Ile kosztuje triathlon.

Skoro już zwabiłem Cię tym clickbait-owym tytułem, na wstępie zaznaczę, że odpowiedź na zadane wyżej pytanie nie istnieje 🙂 Owszem, ukończenie takich czy innych zawodów może być Twoim celem (a cele warto sobie stawiać), ale triathlon – czy nawet bardziej ogólnie: sport – to sposób na życie. Nie da się jednoznacznie sklasyfikować każdego treningu, zakupu czy posiłku i wrzucić go w kategorię 'triathlon’. Można jednak – i to postaram się dzisiaj zrobić – pokazać, jak w moim przypadku wyglądała kosztowo 3-letnia droga od (niemal) kanapowego ziemniaka do finishera zawodów na dystansie 1/2 IM. A ponieważ w minioną niedzielę ukończyłem kolejne (bodajże czwarte) zawody triathlonowe (tym razem była to połówka w Gniewinie), postanowiłem właśnie teraz podzielić się z Tobą praktycznymi aspektami tej dyscypliny sportu.

Triathlon to jednak nie tylko finanse, ale – przede wszystkim –  cała masa endorfin, trochę podróżowania, mnóstwo wysiłku, spora dawka bólu i przekraczania swoich własnych granic. To też sposób na lepsze poznanie samego siebie, chociaż niektórzy traktują to połączenie dyscyplin bardziej w kategoriach mody i zabawy dla tych, którzy lubią inwestować kolejne tysiące złotych w kolejne zabawki dla dużych chłopców i dziewczyn. Co by nie mówić, to ciekawy sport dla ambitnych i chyba dlatego czuję do niego nie do końca wytłumaczalny pociąg 🙂

Ten wpis miał być z rodzaju tych dementujących spotykane w sieci artykuły, które za wszelką cenę starają się udowodnić, że triathlon to sport dla wybrańców – prezesów i przedstawicieli wolnych zawodów, siedzących na workach pełnych pieniędzy i z radością wydających kolejne tysiące na drogie zabawki, nazywając je niezbędnym ekwipunkiem :)). Kiedy jednak dodałem wszystkie koszty z niechęcią przyznałem, że ja sam wydałem znacznie więcej, niż zaakceptowałaby większość czytelników tego bloga. Dlatego postanowiłem zmienić strategię i dzisiaj nie będę udowadniał, że bez grosza przy duszy można stanąć na podium na Florydzie, a zamiast tego: dzielę się z Tobą listą kosztów, które poniosłem w związku z dość racjonalnym podejściem do amatorskiego uprawiania tego pięknego sportu.

Tylko dla porządku wspomnę, że amatorskie uprawianie sportów wszelakich, w granicach zdrowego rozsądku i własnych możliwości jest wręcz zbawienne dla ciała i umysłu. To jeden z lepszych sposobów na stres, wydłużenie życia i regularny zastrzyk endorfin. Ponieważ każdy inaczej pojmuje granice, w których jeszcze mówimy o zdrowiu, a poza którymi zaczyna się nadmierna eksploatacja organizmu, nie będę dzisiaj wchodził w ten temat. A swoje 100 km kiedyś i tak przebiegnę 🙂 (na razie dobiłem do 70km i nie umarłem), po czym prawdopodobnie dam sobie spokój z tak obciążającymi organizm wyzwaniami.

Stali czytelnicy wiedzą, że mam osobną pozycję w budżecie oznaczoną jako „sport”. U mnie to aż (lub tylko, zależy od punktu widzenia) 400 zł miesięcznie. To kwota, którą finansuję wszystko, co związane ze sportem – głównie moim, ale Wolna czasami też coś z tego uszczknie :). Ale czy trzeba mieć aż 400 zł miesięcznie, żeby zabierać się za amatorskie uprawianie sportu? Absolutnie nie – z punktu widzenia kogoś, kto zaczyna, ta kwota jest pewnie niezrozumiale wysoka. Na początek wystarczy trochę chęci i nieco wolnego czasu, a zdrowa porcja ruchu absolutnie nie musi uszczuplić Twojego konta.

Treningi siłowe to również elementy przydatne w triathlonie!

Ponieważ nie mam trenera ani nawet planu treningów, danego dnia robię po prostu to, na co mam ochotę, celując w mniej więcej 1 godzinę aktywności dziennie. Niektórzy koncentrują się na jednej dyscyplinie, ja tymczasem wolę różnorodność. Codzienne bieganie, treningi siłowe, pływackie czy kolarskie… najzwyczajniej na świecie by mnie szybko znudziły. Staram się poświęcać godzinę dziennie na dbanie o własne ciało (nawet ująłem to w celach na ten rok), a gdybym miał powtarzać tą samą czynność 365 dni w roku, chyba bym zwariował. Oczywiście, posiadanie jakiegoś nadrzędnego, sportowego celu zmienia sposób patrzenia na monotonne treningi, ale skoro ja robię to dla przyjemności, to różnorodność jest zdecydowanym plusem.

Jak wiesz, nie lubię się zamykać w sztywnych ramach. Dlatego wydatki, o których piszę niżej nie są związane wyłącznie z triathlonem. To raczej koszt, który daje mi możliwość czerpania radości z codziennej dawki ruchu. Żeby było jasne, to zachcianki, które motywują mnie do uprawiania sportu, czynią tą czynność przyjemniejszą i dają satysfakcję z osiąganych wyników. Teoretycznie, nie potrzebujesz absolutnie nic, żeby wyjść na świeże powietrze, obcować z przyrodą i nabawić się zakwasów. W praktyce, kiedy to hobby staje się uzależnieniem (nie zaprzeczam, że sam jestem już na tym etapie!), po prostu chce się więcej, szybciej, dalej, lepiej, ciekawiej. A z tymi przymiotnikami jest związana cała masa mniej lub bardziej potrzebnego sprzętu. Który – nie ukrywam – daje sporo frajdy i którego koszty jakoś łatwiej akceptuję niż innych kategoriach 😉

Poniżej prezentuję całą listę MOICH wydatków. Myślę, że jest ona w miarę reprezentatywna, a przede wszystkim: bardzo rozsądna, biorąc pod uwagę mój poziom w poszczególnych dyscyplinach (skoro jestem kompletnym amatorem, nie potrzebuję sprzętu za dziesiątki tysięcy złotych, ale raczej nie zdecydowałbym się przebiec 70km w trampkach). Jestem jednak pewien, że sporo rzeczy można by rozwiązać inaczej i wiele osób mocno zmodyfikowałoby powyższą listę sprzętu. Co więcej, mocno zależy ona od dystansu, w który celujemy. Chcąc ukończyć zawody na dystansie 1/8 IM, nie potrzebujesz praktycznie niczego. Chcąc je zakończyć w czołowej dziesiątce, sprawa się komplikuje. Planując start w połówce lub pełnym IM, lepiej zainwestować trochę grosza. Ja jestem akurat na poziomie połówki w czasie w okolicach 5h z hakiem (hak ma być coraz mniejszy, chociaż wychodzi różnie :)) i planuję występ na pełnym dystansie w 2020 (oho, brzmi jak deklaracja, szanse na ten start właśnie znacznie wzrosły :)), korzystając właśnie z opisanego powyżej sprzętu. To chyba wartościowa informacja dla tych, którzy będą szukali sprzętu odpowiedniego do swojego poziomu.

[table id=2 /]

Do powyższej tabelki można by jeszcze dodać zwiększone koszty pożywienia związane ze sporymi wydatkami energetycznymi i z faktem, że uprawiając sport, po prostu staram się jeść zdrowiej i lepiej, a to kosztuje. Bazując na naszych rodzinnych wydatkach na jedzenie przyjąłbym, że amatorskie uprawianie sportu kosztuje nas jakieś 100 zł więcej każdego miesiąca, które klasyfikujemy w kategorii 'żywność’.

Zamierzeniem tego wpisu nie była jednak aptekarska dokładność, a raczej podanie rzędu kwoty, która prawdopodobnie uszczupli Twój portfel, o ile wstaniesz z kanapy, odstawisz piwo, strząśniesz chipsy i stwierdzisz „będę triathlonistą”. Znając konkretną liczbę, możesz podzielić ją na miesiące i w taki sposób organizować swój budżet domowy, żeby zrealizować ambitne sportowe plany. Owszem, na zawodach triathlonowych pełno jest dobrze sytuowanych managerów, przedstawicieli wolnych zawodów i właścicieli prężnych firm, ale nie znaczy to, że zwykły Kowalski – pasjonat i amator, nie może wejść do tego grona i czerpać satysfakcji z kolejnych sportowych sukcesów. Jeśli do tego przymkniesz nieco oko na tą 'modę’ i uśmiechem skwitujesz kilkusetprocentowe przebitki na wszystkim, co przeznaczone jest stricte do triathlonu, będziesz cieszył się z przesuwania swoich własnych granic, bez niepotrzebnego oglądania się na boki.

Zestaw na jeden z biegów trailowych

Warto też zaznaczyć, że sport dla wielu jest sposobem na życie i jednym z najbardziej sensownych i ciekawych sposobów na spędzanie czasu wolnego. Dla mnie każda złotówka wydana w kategorii sport to jednocześnie mniej pieniędzy przeznaczonych na rozrywki typu „śmieciowe jedzenie”, kino, nowa gra, butelka whisky i inne. To system naczyń połączonych, dlatego przestrzegam przed postrzeganiem moich 400 zł tylko w kategorii sportu. Tak samo, jak urodzenie się dzieci powoduje przesunięcie części wydatków (chociażby z kategorii 'rozrywka’ ;)) na nasze pociechy, tak samo wkręcenie się w sport skutkuje przegrupowaniem funduszy z innych kategorii, które stają się coraz mniej istotne.

Zresztą… te 400 zł jest BARDZO umowne. Mając budżet o 50% mniejszy lub większy… również mógłbym się realizować w podobny sposób. Niektóre rzeczy zrobiłem później lub szybciej, z nieco lepszym lub gorszym czasem, z nieco mniejszą lub większą frajdą. Ale skoro mój sport to (tylko?) hobby, to kwoty na niego wydawane są całkiem opcjonalne i możliwe do ustalenia na podstawie domowego budżetu na takim poziomie, który jest dla Ciebie komfortowy. Czyż to nie piękne?

A jeśli mimo to budżet jest dla Ciebie problemem, mam kilka prostych patentów. Po pierwsze, zacznij od Decathlonu, zamiast od markowych sklepów i firm. Nie twierdzę, żeby ograniczać się do zakupów w tej sieci sklepów, ale z mojego kilkuletniego doświadczenia wynika, że można tam kupić bardzo rozsądnie wyceniony sprzęt, który w większości przypadków wystarczy do amatorskiego uprawiania sportu. Pamiętajmy, że technologia i tutaj gna do przodu, dlatego nie trzeba wydawać majątku, żeby mieć coś, co jeszcze kilka lat temu było zarezerwowane dla czołówki i dostępne jedynie w sklepach z czołówki (również tej cenowej…). Drugim fajnym pomysłem jest świadome definiowanie swoich zachcianek na różne okazje typu urodziny, święta itp. U mnie to najczęściej akcesoria sportowe i korzystam z tej możliwości, żeby ograniczyć własne fundusze, wydawane w tej kategorii. Jestem w stanie wskazać prezent w niemal dowolnym przedziale cenowym (przykład? chociażby bidon za 15 zł) i zawsze znajdzie się coś, czego jeszcze nie mam lub co się zużyło.

PS Jeśli jeszcze nie miałeś okazji, zapraszam do tego wpisu, w którym pokazuję, że sport i finanse osobiste mają więcej wspólnego, niż myślisz!

Ze sportowym pozdrowieniem,

Wolny

16 komentarzy do “Ile kosztuje triathlon.

  1. Ela Odpowiedz

    Na pierwszy rzut oka te 400 zł może wydawać się rzeczywiście sporym miesięcznym wydatkiem, ale przecież wszyscy znamy osoby, które większe kwoty przeznaczają np. na zakup papierosów.
    Moim zdaniem sport to dziedzina, na którą warto przeznaczać pieniądze, nawet przy małym budżecie, bo to jednak inwestycja w nasze zdrowie (fizyczne, ale i psychiczne).

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Przede wszystkim, to moje hobby. A na wydatki związane z pasją patrzy się trochę inaczej niż na pozostałe 😉 I jeszcze raz zaznaczam: te 400 zł to żaden wyznacznik, można się realizować w sporcie za znacznie mniejsze sumy. Pozdrawiam.

  2. Agnieszka Odpowiedz

    Wolny, a jak zacząć biegać? Akurat jest na etapie robienia porządku ze swoim życiem zawodowym (nareszcie!) i będzie trochę więcej czasu. jednocześnie przykleję się do komputera (będę full copywriter) i muszę oderwać tyłek, zanim stanie się za bardzo kompatybilny z krzesłem. Trenowałam 5 lat na siłowni, teraz uprawiam jogę 2 razy w tygodniu. Bieganie chodzi za mną od jakiś 2 lat, ale nie mam naprawdę pojęcia jak zacząć. Co z bieganiem po asfalcie, betonie? Nie bardzo mam możliwość i chęć (względy bezpieczeństwa) śmigać po leśnych ścieżkach. Potrzebuję kilku prostych punktów, których mogłabym się trzymać jako początkująca. Pomożesz? :)))

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nie do końca czuję się merytorycznie do odpowiedzi na to pytanie. Jeśli jednak trenowałaś 5 lat na siłowni, to bieganie będzie zmianą, ale raczej nie szokiem dla Twojego organizmu. Zacznij od wejścia na mapy google’a i wyznaczenia sobie jakichś fajnych tras w okolicy. Ja tam wolę las (klepanie po miękkim jest zresztą zdrowsze dla stawów), ale jak zaczniesz na spokojnie od chodników czy jakiegoś parku / biegania nad stawem i zainwestujesz co nieco w buty (na początku wcale nie musisz wydawać 300 zł, jeśli to Cię wstrzymuje), powinno być ok. Możesz sobie uprzyjemnić bieganie zarzucając muzykę czy audiobooka na uszy. Trzymam kciuki i pozdrawiam!

    • Weronika Odpowiedz

      Żeby zacząć biegać… trzeba zacząć biegać 🙂 Krok drugi – nie przestawać!
      I to akurat piszę serio. Trzeba po prostu zacząć, pomału, po trochu, na tyle ile się czujesz. Nawet 2-3km na start tempem ślimaka będzie ok. Ja na pierwszy bieg poszłam w pierwszych lepszych materiałowych spodniach, za grubym polarze i najtańszych butach biegowych z decathlonu. Na początku nieważne po czym biegasz, bo nie będziesz robić setek kilometrów tygodniowo.
      Następnie po prostu nie poddawaj się. Początki są trudne, ale z drugiej strony – jak cieszą te pierwsze postępy 🙂 U mnie miłość do biegania pojawiła się mniej więcej po miesiącu. Od tamtej pory czuję się źle, gdy nie biegam 😉 Np. teraz, przez niedobory wapna mam bóle kolan. Nie mogę się doczekać momentu, gdy będę mogła do tego wrócić.

      Na koniec podpowiem jeszcze, że by unikać kontuzji IMHO wystarczy przestrzegać prostych zasad:
      – zawsze zaczynamy od rozgrzewki,
      – zawsze kończymy rozciąganiem (joga jest super),
      – jeśli tylko możemy to po rozciąganiu dodajemy jeszcze rolowanie (ja roler kupiłam po drugiej kontuzji i potem już się z nim nie rozstawałam),
      – i oczywiście słuchamy swojego organizmu, nie ciśniemy do bólu.

      O mamuniu, jak ja za tym tęsknię 😉

      • Agnieszka Odpowiedz

        Dziękuję Ci bardzo za rady 🙂
        Jak tylko przestanie pylić, to wdrażam w życie i wreszcie zacznę biegać <3

  3. Anatol Odpowiedz

    Kurcze, chodziła za mną jakiś czas temu chęć spróbowania sił w triathlonie, ale właśnie te koszty i konieczność kupna roweru szosowego jakoś mnie od tego odstraszały. Z drugiej strony nie mam problemu żeby sporo wydać na kolejny retro komputer 😉 Tak to już z hobby jest…

    A możesz coś więcej napisać jaka według Twojego odczucia panuje atmosfera na zawodach tego typu? Czytałem na innych blogach, że różnie z tym bywa i że niektórzy trochę krzywo patrzą na „niedoinwestowanych” zawodników. Pisałeś, że nie zwracasz na to uwagi i ok, ale czy faktycznie takie coś jest wyczuwalne?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Wiesz co… nigdy nie odczułem jakiejś niechęci czy pogardy. Pierwszą 1/4 robiłem bez pianki (jezioro, maj :)) której jeszcze nie miałem, już dwa razy zrobiłem 1/2 IM w koszulce z któregoś z półmaratonów, więc dla niektórych mogę wyglądać jak kosmita 😉 Atmosfera na zawodach jest naprawdę fajna i nikt się nie wywyższa, mimo że ludzie paradują ze sprzętem wartym dziesiątki tysięcy złotych. Myślę, że dopóki nie przeszkadzasz na trasie zawodnikom walczącym o podium, nikt nie powinien krzywo na Ciebie patrzeć. A taką 1/8 czy 1/4 można naprawdę zrobić z minimalnym wkładem w sprzęt. Ludzie jadą sobie na swoich rowerach MTB czy crossowych (albo jak ja: na szosie za 1000 zł), pływają w kąpielówkach lub samych gaciach z neoprenu, na bieg w ogóle niemal nic nie potrzeba. Także można, gdybyś chciał szczegółów – uderzaj.

      • Anatol Odpowiedz

        A możesz podać model pierwszego roweru jaki kupiłeś? Na razie mam zwykły cross’owy i być może tak jak piszesz na 1/8 by wystarczył, ale chciałem się zacząć rozglądać i budżetować ile przesiadka na szosówkę mogłaby mnie kosztować 🙂

        • Konrad Odpowiedz

          Sam w przyszły weekend będę startował w pierwszym triathlonie (1/8) i będę jechał na crossie, innego roweru nie mam, a nie chcę wydawać pieniędzy na szosę dopóki nie wiem, czy „wkręcę” się w to. Jeśli chodzi o kupno roweru to zerknij tutaj: https://roweroweporady.pl/jaki-rower-kupic/ . Łukasz prowadzi bardzo fajny blog dot. jazdy na rowerze.

  4. Jakub Odpowiedz

    Wolny a opisałbyś kiedyś taki jeden dzień z życia triatlonowca? 😉 W sensie jak wygląda organizacja zawodów od kuchni ewentualnie jak wygląda taki dzień zawodów z Twojego punktu widzenia 🙂 Nie wiem czemu ale lubię takie treści zza kulis różnych wydarzeń a myślę, że i zaciekawiłoby to innych 😉

  5. Magda Odpowiedz

    Wolny, a jakie to słuchawki bluetooth za 80 zł i wytrzymały 3 lata? Moje – znacznie droższe – po 2 latach zaczynają się psuć.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Jak to jakie, chińskie 🙂 Armor, poszukaj na Ali. Bardzo fajnie się sprawdzają, wyglądają jak nowe po 3 latach. Tylko parę gumek dousznych pogubiłem przez ten czas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *