## Wszystkie wpisy z serii znajdziesz pod tym adresem. ##
Pamiętasz, jak kiedyś pisałem o tym, że jako naród jesteśmy mało mobilni, przez co sami podcinamy sobie skrzydła kariery zawodowej? Nieśmiało proponowałem też przyjrzenie się idei geoarbitrażu, w dodatku nieco szerzej, niż mówi definicja. Te tematy były jednak tylko rozgrzewką przed zagadnieniem, które powraca na blogu po kilku latach i które tym razem mam zamiar Tobie rozłożyć na czynniki pierwsze!
Podczas moich regularnych podróży służbowych spędzam kilka dni w biurze, co jest sytuacją dla mnie dość wyjątkową. To właśnie tam urodził się pomysł na serię wpisów przybliżających koncepcję pracy zdalnej, jej wady i zalety, a także sporo patentów na to, jak sobie radzić ze specyfiką takiego wykonywania obowiązków. Podpowiem, u kogo praca zdalna może się sprawdzić, a gdzie raczej nie ma prawa bytu. Kiedy już przejdziemy przez podstawy, postaram się podsunąć argumenty, których możesz użyć w rozmowie ze swoim szefem, żebyście wspólnie sprawdzili tą koncepcję w warunkach bojowych. Brzmi nieźle? Mam nadzieję!
Jak zwykle w takich sytuacjach, na początku disclaimer. Owszem, zdaję sobie sprawę, że górnik czy sprzedawca z warzywniaka pracować zdalnie raczej nie będzie. Mam jednak przeczucie graniczące z pewnością, że duża część czytelników tego bloga to osoby pracujące za biurkiem, głównie przy użyciu komputera. To dla nich powstaje ta seria! Będę pisał raczej z perspektywy etatowca, ale również osoby prowadzące swoją działalność znajdą garść rad dla siebie, a duża część treści i tak będzie uniwersalna! Stosunkowo dużo uwagi poświęcę pracodawcom i osobom pełniących funkcje kierownicze: to oni podejmują większość decyzji i od nich zależy odpowiednia organizacja pracy w zespole. Oni też biorą odpowiedzialność za system pracy, który panuje w firmie, zatem ich wybory powinny być dobrze przemyślane. Ta grupa jest jednocześnie najbardziej sceptycznie nastawiona do koncepcji pracy zdalnej, dlatego postaram się rozwiać część obaw i wyjaśnić, jak sobie radzić z pozostałymi.
Za http://www.howdoibecomea.net/telecommuting/
Jakie mam kwalifikacje do tego, żeby wymądrzać się w tym temacie? Otóż – dla przypomnienia tym, którzy są tu nowi – jestem specjalistą IT z kilkunastoletnim doświadczeniem. Przez pierwsze 8 lat pracy zawodowej pracowałem w biurze, czyli w absolutnie tradycyjnym środowisku, które jest naturalne dla zdecydowanej większości z nas. Zaliczyłem w tym czasie kilka miejsc pracy, żeby w końcu – przeprowadzić się wraz z rodziną z Gdańska do Bydgoszczy. Po niecałym roku lokalny rynek pokazał mojemu pracodawcy, że bez pracy zdalnej nie ma jak rozwijać dalej zespołu specjalistów, w związku z czym pojawiły się pierwsze, nieśmiałe wzmianki o możliwości częściowej pracy zdalnej. Wszedłem w to i przez kolejne miesiące pracowałem w trybie mieszanym (dom/biuro), cały czas pokazując swoją wartość i zdobywając zaufanie przełożonych. Dzięki temu, w 2014 roku (to już ponad 4 lata!!) nadszedł ten dzień, kiedy wróciliśmy do naszego ukochanego Gdańska, a ja zacząłem pracować niemal w 100% zdalnie. Początkowo przyjeżdżałem do biura w Bydgoszczy raz na tydzień czy dwa, ale już po niedługim czasie częstotliwość tych wizyt znacznie zmalała i dzisiaj – w 2019, odwiedzam to miejsce dosłownie kilka razy w roku.
Moim celem było znalezienie właściwego balansu w życiu, ale na początku byłem w stanie włożyć mnóstwo pracy, aby wprawić tą maszynę w ruch. Gdybym miał streścić poszczególne kroki, a jednocześnie doradzić, jak dołączyć do grupy usatysfakcjonowanych ze swojego życia pracowników zdalnych, proponowałbym następującą kolejność działań:
- Ciśnij. Inwestuj w siebie, pogłębiaj doświadczenie, pracuj ciężko! Zwłaszcza, kiedy jesteś młody i nie masz dzieci.
- Naucz się pracować mądrze, optymalizuj, dąż do zadaniowego trybu pracy. W tym procesie warto się nagradzać, przykładowo zamiast stwierdzić „moim celem jest wykonanie 200% normy”, powiedzieć sobie „każde urwane 30 minut dzięki optymalizacji czy automatyzacji podzielę na pół, zwiększając o 15 min czas pracy oraz – o tyle samo – czas dla siebie”.
- Znajdź hobby (może być i takie, które potencjalnie wygeneruje dodatkowy przychód) – tak, żeby dodatkowy czas nie przelatywał przez palce, ale żebyś z chęcią inwestował go w to, co lubisz.
- Negocjuj pracę zdalną. Od jednego dnia w miesiącu/tygodniu. Buduj zaufanie.
- Połącz pracę zdalną z zadaniowym trybem pracy.
Jeśli obowiązki na to pozwalają, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś w trakcie pracy popracował nieco nad pobocznymi projektami.
Przeszedłem więc naturalną ścieżkę od korpoludka do osoby, która pracuje w sposób niesamowicie elastyczny, wykorzystując do tego zadaniowy tryb pracy. W efekcie uciąłem kilka godzin z codziennego dnia pracy (więcej tutaj), chociaż to tylko jedna z wielu korzyści wyniesionych na przestrzeni ostatnich lat. Był to proces, w którym nie widziałem niczego szczególnego – ot, moja własna droga do wolności, nie do końca zaplanowana (to się zmieniło!), przeplatana różnymi zdarzeniami, życiowymi decyzjami i zmianami zachodzącymi we mnie. Jednym słowem: proza życia. Kiedy jednak przemyślałem ten temat bardziej wnikliwie, to zorientowałem się, że ta droga nie jest ani standardowa, ani oczywista, ani tym bardziej powszechna. Okazuje się, że po tych latach pracy w IT stałem się – nieco przy okazji – specjalistą od pracy zdalnej! Bo jak można nazwać kogoś, kto ma z tym dziwnym tworem do czynienia od kilku lat, ma świetne porównanie z pracą biurową, przechodził przez poszczególne etapy całego procesu w warunkach wybitnie trudnych (małe dzieci w mieszkaniu, w którym pracowałem), a do tego – potrafi spojrzeć na temat nie tylko jako pracownik, ale również od strony zarządzania zespołem ludzi, pracujących z różnych lokalizacji? W pewnym momencie dostrzegłem, że mam dość unikatowe umiejętności i doświadczenie, które może przydać się nie tylko w tym wąskim wycinku IT, w którym się obracam, ale znacznie szerzej! Czy to nie ciekawe, że z czasem zdobywamy pewne umiejętności przy okazji, nie myśląc nawet o nich jako o cennym doświadczeniu, które przecież może się nam bardzo przydać później, na innym etapie naszego życia?
Właśnie te wnioski sprowokowały mnie do poruszenia tematu pracy zdalnej na blogu. Lubię dzielić się wiedzą i doświadczeniem; lubię prowokować, a przede wszystkim: uwielbiam proponować nieszablonowe rozwiązania, jeśli uważam, że są dobre. Zbyt często ulegamy wpływom otoczenia, dajemy zamykać się w pewne ramy, kopiujemy wzorce zachowań od innych i machinalnie wykonujemy poszczególne czynności (żeby nie powiedzieć: żyjemy), bez większego zastanawiania się nad tym. Uważam, że praca zdalna jest czymś niestandardowym, potencjalnie ciekawym i otwierającym mnóstwo możliwości. Dlatego chciałbym zaszczepić w Tobie pewne ziarenko, które każe Ci się zastanowić nad obecnym sposobem wykonywania pracy, a być może – w przyszłości – pomoże rozwinąć skrzydła. Stąd seria wpisów, z którą właśnie ruszam. I moje dalsze plany, których na razie nie ujawniam (takie mam prawo, a co! ;)).
Gdybym miał jednym słowem opisać uczucia, które malują się na twarzach wielu osób dowiadujących się, że pracuję zdalnie, powiedziałbym: zazdrość. Taka na zasadzie „ale masz dobrze, też bym tak chciał„. Im bardziej abstrakcyjnie brzmi to dla mojego rozmówcy, tym większa chęć, żeby urzeczywistnić to, co wydaje się kluczem do idealnego balansu pomiędzy życiem prywatnym a pracą. Im większa niewiedza, tym bardziej cukierkowy i nierealny obraz pracy z domu (lub innego miejsca, z dala od pracodawcy). Z drugiej strony jest część społeczeństwa, u której praca zdalna nie spotyka się ze zrozumieniem. Dla tych osób pierwszymi obrazkami, malującymi się w wyobraźni po usłyszeniu tego terminu jest składanie długopisów lub podobna, bardzo prosta i mało ambitna praca, na której kokosów nie zbijemy. Ewentualnie, przed oczami staje ktoś, kto zamiast pracować, siedzi w gaciach na kanapie i ogląda kolejny sezon ulubionego serialu. Również z tego powodu chciałbym rzeczowo i po ludzku opowiedzieć, z czym to się je.
O popularności tego trendu świadczy rosnąca społeczność cyfrowych nomadów oraz produktów przeznaczonych specjalnie dla nich.
Czym zatem jest praca zdalna, a czego raczej nie powinniśmy określać tym mianem? Zacznijmy od tego, że to dość nowy koncept, który w dość naturalny sposób wykreowały duże korporacje. W trakcie ich wzrostu, ekspansji i otwierania kolejnych oddziałów, czerpały pełnymi garściami ze zdobyczy technologii, dzięki czemu technicznie możliwe stało się załatwienie niemal dowolnego tematu na odległość. Przynajmniej dla części stanowisk i grup zawodowych – ale o tym będzie więcej w kolejnych wpisach.
Ale to jeszcze nie oznacza, że możemy mówić o pracy zdalnej. To moje spojrzenie na ten system, bo w zależności od tego, kogo spytasz, otrzymasz inną definicję i wizję telepracy :). W moim przekonaniu, nie jest nią praca polegająca na komunikacji z użyciem środków porozumiewania się na odległość. Dopóki jesteś przywiązany do swojego miejsca pracy, nie pracujesz zdalnie. I wcale nie musi to oznaczać konieczności siedzenia za biurkiem! Zdalnie nie pracuje również przedstawiciel handlowy, którego terenem pracy jest na przykład całe województwo, a swoje obowiązki wykonuje głównie w siedzibach klienta. Ani ostatnio spotkany (za pomocą blablacar-a, a jakże!) tatuażysta, który podróżuje po świecie i dzięki swojej renomie podejmuje się różnych zleceń w miejscach, które odwiedza. To nie praca zdalna, chociaż – przyznam – bardzo ciekawy i pomysłowy sposób na życie.
Skoro już wiemy, czym praca zdalna nie jest, może pomyślmy o tym, jak można ją zdefiniować. Moja definicja jest najprostsza z możliwych i oznacza zastąpienie technologią czasu spędzanego na przemieszczanie się do/z konkretnego miejsca pracy.
Oznacza to, że jeśli szef poprosi Cię o wykonanie zadania (lub sam je zdefiniujesz w ramach prowadzonej przez siebie działalności), z bardzo dużym prawdopodobieństwem będziesz mógł je zrealizować niezależnie od tego, gdzie się znajdujesz. Nie należy tego traktować bezwarunkowo – nie muszę w każdej minucie mojego dnia być w gotowości. Mogę łowić ryby na środku jeziora, mogę być setki kilometrów od najbliższych masztów telekomunikacyjnych. Wszystko zależy od charakteru wykonywanej przeze mnie pracy: od jednego wymagana jest dostępność 24/7, kto inny może sobie pozwolić na przesyłanie kolejnych etapów projektu podczas cotygodniowych wizyt w kawiarni, łącząc się do darmowego wifi. Uogólniając, trzeba mieć możliwość wykonywania obowiązków z miejsca, które pasuje Tobie, a nie tylko z tego, które wskaże Ci pracodawca.
Oczywiście, zdecydowana większość przypadków to standardowy scenariusz zamiany biura na dom. Ale to tylko jedna z możliwości, od której zwykle warto zacząć, ale do której absolutnie nie musimy się ograniczać. Na marginesie: to w zasadzie powrót do tego, co było powszechne sto i więcej lat temu, jeszcze przed rewolucją przemysłową. Mobilność była wtedy na bardzo niskim poziomie, standardem więc było wykonywanie pracy u siebie: we własnym gospodarstwie lub w przydomowym zakładzie.
Praca zdalna to często również praca zadaniowa – a przynajmniej warto do tego dążyć, bo to połączenie pozwala wyciągnąć z niej najwięcej. W wielu przypadkach brak bezpośredniej kontroli nad pracownikiem oznacza, że możemy zapomnieć o sztywnych godzinach pracy, czy nawet ich liczbie. Zamiast tego, rozliczamy się z efektów tego, co należy wykonać, zamiast z fizycznej obecności w określonym miejscu. To może być zarówno zaleta, jak i wada dla Ciebie i Twojego pracodawcy. Ale to temat na jeden z kolejnych odcinków niniejszej sagi 😉
Warto zapamiętać, że praca zdalna to nie jeden, sztywny scenariusz! To cała paleta możliwości: od okazjonalnej możliwości pracowania z domu (chore dziecko, coś do załatwienia, kurier przyjeżdża z nową lodówką itp), przez częściową pracę zdalną (kilka dni w tygodniu z biura, pozostałe zdalnie), aż do wdrożenia pełnego tygodnia pracy zdalnej. Dodatkowo, praca zdalna nie musi dotyczyć wszystkich pracowników i nie powinna to być droga w jedną stronę – nie w każdym przypadku ta koncepcja się sprawdzi, więc możliwość powrotu do biura (lub – przeciwnie – zwiększenia wymiaru zdalnej pracy) powinna być dostępna.
Czemu uważam, że praca zdalna będzie odgrywała coraz większą rolę w światowej gospodarce? O jej zaletach (ale także wadach) będę pisał w kolejnych tygodniach, ale już dzisiaj wspomnę, że jest ona sensowną (absolutnie nie twierdzę, że idealną) odpowiedzią na narastające problemy, z którymi zmagają się rozwinięte gospodarki. Korki, które mają negatywny wpływ na środowisko, a więc na nas – ludzi, oddychających powietrzem w centrach dużych miast. Marnujących mnóstwo czasu na przemieszczanie się, co wpływa na nasze samopoczucie, poziom stresu, a przede wszystkim: zabiera cenne godziny, których brak przekłada się na marginalizację życia rodzinnego i osobistego. Rosnące koszty zatrudnienia oraz zapewnienia pracownikom miejsca pracy w biurowcach, a także trudności z pozyskaniem wyspecjalizowanej kadry – to wszystko hamuje rozwój przedsiębiorstw, lub sprawia, że ich konkurencyjność jest mniejsza. Wreszcie: zachwiana równowaga między życiem zawodowym a osobistym prowadzi do tego, że częściej chorujemy (a zatem – więcej korzystamy ze zwolnień lekarskich) i – najzwyczajniej na świecie, jesteśmy mniej zadowoleni z prowadzonego życia.
Praca zdalna to odpowiedź na wiele z tych problemów. To nie rozwiązanie, nie żaden magiczny prztyczek, rozwiązujący wszelkie bolączki tego świata, ale – przynajmniej według mnie – bardzo sensowna alternatywa, która, o ile odpowiednio rozegrana i wdrożona, może przynieść wiele dobrego zarówno całym organizacjom, jak i poszczególnym pracownikom. Czego ja jestem najlepszym przykładem! Jak pokazują badania, Polacy po prostu chcą pracować w ten sposób!
Nie tylko Polacy zresztą…
Jeśli czytasz mnie od jakiegoś czasu, pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, że praca zdalna niesamowicie fajnie wpisała się w moją drogę ku wolności finansowej. Pozwoliła mi na kontynuowanie mojej intratnej ścieżki zawodowej, jednocześnie ograniczając czas spędzany na obowiązki zawodowe o jakieś 40-60%. Ułatwiła ucieczkę od korków, tłumów, smogu i konsumpcji, dzięki czemu zwolniłem tempo życia i odpiąłem się od wielu zachcianek. Dzięki niej, dziecinnie łatwe było zamknięcie się w swoim świecie i nadawanie z niego do czytelników tego bloga, abstrahując od tego, czy to zdrowe i naturalne 😉 W ostatnich latach nieśmiało zacząłem korzystać w możliwości pracy z innych miejsc niż nasze mieszkanie, a nawet przetestowałem scenariusz pod tytułem „wakacje bez urlopu„. To jednak tylko przedsionek do tego, co planujemy, ale ponieważ konkretów jeszcze brak, to nie zapeszam 😉 Zapewniam jednak, że możliwości są niemal nieograniczone, a ich realizację mogą utrudnić „jedynie” obowiązki i zobowiązania pozostałych domowników.
Mam w sobie silne przekonanie, że praca zdalna to jeden z elementów pracy 2.0, czyli tego, co przyniesie nam przyszłość. Czy się to komuś podoba, czy nie; niezależnie od tego, czy niesie ze sobą równie wiele zagrożeń, co możliwości. Stopniowe przejmowanie coraz bardziej specjalistycznych (w tym: kierowniczych) stanowisk przez przedstawicieli millenialsów oraz pokolenia Z sprawia, że wykorzystanie nowych technologii, elastyczność i innowacyjność to trendy wznoszące, na których przecież bazuje koncepcja pracy zdalnej. Dlatego tym ważniejsze jest, żeby okiełznać ten twór, jawiący się niektórym jako samo zło lub gwóźdź do trumny ludzkości 🙂 Kiedy poznamy jego specyfikę i właściwie wdrożymy w swojej organizacji to okaże się, że nie był on niczym więcej, niż wyimaginowanym zagrożeniem, które można przekuć w pozytywne efekty zarówno dla pracowników, jak i całych organizacji. W przeciwnym razie ryzykujesz, że zostaniesz w tyle i utracisz swoją konkurencyjność, zwłaszcza jeśli Twoja organizacja będzie pracowała w starym stylu, jednocześnie funkcjonując w otoczeniu, które przyjmie nowe i wyciągnie z tego to, co najlepsze! W szczególności, jeśli weźmiemy pod uwagę coraz to młodsze pokolenia wkraczające na rynek pracy. Pokolenia, dla których praca nie jest priorytetem numer jeden; te, które muszą czuć, że żyją – nie podczas dwutygodniowych wakacji w stylu all-inclusive, ale na co dzień! Może płynę za daleko, ale czasowe „oddelegowanie” pracowników do pracy w Brazylii czy Tajlandii brzmi jak wspaniała motywacja i nagroda dla najlepszych.
Mam nadzieję, że zainteresowałem Cię tym wpisem i z chęcią przeczytasz kolejne części cyklu pod tytułem „praca zdalna”. Jeśli chcesz mieć pewność, że zostaniesz o nich poinformowany, zapisz się do całkowicie bezspamowego newslettera. Gdyby Twoja firma potrzebowała konsultacji lub wsparcia w tym temacie, napisz do mnie, postaram się coś zaoferować. A już teraz zapowiadam kolejne wpisy, które pojawią się w nadchodzących tygodniach. To kilkanaście tysięcy słów (!!!), które bardzo rzetelnie i szczegółowo poruszą większą część zagadnień z tej dziedziny. Jestem przekonany o przydatności takiego kompendium praktycznej wiedzy, zwłaszcza, że – jak wiele wpisów na tym blogu – będzie ono aktualne przez długie lata!
Praca zdalna, część 1. Z czym to się je? – właście czytasz
Praca zdalna, część 2. Zalety.
Praca zdalna, część 3. Wady i wyzwania.
Praca zdalna, część 4. Dla kogo tak, dla kogo nie.
Praca zdalna, część 5. Jak zacząć / jak szukać.
Praca zdalna, część 6. Jak pracować, żeby nie zwariować?
PS Jeśli chciałbyś, żebym wyjaśnił jakieś konkretne zagadnienia w kolejnych wpisach, napisz o tym w komentarzu!
PS2 Dziękuję za udział w ankiecie w tym wpisie! 59% z Was chciałoby przerywniki pomiędzy powyższymi wpisami, a 33% wybrało publikację poszczególnych treści pod rząd. Postanowiłem, że pogodzę te obozy i dam jeszcze więcej od siebie, publikując powyższe wpisy co tydzień, ale dodając dodatkowy wpis pod koniec każdego tygodnia z serii „migawki„. Enjoy 🙂