To już dziesiąty wpis z serii #migawki! W związku z tym skromnym jubileuszem prezentuję coś, co potencjalnie może pozytywnie wpłynąć na Twoje życie. Mam wielką nadzieję, że kilka poniższych akapitów zmobilizuje Cię do tego, żeby spróbować podjąć się wyzwania podobnego do tego, które sam podjąłem, a które po krótkim czasie stało się moim zwyczajem. Zwłaszcza, że jest ono wyjątkowo proste, a jednocześnie – bardzo wartościowe!
Mowa o czytaniu książek. Czyli o czynności, która nie jest naszą mocną stroną, jeśli spojrzymy na statystyki. A te stale pokazują, że trend jest od wielu lat spadkowy, jakieś 60% z nas nie czyta w ogóle, a jeśli ktoś wyłamuje się z tego niechlubnego trendu, to zalicza zwykle jedną pozycję rocznie. Odwieczna „jedna książka na rok” to smutny obraz, w który niestety sam się jeszcze niedawno wpisywałem. Miałem mnóstwo powodów i wymówek: praca, dzieci, hobby. A także to, że przecież sam piszę, tworzę, dostarczam treści, więc kiedy tu jeszcze znaleźć czas na taki luksus, jak czytanie. Okazało się, że można – zwłaszcza, że to jedna z najbardziej pożytecznych rozrywek, jakie mi przychodzą do głowy.
„Elon Musk” – niesamowity wizjoner; człowiek o niezwykłym umyśle, który nie boi się mówić i wprowadzać w życie pomysłów, które świat ocenia jako niedorzeczne. Wielokrotnie udowodnił, że chcieć to móc, a ja bardzo kibicuję Elonowi w jego planowanym locie na Marsa 😉 To była niesamowita lektura, którą polecam jak mało którą!
A zaczęło się – i tu Cię pewnie nie zaskoczę – od wpisania 12 książek jako jednego z moich celów na ten rok (o celach więcej już za tydzień). To ambitne zadanie, które od razu oznaczyłem sobie kolorem pomarańczowym, oznaczającym „nie będzie łatwo, to zadania grubego kalibru, którego nie wykonam ot tak„. Przeskoczenie z 1-2 pozycji w roku na jedną w miesiącu to naprawdę coś, co jeszcze 3 miesiące temu nazwałbym nie lada wyczynem.
Zacząłem więc od „4-hour workweek” Tima Ferrisa w formie audiobooka, jako przypomnienie pozycji, z którą miałem do czynienia dobre kilka lat temu. Połknąłem ją w ciągu kilku dni i chwyciłem po biografię Steva Jobsa, wysłuchanej w większości w czasie samolotowych podróży i przemieszczania się do/z biura w czasie jednej z moich delegacji. Później było „Smart shopping” Ani Makowskiej i biografia Elona Muska… po czym z nieukrywanym zdziwieniem stwierdziłem, że… skończył się styczeń. Wtedy jeszcze nie do końca to rozumiałem, ale nagle plan na cały rok 2019 wydał się czymś śmiesznie łatwym do realizacji. W chwili publikacji tego wpisu mamy za sobą zaledwie 1/4 roku, a ja mam już za sobą 15 książek! W tym czasie przekonałem się o niesamowitej wartości, jaką daje czytanie. Zobaczyłem, że nie trzeba mieć dwóch godzin dziennie na to, żeby chłonąć wartościową wiedzę, która jest na wyciągnięcie ręki, w dodatku przeważnie za darmo (przypominam o instytucji zwanej biblioteką)! Z zaskoczeniem stwierdziłem, że planowanie ma niesamowitą moc (o tym więcej już niedługo), a dzięki nieco innemu podejściu do technicznych aspektów samej czynności „czytania”, mogę stawiać sobie i realizować naprawdę ambitne cele. Jednocześnie, w pierwszym kwartale tego roku obejrzałem może 2 filmy (jeśli nie liczyć wartościowych materiałów, które chłonę przez YouTube przez około 30 min dziennie), miałem zerowy kontakt z telewizją (dieta informacyjna, pamiętasz?) i ani razu nie włączyłem konsoli (zastanawiam się więc nad jej sprzedażą… ktoś reflektuje na PS4 z moim autografem? ;)). To pokazuje moje priorytety dla poszczególnych typów rozrywki i szczerze mówiąc, sam jestem tym rozwojem sytuacji zaskoczony. Ważne, że pozytywnie!
„Jaglany Detoks” – książka, której tytuł możesz wziąć w jeden, duży cudzysłów. Owszem, Wolna wprowadziła jaglankę do naszego menu, ale zakres tematów poruszanych w tej lekturze jest znaaaaacznie szerszy. Zdrowie, duchowość, mentalność, medytacja, wdzięczność, miłość, równowaga… to tylko niektóre z nich. Powiedziałbym wręcz, że Marek Zaremba daje całe mnóstwo wartościowych wskazówek z gatunku 'jak żyć’, które są niezwykle spójne z przesłaniem mojego bloga. Myślę, że byśmy się dogadali ;).
Postanowiłem, że podzielę się z Tobą moimi sposobami na bardziej efektywne podejście do czytania. Jeśli znasz teorię i wiesz, że czytanie jest ważne, ciekawe i przydatne, ale z bliżej nieokreślonych powodów po prostu nie możesz się za nie zabrać; jeśli myślisz, że w codziennym pędzie nie masz na nie czasu; jeśli nie wiesz, od czego zacząć, wypróbuj poniższe metody. U mnie zdziałały cuda.
- wpisz czytanie w swoje cele. Niech będzie to konkretny, dobrze zdefiniowany cel, zamiast zwyczajowego „będę czytał więcej”. Nie masz jeszcze listy celów? Spokojnie, niedługo podsumuję pierwszy kwartał tego roku i napiszę więcej o magii planowania życia.
- otwórz się na inne formy chłonięcia książek i zdecyduj, z jaką inną czynnością możesz połączyć czytanie. Ja często biegam i słucham audiobooków jednocześnie, dzięki czemu „czytam” dodatkowe 3-4 godziny w tygodniu. Niesamowicie proste, obłędnie skuteczne. Tylko nie przesadź z multitaskingiem – on się sprawdza przy maksymalnie 2 czynnościach jednocześnie – i to pod warunkiem, że jedna z nich jest prosta, nie wymagająca myślenia (jak na przykład bieganie). Kiedy będziesz próbował ożenić dwie bardziej wymagające czynności, ciągłe przełączanie się pomiędzy nimi zabierze Ci mnóstwo energii!
Słuchanie audiobooka podczas robienia koktajlu. Gotowania, prasowania, odkurzania czy nawet kąpieli… możliwości jest mnóstwo!
- zaplanuj, co przeczytasz w najbliższym czasie. Nie mając listy lektur, na nic nie czekasz, więc Twoje parcie na książkę będzie mniejsze. Nie warto też czytać wszystkiego „jak leci”. Ja zacząłem od listy Mirka i Marka z Małej Wielkiej Firmy, a po kilku pierwszych lekturach sam zacząłem zauważać, co najlepiej do mnie trafia i dzisiaj samodzielnie wybieram kolejne pozycje. Na początek polecam biografię postaci, które Cię interesują. To skarbnica wiedzy, spora dawka motywacji do działania i ciekawa rozrywka jednocześnie! Zachęcam też do sprawdzenia mojej listy polecanych lektur, a także do 4 najlepszych książek, które przeczytałem w tym roku – odnośniki do nich znajdziesz w tym wpisie.
- odłóż na bok media społecznościowe. Ja nigdy nie byłem ich fanem, chociaż od kilku miesięcy udzielam się na Instagramie. Przeszedłem już ścieżkę od zachwytu tą platformą do odrazy cukierkowym, nierealnym i pełnym ordynarnych reklam życiem, które tam widzę. Na tą chwilę postanowiłem, że owszem – będę tam publikował treści (o ile będą one z mojego punktu widzenia wartościowe) ale nie oglądam życia innych. To co najmniej kilkanaście minut więcej każdego dnia! I nie, nie będę miał Ci za złe, jeśli przestaniesz mnie obserwować i usuniesz tą aplikację ze swojego telefonu 🙂
- potraktuj czytanie jako długoterminową inwestycję w samego siebie. Pamiętasz, że to najlepsza inwestycja, w jaką możesz wejść?
- uwierz, że nawyk to coś, co pomoże przenosić góry. Rezerwując sobie 15-30 minut DZIENNIE na czytanie, już po kilku tygodniach przekonasz się, że wejdzie Ci to w krew i będziesz w stanie wygospodarować chociaż tyle czasu każdego dnia. To, co dzisiaj wydaje Ci się nierealne, po miesiącu może być po prostu elementem Twojej codzienności.
- przypomnij sobie, gdzie masz najbliższą bibliotekę i zaprzyjaźnij się z nią.
- pożyczaj książki od innych. Kupuj, a po przeczytaniu sprzedawaj. Wymieniaj się nimi. Możliwości jest dużo – finanse NIGDY nie są racjonalną przeszkodą w czytaniu. Owszem, mogą być wymówką. Bardzo słabą zresztą.
- zastąp wieczorne wpatrywanie się w srebrny ekran na lekturę. Sam aktualnie wprowadzam w życie zwyczaj, zgodnie z którym po godzinie 21ej nie wpatruję się w jakiekolwiek ekrany. Jakkolwiek dziwacznie może to brzmieć w dzisiejszym świecie (przecież właśnie wieczorem zwykle mamy czas na cyfrową rozrywkę), to w gruncie rzeczy bardzo proste. Pozwolę sobie polecieć po stoicku: wszystkim, co mamy to nasz umysł. Znacznie lepsze, niż sięganie do świata zewnętrznego jest wpatrywanie się w to, co mamy wewnątrz.
- przemieszczanie się (do pracy, szkoły, gdziekolwiek!) to najlepsza czynność, którą możesz połączyć ze słuchaniem audiobooków. Mimo, że na co dzień nie podróżuję zbyt dużo, to w pierwszych miesiącach tego roku spędziłem już z 15 godzin w samolotach i na lotniskach. To kilka odsłuchanych książek!
- Nie musisz brać ze sobą opasłych tomów na Twoje wojaże. Wystarczy smartfon i para słuchawek albo urządzenie typu Kindle.
„25 miniemerytur” – lektura, do której podszedłem z małą rezerwą, a która wciągnęła mnie i przekonała do siebie. To nie żadna opowiastka o egzotycznych podróżach, ale konkretny kawał przydatnej wiedzy, który jest osadzony w realiach podróżowania i podzielony na tematyczne kawałki, powiązane z poszczególnymi wyprawami Jakuba. Nieźle wykombinowane!
Aż strach pomyśleć, co by było, gdybym dodał do tego umiejętność szybkiego czytania czy inną technikę pomagającą chłonąć więcej w tym samym czasie. Nie chcę się jednak dać zwariować – nadal chcę czuć przyjemność z czytania i nie zamierzam traktować go wyłącznie jako źródło pozyskiwania wiedzy, ale również – jako chwilę dla siebie i sposób na zwolnienie tempa.
„Steve Jobs” – klasyk gatunku. Umysł nie z tej ziemi, wizjoner, a jednocześnie trudny we współpracy i niezwykle wymagający (od siebie i innych) człowiek. Autor przedstawia losy Steve’a w niezwykle wciągający sposób, a ja po lekturze nieco inaczej patrzę na produkty z logiem jabłka. No, przynajmniej te sprzed kilku lat 😉
Chciałbym, żebyś jeszcze dzisiaj zdefiniował sobie 5 lektur, które wydają Ci się interesujące. Następnie określ, skąd możesz je pozyskać i w jakiej formie (książka, ebook, audiobook) chciałbyś je wchłonąć. Od tego już tylko krok dzieli Cię do zaplanowania czasu, który na to poświęcisz lub czynności, do których dokleisz czytanie. A następnie… rób to, tak po prostu. Zobaczysz, że po kilku tygodniach czytanie stanie się Twoim nawykiem i nie bardzo będziesz mógł pojąć, jak do tej pory mogłeś funkcjonować bez niego – bez korzystania z ogromu wiedzy i doświadczenia, które są na wyciągnięcie ręki. Bez tej chwili relaksu z dala od świecącego ekranu. Na koniec, nie zapomnij skomentować tego wpisu, dzieląc się pozytywną zmianą, która w Tobie zaszła! 😉
## wpis edytowany 04.09.2019: po kilku miesiącach prób i błędów, wreszcie znalazłem najlepszą dla mnie platformę do czytania – a w zasadzie słuchania – książek. Storytel, bo o niej mowa, pozwala mi na przeczytanie nieograniczonej liczby książek w miesiącu, oferując bardzo bogaty księgozbiór. Co więcej, korzysta z niego też Wolna, a kiedy podróżujemy całą rodziną, również dzieci mogą posłuchać audiobooków skierowanych właśnie do nich. Zapraszam Cię do rejestracji przy pomocy poniższego bannera (lub tego linka), dzięki czemu wesprzesz rozwój tego bloga. Pierwsze 14 dni jest całkowicie darmowe, więc jeśli uznasz, że to jednak nie dla Ciebie – możesz zrezygnować z abonamentu!