Na nowo

Nie zliczę, ileż to razy zaczynałem ten wpis. Ile razy pojawiała się ta iskierka, dająca nieco nadziei na to, że jeszcze nie wszystko stracone, przecież od ostatniego wpisu minął dopiero miesiąc… trzy… sześć… rok…  Za każdym razem jakiś impuls powodował, że klawiatura znów się rozgrzewała, w krótkim czasie powstawał szkic, na którego dokończenie i redakcję nie starczało później motywacji, a oryginał ginął gdzieś w otchłani. Jeśli czytasz ten wpis, to znaczy że tym razem było inaczej… tadammmmmm 🙂

Dlaczego próbuję po raz kolejny? Tym razem nie mam wielkich aspiracji, nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość, a po przejrzeniu statystyk odwiedzin wiem, że „oglądalność” spadła o jakieś 80% i w związku z tym nie za bardzo wierzę w powrót do czasów świetności bloga.

Jest za to inny czynnik, który mnie dzisiaj motywuje. A nawet dwa 🙂 Przede wszystkim, chciałbym pokazać, że… „wszystko płynie”. Że raz obrana ścieżka z czasem się rozgałęzia i chyba nie zdarza się, żebyśmy na przestrzeni lat nie wprowadzili żadnych modyfikacji i nie zboczyli nieco z kursu. Życie pisze rozmaite scenariusze, daje nam ogrom nowych możliwości, a my niemal codziennie wybieramy, niekiedy w kwestiach fundamentalnych, mających znaczący wpływ na kolejne lata naszego życia. Tak też było w moim przypadku, a ponieważ nieskromnie i nieobiektywnie stwierdzam, że jestem całkiem ciekawym studium przypadku (przynajmniej jeśli chodzi o podejście do finansów i aspiracje dotyczące niezależności finansowej), to prawdopodobnie wielu czytelników z chęcią przeczyta o tym, jak ewoluowałem. Jak zmieniły się moje aspiracje, priorytety i co wyszło z ich zderzenia z rzeczywistością. Jeśli nie chcesz czekać kilku tygodni na kolejne wpisy i samodzielne wyciąganie wniosków, zagram w otwarte karty: mam zamiar się przyznać, że z mistrza oszczędzania stałem się zwykłym konsumentem, tyle że zrobiłem to w sposób mocno opóźniony względem możliwości i bardziej świadomie niż większość z nas. I wiesz co? Dobrze mi z tym, bo czuję, że zachowuję balans pomiędzy racjonalnym dbaniem o finanse a frajdą, jaką daje wydawanie pieniędzy na rzeczy dla mnie ważne. Swoją drogą, ten sam balans czułem, kiedy wydawałem kilkadziesiąt procent mniej niż teraz… czyż umysł ludzki nie jest niesamowity? 🙂

Poczucie balansu w każdej sytuacji… bezcenne.

Drugi z czynników motywujących mnie do pisania jest zdecydowanie bardziej konkretny i dotyczy inwestycji w nieruchomości. To ścieżka, którą obraliśmy jakiś czas temu i która jest na tyle ciekawa, że postanowiłem podzielić się z Tobą kolejnym projektem i podsumować dotychczasowe doświadczenia z wynajmowania mieszkań. Szczegóły w kolejnych wpisach, które już powstają i w których będzie sporo konkretów odnośnie mieszkań na wynajem (włącznie z bardzo dokładnymi wyliczeniami opłacalności na kilku przykładach). Planuję również zaserwować trochę szczegółów z naszego życia, dotyczących pracy, hobby, zdrowia i nie tylko. Poniżej znajdziesz zestawienie tego, co się w naszym życiu zmieniło, jak ewoluowaliśmy, a jakie fundamentalne zasady pozostały niezmienne. Wszystko co przeczytasz niżej, możesz potraktować jako zajawkę przed bardziej konkretnymi wpisami, które rozwiną niektóre z poniższych zagadnień.

Rower – to nadal mój wehikuł wolności i niemal idealny środek transportu, ale chyba już nie sposób na życie. Z jednej strony już dawno skreśliłem pojecie sezonu rowerowego, z drugiej: łatwo mi mowić, bo mam wygodną pracę z domu i nie musze walczyć codziennie z mrozem i ciemnością. Mimo, że „dorobiłem się” aż trzech rowerów (plus jeden żony i po jednym dzieciaków… czyżby nawet tutaj wkradł się konsumpcjonizm?) i nadal sam je naprawiam, to nie podchodzę juz tak restrykcyjnie do używania jednośladu, który często przegrywa pojedynek z autem…

Skoro jesteśmy przy aucie, to nadal (od niemal 7 lat!!) użytkujemy ten sam, nowo-stary (14 lat, 130 tys. km rzeczywistego przebiegu), ubogo wyposażony, mało wygodny i często niefunkcjonalny samochód. Podróżujemy jednak mało (średnio około 10 tys. km rocznie), cieszymy się niemal absolutnym brakiem usterek (oraz wydatków z nimi związanych) i po prostu przywiązujemy znacznie mniejszą wagę do posiadanego auta niż statystyczny Kowalski. Swoją drogą, żywo komentowane porównanie „nowy vs używany” niemal idealnie zgadza się z moim przypadkiem, mimo że wielu twierdziło, że to niemożliwe. Nadal uważam, że nowy samochód to racjonalizacja zachcianek, ale już tak stanowczo nie twierdzę, że kiedyś sam ich w ten sposób nie zrealizuję 🙂

Remonty nadal wykonuję sam i widząc galopujące ceny robocizny dobrych fachowców wiem, że zdobyte doświadczenie procentuje. Po raz kolejny stwierdzam, ze najlepsza inwestycja to Ty sam. Powiem więcej: nie tylko ja zdobywam coraz więcej praktycznych umiejętności w tym zakresie – jakiś czas temu zadbaliśmy również o to, żeby Wolna przysposobiła się do fuchy dekoratora/projektanta wnętrz. To czyni nas duetem niemal doskonałym jeśli chodzi o przeobrażanie pustych przestrzeni w funkcjonalne i miłe dla oka wnętrza. Nawiasem mówiąc, Wolna dokonała zwrot o 180 stopni jeśli chodzi o sprawy zawodowe i prawdopodobnie właśnie projektowanie i aranżacja wnętrz będzie Jej kierunkiem na najbliższe lata.

Między innymi takie cuda tworzy Wolna. Na nasze potrzeby, na razie…

Nie patrzymy juz natomiast, ile warta jest godzina naszej pracy. Wielokrotnie podejmujemy decyzje zgodnie z hasłem „nie wszystko co warto, to się opłaca„. Jest to szczególnie widoczne obecnie, kiedy Wolna wraca do pracy zawodowej (w dniu publikacji tego wpisu ma swój pierwszy dzień, trzymaj kciuki!!) – diametralnie różnej od tego, co robiła. To ruch, który finansowo się nie spina, ale jesteśmy na takim etapie, że najzwyczajniej na świecie nie musi; ważniejsza jest realizacja naszych pasji i poczucie sensu tego, co robimy. Więcej szczegółów niedługo – powinno być ciekawie!

Zawsze twierdziłem, że dzieci to mnóstwo szczęścia i minimum wydatków 🙂 Dzisiaj nasze pociechy mają 4,5 i 2,5 roku i obie uczęszczają do przedszkola. Prywatnego, oddalonego jakieś 200 metrów od naszego mieszkania i takiego, które w przyszłości zaprocentuje. Niestety, trochę to kosztuje. Same opłaty za obie Wolniątka to jakieś 1 200 pln miesięcznie (czesne + jedzenie + rozmaite zajęcia, taki trochę przedszkolny all-inclusive :)), do tego leki, ubrania, zabawki, zajęcia (np. logopeda)… Nadal uważam, że w początkowych latach życia dzieciakom naprawdę niewiele potrzeba – później potrzeby nieco rosną, a nasze wydatki są spore, ale widzimy wartość, którą wnoszą i dlatego je akceptujemy.

Kolejna rewolucja w naszym wykonaniu dotyczy jedzenia. Planuję osobny wpis odnośnie zdrowia w ogólności, więc dzisiaj tylko krótka zajawka: nasze wydatki na żywność (i zdrowie w ogólności) poszybowały, ale w zamian dostaliśmy tak dużo, że to chyba jedna z najlepszych inwestycji ostatnich lat!

Ot, przykład pierwszy z brzegu.

Nadal nie tracimy czasu na telewizję, w związku z tym omijają nas wszelakiej maści reklamy, a nasza dieta informacyjna trwa w najlepsze.

Nie zrezygnowaliśmy też z prowadzenia budżetu domowego, a wręcz przeciwnie: nasz arkusz ewoluuje od niemal 10 lat i dzisiaj dostarcza tak dokładnych (i niemal automatycznie agregowanych) informacji, że w niemal każdym momencie wiem, na czym stoimy; na co możemy sobie pozwolić (również w kwestii inwestycji, np. kolejnego mieszkania na wynajem…) i gdzie mniej więcej będziemy za rok czy dwa. Informacja to potężne narzędzie, które – jeśli właściwie zinterpretowane – pozwala na ogromną oszczędność czasu i planowanie większych wydatków w przyszłości bez konieczności słuchania bajeczek opowiadanych przez doradców finansowych 🙂

Nasza wartość netto mocno straciła znaczenie w moich oczach. To tylko liczba, którą automatycznie aktualizuje co miesiąc arkusz z budżetem domowym. Aktualnie jej jedyna funkcjonalność polega na tym, że wraz z jej stabilnym wzrostem robimy coraz więcej rzeczy, które warto robić (według nas oczywiście), a których finansowo robić się nie opłaca.

To widać w corocznych zestawieniach wydatków. Moje raporty wydatków publikowane za lata 2013 i 2014 wyglądają bardzo niepozornie w porównaniu z obecnymi kosztami życia naszej rodziny. Dzisiaj bez 5.000 zł miesięcznie na standardowe wydatki ani rusz, ale ponieważ w obszarze przychodów również nastąpił postęp, obserwujemy sytuację ze spokojem. Powiem więcej: dzisiaj zamiast powstrzymywać się od wydawania stosujemy pewne sztuczki (jak chociażby metoda kopertowa), żeby przekonać się do wydania pieniędzy na zachcianki (nie wszystkie oczywiście ;)). Przyzwyczajenie do oszczędzania robi swoje, ale walczymy z tym, jeśli widzimy wartość w rozpieszczeniu się. Na przykład sprzętem sportowym czy kilkudniową podróżą.

Kto zgadnie, gdzie byliśmy? 🙂

W związku z tym minimalistą bym już siebie nie nazwał. Chyba, że bardzo wybiórczym – w końcu w niektórych sferach życia nadal jesteśmy kosmitami, natomiast w większości aspektów coraz bardziej wtapiamy się w tłum lub niekiedy wykraczamy ponad średnią. Nadal żyjemy znacznie poniżej naszych możliwości i staramy się korzystać z rzeczy w sposób rozsądny, nie nadmiarowy. Ale żeby od razu to szufladkować jako minimalizm… nie, raczej nie. Powiem więcej: dzisiaj dwa razy zastanowiłbym się, zanim stwierdziłbym, że konsumpcji mówię NIE. Coraz częściej stwierdzam, że jesteśmy zwykłymi konsumentami, tyle że z opóźnionym zapłonem. Swoją drogą, to też fajna opcja dla tych, którzy chcą odetchnąć finansowo, ale niekoniecznie mają chęć rezygnować ze swoich pasji czy przyzwyczajeń.

Zamiast darmowego (a wręcz przynoszącego nieco grosza) hobby zwanego blogowaniem o finansach osobistych, zaangażowaliśmy się w coś, co pochłania co miesiąc dobre kilkaset złotych z naszego domowego budżetu. Więcej w kolejnych wpisach, natomiast już teraz zdradzę że czerpiemy z tego sporo frajdy, a przy okazji robimy coś, za co nasze ciało w przyszłości nam podziękuje (a w zasadzie już to robi).

W obszarze inwestycji znacznie zawęziliśmy pole działania. Złoto, pożyczki społecznościowe, waluty czy giełda – to wszystko powoli wygaszamy lub utrzymujemy stan posiadania sprzed kilku lat. Aktualny kurs to nieruchomości na wynajem. Nie chcę powiedzieć, że stawiamy wszystko na jedną kartę, ale poniekąd tak jest – pozostałe inwestycje to drobniaki w porównaniu z procentowym udziałem nieruchomości w całym naszym portfelu. Po szczegóły zapraszam do kolejnych wpisów 🙂

Patrząc wstecz widzę, że kiedyś pieniądze były dla mnie poniekąd celem samym w sobie. Dzisiaj nie są nawet środkiem do spełnienia jakichś celów. Po prostu są, bo tak funkcjonuje świat, a ich główną funkcją na dzień dzisiejszy jest usunięcie całej sfery finansowej z obszaru potencjalnych problemów i zmartwień. Kłótnie o pieniądze to chyba jeden z ulubionych sportów ludzkości, nam na szczęście całkowicie obcy. Zamiast tego, w końcu zaczęliśmy używać tych cyferek na kontach do podejmowania decyzji, których podstawą jest czerpanie radochy z życia. Na razie jeszcze dość małą łyżeczką, ale mam wrażenie, że z czasem i to nieco ulegnie zmianie.

Czy dzisiaj zmieniłbym w jakiś sposób wcześniejsze wpisy na blogu? Myślę, że co nieco bym poprawił, przede wszystkim z początkowego etapu blogowania, kiedy – zamiast edukować (jak to robiłem później) – starałem się nawracać czytelników i przekonywać do stosowania naszych zasad w finansach osobistych i nie tylko. W porównaniu z tamtym czasem jestem zdecydowanie bardziej wyważony, ale z drugiej strony… z jakiegoś powodu mój blog zaistniał w całym morzu innych, prawda? Być może właśnie to nieokrzesanie, zdecydowane i kontrowersyjne opinie i pomysły były czymś, dzięki czemu zdobyłem zainteresowanie czytelników? Dlatego nie absolutnie niczego nie odszczekuję – wiem, że wtedy również byłem autentyczny i z perspektywy czasu widzę, że rzetelnie pokazywałem swoją drogę, która przecież jest ważniejsza niż cel 🙂

Niektórzy powiedzą „Wolny znormalniał”, inni stwierdzą że zbaczam z „dobrej” drogi. Wg mnie ani to lepsze ani gorsze, po prostu inne. Umysł ludzki jest niesamowity – dopóki dobrze czujesz się z tym co robisz, jest OK – i jest to niemal całkowicie oderwane od finansów. Bo przecież nie ma znaczenia, czy jedziesz na rowerze, 15-letnim autem czy może nowym samochodem za kilkaset tysięcy złotych, prawda? 😉

96 komentarzy do “Na nowo

  1. Bartek Odpowiedz

    Świetna zajawka, teraz trzymam kciuki, żeby starczyło czasu i zapału na rozwinięcie wszystkich wątków. Twój blog dużo mi dał w sposobie patrzenia na Świat. Pisz dalej, dostarczasz wartościowej treści, którą ciężko znaleźć. Sam przymierzam się do kupna mieszkania na wynajem, moja Lepsza Połowa jest architektem wnętrz, tak więc Wasze doświadczenia mogą być dla mnie bardzo cenne. Wszystkiego dobrego Wolny!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      My wczoraj mieliśmy odbiór techniczny, od przyszłego tygodnia zaczynamy prace. Czy starczy zapału na pisanie… się okaże, natomiast kolejne 5 wpisów jest już częściowo napisanych, więc to będzie absolutne minimum, co się tutaj ukaże w najbliższym czasie.
      Nowy rok przyniósł nam dużo zmian. Dopiero 3.01, a tu Wolna pierwszy dzień w pracy, odebraliśmy mieszkanie, a do tego jeszcze pierwszy wpis od bardzo dawna. Dzieje się 🙂 Pozdrawiam!

      • Zulu Odpowiedz

        Myślałem, że już nie zobaczę nowego posta na Twoim blogu.
        Ale tak to ja lubię być zaskakiwany, mam nadzieje że wróciłeś na długo…

  2. Joanna Odpowiedz

    Z niecierpliwością czekam na następne wpisy!!! Wspaniała niespodzianka na 2018 rok. PS Na komentowanie decyduję się niezwykle rzadko.

  3. funboy Odpowiedz

    No nareszcie! 🙂
    Super, że wróciłeś. Mam nadzieję, że na stałe 🙂
    Piszesz, że może niektóre z pierwszych wpisów byś poprawił teraz z perspektywy lat. A ja uważam, że one są doskonałe. Pamiętaj, że pisałeś je wtedy. Sam przyznajesz, że byłeś innym człowiekiem. Uważam, że nie byłbyś tym kim jesteś i nie byłbyś tu gdzie jesteś gdybyś wtedy nie był skoncentrowany np. na minimalizmie i i oszczędzaniu.

    Teraz już nie musisz o tym myśleć gdyż masz to we krwi. Piszę z taką pewnością gdyż przebyłem podobna drogę. Już nie koncentruję się na wysokości rachunków za energię itd itp. Ale nadal jestem rozsądny pod względem wydatków. Nadal Przychody – Koszty = Oszczędności 🙂 A coraz częściej jak u Ciebie nie Oszczędności a Inwestycje. Dodam, że tez w nieruchomości na wynajem.

    PS: jeżeli nie kasowałeś to odszukaj proszę maila ode mnie w temacie książki. Nadal uważam, że to świetny pomysł 🙂 Zapisuję się na 1 egzemplarz w ciemno 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Masz rację – z czasem to, czego kiedyś musiałeś pilnować staje się nawykiem. Dzisiaj niemal w ogóle nie myślę o oszczędzaniu i poluzowuję pasa, a mimo to mam wrażenie, że co najmniej 80% z dobrych nawyków, które kiedyś wyrobiliśmy, zostało w nas. Mowa tu o prądzie, ogrzewaniu, transporcie itp. Teraz też patrzymy na to z innej perspektywy, dla przykładu: prawie nie grzejemy bo tak nam lepiej (a dzieciom zalecają to co i rusz lekarze, tyle że niewielu rodziców rzeczywiście to wdraża), ale jeśli przyjdzie jakiś zmarźlak, nie mam najmniejszego problemu „zrobić mu dobrze”, niech się czuje komfortowo. Zimne kąpiele, o których kiedyś pisałem również w kontekście oszczędności to kolejny przykład. Dzisiaj trochę zmiękłem i nie mogę się na nie przestawić, mimo że chciałbym (ze względów prozdrowotnych), całkowicie niezależnie od aspektu finansowego.

  4. Michał Odpowiedz

    Wolny, ja tam Cię śledzę od początku i co jakiś czas wpadałem tutaj zobaczyć, czy czasem czegoś nowego nie naskrobałeś. I nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyłeś, że znowu mogę tu coś przeczytać 🙂 Lubię Twoje wpisy, bo są sensowne – niezależnie od tego, czy piszesz o oszczędzaniu, zarabianiu, czy po prostu swoim życiu. Czekam więc z niecierpliwością na kolejne wpisy!

    Serdeczne pozdrowienia dla Wolnej i Wolniątek 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Również się cieszę, opublikowanie tego wpisu i obserwowanie, że nadal tam jesteście, czytacie, komentujecie jest niesamowicie satysfakcjonujące. Dzisiaj kawa niepotrzebna, jadę na adrenalinie od Was 😉

  5. Mikołaj Odpowiedz

    super, ze wróciłeś. miło patrzeć jak się zmieniasz. kazdy z nas sie zmienia ale duza umiejetniscia jest zauwazyc te zmiane. od nawracania do edukowania. od minimalizmu po rownowage w finansach osobiatych. doswiadczenie jest bezcenne. wypracowales nawyki, ktore teraz przynosza Tobie korzysci (rowniez w sferze stanu umyslu o kt. piszesz). kibicuje i czekam na dalsze wpisy. pomyslnosci w Nowym Roku!

  6. Marzyciel Odpowiedz

    No w końcu 🙂 . Jaka miła niespodzianka na początek roku. Gratuluję powrotu na łamy bloga. Świetnie jest widzieć jak zasady, które wdrażałeś i promowałeś pięknie procentują. Ja wiele się od Ciebie nauczyłem, za co Ci dziękuję i czekam z niecierpliwością na nowe wpisy. Trzymam kciuki za pierwszy dzień pracy Wolnej 🙂
    Pozdrawiam marzyciel 🙂

  7. Kinga Odpowiedz

    Co za miła niespodzianka!

    Bardzo Ciebie tutaj nam wszystkim brakowało, bo Twoje spostrzeżenia, doświadczenia, opinie były inspirujące, były świetnym motorem do zmian, doskonałym materiałem do konfrontacji własnych poglądów i nawyków.

    Nie mogę się doczekać kolejnych wpisów 🙂

    Pozdrowienia dla całej rodziny!

    P.S.
    I jesteś blogerem z wyższej półki, bo tak zostałeś zapamiętany, wżarłeś się ludziom do głowy, że nawet po takim okresie nieobecności, ludzie Cię pamiętają, doceniają i pójdą za Tobą w dym 🙂
    Kto tak potrafi? No kto? 🙂

    Wolny, pomyśl o książce koniecznie 🙂

  8. Ola Odpowiedz

    Hej Wolny,
    myślę, że dużo osób czekało na Twój powrót do blogowania 🙂
    Myślę też, że 20 % czytelników po ponad roku przerwy to też jest imponujący wynik. Dla mnie ten blog jest unikatowy, nie ma drugiego takiego miejsca w internecie
    Czekam z niecierpliwością na nowe wpisy i trzymam kciuki za wszystkie projekty!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dla mnie jeszcze bardziej niesamowite jest to, jak chętnie nadal komentujecie – ten wpis generuje takie zainteresowanie, jakby nie było tych 471 dni przerwy! Dziękuję i pozdrawiam.

  9. Aneta Odpowiedz

    Wolny, ja też się niesamowicie cieszę, że wróciłeś 🙂 !

    Twoje wpisy są zawsze wartościowe i w swoim czasie przeczytałam cały Twój blog. Bardzo dużo się z niego nauczyłam. I utwierdziłam w swoich przekonaniach 🙂

    Pięknie ewoluujesz. Ja idę dość podobną drogą, aż czytając dzisiejszy wpis zaczęłam się zastanawiać, czy nasze drogi nie przecięły się gdzieś w nieruchomościowym realu, a ja nawet o tym nie wiem 😉

    Czekam na kolejne wpisy 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dziękuję za komentarz i powodzenia w blogowaniu i home-stage’ingowych realizacjach. Ciekawe zdjęcia, widać że działasz z pomysłem i efekty mówią same za siebie.

  10. Monika Odpowiedz

    Hej Wolny,

    Pisz i nie martw się statystykami. Ja tu zaglądałam średnio co 2 tygodnie sprawdzić czy może wróciłeś. Jak ludzie zobaczą świeży wpis to zaczną czytać Cię na nowo 🙂
    W oszczędzaniu łatwo się zapędzić i zacząć za bardzo żyłować, przechodzę obecnie tę samą fazę co Ty. 1. Zajawka i wielkie oszczędzanie 2. Oszczędzanie i wyrzuty sumienia przy jakiś wydatkach na siebie (mimo że mieściły się we wcześniej zaplanowanym budżecie) to pojawiały się myśli ,że może niepotrzebnie to kupiłam, mogłam w sumie odłożyć itp. 3. Poczucie że sobie za dużo odmawiam, kiełkujące niezadowolenie.4. Wszystko jest dla ludzi, mogę spokojnie sobie kupić ten super żakiet z puli mojego kieszonkowego,przy czym dalej robię swoje, oszczędzam i realizuję swoje plany finansowe ale nie myślę o tym jakoś obsesyjnie i nie analizuję że przydałoby się odkładać jeszcze więcej, bo inaczej będzie armagedon za 30 lat. Agresywne oszczędzanie z reguły prędzej czy później kończy się wypaleniem jak każda inna czynność.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Czyli sugerujesz, że po wpisie „etapy niezależności finansowej” powinien się pojawić „etapy oszczędzania”? 🙂 Może i podchwycę pomysł, dziękuję.

  11. Irek Odpowiedz

    No nareszcie!!!!! Przeczytałem Twojego bloga od deski do deski wraz z komentarzami 3 razy. Nawet nie wiesz jaką pustę w internecie zostawiłeś po sobie!!! Od czasu do czasu zaglądałem na Twój blog w nadziei, że pojawi się jakiś nowy artykuł, a dziś zaglądam na email a tam wiadomość, że opublikowałeś kolejny wpis. A do tego piszesz, że pojawią się następne. Normalnie twarz mi się cała cieszy 🙂

      • Paweł Łukasik Odpowiedz

        Eee tam, twój Xiaomi Mi 5 zapisuje koordynaty GPS zdjęcia 😉 no ale, żeby nie było to faktycznie poznaję miejscówkę bo co roku ten Jarmark tam robią.

          • Ania

            Wolny dzięki za wpis, cieszę się jakby stary przyjaciel powrócił 🙂 RegularniwPrzy okazji może uraczysz nas minirecenzja Xiaomi, bo właśnie stoimy z Mężem przed decyzją ile zainwestować w smartfona i czy te chińskie cudo jest coś warte 🙂

          • wolny Autor wpisu

            Cześć Aniu. Jak już ktoś wyśledził, mam Xiaomi Mi 5 3gb Ram 32gb ROM. Ściągałem z Chin, całość wyszła bodajże ok 1000pln (mniej więcej pół roku temu) i jak na razie muszę powiedzieć, że bardzo sensowny sprzęt za tą cenę. Szybki, nie za duży nie za mały, taki w sam raz 🙂 z minusów głośnik (muzykę puszczam przez głośnik bluetooth również od Xiaomi), kiepski aparat przy słabym oświetleniu, a bateria mogłaby trochę lepiej trzymać (u mnie standard to jakieś 1,5 dnia). Więcej grzechów nie pamiętam 😉 a chyba najlepsza recenzja będzie to, że właśnie płynie do nas Xiaomi Redmi 4X 3gb/32gb dla Wolnej. 4 stówki, niedługo zobaczymy co tamto cudo jest warte 🙂
            I chyba muszę przyznać, że stałem się fanem marki, przynajmniej dopóki oferują tak korzystny stosunek ceny do jakości.

  12. Radek Odpowiedz

    Dobrze widzieć, że u Was wszystko na dobrej drodze 🙂 I fajnie, że wróciłeś do blogowania. Mam nadzieję, że skala odpowiedzi i statystyk na ten wpis pozytywnie Cię zaskoczy 🙂

  13. weronika Odpowiedz

    Ja to mam cię w RSS i wyrzucać nie zamierzam 😉 Jeśli blog nie jest twoim sposobem na zarobek, to nie ma obowiązku pisania regularnie 😛 Pisz jak masz wenę, bo tylko takie wpisy w ogóle mają sens. A my sobie na nie grzecznie poczekamy 🙂

    Miło czyta się twoje najnowsze notki. Dawniej często miałam ochotę w komentarzach na ciebie nakrzyczeć, że nie masz prawa być tak kategoryczny 😉 I wrzucać mnie do szufladki Barbie z Kenem, bo mam multisporta albo spuszczam wodę po siku 😛

    Ale tamte wpisy dały mi kopa w tyłek, żeby się ogarnąć. Wody spuszczać nie przestałam, ale zaczęłam zwracać uwagę, by zakręcać kran przy myciu zębów.

    Szacun dla małej biegaczki 🙂 Powodzenia z następnymi notkami. Czekamy 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Bardzo spodobał mi się ten komentarz! Swoją drogą, ciekawe czy wtedy bym zrozumiał, czemu dajesz mi po łapach 🙂 A spuszczanie wody po siku jest zdecydowanie OK 😉

  14. Beata Odpowiedz

    Wolny!!! Jak się cieszę, że wróciłeś. Wszystkiego najlepszego w 2018.
    Od momentu jak cię zaczęłam czytać ok 2013 tez się u mnie wiele zmieniło. Mam syna 12 miesięcy. Za 6 miesięcy przyjedzie na świat drugie dziecko. Wyszłam za mąż. Prawie mam spłacone pierwsze 50m mieszkanie w Krakowie. W ten piątek podpisuje umowę kupna drugiego mieszkania. U mnie rok 2018 i 2019 będzie pod znakiem wykańczania mieszkania (samodzielnie z mężem) plus naszej premiery na rynku wynajmu mieszkań jak właściciel. Do tego dwójką dzieci i prawdopodobnie zmiana pracy na początku 2019.
    A tobie życzę sukcesow i czekam na dalsze wpisy!
    Beata

    • Joanna Odpowiedz

      Wolny, bardzo się cieszę, że wróciłeś!
      Kiedyś przeczytałam wszystko co napisałeś i miało to ważne przełożenie na moje życie. Dziękuję, że jesteś, że się szczodrze dzielisz, dziekuję!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Tym razem kolejne wpisy planuję zdecydowanie lepiej. Gdzie będziemy za pół roku, ciężko powiedzieć – na razie kolejne tematy są zaplanowane na mniej więcej 2 miesiące, przyjmując publikację jednego wpisu tygodniowo.

  15. Michał Odpowiedz

    Hurrra!!!!!!!!! Wolny, lata letmu odmieniłeś moje życie i obok Michała Szafrańskiego jesteś najważniejszym dla mnie blogerem.
    Super, że wróciłeś!

  16. Vi Odpowiedz

    Pierwszy raz czytam i…ustawiłem Twoją stronę jako startową. A fejsbuka usunąłem. Także nie zalajkuję strony. Pozdrawiam i życzę spokojnej nocy!

  17. Wiktoria Odpowiedz

    Ojejjeje!! Ja również przyłączam się do chóru wołającego, jak bardzo się cieszy z twojego powrotu! Pamiętam, że gdy zaczynałam cię czytać, to nie do końca się zgadzałam z twoimi wpisami, niektóre nawet mocno mi się nie podobały.:p ale pociagales na tyle, że ciągle cię czytalam. Po jakimś czasie zmieniłam zdanie tak mocno, że mi to do tej pory mąż wypomina (wierny fan od początku:) i strasznie mi było przykro, jak skończyłeś publikować. Napewno miałeś duży wpływ na kształtowanie moich poglądów w tematach, które poruszałes. Dziękuję:)

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Wierz lub nie, ale kilkakrotnie już się zastanawiałem, czy może kupiłem gdzieś te komentarze i o tym zapomniałem 😉 To, co piszecie jest niesamowite – chyba nie do końca zdawałem sobie sprawy z tego, jak duży wpływ mam na czytelników. Pozdrawiam!

    • Tomek Odpowiedz

      Mysle, ze max.35 lat. Obserwujac blog, wpisy i rozwoj psychologiczny Wolnego jako faceta, przypuszczam, ze poczatek blogu to byl czas Wolnego-mlodego faceta po studiach zaczynajacego dobrze zarabiac, z malymi potrzebami i kosztami zycia, potem czas na powiekszanie rodziny i wreszcie czas, gdy zauwazyl, ze standard zycia i koszt zycia rodziny z wiekszymi dziecmi sie zwieksza i nie da sie wiecznie na wszystkim oszczedzac. Ze rozwoj dzieci kosztuje. Pamietam jak nie mogl zaakceptowac w 2014 tego, ze place za szkole pryw.dla dziecka, skoro pod blokiem sa darmowe. Az wreszcie sam doszedl do wieku przedszkolngo swych dzieci i nagle koszt pryw.przedszkola 1200zl wydaje mu sie ok. Po prostu kilka lat temu nie dorastal to moich potrzeb, nie rozumial, ze ja juz wtedy mialam ten etap zycia, zarobkow, ktore on dopiero teraz osiagnal.

  18. piotr Odpowiedz

    Wolny – nareszcie wróciłeś !!! Teraz tylko prośba aby nie było kolejnej przerwy w postaci 481 dni czekania.

    Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy.

    Pozdrowienia z BZG.

  19. Kasia Odpowiedz

    Dziękuję, że wróciłeś 🙂 Od teraz będę tu często zaglądać z niecierpliwością oczekując na nowe wpisy 🙂

  20. K Odpowiedz

    Abstrahując od tego, że ze swoim życiem masz prawo robić co chcesz to czuję się lekko zawiedziony. Chyba bardziej wolałem czytać Twoją twórczość gdy byłeś radykalnym bojownikiem minimalizmu i dawałeś natchnienie do walki z wewnętrzną pokusą konsumpcjonizmu. A może po prostu już doszedłeś do upragnionej wolności? Czy Twoje – mniej lub bardziej – pasywne dochody byłyby już w stanie zaspokoić podstawowe potrzeby Twojej rodziny gdybyście musieli zrezygnować z pracy?
    Powodzenia.

    • Krzysztof Odpowiedz

      Mam to samo odczucie 😀
      Choć do minimalizmu, oszczędzania, konsumpcjonizmu mam podejście bliższe dzisiejszemu Wolnemu, choć wiem, że zawsze opisywał na blogu swoje prawdziwe przemyślenia i życiowe wybory, to jednak czytając jego wcześniejsze wpisy czułem się, jakbym czytał słowa jakiegoś proroka minimalizmu, idealisty bez skazy. Odbieralem go jak postać literacką, taką kwintesencję antykonsumpcjonizmu stworzoną przez wieszcza-buntownika. Może to co napisałem jest naiwne i dziecinne, ale tak Cię Wolny odbieralem, świadomie odsuwając fakt że to wszystko pisze człowiek z krwi i kości żyjący w realnym świecie 😀😀
      Powodzenia Wolny, i pamiętaj, że dla niektórych byłeś wieszczem nowego porządku 😁😁

      • Krzysztof Odpowiedz

        Bo my wszyscy kochamy buntowników, mimo że sami niezbyt chętnie chodzimy pod prąd😀😀

  21. Dorota Odpowiedz

    Wolny w końcu jesteś! Ja też czasem miałam ochotę dać Ci po łapach jak wyrażałeś tak skrajne poglądy 😉 Jednak większość wpisów inspirowała mnie do refleksji i zmian w dziedzinie oszczędności. Teraz jesteś bardziej bliższy dla mnie z bardziej racjonalnym podejściem do konsumpcjonizmu 🙂

  22. gaweł Odpowiedz

    No nareszcie!!! Ogromnie się cieszę że znowu piszesz. Rok temu przeczytałem Twój blog od deski do deski chyba w 1 weekend i było mi smutno że przestałeś pisać, ale OK. Z niecierpliwością czekam na następny wpis i oby nie tyle co na ten. :))

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      O to nie musisz się martwić, kolejny mini-wpis ukazał się kilka minut temu, a kolejne, cotygodniowe publikacje mam zaplanowane na niemal 2 miesiące. Powinno być ok 🙂

  23. stock Odpowiedz

    Wolny,

    cieszę się, że wróciłeś. A jednocześnie dołączam do tej nielicznej grupy, która chciałaby zobaczyć więcej tego starego Wolnego. Bo jak czytałem, że na siłownię jeździsz samochodem, słowa „car clown” cisnęły mi się na klawiaturę.

    Może pamiętasz, że to Ty mnie zainspirowałeś do jazdy rowerem do pracy. Mija już pięć lat mojej całorocznej jazdy – w tym codziennie 3 kilometry odwożę do żłobka (i odbieram) moją 2,5-letnią córkę.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Oj zmiękłem, bez dwóch zdań. Wyobraź sobie, że nawet windy mi się zdarza ostatnio używać 🙂 tym bardziej gratulacje dla Ciebie!

  24. Paweł Odpowiedz

    Mimo, że nowe RSSy już dawno nie wpadały, to kanał miałem cały czas w czytniku. Jak widać warto czekać i pochopnie nie usuwać dobrych subskrypcji. Fajnie, że wróciłeś. Pozdrawiam.

  25. Małgorzata Odpowiedz

    Świetnie że wróciłeś 🙂 Przeczytałam wszystkie wpisy na Twoim blogu. Dzięki Tobie zmieniłam całkowicie podejście do finansów mojej rodziny. Wielki dzięki za to co robisz !!!!

  26. Panc Odpowiedz

    Michał Szafrański z wielką euforią oznajmił, że wróciłeś. Mam do niego ogromne zaufanie i musiałem sprawdzić, o co tyle hałasu. Przez ostatnie kilka dni przeczytałem niemalże wszystkie Twoje wpisy. Parę razy chciałem przestać, absolutnie nie zgadzając się z proponowanymi przez Ciebie sposobami oszczędzania czy szerzej pojętego funkcjonowania, mając po przeciwnej stronie optymalne dla mnie rozwiązania z jakoszczedzacpieniadze.pl, ale po chwili ochłonięcia stwierdzałem, że skoro Michał tak się zachwycił, chcę iść dalej, by odkrywać świetne wpisy, a tych u Ciebie nie brakuje. Ewolucja, którą opisujesz powyżej, zaczęła być dostrzegalna już kilka wpisów temu. Coraz częściej mogę się podpisać pod Twoimi słowami i za to, że nikt nie jest idealny, a jednak dążysz do ideału, zmieniając się i że dzielisz się tymi doświadczeniami – dziękuję!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki że zadałeś sobie tyle trudu i doszedłeś do najnowszych wpisów. Michała znam osobiście i wiem, że on też nie podziela wielu moich poglądów, ale to nie przeszkadza nam w tym żeby od czasu do czasu wymienić maila czy polecić wzajemnie swoje wpisy. Myślę, że mamy wzajemny szacunek do tego, co pojawia się na naszych blogach, do stylu wypowiedzi i rzetelności tego, co publikujemy. Pozdrawiam!

  27. Wojtek Odpowiedz

    guess who’s back…
    WOLNY
    super, że wracasz
    w sumie to mój pierwszy komentarz chyba na Twoim blogu, ale śledzę i mam w ulubionych o ładnych kilkulat

  28. Malwina Odpowiedz

    No w szoku jestem, zbieram szczękę z podłogi. Myślałam, że odpuściłeś na amen, a tęskniłam za wpisami i to bardzo. Tak bardzo, że aż sama założyłam blog o finansach domowych:)
    Cieszę się bardzo, że postanowiłeś reaktywować blog. Tym bardziej jeżeli zmieniło Wam się podejście do finansów. To jest ciekawy temat – jak ewoluowaliście przez te lata. Pewnie znowu Twój blog będzie jedynym na który będę zaglądać regularnie:)
    Życzę wytrwałości!

  29. Kasia Rz Odpowiedz

    Szczęście Ci sprzyja Wolny, jak widać na załączonych obrazkach. Ja szczęścia nie mam – we wrześniu 2016 roku wykryto u mnie nowotwór złośliwy i z oszczędzania i pracy mam tylko bardzo ciężkie leczenie (chemia, operacja, radioterapia) i ledwo co do garnka włożyć.

    • Aleksandra Odpowiedz

      Kasiu, wiem, że to nic nie pomoże, ale trzymam kciuki za leczenie.
      Właśnie odkryłam, że Wolny znowu zaczął pisać i zastanawiałam się czy nadal będziesz wśród czytelników. Jesteś jedną z kilku osób, których komentarze pod starymi wpisami chętnie czytałam.

  30. Zulu Odpowiedz

    Cieszę się ze reaktywowałeś bloga a jeszcze bardziej się cieszę, że będziesz poruszał tematy związane z inwestowaniem w mieszkania. Sam od roku na poważnie zacząłem działać w tym temacie i chętnie poznam zdanie doświadczonego inwestora.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Też chętnie poznałabym zdanie jakiegoś doświadczonego inwestora 😉 a poważnie, fajnie że wróciłeś, z mojej strony mogę na razie zapowiedzieć wpisy przez około 2 m-cy, w większości właśnie o tematyce mieszkaniowej. Jak później będzie z czasem i pomysłami, zobaczymy. Pozdrawiam!

  31. Sabina Odpowiedz

    Fajnie że znowu piszesz, bo lubiłam Cię czytać, a że w kilku kwestiach się zgadzam to już same plusy. Jestem ciekawa rozwinięcia zajawek ale najbardziej daje mi do myślenia akapit o pieniądzach i chyba przeczytam go jeszcze raz a może i dwa bo zasiał ziarno w mojej głowie że chyba czas spojrzeć na nie inaczej. Dzięki Wolny 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Zawsze lubiłem zasiewać w Waszych głowach to ziarenko! W ciekawe strony to potrafi zaprowadzić, a najlepsze jest to, że ode mnie jest tylko ziarenko, cała reszta to tylko Wasza zasługa!

      • Sabina Odpowiedz

        Oj tam, oj tam, nie bądź taki skromny, po prostu czasem trzeba przeczytać coś może oczywistego ale na co się nie zwracało uwagi może przez roztargnienie lub pęd życia, a może po prostu staje się to bardziej oczywiste gdy Ktoś inny to opisze.

  32. ula mamonik.pl Odpowiedz

    Bo najważniejsza jest … droga 🙂
    Fajnie że po latach jesteś na wyższym poziomie niż wcześniej i możesz sobie pozwolić na więcej – bez uszczerbku dla swoich dochodów. Zwykle jednak jest odwrotnie – najpierw konsumpcja – a potem jak strach zaglada w oczy – minimalizm 🙂
    Podziwiam, zazdroszczę (tak pozytywnie) i mam nadzieję za kilka lat być w podobnym miejscu co TY 🙂

  33. Damian Odpowiedz

    No w końcu!! Komentuje po raz pierwszy 🙂 Jak zacząłem czytać to zachłysnąłem się wartościami o których pisaleś choc byłeś dość ortodoksyjny. Zmartwiłem się jak przeczytałem Twój „pożegnalny” wpis. Zaglądałem co jakiś czas do Ciebie i miałem cichą nadzieje, że bede mógł znów czytać Twoje wpisy. Jak to mówią: pewna w życiu jest tylko zmiana. I nigdy nie mów nigdy :). Najważniejsze, że Twoja zmiana jest świadoma. Jesteś osobą która przekazuje bardzo wartościowe treści. Dzięki Tobie zmieniłem podejście do pewnych spraw. Duża wartością jest to, ze opisujesz własne finansowe życie i doświadczenia.
    Dzięki, witamy znów na pokładzie kapitanie 🙂

  34. Rana Odpowiedz

    Miło znaleźć w internecie miejsce, ktore odzwierciedla moje podejscie do życia. Ciesze sie, ze wrociles. Tak trzymaj 🙂

  35. Kamil Odpowiedz

    Przyznam się bez bicia, że jakiś czas temu podczas porządków usunąłem twój kanał z RSS. Zaglądałem jedynie co jakiś czas na bloga, zerkając w komentarze, ale po cichu postawiłem już na nim krzyżyk… I bardzo się cieszę, że się myliłem! Swego czasu twoje wpisy zmusiły mnie do przemyślenia na poważnie wielu spraw, a ich lektura dostarczyła masę frajdy. Cieszę się, że jesteś znowu z nami i będę trzymał kciuki, żeby potrwało to jak najdłużej. Niech wena będzie z Tobą;)!

  36. Łukasz Odpowiedz

    Warto było trzymać linki do Twojego powrotu! Cieszę się że wracasz do pisania. Oby jak najdłużej.

  37. Trevi Odpowiedz

    Super że wróciłeś. Przy okazji fajne podsumowanie i refleksja nad zmianą 🙂 … zresztą nie tylko Ty takie zmiany przeszedłeś od „mistrza oszczędzania do konsumenta” bo i Twoim czytelnikom lat i doświadczeń przybyło ;)… a pamiętam dobrze swój komentarz, kiedy prognozowałem, że też zmienisz ortodoksyjne nastawienie a szczególnie po urodzeniu dzieci..
    Taki jest świat.. prochu i koła na nowo nie wymyślimy.. czasem tylko zastanawiam się, że niektórzy nie musza liczyć się z pieniędzmi i mają wszystko.. ale zaraz przychodzi druga myśl, że są i tacy którzy martwią się co będą jeść jutro i to nie ze swej winy, szczególnie gdy oglądam fajnego videobloga z Wenezueli na YT.. polecam…. Ale taki jest świat niestety..
    Jeszcze raz witaj ponownie i fajnie, że znów jesteś aktywny!

  38. Paweł S. Odpowiedz

    Kurde, Wolny. Usunąłeś mnie ze swojej listy e-mail? 😋 Nie dostałem żadnego maila o nowych wpisach. Kiedy to nadrobię?🙂
    Dobrze, że mnie tknęło i wszedłem sprawdzić czy jeszcze płacisz za hosting i domenę 🙂
    Widzę, że proces przechodzenia na stronę normalności trwa w najlepsze 🙂
    Ja twardo stroje przy swoim, a może nawet jestem jeszcze bardziej radykalny 🙂
    Obyś czasami napisał coś wywoła kłótnię pod wpisem.🙂
    Lecę czytać co tam naszkrobałeś od stycznia 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Enjoy 🙂 nie, nie usuwałem nikogo bez wyraźnej prośby, maile z informacją o wpisach nadal lecą do ponad 1000 'starych’ adresatów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *