Podwójne ryzyko, czyli inwestycja w walutę "przy okazji".

Uwaga uwaga! Złoto i srebro najtańsze od 5 lat! Komu komu, bo idę do domu” – tak mogłyby brzmieć gospodarcze wiadomości z ostatnich dni (a może i brzmią, tylko ja o tym nie wiem, bo ich nie oglądam?). Coś musi być na rzeczy, ponieważ sam otrzymałem kilka maili z pytaniem o kupno złota. Postanowiłem to sprawdzić i wychodzi na to, że pikujące ceny kruszcu, o których słyszy się w mediach:

zloto_dolar_1

Wiadomość z dnia 9.07.2015: Cena złota spada!

… nijak mają się do tego, ile trzeba zapłacić w naszym pięknym kraju za uncję tego kruszcu:

zloto_dolar_2

Wiadomość z dnia 9.07.2015: Cena złota rośnie!

Gdzie tkwi haczyk w paradoksie ceny, która… jednocześnie spada i rośnie? Ano nigdzie – kluczem jest fragment tego, co powyżej: „w naszym pięknym kraju”. Kraju, którego walutą jest PLN, a nie zielony, przyjęty przez świat jako miara wartości surowców inwestycyjnych.

W rezultacie cena złota wyrażona w USD leci w dół, a ta sama cena wyrażona w PLN – w górę. Przypomnij sobie wpis, w którym pisałem o tym, jak i dlaczego warto kupować złoto: klik. Przy cenie około 1400 USD za uncję złota, wydałem wtedy 4051 zł za pięknego, australijskiego kangura. Dzisiaj (9.07.2015), przy złocie wartym 1161 USD za uncję, ten sam kangur kosztuje… przynajmniej 4567 zł:

zloto_dolar_3

Źródło: klik.

Ta sama reguła dotyczy innych kruszców, czy chociażby certyfikatów na surowce (i nie tylko), oferowanych na warszawskim parkiecie (które naprawdę lubię – mimo, że daleko im do doskonałości). Nie zrozum mnie źle: absolutnie nie twierdzę, że dzisiaj nie opłaca się kupować złota, srebra, kakao czy kawy – niech każdy inwestor indywidualnie oceni sytuację i podejmie decyzję, za którą później weźmie odpowiedzialność. Żeby to jednak zrobić sensownie (co absolutnie nie musi oznaczać: trafnie), trzeba mieć świadomość paru podstawowych mechanizmów, mocno wpływających na inwestycje w naszym kraju. Jednym z takich mechanizmów jest właśnie podwójne ryzyko, które podejmujemy, a którego często nie jesteśmy świadomi: jeśli spada cena bazowa tego, w co inwestujemy, a dodatkowo złotówka umacnia się względem światowych walut (czytaj: dolary tanieją), to tracimy podwójnie, a tempo generowanych strat – przynajmniej tych na papierze – może być imponujące. Na szczęście działa to także w drugą stronę, czego modelowym przykładem może być moja inwestycja w certyfikaty na kakao, w której utonąłem na 4 długie lata. Dobierałem niewielkie paczki uśredniając cenę w 2011 roku, kiedy za jednego dolara trzeba było zapłacić ~2,65 PLN. Dzisiaj ten sam dolar kosztuje już 3,82 PLN, co oznacza osłabienie naszej waluty o 44% względem zielonego. I mniej więcej taki zysk zrealizowałem – i to mimo, że kontrakty na kakao są dzisiaj na podobnym poziomie, jak podczas moich zakupów 4 lata temu (mimo sporego dołka w międzyczasie):

zloto_dolar_5

Zysk? Wcale nie takie wielkie zero, jak pokazuje wykres! 

Wniosek jest wręcz komiczny: zainwestowałem sporo gotówki w certyfikaty na kakao, a zgarnąłem imponujące 44% (może nie aż tak imponujące biorąc pod uwagę horyzont czasowy) tylko i wyłącznie na znacznym osłabieniu złotego względem dolara. Cóż – pozostaje mi się tylko cieszyć, że tym razem (dla odmiany, jeśli chodzi o inwestycje) szczęście dopisało, mimo że w pewnym momencie byłem dobre 40% pod wodą. To ciekawa lekcja, z której ja sam i – mam nadzieję – część z Was wyciągnie wartościowe wnioski.

zloto_dolar_4

Chciałoby się powiedzieć: zarabiasz w złotówkach, inwestuj w aktywa również bazowo wycenione w złotówkach. Rzeczywistość jest jednak nieco bardziej skomplikowana, nie jesteśmy odizolowani od świata, a i nasza inwestorska fantazja wcale nie jest mniejsza niż frankowiczów, którym od pewnego momentu starano się (bez większego efektu) tłumaczyć: zarabiasz w złotówkach, bierz kredyt w złotówkach.

Jeśli zabierasz się za nieco bardziej egzotyczne inwestycje, czy to sprowadzając złote kangury z Australii ;), czy obstawiając cenę pszenicy w nadchodzącym sezonie – sprawdź, czy aby nie ponosisz podwójnego ryzyka. Jeśli tak jest, możesz je zaakceptować (jak ja w przypadku inwestycji w kakao) lub… wyzerować, obstawiając (np. forex?) ruch walut w przeciwną stronę, niż to wynika z inwestycji bazowej. Ale to już temat na kiedy indziej…

PS Jestem ciekawy, czy tego typu wpisy są dla Was interesujące. Z reguły nie piszę o inwestowaniu (widząc swoje niedoskonałości w tym temacie) i nie zamierzam mocniej iść w tym kierunku, ale wydaje mi się, że treść podobna do powyższej może być interesująca, o ile będzie jedynie uzupełnieniem tego, co zazwyczaj publikuję na blogu.

65 komentarzy do “Podwójne ryzyko, czyli inwestycja w walutę "przy okazji".

  1. MateuszW Odpowiedz

    Mi się tematyka bardzo podoba, ale zapewne większość użytkowników jest zorientowana na to aby zdobywać umiejętności w oszczędzaniu i gromadzeniu kapitału anieżeli inwestowaniu, bo aby na to sobie pozwolić trzeba mieć pokaźne zasoby oszczędności, a jak wiemy to nie u nas jeszcze.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Czasami czuję, że tematykę oszczędzania przejechałem już wzdłuż i wszerz 🙂 dlatego czas nieco więcej napisać o drugiej stronie równania, co w najbliższej przyszłości planuję. Pozdrawiam.

      • Marta Odpowiedz

        Hej Wolny! Właśnie, że nie wyczerpałeś bo ja jako kobieta nie czuję się do końca usatysfakcjonowana! 😉 Przeczytałam całego bloga, bardzo mi się spodobał ale brakuje mi trochę spojrzenia na oszczędzanie babskim okiem. Dlatego co myślisz o poście, w którym zasięgnąłbyś wiedzy tajemnej od swojej małżonki dotyczącej minimalizmu w kwestiach urodowo – modowych? Jestem mega ciekawa jakim cudem udaje Wam się wydawać tak niewiele na kosmetyki rocznie. Wspomniałeś, ze od kiedy żona jest w domu nie maluje się (osobiście dla mnie niemożliwe 😉 ), ale czy nie używa też żadnych kosmetyków pielęgnacyjnych, kremów, balsamów, odżywek do włosów? Nie maluje paznokci? Nie farbuje włosów? Nie mówię nawet o perfumach. Wszystko to są wydatki w skali kilkadziesiąt zł miesięcznie a przecież mydło, pasta i szampon też muszą być 😉 A może żona używa produktów naturalnych lub ma jakieś sprawdzone tanie kosmetyki/ drogerie? Temat na cały post, może dasz się namówić 🙂 Oczywiście nie mówię, że każdemu potrzebny jest krem do pięt i łokci ale… kobiety uważane za zadbane używają najczęściej więcej niż tylko dezodorantu ;). Ja jakiś czas temu zaczęłam tzw „akcję denko”, czyli wykańczanie wszystkich opakowań i nie kupowanie niczego nowego aby zminimalizować ilość kosmetyków – polecam wszystkim uzależnionym, choć nie wiem czy są tu tacy jak ja, co ciągle nad sobą pracują 🙂 Pozdrawiam!

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Hej! Wielkie dzięki za komentarz – pomysł super i sam zauważam potrzebę takich wpisów (chociażby spoglądając na facebookowe statystyki mówiące, że kobiety stanowią 60% czytelników tego bloga). Muszę porozmawiać o tym z żoną – mimo, że sama nie czuje się na siłach, żeby coś napisać, to być może ja postaram się przekazać to, co ma do powiedzenia w temacie kosmetyków. Pozdrawiam.

        • E. Doradca Odpowiedz

          Jestem kobietą pracuję zarówno w domu jak i poza gdzie mam kontakt z klientami. Uważam, że jestem kobietą zadbaną, adorowaną a moje kosmetyki do twarzy i rąk to olej kokosowy oraz z czarnuszki. Nie wydaję pieniędzy na żadne dodatkowe kremy, a mam 30 lat na karku. 😉
          Nie mniej wracając do finansów bardzo poczytny wpis – w naszym kraju inwestowanie w kruszce ma swoje lepsze i gorsze czasy – nie mniej temat godny uwagi i jak na lokowanie oszczędności dość bezpieczny. Choć należy pamiętać, że inwestowanie jest dla osób cierpliwych – furiaci na dłuższą metę jeszcze nie zbili fortuny, albo ja takich nie miałam przyjemności spotkać.

  2. Bartosz Sosiński Odpowiedz

    Hej Wolny,
    ten wpis świetnie obrazuje, jak bardzo trzeba się orientować w temacie, zanim zabierze się za jakiekolwiek inwestycje. Najgorzej pakować się w coś, czego się nie rozumie.

    Fanie to wszystko przedstawiłeś i wydaje mi się, że taie tematy będą bardzo fajne na blogu. To jest część Ciebie, a jeśli nie masz problemu z pokazywaniem swoich kroków w inwestycjach, to śmiało. Nawet jeśli nie czujesz się ekspertem, to myślę że każdy z ciekawością będzie śledzić Twoje sukcesy (oby jak najwięcej) i pomyłki (oby żadnych). Z tego płynie maaasa nauki 🙂

    Pozdrawiam, Bartek

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Sam już dawno zauważyłem, że pokazywanie rzeczywistych kwot wzbudza zainteresowanie 😉 Staram się pokazać część mojego portfela od czasu do czasu, jednocześnie nie ujawniając zbyt wiele. Czasami to wcale nie takie proste…

      • Bartosz Sosiński Odpowiedz

        A owszem – wszystko zależy od Twojej granicy. Czasami korci, żeby coś pokazać na konkretnych liczbach, bo są pięknym dowodem, ale można stwierdzić, że to już za bardzo wkracza w Twoją prywatność.

        Z drugiej strony, te rzeczywiste liczby najbardziej uczą 🙂

  3. MateuszW Odpowiedz

    Pozwolę sobie dodać drugi komentarz odnośnie wspomianego przez Wolnego podwójnego ryzyka. Dokładnie taką samą sytuację mamy w przypadku cen paliw na stacjach mimo że ropa tanieje to u nas droższe, a wszystko przez rosnącego dolara względem złotówki.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Jasne, wartość złotego w stosunku do innych walut ma znaczenie dla końcowego odbiorcy różnych dóbr – nie tylko paliwa. Tyle, że na stacji benzynowej czy w sklepie z góry znasz rezultat transakcji – w przypadku inwestycji jest trochę inaczej, dlatego warto w jakiś sposób zarządzać ponoszonym ryzykiem.

    • TT Odpowiedz

      Na szczęście w przypadku paliw nasze państwo dba o stabilność cen doliczając wysokie podatki do litra benzyny. Choć wahania can na stacjach występują to na szczęście nie są tak duże jak wynikałoby to ze zmiany cen ropy. 😉

  4. Marcin Odpowiedz

    Hej 🙂 Na czym jak na czym, ale na pisaniu to ja się znam 🙂 Przeczytalem w zyciu setki, jak nie tysiace blogow oraz ksiazek i muszę Ci powiedziec, ze masz naprawdę oryginalny styl Mam pytanie. Piszesz gdzies jeszcze? Moze jakieś czasopismo, bo szczerze mowiac to należy Ci się to biorąc pod uwagę Twoj talent 🙂 Czasem w gazetach można znaleźć takie, kolokwialnie piszac badziewie, ze głowa mała 🙁

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej, nie – jestem nieoszlifowanym talentem, który czeka na zauważenie przez łowcę głów i na obsypanie złotem w zamian za okazjonalne napisanie paru zdań dla poczytnego magazynu 😀 a poważnie, dzięki za miłe słowa – dla mnie największą wartością jest to, że i Wam chce się komentować i blog ma charakter dialogu. Do lutra zbyt długo bym nie pisał.

  5. Jasio Odpowiedz

    Kompletnie nie rozumiem jak można chwalić się tak słabym interesem, skoro wzrost bierze się ze wzrostu dolara, czyli zarobiłeś mniej niż gdybyś kupił bezpośrednio walutę w kantorze czy inszym walutomacie. Dodać do tego należy mniejszą płynność złota czyli droższy spread niż w wypadku walut.
    Wygląda na to, że nie za bardzo wiedziałeś co robisz, ale skoro wzrosło to czujesz się inwestycyjnym guru. Nie martw się – tak będzie do większej wtopy. Życie uczy pokory.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Następnym razem polecam czytać całość, a może nawet: całość że zrozumieniem. Chyba, że nie rozumiesz jak można mieć na tyle dystans do samego siebie, żeby napisać właśnie o takiej inwestycji z uwagi na naukę dla czytelników i dla samego siebie.
      I zgadzam się: prościej byłoby kupić dolary, tyle że nie o to we wpisie chodziło.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Zaczynasz dyskusję akademicką. Każdą inwestycję, którą wymyślę (chociażby taką w siebie, kiedy nauczę się czegoś nowego albo zyskam trochę sprawności ćwicząc) można skontrować – w końcu i ten motylek co zatrzepie skrzydłami na drugim końcu świata może wpłynąć na losy świata, a więc i moje 🙂
          Powtarzam: nie o to chodziło we wpisie. Świadomie dałem siebie jako przykład kogoś, komu dopisało szczęście z tą inwestycją (a nie dopisało z wieloma innymi), więc zarzucanie mi autopromocji (guru inwestowania) jest przynajmniej dziwne. I nawet, jeśli inwestując w inne instrumenty również ponosimy ryzyko kursowe będąc częścią większej, światowej układanki, to przy wymienionych przeze mnie inwestycjach to ryzyko jest zdecydowanie większe. Przykład? Czy ryzyko walutowe przy kupnie kontraktów na pszenicę (RCWHTAOPEN) będzie takie samo, jak przy kupnie akcji spółki Makarony Polskie, która – jak sama nazwa wskazuje – z tym surowcem ma dużo wpólnego?

          • Jasio

            To zależy gdzie MP kupują, bo można nabyć polską pszenicę i wtedy ryzyko kursowe jest zasadniczo pomijalne (chyba że dużą część przychodów uzyskują z eksportu). Znowuż jeśli kupują za granicą to pytanie w jakiej walucie płacą i czy zabezpieczają transakcje np. swapami walutowymi. Ergo trzeba przeprowadzić analizę fundamentalną spółki.

            Co do meritum: nie rozumiesz istoty problemu i cały post tego dowodzi.
            Po pierwsze kupujesz towar który jest wyceniany w dolarach (cena złotówkowa jest pochodną dolarowej). Skoro zaś uzyskujesz przychód w złotówkach to kupowanie towaru dolarowego jest w zasadzie pozbawione sensu – o wiele lepiej jest kupić walutę bo jest to tańsze, prostsze i szybciej utniesz straty czy realizujesz zyski.
            Po drugie złoto fizyczne do spekulacji (bo to właśnie zrobiłeś) nie nadaje się w ogóle. Za mała płynność i i co za tym idzie za duże koszty transakcyjne.

          • Adam

            Jasio, zupełnie nie rozumiem, w którym momencie Wolny dokonał spekulacji na złocie. Chyba nie masz na myśli tego, że cieszy się, iż jego wartość od dnia zakupu wyrażona w złotych wzrosła?!
            W moim mniemaniu Wolny nie osiągnął namacalnego zysku, a jedynie ucieszył się, że jego zabezpieczenie nie straciło na wartości, lecz zyskało (w złotówkach).

          • wolny Autor wpisu

            Jasio po raz kolejny czyta po łebkach. I rzeczywiście tak jest: inwestycja w kakao była spekulacją, która zrobiła że mnie nieco przypadkowo inwestora długoterminowego ;), a kupowanie złota traktuję zupełnie inaczej i szczerze mówiąc ani mnie to grzeje, ani ziębi czy dotychczasowe zakupy dobrze „stoją” na dzień dzisiejszy. Może jedynie o tyle, że gdyby stały źle, to bym dobrał po względnie niskiej cenie.

          • wolny Autor wpisu

            Kto pisał cokolwiek o spekulacji? Dobieram fizyczne złoto/srebro jako zabezpieczenie, przeciwwagę do inwestycji giełdowych i nie tylko. Absolutnie nie spekuluję, co nie znaczy, że nie patrzę w ogóle na cenę.
            Kolejny raz nie czytasz dokładnie lub nie chcesz zrozumieć tekstu – taka dyskusja jest raczej mało merytoryczna, więc pozwól, że nie będziemy jej kontynuowali. Pozdrawiam.

        • Przemek Odpowiedz

          Obligacje Skarbu Państwa? Lub ETF na index wig20?
          Ryzyko walutowe mniejsze niż na surowcach na pewno 🙂

          • wolny Autor wpisu

            Jasio oczekiwał tego typu odpowiedzi, na co z radością wykrzyknął by: mam cię! Nie jesteśmy odizolowani od świata i te inwestycje to również pośrednie ryzyko finansowe! I dlatego nie dałem mu tej satysfakcji 🙂

    • Paweł S. Odpowiedz

      Wiesz w ogóle po do Wolny kupił złoto? Bynajmniej nie po to żeby pospekulować. Na jego przykładzie pokazuje też coś innego niż „sukces inwestycyjny”. Strasznie zarozumiały jesteś. Ciekawe jakie odnosisz sukcesy, od kiedy i na jakich instrumentach? Obyś to ty nie musiał uczyć się pokory plując sobie w brodę, że nie poszedłeś w ślady Wolnego.

  6. Paweł S. Odpowiedz

    No te wiadomości z TV. Tak się złożyło, że niedawno miałem okazję skonfrontować informacje podane w tym medium ze stanem faktycznym. Jedna ze stacji o tematyce biznesowej podała, że dzisiaj ceny walut spadły (podając konkretne wartości, lekko na minusie). Myślę sobie – jak to, skoro jeszcze przed chwilą każda z najważniejszych (USD, EUR i CHF) była sporo nad kreską. Sprawdzam i okazuje się, że mam rację, ale TV też ją ma. Po prostu nie podali zmiany ceny z całego dnia ( tu prawda leży po mojej stronie), a z ostatniej godziny (może kilku), trafiając, zupełnie przypadkowo, w korektę.
    Tak jest ze wszystkim w telepudle. Myślę, że część z czytelników bloga widzi co trzeba, a reszta niech widzi co im pokazują.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Wiesz co? Muszę się przyznać, że tak jest również u mnie, a nie tylko w telepudle… uważam, że każda treść o charakterze opiniotwórczym/subiektywnym zmienia się w czasie i sam widzę, jak mocno nieaktualne są niektóre tezy, które przedstawiałem na początku blogowania. Kto wie – może i to, w co wierzę i jak żyję dzisiaj również zmieni się za kilka lat? Dlatego kluczem jest świadome przyswajanie treści i samodzielne myślenie, którego chyba nigdy za wiele 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Tak to czasami jest, że – chcąc nie chcąc – stajemy się inwestorami długoterminowymi 😉 ale nie martw się, jeśli rowniez z czymś „kiblujesz” – ja też mam jeszcze zgniłych jaj w portfel. A to czasami uczy pokory, więc jakiś zysk i tak osiagniesz – nawet, jeśli nie finansowy 🙂

  7. Jarek Odpowiedz

    Dlatego należy raczej wybierać instrumenty denominowane w Euro, które jest mniej zmienne od dolarach, lub trzymać trochę gotówki zamiast w złotówkach to w obcych walutach. Dobrze, że piszesz o ryzyku którego nie widac na pierwszy rzut oka.

    P.S. Jeśli masz wiedze nt. surowców to chętnie poczytam, wpadnij też do mnie na bloga inwestycyjnego http://www.szelag.biz

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Gotówka w walucie – jak najbardziej. Nawet waluta na kontach walutowych jest fajnym zabezpieczeniem (trzeba pamiętać o wizycie w banku jak się robi gorąco – ją tak zrobiłem kiedy temat Ukrainy był „na topie”). Ja jednak coraz mniejszym zaufaniem darze EUR, a aktualna sytuacja Grecji mnie w tym upewnia. Stawiam raczej na dolary – a raczej stawiałem, jak można je było kupić sporo taniej niż dzisiaj. Nieco kapusty zza wielkiej wody w domu i w banku nigdy nie zaszkodzi 😉

  8. Natalia Odpowiedz

    Piszesz bardzo jasno, zrozumiale i nawet taki laik jak ja może coś wyciągnąć z twojego tekstu. Bardzo chciałabym zacząć inwestować, ale nie wiem za bardzo jak się za to zabrać.Może mógłbyś mi jakoś doradzić co na początek jest najodpowiedniejsze dla osoby, która wcześniej nie miała kontaktu z inwestycjami?
    Pozdrawiam i życzę dalszych pomysłów na takie wartościowe wpisy 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej, nie chciałbym mówić o konkretach – każdy przypadek jest inny, wszystko zależy od Twoich możliwości, akceptacji ryzyka, horyzontu czasowego i docelowego przeznaczenia tych środków. Tu nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi – niestety każdy sam bierze odpowiedzialność za te dodatkowe pieniądze, których nie wydał i zanim dojdzie się do sposobu inwestowania odpowiedniego dla siebie samego, musi minąć trochę czasu, a także musimy kilka razy upaść i się podnieść. Pozdrawiam.

  9. tomek Odpowiedz

    Ja zainwestowałem kilka lat temu w złoto i niby poszło trochę do góry, ale raczej nie tego się spodziewałem. Jakieś 2-3 lata temu (a może 4) przewidywali, że złoto dojdzie do 2000 usd za uncję. I co? Każdy widzi co 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Teraz możesz przynajmniej powiedzieć, że ani nie inwestowałeś, ani nie spekulowałeś, a jedynie (albo aż) zabezpieczałeś się na wypadek najgorszego 😉

  10. Magda Odpowiedz

    Mnie się post i temat bardzo podobają bo przyznam, że już parę razy zastanawiałam się czy by nie zainwestować tego co udało się (i też dzięki Tobie ;)) oszczędzić. Skłaniałam się raczej właśnie co do walut, ale w ilościach minimalnych – taki grosz do grosza. Warto, nie warto? Serdecznie pzodrawiam 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Waluta jako pierwsza inwestycja, do tego świeżo zaoszczędzonymi pieniędzmi? Jeśli już, potraktuj to raczej jako pewnego rodzaju zabezpieczenie albo środki na jakiś wakacyjny wyjazd, a najlepiej – odłóż najpierw (jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś) złotówki na fundusz awaryjny / poduszkę bezpieczeństwa. I oczywiście nie traktuj mojej wypowiedzi jako świętości, bo konsekwencje decyzji finansowych poniesiesz Ty – tak to już jest, że jak pieniędzy jest za dużo, to dochodzi dodatkowy „problem” dla właściciela 😉 Pozdrawiam.

  11. Paweł Odpowiedz

    Ja ze swojej perspektywy uważam że inwestowanie powinniśmy rozpocząć dopiero jak już kupimy mieszkanie, pospłacamy wszystkie długi (kredyt hipoteczny też) i mamy nadwyżki finansowe. Inaczej nie ma sensu. Będziemy podejmować złe decyzje np trzeba będzie na wkład własny na mieszkanie a tu akcje poleciały i wychodzimy ze stratą. To takie przemyślenia z perspektywy czasu.
    Oszczędzać owszem najlepiej zacząć jak najwcześniej ale z inwestowaniem w bardziej ryzykowne instrumenty to bym się wstrzymał.

  12. Adam Odpowiedz

    Hm…. coś jakby dolar nie nadążał z drożeniem w ostatnich dniach w stosunku do taniejącego złota.
    Swoją drogą to bardzo ciekawa rzecz z tym złotem. Ot, rodzaj metalu. Warty dużo. Pytanie: czy na pewno na wieki wieków? Czy choćby na 10 lat? W szybko zmieniającym się świecie można sobie wyobrazić szybciuteńkie stopnienie jego wartości do niewyobrażalnie małych wartości.
    .
    Dygresyjka. Z tego co wiem, w średniowieczach złoto było warte znacznie więcej niż dzisiaj. Była też wówczas dużo warta… sól. 1/3 (!) wpływów do budżetu w Polsce XVI wieku czerpana była właśnie z żup solnych. Dziś sól stoi tanio.
    .
    Pytanie moje jest takie: czy przypadkiem nie jest tak, że zaufanie do znanych walut wcale nie jest tak niskie, jak się czasami wydaje, natomiast alternatywą dla walut/akcji/obligacji i innych „papierków” staje się zamiast złota… bitcoin?
    (Nie propaguję bitcoina, nie mam ani jednego.) Ciekaw jestem opinii Wolnego oraz Czytelników na jego temat. Może ktoś z Was kupił, może ktoś spekuluje?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Kamień filozoficzny? 🙂 Dopóki z ołowiu złota nie zrobisz, w perspektywie naszego życia raczej nie będzie ono tak powszechne jak sól.
      Co do bitcoina… mimo, że na co dzień zajmuję się nowymi technologiami, to trzymam się z dala od tak nietypowych form inwestycji. Moja wiedza jest szczątkowa, ale wystarczy świadomość, że to czysta spekulacja, żebym trzymał się z niej z daleka. Żeby sukces finansowy odpowiednio smakował, musi być wynikiem ciężkiej pracy w pocie czoła – żadne tam nagłe bogactwo (lub bankructwo) z dnia na dzień 😉

      • Adam Odpowiedz

        Nie chodzi mi o powszechność złota, lecz raczej o narastanie innych, nowych aktywów – no własnie tych wirtualnych: bitkoinów i jego klonów, które mogą odciągać kapitał od złota i powodować dalsze obsuwanie się jego ceny lub nawet – z czasem – lawinową wyprzedaż.
        Na czym opiera się wartość złota? No, chyba na tradycji i swego rodzaju sentymencie ludzi. To jednak nie musi trwać.
        Co będzie wartościowe w bliżej nieokreślonych sytuacjach ekstremalnych? Hm, trudno przewidzieć. Może konserwy rybne?!

  13. Robert Odpowiedz

    Nigdy nie byłem fanem inwestowania w złoto. IMO na rynku istnieje takiej lobby, które bardzo na to namawia. Jest np. taki pan co prowadzi bloga Slomski. Co on za brednie pisze…

  14. inzynierx Odpowiedz

    Zabawa dla kogoś, kto może puścić minimum 20tś. zł. Dobry post, bo pokazuje, że na wierzchu – inwestowanie w waluty, gra na giełdzie, kupno kruszcu to pozornie łatwa sprawa. A w rzeczywistości jest to zabawa dla dużych chłopców, wymagającą zaangażowania, pokory i nauki na błędach.

    Inwestuj tyle, ile możesz stracić i dalej spokojnie żyć.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      To chyba klucz – nie wyobrażam sobie, żeby nietrafione inwestycje burzyły mój spokój albo nie pozwalały spać. Kiedyś byłem bardziej „przywiązany” do zainwestowanych pieniędzy i w pewnym momencie powiedziałem pass. Jakiś czas później wróciłem z innym nastawieniem, dzięki czemu próbuję swoich sił na parkiecie z totalnym spokojem i świadomością, że nie chodzi o szybkie zarobienie dużych pieniędzy – na to są akurat inne, mniej stresujące sposoby 😉

  15. Łukasz Odpowiedz

    Kojaży ktoś nazwe bloga o niezależności finansowej i zarabianiu na mini stronkach z 2010-2011 roku, Ten blog był prowadzony bodajże Łukasza policjanta co miał sklep internetowy, którego sprzedał. Ostatnio mnie na szło żeby sprawdzić tego bloga ale za Chiny ludowe nie pamietam nazwy. Pod casty tam nagrywał jakieś:P nie wiem co moge jeszcze o tym napisać:P

  16. Mariusz Kobak Odpowiedz

    Wolny, jak najbardziej pisz więcej postów o inwestowaniu. To naturalna kolej rzeczy dla każdego kto choć trochę ogarnął się z oszczędzaniem i był w stanie odłożyć trochę gotówki. Potem naturalnym krokiem jest myślenie o tym jak pomnożyć zaoszczędzone kwoty. Inwestowanie w złoto, kakao czy waluty nie jest dla każdego. Warto samodzielnie sprawdzić co będzie dla nas najodpowiedniejsze. Lepiej nauczyć się jak inwestować popełniając błędy niż nigdy nie spróbować. Życzę Ci powodzenia w Twoich kolejnych inwestycjach! Pisz o nich jak najwięcej na tym blogu.

  17. Ceny Zlota Odpowiedz

    No proszę… szukam sobie blogów minimalistycznych aby wywalić graty z szafy i trafiam na linka do swojej strony. Pozdrowienia 🙂

    Z inwestowaniem w cokolwiek musisz być bardzo ostrożny. Na każdym kroku czają się pułapki. A jak już myślisz, że wiesz co jest grane to trafiasz na kolejną pułapkę. Przykładowo pułapki w inwestowaniu w złoto:

    – lokaty oparte na złocie, Amber Gold itp
    – fundusze ETF, kontrakty itp, czyli papierowe złoto
    – monety kolekcjonerskie sprzedawane z bonusem za rzadkość
    – oszczędzanie w złocie, które leży u dealera, w banku itp
    – nietypowe formy, rzadkie sztabki, nieznane monety itp
    – zakupy z dostawą terminową
    – jednorazowe duże zakupy

    … i tak dalej. Generalnie – jak się nie znasz, duża szansa, że ktoś z profesjonalnych sklepów czy doradców wyczyści Twój portfel do zera.

  18. Wiesiek Odpowiedz

    Co do opisanej inwestycji w złoto to niestety straciłeś, bo złoto w tym okresie straciło na wartości (wartość zabezpieczenia na przyszłość spadła), ale ten kto nie kupił i trzymał złotówki stracił jeszcze więcej.
    Siła nabywcza złotówki spadła.
    Jak w takim razie zabezpieczyć oszczędności na przyszłość???
    Wg mnie trzeba zastanowić się na które towary będzie rosnął popyt w przyszłości i to już nie jest takie proste.
    Wg mnie złoto odpada, co jasno widać w ciągu ostatnich lat. Pomimo wojen i konfliktów ludzie nie „uciekają ” jak dawniej w złoto bo świat się zmienił. Teraz bogaci Grecy nie obkupili się złotem, bo mają dostęp do rynków bardziej stabilnych, lub rokujących rozwój.
    Jeżeli pierwszym stosunkowo łatwym krokiem jest zakup kilku róznych walut, to następnym wydaje się inwestowanie właśnie w tych walutach za granicą, choćby w fundusze. Pytanie co z podatkami? bo przepisy podatkowe w naszym kraju to niesamowity gąszcz zrozumiały tylko dla prawników.

  19. Łukasz Odpowiedz

    Wszystko zależy od danej osoby Sam jestem zdania,że inwestycja w złoto nie jest niczym złym i,ze warto jest mieć trochę waluty właśnie w tym kruszcu. Jest odporne na wahania na rynku. Złotówka nie jest silną walutą, w razie problemów może stracić na wartości a wtedy wszystkie nasze oszczędności spadną. W przypadku złota tak nie jest. Jednocześnie warto jest inwestować w inne kanały.
    Zakupic trochę innej obcej waluty. Obecnie euro jest na korzystnym poziomie w stosunku do złotówki.

  20. Paweł Odpowiedz

    No, no, no 🙂 Jakby to powiedziec po młodzieżowemu, po prostu sztos! 🙂 Naprawde masz wielki talent do pisania, swietny tekst 🙂 Masz bardzo ciekawy styl i bogate slownictwo, az chce się Ciebie czytac 🙂 Bede zagladać tu regularnie, ponieważ Twoje teksty są naprawdę swietne 🙂 Mam nadzieje, ze jeszcze dlugo dane mi będzie czytac Twoje prace 🙂

  21. Uczeń Odpowiedz

    Witam, świetny post, jak najwięcej takich. Zwróciłeś uwagę na bardzo ważną rzecz, mianowicie żeby brać pod uwagę kursy walut, to pokazuje, że czynników kształtujących ceny na giełdach jest bardzo wiele i trzeba zdawać sobie sprawę z nich wszystkich. Pokazujesz pewne mechanizmy rządzące inwestycjami na przykładzie inwestycji w kruszce, pod postacią monet inwestycyjnych. Piszesz o wartości kruszcu, a jak się ma ich wartość kolekcjonerska? Czy jest ona raczej znikoma w odniesieniu do cen kruszcu i to ceny np. złota czy srebra głównie kształtują zwrot z inwestycji? Jak to jest?

  22. trotel Odpowiedz

    Rynek stwarza perspektywy inwestycyjne, ale jednocześnie wszystko wymaga środków. Raczej wszyscy wiedzą, że nieruchomości w kolejnych latach powinny przynieść coraz większe zyski – zerknijcie w raport JARTOMu.

  23. Michał Odpowiedz

    Na walutach udało mi się trochę zarobić, lecz nie wiedziałem o tym. Zarobiłem i trzymałem bo był niski kurs a sprzedałem jak był większy mając w kieszeni 800 zł więcej.

  24. Adam Gruszka Odpowiedz

    Parę lat temu zainwestowałem w złote sztabki i czekają na lepsze czasy, ale co do złotych monet to fajna alternatywa, muszę nad tym pomyśleć. Co do wpisu, to bardzo ciekawy i wyczerpujący, podziękowanie dla autora.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *