## Wszystkie wpisy z serii znajdziesz pod tym adresem. ##
Pamiętasz, jak kiedyś pisałem o tym, że jako naród jesteśmy mało mobilni, przez co sami podcinamy sobie skrzydła kariery zawodowej? Nieśmiało proponowałem też przyjrzenie się idei geoarbitrażu, w dodatku nieco szerzej, niż mówi definicja. Te tematy były jednak tylko rozgrzewką przed zagadnieniem, które powraca na blogu po kilku latach i które tym razem mam zamiar Tobie rozłożyć na czynniki pierwsze!
Podczas moich regularnych podróży służbowych spędzam kilka dni w biurze, co jest sytuacją dla mnie dość wyjątkową. To właśnie tam urodził się pomysł na serię wpisów przybliżających koncepcję pracy zdalnej, jej wady i zalety, a także sporo patentów na to, jak sobie radzić ze specyfiką takiego wykonywania obowiązków. Podpowiem, u kogo praca zdalna może się sprawdzić, a gdzie raczej nie ma prawa bytu. Kiedy już przejdziemy przez podstawy, postaram się podsunąć argumenty, których możesz użyć w rozmowie ze swoim szefem, żebyście wspólnie sprawdzili tą koncepcję w warunkach bojowych. Brzmi nieźle? Mam nadzieję!
Jak zwykle w takich sytuacjach, na początku disclaimer. Owszem, zdaję sobie sprawę, że górnik czy sprzedawca z warzywniaka pracować zdalnie raczej nie będzie. Mam jednak przeczucie graniczące z pewnością, że duża część czytelników tego bloga to osoby pracujące za biurkiem, głównie przy użyciu komputera. To dla nich powstaje ta seria! Będę pisał raczej z perspektywy etatowca, ale również osoby prowadzące swoją działalność znajdą garść rad dla siebie, a duża część treści i tak będzie uniwersalna! Stosunkowo dużo uwagi poświęcę pracodawcom i osobom pełniących funkcje kierownicze: to oni podejmują większość decyzji i od nich zależy odpowiednia organizacja pracy w zespole. Oni też biorą odpowiedzialność za system pracy, który panuje w firmie, zatem ich wybory powinny być dobrze przemyślane. Ta grupa jest jednocześnie najbardziej sceptycznie nastawiona do koncepcji pracy zdalnej, dlatego postaram się rozwiać część obaw i wyjaśnić, jak sobie radzić z pozostałymi.
Za http://www.howdoibecomea.net/telecommuting/
Jakie mam kwalifikacje do tego, żeby wymądrzać się w tym temacie? Otóż – dla przypomnienia tym, którzy są tu nowi – jestem specjalistą IT z kilkunastoletnim doświadczeniem. Przez pierwsze 8 lat pracy zawodowej pracowałem w biurze, czyli w absolutnie tradycyjnym środowisku, które jest naturalne dla zdecydowanej większości z nas. Zaliczyłem w tym czasie kilka miejsc pracy, żeby w końcu – przeprowadzić się wraz z rodziną z Gdańska do Bydgoszczy. Po niecałym roku lokalny rynek pokazał mojemu pracodawcy, że bez pracy zdalnej nie ma jak rozwijać dalej zespołu specjalistów, w związku z czym pojawiły się pierwsze, nieśmiałe wzmianki o możliwości częściowej pracy zdalnej. Wszedłem w to i przez kolejne miesiące pracowałem w trybie mieszanym (dom/biuro), cały czas pokazując swoją wartość i zdobywając zaufanie przełożonych. Dzięki temu, w 2014 roku (to już ponad 4 lata!!) nadszedł ten dzień, kiedy wróciliśmy do naszego ukochanego Gdańska, a ja zacząłem pracować niemal w 100% zdalnie. Początkowo przyjeżdżałem do biura w Bydgoszczy raz na tydzień czy dwa, ale już po niedługim czasie częstotliwość tych wizyt znacznie zmalała i dzisiaj – w 2019, odwiedzam to miejsce dosłownie kilka razy w roku.
Moim celem było znalezienie właściwego balansu w życiu, ale na początku byłem w stanie włożyć mnóstwo pracy, aby wprawić tą maszynę w ruch. Gdybym miał streścić poszczególne kroki, a jednocześnie doradzić, jak dołączyć do grupy usatysfakcjonowanych ze swojego życia pracowników zdalnych, proponowałbym następującą kolejność działań:
- Ciśnij. Inwestuj w siebie, pogłębiaj doświadczenie, pracuj ciężko! Zwłaszcza, kiedy jesteś młody i nie masz dzieci.
- Naucz się pracować mądrze, optymalizuj, dąż do zadaniowego trybu pracy. W tym procesie warto się nagradzać, przykładowo zamiast stwierdzić „moim celem jest wykonanie 200% normy”, powiedzieć sobie „każde urwane 30 minut dzięki optymalizacji czy automatyzacji podzielę na pół, zwiększając o 15 min czas pracy oraz – o tyle samo – czas dla siebie”.
- Znajdź hobby (może być i takie, które potencjalnie wygeneruje dodatkowy przychód) – tak, żeby dodatkowy czas nie przelatywał przez palce, ale żebyś z chęcią inwestował go w to, co lubisz.
- Negocjuj pracę zdalną. Od jednego dnia w miesiącu/tygodniu. Buduj zaufanie.
- Połącz pracę zdalną z zadaniowym trybem pracy.
Jeśli obowiązki na to pozwalają, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś w trakcie pracy popracował nieco nad pobocznymi projektami.
Przeszedłem więc naturalną ścieżkę od korpoludka do osoby, która pracuje w sposób niesamowicie elastyczny, wykorzystując do tego zadaniowy tryb pracy. W efekcie uciąłem kilka godzin z codziennego dnia pracy (więcej tutaj), chociaż to tylko jedna z wielu korzyści wyniesionych na przestrzeni ostatnich lat. Był to proces, w którym nie widziałem niczego szczególnego – ot, moja własna droga do wolności, nie do końca zaplanowana (to się zmieniło!), przeplatana różnymi zdarzeniami, życiowymi decyzjami i zmianami zachodzącymi we mnie. Jednym słowem: proza życia. Kiedy jednak przemyślałem ten temat bardziej wnikliwie, to zorientowałem się, że ta droga nie jest ani standardowa, ani oczywista, ani tym bardziej powszechna. Okazuje się, że po tych latach pracy w IT stałem się – nieco przy okazji – specjalistą od pracy zdalnej! Bo jak można nazwać kogoś, kto ma z tym dziwnym tworem do czynienia od kilku lat, ma świetne porównanie z pracą biurową, przechodził przez poszczególne etapy całego procesu w warunkach wybitnie trudnych (małe dzieci w mieszkaniu, w którym pracowałem), a do tego – potrafi spojrzeć na temat nie tylko jako pracownik, ale również od strony zarządzania zespołem ludzi, pracujących z różnych lokalizacji? W pewnym momencie dostrzegłem, że mam dość unikatowe umiejętności i doświadczenie, które może przydać się nie tylko w tym wąskim wycinku IT, w którym się obracam, ale znacznie szerzej! Czy to nie ciekawe, że z czasem zdobywamy pewne umiejętności przy okazji, nie myśląc nawet o nich jako o cennym doświadczeniu, które przecież może się nam bardzo przydać później, na innym etapie naszego życia?
Właśnie te wnioski sprowokowały mnie do poruszenia tematu pracy zdalnej na blogu. Lubię dzielić się wiedzą i doświadczeniem; lubię prowokować, a przede wszystkim: uwielbiam proponować nieszablonowe rozwiązania, jeśli uważam, że są dobre. Zbyt często ulegamy wpływom otoczenia, dajemy zamykać się w pewne ramy, kopiujemy wzorce zachowań od innych i machinalnie wykonujemy poszczególne czynności (żeby nie powiedzieć: żyjemy), bez większego zastanawiania się nad tym. Uważam, że praca zdalna jest czymś niestandardowym, potencjalnie ciekawym i otwierającym mnóstwo możliwości. Dlatego chciałbym zaszczepić w Tobie pewne ziarenko, które każe Ci się zastanowić nad obecnym sposobem wykonywania pracy, a być może – w przyszłości – pomoże rozwinąć skrzydła. Stąd seria wpisów, z którą właśnie ruszam. I moje dalsze plany, których na razie nie ujawniam (takie mam prawo, a co! ;)).
Gdybym miał jednym słowem opisać uczucia, które malują się na twarzach wielu osób dowiadujących się, że pracuję zdalnie, powiedziałbym: zazdrość. Taka na zasadzie „ale masz dobrze, też bym tak chciał„. Im bardziej abstrakcyjnie brzmi to dla mojego rozmówcy, tym większa chęć, żeby urzeczywistnić to, co wydaje się kluczem do idealnego balansu pomiędzy życiem prywatnym a pracą. Im większa niewiedza, tym bardziej cukierkowy i nierealny obraz pracy z domu (lub innego miejsca, z dala od pracodawcy). Z drugiej strony jest część społeczeństwa, u której praca zdalna nie spotyka się ze zrozumieniem. Dla tych osób pierwszymi obrazkami, malującymi się w wyobraźni po usłyszeniu tego terminu jest składanie długopisów lub podobna, bardzo prosta i mało ambitna praca, na której kokosów nie zbijemy. Ewentualnie, przed oczami staje ktoś, kto zamiast pracować, siedzi w gaciach na kanapie i ogląda kolejny sezon ulubionego serialu. Również z tego powodu chciałbym rzeczowo i po ludzku opowiedzieć, z czym to się je.
O popularności tego trendu świadczy rosnąca społeczność cyfrowych nomadów oraz produktów przeznaczonych specjalnie dla nich.
Czym zatem jest praca zdalna, a czego raczej nie powinniśmy określać tym mianem? Zacznijmy od tego, że to dość nowy koncept, który w dość naturalny sposób wykreowały duże korporacje. W trakcie ich wzrostu, ekspansji i otwierania kolejnych oddziałów, czerpały pełnymi garściami ze zdobyczy technologii, dzięki czemu technicznie możliwe stało się załatwienie niemal dowolnego tematu na odległość. Przynajmniej dla części stanowisk i grup zawodowych – ale o tym będzie więcej w kolejnych wpisach.
Ale to jeszcze nie oznacza, że możemy mówić o pracy zdalnej. To moje spojrzenie na ten system, bo w zależności od tego, kogo spytasz, otrzymasz inną definicję i wizję telepracy :). W moim przekonaniu, nie jest nią praca polegająca na komunikacji z użyciem środków porozumiewania się na odległość. Dopóki jesteś przywiązany do swojego miejsca pracy, nie pracujesz zdalnie. I wcale nie musi to oznaczać konieczności siedzenia za biurkiem! Zdalnie nie pracuje również przedstawiciel handlowy, którego terenem pracy jest na przykład całe województwo, a swoje obowiązki wykonuje głównie w siedzibach klienta. Ani ostatnio spotkany (za pomocą blablacar-a, a jakże!) tatuażysta, który podróżuje po świecie i dzięki swojej renomie podejmuje się różnych zleceń w miejscach, które odwiedza. To nie praca zdalna, chociaż – przyznam – bardzo ciekawy i pomysłowy sposób na życie.
Skoro już wiemy, czym praca zdalna nie jest, może pomyślmy o tym, jak można ją zdefiniować. Moja definicja jest najprostsza z możliwych i oznacza zastąpienie technologią czasu spędzanego na przemieszczanie się do/z konkretnego miejsca pracy.
Oznacza to, że jeśli szef poprosi Cię o wykonanie zadania (lub sam je zdefiniujesz w ramach prowadzonej przez siebie działalności), z bardzo dużym prawdopodobieństwem będziesz mógł je zrealizować niezależnie od tego, gdzie się znajdujesz. Nie należy tego traktować bezwarunkowo – nie muszę w każdej minucie mojego dnia być w gotowości. Mogę łowić ryby na środku jeziora, mogę być setki kilometrów od najbliższych masztów telekomunikacyjnych. Wszystko zależy od charakteru wykonywanej przeze mnie pracy: od jednego wymagana jest dostępność 24/7, kto inny może sobie pozwolić na przesyłanie kolejnych etapów projektu podczas cotygodniowych wizyt w kawiarni, łącząc się do darmowego wifi. Uogólniając, trzeba mieć możliwość wykonywania obowiązków z miejsca, które pasuje Tobie, a nie tylko z tego, które wskaże Ci pracodawca.
Oczywiście, zdecydowana większość przypadków to standardowy scenariusz zamiany biura na dom. Ale to tylko jedna z możliwości, od której zwykle warto zacząć, ale do której absolutnie nie musimy się ograniczać. Na marginesie: to w zasadzie powrót do tego, co było powszechne sto i więcej lat temu, jeszcze przed rewolucją przemysłową. Mobilność była wtedy na bardzo niskim poziomie, standardem więc było wykonywanie pracy u siebie: we własnym gospodarstwie lub w przydomowym zakładzie.
Praca zdalna to często również praca zadaniowa – a przynajmniej warto do tego dążyć, bo to połączenie pozwala wyciągnąć z niej najwięcej. W wielu przypadkach brak bezpośredniej kontroli nad pracownikiem oznacza, że możemy zapomnieć o sztywnych godzinach pracy, czy nawet ich liczbie. Zamiast tego, rozliczamy się z efektów tego, co należy wykonać, zamiast z fizycznej obecności w określonym miejscu. To może być zarówno zaleta, jak i wada dla Ciebie i Twojego pracodawcy. Ale to temat na jeden z kolejnych odcinków niniejszej sagi 😉
Warto zapamiętać, że praca zdalna to nie jeden, sztywny scenariusz! To cała paleta możliwości: od okazjonalnej możliwości pracowania z domu (chore dziecko, coś do załatwienia, kurier przyjeżdża z nową lodówką itp), przez częściową pracę zdalną (kilka dni w tygodniu z biura, pozostałe zdalnie), aż do wdrożenia pełnego tygodnia pracy zdalnej. Dodatkowo, praca zdalna nie musi dotyczyć wszystkich pracowników i nie powinna to być droga w jedną stronę – nie w każdym przypadku ta koncepcja się sprawdzi, więc możliwość powrotu do biura (lub – przeciwnie – zwiększenia wymiaru zdalnej pracy) powinna być dostępna.
Czemu uważam, że praca zdalna będzie odgrywała coraz większą rolę w światowej gospodarce? O jej zaletach (ale także wadach) będę pisał w kolejnych tygodniach, ale już dzisiaj wspomnę, że jest ona sensowną (absolutnie nie twierdzę, że idealną) odpowiedzią na narastające problemy, z którymi zmagają się rozwinięte gospodarki. Korki, które mają negatywny wpływ na środowisko, a więc na nas – ludzi, oddychających powietrzem w centrach dużych miast. Marnujących mnóstwo czasu na przemieszczanie się, co wpływa na nasze samopoczucie, poziom stresu, a przede wszystkim: zabiera cenne godziny, których brak przekłada się na marginalizację życia rodzinnego i osobistego. Rosnące koszty zatrudnienia oraz zapewnienia pracownikom miejsca pracy w biurowcach, a także trudności z pozyskaniem wyspecjalizowanej kadry – to wszystko hamuje rozwój przedsiębiorstw, lub sprawia, że ich konkurencyjność jest mniejsza. Wreszcie: zachwiana równowaga między życiem zawodowym a osobistym prowadzi do tego, że częściej chorujemy (a zatem – więcej korzystamy ze zwolnień lekarskich) i – najzwyczajniej na świecie, jesteśmy mniej zadowoleni z prowadzonego życia.
Praca zdalna to odpowiedź na wiele z tych problemów. To nie rozwiązanie, nie żaden magiczny prztyczek, rozwiązujący wszelkie bolączki tego świata, ale – przynajmniej według mnie – bardzo sensowna alternatywa, która, o ile odpowiednio rozegrana i wdrożona, może przynieść wiele dobrego zarówno całym organizacjom, jak i poszczególnym pracownikom. Czego ja jestem najlepszym przykładem! Jak pokazują badania, Polacy po prostu chcą pracować w ten sposób!
Nie tylko Polacy zresztą…
Jeśli czytasz mnie od jakiegoś czasu, pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, że praca zdalna niesamowicie fajnie wpisała się w moją drogę ku wolności finansowej. Pozwoliła mi na kontynuowanie mojej intratnej ścieżki zawodowej, jednocześnie ograniczając czas spędzany na obowiązki zawodowe o jakieś 40-60%. Ułatwiła ucieczkę od korków, tłumów, smogu i konsumpcji, dzięki czemu zwolniłem tempo życia i odpiąłem się od wielu zachcianek. Dzięki niej, dziecinnie łatwe było zamknięcie się w swoim świecie i nadawanie z niego do czytelników tego bloga, abstrahując od tego, czy to zdrowe i naturalne 😉 W ostatnich latach nieśmiało zacząłem korzystać w możliwości pracy z innych miejsc niż nasze mieszkanie, a nawet przetestowałem scenariusz pod tytułem „wakacje bez urlopu„. To jednak tylko przedsionek do tego, co planujemy, ale ponieważ konkretów jeszcze brak, to nie zapeszam 😉 Zapewniam jednak, że możliwości są niemal nieograniczone, a ich realizację mogą utrudnić „jedynie” obowiązki i zobowiązania pozostałych domowników.
Mam w sobie silne przekonanie, że praca zdalna to jeden z elementów pracy 2.0, czyli tego, co przyniesie nam przyszłość. Czy się to komuś podoba, czy nie; niezależnie od tego, czy niesie ze sobą równie wiele zagrożeń, co możliwości. Stopniowe przejmowanie coraz bardziej specjalistycznych (w tym: kierowniczych) stanowisk przez przedstawicieli millenialsów oraz pokolenia Z sprawia, że wykorzystanie nowych technologii, elastyczność i innowacyjność to trendy wznoszące, na których przecież bazuje koncepcja pracy zdalnej. Dlatego tym ważniejsze jest, żeby okiełznać ten twór, jawiący się niektórym jako samo zło lub gwóźdź do trumny ludzkości 🙂 Kiedy poznamy jego specyfikę i właściwie wdrożymy w swojej organizacji to okaże się, że nie był on niczym więcej, niż wyimaginowanym zagrożeniem, które można przekuć w pozytywne efekty zarówno dla pracowników, jak i całych organizacji. W przeciwnym razie ryzykujesz, że zostaniesz w tyle i utracisz swoją konkurencyjność, zwłaszcza jeśli Twoja organizacja będzie pracowała w starym stylu, jednocześnie funkcjonując w otoczeniu, które przyjmie nowe i wyciągnie z tego to, co najlepsze! W szczególności, jeśli weźmiemy pod uwagę coraz to młodsze pokolenia wkraczające na rynek pracy. Pokolenia, dla których praca nie jest priorytetem numer jeden; te, które muszą czuć, że żyją – nie podczas dwutygodniowych wakacji w stylu all-inclusive, ale na co dzień! Może płynę za daleko, ale czasowe „oddelegowanie” pracowników do pracy w Brazylii czy Tajlandii brzmi jak wspaniała motywacja i nagroda dla najlepszych.
Mam nadzieję, że zainteresowałem Cię tym wpisem i z chęcią przeczytasz kolejne części cyklu pod tytułem „praca zdalna”. Jeśli chcesz mieć pewność, że zostaniesz o nich poinformowany, zapisz się do całkowicie bezspamowego newslettera. Gdyby Twoja firma potrzebowała konsultacji lub wsparcia w tym temacie, napisz do mnie, postaram się coś zaoferować. A już teraz zapowiadam kolejne wpisy, które pojawią się w nadchodzących tygodniach. To kilkanaście tysięcy słów (!!!), które bardzo rzetelnie i szczegółowo poruszą większą część zagadnień z tej dziedziny. Jestem przekonany o przydatności takiego kompendium praktycznej wiedzy, zwłaszcza, że – jak wiele wpisów na tym blogu – będzie ono aktualne przez długie lata!
Praca zdalna, część 1. Z czym to się je? – właście czytasz
Praca zdalna, część 2. Zalety.
Praca zdalna, część 3. Wady i wyzwania.
Praca zdalna, część 4. Dla kogo tak, dla kogo nie.
Praca zdalna, część 5. Jak zacząć / jak szukać.
Praca zdalna, część 6. Jak pracować, żeby nie zwariować?
PS Jeśli chciałbyś, żebym wyjaśnił jakieś konkretne zagadnienia w kolejnych wpisach, napisz o tym w komentarzu!
PS2 Dziękuję za udział w ankiecie w tym wpisie! 59% z Was chciałoby przerywniki pomiędzy powyższymi wpisami, a 33% wybrało publikację poszczególnych treści pod rząd. Postanowiłem, że pogodzę te obozy i dam jeszcze więcej od siebie, publikując powyższe wpisy co tydzień, ale dodając dodatkowy wpis pod koniec każdego tygodnia z serii „migawki„. Enjoy 🙂
Od około pół roku testuję na sobie częściową pracę zdalną. Branża – IT, ale od strony HR. 🙂 Ten tryb pracy był niejako pokłosiem sytuacji w jakiej się znalazłem. Do tej pory byłem związany z Toruniem, natomiast miłość pognała mnie do Gdyni i praca zdalna była tak naprawdę jedynym wyjściem, żeby móc widywać się z drugą połówką częściej niż w weekendy. Ktoś może zapytać – dlaczego nie poszukałeś pracy w Trójmieście? Cóż, obecna praca daje mi możliwość rozwoju, uczestniczenia w turbo ciekawych projektach, a do biura jeżdżę z przyjemnością, tym bardziej, że dojeżdżam rowerem kiedy tylko mogę. 🙂 Sam byłem ciekaw jak będzie wyglądać moja wydajność i motywacja, ale wiem, że podołałem i tak naprawdę pod kątem samej pracy nie widzę dużej różnicy. Natomiast o zaletach i wadach, które się uwypukliły w moim przypadku opowiem przy okazji następnych wpisów. 🙂 Czekam na kolejne publikacje!
Super komentarz. Fajnie, jest udowadniacie, że praca zdalna to nie jakiś magiczny wytwór, który tylko mi 'wyszedł’. Powodzenia! I zapraszam do kolejnych wpisów – obiecuję, że będą ciekawsze, bo będzie w nich zdecydowanie więcej praktyki, niż w dzisiejszym.
Bardzo ciekawy wpis, jak zwykle zresztą 🙂
Praca zdalna to już „konieczność” trzeba iść za duchem czasu.
Pracuję jako Terapeuta uzależnień, psycholog, psycholog biznesu, powiem szczerze, że z połową moich klientów pracuje zdalnie. Również pracuję w firmie IT, jako psycholog biznesu i widzę, że w moim zawodzie też nie brakuje pracy zdalnej, ponieważ siedzenie za biurkiem w domu przysparza to trochę problemów związanych z organizacją czasu oraz zarządzeniem swoimi zasobami oraz motywacją.
pozdrawiam serdecznie!
p.s z niecierpliwością czekam na c.d 🙂
Jeśli chodzi o zarządzanie czasem, to z pewnością coś ciekawego wyłowisz z kolejnych wpisów 😉
Nie tylko projekty IT 🙂 Ja pracuję zdalnie od ponad 2 lat, nasz zespół liczy prawie 10 osób i aktualnie projektujemy jedną z większych inwestycji budowlanych w Europie 🙂
Super. Wierzę, że pod kolejnymi, bardziej praktycznymi wpisami podzielisz się swoim doświadczeniem.
Cześć!
Właśnie dobrnąłem do końca artykułu i pomimo że aktualnie temat pracy zdalnej mnie nie dotyczy i w aktualnej sytuacji nie ma szans na taki rodzaj pracy to i tak przeczytałem z ogromną ciekawością. Czekam na kolejne artykuły z tej serii bo być może dowiem się wielu interesujących rzeczy które przydadzą się w przyszłości.
Pozdrawiam serdecznie!
P.S.: Jako że jesteś specjalistą od IT może napiszesz kiedyś artykuł dla ludzi którzy chcieliby się przebranżowić właśnie na IT. Zawsze mnie interesowała ta tematyka ale niestety moje życie poszło w inną stronę, aczkolwiek jeśli byłaby taka możliwość to chętnie bym zmienił środowisko 🙂
Może kiedyś opiszę moją drogę. Najchętniej podałbym również potencjalne zarobki na poszczególnych szczeblach, bo to byłoby chyba mocno motywujące, natomiast obawiam się, że raczej nie powinienem tego robić, chociażby ze względu na moich wcześniejszych i obecnego pracodawców.
Pracuję zdalnie 2-3 dni w tygodniu i bardzo to sobie cenię, szczególnie gdy trzeba skoczyć na pocztę, odebrać paczkę, odwiedzić lekarza… ale nie chciałabym pracować 100% zdalnie 😉 Zwyczajnie lubię chodzić do biura. Pogawędzić przy kawie, rzucić jakiś komentarz przy komputerze, czasem lubię posiedzieć do późna, jak już wszyscy wyjdą a ja mogę założyć słuchawki na uszy i naparzać kod bez żadnych rozpraszaczy.
Taki model jest w zasadzie idelany i będę o tym pisał w kolejnych wpisach. Czasami jednak praca zdalna nie daje takiej elastyczności, na przykład kiedy jest za mało przestrzeni biurowej lub przebywać daleko od biura. Nawet u mnie pokonanie trasy Gdańsk <-> Bydgoszcz raczej nie byłoby optymalne, nawet jeśli raz czy dwa w tygodniu miałbym ochotę na pracę z biura.
Ta praca w Bydgoszczy to ta o której pisał Filip Springer w książce Miasto Archipelag? Od razu mi się skojarzyło 🙂
Nie czytałem, ale z opisu książki wygląda na to, że mniej więcej o to chodzi 😉
Cześć 🙂 Świetny tekst i w dodatku w idealnym momencie dla mnie. Dziś, zanim znalazłam Twój wpis, rozmawiałam na temat pracy zdalnej, ale odbiłam się od ściany. Informatyk mówi że że względu na wrażliwość danych z którymi pracujemy, nasza sieć musi być super bezpieczna i nie ma możliwości zdalnego dostępu do plików z domu. Nie wierzę aby to mogła być prawda 🙂 Może znasz jakieś konkretne narzędzia, programy, aplikacje pozwalające na pracę z domu? Czytałam kiedyś o programie GoToMyPC, może znasz cos podobnego? (mój informatyk nie ma o tym pojęcia, podobnie jak ja :)) Chętnie przeczytalabym tekst o konkretnych narzędziach.
Chyba nie, ja pracuje na ogólnopolskiej sieci niejawnej. O terminalu w domu mogę zapomnieć:(
Ekspertem nie jestem, ale po to właśnie są rozwiązania typu VPN, żeby z nich korzystać w tego typu sytuacjach.
Szczerze wątpię, żeby wrażliwość danych, z którymi pracujesz, byłą większa, niż wrażliwość danych, na których ja pracuję… No chyba, że pracujesz w Ministerstwie Obrony Narodowej nad super-hiper-tajnymi projektami 😀
Informatyk tak gada, bo nie umie albo mu się nie chce. Jak byś chciała nielegalnie wynieść dane z firmy, to mogłabyś to zrobić na pendrivie, albo wysłać sobie na gmaila i nikt cię przed tym przecież nie powstrzyma. Gdy jednak nie chcesz robić firmie nic złego, to laptop służbowy + VPN są absolutnie wystarczającym zabezpieczeniem, i tak właśnie jest w moim korpo. Nie zgadzają się na pracę z własnego komputera, bo na służbowym mają większą kontrolę – np. zainstalowane narzędzia do monitorowania ruchu, antywirus z wymuszonym pełnym skanem raz w tygodniu.
Będzie o tym więcej w kolejnych wpisach, ale dziękuję za trafne spostrzeżenia 😉
Bardzo fajny i szczegółowy wpis. Praca zdalna to przyszłość, ma jednak swoje wady i zalety. Najważniejsze dla mnie to:
+ obniżenie kosztów dojazdu do pracy, w moim przypadku ok 600 zł/miesiąc;
+ zysk czasowy z powodu braku dojazdów do pracy w moim przypadku 2-3h dziennie (120 km w obie strony) oraz zysk czasowy wynikający z zadaniowej organizacji pracy, o czym napisałeś;
– nie każdy pracodawca może zgodzić się na pracę zdalną, sektor publiczny na razie niestety nie. Wynagradzanie jest wręcz ustawowo określone jako przysługujące za czas pracy. Wyjątkiem są np radcy prawni maja w ustawie zapisane 2/5 tygodniowy tydzień pracy (2 dni w siedzibie pracodawcy)
– stanowiska kierownicze związane z kontrolą finansową oraz realizacją dyspozycji finansowych to może być problem z odpowiedzialnością z tytułu nadzoru służbowego i faktycznie wymagałoby to dużego, nieformalnego zaufania do podwładnych. Po prostu ewentualne uwolnienie się od odpowiedzialności prawnej poprzez wykazanie dochowania należytej staranności w sprawowaniu nadzoru służbowego byłoby bardzo trudne;
Żałuję ze w mojej pracy nie ma możliwości pracy zdalnej.
Z niecierpliwością oczekuję dalszych wpisów.
PS. Mam pytanie czy jest jakaś opcja, która umożliwia przeczytanie wpisów chronologicznie od początku do teraz?
Dzięki za te punkty. Ja widzę tyle zalet i potencjalnych problemów, że będą o nich kolejne wpisy, wtedy będzie można podyskutować więcej. Żeby przeczytać wszystko od początku, wystarczy cofnąć się do http://www.wolnymbyc.pl/page/26/ i jechać od dołu do góry, po czym przejść na stronę o numerek mniejszą i znowu to samo.
Dzięki za podpowiedź, ale ze mnie jest chyba jakaś informatyczna dupa (z przeproszeniem) bo w ten sposób w święta przeczytałem cały blog, ale jak klikam nieraz w skróty w tekście na niebiesko to trafiam na takie których jeszcze nie czytałem. Po prostu po lewej nie ma kategorii all, tylko są te popularne:
styl życia 122
oszczędzanie 88
wolność 72
czas 69
minimalizm 55
pieniądze 52
Sam pracuję w IT i czasami zdarza mi się pracować zdalnie. Niestety nie tak często jakbym tego chciał.
Niestety praca w korpo wiąże się z ciągłymi spotkaniami i dyskusjami, które nie zawsze są konstruktywne, ale jednak często coś tam z nich wynika. Z mojego punktu widzenia z tym jest największy problem, że czasami nie można pozwolić sobie na ich pominięcie.
Pewnie zależy to od korpo i od stanowiska, ale dla mnie chyba to jest największą przeszkodą w przesiadce na pracę zdalną w większym wymiarze.
Myślę, że to zależy od stanowiska. Ja pracuję zdalnie tylko czasami, bo właśnie często jednak muszę się kontaktować z ludźmi, uczestniczyć w spotkaniach itd. Jestem menadżerem, zarządzam ludźmi, i stąd taki charakter pracy – często muszę uczestniczyć w spotkaniach, w miarę na bieżąco odpowiadać na maile itd. Pracuję w dziale IT w dużym banku. Myślę, że w przypadku programisty ma to większy sens, bo on dostaje zadanie i robi, bez znaczenia jest gdzie to robi. Jasne, czasem potrzebuje konsultacji z zespołem czy innymi jednostkami, ale zdecydowanie większość pracy może wykonywać sam i w swoim własnym rytmie.
Dla mnie praca zdalna to przede wszystkim możliwość nie brania L4, kiedy mam np. chore dziecko, albo muszę załatwić jakąś sprawę w domu czy w okolicy.
Coś w rodzaju urlopu nie wchodzi w grę, bo ja w godzinach 8 – 16 muszę być dostępna, więc to dla mnie żaden zysk wyjechać z rodziną i zabrać komputer i pracować. Tak bym nie mogła.
Ciekawy komentarz. Również uważam, że stanowisko menadżerskie preferuje pracę w biurze. Chociaż… świat się zmienia, powstają zdalne zespoły, więc i zdalny menadżer ma rację bytu. To chyba ciekawa ścieżka, bo wymaga nieco innego podejścia i wymyślania sposobów na to, żeby było 'razem, mimo że osobno’. Myślę, że kolejne wpisy Cię zainteresują.
Jasne, sama kiedyś uczestniczyłam w projekcie, gdzie jeden dostawca był z Warszawy, drugi z Węgier, integratorzy z Warszawy lub z Wrocławia, biznes był w Warszawie, testerzy we Wrocławiu, a ja sama siedziałam we Wrocławiu, ale w innej lokalizacji niż testerzy. Wtedy nie miało kompletnie znaczenia, gdzie tak naprawdę jestem. Nie zmienia to faktu, że moja dostępność w godzinach 8 – 16 była wymagana. Główna zaleta pracy zdalnej – możliwość samodzielnego zarządzania swoim czasem pracy – nie miała (i nadal nie ma) w moim przypadku racji bytu. Ale dobre i to, że czasem mogę tę pracę wykonywać po prostu z domu.
Właśnie, to zależy od korpo, a dokładnie: od klientów, dla jakich pracujesz i zespołu, w jakim działasz. Nasz zespół pracuje w małych podgrupach dla różnych klientów, w zasadzie wszystkich zagranicznych. Oznacza to, że nie ma konieczności spotkań z klientem, którego nie bardzo obchodzi, skąd działamy dopóki dostarczamy wartość. Ponieważ nasza organizacja jest mocno rozproszona, i tak jesteśmy przyzwyczajeni do telekonferencji, a nie spotkań f2f. Dlatego przechodząc na pracę zdalną po prostu używamy tych standardów, wypracowanych wcześniej z konieczności. Ale to wszystko wymaga zaplanowania i wdrożenia, rzeczywiście nie może być tak, że jedna osoba nagle znika, a reszta pracuje jak do tej pory, ignorując ją.
Niesamowicie motywujący dla mnie wpis! Już długo zbieram się do tego, by negocjować pracę zdalną, lub chociaż jej część. Mam nadzieję, że w tym roku zrobię ku temu pierwszy krok. Dzięki za (pewnie nieświadome) popchnięcie mnie do przodu!
Nie ma problemu. Myślę, że kolejne wpisu pomogą Ci lepiej zaplanować kolejne roki
Czesc, ciesze sie ze Tobie taki styl pracy odpowiada.
Ja pracowalem przez ostatnie 3 lata zdalnie i niestety ale nie jest tak idealne jak piszesz. Wlasnie zmieniam prace bo dla mnie najlepsze rozwiazanie to czesciowa praca zdalna i biuro blisko domu. Czlowiek potrzebuje kontaktu z innymi ludzmi i to nie takiego jaki ma w sklepie czy na targu.
Nie jest zdrowe zamkniecie sie w domu przez tyle godzin. I nie pomaga pobieganie albo wyjscie do sklepu bo tego czasu w tym samym miejscu jest po prostu za duzo.
Dziękuję za komentarz. za tydzień wpis o zaletach pracy zdalnej, za dwa: o jej wadach. Wtedy możemy podyskutować. Natomiast oczywiste jest, że nie każda praca będzie każdemu pasować. O tym też napiszę we wpisie ” praca zdalna: dla kogo tak, dla kogo nie”.
Super, z checia przeczytam kolejne wpisy.
Szczerze mowiac nie zalezy mi na dyskutowaniu bo nie chce Cie do niczego przekonac 🙂
Najwazniejsze ze Ty sie z tym dobrze czujesz i ze u Ciebie przewazaja plusy.
U mnie przewazyly minusy.
Doskonale rozumiem ten komentarz. Ja od dłuższego czasu pracuję częściowo zdalnie, natomiast mój mąż miał takie 2 lata, że pracował 100% zdalnie dla zagranicznego klienta… I widziałam, jak bardzo mu to nie służy. Początkowo oczywiście same och i ach, co za wolność, dowolne godziny pracy itd. Później dowolne godziny pracy zmieniły się na stałe godziny nocne, bo najpierw prokrastynował (przecież nie muszę tego robić teraz, więc zrobię później, później stwierdzam, że jeszcze mi się nie chce, więc jeszcze później, aż tu nagle ups, jest 22 a ja jeszcze nie zacząłem), a potem nadganiał. Zarówno w cyklu dobowym, jak i cyklu projektowym, co oznacza, że jak zbliżał się deadline, to nagle pracował od przebudzenia do zaśnięcia. Ze względu na postępujące przesunięcie, nie rzadkie było wstawanie o 11, 12, w końcu nawet 13, i chodzenie spać o 2, 3, 4… albo i 5tej. Ponieważ rozliczał się zadaniowo, to żył w wiecznym przeświadczeniu, że musi ciągle pracować, bo bez tego nie będzie pieniędzy. Wyjście na piwo z kolegami? Nie ma czasu, przecież zawsze jest jakiś kolejny deadline. W tym wszystkim nie pomagał fakt, że klient zagraczny i reszta zespołu też z różnych krajów, więc każdy o innej porze się odzywał – a mąż uważał, że jak dostaje maila o 2giej w nocy, to musi na niego odpisać od razu… Na wspólny wyjazd zabierał laptopa i większość czasu pracował. Na tym wszystkim ucierpiał również nasz związek, bo przecież de facto przestaliśmy spędzać razem czas – rano on spał, w ciągu dnia ja byłam w pracy, popołudniu/wieczorem on pracował, zanim skończył to ja już musiałam iść spać.
Znalezienie pracy w biurze, w stałych godzinach, początkowo bez możliwości pracy zdalnej (teraz może raz w tygodniu), przywróciło równowagę.
Fajny, merytoryczny komentarz. Znam te problemy, ale raczej z teorii. Wydaje mi się, że to kwestia organizacji swojego czasu, poustawiania sobie pewnych rzeczy w głowie i uzgodnienia wszystkiego z zespołem i przełożonym. Nie znam całej historii, ale brzmi to bardziej tak, że nie sama praca była słaba, ile nie do końca poradziliście sobie z jej możliwościami i wymaganiami/zagrożeniami. O tym też będzie znacznie więcej w kolejnych wpisach. Serdecznie pozdrawiam.
Oczywiście kwestia organizacji i ustaleń jest najważniejsza, ale w tym przypadku akurat pracodawca nakręcał problem poprzez swoje wymagania i ignorowanie ustaleń 😉 Np. gdy mówiono mu, że coś można zrobić na przyszły piątek, to odpowiadał, że oczekuje tego na najbliższy piątek… IMHO to brak szacunku i tyle.
2 razy podchodziłem do pracy zdalnej. Za pierwszym razem popełniłem chyba wszyskie możliwe błędy (a przynajmniej więcej niż bym chciał).
Próba nr 1. Na początku moje drogi zawodowej (wcześniej pracowałem około rok w „normalnych” warunkach, w biurze). Jest rok 2005, możliwości pracy zdalnej dopiero raczkują. Branża IT. Praca mieszała mi się z życiem prywatnym i zamiast oszczędzić czas zabierała cały dzień. Mój standardowy dzień wyglądał mniej wiecej tak:
1. Wstaję rano o 8:00 i sprawdzam czy nie ma nowych zgłoszeń, ale przecież pracuję zdalnie więc podkręcam na maxa dźwięk powiadomień i idę spać dalej do koło 11:00.
2. 11:00 – 12:00 to pora śniadani i porannej toalety.
3. O 12:00 sprawdzam co jest do zrobienia (z rzeczy zaplanowanych) i zaczynam pracę.
4. Około 14:00 – 16:00 przerwa na obiad i spotkanie ze znajomymi, zakupy, itp..
5. 16:00 – 20:00 kończę rzeczy zaplanowane.
6. Po 20:00 jestem po pracy i znów mam czas dla znajomych.
Wytrzymałem 2 lata pracując w ten sposób. Z radością wróciłem do biura i cieszyłem się, że znów kończę pracę o 17:00 i mam więcej czasu wolnego niż pracując w bardziej elastyczny sposób, czyli zdalnie. Ten czas nie był jednak tylko czasem straconym. Pozwolił mi na dość dużą aktywność poza zawodową.
Próba 1.5. Pojedyncze dni pracy zdalnej. Po kilku latach pracy stacjonarnej zacząłem znów korzystać z zalet pracy zdalnej. Były to pojedyncze dni w miesiącu. Pracę zdalną zacząłem wybierać do zadań wymagajacych skupienia i tam gdzie od początku do końca wiedziałem co jest do zrobienia. Wprowadziłem też sztywny podział na czas na pracę i czas prywatny. Broniłem się nawet przed „zamieszaniem odgrzewanej zupy bo przecież i tak byłem w domu”.
Próba nr 2. Praca zdalna, już od 4 lat. Zdecydowałem się na podejście w pełni zdalne po raz drugi. Jak na razie funkcjonuje to dość dobrze. Monitoruję czas poświęcony na pracę i na przerwy. Rozliczam się zadaniowo, ale jeśli coś zrobię szybciej to i tak zaoszczędzony czas poświęcam na pracę: na pomoc innym, douczanie się, mentoring lub wpisy na blogu firmowym. W biurze pojawiam się przy okazji spotkań z klientem (raz w miesiącu) lub planowania (raz na kwartał). Czasami też umawiamy się całym zespołem na „burzę mózgów” i podział odpowiedzialności. Jeśli coś można zrobić lepiej spotykajac się na miejscu, to raczj tak robimy. Cała reszta jest robiona zdalnie. Spore znaczenie w pracy zdalnej ma podejście całego zespołu ludzi, z którym na co dzień współpracuję. Jeśli ktoś ma zbyt dużo prywatnych spraw w ciągu dnia to nadrabia w nocy lub w weekend.
U mnie praca zdalna wygląda trochę inaczej. Jestem serwisantem maszyn przemysłowych, pracę wykonuje w 75% u klienta, pozostałe 25% to raportowanie prac i ustalenia dotyczące następnych zleceń. Raportowanie wykonuje w domu, a dojeżdżam do różnych klientów również z domu. Tego typu rozwiązanie pozwoliło mi wyprowadzić się z miasta na zapadłą wieś gdzie ceny nieruchomości są dużo niższe…