## Wszystkie wpisy z serii znajdziesz pod tym adresem. ##
Ten wpis wyznacza półmetek cyklu o pracy zdalnej. Do tej pory przedstawiłem jej specyfikę oraz całą masę zalet, którą jeszcze powiększyły Wasze komentarze. Dzisiaj chciałbym się skupić na jej wadach i wyzwaniach. Szczerze mówiąc, musiałem się nieźle nagłowić, żeby zebrać aż tyle argumentów przeciw pracy zdalnej! Wynika to też z faktu, że jestem zwolennikiem i entuzjastą takiej formy współpracy, dlatego dużo łatwiej mi znaleźć jej pozytywne aspekty. Myślę jednak, że poszło mi całkiem nieźle, a przy każdym punkcie starałem się zaproponować sposób na poradzenie sobie z potencjalnymi problemami – tak, aby zminimalizować negatywny odbiór pracy zdalnej, zarówno po stronie pracownika, jak i pracodawcy. Jeśli potrafisz spojrzeć na temat nieco bardziej krytycznie niż ja, śmiało komentuj, a ja uzupełnię wpis o niezauważone przeze mnie wady telepracy. Czas zacząć!
- Jeśli chcesz być dostrzeżony, musisz po prostu dawać z siebie więcej. Czasami mam wrażenie, że pracując zdalnie noszę jakąś czapkę-niewidkę. Zdarza się, że współpracownicy zapominają o mnie, nawet jeśli wsparcie z mojej strony byłoby przydatne. Nie ma mnie w biurze (a stamtąd pracuje część zespołu), więc poświęca mi się mniej uwagi i często zakłada, że jestem niedostępny. Można jednak zminimalizować negatywne skutki tego podejścia: jeśli chcesz się wybić, bądź aktywny, wykazuj inicjatywę, uczestnicz we wszelkich dyskusjach prowadzonych zdalnie. Jeśli natomiast chcesz po prostu zrobić swoje i skupić się na życiu prywatnym w czasie, który masz dla siebie: ciesz się z faktu posiadania takiej czapki niewidki 😉
- Rodzina (czy szerzej: Twoje otoczenie) niekoniecznie rozumie, że pracujesz, skoro siedzisz sobie przed komputerem w pokoju obok 🙂 Może to się wydawać śmieszne, ale w praktyce to jedno z największych wyzwań telepracy! Mniej lub bardziej agresywne 🙂 oczekiwanie, że czas pracy to jednocześnie idealny moment na wykonanie innych czynności może być przyczyną spięć i nieporozumień, nie mówiąc o niepotrzebnej dawce dodatkowego stresu. Tego typu oczekiwania pojawiają się niemal zawsze w początkowym etapie zamiany biura na dom. Owszem, niekiedy spora część dnia pracy mija na wolnych obrotach… ale to jeszcze nie powód, żeby naciskać na wykonanie dodatkowych obowiązków. Ten dodatkowy czas powinien być wykorzystany w sposób, w jaki dana osoba uważa za słuszne. I owszem, można zaproponować, spytać się, zasugerować: sprzątanie, przygotowanie posiłku, zakupy, opiekę nad dziećmi czy cokolwiek innego, ale to pracownik wie, czy może i czy chce się tego podjąć. To jego decyzja, a odmowa nie może być uznawana za coś niewłaściwego. To przecież czas, w którym można nadrabiać zaległości, dokształcać się czy realizować pasje (kłania się pisanie bloga ;)) – te wszystkie elementy mogą sprawić, że zyska na tym zarówno pracownik, jak i pracodawca. Czy taki sam pozytywny efekt przyniesie godzina przeznaczona na obowiązki domowe w przerwie od pracy? Nie sądzę… a mimo to, nie mogę powiedzieć, że tego typu przerywniki są mi obce 😉 Jak zawsze, kluczowa okazuje się równowaga, którą każdy powinien wypracować sam. A raczej: wspólnie, z pozostałymi domownikami.
- Jeśli startujemy z pozycji kogoś, kto przez ostatnie lata pracował w biurze, a nagle ma tego biura niemal nie widywać, pojawia się niepokój i niepewność. To całkiem naturalne odczucia, z którymi sam musiałem się zmierzyć. Jakby tego było mało, to wykluła się we mnie chęć udowodnienia, że nadal jestem pełnowartościowym pracownikiem, mimo że mnie nie widać. Myślisz sobie „oni sądzą, że siedzę na kanapie i oglądam telewizor. Już ja im pokażę, co to znaczy produktywność!” 🙂 W efekcie na początku starasz się być dłużej dostępny i bardziej aktywny, niż wcześniej; czyli spędzasz „w pracy” więcej czasu i całkiem niepotrzebnie zastanawiasz się, co dobrego Cię właśnie omija. A przynajmniej tak było w moim przypadku… na samym początku. Z czasem przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji, a wszelkie obawy i odchylenia stopniowo zanikły. Zacząłem coraz bardziej szanować swój czas i wybiłem sobie z głowy chęć pracy na 110%. Myślę, że już od początku byłoby znacznie lepiej, gdybym wchodził w system pracy zdalnej stopniowo (na przykład, zaczynając od jednego dnia w tygodniu), zamiast skakać od razu na głęboką wodę i przestawiać się na 100-procentową telepracę. A także, gdyby było to poprzedzone spotkaniami z bardziej doświadczonymi w tej materii osobami, którzy najzwyczajniej na świecie zapewniliby mnie, że osoba pracująca zdalnie to nie pracownik drugiej kategorii!
- Jedną z zalet, które ostatnio przytoczyłem była większa elastyczność: pracownika, a przez to i pracodawcy. Dobrze mieć świadomość, że potencjalnie to miecz obusieczny i może się zdarzyć, że dość nagle i bez niezbędnych ustaleń, będzie się oczekiwało od pracowników dostępności 24/7. Jeśli firma chce w ten sposób „przy okazji”, bezkosztowo wydłużyć godziny wsparcia, a tym samym godziny pracy, to zdecydowanie nie tędy droga. Telepraca nie może polegać na jednostronnym oświadczeniu „możesz pracować zdalnie, ale dodatkowy czas oddajesz mi” – to nie zadziała i szybko się zemści na pracodawcy. Z drugiej strony, nie widzę w tym niczego zdrożnego, o ile firma jasno precyzuje zasady dostępności po godzinach, taka forma bycia „na zawołanie” nie jest permanentna dla pracownika, a on sam otrzymuje dodatkowe wynagrodzenie z tego tytułu. W naszej firmie tego typu wsparcie funkcjonuje całkiem nieźle i – co lepsze – jest prawdziwą szkołą życia, zwłaszcza dla młodszych stażem, którzy zdają się uczyć w iście kosmicznym tempie, kiedy są wybudzeni w środku nocy z palącym problemem 😀 Jednocześnie, to okazja do zarobienia dodatkowych papierków za sam fakt bycia pod telefonem (oraz – oczywiście – za każdą godzinę pracy w razie wystąpienia rzeczywistej potrzeby). Taki czysty i jasny układ nie budzi moich wątpliwości i z doświadczenia wiem, że po prostu działa.
- Wykonując zawód kwalifikujący się do pracy na odległość, możesz doświadczyć zaniżania wynagrodzenia za usługi, które wykonujesz. Skoro rynkiem pracowników staje się cała Polska (lub świat!), a zlecenia mogą być podejmowane przez osoby żyjące w miejscach, gdzie koszty życia są znacznie niższe od Twoich, to naturalnym jest, że są one skłonne do wykonywania dobrej jakościowo pracy za relatywnie niskie stawki. Na pocieszenie wspomnę tylko, że Polska wcale nie stoi tak źle jeśli chodzi o koszty życia i ta wada telepracy jeszcze nie powinna być dla nas zauważalna. Powiem więcej – ja widzę ją wręcz jako możliwość wykonywania nieźle płatnej pracy dla zagranicznych klientów, spędzając czas w jakimś magicznym, bardzo przystępnym cenowo miejscu na Kaszubach 😉
- Jak wspominałem, komunikacja (obok zaufania) to podstawa telepracy. Nawet, jeśli masz to opanowane do perfekcji, to siłą rzeczy nie dociera do Ciebie duża część przekazu, jeśli rozmawiasz przez telefon lub uczestniczysz w telekonferencji. Komunikacja niewerbalna jest ważna, a jej brak może powodować brak zrozumienia i błędy w interpretacji. Ty sam też możesz zostać niewłaściwie zrozumiany! To wszystko może w różnym stopniu wpływać na Twoją pracę i jej wyniki.
- Jednym z mitów, które powtarzają przeciwnicy pracy zdalnej jest bezpieczeństwo danych. To prawda, że z reguły łatwiej włamać się do Twojej sieci domowej (czy do domu w ogóle), niż tej w firmie. Łatwo też zaprosić do mieszkania kogoś z konkurencji i pokazać mu wszystkie tajemnice służbowe, popijając spokojnie kawkę… a może i inkasując za to coś pod stołem. Tyle, że przed takimi zdarzeniami można się zabezpieczyć, wspierając się nowoczesną technologią (sieci VPN, szyfrowanie dysków itp) czy podpisując umowy/aneksy z uwzględnieniem odpowiedzialności pracownika w przypadku intencjonalnego działania na szkodę firmy. Nie mówiąc o tym, że w typowej pracy biurowej jest więcej niż mnóstwo okazji na wykradnięcie danych przez pracowników, a dla chcącego nic trudnego! Codzienne zabieranie służbowego komputera i telefonu w podróż dom -> praca -> dom, tak częste w przypadku pracowników biurowych to też zagrożenie, od którego z kolei praca zdalna jest wolna (o ile jest wykonywana z domu). Wspomnę jeszcze, że największe światowe organizacje IT również dopuszczają pracę zdalną. Czy teraz, wiedząc że taki Microsoft czy IBM również to robi, przestaniesz używać ich produktów?
- Pracując z dala od zespołu, zwykle dowiadujesz się o mniej lub ważnych wydarzeniach później, niż inni… albo i nie dowiadujesz się wcale. Ma to swoje plusy i minusy – dla mnie przeważają te pierwsze, bo nadal stosuję absolutnie wspaniałą dietę informacyjną, ale część ze świeżo upieczonych telepracowników może czuć się nieswojo z poczuciem, że coś ich omija.
- To teoria, ale brzmi bardzo racjonalnie: ci, którzy mniej przebywają wśród innych ludzi, mają niższą odporność. Nasz organizm nie ma na czym trenować, skoro na co dzień wchłania (przez skórę, drogi oddechowe) znacznie mniej obcych substancji niż inni. Z drugiej strony, powiedz lekarzowi, że Ci wszyscy kichający i prychający pacjenci to dla niego zbawienie, dzięki któremu nie będzie chorował… myślę, że mimo wszystko skorzystałby z możliwości odseparowania się od tych dodatkowych bodźców, o ile miałby taką możliwość 😉
- Jeśli nie przebywamy wśród ludzi, to… nie przebywamy wśród ludzi ;), co samo w sobie może zostać potraktowane jako wada, a ograniczenie kontaktów międzyludzkich to jedna z większych wad pracy zdalnej. Niektórych będzie to bolało bardziej, chociaż mnie zbytnio nie uwiera (znaczenie ma tu typ osobowości). Ale są i na to sposoby: biuro co-workingowe, kawiarnia, spotkanie ze znajomymi, wyjście na trening, zakupy, odprowadzenie dzieci do przedszkola, pisanie bloga 😉 Wszelkie pomysły na interakcje z drugim człowiekiem zdają egzamin i będę o nich więcej pisał w kolejnych częściach tego poradnika.
- Kontynuując poprzednią myśl, telepraca mocno utrudnia integrację z zespołem, dlatego raczej nie polecam od razu wskakiwać na głęboką wodę (100-procentowa pracy zdalna). Zwłaszcza, jeśli którejś ze stron (pracownikowi lub pracodawcy) brakuje doświadczenia w tego typu współpracy, lub kiedy zawiązuje się nowy zespół. Nawiązanie relacji pomiędzy jego członkami oraz regularne spotkania są ważne. Nie twierdzę, że konieczne i niezastąpione, ale na pewno są bardzo pomocne i zdrowe. Czasami jednak nie ma wyjścia, bo możliwości spotkania i przybicia piątki po prostu nie ma. O tym, jak sobie wtedy radzić, podpowiem w jednym z kolejnych wpisów z tego cyklu.
Jak myślisz, kto tu czuje się nieco nie na miejscu?
- Oszczędność czasu spędzonego na dojazdy do pracy potraktowałem ostatnio jako zaletę. Czasami jednak nie tak łatwo zaszufladkować tą zmianę, bo co, jeśli ktoś codziennie do pracy chodzi, jeździ rowerem lub biega? To przecież dawka ruchu, którego może brakować po zmianie pracy na wariant zdalny! Tak było w moim przypadku, kiedy mój ukochany rower odstawiłem na bok i… zaczęło mi tego brakować. Mimo wszystko, lepiej mieć możliwość wyjścia na świeże powietrze, niż musieć o określonej porze przedrzeć się przez korki i smog w konkretne miejsce, często nie mając zbyt wielu alternatyw w wyborze środka komunikacji. Ten punkt uznaję zatem jako potencjalną, chociaż trochę naciąganą wadę. Odnoszącą się tylko dla wąskiej grupy telepracowników, którym ciężko się zmobilizować do oderwania zza biurka, mimo ogromu możliwości.
- Potencjalny brak warunków do wykonywania telepracy. To może wynikać z rozmaitych powodów: sam zacząłem pracę zdalną, kiedy nasze dzieci były baaaardzo małe i to sprawiało, że odcięcie się od tego, co się dzieje za drzwiami było niezwykle trudne (a czasami wręcz niemożliwe). Ponieważ każda sytuacja jest inna radzę jedynie, żeby pozwalać sobie wchodzić na głowę tylko na tyle, na ile sami to akceptujemy. Musimy postawić jasną, wyraźną linię, której inni nie powinni przekraczać. Fajnym sposobem jest jakiś znak (zamknięte drzwi lub coś powieszonego na klamce), oznaczający to samo, co hotelowe 'do not disturb’ 🙂
- Idąc dalej tym tropem: jeśli niewłaściwie rozplanujesz swoje domowe biuro, możesz nigdy nie być na 100% ani w domu, ani w pracy 😉 To nie jest łatwe zadanie, zwłaszcza, że w Polsce raczej nie narzekamy na nadmiar przestrzeni do życia w naszych mieszkaniach (niski metraż na osobę). Dobra wiadomość jest taka, że nie potrzebujesz osobnego pomieszczenia – sam wygospodarowałem przestrzeń o wymiarach 1×1,5 metra w sypialni, gdzie wstawiłem biurko, krzesło obrotowe i monitor. Wiele więcej nie potrzeba, a w ciągu dnia sypialnia raczej nie jest miejscem, gdzie przebywamy. Owszem, to pomieszczenie straciło nieco na swoim charakterze, za to zyskało dodatkową funkcję, dzięki której mogę całkiem sprawnie odciąć się od spraw domowych i zamknąć w swoim „biurze”. Tutaj raczej nie ma uniwersalnych rad, bo wiele zależy od osobistych możliwości/preferencji (niektórzy dobrze funkcjonują, pracując z miejsca pełnego bodźców, np. z plaży) oraz Twojego otoczenia (mieszkając samemu w kawalerce łatwiej Ci się zorganizować, niż przebywając w większym mieszkaniu, w którym są inni domownicy). W przypadku chęci aranżacji miejsca pracy w swoim mieszkaniu, zachęcam do kontaktu z naszą pracownią. Na hasło „praca zdalna” leci 20% zniżki na usługę aranżacji miejsca pracy 😀
Bo często kluczowy jest pomysł…
- Może wydawać się to śmieszne, ale w praktyce stosunkowo rzadko korzysta się z możliwości, jakie daje praca zdalna. Wtedy może dojść do niebezpiecznej sytuacji, w której pracownik odczuwa wady telepracy, jednocześnie nie wykorzystując jej zalet. Bo co z tego, jeśli jesteś niezależny od lokalizacji, a i tak pracujesz z własnego domu? Co z tego, że Twoja produktywność może sięgnąć zenitu, skoro i tak ten dodatkowy czas po prostu przecieka Ci przez palce? A zamiast zadbać o dietę i zdrowie, odgrzewasz gotowe dania w mikrofali i w przerwach siadasz przed telewizorem? Chyba ani Tobie, ani pracodawcy o takie efekty nie chodziło, prawda? Aby minimalizować ryzyko ich wystąpienia, kilka rad dla pracodawców:
- zadbaj o zatrudnianie / wybieranie osób, które mają predyspozycje do pracy zdalnej (więcej o tym w kolejnym wpisie).
- wdrażaj pracę zdalną etapami, a przede wszystkim, w zorganizowany sposób. Zapewnij swego rodzaju mentora dla pracowników; niech będzie ktoś, kto pokaże możliwości i zagrożenia; ktoś, kto obrazowo nakreśli granice i nauczy podstaw pracy zdalnej na początku jej funkcjonowania.
- dbaj o to, żeby kadra zarządzająca również dobrze rozumiała specyfikę telepracy i nie rzucała kłód pod nogi pracownikom, a wręcz przeciwnie: zachęcała do korzystania z elastyczności. Dzięki temu, sam nie czuję się w żaden sposób skrępowany, kiedy w południe idę pobiegać – mimo że wiem, że mój przełożony zobaczy tą sesję w jednym z programów zbierających wyniki i pomiary treningów, z którego obaj korzystamy.
- Kolejny paradoks to ten, że pracując zdalnie, równowaga życiowa (aka work-life balance) często cierpi, zamiast dążyć do doskonałości. Czemu tak jest? Jest to w dużej mierze związane z brakiem pewności siebie i wartości, jakie dajemy firmie, zwłaszcza w początkowym okresie. To efekt tego, o czym już wspominałem: skoro szef mnie nie widzi, to muszę starać się bardziej. Skoro nie dojeżdżam, to ten czas powinienem poświęcić na wykazanie się w pracy. Jeśli nie wychodzę do domu o 16ej jak inni, to może powinienem zostać i dać od siebie nieco więcej, żeby było sprawiedliwie? O ile rozumiem te wątpliwości i towarzyszącą jej niepewność, to zachęcam do przeprocesowania sobie tego we własnej głowie. Inaczej bowiem Twój dom stanie się Twoim więzieniem i będziesz miał poczucie, że stale jesteś w pracy i powinieneś coś więcej, coś ponad i coś wtedy, kiedy inni po prostu wrócili z biura do domu.
Ja. We wtorkowe południe. Las, słońce, audiobook na słuchawkach, trzaskający mróz… czy to nie idealny przerywnik od pracy?
- Potencjalnie, poziom Twojej identyfikacji z pracodawcą może ulec obniżeniu. Nie przebywając na co dzień z ludźmi z zespołu, nie spędzając czasu w otoczeniu jednoznacznie kojarzonym z danym pracodawcą, możesz z biegiem miesięcy i lat odnieść wrażenie, że tak naprawdę pracujesz z domu dla swoich końcowych klientów, a to, że gdzieś po drodze jest pracodawca, staje się nieco rozmyte. Remedium mogą być regularne spotkania z zespołem, również te nieformalne, organizowane z okazji rocznic, wydarzeń czy świąt. Ale fakt jest faktem: po latach telepracy nie czuję się jakoś wyjątkowo związany z obecnym pracodawcą.
- Praca zdalna może wydawać się mniej stabilna. Abstrahując od tego, że stabilność nie zawsze jest stanem, do którego powinniśmy za wszelką cenę dążyć, to na pewno coś w tym jest. Nie mając bezpośredniego, częstego kontaktu z przełożonym, jesteś bardziej narażony na bycie słupkiem w excelu, który jest dużym kosztem dla pracodawcy. Dopóki dostarczasz wartości i się… ekhmm… amortyzujesz, to wszystko w porządku, ale jeśli przyjdzie gorsza koniunktura, a liczba zleceń stopnieje, będziesz potencjalnie jednym z pierwszym do odstrzału. To naturalne – w końcu brak kontaktu to również brak rozmów o wszystkim i niczym; Twój pracodawca nie wie zbyt dużo o Tobie (jako o człowieku), Twojej rodzinie czy zainteresowaniach… innymi słowy, raczej nie łączą Was inne więzi poza tą służbową. Twoje umiejętności i pracowitość stanowią o Twojej wartości, a tymczasem u tych, którzy pracują z biura, dochodzą również inne aspekty, na podstawie których przełożony może podejmować decyzje o przydzielanych zadaniach, podwyżkach, awansach czy redukcjach etatów. To wyzwanie, któremu można w pewnym stopniu zaradzić przygotowując osoby decyzyjne do kierowania zespołami zdalnymi. Nigdy jednak nie usuniemy w pełni tego czysto ludzkiego aspektu oceny drugiego człowieka, która jest inna, kiedy nie znamy się osobiście. Pomóc mogą wspomniane wcześniej regularne spotkania i takie prowadzenie rozmów (przede wszystkim, przez przełożonych), żeby zaczynały się od pytań typu „co w domu” czy „jaka pogoda w Gdańsku”, zamiast „gdzie do cholery jest mój raport?” 😉
- Potencjalnie zaburzony system awansów i podwyżek dla pracowników zdalnych. Taka sytuacja występuje, jeśli telepraca nie jest wdrożona w odpowiedni sposób, a w firmie brakuje procesów oceniających pracę poszczególnych pracowników. Skoro ich po prostu nie widać, to ciężej im uargumentować swoje osiągnięcia i nawiązać kontakt z przełożonymi w sytuacji, kiedy całość komunikacji odbywa się tylko przez mikrofon i słuchawki. Rozwiązaniem jest wdrożenie odpowiednich procesów, a także budowanie świadomości równości pomiędzy pracownikami. Jeśli jedni są z założenia traktowani lepiej; jeśli tylko część pracowników została „wyróżniona” pracą zdalną, to siłą rzeczy mogą narastać napięcia i poczucie niezrozumienia w zespołach.
- Big brother na komputerze. To szersze zagadnienie, związane przede wszystkim z obawami przełożonych. Do ich niewypowiedzianych wątpliwości można zaliczyć między innymi:
- czy on rzeczywiście pracuje, a może wyprowadza psa na spacer?
- czy to, że jest on-line na pewno oznacza, że nie rozmawia właśnie przez telefon z żoną?
- a może właśnie wstawia pranie lub ogląda telewizję?
Jak widzisz, to poważne zagadnienia ;), które na dłuższą metę mogą popsuć relację po obu stronach. Dlatego osobiście zalecam podjęcie odpowiednich środków wcześniej: na etapie zatrudniania pracowników (i przełożonych!) lub uczenia ich pracy zdalnej, zamiast późniejszej kontroli ich pracy. Podejścia jednak są różne i może się zdarzyć, że Twój pracodawca podejmie decyzję o śledzeniu Twojego czasu spędzonego przed komputerem – zarówno jeśli chodzi o wymiar godzinowy, jak i aplikacje, których używasz. Z drugiej strony, jeśli masz czyste intencje i właściwie wykonujesz swoje obowiązki, nie masz się czego obawiać. Nie mówiąc o tym, że jeśli pracodawca wprowadził takie rozwiązania dla pracowników zdalnych, to prawdopodobnie wcale nie pominął tych pracujących z biura. Wszystko sprowadza się do zaufania, o którym będzie szerzej w kolejnym wpisie. Podsumowując: śledząc pracowników dajesz im jasny przekaz pod tytułem „nie ufam Wam”, zastanów się więc trzy razy, czy rzeczywiście jest to kierunek, którym chcesz podążać. O tym, jak mierzyć efektywność pracy zdalnej (i nie tylko zdalnej!) bez kontrolowania każdego ruchu wykonanego przez pracownika, napiszę w 6. części tego cyklu.
- Zorganizowanie warunków do pracy (pomieszczenie / stanowisko pracy itp) to potencjalny koszt. Czyli: z jednej strony praca zdalna minimalizuje dużo kosztów (jak wskazywałem tydzień temu), a z drugiej: jest potencjalnym ich źródłem. O ile pracodawca zwykle zapewni Ci służbowy komputer czy telefon, to raczej nie przygotuje Ci miejsca pracy w domu: nie kupi dodatkowego monitora, biurka, krzesła, lampki… nie mówiąc o tym, że nie wygospodaruje dodatkowej przestrzeni w Twoim mieszkaniu, bez której praca zdalna raczej nie ma racji bytu. Nie ma tutaj jednak sztywnych reguł, dlatego negocjuj! Jeśli regulamin pracy zdalnej w Twojej organizacji nie uwzględnia (pełnego/częściowego) zwrotu kosztów za sprzęty biurowe, które kupisz, być może będziesz w stanie go wynegocjować z przełożonym. Słyszałem o praktyce, w której 50% kosztów sprzętów zakupionych do wyposażenia domowego biura jest zwracane przez pracodawcę.
- Analogicznie, pracodawca nie zwróci Ci kosztów za ogrzewanie, nie odda za zużytą wodę czy papier toaletowy 😉 Nie ma też co liczyć na darmową kawę / herbatę ani porcję owoców, którymi coraz częściej możesz poczęstować się w biurowej kuchni. To wszystko jednak marginalne koszty (kiedyś wyliczyłem je na kwotę rzędu 50-100 zł miesięcznie), które sam chętnie biorę na siebie, ciesząc się z pozostałych zalet pracy zdalnej.
- Niektórzy nie wierzą we wzrost produktywności, będący jedną z podstawowych zalet pracy zdalnej. To zwłaszcza Ci, którzy nie są przyzwyczajeni do koncepcji telepracy i braku kontroli pracownika – mowa tu przede wszystkim o przełożonych, na początku pełnych obaw i oporów, żeby zaufać swoim podwładnym. Dużą rolę w oswajaniu się z tymi myślami odgrywa faza testowa (pilot) pracy zdalnej oraz cały proces jej wdrażania. Warto też poświęcić nieco czasu na poznanie charakteru i osobowości podwładnych – dzięki temu będziesz w stanie wychwycić tych, którym dobrze poświęcić dodatkowy czas na naukę pracy zdalnej i ewentualną weryfikację jej efektów. W końcu… powtarzam się, ale zaufanie jest kluczem; obdarz nim pracowników, a sam przekonasz się, jak efektywna może być praca wykonywana spoza biura. A jeśli tak nie będzie… cóż, to nie umowa do końca świata, w której nie możecie już nic zmienić, kiedy ruszy machina.
- Kulejące rozwiązania prawne i przepisy. Nasze prawo nie jest dostosowane do zmieniających się realiów gospodarki. Wystarczy wspomnieć o obowiązku spełnienia przepisów BHP przez pracodawcę w sytuacji, w której pracownik wykonuje obowiązki z domu lub z… parku 😀 Ponieważ jednak – zgodnie z zasadami stoików – nie mamy na to wpływu, niech nie zaprząta to naszych myśli i nie utrudnia życia. Wiele dużych, znanych firm w Polsce i na świecie stosuje telepracę, a regulacje prawne nie komplikują sprawy na tyle, żeby to uniemożliwić. Niech to więc nie będzie również wymówka dla Ciebie!
- Nie masz dobrej wymówki, żeby kupić sobie nowe ubrania ;). Bo skoro w domu raczej nie ma po co się stroić, ciężko wytłumaczyć zracjonalizować zakupy ubrań, lub nawet szerzej: wyjście do fryzjera, kosmetyczki itp. Mi to nie przeszkadza, a wręcz: współgra z moimi minimalistyczno-ekologicznymi zakusami, ale niektórzy mogą mieć nieco trudniej w tym względzie.
Uffff… więcej nie wymyślę, mimo długich starań. Ponad 20 wad i wyzwań pracy zdalnej to i tak więcej, niż bym się spodziewał. Niektóre z nich opisywałem wręcz na siłę, dostrzegając proste i skuteczne sposoby na przekucie ich w coś pozytywnego. Naprawdę wierzę, że praca zdalna to krok do przodu i cały ogrom możliwości. Osobiście nie znam przypadku jej wdrożenia, który zakończyłby się klapą, ale nawet jeśli to potencjalna możliwość, to przeciwdziała temu wsparcie profesjonalistów i metoda małych kroków.
Mam nadzieję, że dzisiejszym wpisem uczuliłem Cię na pewne aspekty i pomogłem w ich oswojeniu. Za tydzień kolejny wpis z cyklu, mówiący o tym, gdzie i u kogo praca zdalna się sprawdzi, a jakich przypadkach nie będzie najlepszym wyborem.
Poniżej linki do poszczególnych wpisów w aktualnym cyklu:
Praca zdalna, część 1. Z czym to się je?
Praca zdalna, część 2. Zalety.
Praca zdalna, część 3. Wady i wyzwania. – właście czytasz
Praca zdalna, część 4. Dla kogo tak, dla kogo nie.
Praca zdalna, część 5. Jak zacząć / jak szukać.
Praca zdalna, część 6. Jak pracować, żeby nie zwariować?
PS Skoro jesteśmy przy temacie pracy zdalnej, zachęcam do przeczytania, w jaki sposób realizujemy tą koncepcję w ramach naszej Pracowni Dobrych Wnętrz. To prosta w realizacji koncepcja, która – jak się okazuje – bywa wręcz rewolucyjna dla naszych klientów. Zwłaszcza tych, którzy z telepracą nie mieli wcześniej do czynienia.
PS2 Po raz kolejny przypominam, że na Instagramie pojawia się dużo więcej szczegółów z mojego życia, niż tutaj! Obserwuj więc 🙂
Wolny, naprawdę świetny wpis! Widać, że pracujesz zdalnie nie od dziś i że dobrze przemyślałeś (i na pewno zauważyłeś na sobie), jakie są plusy i minusy. Dzięki Tobie zrozumiałem, że jak druga połówka zostaje na home office, to wcale nie znaczy, że ma 8 godzin na 'prace domowe’, tylko naprawdę pracuje z domu. Serdeczne dzięki za poszerzenie horyzontów 🙂
Dzięki za ten wpis. Obecnie staram się korzystać z możliwości pracy zdalnej raz w tygodniu. Jest to coś wspaniałego, gdy nie trzeba spędzać 1,5h w samochodzie do pracy dziennie. Nie mówiąc już o tym, że w pracy nie mogę się bardzo skupić, bo zawsze coś się dzieje (ktoś zagada, ktoś przechodzi, jest głośniej) – mi w takich warunkach jest dość trudno. W domu z kolei czuję się jak ryba w wodzie – przy okazji przygotuję coś do jedzenia, poprzechadzam się spokojnie, porozciągam bez dziwnych min kolegów 🙂
Mimo wszystko tak jak pisałeś – przy zdrowym podejściu zdecydowanie więcej zalet niż wad. Dla mnie największą wadą chyba jest to, że nie mam bezpośredniego kontaktu z ludźmi i bezpośredniego wpływu na ewentualne dezycje które zapadają w biurze. Nie na wszystkie spotkania pracownicy zdalni się wydzwaniają, więc siłą rzeczy czasami są stawiane przed faktem dokonanym…
„wdzwaniają” 😉
W USA ( w Polsce już też), osoby pracujące zdalnie, mają możliwość skorzystania z usług psychologa, firma, która istniej, można powiedzieć wirtualnie, nie inwestuje w budynki ani urządzenia dlatego też miedzy innymi, może pozwolić sobie na zatrudnienie psychologa, psychoterapeutę, coach’a. Osoba tak może w dużym stopni poprawić wydajność (rozumiana w pozytywnym znaczeniu tego słowa) osoby pracującej zdalnie. Może również pracować bardzo kierunkowo jeśli ktoś ma osobiste problemy (często się to zdarza). Oczywiście może sobie najzwyczajniej w świecie pogadać o wszystkim i niczym :).
Wolny, czy możesz się podzielić swoją opinią na ten temat? a może jest ktoś taki w Twojej firmie?
Zależy gdzie się pracuje – w biurze i zadaniowo ma sporo zalet (choć traci się kontakty z ludźmi i stymulacje przez różne bodźce zewnętrzne), w szkole i na uczelni zdalne lekcje lub zajęcia to koszmar. To z natury praca z ludźmi, wirtualnie to tak jakby zamiast jeść zupę grzybową oglądać atlas grzybów lub zamiast wycieczki oglądać zdjęcia. Koszmar dla obu stron. Mnóstwo energii idzie też na czynności techniczne – strata czasu.