Praca zdalna, część 6. Jak pracować, żeby nie zwariować?

## To ostatni odcinek serii, której poszczególne wpisy znajdziesz pod tym adresem. ##

Każdy, kto myśli, że praca zdalna to bułka z masłem… w gruncie rzeczy ma rację. Mając rzetelne porównanie pomiędzy pracą biurową a tą wykonywaną z domu, dostrzegam kolosalną różnicę na korzyść tej drugiej. Która… wcale nie działałaby tak sprawnie, gdyby nie cała masa założeń, pomagaczy i tricków, na których dzisiaj się skupię. Słowem klucz w tym wpisie będzie „struktura”, która – mimo, że nie należy do ścisłej czołówki najbardziej szalonych i modnych koncepcji – jest absolutnym fundamentem telepracy, bez której nie ma mowy o wykorzystaniu choćby części jej zalet.

Niesie ona jednak ze sobą sporo zagrożeń i – niczym ostry nóż – obsługiwana przez niedoświadczonego kucharza, może skończyć się obrażeniami. O wyzwaniach pracy zdalnej już było, przypomnę więc tylko jedno z nich, z którego wynika większość dzisiejszych wskazówek. Otóż pracując z biura, w dodatku dla kogoś, zwanego potocznie Twoim szefem ;), nie musisz się martwić o czas. Zwykle bowiem go po prostu nie masz. Twój dzień jest ułożony w ten sposób, że wręcz namacalnie czujesz efekt przykrótkiej pościeli: czasu brakuje permanentnie, więc jeśli spożytkujesz go zbyt wiele w jednym obszarze, nagle zabraknie na co innego. Każdy dzień pracy rozpoczynasz godzinnym przygotowaniem do wyjścia do biura. Dodajmy do tego transport (spędzany zwykle bezproduktywnie, chociaż są i na to sposoby) i co najmniej 8 godzin stukania w klawiaturę za biurkiem, przecinanych kawą, pogaduszkami i lunchem. Późniejszy powrót do domu i kilka godzin dla siebie, w które musisz wcisnąć całe życie osobiste, rodzinne, obowiązki i przyjemności.

Nie. W takim scenariuszu, coś takiego na pewno Ci nie grozi 😉

Brzmi jak struktura, prawda? Lepsza lub gorsza, ale struktura. Niemal każdy fragment Twojego życia zawodowego – a pośrednio i osobistego – jest narzucony przez kogoś z zewnątrz. Jesteśmy niemal jak roboty, sterowane zdalnie przez tego, kto płaci za nasz czas. Czy to źle… i tu Cię zaskoczę, bo twierdzę, że niekoniecznie! Większość z nas to lubi (tu widzę dużą rolę przyzwyczajenia) i dobrze czuje się w warunkach, w których nie musi podejmować nadmiernej liczby decyzji, a zamiast tego wykonuje czynności, które ktoś narzucił. Właśnie dlatego tak lubimy pracę na etacie, u kogoś. Nie zastanawiamy się wtedy nad poszczególnymi czynnościami czy ich sensem: po prostu to robimy i cieszymy się, że nasze życie jest równe. Stały schemat dnia i jego wypełnienie od rana do wieczora daje poczucie stabilizacji i nie pozostawia zbyt dużo czasu i energii na myślenie o alternatywach. Czujemy się bezpiecznie, a dzięki jasnemu odseparowaniu pracy od życia osobistego, możemy się realizować w innych sferach.

Takiego poukładania brakuje w pracy zdalnej – a jeśli mówimy dodatkowo o pracy zadaniowej, to już w ogóle mamy pustą kartę, którą najzwyczajniej na świecie, musimy sami zapisać. Mamy kalendarz, który możemy wypełnić niemal w dowolny sposób. Jednocześnie, mamy świadomość oczekiwań pracodawcy czy naszych klientów, dlatego pozwolenie na to, żeby dzień pracy po prostu przeleciał bokiem nie jest najlepszym pomysłem. Ów schemat, o którym pisałem wyżej musimy sami wymyślić, ułożyć sobie w głowie, przetestować na samym sobie i dojść do jego optymalnej (dla nas oczywiście) wersji. Kiedy to wykonamy, praca zdalna będzie wspomnianą na początku bułką z masłem. Jeśli polegniemy w tym aspekcie, całe doświadczenie może zmienić się w koszmar, z którego ciężko będzie się obudzić. Jak zatem rozpocząć budowanie tej struktury i w jaki sposób, krok po kroczku, dochodzić do optymalnego rozkładu dnia pracy?

Przede wszystkim trzeba zauważyć, że każdy z nas jest inny. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale funkcjonujesz lepiej lub gorzej w różnych porach dnia (mówi o tym nasz chronotyp, o którym wpis pojawi się już niedługo). Określenie swojego złotego czasu w ciągu doby jest szczególnie ważne w przypadku pracy zdalnej, bo pozwala jeszcze lepiej optymalizować czas na nią przeznaczany. Nie chodzi przecież o to, żeby ślepo kopiować biurowy system pracy, bo wtedy skorzystamy tylko z ułamka możliwości pracy na odległość. Należy zrobić to mądrze i pod siebie – w końcu właśnie o to w tej całej zabawie chodzi! Co ciekawe, ten proces (bo to jest proces, trwający nawet lata!) pozwoli Ci nauczyć się sporo o samym sobie; on skłania do myślenia i wyciągania wniosków, czyli właśnie tego, co tygryski czytające tego bloga lubią najbardziej 🙂

Przykład? Ja jestem najbardziej produktywny z samego rana, dlatego mój dzień pracy zaczyna się już o 5:30. Ostatnio niemal od razu siadam przed komputerem na 2 godziny, które wykorzystuję na maxa. Co ciekawe, zazwyczaj wtedy pracuję nad blogiem, a nie pracą zawodową – wynika to z moich priorytetów i tego, że to właśnie pisanie tekstów wymaga największych pokładów kreatywności. Ty również odrzuć biurową rutynę, którą przez lata obrosłeś i eksperymentuj, starając się znaleźć najlepszy czas na najtrudniejsze lub najważniejsze dla Ciebie zadania.

Równie ważne jest otoczenie, w jakim pracujesz. Poziom hałasu, właściwe oświetlenie, porządek wokół miejsca pracy a nawet fakt, czy pomieszczenie, w którym pracujesz wywietrzyłeś porządnie z rana – to wszystko ma niebagatelne znaczenie w Twoim subiektywnym odbiorze warunków, w jakich przebywasz. A najlepsze jest to, że to Ty decydujesz o tym, jak wygląda świat wokół Ciebie, w przeciwieństwie do akceptowania stanu zastanego w pracy biurowej. Testuj, próbuj i eksperymentuj – to rada, która doskonale sprawdza się w wielu aspektach pracy zdalnej i życia w ogólności 🙂

Nauka pracy mądrej, zamiast ciężkiej to jeden z kroków milowych, do których dochodzą nieliczni. Tutaj świetnie sprawdza się delegowanie 😉 oraz zasada Pareto, zgodnie z którą 80% rezultatów pochodzi z 20% wysiłku. Znalezienie tych 20% nie jest łatwe, ale warto do tego dążyć, zwłaszcza jeśli praca zawodowa nie jest Twoją pasją, na którą chcesz przeznaczać tyle czasu, ile tylko możesz. Analizowałem też technikę Pomodoro (w klasycznej formie: naprzemienne 25 minut pracy i 5 minut przerwy), ale osobiście jej nie stosowałem; wydaje mi się ona dość nienaturalna i jeśli działa, to raczej w formie zdecydowanie bardziej elastycznej niż te sztywne wytyczne. Czyli: okresowe przerywanie pracy na wykonanie rozmaitych mini-czynności.

Ponieważ pracując zdalnie otrzymujesz co najmniej godzinę (potencjalnie dużo więcej) czasu więcej każdego dnia w ramach prezentu powitalnego, niezwykle ważne jest dobre wykorzystanie tego czasu. Nie oddawaj go pracodawcy, logując się do pracy wcześniej i zamykając komputer później, niż zwykle. Ba – nie dawaj go nawet rodzinie ;), przynajmniej nie na początku. To Twój czas, sprezentuj go więc sobie :). Wykorzystaj go tak, żeby autentycznie poczuć różnicę pomiędzy pracą z domu i biura. Żeby jak najdobitniej zobaczyć, jakie możliwości otwierają się przed Tobą. Ze swojej strony mogę polecić jakąś formę aktywności fizycznej. W sezonie nic mnie tak dobrze nie ładuje na dzień pracy jak trening z rana. Kilka przetruchtanych kilometrów, basen czy siłownia przed rozpoczęciem  pracy zawodowej sprawiają, że już w chwili, gdy siadam do komputera czuję, że zrobiłem coś dla siebie i nie męczy mnie zastanawianie się, czy dzisiaj znajdę chwilę na własne hobby. Mam wtedy znacznie więcej energii, a moja produktywność z rana bije wszelkie rekordy. W miesiącach zimowych podchodzę do tematu inaczej i zaczynam pracę (co nie znaczy, że zawodową!) już z samego rana, od razu po przebudzeniu. Intensywna godzina-dwie pracy jeszcze przed wschodem Słońca sprawia, że w spokoju i ciszy wykonam całą tonę zadań, po czym wciskam wirtualny guzik „czas stop” i realizuję się tak, jak lubię. O 9ej rano czuję, że zrealizowałem już tyle istotnych dla mojej psychiki tematów, że teraz bez mrugnięcia okiem mogę poświęcić nieco czasu na rzeczy, które nie są moją pasją. Niezależnie od Twojej motywacji i podejścia do pracy, najważniejsze jest to, żebyś efektywnie wykorzystał ten bonusowy czas każdego dnia i nie pozwolił, żeby przeciekł Ci on przez palce.

Co jeszcze jest ważne, żeby sensownie spędzić dzień, kiedy jesteś w pracy, a jednocześnie w domu? Oto garść moich rad:

  • zmieniaj miejsce pracy, jeśli dusisz się, przebywając cały dzień w Twoim biurze zaaranżowanym w jednym z pokoi. Możesz przenieść się z laptopem na część dnia do salonu, lub wręcz – wyjść na kilka godzin (lub 1-2 dni w tygodniu) z domu i popracować z innego miejsca.

  • Zmieniaj pozycję, w której pracujesz. Siedzenie tak samo niekorzystnie wpływa na Twoje zdrowie w biurze, jak i w domu. Dlatego polecam mieszanie pozycji siedzącej ze stojącą. Na rynku jest mnóstwo rozwiązań, które to ułatwiają: od specjalistycznych biurek podnoszonych i opuszczanych elektrycznie lub korbką, aż po nakładki na biurka, na które kładziesz laptopa. Na początek, do testów, wystarczy nawet karton i nieco wyższy blat, na przykład ten w kuchni!
  • Planuj zadania. Stwórz (rano, po zalogowaniu się, lub nawet poprzedniego wieczora) listę rzeczy do zrobienia. Odhaczaj kolejne pozycje i nagradzaj się w jakiś drobny sposób w trakcie jej realizacji. Oczywiście, w wielu przypadkach pracy nie można w 100% zaplanować – co nie znaczy, że nie możesz próbować nieco mniej naginać się do firmowych standardów, a nieco bardziej szanować siebie samego.
  • Stosuj technikę pod tytułem ’zjedz żabę’, czyli zrób najważniejsze zadanie na cały dzień z samego rana, po rozpoczęciu pracy. Satysfakcja gwarantowana.
  • Nie zostawiaj komputera włączonego przez cały dzień. Wyłącz go lub uśpij na koniec dnia pracy, analogicznie jak to robisz, wychodząc z biura. Pamiętaj, że rozgraniczenie pracy i życia osobistego to jedno z największych wyzwań telepracy!
  • Zainwestuj w porządny internet, a jeśli pracujesz spoza domu: upewnij się, że brak dostępu do sieci nie zrujnuje Ci dnia. My mocno ograniczyliśmy wyjazdy na działkę do moich rodziców, ponieważ zasięg jest tam na tyle słaby, że nie byłem w stanie pracować. Na szczęście to się z biegiem czasu zmienia.
  • WARTO raz na jakiś czas spotkać się z członkami zespołu. Nawet, jeśli nie trzeba. Nawet, jeśli to kosztuje i sprawi, że cały dzień pracy pójdzie się gwizdać. To przyniesie korzyści.
  • Stosuj rytuały, dzięki którym poczujesz tą masę drobnych zalet pracy z domu. Takim rytuałem może być gotowanie obiadu w przerwie, kiedy w inni w biurze idą na godzinny lunch. Sesja medytacji, rozciągania czy pół godziny lektury, na przykład po odhaczeniu połowy zadań z Twojej dzisiejszej listy TODO. Czy wspólny obiad z rodziną, oznaczający definitywny koniec pracy w danym dniu.
  • Jeśli już jesteśmy przy rytuałach, to dobrze mieć takie, które pozwolą postawić grubą kreskę pomiędzy pracą a życiem osobistym. W końcu przebywając w domu, nie wychodzisz z niego, ani do niego nie wracasz, na co Twój mózg może różnie reagować. Co ciekawe, przeważnie wystarczą drobnostki, jak przebranie się z pidżamy, nastawienie kawy, przewietrzenie mieszkania czy wyjście na krótki spacer (z psem, do sklepu, odprowadzić dzieci, itd… ). To wszystko naprawdę robi różnicę – zwłaszcza, że nieustanne pływająca granica pomiędzy pracą a domem stanowi wyzwanie dla większości telepracowników.
  • Zawsze zakładaj dobre intencje osoby po drugiej stronie, kiedy masz co do tego wątpliwości. Komunikacja bez użycia języka ciała to nie jest łatwy kawałek chleba, a łatwo dać się ponieść emocjom, źle odczytując konwersację prowadzoną w sposób wybitnie ułomny (na przykład, tylko przy pomocy tekstu).
  • Zarówno Ty, jak i Twoi współpracownicy/klienci powinni zaakceptować fakt, że większość komunikacji między Wami będzie asynchroniczna. Nie ma sensu odświeżać co minutę skrzynki odbiorczej, bo pewne opóźnienia są nieuchronne. Pracując z biura, również nie odpowiadam w ciągu 5 minut, a przynajmniej staram się tego nie robić. Jeśli ktoś oczekuje natychmiastowej odpowiedzi, są inne formy komunikacji (telefon, komunikator). A jeszcze milej widziana jest szczypta cierpliwości, która w ogóle jest bardzo przydatna w życiu 🙂
  • Jeśli chcesz oddzielić pracę od domu, bez odpowiedniej organizacji miejsca pracy się nie obejdzie. Dobra wiadomość jest taka, że to nie musi być osobne pomieszczenie; wystarczy wydzielony kąt (u mnie 1×1,5m), w którym będą tylko sprzęty związane z pracą i który nie będzie Ci się kojarzył z niczym innym. Konieczna jest również możliwość odcięcia się od innych domowników, chociażby przez zamknięcie drzwi wejściowych 🙂 Inaczej mówiąc: swój kąt w sypialni będzie OK (i ja ten patent stosuję), ale raczej odradzałbym salon, w którym Ty i Twoja rodzina przebywa w ciągu dnia; w którym oglądacie TV czy po prostu spędzacie czas. To miejsce nie powinno Ci się kojarzyć z rozrywką czy życiem rodzinnym – w przeciwnym wypadku trudno Ci będzie być na 100% w domu lub pracy; ciągle będziesz gdzieś pośrodku.

  • Niektórzy twierdzą, że dobrze – chociaż raz na jakiś czas, np. jeden dzień w tygodniu – odwiedzić jakąś kawiarnię i popracować stamtąd. Ja niestety nie mam żadnej w pobliżu i – szczerze mówiąc – nigdy nie pracowałem z takiego miejsca. Wolę też nie mieszać takich miejsc jak las, park czy plaża z pracą. Technicznie nie ma z tym problemu, ale – o ile sytuacja tego nie wymaga – nie pozwalam, żeby praca wkradła się w miejsca, w których zazwyczaj ładuję energię.
  • Jeśli wdrożony zostanie (podobno najbardziej optymalny) wariant kilku dni pracy w tygodniu z domu i kilku z biura, dobrze ustalić z zespołem zasady dla poszczególnych dni. Dni pracy z domu mogą być ustawione na sztywno, lub mogą pływać, w zależności od sytuacji i potrzeb obu stron. Oba podejścia mają swoje plusy i minusy, dlatego trzeba je przetestować lub z góry dobrać pod swoje potrzeby. Rozumiem zalety regularnego spotykania się całego zespołu, dlatego przekaz, żeby wszyscy byli dostępni w biurze w określone dni jest jak najbardziej OK. Zwłaszcza, że można tą sytuację wykorzystać do regularnych spotkań i ustaleń pomiędzy zespołami, które są efektywniejsze, jeśli odbywają się face-to-face. Z drugiej strony, jeśli chcesz dać pracownikom dowolność, lub wymieszać dni, kiedy różne grupy pojawią się w pracy (chociażby dlatego, że zrezygnowałeś z części przestrzeni biurowej i sprzętu, żeby ograniczyć koszty), również nie ma w tym nic zdrożnego.
  • Możesz szukać ludzi, którzy pracują zdalnie w Twojej okolicy (na przykład, na wspomnianej ostatnio grupie FB) i wspólnie testować różne pomysły, chociażby eksperymentując z miejscem pracy. Park, plaża, las… to tylko pierwsze z brzegu pomysły, które wydają mi się bardzo zachęcające 🙂
  • Jeśli Twoim problemem są zbyt rzadkie kontakty międzyludzkie spowodowane przez zamknięcie się w domu… zostań wolontariuszem lub dołącz do jakichś ciekawych klubów i stowarzyszeń w okolicy w ramach swojego hobby. A jeśli czujesz potrzebę przebywania wśród ludzi wiele godzin dziennie, zostają wspomniane wcześniej kafejki lub przestrzenie co-workingowe.
  • Spraw sobie zwierzątko 😉 najlepiej takie, z którym trzeba wyjść na zewnątrz od czasu do czasu! To zapewnia motywację do oderwania się od ekranu dla tych, którzy wpadają w pułapkę przykucia się do monitora na 10 godzin i odcięcia na cały ten czas od rzeczywistości.
  • Jeśli czujesz, że jesteś non-stop w pracy, zastosuj prosty technicznie trick: za każdym razem, kiedy kończysz pracę lub masz dłuższą przerwę, włącz w służbowym telefonie tryb samolotowy, a w komputerze odłącz się od sieci wifi. Nawet pracując zdalnie na etacie możesz ustalić takie zasady ze swoim pracodawcą lub zespołem. A czasami wręcz… nie musisz tego robić, w końcu to Twój czas!
  • Zapewnij sobie techniczne możliwości wykonywania pracy z dowolnego miejsca – nawet, jeśli 90% czasu pracujesz z domu. Warto zadbać o laptopa z jasną matrycą i dobrą baterią. Telefon plus powerbank – i to nie taki otrzymywany w gratisie do zakupu paczki chipsów. Przenośny Modem na USB i abonament, dzięki któremu połączysz się z siecią z wybranego miejsca. Sam płacę wręcz śmieszne 9,99 zł miesięcznie za 10GB transferu, który w zupełności wystarcza na kilka dni pracy spoza domu. To wszystko da Ci poczucie przygotowania na różne scenariusze i – kto wie – może pomoże podjąć decyzję o jakimś spontanicznym wyjeździe lub wycieczce bez wybierania urlopu 😉 A przynajmniej: pozwoli na dużą dowolność odnośnie miejsca pracy.
  • Korzystaj z kamery w swoim laptopie. Jakkolwiek niskiej jakości obrazu doświadczycie, będzie to o niebo lepsze niż ograniczanie się tylko do głosu. Technika ewoluuje i dzisiaj rozpoczęcie wideokonferencji nie wymaga instalowania fikuśnych aplikacji czy używania tych samych narzędzi przez obie strony – często wystarczy tylko przeglądarka internetowa, z której przecież korzysta każdy z nas. Pewną protezą kamery – aczkolwiek bardzo podstawową – są Twoje zdjęcia (najlepiej nie do końca poważne), które możesz wrzucić jako swój avatar (todo?) w aplikacji, której używacie do komunikacji.
  • planuj nie tylko pracę, ale również czas poza nią. Na każde 10 zadań zawodowych, niech przypada drugie tyle prywatnych. Często pojawia się pokusa, żeby wolny czas spędzać na dogrywaniu wiszących tematów, a skoro takowe masz tylko w odniesieniu do pracy zawodowej, nimi prawdopodobnie zajmiesz się również po godzinach.

Pamiętaj, że powyższe reguły są tylko wskazówkami. Wypróbuj, które są właściwe dla Ciebie i zmodyfikuj te, które nie do końca Ci pasują. W końcu praca zdalna to elastyczność, również odnośnie sposobu pracy! Porównuj, wyciągaj wnioski, staraj się wyciągać to, co najlepsze z obu trybów pracy.

Czas na listę narzędzi, które pomagają ogarnąć komunikacyjny i organizacyjny chaos, który czasami powstaje po dodaniu pracy zdalnej w organizacji jako dodatkowej warstwy, komplikującej całość. Większość z poniższych propozycji można testować lub używać w okrojonym zakresie za darmo. Enjoy 🙂

  1. Slack — mimo, że jest na rynku dopiero od kilku lat, Slack zdobył pozycję lidera jako prosty, intuicyjny komunikator, bardzo usprawniający komunikację w grupie. Chcesz ograniczyć liczbę fruwających maili, móc łatwo dzielić się efektami Waszej pracy i być dostępny również, kiedy idziesz z telefonem do warzywniaka? Slack jest dla Ciebie 🙂 W podstawowej wersji za darmo!
  2. Dropbox Paper — kolejny darmowy program, dzięki któremu znacznie łatwiej zorganizujecie pracę w grupie. Definiowanie zadań, przydzielanie ich do członków zespołów, jednoczesna praca wielu osób nad dokumentem, widoczne przez wszystkich propozycje i postępy. Alternatywa? Google Docs.
  3. Zoom — potrzebujesz narzędzia do organizowania telekonferencji dla wielu osób? Wirtualnych spotkań 1-na-1? Zoom Ci to umożliwi – również za darmo! Jako alternatywę podam starego, (niekoniecznie) dobrego Skype’a.
  4. Trello — bardzo przyjazne, proste w użyciu narzędzie do zarządzania zadaniami i projektami. Pomaga w organizacji zespołu, dostępne po polsku. Dla większości zastosowań wystarczy darmowa wersja. Jako alternatywę wskazałbym polskie Nozbe, również darmowe pod pewnymi warunkami.
  5. Gmail — chyba nie trzeba opisywać, prawda?
  6. Timetastic — bardzo przyjemny kalendarz do śledzenia urlopów i innych niedostępności poszczególnych członków zespołu.
  7. Discourse — forum, przydatne na przykład do dzielenia się ogłoszeniami i informacjami dla teamu czy w obrębie całej firmy.
  8. Okta — produkty zapewniające bezpieczeństwo (m.in. SSO) i do zarządzania hasłami, zarówno prywatnymi, jak i tymi w obrębie grupy.
  9. Keepass — zarządzanie hasłami.
  10. Dropbox — współdzielenie i jednoczesna praca nad dokumentami i innymi rodzajami plików.
  11. HeyTaco! – ciekawy dodatek do Slacka, dzięki któremu w fajny sposób można docenić pracę poszczególnych członków zespołu. Do budowania morale – jak znalazł!

Ponieważ ten wpis wieńczy serię o pracy zdalnej, chciałbym Ci bardzo podziękować, jeśli dotrwałeś do końca. Przygotowanie tych sześciu wpisów nie było łatwe i wymagało olbrzymiej ilości pracy. Wierzę jednak, że jakość materiału była wysoka, a ponieważ trend telepracy ciągle zwyżkuje, wpisy przydadzą się wielu osobom na przestrzeni kolejnych lat. I nawet, jeśli ostatnie wpisy nie obfitowały w komentarze (chyba lekkie zmęczenie materiału, zarówno u Was, jak i u mnie ;)), to widzę wartość tego, co dostarczyłem. A jednocześnie nadal mam świadomość, że te publikacje nie wyczerpały tematu i absolutnie nie powinny w 100% zastąpić rzetelnego przygotowania i metodycznego wdrożenia pracy zdalnej w Twojej firmie. Moją intencją było bowiem szerokie przedstawienie tematu, a nie dawanie gotowego przepisu na wszystkie wyzwania. Jeśli będziesz potrzebował wsparcia, wiesz jak mnie znaleźć 😉

Poniżej linki do poszczególnych wpisów w aktualnym cyklu:

Praca zdalna, część 1. Z czym to się je?

Praca zdalna, część 2. Zalety.

Praca zdalna, część 3. Wady i wyzwania.

Praca zdalna, część 4. Dla kogo tak, dla kogo nie.

Praca zdalna, część 5. Jak zacząć / jak szukać.

Praca zdalna, część 6. Jak pracować, żeby nie zwariować? – właście czytasz.

PS Jeśli jeszcze nie polubiłeś naszej Pracowni Dobrych Wnętrz na Facebooku, zapraszam do nadrobienia zaległości 😉

16 komentarzy do “Praca zdalna, część 6. Jak pracować, żeby nie zwariować?

  1. Weronika Odpowiedz

    „Dobra wiadomość jest taka, że to nie musi być osobne pomieszczenie; wystarczy wydzielony kąt (u mnie 1×1,5m), w którym będą tylko sprzęty związane z pracą i który nie będzie Ci się kojarzył z niczym innym.”

    To zależy 😉 Ja mieszkam w kawalerce, czyli do wyboru mam jeden pokój. Mogłabym wydzielić osobny kąt do korzystania z komputera pracowego, a osobny do komputera domowego, ale według mnie to kompletnie bez sensu. Mam duże, wygodne biurku, wygodny fotel, drugi monitor… Dla mnie koniec pracy to moment, w którym zamykam jednego laptopa, a odpalam drugiego 😉 Nie przeszkadza mi kompletnie fakt, że w tym samym miejscu programuję i gram / rysuję / oglądam filmy.

    „Konieczna jest również możliwość odcięcia się od innych domowników, chociażby przez zamknięcie drzwi wejściowych 🙂”

    A to zależy od domowników 😀 Przy dzieciach to pewnie konieczność, ale ja na razie mam tylko męża, który jeśli jest w domu w godzinach pracy, to też pracuje zdalnie 😉 Nie przeszkadzamy sobie nawzajem, bo oboje rozumiemy, że jesteśmy teraz w pracy. Za to miło jest czasem na głos skomentować swoje problemy z kodem 😉 Czasem jedno drugiemu podsunie jakiś pomysł. No i zmieniamy się w tym, kto rano robi śniadanko 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      A widzisz, czyli co człowiek, to opinia. Fajnie, że się nią podzieliłaś – to wartościowe dla innych czytelników

  2. Michał Pakuła Odpowiedz

    Ja tak pracuję już od kilkunastu lat, bo w zasadzie zawsze o tym marzyłem i wiem, że to praca marzeń dla wielu osób. Znam jednak i takich, którzy myśleli że będzie to bułka z masłem, ale po roku czy dwóch odpuścili bo okazało się, że to jednak nie praca dla nas. Właśnie dużo zależy od człowieka. jeśli lubimy pracę w pojedynkę, to na pewno taka praca się sprawdzi, pod warunkiem że od czasu do czasu sobie tą pracę jakoś uatrakcyjnimy, zrobimy przerwę na jakiś spacer etc. bo wiadomo że nikt nie usiedzi w domu 12h siedząc przed komputerem.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Oj, myślę że wielu telepraconików potrafi i kilka dni nosa z domu nie wystawić 😣 mnie ma szczęście motywują dzieci i sport

  3. Jakub Odpowiedz

    Świetny tekst 🙂 Wiele przydatnych informacji nawet dla kogoś kto organizuje sobie czas pomiędzy pracą dla kogoś w firmie, pracą dla siebie w domu i resztą doby jaka mu zostaje po za pracą 😉

  4. Rafał Odpowiedz

    Wolny – dziękuję za cały ten cykl. Kawał dobrej i przydatnej mi wiedzy oraz spojrzenia praktyka na pracę zdalną!

  5. luki339 Odpowiedz

    Wolny, świetny cykl. Jest to opis można powiedzieć połowicznej wolności, bo pracujesz gdzie chcesz ile chcesz ale jednak cały czas pracujesz. Jeżeli masz jakieś projekcje w swojej głowie, a myślę że masz, dotyczące sposobu życia i rutyny dnia codziennego w sytuacji gdy przestaniesz zajmować się pracą zarobkową na etacie, to super byłoby poczytać. Pamiętam, że na początku bloga pisałeś o tym, ale po tylu latach na pewno masz jakieś przemyślenia i nowe pomysły, bardziej aktualne spojrzenie.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki za miłe słowa. W kolejce do publikacji jest już wpis, który – jak myślę – powinien Cię zainteresować. Cierpliwości 😉

  6. Yerbogadacz niemożliwy Odpowiedz

    Hej Wolny 🙂
    Czytam od początku Twojego bloga, jestem zachwycony jego treścią, a to co dla mnie zrobiłeś wymaga odrębnego wielkiego komentarza, na który muszę znaleźć czas i wenę, bo nie wiem jak ująć ten ogrom pozytywnych zmia, których dzięki Tobie dokonałem i niczego nie pominąć… Ale muszę to w końcu napisać bo jestem przekonany, że powinieneś te podziękowania dostać. Hmm właśnie sobie stworzyłem kolejne zadanie domowe 😀
    Jako, że blog jest takim trochę Twoim życiem w kawałkach, a Twoja efektywność wydajność organizacja czasu stoi na bardzo wysokim poziomie, to zaciekawiła mnie jedna rzecz. Nie wiem, czy będziesz chciał o tym pisać bo to w zasadzie osobista preferencja każdego z nas. No więc zastanawia mnie jakie jest Twoje podejście do różnych używek i dopalaczy, oczywiście tych legalnych. A więc cherbata, kawa, yerba mate, słodycze – zwłaszcza napoje typu cola czy napoje energetyczne, izotoniki, czy wreszcie alkohol. Jako zdrowy wydajny energiczny i wysportowany człowiek – jestem ciekaw – jakie masz podejście do tych rzeczy. Oczywiście w formie dyskusji a nie złotego środka – bo każdy musi znaleźć swój. To może nawet temat na wpis z burzą komentarzy? ;P

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Zbierz się zbierz, lubię czytać takie rzeczy 😜 odnośnie używek… sam nie wiem, żaden ze mnie autorytet. Poza tym to by można w kilku zdaniach podsumować… pomyślę, się nie obiecuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *