Wpisy dotyczące raportu wydatków zawsze cieszyły się dużym zainteresowaniem, dlatego polecam je wszystkim ciekawskim, którzy jeszcze nie sprawdzili, ile wydaliśmy w roku 2013 i 2014. Skoro wróciłem do regularnego blogowania, czas nadrobić zaległości, więc dzisiaj podzielę się z Wami raportem wydatków za ostatnie 3 lata: rok 2015, 2016 oraz 2017. Na rozbijanie wszystkiego na kategorie przyjdzie jeszcze czas, a teraz chciałbym pokazać sumaryczne kwoty i na ich podstawie wyciągnąć trochę wniosków, które by się nieco rozmyły, gdybym zacząć zagłębiać się w szczegóły.
Zaznaczę, że poniższy raport nie obejmuje kilku kategorii wydatków. Przede wszystkim, inwestycji: niezależnie od tego, czy chodzi o GPW, lokatę czy kupno mieszkania na wynajem, tych wydatków nie prezentuję na blogu i uważam, że tylko zaciemniłyby one obraz całości.
Postanowiłem nie wliczać do wydatków również zakupu i remontu mieszkania, do którego przeprowadziliśmy się w 2015 roku. To częściowo konsumpcja (inflacja stylu życia?), ale kupując większe mieszkanie, mogliśmy przeznaczyć to mniejsze na wynajem, dlatego ciężko byłoby tu obliczyć faktyczny koszt (większe mieszkanie minus mniejsze?). Mieszkanie to również coś, co raczej na wartości nie straci, a jednocześnie podnosi naszą wartość netto na stałe.
Poniższe wydatki nie uwzględniają również opłat za media w naszych mieszkaniach na wynajem. To koszt, który co prawda ponosimy co miesiąc, ale de facto przerzucamy go na najemców. Do tej pory nie zdarzyły nam się okresy pustostanów, więc nie dopłacamy do interesu. Mamy jednak świadomość, że w przyszłości może być różnie i niezależnie od tego, czy mieszkanie będzie wynajmowane czy nie, będziemy musieli wygospodarować odpowiednią kwotę na utrzymanie mieszkań.
Poza tymi wyjątkami, poniższe zestawienie zawiera wszystko inne, między innymi opłaty za mieszkanie w którym żyjemy, jedzenie, wydatki na auto czy przedszkole. I całą masę drobnicy.
Poniżej prezentuję tabelkę, którą śmiało można uznać na efekt inflacji stylu życia w naszym wykonaniu (będącej w dużej części wynikiem powiększenia rodziny):
[table id=50 /]
Zamiast rozbijać wydatki na poszczególne kategorie, przygotowuję odrębny wpis pod tytułem „Koszty życia naszej 4-osobowej rodziny” + „Koszty utrzymania auta”, co będzie zdecydowanie bardziej przejrzyste niż całościowa próba spojrzenia wstecz na ostatnie 3 lata w jednym wpisie. Ale już powyższe, bardzo pobieżne dane wystarczają, żeby wyciągnąć sporo wniosków:
- Informacja to potęga 🙂 Nie prowadząc budżetu domowego (względnie: nie spisując wydatków) jesteś ślepy i głuchy, a pieniądze prawdopodobnie panują nad Tobą, zamiast Ty nad nimi. Jeśli chcesz uporządkować swoje finanse, MUSISZ dowiedzieć się, na co wydajesz swoje ciężko zarobione pieniądze. W przeciwnym razie mają one bardzo złośliwy zwyczaj rozpływania się w powietrzu 🙂 Dysponując informacją z przeszłości, mogę bardzo prosto wyznaczyć pewien minimalny poziom wydatków, który pozwoliłby utrzymać aktualny status życia – a dzięki temu wiem też, ile muszę minimalnie zarobić, żeby nie przejadać oszczędności. Aktualnie wygląda to tak: 1300 zł na przedszkole + 300 zł na całą resztę to wydatki na dzieci. 550 zł to utrzymanie mieszkania. Jedzenie to mniej więcej 1000 zł. 600 zł na transport (głównie auto, więcej o tym w dedykowanym wpisie). Suma: 3750 zł miesięcznie. Mogę więc bardzo orientacyjnie przyjąć, że potrzebuję minimum 4000 zł każdego miesiąca, żeby utrzymać rodzinę na obecnym poziomie – bez uwzględniania żadnych zmian (mieszkanie/auto/sprzęty itp), rozrywek czy urlopów. To obliczenia, które wykonałem w 3 minuty, właśnie dzięki informacjom, które regularnie gromadzimy. Potrafisz tak?
- Inflacja stylu życia to nie tylko teoria, ale działający w praktyce mechanizm, który ma zastosowanie nawet w przypadku kogoś tak opornego do jej przyjmowania jak my. Pojawienie się dzieci i skurczenie czasu wolnego do śmiesznie małej części doby sprawiło, że przestaliśmy analizować każdy większy wydatek i to widać w powyższym zestawieniu. Zwyczajnie nie było na to czasu, a dzięki całym latom oszczędzania byliśmy w tak dogodnej pozycji, że mogliśmy sobie na to pozwolić. W naszym przypadku jednak wcale nie chodziło o regularne zakupy gadżetów czy wyjścia do restauracji: na zakupy w galeriach nie mamy czasu (a dodatkowo ja: ochoty), a restauracje czy kino odwiedzamy raptem kilka razy w roku. Ostatnie 3 lata to bardzo specyficzny moment naszego życia, w którym zaliczyliśmy przeprowadzkę do większego mieszkania, a dzieci pochłonęły nasz czas i to im staraliśmy się dać jak najwięcej. Wrzesień 2016 i 2017 to moment, w którym nasze kózki poszły do przedszkola. Prywatnego, z którego jesteśmy niesamowicie zadowoleni i nie żałujemy wydatków z tym związanych. A te są niemałe, bo wynoszą mniej więcej 600-650 zł na dziecko (łącznie z pełnym wyżywieniem i wieloma zajęciami dodatkowymi). Prawie 1 300 zł miesięcznie odpowiada za sporą część naszej inflacji stylu życia i właśnie zapewnienie tej opieki nad maluchami spowodowało, że wydatki w kategorii „dzieci” poszybowały. Dzieci mogą kosztować niesamowicie mało, ale można też popłynąć z wydatkami. Myślę, że wydajemy w tej kategorii sporo, natomiast widzimy w tym sporą wartość dodaną i dlatego to akceptujemy. Dopóki to inwestycja w ich rozwój, a przy okazji odciążenie mnie i Wolnej, jest OK. Nasze pociechy nie potrzebują już nas 24h/dobę, a budowanie relacji z rówieśnikami i integracja ze społeczeństwem samo się nie zrobi 🙂
- Oboje z Wolną znaleźliśmy nowe hobby: sport, który zaczął odpowiadać za sporą część naszych wydatków. Zdecydowana większość z nich to moja zasługa (rozmaite sprzęty typu rowery, buty i ubrania do biegania itd), ale ani myślę z nich rezygnować lub ich żałować. Sport, który aktualnie pochłania 400 zł miesięcznie sprawia mi autentyczną radochę, motywuje do wzmacniania ciała i umysłu, a także daje nadzieję na dłuższe życie dobrej jakości. Hobby (względnie: pasja) to rzecz ważna, choć nie musi wiązać się z wydatkami.
- Kolejne elementy, które zdecydowanie podniosły comiesięczne koszty to m.in. wydatki na zdrowie, nieco więcej korzystania z auta niż do tej pory (od początku 2018 Wolna pracuje i dojeżdża autem do pracy) oraz rozrywki z dziećmi typu wyjście na basen czy do centrum zabaw. Przypuszczam, że z biegiem czasu ta specyficznie rozumiana inflacja stylu życia będzie nas kosztowała coraz więcej i szczerze mówiąc, dopóki nie zapali mi się nad głową ostrzegawcza żarówka (a do tego jest bardzo daleko), nie mam nic przeciwko temu. Na szczęście sam stwierdziłem, że inflacja stylu życia ma swoje jasne strony, dzięki czemu dzisiaj lepiej czuję się z moimi wyborami 😉
- Ostatnie lata nauczyły mnie mądrego wydawania pieniędzy. Kiedyś chodziło przede wszystkim o zmniejszanie wydatków i maksymalizowanie przychodów – przyznaję, że z tym pierwszym czasami zdarzało mi się przegiąć. Od jakiegoś czasu nasze wydatki (ale również przychody oraz inwestycje) rosną, dzięki czemu nauczyłem się operować dużymi kwotami i dzisiaj nie przerażają mnie one. Oswoiłem się z pieniędzmi i traktuję je zdecydowanie mniej emocjonalnie (niemal jak skutek uboczny tego, że zarabiam i wydaję), czego Tobie również życzę 🙂
- Zdrowie to coś, co ciężko przecenić. Szczególnie rok 2015 był dla nas żywym przykładem na prawdziwość tej tezy. Z jednej strony, niemal uzależniłem się od regularnej, intensywnej aktywności fizycznej. Z drugiej, wydaliśmy ponad 6.000 zł na zdrowie (stomatologia), kilkaset złotych na leki dla dzieci, a gdybym nie miał dostępu do prywatnej opieki zdrowotnej (abonament opłacany przez pracodawcę), w drugiej połowie roku popłynąłbym z kosztami jeszcze bardziej. O zdrowiu już pisałem, dzisiaj mogę tylko powtórzyć, że chyba nie ma nic ważniejszego i bardzo się cieszę, że jestem w tej uprzywilejowanej pozycji, że stać mnie na szybkie i skuteczne próby eliminowania problemów zdrowotnych w mojej rodzinie. Nie wszyscy mają to szczęście. Zaczęliśmy również zwracać zdecydowanie większą uwagę na to, co jemy i to również przełożyło się na wzrost comiesięcznych wydatków (niewielki, ale zawsze. O tym w przyszłości).
- Analizując finansowo ostatnie lata, skasowałem jakąkolwiek wyznaczoną wcześniej datę osiągnięcia niezależności finansowej. To już nie mój cel, to nie wyścig, poza tym dynamicznie rosnące koszty (ale i przychody) zmusiłyby mnie do ciągłego parcia po więcej i więcej – przecież cel się oddala (m.in. wspomniana wcześniej, „nieszkodliwa” inflacja stylu życia), więc trzeba go szybciej gonić… to nie ma sensu. Zobacz, jak dynamicznie urosły nasze wydatki na przestrzeni ostatnich lat. Kiedyś uważałem, że niecały milion złotych (który przełożyłby się na 3000 zł odsetek miesięcznie) to moja liczba. Wraz ze wzrostem wydatków, ta kwota stopniowo rosła i na dzień dzisiejszy nawet 5 000 zł pasywnego przychodu miesięcznie pozwoliłoby nam „jedynie” na pokrycie bieżących kosztów. Każde szaleństwo czy większy wydatek (wakacje? auto? awaria sprzętów AGD?) zmuszałoby nas do sięgania po uzbierany kapitał, co z kolei obniżałoby comiesięczne zyski – niezbyt komfortowa sytuacja, prawda? Dzisiaj wskazałbym 10 000 zł jako w miarę bezpieczny poziom przychodów pasywnych, przy którym moja ochota na pracę zawodową mocno by się obniżyła 🙂 Zauważ jednocześnie, że nie piszę o wartości netto, a o comiesięcznych przychodach pasywnych (lub niemal pasywnych), które jestem w stanie generować. Posiadanie milionów na koncie to jedno, a umiejętność w miarę bezpiecznego zaprzęgnięcia tych pieniędzy do pracy na sensownych warunkach to zupełnie inna para kaloszy.
- W ostatnich latach na tyle polepszyłem sobie warunki pracy, że nie ciąży mi ona i nie czekam na ten upragniony moment, kiedy rzucę kwitami pracodawcy. Pracuję zdalnie, za nieprzyzwoicie godziwą stawkę, nie odczuwam stresu związanego z pracą, a do tego jeszcze do końca 2017 często znajdywałem satysfakcję z tego, co robię. Początek tego roku to swoisty zjazd jeśli chodzi o pracę zawodową i czasami przychodzą mi do głowy mniej lub bardziej racjonalne zmiany, które mógłbym sobie w związku z tym zafundować, ale na razie nie zapeszam i nie podejmuję pochopnych decyzji, których później mogę żałować. To poniekąd normalne, że przeżywam zawodowe górki i dołki – i chociaż mam wrażenie, że czas poświęcony na pracę potrafiłbym wykorzystać w ciekawszy sposób, nie dążę do całkowitego skasowania mojego życia zawodowego. Dobrze jednak wiedzieć, że już nikt mnie siłą nie wtłoczy w małe biureczko w wielkim open space, nie zmusi do robienia dobrej miny do złej gry czy tolerowania chorej atmosfery. Owszem, współpraca jest możliwa, ale jakiejkolwiek formie dyktatury poddać się nie będę musiał.
- Jeśli myślisz, że nasze aktualne wydatki są spore w porównaniu z tymi sprzed kilku lat, to zaskoczę Cię jeszcze bardziej: oprócz tego, co zamieściłem w tabeli na początku wpisu dorzucamy co miesiąc kilka tysięcy złotych do funduszy celowych, między innymi z myślą o wymianie auta, ciekawym urlopie czy wsparciu tych, którzy mają mniej. Jeśli jeszcze nie miałeś okazji przeczytać o naszym połączeniu systemu kopertowego z oszczędzaniem na fundusze celowe, koniecznie przeczytaj ten wpis!
- Jeśli dodamy średniomiesięczne wydatki z poprzedniego roku oraz to, co odkładamy na fundusze celowe okaże się, że efektywnie rozdmuchaliśmy nasze koszty życia do mniej więcej 8 000 zł miesięcznie. I dopóki przychody na to pozwalają, również to akceptujemy. Jak już wspomniałem, przestaliśmy usilnie dążyć do niezależności finansowej. Osiągnęliśmy ją w znacznym stopniu: na dzień dzisiejszy mamy już zgromadzone fundusze na dokończenie realizacji planów odnośnie mieszkań na wynajem. Do końca 2018 będziemy wynajmowali 3 mieszkania w Gdańsku, które łącznie powinny przynosić nam średnio 4500-5000 zł netto (uwzględniając już wszelkie okresy pustostanów i bieżące koszty). To kwota, która pozwoliłaby nam na utrzymanie się, jeśli tylko zrezygnowalibyśmy z prowadzenia funduszy celowych, lub – bardziej konkretnie – jeśli do końca świata żylibyśmy na aktualnym poziomie i byśmy nie myśleli o kosztownych urlopach, jakichkolwiek zmian auta czy miejsca zamieszkania. Oczywiście, jeśli inflacja by nas przez ten czas nie zjadła 😉 Dysponując niemal pasywnym zyskiem na tym poziomie nie czujemy konieczności dalszego parcia do przodu. Zdecydowanie obniżyliśmy comiesięczny poziom oszczędności mając świadomość, że kiedyś i tak dokulamy się do obranego lata temu celu, a rozbujany pociąg i tak zbytnio nie zwolni.
- Muszę przyznać, że mi samemu ciekawie obserwuje się finansową (i nie tylko) ewolucję, której jesteśmy autorami. To niesamowite, jak człowiek potrafi dostosować się do różnych sytuacji. My robimy to w sposób kontrolowany, ale przecież byliśmy szczęśliwi wydając zarówno 30 000 zł rocznie (rok 2013), jak i niemal 60 000 zł rocznie (rok 2017). I mógłbym się założyć, że bylibyśmy podobnie usatysfakcjonowani wydając 90 000 zł rocznie. Zupełnie jak gdyby… pieniądze nie były ważne, o ile jesteś w stanie zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Powyżej tego poziomu niemal wszystko zależy od innych czynników: zdrowia, rodziny, poczucia samorealizacji, rozwoju osobistego i tak dalej. A to, czy się pasjonujesz nowymi autami i wydajesz na nie fortunę, czy może zbierasz znaczki albo udzielasz się charytatywnie w wolnym czasie to sprawa drugorzędna: każda z tych pasji jest w stanie wytworzyć w Tobie endorfiny i sprawić, że czujesz się spełniony. Magia 🙂
- Mimo znacznego wzrostu wydatków, nadal mamy spore opory przed nierozsądnym (dla nas samych) wydawaniem pieniędzy. Korzystanie z taksówek to u nas zdecydowanie wyjątek, abonament telewizyjny to pieniądze wyrzucone w błoto, a mała czarna na mieście to zupełnie nie nasza bajka. I nie ma żadnego znaczenia, że zmiana tego nastawienia nie miałaby w tym momencie jakiegokolwiek wpływu na naszą sytuację majątkową. Niektórych rzeczy nie akceptujemy i już. Przynajmniej na razie – przecież pamiętasz, że wszystko płynie 😉
U mnie to wygląda tak. Kwoty są w funtach bo mieszkałem w Anglii. Inflacja stylu życia w pierwszych latach jeszcze większa niż u Ciebie 🙁 Potem jednak stabilizacja: to samo mieszkanie, dwójka dzieci, ustabilizowana jakość życia
2017- £53 380,01
2016 – £51 738,27
2015 – £54 534,50
2014 – £54 554,02
2013 – £68 553,66
2012 – £52 404,76
2011 – £39 871,27
2010 – £28 518,74
2009 – £33 251,32
2008 – £27 150,52
2007 – £18 684,10
Kwoty wydają się być ogromne, ale jeśli macie poparcie tego po stronie przychodów, to czemu nie. Ciekawy jestem, czy stosunek procentowy wydatki/dochody mocno spadł u Ciebie na przestrzeni lat, a może wręcz przeciwnie?
Ja znowu siedzę w Niemczech, rozmawiam z ludźmi, również o pieniądzach – i opisuję wnioski, które mi się nasuwają. Będzie wpis 🙂
Wolny,
Znowu extra wpis!!! Aż mam ochotę napisać coś więcej, ale muszę lecieć po mojego bobosana do żłobka. Więc napiszę tylko, że wydatki na dzieci związane z ich rozwojem to żadne wydatki. Wyjście na ściankę, basen, nauka karate czy balet nieważnie ile by kosztowały zawsze znajdzie się na to kasę i nie ważne, że inflacja stylu życia poszybuje do góry. Do tego nauka szybkiego czytania, język francuski czy podróże. To są rzeczy bezcenne dla młodego człowieka. Dorosły może nie rozwijać się, ani nie podróżować przez 2-3 lata a nawet więcej i nic mu nie będzie, ale dla dzieci to jest mego ważne, aby mieć te umiejętności, wspomnienia czy przeżycia.
Pozdrowienia,
Beata
Dzięki 😉 Tak, wydawanie pieniędzy na przeżycia, doświadczenia i późniejsze wspomnienia również mi wydaje się dużo bardziej sensowne. Mimo, że te chwile przemijają i za chwilę ich nie ma, w przeciwieństwie do auta czy smartfona. Dziwne, ale co tam 😉
Wolny,
Jeszcze mogę rzucić trochę moich wydatków. Jest tam wszystko każda złotówka.
2014- 5261 zł (2 dorosłe osoby + dużo kasy na wykończenie mieszkania szło + dużo na podróżowanie)
2015- 4900 zł (2 dorosłe osoby + dużo na podróżowanie)
2016 – 5117 zł (2 dorosłe osoby + bobosan w brzuchu + jeszcze udało się na narty w Alpy skoczyć plus Londyn zobaczyć)
2017 – 5362 (2 dorosłe osoby + 1 niemowlę + bobosanka w brzuchu + kupienie drugiego mieszkania)
2018 – ??? Aż się boję. Bobosanka się urodzi + zbieranie na wykańczanie mieszkania + transze za miejsce postojowe, ale chyba trzeba zrobić tak jak ty – oddzielić inwestycję od życia codzienniego.
Generalnie bez wykańczania i kupowania mieszkań to nasza 3os rodzina jest wstanie się utrzymać za ok 4000 zł miesięcznie (4os. pewnie za 5000zł) – nie zdajecie sobie sprawy jak trudno zapisać dziecko do żłobka samorządowego w Krakowie. A prywatne dofinansowane za ok 600-700 zł też są oblegane. A te niedofinansowane mają miejsca ale 1200-1300zł miesiecznie za żłobek to nie dam. Za 3 miesiące wezmę PESEL bobosanki i będę szukać.
Pozdrowienia,
Beata
No właśnie, te mieszkania dość zaciemniają obraz całości. Ale skoro wiesz, ile potrzebujesz minimalnie wyłączając mieszkania, to już wiesz dużo 🙂
Nasze dziewczyny są właśnie w prywatnym przedszkolu, ale dofinansowanym. I tak płacimy sporo, szczerze mówiąc nie wiem jak byśmy zareagowali na cenę wyższą o kolejne kilkaset złotych za każde dziecko…
Hehehehe, u Was mieszkania zaciemniają, u mnie rachunki, które są stałe. Pomijam je więc kompletnie, bo wiem, że jeszcze przez 20 miesięcy będą, więc pracuję tylko na tym, co zmienne, czyli wydatki codzienne i bieżące. Pomijając moje obecne życiowe zawirowania, które finanse zepchnęły na dalszy plan, to lepiej się orientuję w wydatkach gdy to sobie porozdzielam na stałe i zmienne. Jak w fizyce ^^
Wolny,
mi przy 4 osobowej rodzinie wychodzi 4zł mniej miesięcznie 🙂
Jesteś rozrzutny 🙂
U nas mniej na przedszkola ale pewnie więcej na podróże.
Dzięki za wpis. Czasami warto zobaczyć, że inni myślą podobnie bo nieraz mi się wydaje, że będąc rozsądnym to ja zwariowałem a nie Ci co wymieniają iPhone’a 7 na 8 czy teraz już na X 🙂
Rozrzutny? Sam ostatnio myślałem, jak siebie zdefiniować. Kiedyś minimalista, później oszczędny, dzisiaj bardziej… racjonalny? Lepiej nie definiować wcale, zwłaszcza że pokazuję tu tylko jedną stronę równania, więc może być nawet tak (przynajmniej teoretycznie), że procentowo oszczędzam nawet więcej niż kiedyś 😉
Wersji iPhone nie śledzę, ale obstawiam że już jakoś do sto piętnastej dobijają. W 5 rozmiarach, 18 kolorach i w wersji z obsługą połączeń telefonicznych oraz bez 😉
Średnio 4500 zł dwie dorosłe osoby ale różnice co miesiąc są spore.
1. Jedzenie 1 200 zł
2. Mieszkanie + media (wynajem) średnio 1500 zł (a musimy się przeprowadzić od września i będzie min 2000 zł co mnie martwi)
3. Transport paliwo 400 zł (dojazd do pracy + wyjazdy do rodziców min raz w miesiącu).
4. Eksploatacja auta średnio 300 zł (co chwila coś się robi)
5. Tel + TV 84 zł
6. Lekarz średnio 200 zł (też co chwila coś)
7. Chemia 100 zł
8. Kredyt 313 zł (zostało jeszcze 9000 zł kredytu studenckiego)
9. Inne 400 zł
Nie jest łatwo nad tym zapanować ale ważne żeby co miesiąc jakiś plus został.
Dzięki za tak dokładne zestawienie. Wygląda bardzo sensownie, ale nie byłbym sobą, gdybym nie poradził skasowanie abonamentu TV (chociaż 84zł/mies na 2 osoby za TV + telefon wcale nie brzmi strasznie) i – być może – optymalizację wydatków na jedzenie. 1200 zł na dwójkę… na pierwszy rzut oka wygląda, że zdecydowanie można to trochę poprawić, prawdopodobnie wrzucasz tu również jedzenie na mieście, które mocno podbija średnią, a jakością najprawdopodobniej nie poraża 😉 Pozdrawiam!
Telewizja to 24 zł resztę to telefon żony ja tylko na służbowym żyję. No jedzenie też mi się wydaję dużo ale żona ma hashimoto i hopla na punkcie żywności i ciężko mi z tym walczyć. A samochód w który trochę kasy włożyłem i stwierdziłem, że już wszystko ok dorobił się w weekend dwóch rys z wgniotkami jak po śrubokręcie. Niby stary ale jednak serce boli. Najbardziej nie rozumie ludzi co mnie „ukarali”. Komuś źle zaparkowałem widocznie…
Cieszę się, że wróciłeś do pisania! Pzdr.
Nie zrozumiesz, olej. Ja na tego typu rzeczy nie zwracam uwagi, właśnie dzięki temu że mam auto warte około 10-12k. Po co mi dodatkowy stres…
Jeśli żona ma hashimoto, to lepiej wydać setki złotych na jedzenie teraz, niż potem tysiące na leczenie. A są rzeczy, które hashimoto psuje nieodwracalnie, i potem za żadne pieniądze ich nie odzyskasz…
prawda 🙂
Cześć Wolny, kilka pytań, jeżeli można.
1. Sprzedaliście kawalerkę w Bydgoszczy? Piszesz tylko o mieszkaniach w Gdańsku, więc nie wiem czy z uwagi na odległość pozbyliście się jej i zamierzacie skupić się na Gdańsku, czy po prostu nie piszesz o niej.
2. Z tego co można wyczytać między wierszami wygląda an to, że jesteś konsultantem SAP. Powiedz proszę, czy wszystkie opinie o tym zawodzie to prawda? Byłbyś skłonny opisać w jakimś poście swoją karierę w tej branży?
Pozdrawiam!
Hej, kawalerka w Bydzi praktycznie sprzedana (jest kupiec, transakcja gdzieś pod koniec roku), nie będziemy się rozdrabniać bo w Bydgoszczy jestem coraz rzadziej.
Odnośnie SAPa, masz rację, chociaż nie przypominam sobie, żebym się do tego jawnie przyznawał. To dość mały światek, poza tym nie wiem na ile taki wpis byłby interesujący i nie wiem co masz na myśli pisząc „wszystkie opinie o tym zawodzie”, rozwiń proszę to może na szybko skomentuję. Pozdrawiam!
Ja również byłabym ciekawa wpisu o twoim zawodzie 🙂
Ale pewnie jesteśmy w mniejszości 😉
Fajne podsumowanie. Kluczowe jest zdanie o potędze informacji. Ważne by zrozumieć gdzie i jak wydajemy nasze pieniądze, by przejąć nad nimi kontrole i decyzyjność, aniżeli po fakcie zastanawiać się gdzie się rozeszły. Pozdr
Pisząc o opiniach miałem na myśli, że płacą złotem ale w zamian za to 2/3 roku spędzasz w hotelach i delegacjach + stres, dedlajny, asapy, etc. Chociaż po Twoich wpisach nie można odnieść takiego wrażenia. Może to po prostu zdobyte doświadczenie + asertywność pozwalają dyktować warunki. Oprócz tego ciekaw jestem czy jesteś po studiach IT i potem płynnie przeskoczyłeś do SAPa czy może najpierw byłeś użytkownikiem systemu i przeskoczyłeś na konsultanta.
Co do kawalerki to zamierasz wrzucisz jakieś finansowe podsumowanie? Typu na kupno tyle i tyle, wyrobienie 13k, poszła za tyle, zysk jaki udało się osiągnąć to xxx.
Pozdrawiam 🙂
Hej, pracuję w SAPie, ale nie jestem konsultantem biznesowym, zajmuję się Basisem, czyli bardziej „bebechy”, a co za tym idzie, znacznie mniej czasu spędzam z klientem. Ostatnio jest nieco więcej delegacji, natomiast na przestrzeni ostatnich lat było ich dosłownie kilka. Aktualnie siedzę w Niemczech i pewnie będę tu spędzał tydzień raz na miesiąc-dwa, więc już trochę więcej, ale też bez tragedii. Płacą bardzo dobrze, to prawda, chociaż 'bardzo dobrze’ jest co najmniej subiektywnym określeniem. Stres ogarnąłem już dawno, to kwestia czasu, doświadczenia i pewności siebie. Jestem po studiach IT, informatyka na politechnice. Kawalerki podsumowywał nie będę, sprzedaję ją bez zysku (kupuje dobry znajomy), a do tego mam tam pewien układ z pracodawcą, dzięki któremu zarabiam na całości, ale nie jest co nic, co można łatwo powtórzyć czy nawet prosto wyjaśnić 🙂 Jej wartość to zresztą mniej więcej 1/3 jednego mieszkania w Gdańsku, więc to nie jest dla nas kluczowa inwestycja, to raczej coś przejściowego, czego się pozbywamy, żeby się nie rozdrabniać.
Super, dzięki za wyjaśnienia. Pozdrawiam! 🙂
Temat SAPowy bardzo ciekawy, wiec potencjalny wpis w tej tematyce mile widziany 😉
Heh, być może pokuszę się kiedyś o podsumowanie, ale takie bez aspektu finansowego będzie niekompletne, więc musiałbym się przełamać. Może kiedyś…
Bez stresu. Nie ma co się odsłaniac od razu, bo wszyscy i tak tylko na to ile zarabiasz czekają 😉 zawsze jednak jest ta cyferkowa ciekawość ile trafia na konto, ile na co wydaje itp
Zdrowie, oj zdrowie. Ostatnie tygodnie nauczyły mnie że liczy się tylko to, bo kasa zawsze się znajdzie jak jest zdrowie, ale bez zdrowia nie będzie niczego.
Bardzo fajne podsumowanie i mogę posłuchać kogoś po 'fachu’ oszczędzania! Sam jestem dopiero na początku drogi spisywania wydatków (pierwszy pełny rok spisywania wydatków za mną 🙂 ). Wbijam wszystko do Microsoft Money. Udało nam się przekierować strumień wydatków na rzeczy, które nas naprawdę interesują i dodatkowo uzbieraliśmy pierwszą poduszkę finansową oraz zaczęliśmy zabezpieczać się na niespodziewane sytuacje.
Kilka finansowych ciekawostek z naszego budżetu – 2 osoby przed 30-stką:
udało nam się zarobić prawie 2 000 zł na bankowych promocjach (pierwszy rok, w którym banki przestały mnie rąbać na kasę :))
średnie dzienne wydatki na jedzenie przy 2 osobach wyniosły nas 61 zł (liczę tutaj wszystkie wydatki związane z jedzeniem, wliczając w to wakacje, Michelin i inne wygibasy)
wydaliśmy 6 928 zł na ubrania w całym roku, czyli miesięcznie na naszą garderobę przeznaczamy około 577 zł
wydaliśmy 5 350 zł na dentystę, ale odstawiłem słodycze i powinna być poprawa!
wydaliśmy 17 182 zł na wakacje
wydaliśmy 8 506 zł na naszą edukację
udało nam się odłożyć 22% zarobków
PS: Też odstawiłem mięso i wyznaję zieloną energię 🙂 Z minusów, musiałem wymienić całą garderobę, ale było warto.
Heh, z weganizmem nie ma żartów, spadek wagi raczej nieunikniony 🙂 u nas to była akurat wada, bo wcześniej pół roku pracowałem nad tym, by trochę przybyło.
Co do reszty, to serdeczne gratulacje! Super efekty jak na początek! Akurat mam rozgrzebany wpis o tym, że aktualnie również można sporo zarobić na bankach – i nawet jakoś specjalnie nie trzeba się o to starać. Pozdrawiam
Jakże miłą niespodzianką było zobaczyć, że Wolny znów w akcji….rok, a może to już 2 lata temu (czas leci jak zwariowany) zrobiłeś dłuższy przestój i już straciłam nadzieję na ożywienie bloga. A tu proszę!!! Zupełny przypadek sprawił, że znalazłam się na blogu, który od początku bardzo sobie ceniłam. Jak fajnie, że wróciłeś 🙂
Czteroosobowa rodzina pobiera spore ilości energii elektrycznej. Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą na tani prąd dla domu. W kalkulatorze możecie obliczyć ile można zaoszczędzić! 🙂
Rodzina pobiera energię elektryczną? Uhhh, czyżbyś przybył z przyszłości i był serwisantem androidów?