Wolnym Byc

Migawki #3: podróże (prawie) za darmo.

Skoro już rozpocząłem cykl o pracy zdalnej, chciałbym rozszerzyć go o pewną ciekawą koncepcję, którą ostatnio z Wolną analizujemy.

Jednym z naszych aktualnych celów jest uniezależnienie się od lokalizacji. Ja osiągnąłem ten etap przechodząc w niemal 100% na pracę zdalną, a teraz pracujemy nad Wolną i już niedługo również w Jej przypadku będzie można mówić chociaż o częściowej niezależności od konkretnego miejsca. Już teraz niemal połowa projektów wykonywanych w ramach naszej Pracowni Dobrych Wnętrz jest wykonywana zdalnie! Zostają dzieci i ich przedszkole, co też nie jest jakąś przeszkodą nie do przejścia. Wynika z tego, że już od tego lata nasza rodzina będzie tak mobilna, jak nigdy wcześniej. Pytanie za 10 punktów brzmi: co z tym zrobimy i jak to wykorzystamy?

Otóż w naszej głowie rodzi się koncepcja podróżowania (wpisana w kilku miejscach w celach na 2019, co by nie umknęła w natłoku pracy). A to, jak wszyscy wiemy – kosztuje. Zwłaszcza, jeśli mówimy o 4-osobowej rodzinie, przynajmniej kilku wyjazdach w roku, zimowaniu w cieplejszym klimacie i regularnych wyjazdach wakacyjnych. I to nie takich, gdzie przez kilka dni jeździ się na złamanie karku i zwiedza po łebkach co popadnie, bo czas goni, bo zaraz trzeba wracać. Raczej takich, gdzie jest czas na aklimatyzację i chociaż 2-3 tygodnie na to, żeby zwiedzić okolicę, poczuć klimat miejsca i móc coś sensownego o nim powiedzieć po powrocie. Tylko… jak to zrobić?

Uniezależnienie się od lokalizacji to punkt numer jeden naszego niecnego planu. Punkt numer dwa to przyjęcie założenia, że wyjazd wcale nie musi równać się urlopowi, lub bardziej ogólnie: przerwie od pracy. Lubimy naszą codzienność, lubimy pracować i żyć w zrównoważony, satysfakcjonujący nas sposób – nie chcemy całymi miesiącami cisnąć na 120% w pracy, której nie lubimy tylko po to, żeby później wypoczywać na maxa, leżąc plackiem i jedząc/pijąc do oporu (taka niewinna aluzja do urlopów all-inclusive ;)). Inaczej mówiąc: w wielu wypadkach wystarczy zmiana lokalizacji, bez eliminacji (ewentualnie z małą redukcją) pracy zawodowej w tym okresie.

A jako przerywnik… serdeczne dzięki za niezwykle ciepłe przyjęcie nowej serii na blogu! 

Wiemy już, że chcemy prowadzić podobne do codzienności życie, tyle że czasami z zupełnie innego miejsca niż to, w którym żyjemy. Dochodzimy do punktu numer trzy: miejsca, w którym moglibyśmy żyć w czasie tych wojaży. I tu zaczynają się schody, zwłaszcza jeśli myślimy o wysokim sezonie, kiedy nasze dzieci będą miały wolne nie tylko w okresie przedszkolnym, ale również przez kolejne naście lat nauki w szkole. Słowo, które ciśnie mi się na usta, to… drogo! Przyjmując 10 tygodni w ciągu roku spędzonych na podróżach bliższych i dalszych, koszt przy 4 osobach to co najmniej… 20-30 tysięcy złotych. Potencjalnie: znaaaacznie więcej.

Owszem, możemy zdefiniować, zaplanować i zrealizować cel pod tytułem „zarobić dodatkowe 30 tysięcy złotych rocznie na podróże”. Możemy też niewiele definiować, a zamiast tego ograniczyć inwestycje i po prostu jeszcze bardziej rozdmuchać konsumpcję. Ale szukamy sensownych alternatyw, ponieważ… szczerze mówiąc, płacenie za 10 tygodni wynajmowania domu/mieszkania każdego roku ze świadomością, że nasze – atrakcyjne dla wielu – mieszkanie w Gdańsku stoi puste, każe nam się dwa razy nad tym zastanowić.

Mój umysł zaprowadził mnie w tych rozmyślaniach w ciekawe miejsce. Stworzyłem sobie w głowie wizję pewnej społeczności: ludzi pracujących zdalnie, wyjeżdżających co roku na kilka tygodni na wczasy, czy po prostu – mających jakąś fajną miejscówkę w ciekawej okolicy. Osób, które łączy jedno: posiadają nieruchomość, w której nie przebywają co najmniej przez pewną część roku. Czemu muszą oni ponosić dodatkowe koszty wynajęcia czegoś w miejscu, do którego wybierają się na kilka tygodni, skoro mogą je zamortyzować tym, co mają: potencjałem swojego stałego miejsca zamieszkania, które w tym samym czasie może być atrakcyjnym miejscem dla kogoś innego?

Najbardziej oczywiste rozwiązanie tego problemu: wynająć na krótki termin swoje mieszkanie, kiedy stoi puste podczas wojaży. Dodatkowe przychody mocno obniżą cenę wyjazdu, więc czemu nie? Bo pojawiają się dodatkowe pytania. Na przykład o to, komu wynająć nasze mieszkanie… anonimowym gościom, czyli każdemu, kto ma wystarczająco dużo pieniędzy, żeby nam zapłacić? W przypadku typowego mieszkania na wynajem – czemu nie… ale tutaj przecież chodzi o nasze domowe gniazdko. O nasze prywatne pokoje, sypialnię, pokoje dzieci, nasze rzeczy osobiste… no nie, jednak nie czułbym się komfortowo, dopóki nie wyniósłbym (nie wiem zresztą gdzie…) wszystkiego, co należy do nas. Robić to każdorazowo, kiedy ktoś zdecyduje się spędzić kilka dni u nas… stresować się, w jakim stanie zastaniemy nieruchomość po powrocie… czy najemcy nie uprzykrzą skutecznie życia sąsiadom… czy i jak to wszystko później rozliczyć z Urzędem Skarbowym, jakie prowizje odprowadzić do portali, za pomocą których ktoś wynajął nasze mieszkanie… i tak dalej. To chyba jednak nie najlepszy pomysł…

Mimo, że znamy przypadki, kiedy prywatne osoby wynajmują na doby mieszkania, w których żyją (na przykład: przeprowadzając się na ten czas do rodziców), w naszej ocenie ta gra nie jest warta świeczki. Czy zatem wszystko stracone i wracamy do wypruwania sobie żył po dodatkowe dziesiątki tysięcy złotych? Niekoniecznie…

Załóżmy na chwilę, że wcześniej wspomniana społeczność rzeczywiście istnieje. Że są ludzie wyznający podobne wartości, otwarci na drugiego człowieka, znający się przynajmniej z wirtualnych, merytorycznych dyskusji i szanujący się nawzajem. Grupa ludzi otwartych na możliwości, nie nastawionych jakoś szczególnie na konkretną lokalizację, w miarę elastycznych odnośnie terminów oraz na tyle wyluzowanych, żeby potrafili spać spokojnie ze świadomością, że w ich domu przebywają niemal obce osoby. Zaskoczyłeś już, o kim mówię? O nas, regularnych czytelnikach (i twórcy ;)) tego bloga 😀

Co konkretnie mam na myśli? Home exchange, home swap, wymiana domów… nazwa jest rzeczą drugorzędną, kluczem jest koncepcja. Polegająca na założeniu, że mała część z opisanej powyżej społeczności byłaby gotowa zamienić się domami czy mieszkaniami na pewien okres czasu. Jeśli dobrze to przemyśleć, nasze mieszkanie może być bardzo atrakcyjne dla wielu osób (Gdańsk, kilka kilometrów od morza…), zwłaszcza w sezonie letnim. Z drugiej strony, my – mieszkając tutaj na co dzień – w wakacje chcielibyśmy wybrać się w inne ciekawe miejsce, na przykład bardzo ogólnie określone jako „góry”. Jeśli przyjąć, że znajdziemy rodzinę z południa Polski, która chciałaby spędzić kilka tygodni nad morzem w czasie wakacji, co stoi na przeszkodzie, żeby co nieco się o sobie nawzajem dowiedzieć, wybadać swoje potrzeby i oczekiwania, a następnie – jeśli wszystko będzie się zgadzało – wymienić kluczami do swoich mieszkań czy domów na czas urlopu?

Pomijając na chwilę abstrakcyjność tego pomysłu, skupmy się na jego zaletach. Optymalizacja kosztów jest ogromna, bo odpada największy koszt podczas podróżowania: noclegi. Mówimy też o normalnych mieszkaniach i domach, gdzie jest w pełni wyposażona kuchnia, dzięki której można gotować samemu – tak, jak lubisz i bez drastycznego zwiększania kosztów posiłków. Nie mamy żadnego (lub bardzo ograniczony) przepływu finansowego – klasyczny barter, który jest praktyczną realizacją czegoś, co zwie się ekonomią dzielenia się (sharing economy). Idea, z której wywodi się chociażby praca zdalna czy Uber. Wreszcie: mamy pewną (ograniczoną, zgadzam się) kontrolę nad tym, kto będzie u nas spędzał swój urlop. Wypchany portfel nie wystarczy, żeby ktokolwiek mógł zarezerwować nasze gniazdko. Zamiast tego, mielibyśmy możliwość weryfikacji lokatorów – podobnie do tego, jak to robimy w przypadku szukania najemców do mieszkań na wynajem.

Okazuje się, że temat nie jest tak abstrakcyjny, jak się wydaje i są portale zrzeszające ludzi, którzy myślą w ten właśnie sposób. Sami jesteśmy zarejestrowani na jednym z nim od zeszłego roku i gdyby nie praca zawodowa Wolnej, już byśmy mieli za sobą tego typu doświadczenie. Aktualnie mamy jedno zapytanie o chęć zamiany mieszkań od kogoś z okolic Giżycka i możliwe, że uznamy to jako okazję do sprawdzenia tego rozwiązania w praktyce.

Oczywiście – bardzo łatwo skrytykować takie podejście. Można powiedzieć, że to proszenie się o kłopoty, kradzieże i zdemolowanie mieszkania, w którym żyjemy i łóżek, w którym śpią nasze dzieci. My jednak wychodzimy z założenia, że ludzie są fajni i przeważają Ci z pozytywnym nastawieniem do życia, co zresztą można dość prosto zweryfikować przed oddaniem komuś kluczy do swojego mieszkania.

Idąc dalej… ten blog to niemal idealne środowisko dla takich inicjatyw, bo przecież każdy chce gdzieś spędzić czas wolny, a jednocześnie: w jakimś stopniu dba o swoje finanse osobiste oraz życiową równowagę. Już sam ten fakt skłania mnie do zadania pytania w eter: czy jest tu ktoś, kto byłby zainteresowany dołączeniem do zamkniętej społeczności ludzi gotowych do czasowej zamiany swoich domów/mieszkań w rozmaitych terminach i konfiguracjach? To pomysł, który na tą chwilę wydaje mi się wprost niesamowity, dramatycznie zwiększający bezpieczeństwo tego typu wymiany barterowej, a także – będący doskonałą okazją do tego, żeby kiedyś poznać się lepiej. Kto chętny, proszę o kontakt bezpośrednio na maila. Będę wdzięczny za wcześniejszą weryfikację z resztą rodziny 😉 Jednocześnie uprzedzam, że być może – z różnych względów (głównie czasowo/organizacyjno/technicznych) – coś takiego nie byłoby całkowicie darmowe i wymagałoby czegoś a’la opłata członkowska ;), która na pewno byłaby wielokrotnie tańsza, niż wynajęcie noclegów dla całej rodziny w ciekawym miejscu, w szczycie sezonu.

Ciekawi mnie, co myślisz o naszym pomyśle. Według mnie to ciekawa propozycja nie tylko dla osób elastycznych i pracujących zdalnie, ale w zasadzie dla wszystkich – zwłaszcza rodzin z dziećmi, planujących urlopy w czasie wakacji szkolnych i wydających całe stosy ciężko zarobionych papierków za to, żeby przenocować w miejscach, którym bardzo daleko od domowej atmosfery. Czemu nie pokusić się o bardzo optymalne kosztowo spędzanie czasu w różnych zakątkach naszego pięknego kraju – przecież życie jest krótkie, warto więc z niego mądrze korzystać!

[poll id=”5″]

PS Dla tych, których interesuje temat nieruchomości, proponuję jeszcze tekst, który ostatnio trafił na stronę naszej pracowni: projektant wnętrz: kiedy warto, a kiedy się opłaca. Myślę, że to ciekawe, choć oczywiście subiektywne, spojrzenie na temat przydatności projektów, które wykonujemy.

PS2 Pamiętasz, że możesz dołączyć do airbnb z naszego polecenia z ponad 100-złotowym rabatem? Polecamy 🙂

Exit mobile version