Migawki #5: weekend w Krakowie.

W miarę, jak rozkręcamy się podróżniczo, na blogu będzie się pojawiało więcej tego typu tematów. Po ciepłym przyjęciu naszego włoskiego wypadu w zeszłym roku pomyślałem, że streszczenie naszej krótkiej podróży do Krakowa (Wókarka… ? :D) będzie równie wartościowe – zwłaszcza, jeśli znowu podzielę się wszystkimi kosztami tej wyprawy 😉

Tym razem wybraliśmy się na mini-urlop w komplecie: Wolna, ja i nasze dwie blond główki. Do wyjazdu zachęciły nas… a jakże, tanie bilety samolotowe, o których dostałem powiadomienie z serwisu fly4free.pl. Po chwili rozmowy, stwierdziliśmy „czemu nie, taka odskocznia nam się przyda” i jeszcze w październiku zarezerwowałem 4 miejsca w samolocie. Cena? 310,14 zł za naszą czwórkę, ze wszystkimi opłatami. W dwie strony oczywiście. Jakieś 75zł na głowę. Śmiech na sali, prawda? Jak zwykle, warto być elastycznym (zarówno jeśli chodzi o miejsce podróży, jak i czas) i otwartym na to, co rzucą przewoźnicy!

I to jest idealne nastawienie do podróży! Nawet w smutne, styczniowe popołudnie!

Wolna już zwyczajowo wciągnęła się w organizację (oj, lubi to!) i nie tylko znalazła nam 2-pokojowe mieszkanko blisko centrum, ale też zaplanowała zwiedzanie Wieliczki i zapisała nas na warsztaty wypiekania obwarzanków, co by nam się nie nudziło w ten zimowy czas ;). Kiedy zbliżał się dzień wylotu, temperatury zjechały zdecydowanie poniżej zera, w telewizji podobno trąbili o smogu (o czym wszyscy znajomi nas poinformowali), a nasza Hanka zaczęła pokasływać. „Nie z nami te numery” – pomyśleliśmy, pakując się w małe plecaczki i wyruszyliśmy na lotnisko.

Sama podróż była ciekawym doświadczeniem. Chyba pierwszy raz zorganizowaliśmy ją na ostatnią chwilę, pakując się zaledwie kilka godzin przed wylotem, nie odwoływaliśmy przedszkola ani nie braliśmy urlopu. Na piątkowy lot o 16ej wystarczyło zerwać się z pracy (zdalnej, a jakże ;)) w okolicach 14ej, zgarnąć dzieci z przedszkola i fru – na lotnisko. Już o 19ej byliśmy w krakowskim mieszkaniu wynajętym przez serwis airbnb. Dzieciaki w samochodzie marudziły, w samolocie rysowały, w autobusie natomiast spały – ot, życie. Po wylądowaniu w Krakowie naszła mnie refleksja o tym, że dożyliśmy czasów, w których tego typu teleportacja jest nie tylko możliwa, ale i dostępna niemal dla każdego. W jednej chwili jesteś w pracy, a już kilka godzin później z całą rodziną znajdujesz się na drugim krańcu Polski. Albo gdzieś nad Morzem Śródziemnym 😉 Niby to wszystko wiem, niby nie ma w tym nic niezwykłego, a mimo to widzę w tym trochę magii. Takiej, z której warto rozsądnie skorzystać od czasu do czasu.

Podróżowanie wywołuje uśmiechy, po prostu.

Dwa weekendowe dni upłynęły błyskawicznie. Stare miasto i Kazimierz; Wieliczka; warsztaty wypiekania obwarzanków… to wszystko wypełniło nam większość czasu na miejscu. Wychodziliśmy z mieszkania w okolicach 8-9ej, a wracaliśmy jakieś 10 godzin później. Oczywiście, podróżowanie z dziećmi organizujemy nieco inaczej niż bez nich, ale to nie oznacza, że trzeba ograniczać się do rozrywek i stacjonarnych przyjemności. Zamiast tego: ciekawe atrakcje, częste przystanki, więcej jeżdżenia zamiast chodzenia i można mieć nadzieję, że jakoś to będzie. Wyszło super, dlatego jestem dumny z naszych blondyneczek, które marudziły tylko od czasu do czasu, interesowały się atrakcjami (również tak błahymi jak podróże komunikacją miejską ;)), a ich dzielne nóżki wydreptały z nami około 30000 dorosłych kroków przez te dwa dni. Szacun! Test zaliczony, można planować kolejne wspólne podróże 🙂

Na pochwałę zasługuje też komunikacja w Krakowie i okolicach. Gdziekolwiek byliśmy i gdziekolwiek chcieliśmy się dostać, aplikacja jakdojade wyszukiwała naprawdę dobre połączenia. Dzięki weekendowym biletom rodzinnym (kupionym przez skycash), nie musieliśmy się o nic martwić, tylko wskakiwaliśmy co chwilę do autobusu czy tramwaju i po chwili byliśmy tam, gdzie chcieliśmy. Koszty tej ekstrawagancji były bardzo niskie, bo dzięki weekendowym biletom rodzinnym, ważnym przez całą sobotę i niedzielę zapłaciliśmy równe 40 zł za co najmniej 10 przejazdów całą rodziną. Duży plus.

Całkiem niezły ten Wieliczkowy Saruman 😉

Zdecydowanie polecamy kopalnię soli w Wieliczce. Jeśli masz dzieci, wybierz program Solilandia, który mocno uatrakcyjnia te 2-3 godzinne zwiedzanie maluchom. Za 176 zł (czyli bardzo podobnie do normalnych biletów) uczestniczyliśmy w prawdziwej baśni, w ramach której poznaliśmy solne ludki, znaleźliśmy magiczne przedmioty, na własne oczy widzieliśmy smoki, a na końcu dotarliśmy do krainy zwanej Solilandią. Szacun za taką organizację. I za możliwość lizania ścian, z której nasze pociechy często korzystały i o której teraz opowiadają w przedszkolu. Może wiecie coś o kopalni gotowej czekolady? Sam bym się wybrał 😉

Mniaaaaaaam 🙂

Mieszkanie kosztowało nas zaledwie 210 zł (4 osoby, 2 noce). Lokalizacja świetna, chociaż wizualnie okazało się nieco mniej atrakcyjne niż na zdjęciach, co tylko potwierdziło moje wnioski, że profesjonalne zdjęcia rzeczywiście robią swoje, jeśli chodzi o podwyższanie atrakcyjności nieruchomości na wynajem czy do sprzedaży. Mieliśmy 2 osobne pokoje, najwyraźniej zrobione ze sporej kawalerki. Czysto i schludnie, ale bez bajerów (nie było ani wifi, ani TV) i wykonane minimalnym nakładem środków, co było widoczne w wielu miejscach. W porządku, ale myśląc o dłuższym wyjeździe, home swapping zdecydowanie wygrywa – tam zamiast mieszkania przygotowanego niskim kosztem typowo pod kilkudniowe wypady możesz spodziewać się przemyślanego i funkcjonalnego wnętrza, w którym na co dzień ktoś żyje.




Booking.com

Zapraszamy do Krakowa i dziękujemy za wsparcie naszego bloga!
Mając kuchnię (standard w tego typu mieszkaniach, zdecydowanie nie standard w obiektach hotelowych), mogliśmy przygotowywać część posiłków na miejscu. To plus, zwłaszcza jeśli podróżujemy z dziećmi lub chcemy chociaż częściowo trzymać się naszej codziennej diety, mocno różniącej się od tego, co można dostać w większości miejsc na mieście. Albo kiedy zależy nam na minimalizacji kosztów. Oczywiście, w tak dużym mieście są setki knajpek i byliśmy w stanie znaleźć coś dla siebie, ale mimo wszystko nie jesteśmy fanami stołowania się gdzieś 3 razy dziennie. Obiad w restauracji i reszta posiłków w domu/w drodze na szybko to nasze optimum. Takie podejście nie podbija też nadmiernie kosztów całej wyprawy. Na obiady wybieraliśmy arabskie klimaty typu falafele z mnóstwem świeżych dodatków. Za około 50 zł cała rodzina była porządnie najedzona naprawdę przepysznymi różnościami. Można? A jak!

Dania dla czterech burczących brzuchów. Wszyscy najedzeni, wszyscy zadowoleni.

Czas na sumaryczne koszty. Poniższe zestawienie nie obejmuje kosztów jedzenia, które i tak byśmy ponosili zostając w domu. Dla przejrzystości, w tabelce:

Chyba przyznasz, że 955 zł na weekendowy wypad dla 4-osobowej rodziny to nie jest zła opcja? Gdybyśmy nie zwiedzali płatnych atrakcji, zeszlibyśmy do niemal równych 700 zł. Na siłę koszty można by dalej ograniczać, na przykład jedząc w 100% na własną rękę. Biorąc pod uwagę, że to samolotowa wycieczka na drugi koniec Polski dla czterech osób, z własnym 2-pokojowym mieszkaniu w jednym z droższych miast w naszym kraju, chyba wyszło całkiem sympatycznie.

Lotniskowe zabawy.

Podsumowując… było ciekawie, ale nie zachwycająco. Pora naszego wypadu nie była najlepsza (środek zimy), a wyraźnie wyczuwalny, nieprzyjemny zapach w powietrzu (nie stale, od czasu do czasu) trochę umniejszał radochę ze zwiedzania. Włączenie aplikacji Airly potwierdzało, że nie oddychamy zbyt fajnym powietrzem. Dlatego… zwiedzanie jak najbardziej, spędzanie rodzinnych weekendów inaczej niż zwykle również, ale nie chciałbym mieszkać na stałe w centrum tak dużego miasta. Muszę przyznać, że w takich chwilach doceniam nasze gdańskie obrzeża (a nawet centrum)… oraz inne, zdecydowanie mniej zaludnione części naszego kraju i świata 🙂

Kraków vs Gdańsk, chwilę przed publikacją tego wpisu.

Żeby było śmieszniej, zaledwie dwa dni po powrocie do Krakowa zaplanowaliśmy kolejną wycieczkę! Powiadomienie z fly4free.pl znowu pozwoliło nam kupić bilety do Włoch po bardzo okazyjnej cenie (niecałe 100 zł za osobę w obie strony, z wszystkimi opłatami). Tym razem wybieramy się w okolice Bergamo i będzie to dość szczególna podróż, bo lecimy tam w… szóstkę! Oprócz naszej czwórki, zabieramy teściów. Oj, będzie ciekawie… 😉 Na pewno wszystko podsumuję, nawet jeśli wyjdzie z tego niezła komedia 😉

PS Na marginesie: kilka dni przed wyjazdem okazało się, że w ciągu naszego urlopowego weekendu mógłbym zarobić dodatkowy 1000 zł za pracę w nadgodzinach, w związku z nagłym życzeniem klienta (tiaaaa…). Kiedyś pomyślałbym, że to utracone przychody, że może warto wziąć komputer i jakoś kombinować, a przynajmniej: trzeba to wszystko uwzględnić w koszcie ten wycieczki… na szczęście już dawno nie płynę w tym kierunku. Jednym z celów na 2019 jest minimalizacja liczby nadgodzin, cieszyłem się więc z dobrej wymówki i z chęcią znalazłem kogoś, kto bardzo chętnie te nadgodziny przytulił. Zawsze można mieć więcej… ale żyjemy tu i teraz, dlatego w pewnym momencie warto powiedzieć „dość” i cieszyć się wspólnym czasem, zamiast wiecznie cisnąć w imię tego, czego i tak nie zabierzemy do grobu. Przez długie lata działałem nieco inaczej, ale dzięki temu mogę teraz mniej myśleć o pieniądzach. Jeśli już mam na coś wydać większą sumę, wolę inwestować w przeżycia, a nie wartości materialne, które cieszą tylko krótką chwilę i nie pozostawiają trwałego śladu we wspomnieniach.

PS2 Nie wiem czy znacie tego pana. Kuba regularnie dzieli się mega wartościową wiedzą z zakresu biznesu, przedsiębiorczości, podejścia do życia i pieniędzy. Mam do niego duży szacunek, jako do człowieka majętnego, któremu nie odbiło i który daje dużo wartości. Dlatego jeśli jeszcze nie masz dość czytania, zapraszam do jednego z nowszych vlogów Kuby i sprawdzenia, co ciekawego ma do powiedzenia w swoich filmach.

PS3 Ależ tych PSów… Jako że przekręcił nam się miesiąc, spieszę donieść, że bloga odwiedziło około 30% więcej osób, niż we wcześniejszych okresach. To mnie cieszy, ale zdaję sobie sprawę, że wynika to głównie z większej częstotliwości publikacji wpisów i mojej pracy. A ponieważ plany były jeszcze bardziej ambitne, będę wdzięczny za wszelkie inicjatywy, dzięki którym zajrzy tu więcej osób. Dzielcie się, linkujcie, polecajcie! Dziękuję!

19 komentarzy do “Migawki #5: weekend w Krakowie.

  1. Ola Odpowiedz

    Nie wiem jak wyglada sprawa z podróżami z dziećmi (mój ma 3 miesiące i jeszcze nigdzie go nie zabieralismy) ale koszty wydają się spoko:) Ja nie rozumiem ludzi którzy ograniczają się z podróżowaniem jak są sami (lub we dwójkę), przecież wtedy nie trzeba sie przejmować tak wieloma rzeczami! Grunt to trochę się wysilić i zaplanowac wypad samemu a nie z biura podróży, wtedy może być naprawdę duuużo taniej. Sama byłam na tak wielu wyprawach, w większości za granicę, praktycznie za free 😀 Kiedy jest się młodym podróżować można prawie darmo. Wszystkim którzy się wachają zawsze mówie żeby się nie przejmowali pieniędzmi i po prostu ralizowali marzenia:)

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Właśnie w tych okolicach planujemy być większość czasu. Możliwe, że gdzie tam wynajmiemy mieszkanie na czas urlopu

    • Radek Odpowiedz

      A ja polecam wybrać się także nad jezioro Iseo niedaleko Bergamo – można pojechać tanio autobusem z Bergamo (np. do miejscowości Lovere). Sama podróż jest bardzo malownicza a atmosfera w tym małym miasteczku również cudowna. Stąd także można promem przepłynąć się po jeziorze, taniej niż nad Como. Być może to kwestia pogody (nad Como trafiliśmy pochmurny dzień), ale skłaniamy się ku temu, że nad Iseo podobało nam się jakoś bardziej. Najlepiej odwiedzić oba :).

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Sprawdzimy, dzięki. Myślimy: Como czy Garda, a może jest coś jeszcze, spokojnego i bardziej dostępnego. Dzięki za cynk.

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Jeszcze raz dziękuję za podpowiedź – dzisiaj zarezerwowaliśmy noclegi na cały tydzień właśnie nad Iseo. Na mnie również zrobiło bardzo dobre wrażenie i jestem niemal pewien, że będziemy bardziej zadowoleni, niż nad Como czy Garda. A przy okazji, wyszło kilka stówek taniej 🙂

  2. Tomasz Bełza Odpowiedz

    Pomysłowe to zdjęcie z napisem Kraków od tyłu 😉 Odrobina kreatywności i można mieć oryginalną pamiątkę!
    Podziwiam Was szczerze, że podróżujecie z dziećmi – znam wiele osób, które od czasu gdy pojawiły się małych w ich życiu, praktycznie przestali wychodzić z domu. Sam jeszcze nie posiadam potomstwa, więc nie mogę się wypowiadać, choć czuję, że Wasze podejście jest o wiele lepsze i zdrowsze, niż tych, którzy zamykają się na świat. Pozdrawiam!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nie ma co podziwiać – my też na początku nie podróżowaliśmy z dzieciakami zbyt daleko (miały duże problemy z chorobą lokomocyjną). Powoli się rozkręcamy, a są tacy, co i na drugi koniec świata z kilkumiesięcznym niemowlakiem się wybierają 😀

      • Anatol Odpowiedz

        Nam zdarzyło się jechać do Chorwacji samochodem z rocznym dzieckiem. Wbrew pozorom nie było to takie straszne. Odpowiednia liczba przystanków, wszystko na spokojnie i da się…

    • Maga Odpowiedz

      Jeśli tylko dzieci nie mają choroby lokomocyjnej, to nie ma się co ograniczać. My jeździmy z dziećmi praktycznie od małego, córka pierwszą zagraniczną podróż zaliczyła, kiedy miała nieco ponad rok, do Chorwacji, samochodem. Z synem byliśmy w Tunezji, kiedy miał 2 lata.

  3. Krzysztof A. Odpowiedz

    Fajny wypad 🙂 Jeśli chodzi o noclegi, w Krakowie nie jest wcale tak drogo jeśli jest się otwartym właśnie na wynajęcie mieszkania – sam mam zaplanowanych 5 nocy w sierpniu, za które zapłacimy 500zł za 2 osoby, zarezerwowane przez booking również w samym centrum miasta. To chyba największa zaleta „apartamentów” – o ile jest pomieszczą planowaną liczbę osób, koszty rosna symbolicznie za każdą osobę (przykładowo – dla jednej osoby 80zł/noc, dla 4 osób 100zł/noc) w przeciwieństwie do pokoi hotelowych.
    Przy następnej okazji, polecam Wam odwiedzić Ojcowski Park Narodowy – bardzo fajne szlaki piesze i piękne widoki 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki za polecenie. Rzeczywiście, sam byłem zdziwiony dostępnością tych noclegów. Tak sobie myślę, że to może być efekt boomu mieszkaniowego – w ostatnich latach powstało tyle mieszkań na wynajem (również krótkoterminowy), że ceny po prostu spadły ze względu na konkurencję.

  4. Bartłomiej Odpowiedz

    Jak będziecie dużo podróżować W Bergamo to kup koniecznie Io Viaggio Ovunque in Lombardia – można jeździć po całym regionie w cenie biletu. Przy tygodniowym wypadzie zaoszczędzicie trochę kasy. 🙂

  5. Łukasz Odpowiedz

    Wolny, super relacja, bardzo fajnie ze zabraliście również i dwie małe blondyneczki, napewno to było nie lada atrakcją dla nich jak i masę wysiłku. Widząc po zdjęciach, napewno było warto. Ta młodsza naprawdę dawała radę?
    Może nie pamiętasz ale czekałem na tą relacje, sam również mam chęć by w podobny sposób spędzić weekend. I tu mam pomysł do Ciebie, może jeden ze swoich wpisów poświęciłbyś by wspólnie z Wolną napisać co byście polecili jakbym ja czy inni czytelnicy chcieli spędzić taki weekend w Gdańsku 🙂
    Z tym że nie chodzi mi o żaden plażing i leżing tylko spędzanie w ciekawy sposób z dziećmi. Przemyślicie temat?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Tak, pamiętam. Przemyślimy na pewno! A gdybyś szukał miejscówki w Gdańsku w tygodniu 17-24.03, napisz maila, może jakoś się dogadamy 😉

  6. Agata Odpowiedz

    Widzę że w marcu wybieracie się w moje strony.Lombardia ma naprawdę wiele do zaoferowania.Jeżeli chodzi o lago di Garda zapomnijcie o czymś takim jak niski sezon .W sobotę i niedzielę zjeżdżają tu tłumy ,a w marcu to już pełna wiosna.Jeżeli chodzi o ładne widoki to znajdziecie je w części północnej,miedzy Gargnano i Riva del Garda. Polecam Limone del Garda i mało znane Tremosine .warto też przejść lub przejechać panoramiczna via della Fora.Ja też dałabym szansę Bergamo.Szczególnie górna jego część jest ładna.Jezioro Como jest znacznie spokojniejsze i w przeciwieństwie do Gardy malownicze w całości.Garda i Como nie są tanie,wiec Bergamo to dobra baza wypadowa.Jeżeli zdecydujecie się na Como,tańsze noclegi mogą być w Lecco,skąd mozna dojechać pociągiem do Varenny a stamtąd promem do Bellaggio,Menaggio czy Lenno.Jest wiele miejsc do polecenia ,ale w tak krótkim czasie mozna zobaczyć tylko mały fragment tego co oba te jeziora mają do zaoferowania.Pozdrawiam Aga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *