Nie od dziś wiadomo, że „cyganka prawdę Ci powie”, a wróżbita Maciej sprytnie zwietrzył interes i został współczesną cyganką, żyjącą na całkiem przyzwoitym poziomie dzięki przepowiadaniu przyszłości. Przepraszam za link do jakże mało ambitnej literatury, ale nie mogłem się powstrzymać, bo wróżbita Maciej to niezbity dowód na to, że przepowiadanie przyszłości to intratny biznes. A skoro tak, to i ja przyjrzałem się bliżej potencjalnym profitom i stwierdziłem, że wchodzę w to! W tak oto banalny sposób zostałem wróżbitą i od razu zgarnąłem pierwszego klienta (to ja sam!), który generuje całkiem niezłe przychody: na tą chwilę szacuję je na 1890 zł w skali roku, przy kosztach równych okrągłe zero. Też tak chcesz? Nie tak szybko – zacznijmy od początku…
Planowanie: to niezwykle ważny składnik receptury na idealne finanse (nie tylko osobiste), którą od ponad dwóch lat staram Ci się sprzedać 🙂 Jak może pamiętasz (albo doświadczasz – czego Ci życzę), oszczędzanie jest niezwykle nudnym zajęciem. W skrócie: wymaga ono automatyzacji, rutyny, przewidywalności, a przede wszystkim: planowania co, gdzie i kiedy. Wyłączając niezbyt częste sytuacje, kiedy życie kompletnie nas zaskakuje i nie pozwala się przygotować na ewentualny cios w plecy, możemy ze sporą dozą dokładności przewidzieć kolejne miesiące (czasami nawet lata) naszego życia. Dotyczy to zarówno życia prywatnego, zawodowego, jak i finansów. Osoby ustatkowane raczej nie zmienią składu osobowego rodziny w krótkim czasie, a zatrudnieni (wszystko jedno w jaki sposób) prawdopodobnie nadal będą utrzymywali rodzinę robiąc to, co do tej pory. Podobnie jest z finansami: jeśli prowadzisz budżet, jesteś w stanie przewidzieć, ile pieniędzy w poszczególnych kategoriach wydasz w nadchodzących miesiącach i jak to się ma do oczekiwanych przychodów. To właśnie ta informacja, jeśli tylko dobrze ją przeanalizujesz, pozwala zaplanować to, co niewiadome, ale dość prawdopodobne. Wystarczy sięgnąć nieco wstecz (źródło: dotychczasowe wydatki i przychody), nieco w przód (źródło: Twoje potrzeby i pragnienia), a następnie połączyć oba składniki w jedną całość, która sprawi, że staniesz się idealnym kandydatem na swojego własnego wróżbitę!
Przykład z życia wzięty? Proszę bardzo: poziom moich bieżących wydatków w ostatnim roku to względnie niskie 31.929 zł (2.660 zł miesięcznie). W tym roku będzie wyżej… znacznie wyżej: wzbogaciliśmy się o kolejną członkinię naszej rodziny, czego konsekwencją jest zarówno niewielkie zwiększenie poziomu regularnych wydatków (które wcale nie musi boleć!), jak i decyzja o kupnie większego mieszkania. Większe mieszkanie oznacza niemałe wydatki na jego wykończenie i umeblowanie. Moje ostatnie problemy zdrowotne również mają wpływ na dodatkowe koszty leczenia (pierwsze półrocze zamkną się one na poziomie 5.000 zł). Do tego należy dodać, że od jakiegoś czasu nie osiągałem większych przychodów z żadnych promocji bankowych. Spore wydatki w ostatnim czasie, jeszcze większe w nadchodzących miesiącach i świadomość, że banki lubią klientów intensywnie korzystających z ich produktów – to wszystko zachęciło mnie do:
1. Założenia dwóch kont (ja + żona) kont „Lubię to! Konto” w banku BPH. W ciągu 12 miesięcy mogą nam one przynieść nawet 2 x 650 zł w zamian za aktywne korzystanie z debetówki i aktywację limitu w koncie (bez konieczności korzystania z niego). Prawdopodobnie nie dobijemy do limitów wysokości nagród (w każdym z 12 kolejnych miesięcy bank zwraca do 50 zł za wydatki ok 1700 zł; wydasz mniej, otrzymasz proporcjonalnie mniej wg reguły: 3% z płatności kartą, max 50 zł), ale i tak otrzymamy pokaźne premie.
2. Założenia dwóch (ja + żona) Kont Godnych Polecenia w WBKu. Po 120 zł na głowę (teraz nawet do 270 zł!) na bardzo prostych warunkach (w praktyce: założenie konta, trzy przelewy, zamknięcie konta po kilku miesiącach) -> to jest to, co lubimy. UWAGA – jeśli skorzystasz z poniższej promocji, pamiętaj o aktywacji karty debetowej, a następnie jej zastrzeżeniu, żeby nie generowała kosztów. Ot – taki mały trick dla tych, którym karta niepotrzebna, a jej miesięczne koszty odstraszają.
3. Wypróbowania karty kredytowej Citibanku, który zaproponował tablet wart ok. 350 zł za wyrobienie karty kredytowej i wydanie przy jej pomocy 1000 zł w ciągu jednego miesiąca. Co później? Czekam na nagrodę i rezygnuję z karty bez żadnych konsekwencji. To trick, który chyba niedługo powtórzymy „na żonę” 🙂
4. Ucięcia innych kosztów, które zaczęłyby być generowane po przejściu do konkurencji. Używane do tej pory karty debetowe mBanku trafiły do kosza (wcześniej zostały oczywiście zablokowane) – bez większego żalu zresztą, bo ostatnie zmiany w tabeli opłat i prowizji nie przypadły nam do gusty (6 zł miesięcznej opłaty w przypadku niedostatecznego używania karty to moim zdaniem krok w złą stronę). Tak na marginesie, nadal korzystamy z innych produktów mBanku, które jeszcze nieźle wypadają na tle konkurencji .
Ufff – niezła rewolucja, prawda? No cóż – już dawno stwierdziłem, że jestem z pokolenia bardzo niewiernych klientów i jeśli ktoś ma dobrą ofertę, nie mam problemów z zerwaniem nawet dłuższej współpracy. Dopóki uważam, że gra jest warta świeczki, nie boję się takich zmian. No właśnie – czy rzeczywiście warto?
O tym niech każdy zdecyduje sam. I to nie tylko w kontekście powyższych propozycji – podobne oferty pojawiają się co jakiś czas – sam staram się śledzić je zaglądając regularnie na www.livesmarter.pl i Tobie również polecam zajrzeć tam od czasu do czasu. Najlepsze według mnie okazje widoczne są także na mojej podstronie „Polecam” i w postaci bannerów na blogu, ale zwykle mija trochę czasu, zanim sam polecę coś, co inni wyłowią w mgnieniu oka. Z tego też powodu zwykle nie opisuję dokładnie konkretnych produktów – jeśli masz jakieś pytania na ich temat zostaw pod wpisem komentarz, a ja postaram się odpowiedzieć w sensowym czasie (którego ostatnio wybitnie za mało…). Kontynuując kwestię „czy warto?”…
Cena, jaką zapłaciliśmy za te wszystkie korzyści wcale nie wynosi 0, jak sugerowałem we wstępie do wpisu. Patrząc na rachunek ekonomiczny, chciałoby się powiedzieć: „czysty zysk”, a jednak nie do końca. Wypełnianie formularzy, telefony z banku, czytanie i podpisywanie umów (przez kuriera lub w placówce), pilnowanie spełnienia wszystkich warunków koniecznych do otrzymania nagród, pamiętanie o zamknięciu kont „po wszystkim”: ceną, jaką za to zapłaciłem był czas, który ciężko przecenić. Ponadto, wnioskując o takie produkty jak limit w koncie czy karta kredytowa, uchyliłem rąbka tajemnicy bankowcom i spowiadałem się z poziomu dochodów, wydatków, zaciągniętych kredytów itp. Nie mówiąc o tym, że zobligowałem się do tego, żeby w nadchodzących miesiącach w przeważającej części płacić kartą zamiast gotówką, co również skutkuje sprzedaniem bankowcom informacji o moich preferencjach zakupowych. Niech zatem każdy sam zdecyduje, czy warto poświęcać kilka godzin swojego czasu, podzielić się poziomem dochodów z obcym dotąd bankiem czy mocno ograniczyć płacenie gotówką w zamian za określone w promocji wynagrodzenie. Ja wyjątkowo rzadko wykonuję takie ruchy, a jeśli już to robię, to raczej hurtowo (na zasadzie „raz, a dobrze”) i tylko wtedy, kiedy warunki promocji są dla mnie łatwe do spełnienia. Polecam to podejście jako zdrowy kompromis pomiędzy stagnacją a zwariowanym pędem po każdą złotówkę.
To był tylko przykład z własnego podwórka. Większe wydatki i szukanie sposobu na ich ograniczenie to nie tylko konsekwencja powiększenia rodziny czy kupna mieszkania – to również planowanie urlopu, wymiany pralki czy samochodu. Zresztą – wcale nie musi chodzić o większe wydatki niż do tej pory! Przecież znaczące kwoty opłacane „plastikiem” to niemal standard, transakcje bezgotówkowe królują w galeriach, supermarketach czy na stacjach benzynowych. Przeważnie nie zastanawiamy się nad tym, czy możemy wycisnąć jakieś korzyści z obecnego sposobu wydawania pieniędzy – i to niezależnie od tego, czy mamy nad nimi kontrolę (kłania się budżetowanie), czy nie. Może więc czas zadać sobie pytanie: „co mogę zyskać na tym, że moje pieniądze przechodzą przez rozmaite instytucje finansowe”. Wiem, że powtarzam do znudzenia, ale to nie Ty powinieneś płacić bankom za korzystanie z ich produktów – wręcz przeciwnie, to one powinny płacić Tobie!
Zwróć uwagę, że po raz kolejny posiadanie oszczędności i unikanie kredytów pokazuje swoją moc. Tok rozumowania standardowego Kowalskiego jest następujący: chcę (przeważnie właśnie chcę, nie muszę) auto/smartfona/wakacje/tablet itp -> wybieram to, co mi się podoba -> szukam finansowania (kredytu). Skutkiem tego są nie tylko spore odsetki, ale także (a może przede wszystkim) oderwanie możliwości finansowych od zachcianek. Jeśli natomiast planujesz, to automatycznie wybiegasz w przyszłość, analizujesz swoje możliwości, upewniasz się, że określony wydatek jest racjonalny i czy Cię na niego stać (musisz wziąć kredyt -> nie stać Cię; wyjątek: mieszkanie). Dzięki temu nie tylko płacisz mniej (chociażby o koszta kredytu, a czasami wręcz oszczędzasz całość, rezygnując z planowanego zakupu po „ochłonięciu” z pierwszego napadu „tomisięnależy”) – możesz też odzyskać część planowanych wydatków – chociażby dzięki czemuś, co się nazywa z obca cashback, a czego przykłady podałem powyżej. Ten podwójny zysk stanowi często różnicę pomiędzy zdrowymi finansami a nieustannym poczuciem, że na nic Cię nie stać – mimo, że przecież nie wydajesz pieniędzy na prawo i lewo.
Nie po raz pierwszy doszedłem do wniosku, że nieco mniej popularny tok rozumowania przynosi profity, a wybieganie myślami w przyszłość jest korzystne zarówno dla psychiki, jak i portfela. Powiesz, że brakuje mi spontaniczności (lub, mówiąc wprost: jestem nudny). Nie obrażę się, na pewno coś w tym jest i wynika to poniekąd z mojego charakteru, ale znacznie lepiej czuję się, kiedy spontaniczne decyzje i zakupy są rzadsze, za to finansowane bez pomocy pośredników – czego i Tobie życzę!
Jestem pod wrażeniem tego wpisu 🙂
” to nie Ty powinieneś płacić bankom za korzystanie z ich produktów – wręcz przeciwnie, to one powinny płacić Tobie!” Ciągle ostatnio słyszę tylko o tym, że banki podwyższają opłaty, a przecież właśnie warto myśleć niestandardowo i wtedy się okazuje, że można też zarobić na posiadaniu konta.
Masz rację – stanowczo zbyt często słyszę, że „opłaty znów wzrosły, ale jestem w tym banku od lat i nie będę dla tych kilku złotych go zmieniał”. Otóż to często wcale nie klika złotych, a znacznie wiecej, co pokazuje wpis.
Ja przez 8 lat miałem konto w PKO. Takie zwykłe, bez jakiś promocyjnych dodatków. Co miesiąc oddawałem bankowi łącznie jakieś 20-25 złotych. Nie będę mówić ile ze mnie przez te lata ściągnęli…Było mi głupio po tylu latach rezygnować z konta, ale kasa na ulicy nie leży, więc też zacząłem korzystać z ofert banków, i mój bilans wychodzi na plus 😉
W takich sytuacjach może lepiej nie robić końcowego bilansu, tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość i nie pozwolić na powtórkę z rozrywki 😉
Zgadzam sie. Sam mam darmowe w mbanku (bez kart) ze wzgledu na supermarket funduszy (zakup jest bez prowizji za zakup wiec na starcie jest bonus kilka procent).
Na co dzien uzywam darmowego konta PKOBP ktore „musze miec” ze wzgledu na kredyt hipoteczny (rata i tak wychodzi najnizej ze wszystkich bankow). Do tego oplata za karte kredytowa i karty platnicze, ale i tak jest znaczny zysk na racie kredytu nawet jak nie korzystam z kartyy kredytowej.
Fajne promocje opisales. Dostales juz tego tableta? Ile trzeba czekac? Bo to moze byc trick – nagroda za darmo ale ze wzgledu na niska ilosc musisz poczekac na nagrode kilka miesiecy… a wtedy oplaty za karte.
Korzystalem z promocji gdzie sie dalo – BZWK godne polecenia 600zl, BGZ zwrot za wydatki itp.
2 dni temu dostałem SMS-a, że tablet już do mnie jedzie, a umowę o kartę podpisałem ok miesiąc temu, warunek wydania 1000 zł spełniłem w kilka dni (planowany od jakiegoś czasu większy wydatek). Wygląda na to, że w dwóch miesiącach da się zamknąć całość, a więc 1000 punktow w programie partnerskim otrzymywane na dzień dobry wystarczy na całkowite uniknięcie opłat za prowadzenie karty. Potwierdzi się u mnie niedługo.
Pierwszy ! !!
Fajnie że znalazłeś wolny czas by coś skrobnąć ; -)
Parę tygodni minęło… na szczęście Hania jest wyjątkowo spokojna (spore zaskoczenie po Mai), więc mimo że znalezienie czasu to wyzwanie, czasami uda się wyrwać godzinie czy dwie. Pozdrawiam.
Witam ,ciekawy wpis i zaskakujący .Ja też od roku usiłuję wywróżyć ile wydam i ile odłożę w danym miesiącu .Co prawda nie zawsze te wróżby się sprawdzają ,ale pomału idę do przodu.A co do płacenia bankom to masz u mnie dużego plusa, bo większość ludzi jeszcze nie zdaję sobie sprawy z tego że mogą mieć bezpłatne konta ,i trzeba im o tym głośno mówić,Pozdrawiam.
Ustabilizowanie wydatków przyjdzie z czasem – poczekaj jeszcze chwilę, a zaczniesz dostrzegać jakieś schematy i jeśli tylko co jakiś czas siądziesz do analizy zebranych danych, wywnioskujesz z nich więcej. Bezpłatne konta to dopiero pierwszy krok, a ten – jak wiadomo – jest najtrudniejszy. Pozdrawiam.
Potwierdzam, ze trick z tabletem dziala w 100%. Moja rodzina wzbogadzila sie o 3 tablety calkowicie za darmo 🙂
Zastanawiam się nad tym tabletem, ale…:
Ze strony Citi Bank, z linku z notki:
„(…) całkowity koszt kredytu 523,95 zł w tym opłata roczna za wydanie i możliwość użytkowania karty głównej 216 zł. Stan na dzień 05/03/2015.”
Co z tą opłatą 216 zł? Byłabym wdzięczna za wyjaśnienie, bo się nie znam…
Już tłumaczę. Opłata miesięczna za korzystanie z karty to aż 18 zł (18 zł * 12 m-cy = 216 zł). Na szczęście my będziemy z niej korzystali tylko 2-3 miesiące (max termin do otrzymania nagrody), więc wyjdzie 36-54 zł. Na kolejne szczęście, miła pani konsultantka podczas pierwszej rozmowy weryfikacyjnej poinformowała mnie, że „na dzień dobry” otrzymuję 1000 punktów w jakimś tam programie z nagrodami, co pozwala na zniesienie dwóch opłat miesięcznych (każdy miesiąc to 18 zł lub 500 pkt) – później w regulaminie doczytałem, że tak ma każdy po pierwszej transakcji. Zostaje nam już 0-18 zł do zapłaty. Zgodnie z kolejnym punktem regulaminu, za każde wydane 5 zł otrzymujemy 1 punkt. Żeby zwolnić się z kolejnego miesiąca opłat (jeśli w ogóle będzie to potrzebne), trzeba by wydać 2.500 zł kartą (zamiast wymaganego 1.000 zł). Można też pogodzić się z opłatą za tablet rzędu 0-18 zł, albo wykonać telefon do Citi żeby trochę pomarudzić na kartę i opłaty z nią związane (a może i zagrozić rezygnacją) – ten bank jest znany z tego, że po takim telefonie całkowicie znosi opłaty za kartę w pierwszym roku jej użytkowania.
Mam nadzieję że rozwiałem Twoje wątpliwości i nie zagmatwałem jeszcze bardziej 🙂
Jeśli zdecydujesz się na kartę, pamiętaj jeszcze o wyłączeniu alertów (CitiAlerts), które bodajże są automatycznie włączane i kosztują dodatkowe 6 zł miesięcznie. Wyłączenie alertów i wymiana punktów na zniesienie opłaty za kartę jest możliwe przez system transakcyjny, do którego i tak musisz się zalogować, aby otrzymać tablet (to jeden z warunków).
Pozdrawiam.
Uuuuu, to widze regulamin sie zmienil.
Ja te 3 tableciki rok temu dostalem. Wtedy przez rok bank znosil wszystkie oplaty.
Czyli dostalem tableta plus darmowa karte kredytowa na caly rok.
Z karty i tak szybciej zrezygnowalem, co przebieglo bez problemow, a tablet zostal do dzisiaj 🙂
Właśnie, co to za zysk przekopywać się przez stos papierów, czy zakładać jakieś konta, żeby zyskać np. 6 zł miesięcznie za kartę. Trzeba sobie zawsze na szybko przeliczyć, czy nasz czas nie jest zbyt cenny na to, żeby tracić go na przekopywanie się przez regulaminy promocji, czy dyskusje na infolinii 😉 Ostatnia akcja w tym stylu z jakiej korzystałem to był chyba cashback nikona, gdzie poświęcone 10 min na przeczytanie regulaminu, wypełnienie formularza i zapakowanie w kopertę wiązało się ze zwrotem 100 zł na konto.
Aha i nie zgadzam się z tym, ze na spontaniczności się nie zyskuje. Dobrym przykładem są tutaj zbliżające się wakacje, gdzie właśnie robi się dobry hajs na ludziach, którzy muszą mieć wszystko z zapasem zaplanowane 😉
Możesz rozwinąć ostatnią myśl?
Myślę że chodzi o ten sam efekt co przy wciskaniu ludziom miliona opcji i bajerow w nowych samochodach. Gdy spontanicznie korzystasz z czegoś to doskonale wiesz co ci potrzeba i nic ponadto.
O – to jakiś mechanizm psychologiczny, który warto zgłębić. Do tej pory uważałem, że wcześniejsze przygotowanie i planowanie prowadzi do bardziej racjonalnych wyborów.
I tak , i nie . Temat rzeka :).
Jeśli chodzi o przygotowanie i planowanie przy zakupach to też różnie bywa. Chcesz kupić sobie rower za 1200 – zaczynasz planować porównywać, oglądać testy, pytać na forach, gdzie się dowiadujesz, ze wystarczy, ze 2 stówki dopłacisz i cośtam, a w sumie to tutaj fajnie byłoby lepszą przerzutkę, a cośtam ma najlepszy stosunek cena/jakość,zaraz znawcy tematu wmówią Ci, że z mniej niż 3-4 tysiącami to ma nie podchodzić, bo to szkoda kasy – a wiadomo, ze przecież nie stać mnie na kupowanie tanich rzeczy 😉 Tym sposobem ludzie bardzo często kupują o wiele lepsze rzeczy niż są im potrzebne. Czasami serio ciężko się powstrzymać. Teraz ogarniam sobie (w miarę możliwości po taniości) wyjazd wakacyjny na Islandię i to samo – człowiek poczyta trochę w necie i się okaże zaraz, że potrzebuje puchowych śpiworów, albo przynajmniej takich co to mają komfort koło zera, alpinistycznych namiotów, co by nie powiało itd. Serio trzeba się pilnować, żeby nie dać się w takie coś wkręcić. Trzeba umieć obiektywnie ocenić to co się potrzebuje, inaczej im więcej będziemy planować, tym na więcej rzeczy się damy naciągnąć.
Większość ludzi ma jakieś opory przed spontanicznymi decyzjami, czy jazdą na ślepo.Są rzeczy, które opłaca się załatwić z wyprzedzeniem jak jest okazja, a są takie, że nie ma to kompletnie żadnego sensu (np. noclegi). Ludzie potrafią naprawdę ostro przepłacić za byle co, żeby tylko nie jechać w ciemno. Bo muszą wszystko sobie dokładnie zaplanować.
Cześć, tych promocji na rynku jest coraz więcej. Sam też osobiście wspomagam się czytaniem opisów poszczególnych z nich na stronach innych blogerów bo sam nie zawsze mam na to czas. Ale to fak, że jeśli się czasem dobrze poszuka i dokładnie przeczyta regulamin można załapać się na fajną i łatwą kasę.Czasami korzystam z takich akcji promocyjnych.
a co do pierwszej części wpisu to zgadzam się z Tobą całkowicie, że prowadzenie budżetu to wspaniały sposób na poznanie swojej przyszłości. Budżetujemy z Żona od lat (i zachęcam też do tego na swoim blogu) i potwierdzam, że jest to świetny sposób na planowanie przyśzłości. Zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć jak mniej wiecej będzie wyglądała nasza sytuacja finansowa za jakiś czas
Hej,
ja prowadzę swoje finanse od 2,5 roku. Można powiedzieć, że dopiero zaczynam, ale muszę przyznać, że nie wybiegam tak daleko w przyszłość jak Ty. Bardzo dobry wpis. Chętnie tutaj wrócę 😉
Trick z tabletem bardzo ciekawy, aż zachęca do wypróbowania 😉
A finanse i budżet domowy to temat rzeka, bardzo rwąca..
hejka. Jak masz problemy aby wydać 1700zł w promocji BPH to załóż konto na skycash. Można je doładowywać z karty a potem z konta skycash zrobić przelew na normalne. Przez bank jest to liczone jak płatność kartą. Co prawda jest 1,9% prowizji ale zawsze 1,1% zostaje.Albo można zrobić zakupy w necie a zwrot dokonać w sklepie za gotówkę (np praktiker) i masz całe 3% zwrotu tylko że to już wymaga więcej zachodu. Z tych promocji można naprawdę sporo wyciągnąć:)
Skycash mam, ale myślałem, że to głównie do biletów. Co do BPHu, to liczą się także zakupy w internecie dokonywane karta. Co bardziej zmotywowani podobno płacą nawet rachunki w żabce, co jest przez bank zaliczane jako płatność z użyciem karty w sklepie 🙂
Dokładnie.
Bardzo dobry artykuł 😉
Najbardziej podoba mi się również zdanie: „to nie Ty powinieneś płacić bankom za korzystanie z ich produktów – wręcz przeciwnie, to one powinny płacić Tobie!”
Tak powinno być 😉
To powinno być motto każdego konsumenta – szkoda, że tak mało ludzi kieruje się ta regułą.
Świetny wpis!
Muszę przyznać, że zawarłeś w nim praktycznie wszystko 😉
Dobry wpis, szczególnie zgadzam się do mBanku.. to co w ostatnim czasie wyprawiają to szok. Chyba usilnie chcą pozbyć się swoich klientów :/
I jeszcze ta lepsza oferta tylko dla nowych klientów… zaczyna się robić jak u największych operatorów komórkowych.
Wspominasz o kosztach miesięcznych a ja właśnie wczoraj do tego zasiadłem bo powoli zacząłem się zastanawiać jak to jest że daję radę to wszystko jeszcze opłacać przy 4-osobowej rodzinie (żona zarabia ale ma najniższą krajową) i własnej działalności która również pochłania spore koszta (choćby zus czy biuro rachunkowe) i jak zacząłem sobie w notatniku rozpisywać te wszystkie koszta które mam co miesiąc to wyszło tego sporo, tym bardziej że jakby tego jeszcze było mało płacę nie małą ratę kredytu. Niestety nie znalazłem ani jednego punktu na którym mógłbym zaoszczędzić, no chyba że rezygnacja z płatnej tv 😉
Rezygnacja z abonamentu TV to całkiem dobry wstęp do tego,żeby odstawić całkiem pokaźną dawkę reklam i zacząć pożądać nieco mniej.
Zmiany w sferze kont osobistych/kart płatniczych to też często spore oszczędności. Pozdrawiam.
Prawda, od kilku lat już nie oglądam wcale telewizji. Była to dobra decyzja.
Świetny tekst, kurcze chyba kilka punktów wezmę sobie do serca i wprowadzę w życie.
Mistrzowski artykuł! Wygrałeś wszystko 🙂 Życzę dalszych sukcesów z całego serca
Maciej jest genialny :)!
Dawno tutaj nie zagladalem, a szkoda, bo widze, ze teksty jak kiedys, kazdy z nich posiada dusze oraz prawidzwy klimat, którego nie można uswiadczyc na zadnym innym internetowym blogu, przynajmniej na zadnym innym polskim internetowym blogu. Niecierpliwie czekam na kolejne wpisy i polecam wszystkim! Gratulacje, oby tak dalej. Mam nadzieje, że odniesie sukces komercyjny. 🙂 Pozdrawiam ciepło!
Czy wiesz do kogo należy Twój bank? Interaktywna infografika: http://kalecki.org/wp-content/uploads/2015/04/banki.svg
Dałeś mi nieco do myślenia tym wpisem. Masz bardzo dobre podejście do instytucji banku. Oby więcej takich postów 🙂
Pozdrawiam,
A
Bank to nie wróg ani przyjaciel. Raczej partner – czasami trudny we współpracy, przeważnie dyktujący warunki, ale jednak partner. O ile tylko wiemy, jak do takiej współpracy podejść.
Najlepsze jest to że Wróżbita jako osoba wzbudza moje zaufanie, chociaż sam jestem z dala od takich spraw.
Jeśli chodzi o oszczędzanie polecam wdrożenie w życie tabelki w exelu i wpisywanie WSZYSTKICH wydatków. My zrobiliśmy sobie taką tabelkę dzieląc ją na jedzenie, potrzebne rzeczy do domu (chemia itp) itd. Ciężko jest się przyzwyczaić do zbierania wszystkich paragonów lub spisywania ile gdzie się wydało oraz do wpisywania wszystkiego codziennie, ale efekty są rewelacyjne – po każdym miesiącu idealnie widać ile na co się wydaje pieniędzy i na czym by można przyoszczędzić. Jeśli chodzi o kredyty – w życiu nie wzięłam kredytu ani niczego na raty i nie płacę kartą. Jedynym wyjątkiem jeśli chodzi o kredyt to będzie u mnie niestety kredyt na mieszkanie, w tym przypadku bez tego się nie obędzie.