Ten wpis otwiera nowy, regularny cykl pod tytułem „Podsumowanie miesiąca”. Pomysł na niego przyszedł mi – a jakże – podczas jednego z moich leśnych wybiegań. Kto wie, może to ptaszki ćwierkają mi te pomysły do głowy, bo właśnie podczas biegania rodzi się ich najwięcej.
Podsumowania miesiąca będę pisał zarówno dla mnie, jak i dla Ciebie. Dla mnie, bo spisując wszystko to, co się wydarzyło (a przede wszystkim to, co my „wydarzyliśmy”), widzę zmiany i ich efekty. Dla Ciebie, bo ten cykl będzie bardzo „prawdziwy” – w odróżnieniu od luźno powiązanych wpisów będących migawką tego, czym aktualnie żyjemy, „podsumowanie miesiąca” to pobieżny, ale całościowy obraz tego, jak żyjemy, co się u nas zmienia, jakie decyzje podejmujemy i jak wpływają one na nasze życie. A także: na stopień realizacji poszczególnych celów.
Założenie jest proste: chcę Ci pokazać moje Kaizen. Chcę, żeby nasze małe, regularne kroki były dowodem na to, że nie trzeba wykonywać rewolucji i zapracowywać się na śmierć, żeby osiągać sukces mierzony swoją miarą. Pokazuję też, że jesteśmy zwykłą rodziną, dlatego wpisy z tej serii będą obfitowały w całkiem standardowe wydarzenia, które w zasadzie składają się na naszą codzienność.
Podsumowanie miesiąca będzie się ukazywało pod koniec każdego miesiąca kalendarzowego (lub na samym początku kolejnego) i będzie podzielone na sekcje dotyczące różnych elementów naszego życia. Zobaczymy, co z tego wyjdzie… dzisiaj startuję z (teoretycznie spóźnionym) podsumowaniem kwietnia, a Ciebie proszę o opinię odnośnie całego cyklu oraz pomysły, co jeszcze mógłbym uwzględnić w tej serii. Zaczynamy!
Blog
Na blogu bez większych zmian: statystyki utrzymują się na podobnym poziomie. W kwietniu moją stronę odwiedziło 11.000 unikalnych użytkowników, a najchętniej czytanym wpisem był ten odnośnie naszych poszukiwań domu. Z racji tego, że przyszła wiosna, prawdopodobnie nie utrzymam dotychczasowej częstotliwości wpisów i należy raczej spodziewać się 1 (do półtora ;)) wpisów w tygodniu. Jednocześnie, staram się pisać bardziej zwięźle i tworzyć krótsze wpisy, co automatycznie skreślałoby zasadność serii „migawki”. Na razie wychodzi mi to raczej średnio i jakoś nie umiem zmieścić się w 1000-1500 słowach z tym, co chcę przekazać. Ale powooooli schodzę ze standardowych 2500 słów do 1500-2000, co jak na mnie jest sukcesem 🙂 Dajcie znać, czy nieco krótsze wpisy to dobry pomysł.
Rodzina
No cóż, w kwietniu okazało się, że przedszkole to bardzo niebezpieczne miejsce i nasza starsza córka („prawie-6-latka”) złamała sobie rękę. Na szczęście to ręka, i to lewa, tragedii zatem nie było. Ponieważ Maja radziła sobie lepiej, niż niejeden dorosły w takiej sytuacji, chodziła do przedszkola tak jak wcześniej.
Zdecydowaliśmy też, że na razie nie zdecydujemy się na nauczanie domowe (był taki pomysł, silnie powiązany z ambitnymi planami podróżniczymi) i nasza starsza córka od września pójdzie do szkolnej zerówki. Przekonamy się, jak można fajnie zorganizować sobie życie MIMO szkoły, a nie bez niej. Postanowiliśmy też, że w te wakacje spędzimy z dziećmi zdecydowanie więcej czasu i nie puścimy ich do przedszkola w okresie wakacji szkolnych. Cały lipiec i sierpień będą więc z nami, a przez sporą część tych miesięcy będziemy wspólnie podróżowali. Przy okazji, to odciąży nasz budżet o 2.800 zł (2 miesiące x 2 dzieci x ~ 700 zł) w związku z opłatami za prywatne przedszkole. A od września tylko młodsza zostanie w tej fajnej, ale drogiej placówce.
Zdrowie
Jeśli nie licząc złamanej ręki Mai, nie chorowaliśmy. Co prawda kilka stówek poszło na lekarzy-specjalistów, ale to akurat nie są rzeczy, którymi chcę się dzielić na blogu.
Podróże
Po tygodniowym, marcowym urlopie we Włoszech, w kwietniu nigdzie się nie ruszaliśmy. Ograniczyliśmy się do planowania kolejnych wyjazdów.
W kwietniu nie byłem w biurze w Bydgoszczy ani razu (ostatnia moja wizyta miała miejsce pod koniec 2018…), nie odwiedziłem również klienta w Niemczech. Jednym słowem: praca zdalna na całego.
Kliknij po zniżkę dla siebie i co nieco dla nas. Dziękujemy!
Od maja zacznie się robić ciekawiej, obiecuję 😉 Zresztą, poniżej nasz aktualny harmonogram wyjazdów, w który najprawdopodobniej wciśniemy jeszcze jeden czy dwa dłuższe wyjazdy i całą masę krótkich, typu „działka u rodziców”. To będzie pierwsze lato, kiedy oboje z Wolną pracujemy zdalnie, dzieci są już wystarczająco duże na podróżowanie i będą z nami całe dwa miesiące!
Nasz zgrubny rozkład jazdy na te wakacje. Jeszcze jest miejsce na nowe pozycje i dookreślenie istniejących.
Przychody
- Firma Wolnej „Pracownia Dobrych Wnętrz”
- było więcej, niż dobrze. Kwiecień zamknęliśmy z przychodem na poziomie 6.300 zł (a więc zdecydowanie wyższym, niż w pierwszych miesiącach prowadzenia działalności). Wolna miała dużo pracy, którą wykonywała głównie wieczorami. Prowadziła kilka mniejszych projektów równolegle, co – na szczęście – zbiegło się z odkryciem przez nas narzędzia, które znacznie ułatwia prowadzenie kilku projektów i komunikację z Klientami. Jeśli jesteś zainteresowany, co nieco o Formly napisałem na drugim blogasku, który prowadzę ;). Maj również wygląda obiecująco i mam wrażenie, że powoli docieramy do momentu, w którym ilość pracy będzie przewyższała to, na co Wolna jest gotowa. Podnieśliśmy też ceny naszych usług, nie zauważając spadku zainteresowania. Dwoje klientów wróciło z kolejnymi projektami, a to chyba najlepsza rekomendacja.
- Od początku roku Wolna zarobiła już ponad 17.000 zł i jest na jak najlepszej drodze, żeby w okolicach sierpnia osiągnąć zakładane na ten rok przychody w wysokości 30.000 zł. Jak na pierwszy rok działalności, całkiem ładnie!
- Mieszkania na wynajem
- Od początku kwietnia mamy nowych najemców w jednym z mieszkań. Wynajęliśmy je rzutem na taśmę, praktycznie w tym samym dniu, w którym poprzedni najemca się wyprowadzał. Nie korzystaliśmy z usług pośrednika (a raczej: byliśmy od niego bardziej skuteczni, zresztą jak zwykle). Podnieśliśmy też kwotę czynszu do 2.300 zł (2.150 zł + 150 zł za miejsce postojowe). Niestety, obecni najemcy będą u nas tylko przez 5 miesięcy. Zgodziliśmy się na to wobec braku alternatyw. Oczywiście, jak to na początku najmu, miałem kilka telefonów w ciągu pierwszych dwóch tygodni najmu. A to coś nie działa, a to coś trzeba dokręcić, a to coś trzeba dopytać – to już standard, na który jestem przygotowany psychicznie. Po kilku telefonach i dwóch wizytach na mieszkaniu (w którym naprawiłem, co szwankowało, a czego wcześniej nie zauważyłem), telefon przestał dzwonić, a ja – mam nadzieję – rozpocząłem krótki, 5-miesięczny okres odpoczynku od tej nieruchomości.
- Drugie z mieszkań wynajmowało się do końca kwietnia i od początku maja mamy nowych najemców. Ale o tym więcej w kolejnym podsumowaniu miesiąca.
- Trzecie z mieszkań wynajmuje się bezproblemowo od 15 miesięcy.
- Suma przychodów z najmu w kwietniu wyniosła 6.435 zł (nie wliczając zaliczek na opłaty). Co ciekawe, to kwota zbliżona do tej, którą wypracowała Wolna, wkładając w to mnóstwo pracy i zaangażowania. Myślę, że to najlepszy dowód na to, że dzięki mądrym inwestycjom pieniądze mogą pracować ciężej od Ciebie!
- moja praca
- Pierwsza połowa kwietnia była bardzo spokojna, analogicznie jak wcześniejsze miesiące :). Później jednak zaczęło się wdrożenie projektu, w którym uczestniczę od dłuższego czasu. W związku było sporo nadgodzin i nieprzerwane 24-godzinne dyżury telefoniczne. A później jeszcze trochę nadgodzin 🙂 Na szczęście, po 12 latach w branży nie wiązało się to z niepotrzebnym stresem. Kiedyś analogiczna sytuacja przeczołgałaby mnie niemiłosiernie; dzisiaj przyjmuję ją ze spokojem i po prostu realizuję plan, po czym wracam do mojego trybu pracy „na ćwierć gwizdka”. W momencie pisania tego tekstu (drugi tydzień maja) sytuacja zaczyna się uspokajać i pozostaje mi mieć nadzieję, że tak pozostanie przez dłuższy czas.
- przychodów z pracy etatowej nie wolno mi ujawniać.
Wydatki
Kwiecień zamknęliśmy kwotą niemal 10.000 zł. Skąd tak duża suma? 2.800 zł to koszt instalacji LPG, kupiliśmy trochę prezentów na zapas, zapłaciliśmy 1.000 zł jako wynagrodzenie pośrednika za wynajęcie drugiego ze wspomnianych wyżej mieszkań (o tym więcej w jednym z innych wpisów), a także przekazaliśmy 1.826 zł na Pajacyka. Skasowałem natomiast zlecenie stałe na Unicef, które mieliśmy aktywne od około 2 lat, a które co miesiąc zabierało nam z konta 37 zł. Stwierdziłem, że nie ma co się rozdrabniać (na razie celujemy w Pajacyka), a dodatkowe 2 zł miesięcznie za polecenie przelewu, które pobierał mBank trochę mnie gryzły, tak z zasady 😉
Można powiedzieć, że nasze standardowe koszty utrzymania (nie włączając tego, co powyżej) nadal oscylują w okolicach 5.000-6.000 zł. Nie ukrywam jednak, że i tutaj zauważamy tendencję zwyżkową 😉 i w zasadzie powyższe koszty to również coś, co można włączyć do standardu – niemal co miesiąc zdarzają się większe wydatki, które nadmuchują nasz budżet. Teraz idzie okres wakacyjny, więc ta tendencja się raczej utrzyma, ale akceptujemy ten stan rzeczy, bo wynika on z naszych wyborów, a nasz budżet nadal ładnie się spina.
Inwestowanie
Od jakiegoś czasu ograniczamy się do zbierania funduszy… jeszcze nie do końca wiedząc, na co. W kwietniu ograniczyłem się do lokowania nadwyżek na lokatach, chociaż przez chwilę był pomysł wejścia w kolejne mieszkanie na wynajem. Ceny jednak są na tak abstrakcyjnym dla nas poziomie, że nie jesteśmy mentalnie gotowi wydać bimbaliona, mając świadomość nikłych zysków z tej zabawy (rentowność na poziomie 6-7% przy cenach sprzed 2 lat… dzisiaj sporo niżej). Czekamy. Na to, aż będzie taniej lub na własną śmierć, w zależności od tego, co przyjdzie pierwsze 😉
Efekt opróżniania skrzynki pocztowej, czyli szaleństwo rynkowe w pełnej krasie.
Książki
W kwietniu wysłuchałem biografii Ani Przybylskiej, poznałem filozofię Kaizen, a także „zjadłem tę żabę” z Brianem Tracy. Więcej o tym, co czytam znajdziesz tutaj i tutaj. A jeśli jeszcze nie wiesz, że czytać zdecydowanie warto, zapraszam do tego wpisu.
Zachęcam do wypróbowania Storytel, dzięki któremu co miesiąc pochłaniam kilka audiobooków, Wolna dokłada 1-2 swoje, a w czasie podróży i dzieci mają czego słuchać!
Sport
Na kwiecień przypadał „Wielki Bieg”, który był moim głównym celem na ten rok. Prawie 70 km po lasach, wzdłuż urokliwych Kaszubskich jeziorek, a do tego wręcz idealna pogoda. Dzięki relatywnie małym przewyższeniom (bodajże 800m w górę, drugie tyle w dół), dystans mnie nie wykończył, niecałe 7 godzin biegu minęło niesamowicie szybko, a na metę wbiegłem z uśmiechem od ucha do ucha i świadomością, że mógłbym biec dalej. Coś niesamowitego! Sam byłem tym zaskoczony, zwłaszcza że dwa miesiące wcześniej zawody na dystansie 40 km (ale z dużo większymi przewyższeniami) przetyrały mnie znacznie bardziej. Audiobook na uszach, słodkie przekąski co jakiś czas, odpowiednie tempo – to mój przepis na czerpanie przyjemności nawet z tak szalonych wyzwań. Zawody ukończyłem na doskonałym 10 (7. w kategorii) miejscu i podniosłem sobie poprzeczkę, jeśli chodzi o dystans. Myślę, że 80… a może i 100 km byłoby już w moim zasięgu. Na razie bez konkretów, ale pewien plan mi się w głowie rodzi 😉
Poza tym, nadal staram się trzymać tempo treningów na poziomie 6-7 godzin tygodniowo. Głównie bieganie, basen i siłownia. I tak na zmianę, niemal rutynowo, trochę w zależności od tego, na co danego dnia mam ochotę i czas. Niestety, brakuje mi czasu na rower, a przed zbliżającym się pierwszym triathlonem pod koniec maja bardzo przydałoby mi się kilka dłuższych (80-100 km) treningów. Jeśli nie znajdę na nie czasu, to podczas „połówki” IM będę testował nowy rower 😉 i wytrzymałość swoich czterech liter…
W połowie miesiąca spędziliśmy z dzieciakami pół dnia w gdańskim AmberExpo podczas corocznego maratonu. Tym razem nie brałem w nim udziału (tydzień po przebiegnięciu 70km to nie wydawało mi się rozsądne…), ale organizacja jest tam tak wspaniała, że to idealne miejsce na spędzenie czasu z rodziną, nawet jeśli nie startuje się w zawodach.
Rozwój
W kwietniu starałem się wrócić do nauki języka niemieckiego, z którym mam bardzo rwaną relację od dłuższego czasu 😉 Owszem, realizowałem plan pod postacią regularnych lekcji online, ale bardzo ciężko określić mi, czy robię postępy. To tak małe kroczki, że w tym tempie dopiero po latach stwierdzę, czy doszedłem chociaż do tego B1… nie mówiąc o tym, że bardzo rzadko mam okazję z kimś porozmawiać i widzę u siebie naturalną, chociaż trochę zabawną barierę psychiczną przed rozpoczęciem rozmowy z tym języku. Dobrze, że będąc na delegacji (kolejna już za kilka dni!), przynajmniej w sklepach i na ulicy zdobywam się na to, żeby – w razie potrzeby – używać tego języka.
Ja podczas nauki 😉
W kwietniu starałem się też zgłębiać tajniki medytacji, chociaż idzie mi to bardziej topornie, niż bym chciał. Najlepiej mi to wychodzi, kiedy zdecyduję się na 10 minut przerwy podczas treningu biegowego w lesie. Schodzę wtedy ze ścieżki i wybieram zaciszne miejsce, gdzie słyszę tylko szum drzew i ćwierkanie ptaków; siadam na ziemi, zamykam oczy i staram się o niczym nie myśleć. Niezależnie od tego, jak mi to wychodzi, zawsze jest pięknie.
Z rzeczy małych – poznałem też lepiej budowę roweru, naprawiając (w sumie bardziej: rozbierając, czyszcząc i składając) tylną piastę w jednym z naszych jednośladów 🙂
Od maja do kategorii „rozwój” wjechała prawdziwa ciężarówa, która może nawet wpłynąć na częstotliwość publikacji wpisów na tym blogu. Ale o tym więcej za miesiąc…
Wyzwania
Lubię robić sobie pod górkę. Lubię eksperymentować i odmawiać sobie pewnych rzeczy. Wtedy łatwiej zrozumieć swoje reakcje i zachowania; wtedy też poznaję swoje ciało i umysł. Największym wyzwaniem był opisany wyżej, 70-kilometrowy bieg po Kaszubach. W celach na kwiecień miałem zaplanowany „miesiąc bez nabiału”, który niestety wyszedł z małymi, ale licznymi wyjątkami. Przestałem też całkowicie przeglądać Instagram. Publikuję tam jedynie swoje zdjęcia i zamykam aplikację. Planuję też odinstalować aplikację Facebooka z telefonu i zaglądać na FB jedynie po to, żeby opublikować link do nowego wpisu na blogu.
Podjęliśmy się też pomocy w ramach rodziny, wykonując gustowną (tak przynajmniej nam się wydaje) ścianę z cegły. Całość zajęła nam jakieś 12-15 godzin, a Wolna jak zwykle była bardzo pomocna przy fugowaniu 🙂
Tutaj jeszcze bez fugi.
Inne
Jak ostatnio pisałem, zdecydowaliśmy się na instalację LPG w aucie, które kupiliśmy zaledwie 2 miesiące temu. Od tego sezonu zaczynamy więcej jeździć, a „nowe” auto zamierzamy użytkować na tyle długo, że LPG to potencjalnie dobry wybór. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
W naszych głowach urodził się też pomysł przeprowadzki do domu, z dala od miasta. Powstał o tym osobny wpis, a my na przestrzeni kilku dni pokonaliśmy 200 kilometrów, objeżdżając okoliczne wioski i miasteczka. Kierunek jest dla nas jasny: Kaszuby.
Ot, Kaszuby 😉
Obejrzeliśmy nawet 2 domy, chociaż każdy z nich był pełen kompromisów, na które ciężko było się nam zgodzić. Na razie daliśmy sobie czas na podjęcie decyzji i prawdopodobnie nie będziemy wykonywali żadnych nerwowych ruchów. Te poszukiwania zabrały nam sporo czasu, uwagi i spokoju, dlatego chwilowo daliśmy sobie siana. Nadchodzi czas wakacyjnych wyjazdów, a od września: rozpoczęcie nauki w szkolnej zerówce przez naszą starszą córkę. Zdajemy sobie sprawę, że im dłużej będziemy zwlekali, tym trudniej będzie nam podjąć decyzję o przeprowadzce, ale nie chcemy robić nic na siłę. To temat rozwojowy, który musimy jeszcze dobrze przemyśleć.
W trakcie poszukiwań…
Ciekawostki
Nasza młodsza córka skończyła 4 lata… a niedługo po tym święcie, złamała sobie nogę ;), o czym wiecie już z poprzedniego wpisu. Ani ja, ani Wolna nigdy nic złamanego nie mieliśmy, a tu nagle czarna seria w rodzinie… gdyby jeszcze można posądzić nasze dzieci o wegańską dietę, to jej przeciwnicy od razu mieliby argument pod tytułem „za mało wapnia”, ale przedszkolna dieta hojnie raczy wszystkim, co pochodzi od zwierzątek, więc chyba jednak to był ślepy los :).
W kwietniu obejrzeliśmy wspólnie jeden film: Smallfoot. Oprócz tego, ja objerzałem (na 2 podejścia, przy prasowaniu, czyli standardy ;)) The Highwaymen, a dzieci – standardowo – dostały swoje, mniej więcej 20 minut bajek dziennie. Więcej użytkowania telewizji nie stwierdzono. Dieta informacyjna nadal rządzi!
Pod koniec miesiąca w pobliskim warzywniaku pojawił się rabarbar, zmierzyłem się więc z tym przepisem i wyszło przepysznie 🙂 Byliśmy też kilkukrotnie na lodach, 2 razy trafiła się też pizza. Ot, codzienne życie zwykłej rodziny na jednym z gdańskich osiedli.
Jestem ciekawy, co sądzisz o nowej serii wpisów, zwięźle podsumowujących każdy kolejny miesiąc. Będę wdzięczny za opinie, pomysły i udział w ankiecie.
[poll id=”11″]
Wolny, z ciekawości zapytam: czytasz czasami beletrystykę? Ja bym nie mogła na samych poradnikach, biografiach i książkach dotyczących rozwoju jechać. Uwielbiam literaturę piękną, bo jest… piękna 🙂 Dla mnie to jest obcowanie z jakimś innym wymiarem. Jakkolwiek książki z kategorii „rozwój osobisty” mogą dużo dać, to jednak język, którym są pisane charakteryzuje się innymi cechami niż język literatury, a dla mnie nawet samo obcowanie z pięknym językiem już jest wielką wartością.
A co do złamań – ja również nigdy nie miałam nic złamanego, a uprawiam jeden z bardziej urazowych sportów, co prawda rekreacyjnie, ale zawsze. Dlatego pewnym szokiem były złamane dwa palce lewej dłoni u mojego syna – też w kwietniu, przed samymi świętami, kiedy to wzięłam sobie urlop, żeby coś niecoś przygotować i ogarnąć. Połowę tego urlopu spędziłam na SORze, tak więc palny planami 😉
Odnośnie książek, to od kiedy pamiętam, lubiłem fantastykę i to ten gatunek najczęściej konsumowałem. Oprócz klasyków typu Pratchett, Tolkien czy Sapkowski, zaczytywałem się powieściami Petera Bretta i Patricka Rothfussa. Rocznie nie czytałem jednak więcej niż 2 książek. Od początku 2019 zacząłem realizować swój cel „12 książek w ciągu roku” i na razie czytam to, co widać. Widzę w tym wartość, ciekawi mnie to, idę więc dalej w tym kierunku… i nie mam pojęcia, gdzie dalej mnie to zaprowadzi.
Proszę zbadać poziom wit. D3 u dzieci. Złamania przy normalnej aktywnosci fizycznej mogą być powodem znacznego niedoboru tej witaminy.
Cześć Wolny! Świetnie się czyta takie podsumowanie, dajesz niezłego kopa motywacyjnego do planowania i działania. Tak na marginesie, nie mogę wyjść z podziwu, że Twoje dziewczyny są już takie duże! 🙂 To pewnie dlatego, że zaczęłam czytać Twojego bloga od listopada ubiegłego roku (od 1.go posta!), więc dla takiej czytelniczki jak ja dziewczyny rosną w zawrotnym tempie 🙂
Pozdrawiam!
Czytam bloga od początku i też jestem w szoku, że córy takie duże 😀
Po dzieciach najlepiej widać jak płynie czas i że jesteśmy coraz starsi.
Oj tam, oj tam, dzieci coraz starsze, a my ciągle młodzi 😉
Ja też jestem zaskoczony 😉 A świadomość, że czas szybko leci to idealny wręcz pretekst do tego, żeby doceniać to, co mamy.
Dzięki za pozytywny feedback, już spisuję luźne myśli na potrzeby podsumowania maja 🙂
Dziękuję Wolny za to co robisz i piszesz.
Pokazywanie tego, że nic nie przychodzi od razu „nagle”, tylko wszystko dzieje się małymi krokami, daje bardzo ciekawą perspektywę (Takie małe „kroki” przecież ja też bym dał radę !) i jest szalenie motywujące.
Dziękuję za ten komentarz. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony tak pozytywnymi ocenami w ankiecie (95% pozytywnego feedbacku) i komentarzami. Nie myślałem, że coś tak zwykłego może być tak fajnie odebrane.
Maciek,
dla mnie to kwintesencja Kaizen więc jestem zachwycony 🙂
Codziennie o krok do przodu. I o to chodzi.
Bez planowania i potem cyklicznej weryfikacji jak nam idzie realizacja tych planów nie uda się właściwie nic. A jak się uda to będzie przypadek 🙂
Osobiście od lat robię to co opisałeś tylko, że ja … robię to nie raz w miesiącu a raz dziennie 🙂
Zasypiając podsumowuję miniony dzień i planuję kolejny. Rano, jak wstanę to od razu mogę działać.
pozdrawiam
Fajny zwyczaj. Być może i ja do tego etapu dojdę. Myślę, że najlepiej byłoby też to wszystko gdzieś spisać, chociaż taki zwyczaj chyba mało kto praktykuje.
Ha 🙂
dokładnie. Ja zapisuję na kartce (pamiętasz artykuł?) gdyż zapisując na kartce musimy podjąć decyzję, doprecyzować cel a wtedy staje się finalny, określony, zdefiniowany … a potem przepisuję do Wunderlista aby mieć zawsze przy sobie w telefonie 🙂
Dom na Kaszubach.. to również mój cel na przyszłość.. Co prawda mamy mieszkanie na Kaszubach, ale zawsze chodziło mi po głowie coś innego.. Domek gdzieś na wiosce, ale w niedalekiej odległości od większego miasta.. tak by nie daleko można było podjechać na pogotowie, apteki czy do supermarketu.
Pisz, pisz, koniecznie 😉 Ja mieszkam teraz na malutkiej wyspie „posrodku niczego” ( taka ciekawostka jak Wyspa Man), ale dzialeczka na Kaszubach juz na mnie czeka 🙂 Planowanie, organizowanie, przemysliwanie wszystkiego z kazdej mozliwej strony, tak aby wszystko poukladac jak najwygodniej, samemu sobie „wydarzyc” ( bardzo spodobalo mi sie okreslenie 😉 Wszystko to mnie pochlania, ale kiedy perspektywa czasu jest jeszcze dosc odlegla to czasem jakos tak..sie dluzy po drodze 😉 Fajnie wtedy moc swiadomie przezywac dzien za dniem i przypominac sobie, zauwazac rzeczy, ktore nas do naszego celu zblizaja. A faktycznie, czesto sa to malutkie, wrecz niezauwazalne kroczki..Motywujace sa wtedy takie wpisy jak Twoj 😉 Pozdrawiam 🙂
Bardzo mi się podoba taki wpis, nie dziwię się, że 95% osób jest na tak.
Zajrzałam na „blogaska”. Aplikacja Formly bardzo ciekawa! I to polski pomysł, fenomenalnie! Proszę pogratulować autorom.
moim zdaniem możesz dawać więcej takich wpisów 🙂 zawsze dobrze jest poczytać coś więcej o życiu ekspertów finansowych/inwestycyjnych niż tylko suche fakty, bo tak widać czy taka inwestycja jest faktycznie dobra, nie tylko na papierze 🙂 ja w nieruchomości zamierzam inwestować – mam teraz mnóstwo XIX-wiecznych bibelotów i pełen klaser na banknoty z różnych stron świata – i zamierzam je spieniężyć a potem wynajmować mieszkania 🙂