać aktywności na które dotychczas nie miałeś czasu/pieniędzy 😉

      • P. Odpowiedz

        No jasne, ze tak 🙂 To jest narazie plan minimum. Odlozyc tyle, zeby moc sobie zapewnic wolnosc finansowa i w razie czego byc w stanie zyc z tego co wypracuje moj kapital. Jesli juz ta kwota sie zbierze, to pozniej nadal mozna pracowac i np. postawic sobie kolejny cel.
        A na emeryturze, tej wczesnej oczywiscie, na pewno nie bede siedzial w domu, spal i jadl. Wtedy bedzie czas na wszystko, na co teraz go brakuje. Nawet codzienna gimnastyka godzine czasu rano i wieczorna godzinna jazda rowerem jest bardzo trudna do wygospodarowania – to oczywiscie tylko przyklady, ktorych jest o wiele wiecej.

  13. Klaudia Odpowiedz

    Pora się obudzić, społeczeństwo jakoś dalej nie zwraca uwagi na to co się dzieje z naszymi przyszłymi emeryturami.. tak naprawdę sama nie wiem do tej pory co się dzieje z moimi skromnymi paroma złotówkami uzbieranymi na emeryturę..

  14. Blog o Chinach Odpowiedz

    W Chinach dzieci sa odpowiedzialne za rodzicow na starosc, zarowno poprzez opieke jak i dawanie pieniedzy i nikogo to nie dziwi. Tylko, ze w Chinach rodzice przez cale zycie troszcza sie o dzieci i nie ma tego polskiego 'jak dorosniesz to sam sobie kupisz’ albo 'jak przeprowadzisz sie na swoje to bedziesz decydowac’ albo 'dzieci i ryby glosu nie maja’. Pokolenia zyja w zgodzie.

  15. rzuler Odpowiedz

    Katować się i oszczędzać całe życie, żeby 'poszaleć na starość’? Gdzie tu sens, gdzie tu logika? 🙂 Ja tam wolę szaleć dopóki będę miał na to zdrowie, ochotę i siły. Na co dzień mam sporo kontaktu ze starszymi, często schorowanymi ludźmi. I uwierzcie mi – nie spotkałem jeszcze kogoś kto by żałował, że żył pełnią życia zamiast skrupulatnie składał na starość. Wręcz przeciwnie. Oczywiście na emeryturze od państwa polegać nie planuję, ale myślę, zę przez te kilkadziesiąt lat pracy ustawię się na tyle, że na starość będę miał za co żyć. Jednak nie mam zamiaru jak niektórzy przez całe życie pracować licząc lata do emerytury 😉 Nie widzę problemu w pracy do przysłowiowej śmierci 😉 Masa starszych ludzi się właśnie sypie, jak przestaje pracować i nagle się okazuje, że nie mają co ze sobą zrobić.

    • P. Odpowiedz

      Ja np. nie mysle w zadnych kategoriach, ktore tu przedstawiles. Nie zbieram kazdego grosika do kupki na emeryture, nie zaciskam pasa i na maxa oszczedzam, aby szybciej ta kupka sie uzbierala, ale tez nie wykorzystuje calych swoich wolnych srodkow na przyjemnosci, czy zycie ponad stan. Pozwalam sobie na wiele, nie zaluje na nic, kupuje to na co mam ochote. Wiem, ze gdybym zaczal prowadzic swoj budzet domowy, to moglbym wiele jeszcze zaoszczedzic, ale nie chce przesadzac.
      Chcialbym za 10 lat, w wieku troche ponad 40 lat, miec psychiczna ulge, ze moge w kazdym momencie zrezygnowac z pracy z powodu posiadanej wolnosci finansowej. Na takiej swojej emeryturze tez mozna znalezc jakies zajecie, chociazby niezobowiazujace 2-3 godziny dziennie, ktore zapewnia nam dodatkowe dochody, chociazby, ze by oplacic rachunek za prad i czynsz, a do tego wypelnia troche czasu.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hmmm – nie wiem, czy odnosisz się do wpisu czy któregoś z komentarzy? Nikt tu chyba nie pisze o tym, żeby rezygnować z czegoś teraz, żeby móc szaleć w przyszłości, na starość. To absolutnie nie jest przesłanie, które sprzedaję:)
      Co do pracy do końca życia, to ja sam nie zamierzam siedzieć na czterech literach i nic nie robić. Ale jest różnica pomiędzy pracą dla siebie (lub innych), dającą poczucie spełnienia, satysfakcji i znaczenia, mogąc w każdej chwili z różnych powodów z tego zrezygnować od przymusowego wykonywania tych samych obowiązków przez dziesięciolecia tylko po to, żeby zapłacić czynsz i kupić leki, prawda? Również znam przypadki ludzi, którzy bez pracy (i to tej zawodowej) usychają – ale często wynika to z tego, że praca zdefiniowała ich życie i nie potrafią się bez niej odnaleźć, nie umieją sensownie zagospodarować tego czasu.

      • rzuler Odpowiedz

        Trochę do wpisu, trochę do komentarzy w stylu „P. „, trochę do pytania w ankiecie. Ogólnie moje zdanie o emeryturach i odkładaniu na nie 😉 W każdym razie ja żadnego specjalnego konta, lokaty, III filaru, czy czegoś w tym stylu nie posiadam. Cała kasa jest 'dostępna’. Co nie znaczy, ze wszystko wydaję, a tym bardziej że wydaję na głupoty, czy żyję ponad stan 🙂 Szczerze mówiąc nie zdarzyło mi się nigdy skorzystać z lokaty, czy czegoś podobnego. Zresztą w mojej rodzinie chyba w ogóle nie jest to popularne.. Tzn. kiedyś dawno temu podobno mieliśmy coś z rodzeństwem odłożone na 'książeczkach’, na start, studia, czy co tam, ale ostatecznie między czasie się rodzicom poglądy zmieniły i z odkładania przeszli raczej w kredyty, a 'książeczki’ poszły się… 😉

  16. Paweł Odpowiedz

    Super blog, co chwile na niego wracam, aż nastał czas na pierwszy komentarz 🙂 Wpis bardzo na topie, ponownie przypomniał mi dlaczego nie wierzę w system emerytalny i dlaczego staram się rozwijać czytając książki o tematyce inwestycyjnej i rozwoju osobistego, mam jeszcze nadzieje, że dzięki wiedzy jaką poznam zdążę jeszcze ułożyć sobie życie na starsze lata.

    Ankieta mnie zgięła w pół 🙂 bo co zrobić z osobami będącymi za granicą którzy np. sami już coś robią w temacie swojej emerytury :), a do Statusy rentiera to jeszcze długa droga- chociaż może kiedyś…

    Miły prosty blog, ale wpisy są 100% esencją tego miejsca 🙂

  17. Newbie Odpowiedz

    „Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.”

  18. asja Odpowiedz

    Zgadzam się ze wszystkim poza hura-optymizmem w kwestii dzieci.
    Nie da się w 100% zaplanować tego jakie one będą. Nie mam tutaj na myśli kwestii wychowania, tylko to, że dzieci, choć to bolesne i niesprawiedliwe, nie zawsze są takie jakie chcemy, czyli zdrowe.Praktycznie nikt z nas, młodych, chcących lub wpadających, nie zakłada, ze akurat jego potomek zostanie dotknięty niepelnosprawnoscią czy chorobą.
    Niektóre „przypadłości” nie są widoczne w trakcie trwania ciąży, pomoc państwa jest znikoma, koszty i dostępność innowacyjnych leków to w Polsce nadal kosmos.
    Sorry, ze nie na temat, ale po prostu jest to kwestia mi bardzo mi bliska i zbyt dobrze znana, wiec traktowanie dzieci jako polisy uznaję za nie mające prawa bytu wraz ze „spadkiem śmiertelności jednostek najsłabszych”.
    Wiem, że.przykro to czytać (nie jest mi do śmiechu, kiedy o tym piszę), ale tak wygląda realizm. Zakładając rodzinę wziąć pod uwagę ten promil prawdopodobieństwa, ze pojawiają się tak bardzo ciężkie komplikacje.

    • Roman Odpowiedz

      stoickie „premeditatio malorum” czyli „przygotuj sie na najgorsze, a wówczas nic cię nie zaskoczy” 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nigdy nie przewidzisz wszystkiego i nie zabezpieczysz się na każdą okoliczność. Gdyby natomiast rezygnować ze wszystkiego, co niesie ze sobą jakieś prawdopodobieństwo porażki czy większych problemów, to nadal żylibyśmy w jaskiniach i – jak się domyślam – przymieralibyśmy tam głodem, bo nawet mamuta nie byłoby komu upolować 😉

  19. Tina Odpowiedz

    Wolny, takie pytanie trochę pokrętne – nie poczuj się urażony.
    Cały czas informujesz, jak inwestujesz w swój rozwój – jesteś specjalistą w swoim zawodzie, posiadasz liczne zainteresowania i umiejętności.
    A gdzie tu „zabezpieczenie emerytalne” Żony? Może się zdarzyć, że Ciebie zabraknie, rynek kapitałowy padnie, a Żona zostanie sama z dwójką małych dzieci (albo i dorosłych dzieci, które same będą się borykać z problemami finansowymi). Jest to oczywiście czarny scenariusz, ale czy bierzecie go pod uwagę? Czy Żona również inwestuje w siebie i swój rozwój, żeby być atrakcyjnym pracownikiem za 5-10 lat?
    Pytam, bo sama właśnie zajmuję się na urlopie wychowawczym dwójką młodych obywateli. Swoją dotychczasową karierę zawodową zostawiłam za sobą, z pełną świadomością, że już nigdy do niej nie wrócę.

      • Tina Odpowiedz

        Możliwości jest kilka. Moja praca (jeszcze aktualna, ale bez powrotu) przestała mi dawać jakąkolwiek radość, głównie z powodu nieciekawych szefów. Pracowałam w księgowości, rynek pracy jak na razie jest wciąż dosyć dobry, spokojnie coś znajdę sobie, nawet na niższym stanowisku niż miałam (zrozumiałam, że stanowiska kierownicze mnie nie kręcą). A wykształcenie mam statystyczne, bardzo lubiłam różne analizy na studiach – kusi powrót do „korzeni” (stąd mój blog statystyczny.pl, który zaczęłam pisać parę tygodni temu). Korzystam z różnych kursów (cuda można znaleźć w Internecie i to zupełnie za darmo, aż żałuję, że nie miałam do tego dostępu lata temu, kiedy i czasu miałam dużo więcej), staram się rozwijać. Nie mam jeszcze gotowego rozwiązania, jednego słusznego pomysłu na moją przyszłość, ciągle się zastanawiam. Liczę na to, że jako osoba w miarę inteligentna, dam sobie radę. A jak będzie taka potrzeba, to pójdę do jakiejkolwiek pracy.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Absolutnie mnie nie uraziłaś. Zastanowię się natomiast, czy nie rozwinąć tego wątku i nie stworzyć z tego wpisu 🙂 Daj mi troszkę czasu proszę.

  20. Darek M Odpowiedz

    Do czasu choroby żony też miałem postawiony cel niezależności finansowej.
    Teraz mam nieco inny pogląd na życie. Najważniejsze jest moim zdaniem, aby obecny czas wykorzystywać na 100%. Nie chodzi tutaj o wydawanie wszystkich pieniędzy jakie posiadamy. Możemy połączyć oszczędzanie / inwestowanie z życiem pełną piersią. Masa jest aktywności i hobby, które niemal nic nie kosztują. Sam zresztą o nich pisałeś na blogu.

    Co do dzieci to w pełni się zgadzam i jednocześnie jestem przerażony tym, co widzę wokół siebie. Zdecydowana większość znajomym ma tylko jedno dziecko i brak planów na drugie. Demografii i systemu emerytalnego na pewno to nie poprawi. My z kolei byśmy chcieli więcej, ale przez najbliższe lata musi wystarczyć nam nasz synek. Dziecko naprawdę daje sporo radochy.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Fajny komentarz – cieszę się, że różne okoliczności zmieniają nie tylko mnie i moje poglądy, ale również innych.

  21. sixxn Odpowiedz

    Inwestowanie na przyszłość wg rozumienia 99% społeczeństwa jest sprzeczne z sensem tego stwierdzenia 🙂 takie jest moje zdanie (oczywiście szanuję opinie onnych). Młody człowiek (do 30 nawet do 40 stki) rzadko kiedy realnie mysli o emeryturze, nawet jesli na ten cel przeznacza składki w jakimś funduszu lub na lokacie. Systematycznie odkładając pieniądze zawsze myślimy jednak – w jakim celu? I tutaj najczęściej pojawia się odpowiedź: na przyszłość, na czarną godzinę. Jesli będziesz żył skromnie i pozbawisz się przyjemności na które Cię stać kosztem oszczędzania, zastanów się, czy te pieniądze na stare lata zrekompensują Ci niewydody jakie poniosłeś w młodości. Jeśli myślisz tak: kupię mieszkanie za 300k zł (w kredycie na 30 lat zapłacę 700kzł), to po 30 latach będę miał własne 300tys zł w postaci mieszkania, tak? To jest twój główny błąd „inwestycyjny”. Wydajesz 700k zł na coś, co jest warte (albo i mniej) 300k zł – to nie jest inwestycja, bo 400k zł oddałeś jako odsetki (zamiast je odkładać na konto). Jeśli będziesz czekał 20 lat na kupno nowego samochodu, na którego kupno zdecydujesz się mając 60 lat – czy da Ci to taką samą radość jak gdy miałeś lat 30? Pewnie tak, ale czy koniecznie musiałeś czekać tyle czasu na coś, co i tak ostatecznie służy Ci do przemieszczania się i pracy? (oczywiście „reprezentacyjnie” jesteś kimś bo masz coś nowego i inni mówią „ooo stać go”). DO czego zmierzam. Jeśli zamierzasz realnie inwestować w przyszłość emerytalną – odkładaj pieniądze na konto, nie puszczaj ich w nieskończone hipoteki, żyj i ryzykuj, zdobywaj świat i poznawaj ludzi, zbieranie pieniędzy na kupkę nie pomoże Ci w realizacji życiowego celu – bo jeśli nim jest np. nowe porsche – czy idąc do salonu i kupując je za oszczędzoną gotówkę – da Ci to szczęście? Na codzień wydajemy bardzo dużo pieniędzy, a zawsze mówimy, że mało na to i na tamto i ciągle ich nam brak. Lepiej nauczyć się żyć ze świadomością „inwestowania w siebie” na bieżąco niż marzyć, że będę miał wygodę na emeryturze, na wszystko będzie mnie stać i będę latał po świecie. Rób to teraz, bo jutra może nie być 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Jeśli obiecasz mi, że za 30 lat sprzedasz mi za 300.000 zł mieszkanie, które kupisz dzisiaj za tą kwotę, daj namiary na siebie – możemy spisywać umowę 😉 Za 30 lat dzisiejsze 300.000 zł przy inflacji 3% rocznie będzie warte tyle, co dziś 123.000 zł.

      • sixxn Odpowiedz

        jesli tak spada wartość pieniądza to tym bardziej się dziwię, że ludzie biorą w kredyt na 30 lat za łacznie 700tys zł coś co warte będzie 120 tys 🙂 kosmos…

        • Paweł Odpowiedz

          To jakaś ironia to co piszesz czy naprawdę nie rozumiesz pojęcia inflacji? 😉

    • Kosmate Odpowiedz

      Komentarz kolejny w którym wypacza się to co towarzystwo spod znaku FI/RE mówi z tym co czytający sam chce usłyszeć. Rozwine myśl gdy siade do komp zamiast kom.

  22. katja Odpowiedz

    Wolny,
    Preczytalam prawie caly Twoj blog i wiele komentarzy pod nim i tak gdzies w polowie lektury cos zaczelo mi sie nie zgadzac, czegos zaczelo mi brakowac. I po Twoim poscie o kupnie zlota ”eureka” , doszlam do tego czego mnie tu brakuje na blogu. Piszesz caly czas o sobie i cigale przewija sie ja, ja , ja , ja , moja rodzina i ja, jak Ja Siebie zabezpieczam na wszystkie mozliwe kataklizmy. Bardzo przypomnialo mi Twoje zachowanie pewien amerykanski program emitowany kiedys na discovery. Pokazywali w nim pewne rodziny, ktore podobnie jak Ty , ale troche w inny sposob przygotowywaly sie na ” koniec swiata”. No wiec gromadzili zapasy jedzenia, uniezalezniali sie od dostaw pradu, wody, budowali wlasne generatory, solary, bunkry pod domem i jeszcze od czasu do czasu prowadzili cwiczenia ewakuacyjne. No i na koncu programu przychodzil ekspert i ocenial ich ”plan”. I co sie okazywalo? Caly plan mozna sobie przepraszam za wyrazenie w d.. wsadzic, bo jesli nie wlaczy sie w swoje plany otoczenia, spolecznosci, sasiadow, ktorych sie na pewno bedzie potrzebowalo to paln wezmie w 'leb” w drugim tygodniu. Tak samo troche oceniam Twoj plan, wszystko ladnie i dobrze ale to przyslowiowe ”zloto” moze sie w pewnych okoliczosciach i to niekoniecznie wojny okazac nic nie znaczacym metalem, to co moze najbardziej okazac sie przydatne to grupa ludzi przyjaciol, wdziecznych sasiadow itp. Nie jestesmy wyspa i jestesmy uzaleznieni od siebie nawzajem, i nie mowie tu tylko o tym ze trzeba przelec cos na cele dobroczynne, ale pomoc sasiadowi, zreperowac jego rower jak sie potrafi itp, nigdy nie wiadomo czym on sie nam kiedys bedzie mogl odwdzieczyc.
    Piszesz o inwestowaniu w dziecko, bo to sie moze ”zwrocic”, a co sadzisz o inwestowaniu w ” spolecznosc” w ktorej zyjemy w sasiadow, w szkole do ktorej chodzi dziecko itp. Nie wszystko da sie kupic za pieniadze.To troche takie polskie podejscie, moze charaktyrystyczne dla ludzi na dorobku: zabarykadowac sie wystawic mur, domofon kamery i czujemy sie bezpiecznie.A nie lepiej poznac okolice i sasiadow zamiast budowac mur? (tutaj troche tez pije do twojego muru z oszczedzonych pieniedzy).
    Najblizszy moim pogladom jest Roman, ktory juz nie przecenia wartosci pieniadza, ale docenia wartosc umiejetnosci. Ja bym dodala jeszcze do tego interrakcje miedzyludzie, bo jak cos sie wydzrzy to czesto gesto wlasnie nie pieniedzy, ale ludzkiej pomocy moze nam brakowac.

    • Agnieszka Odpowiedz

      Zgadzam się z Katją w 100%.
      Czytałam niedawno wywiad z Wojciechem Eichelbergerem, w którym padają takie słowa, poniekąd potwierdzające opinie Katji:
      „Ważne jest odbudowanie wspólnoty. Bo w Polsce mamy tylko rodzinę i państwo. Ale państwo wydaje się większości wrogie i podejrzane, nie jest cenione, więc próbuje się je jakoś ograć, wykiwać. Pozostaje rodzina, która też w tym konsumpcyjnym i rywalizacyjnym szaleństwie cierpi i przeżywa kryzys. A między państwem i rodziną nie ma nic! Nie ma żadnych więzi społecznych, żadnych wspólnych akcji ani organizacji, żadnych działań na rzecz wspólnego dobra, które by ludzi łączyły i przynosiły konkretne lokalne korzyści. Są tylko akcje polityczne i symboliczne wokół jakichś roszczeń wobec państwa.”

  23. roman m Odpowiedz

    Witam

    Chciałem odnieść się do punkty tego który mówi ze dzieci mogą być zabezpieczeniem na starość. Owszem mogą być ale trzeba wziąć pod uwagę prawdopodobieństwo tego. I pomijam kwestię czy będą dobrze wychowane i będą tego chciały (ilu z was wspomaga rodzinę na emeryturze? Bo nie zakładajmy że nasze dzieci to zrobią jak my tego nie robimy) ale rzeczy bardziej obiektywne.
    Np niepełnosprawność w Polsce mamy 184 tyś dzieci (do 15 lat) z orzeczoną niepełnosprawnością co daje 3,1% populacji dzieci. Niby nie dużo ale przy trojce dzieci to już daje prawie 10% (mi się np takie jedno trafiło). A później też się może coś przytrafić. W całej populacji w Polsce mamy ponad 12% niepełnosprawnych – a domyślam się że większość z was poświęciła by swoje odłożone środki aby pomóc 26 synowi który miał wypadek To znaczy że patrząc na dziecko jako na emeryturę może się okazać że nie dość że jej nie daje to jeszcze samo całą skąsumuje (.

    Kolejny problem który wiele osób pomija to wydłużająca się średnia długość życia. Ja np w rodzinie miałem taki przypadek że córka mająca ponad 60 lat na emeryturze nie była wstanie fizycznie ani finansowo opiekować się swoją mamą ponad 90 letnią. I takie coś będzie się zdarzało coraz częściej że my będąc na emeryturze szczególnie pod jej koniec gdy potrzeby są największe będziemy musieli polegać na dzieciach które też są na emeryturze (a one będą tylko marzyły o takiej emeryturze jak nasza 🙂

    Więc o dzieciach raczej powinno się mówić jako o ryzykach które nam mogą umniejszyć emeryturę niż o inwestycji która ją podwyższy!!

    Finanse powinny być ostatnimi powodami które wpływają na naszą decyzję o posiadaniu dzieci.

    • matimateo89 Odpowiedz

      To mnie właśnie zniechęca do posiadania dzieci. Człowiek podejmuje się ogromnego wysiłku wychowania dziecka przez co najmniej 20 lat, angażując w to czas, pieniądze, uwagę… Już samo to jest ogromnym wyzwaniem. A jakby tego było mało, los może nam jeszcze „podarować” dziecko niepełnosprawne, które nie tylko życie zmodyfikuje, ale wręcz przewróci je do góry nogami. Oczywiście trzeba je kochać jak każde inne, ale dla mnie bilans zysków i strat przemawia przeciwko dzieciom…

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Z dziećmi nie ma czegoś takiego jak bilans zysków i strat. Oczywiście – sam piszę o aspektach finansowych i patrzę na to zdroworozsądkowo, ale to tylko wtedy, kiedy zbieram się na jakieś podsumowanie, kiedy chcę Wam pokazać to i owo. Na co dzień jednak (a nawet już podczas decydowania się na dziecko!) te aspekty odchodzą na bok i górę bierze… zew natury (?), a później czysta radość i poczucie większego sensu życia, kiedy dziecko już pojawia się na świecie.
        Spokojnie – patrząc na Twój nick masz jeszcze chwilę czasu żeby to „poczuć” – nic na siłę, wystarczy żebyś był otwarty i miał świadomość, że każdy się zmienia.

  24. Olek Odpowiedz

    Chciałbym wybrać opcję „To jasne jak słońce”, ale niestety na razie jest to „Muszę wyjść na prostą”. Pociesza mnie to że nie jest to wina moich złych decyzji; po prostu mam na utrzymaniu swoją mamę która niestety nie ma prawa ani do renty, ani emerytury – cudowności polskiego prawa 😛
    I tak jestem w dobrej sytuacji zarobkowo, na tyle że powinienem dać też radę utrzymać mamę nawet po ślubie i po wyprowadzce z żoną „na własne”. Uprzedzając pytania – tak, wiem że może lepiej byłoby dłużej pomieszkać z mamą i odłożyć, ale dla naszego zdrowia psychicznego lepiej będzie w ten sposób 🙂

  25. Uczę się francuskiego Odpowiedz

    Dzień dobry! Ja zupełnie nie na taki temat piszę, ale chciałam się przywitać, bo zajrzałam po raz pierwszy na tego bloga i już mi się podoba! Linka znalazłam na blogu innej koleżanki po fachu piszącej bloga o języku francuskim (tak jak ja), a więc najlepszy dowód, że nie tylko nas nauka interesuje 🙂

    Zgadzam się. Uważam, że emerytura państwowa to będą ochłapy. Ja przy dobrych wiatrach na emeryturę przejdę za jakieś 30 lat, ale moi rodzice już za kilka i o nich się własnie martwię 🙁 Na pewno obniży się ich poziom życia, z jednej strony jestem ciekawa o ile procent, a z drugiej chciałabym, żeby ten moment nadszedł jak najpóźniej… Dlatego uważam, że mój wiek jest właściwy, aby zacząć martwić się swoimi pieniędzmi! Bardzo dziękuję za bloga. Dodałam do ulubionych i będę śledzić kolejne wpisy. Jak znajdę wolną chwilkę, to przejrzę też archiwalne wpisy! Pozdrawiam serdecznie.

  26. Radek Odpowiedz

    Ciekawy artykuł. Wszystko zaczyna się od bycia świadomym. Emerytury gdy zostały wprowadzone mało kto dożywał wieku kiedy na nią przechodził. Mamy coraz lepsze technologie, ludzkie życie się wydłuża tylko system kiedy był projektowany nikt nie brał tego pod uwagę. Więc mamy to co teraz. Trzeba brać sprawy w swoje ręce i działać. Dawne czasy już nie wrócą a obecny model nie będzie wydolny w XXI wieku. Oszczędzać i inwestować, działać aby zostać rentierem, uczyć się przedsiębiorczości, każdy może to osiągnąć. Pozdrawiam, początkujący rentier.

  27. Mamamania Odpowiedz

    Ciekawy tekst, ogólnie zgadzam się, że nie można planować swojej przyszłości w oparciu o system emerytalny. Niestety dużo jest osób, które mają problem z przeżyciem od pierwszego do pierwszego więc dla nich budowanie oszczędnościowego portfela jest praktycznie niemożliwe.

  28. Michał Odpowiedz

    Piszesz bardzo ciekawie, tylko sporej liczby osob nie stać na regularne oszczedzanie, a jak już stać to tak naprawde nie wiadomo co jest pewne na naszym rynku. Dzisiaj to jutro co innego. A żeby sie w tym wszystkim orientowac to trzeba naprawde sie w to wgryźć pytanie kto ma na to czas jak ma na głwoie wiele innych rzeczy…godna emerytyre powinno nam zapewnić państwo ale na to liczyć nie ma co…pytanie czy w ogole dożyjemy do emerytury bo z dzisiajsza słuzba zdrowia moze byc ciezko…

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej, dzięki za opinię. Nie będę teraz szukał, ale sporo było na blogu komentarzy czytelników, że oszczędzać można zarabiając naprawdę niewiele – były ciekawe przykłady na to, że chcieć to móc.

    • Radek Odpowiedz

      @Michał. Oszczędzanie nie jest takie trudne. Można zacząć od Kilku procent miesięcznych dochodów i odkładać na zupełnie inne konto. T Harv Eker wprowadził bardzo dobry podział na sześć kont: 1. Niezależność finansowa, odkładasz 10%, 2. Kolejne konto oszczędzasz na większe zakupy, telewizor, auto, itp. 10%, 3. Dokształcanie się 10%, 4. Zabawa, przyjemności 10%, 5. Pomoc innym 5%, 6. Wydatki na życie, rachunki, jedzenie, ubranie itp. 55%. Jest to powiedzmy wersja idealna, jeśli nie możesz tyle odkładać. Odkładasz tyle ile możesz, to znaczy, zacznij od 1% może od 2% ale chodzi o to aby zacząć.
      Kluczem jest tutaj to, że gdy dostaniesz wypłatę zapłać sobie pierwszemu. To Ty jesteś dla siebie najważniejszy, więc zapłać sobie pierwszemu przelewając pieniądze na osobne dedykowane konta jak powyżej! Gdy zaczniesz to robić po paru miesiącach zauważysz zmianę w podejściu!
      A emerytury, no tak, one będą ale nie takie jak byśmy chcieli, ten system jest stary i niewydolny i taka jest jego natura, niestety. Oni, ci tamci nic z tym nie zrobią, trzeba samemu sobie zorganizować emeryturę.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Heh… więcej wiary w siebie, swoje możliwości i umiejętności, a emerytura wcale nie musi być aż tak odległa, żebyśmy musieli wyobrażać sobie nas samych z siwymi głowami i laską (drewnianą!) w ręce.

  29. Sabina Odpowiedz

    Hej, zagłosowałam w ankiecie ale nie do końca tak jak powinnam, wybrałam odp.2 a powinnam i 2 i 3 ale takiej opcji nie dałeś.
    Pozdrawiam
    Sabina

  30. Krzysztof Odpowiedz

    Każdy kto ma choć trochę rozumu powinien zatroszczyć się o własną przyszłość finansową. W Polsce panuje przekonanie, że trzeba mieć ogromne środki finansowe żeby inwestować a że pierwszy milion trzeba ukraść to koło się zamyka. Tymczasem niewielkie środki inwestowane systematycznie mogą zbudować nam bogactwo o jakim większość marzy.

    Cytat z książaki „Jak zostałem milionerem” – Jan Fijor;

    Polacy przepalają i przepijają ponad 22 mld zł rocznie. Nie jest tajemnicą, że większa część z tej sumy przypada na ludzi ubogich. Gdyby te pieniądze zainwestowali, byliby milionerami. Kto im w tym przeszkadza? Czy to wymaga aż takiego poświęcenia? Nie robią tego, bo się obawiają straty? A gdyby nawet zarobili tylko jedną czwartą, czy choćby 10% tego, co zainwestowali, to czy nie opłacało im się chronić zdrowia? To przecież czysty zysk! Palący biedacy tłumaczą, że palenie to ich jedyna przyjemność życiowa. A czy świadomość posiadania miliona złotych lub dolarów na stare lata nie należy do przyjemności? Tym bardziej, że wymaga to poświęcenia 6-8 zł dziennie. To przecież żadne poświęcenie.

  31. Piotr z bloga efektywnefinanse.pl Odpowiedz

    Widziałem ostatnio na którymś blogu świetny obrazek, na którym był chłopczyk, dziewczynka i około 50letni Pan Wiesław. Nad każdym z nich opis: nad dziewczynką: „Kasia ciągle wierzy w św. Mikołaja”, nad chłopcem: „Jacuś ciągle jeszcze wierzy w zajączka wielkanocnego” i nad panem w średnim wieku: „Wiesiek ciągle jeszcze wierzy w emeryturę z ZUS”. Myslę że to wyjasnia wszystko. Czytelnicy takich blogów jak te mają bardzo duża świadomość finansową i z lepszym lub gorszym efektem starają się zapewnić sobie przyszłość. Natomiast ogromna wiekszość żyja z dnia na dzień, od pierwszego do pierwszego uznając że nie da się oszczędzać. Smutne ale prawdziwe.
    Z niecierpliwościa czekam na kolejny wpis na tym blogu. Czy cos się zacięło ?

  32. Kamil Odpowiedz

    Oszczędzanie na emeryturę jest niemodne ale powinno być praktykowane. Wiem,że w dzisiejszych czasach niekiedy ciężko jest odłożyć 100zł co miesiąc jednak gdybyśmy to robili zakładając,że dożyjemy przynajmniej ponad 80 lat a odkładali po skończonych 30, kwota jaką byśmy uzyskali na starsze lata wcale nie byłaby małą. Nie liczmy na nasze pociechy bo one także z czegoś będą musiały żyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *