Podsumowanie miesiąca: czerwiec 2019

Mam nadzieję, że tym pysznym zdjęciem z działki moich rodziców zachęciłem Cię do lektury podsumowującej miniony miesiąc. Czerwiec był absolutnie wyjątkowy, a przede wszystkim: zjadł olbrzymie ilości mojego czasu na rzeczy związane z pracą i rozwojem. Ale nie uprzedzam faktów, bo przecież wszystko znajdziesz poniżej.

Blog

9152 unikalnych użytkowników. To spory, kilkunastoprocentowy spadek w porównaniu z poprzednimi miesiącami. Nie mogło być inaczej, skoro zamiast zwyczajowych sześciu wpisów pojawiły się tylko dwa. No cóż, inne priorytety wygrały, o czym więcej przeczytasz poniżej.

 

Rodzina

Czerwiec to wyjątkowy miesiąc w przedszkolu naszych dziewczyn. Niemal każdy dzień obfitował w atrakcje, zabawy i niespodzianki. Panie stawły na głowie, żeby dzieci poczuły wakacyjny klimat, dlatego staraliśmy się nie opuszczać zajęć. Był wyjazd do kaszubskiego ZOO w Tuchlinie, dzień na opak, bitwy na poduszki i całe mnóstwo innych ciekawostek.

To jednocześnie ostatni miesiąc, w którym nasza starsza córka chodziła do przedszkola. Od września posyłamy ją do szkolnej zerówki, a do tego czasu obie Wolniątka będą z nami. Całe dwa miesiące. Podjęliśmy taką decyzję, bo… możemy. W związku z tym znowu czekają nas życiowe zmiany, ale do tego już się na tyle przyzwyczailiśmy, że przyjmujemy je ze spokojem – zwłaszcza że sami je zainicjowaliśmy. Jesteśmy pewni, że to dobra decyzja, która zaprocentuje w przyszłości. A przy okazji zaoszczędzimy mniej więcej 2.500 zł (~650 zł x 2 dzieci x 2 miesiące) :).

Nasza Hania pozbyła się ciężkiego gipsu z nogi i na nowo uczyła się chodzić. Wróciła też do swoich humorków, które były standardem wcześniej, a które całkowicie zanikły, kiedy na nodze miała gips. To ciekawe spostrzeżenie, chociaż nie bardzo wiem, jakie wnioski z niego wyciągnąć.

Na początku miesiąca zabraliśmy dziewczyny na konie, a pod koniec – urządziliśmy szóste urodziny naszej starszej córki. W domu, jako jedni z baaaaaardzo nielicznych w towarzystwie. Mieliśmy już po dziurki w uszach (jak zresztą większość rodziców…) tych wszystkich sal zabaw dla dzieci i zorganizowanych imprez w centrach handlowych, które nijak się mają do naszych przekonań i wartości. Może i zrobiliśmy sobie pod górkę, ale podczas dwóch imprez (dla rodziny i znajomych Mai) przewinęło się przez nasze mieszkanie ponad 35 osób i myślę, że spora część z nich doceniła domową atmosferę, lepsze niż zwykle jedzenie i zabawy, które Wolna wymyśliła specjalnie na tą okazję. Impreza dla znajomych i ich rodziców – zamiast o 19ej – skończyła się o 22ej, co chyba można uznać za dowód na to, że zarówno młode, jak i starsze towarzystwo bawiło się co najmniej dobrze 🙂

Podróże

W mijających tygodniach ograniczyliśmy się do wypadów na działkę – zarówno do jednych, jak i drugich rodziców. Żadnych dalszych wyjazdów czy dłuższych niż 3-dniowe pobytów poza domem. Po majowych wojażach wszyscy nieco się stęskniliśmy za normalnością i potrzebowaliśmy naładowania akumulatorów przed tym, co czeka nas w lipcu i sierpniu.

Byłem też w Bydgoszczy na spotkaniu firmowym. Zawitałem do biura po raz pierwszy od pół roku, co było ciekawym doświadczeniem. Zwłaszcza, że postanowiłem pokonać 80-kilometrową trasę z działki teściów do Bydgoszczy… na rowerze 🙂

W lipcu zaczynamy kolejną przygodę w ramach Home Exchange. Ale o tym za miesiąc – po powrocie z Beskidu Żywieckiego.

A ponieważ zaczęliśmy sezon wakacyjny, przypominam o możliwości obniżenia ceny noclegów rezerwowanych przez portale booking.com i airbnb.com, dzięki czemu my sami otrzymamy dodatkowe środki na podróże. Dziękujemy!

Przychody

  • Firma Wolnej „Pracownia Dobrych Wnętrz
    • w czerwcu zainkasowaliśmy 2.354 zł. Po majowym tyraniu po nocach, Wolna mogła odetchnąć. Nie brała żadnych nowych projektów, nie reklamowaliśmy się w żaden sposób i nawet cieszymy się, że nie wpadło nic takiego, co ciężko byłoby odrzucić. Dzięki temu utrzymaliśmy względną równowagę pomiędzy pracą Wolnej a wieloma dodatkowymi godzinami, które ja poświęcałem na pracę oraz naukę (więcej o tym poniżej). Wakacyjne miesiące na razie zapowiadają się bardzo spokojnie jeśli chodzi o naszą firmę… i nie przeszkadza nam to wcale! Potrzebujemy odpocząć, dzieci będą ciągle z nami… jeśli wpadnie jakiś projekt to się nad nim zastanowimy, ale jeśli nie, chyba będzie nawet lepiej 🙂
    • od początku roku Pracownia Dobrych Wnętrz zarobiła już 22.214 zł. To 74% normy, którą założyliśmy na pierwszy rok działalności (30.000 zł przychodu), dlatego uważamy, że Wolna zasługuje na krótsze lub dłuższe wakacje, a cała nasza rodzina może sobie pozwolić na dużą dawkę wspólnie spędzonego czasu. Brawo my!
  • Mieszkania na wynajem
    • tutaj wszystko po staremu, bez najmniejszych zmian. No, może oprócz obniżenia jednego z czynszów o 100 zł w ramach rekompensaty za utratę miejsca parkingowego przez naszego najemcę (więcej o tym pisałem miesiąc temu).

A wygląda to tak.

    • Suma przychodów z najmu (bez opłat do wspólnot) wyniosła: 1.960 zł + 2.300 zł + 2.450 zł = 6.710 zł. Żadnych problemów z terminowością wpłat od najemców.
  • moja praca
    • Czerwiec to kolejna kulminacja nadgodzin i natłoku obowiązków. Wypracowałem sporo nadprogramowych zadań oraz sowite, dodatkowe wynagrodzenie, które raczej nijak przełoży się na nasze zadowolenie z życia.
    • Jak wspominałem miesiąc temu, mój pracodawca wystartował z programem PPE (Pracowniczy Program Emerytalny). W efekcie to kilka stówek comiesięcznej podwyżki, z wypłatą odroczoną o kilkadziesiąt lat. Jak dla mnie, całkiem przyjemnie 🙂
    • przychodów z pracy etatowej nie wolno mi ujawniać.

Wydatki

W czerwcu wydaliśmy zaledwie 4.800 zł. Nie kupowaliśmy niczego wyjątkowego, ograniczyliśmy się do dwóch krótkich i tanich wyjazdów na działkę. Jeśli uwzględnić dwie urodzinowe imprezy, które zorganizowaliśmy, jestem wręcz zaskoczony tak niską kwotą. A jednocześnie ciekawy, jak będą wyglądały nasze wydatki w lipcu i sierpniu, uwzględniając planowane wyjazdy z jednej strony i brak opłat za przedszkole z drugiej…

Przy okazji, już jakiś czas temu zauważyłem u siebie ciekawą (chociaż pewnie dość powszechną) regułę. Otóż jeśli jestem wystarczająco zajęty (pracą, podróżami, rodziną, sportem, czymkolwiek…), to nie przychodzą mi do głowy żadne konsumpcyjne ekstrawagancje. Nie przeglądam internetów (OLX i te sprawy) w poszukiwaniu komputera czy domu 😉 i nie uciekam od obowiązków „tylko na kilka minut, żeby kliknąć w trzy miejsca”. A później, pod koniec miesiąca, ze zdziwieniem zauważam, że wydaliśmy „tylko tyle”. Być szczęśliwym z tym, co się już posiada… to jeden z kluczy do dobrego życia.

Książki

Przede wszystkim, porządnie zweryfikowałem usługę Storytel. To właśnie dzięki tej aplikacji słucham tylu audiobooków, bez martwienia się o ich koszt, bez ściągania żadnych plików. Za 29,99 zł miesięcznie słucham ile chcę, tego co chcę, korzystając z bardzo rozbudowanej bazy książek. Nie tylko motywacyjno/ekonomiczno/poradnikowych, które wybieram najczęściej, ale w zasadzie z dowolnego gatunku. Nasze dzieci doceniają też audiobooki skierowane do nich (np. cała seria „Basia”), a Wolna czasami posłucha jakiejś biografii czy powieści obyczajowej. Jeśli dużo czytasz (a w zasadzie: słuchasz), zdecydowanie polecam!

Dziękuję za rejestrację przy pomocy powyższego bannera! Pierwsze 14 dni jest całkowicie za darmo!

W czerwcu wysłuchałem książki „Pod prąd” Roberta Biedronia. Miałem też podejście do „Teorii Wszystkiego” Stevena Hawkinga, ale po godzinie się poddałem. Kontynuowałem przerwane jakiś czas temu „Od zwierząt do bogów” Y.N. Harari.

Sport

Po przeciągających się w nieskończoność ustaleniach, wreszcie umówiłem się z długo nie widzianym kumplem. Obaj wzięliśmy dzień urlopu i postanowiliśmy, że spędzimy go na rowerze. Ponieważ upały były iście afrykańskie, wybraliśmy kierunek: Kaszuby, działka moich rodziców; cel: podlanie grządek 🙂 Zamiast planowanych 150 km, pękło niemal 200 km, po czym oboje stwierdziliśmy, że to była gruba przesada 🙂

Kawka w drodze też dobra rzecz 🙂

Ale piękna pogoda, Kaszuby, szosa i natura to połączenie, któremu naprawdę ciężko się oprzeć, więc ten wypad należy uznać za niesamowicie udany. A także – trochę przy okazji – budujący charakter. Bo 7 godzin w siodełku, w niesamowitym upale i z setkami aut przejeżdżającymi zdecydowanie zbyt blisko roweru to coś, co wzmacnia ciało i umysł (przynajmniej dopóki jakiś TIR mnie nie zmiecie z drogi…). Bez ryzyka, poświęceń i zacięcia nie ma co myśleć o osiąganiu rzeczy większych i mniejszych.

Podczas innej wyprawy rowerowej złapałem gumę, co pozwoliło mi po raz kolejny przekonać się o dobroci ludzi. Jak tu nie wierzyć, że świat jest pozytywny, a ludzie pomocni, kiedy z opresji wyciąga mnie kilka całkiem obcych osób? Nawiasem mówiąc, od tej pory nawet na krótsze trasy zacząłem brać ze sobą podręczną pompkę, zapasową dętkę i łyżki do opon. Przygody przygodami, ale po co kusić los?

Aplikacja, której używam podpowiada mi, że w czerwcu zaliczyłem 30 godzin aktywności, pokonując dystans 613 km, z czego ponad 130 km biegiem i aż 480 km na rowerze. Jeśli doliczymy do tego co najmniej 6 km przepłyniętych w jeziorach oraz 3 treningi na siłowni, wychodzi dużo więcej aktywności, niż sam bym się spodziewał. Co lepsze, co najmniej połową tego czasu spędziłem ze słuchawkami na uszach, czytając audiobooki.

Sam się zastanawiam, kiedy ja to wszystko zrobiłem…

Rozwój

Nie wiem jak ja to zrobiłem, ale w czerwcu poświęciłem kolejne ~130-160 godzin na naukę. Mam znowu sporo chęci do rozwoju w IT i cieszę się z tego. Chociaż pod koniec miesiąca to wszystko wychodziło mi już bokami i nie mogłem patrzeć na kolejne materiały czy laby. Musiałem jednak zagryźć zęby i dowieźć do końca to, co zacząłem. 27.06 zdałem planowany wcześniej egzamin i otrzymałem dumnie brzmiący tytuł:

Mireczek byłby ze mnie dumny 🙂

To pierwszy z dwóch (lub trzech… czas pokaże) certyfikatów, które zamierzam zdobyć w tym roku. Nie jest to łatwe zadanie, za to wymaga wiele poświęceń i żelaznej dyscypliny. Idę jednak za ciosem i mam zamiar kontynuować naukę, ale już w nieco wolniejszym tempie. Zdecydowanie brakuje mi równowagi i czerwiec dobitnie pokazał, że zbytni zwrot w jakąkolwiek stronę (nawet w tą, w którą sam chcę iść) niekoniecznie musi być pozytywny.

Nie wiem, co z tego wszystkiego wyniknie i czy w ogóle coś wyniknie. Ale dopóki jest ciekawie, idę w to dalej. W najgorszym razie poświęcę kilkaset godzin na zdobywanie interesujących mnie umiejętności, które mi się nie przydadzą. Ale ponieważ sięgam po jedne z najbardziej poszukiwanych i cenionych certyfikatów w branży IT, a do tego inwestuję w przyszłość tej branży (sztuczna inteligencja, machine learning, big data, cloud computing itp), raczej należy zakładać jakieś ciekawe zwroty akcji w bliższej lub dalszej przyszłości w zakresie mojej pracy zawodowej. Pamiętaj: najlepsza inwestycja to… Ty sam!

Swoją drogą, to całkiem ciekawe, że po 300 godzinach nauki zdobyłem nowe kwalifikacje, które – jestem pewien – pozwoliłyby mi ubiegać się o nieźle płatną pracę. Owszem, gdyby nie kilkanaście lat w IT, nie przyswoiłbym tej wiedzy z taką łatwością i zrozumieniem, ale jakby nie patrzeć: to wszystko było dla mnie nowe, wcale nie oczywiste ani łatwe. Gdyby ktoś się uparł, to w dwa miesiące mógłby się przebranżowić i wejść w świat IT z cenionym papierkiem w ręku (myślę, że bardziej cenionym niż dyplom niejednej uczelni wyższej), jednocześnie mając świetlane widoki na przyszłość.

Co dalej? Przede mną nauka do kolejnego egzaminu – tym razem będzie to Professional Data Engineer. Do końca roku chciałbym uzyskać również tytuł Professional Cloud Architect i na tym poprzestać na dłuższy czas. Myślę, że w przeciągu kilku miesięcy przekonam się, co w praktyce daje lub może dać nowa wiedza. Na tej podstawie będę podejmował następne decyzje.

Wyzwania

Zdecydowanie nauka, opisana wyżej. Rozpoczynanie nauki o 5:30 rano, kontynuacja w czasie dnia pracy (lub weekendu…) oraz zamiana wieczornego odpoczynku na kolejną porcję wiedzy to duże wyzwanie. Taki tryb bardzo hartuje i pokazuje silną wolę. Właśnie coś takiego sprawia, że małe kroczki przekładają się na coś większego.

Oprócz tego, odciąłem się od mediów społecznościowych. Nigdy nie byłem ich wielkim fanem, chociaż od kilku miesięcy dość aktywnie publikowałem zdjęcia na Instagramie. Chciałem pokazywać, że chcieć to móc, że do szczęścia nie trzeba wiele, że małe kroczki przekładają się na duże rzeczy… ale jakoś mi to wszystko siadło. W czerwcu odinstalowałem wszelkie aplikacje społecznościowe z telefonu i bez żalu odłożyłem Instagrama (z FB praktycznie nie korzystałem w ogóle) na bok. Myślę, że mogę nawet przestać publikować informacji o nowych wpisach w tych mediach. Jakoś mi tak… spokojniej, po prostu lepiej. Dzięki temu patrzę mniej na zewnątrz, a bardziej do środka. Jeśli połączyć to z brakiem nowych wpisów na blogu (a zatem i małą liczbą komentarzy), to w efekcie mój telefon pikał zdecydowanie rzadziej niż dotychczas. I z tym też mi całkiem przyjemnie…

O, mniej więcej tak przyjemnie.

Inwestowanie

Kroczący stop loss sprawił, że w połowie czerwca sprzedałem kupione miesiąc temu akcje KGHM. Kupiłem je w dniach 13-23.05 po średniej cenie 92,85 zł, a sprzedałem 21.06 po cenie 102,80 zł.

150 akcji przewalonych w ten sposób przełożyło się na 10-procentowy zysk w skali miesiąca. I wszystko fajnie, ale nadal bardziej wierzę w nieruchomości na wynajem 🙂 Czemu? To proste: w akcje zainwestowałem kilkanaście tysięcy złotych, co ma się nijak do kwot, za które kupiliśmy mieszkania na wynajem. 10 procent (w skali miesiąca!) z tych nastu tysięcy przekłada się na 1.380 zł zysku, co w porównaniu z czynszem z najmu (czyli ~6% z kilkuset tysięcy w skali roku) wypada mizernie. Nie wspominając o tym, że absolutnie nie jestem w stanie powtórzyć tej sztuczki z jakąkolwiek sensowną regularnością. Chociaż przyznaję, że 1.380 zł piechotą nie chodzi i będzie to miły dodatek na starość (inwestuję w akcje w oparciu o konta IKE i IKZE).

Zdrowie

Prawdziwej choroby w tym roku jeszcze nie zaliczyłem (brak chorób to zresztą mój cel na tej rok!), ale uczulenie porządnie dało mi się we znaki minionym miesiącu. Często czułem się, jakbym był gdzieś obok, wspomagałem się co nieco tabletkami i sam nie do końca wiem, jak mimo to utrzymałem wysokie tempo pracy i nauki. Czuję, że jest już lepiej, chociaż na działkę teściów (gdzie naokoło są raczej pola, a nie lasy) nadal staram się zbyt często nie zbliżać 😉

Inne / Ciekawostki

  • Zacząłem powoli wdrażać instytucję drzemki. Owszem – takiej w ciągu dnia, jaką mają małe dzieci :). Upały, natłok pracy i nauki, dość wymagające treningi – to wszystko wymaga sporej dawki energii, dlatego staram się ją uzupełniać, pozwalając sobie na 30-minutowe drzemki w okolicach 15ej. Nie śpię dłużej, żeby nie wpaść w głęboki sen, z którego ciężko się wybudzić; pół godzinki wystarczy, żebym się nieco zregenerował i mimo wczesnej pobudki (obecnie w okolicach 6ej rano) dociągnął do 22:30 bez wyraźnych spadków energii. Za każdym razem doceniam to, że mogę sobie pozwolić na taką ekstrawagancję jak drzemka w ciągu dnia.
  • Jednego dnia Wolna wróciła z biegania z… ławką 🙂 Ot – ktoś usiadł na ten nieco nadgryziony zębem czasu mebel i mu się wzięło i trochę pękło. Śmiechu z tego znaleziska było co nie miara! Poświęciłem godzinkę na naprawę i wzmocnienie siedziska, a Wolna odpicowała siedzisko z tego, co miała pod ręką, czego efektem jest nasz nowy mebel balkonowy 🙂 DIY, dawanie przedmiotom drugiego życia, świadomość ograniczonych zasobów naszej planety – to naprawdę tematy, które nas kręcą!

  • Wykonałem pierwszy krok do tego, żeby skorzystać z 95-procentowej bonifikaty na opłaty za dzierżawę wieczystą w związku z przekształcaniem gruntów z tego rodzaju „wynajmu od Państwa” w prawdziwą własność. Być może opiszę to na blogu za jakiś, o ile będę widział w tym jakąś wartość.
  • Po wizytach na działkach rodziców i teściów stwierdziliśmy, że być może – patrząc przyszłościowo – zamiast kupna/budowy domu wystarczy nam mix pod tytułem „dom letniskowy w sezonie + mieszkanie poza sezonem„. Działka moich rodziców jest położona w sercu Kaszub, wkoło są same lasy i jeziora, a całość ma całkiem niezły potencjał. Myślę, że z czasem możemy pójść w stronę coraz częstszego korzystania z tej miejscówki i zainwestowania w nią, zwłaszcza że moi rodzice są już po 70-tce i z czasem będą pewnie coraz mniej korzystali z tego miejsca.
  • Sprzedałem mój pierwszy rower szosowy, a ponieważ od jakiegoś czasu nie potrzebuję niemal niczego do uprawiania sportu, na moim koncie sportowym zebrało się już ponad 3.000 zł. Co ciekawe, rower kupiony za 1.000 zł poszedł za 950 zł. Sam pisałem, że sport trochę kosztuje, ale takie rzeczy pokazują, że chcieć to móc.
  • Po raz kolejny reanimowałem naszego MacBooka, który z wiekiem wykazuje coraz więcej oznak starzenia się i tylko czekamy, jak pewnego dnia po prostu padnie. Tym razem padł zasilacz w tym dziadku, ale ponieważ DIY płynie w mojej krwi, wystarczył kwadrans na YouTubie i pożyczona od ojca lutownica, żeby jako-tako doprowadzić do porządku ten leciwy sprzęt.

  • Mimo wyjątkowego obłożenia, razem z Wolną znaleźliśmy trochę czasu, żeby obejrzeć serial Czernobyl. Mniej więcej 6 godzin gapienia się w telewizor w skali miesiąca to zdecydowanie wystarczający wynik.
  • Wymieniłem łańcuch rowerowy w jednym ze ścigaczy naszych pociech.

  • Dzięki temu, że Wolna miała więcej czasu (z racji mniejszej liczby projektów), zainwestowała go w gotowanie naprawdę wspaniałych rzeczy. Wróciliśmy do naszej niemal bezglutenowej i wegańskiej diety, poznaliśmy trochę nowych smaków i już wiemy, jak przyrządzić falafele w domowych warunkach. Które zresztą były hitem podczas urodzin naszej 6-latki.

Co dalej z blogaskiem, skoro częstotliwość wpisów spadła na łeb na szyję? Sam sobie zadaję to pytanie… na tą chwilę nie czuję potrzeby publikowania i gdzieś chyba zgubiłem sens tworzenia kolejnych wpisów. Być może to wina mojego ambitnego celu związanego z rozwojem i nauką, a może po prostu potrzebuję wakacyjnego resetu od blogosfery. Chyba (chwilowo, korzystając z pogody?) wolę więcej żyć, a mniej o tym życiu pisać. Tak czy inaczej, regularnych wpisów obiecać nie mogę, chociaż mam wrażenie, że za jakiś czas zacznę za nimi tęsknić.

Czas pokaże… a tymczasem, idę szukać równowagi, bo bardzo ciężko kończyło mi się ten wpis ze świadomością, że cała rodzina jest obok i mogę spędzić nieco czasu z nimi, zamiast klepać w klawisze, poprawiając literówki i uzupełniając poszczególne akapity. Do następnego! Czas zacząć lipiec – miesiąc bez alkoholu! No, napisałem to publicznie, teraz będzie łatwiej o trzymanie dyscypliny 😀

PS Mam nieodparte wrażenie, że czerwiec – mimo, że prawie bez wyjazdów – był zwariowanym miesiącem. Wydarzyliśmy mnóstwo rzeczy, z których zdałem sobie sprawę dopiero po ich spisaniu. Mimo, że staramy się żyć na swój sposób, to my się po prostu nie umiemy nudzić i podejmujemy się zbyt dużej ilości tematów – zwykle dość ambitnych, zwykle po kilka na raz. Działamy na tylu frontach, że efekty widać jak na dłoni, ale… jeszcze sporo wody upłynie, zanim znajdziemy fajną, pasującą nam równowagę i utrzymamy ten stan przez dłuższy czas. Obiecuję, że nie ustaniemy w jej poszukiwaniach, nawet jeśli w międzyczasie będą się wydarzały mniej i bardziej ambitne rzeczy. Jednocześnie, BARDZO zachęcam do spisywania tego typu podsumowań swoich osiągnięć i codziennych działań. To małe ziarenka, które pokazują progres, motywują do działania, wskazują drogę i pozwalają na chwilę refleksji oraz ocenę drogi, którą kroczymy. To swoisty kompas, którego po prostu nie masz, jeśli to wszystko nie ląduje na papierze lub w pliku tekstowym. Chwile są ulotne, a nasza pamięć zawodna. Pomagaj jej – długopisem lub klawiaturą, a nie tabletkami 😉

27 komentarzy do “Podsumowanie miesiąca: czerwiec 2019

  1. Ireneusz Odpowiedz

    Cześć,
    nie rób nam tego!!! Nie przestawaj pisać :).
    Już raz przestałeś i wszyscy bardzo tęsknili za Twoimi wpisami. Znajdź w sobie tą motywację. My Cię potrzebujemy!!!

  2. Gaweł Odpowiedz

    Właśnie !
    Nie czytałem wpisu, ale Maciek cieszę się, że dajesz znaki życia , bo powiem Ci że myślałem że może coś złego się stało. nie zakładałem innych powodów zniknięcia.
    BTW Należy Ci się za to solidy klaps w ten chudy tyłek od Magdy :))

  3. kapiszon Odpowiedz

    Świetlny wpis 🙂 Tyko stary żeby ci nie przyszło do głowy znowu zaprzestać pisania na kilka lat 🙂 Daj sobie luz w wakacje z pisaniem a później dawaj znać co u Ciebie przynajmniej w formie takich wpisów, są naprawdę świetne 🙂
    Mam pytanie czy na działkach rodziców i teściów to są takie typowo letniskowe domki czy bardziej całoroczne? Drewniane czy murowane? Jak kiedyś pisałem my też poszliśmy w tym kierunku żeby mieć taki domek na weekendy i na wakacje, z tym że chcielibyśmy go też użytkować czasami zimą bo zimą też jest pięknie w okolicach naszej działki. A na stałe to jednak mieszkanie w mieście.

    • Grazyn Odpowiedz

      Przyłączam się do twojej prośby, od wielu lat czytam z przyjemnością wszystkie wpisy i tak dobrze nie czyta się nikogo innego. Co do domku mogę podpowiedzieć że domek całoroczny, ocieplony ale drewniany zimą się nie sprawdzi. Wiem bo taki mamy, ale zdecydowaliśmy się na taki świadomie wiedząc że będziemy tam przebywać latem i ze względu na koszty.

      • wolny Autor wpisuOdpowiedz

        Pewnie sporo zależy od tego, jak ocieplony i jak ogrzewany, bo nie ma co wrzucać wszystkich domów drewnianych do jednego worka.
        Ale że aż pogrozić musiałem, żeby Cię sprowokować do zostawienia pierwszego komentarza… 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki za pozytywne słowa. Odnośnie domków… jeden drewniany (pseudo-całoroczny), drugi murowany. Nie mamy porównania poza sezonem, ale drewniany wtedy wygrywa bo potrafi się nagrzać kominkiem w kilka chwil. Murowanemu idziemy znaaaaacznie dłużej i człowiek marznie w kwietniu i maju, albo wspomaga się grzejnikami na prąd. Z kolei kiedy jest bardzo ciepło, w murowanym czuć przyjemny chłodek.

  4. Anatol Odpowiedz

    No właśnie tak ostatnio się zastanawiałem dlaczego taka cisza u Ciebie. Jednak czytając jak intensywny czerwiec mieliście, zupełnie mnie to nie dziwi 🙂

    Jak wrażenia po obejrzeniu Czernobylu?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Oj tak, działo się. Odnośnie serialu… ciekawy, chociaż trochę za bardzo amerykański (zwłaszcza język aktorów zupełnie nie pasował do przedstawionych tam realiów). Nie powiem, że jakoś szczególnie otworzył nam oczy, chociaż po raz kolejny trochę się zdziwiliśmy, jak to jest, że pojedyncze osoby potrafią wyrządzić tyle szkód na skalę światową.

      • kapiszon Odpowiedz

        Mnie podczas oglądania tego serialu zdziwiło że plan ratunkowy ustala w zasadzie dwoje naukowców. Dopiero w końcowych napisach było wyjaśnione że kobieta naukowiec z Białorusi była tylko uproszczeniem a przy awarii pracowało kilkudziesięciu naukowców a ona była ich uosobieniem. Przez to serial trochę się rozminął z faktami no ale jak to w amerykańskim kinie musi być superhero 😉

  5. Rafal Odpowiedz

    Wolny, wszystkie certyfikaty google masz fina,sowane przez pracodawce? Jak to sie ma do Twojej obecnej pracy w SAPie? Czy te rozwiazania sa w chmurze i dlatego zai,teresowaly Cie,chmury czy to zupelnie 'zmiana stanowiska’ pod katem tego, co robisz?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Tak, pracodawca finansuje kursy Coursea (normalnie chyba 49$/mies) + 2-dniowe szkolenie online z instruktorem do kursów Professional (zaczynam takowe w środę) + koszt egzaminu (150-200$). To nie są duże kwoty jak za takie egzaminy, SAPowe kosztują sporo więcej. A jak to się łączy z SAPem? Na razie tak, że moja firma ma partnerstwo z googlem i widać pierwsze zakusy do testowania chmury publicznej w rozwiązaniach SAPowych. Stąd też propozycje udziału w szkoleniach i vouchery na egzaminy google’a, które dostajemy. Jestem niemal pewien, że to przyszłość – może nie w każdym scenariuszu, ale ogólna koncepcja tego, co oferuję globalni trzej (może niedługo czterej) gracze w obszarze cloud computing jest jak najbardziej spójna z SAPem. Wystarczy wspomnieć, że SAP ostatnio certyfikował 12TB maszynę wirtualną od google’a pod SAP HANA. Wirtualka mająca 12 TB RAMu to nie w kij dmuchał i widać, że to idzie w tą stronę. NA własnym poletku widzę kilka fajnych zastosowań GCP dla SAPa, ale nie czas i miejsce żeby o tym się rozpisywać. Uważam, że wkrótce będzie duże zapotrzebowanie na SAPowców znających realia cloud computing, lub odwrotnie: inżynierów/architektów chmury, którzy znają specyfikę SAPa.

  6. B. Odpowiedz

    Z tego jednego wpisu mógłbyś zrobić co najmniej 4 :D! jestem tutaj od dawna i uwielbiam obserwować jak się rozwijacie. Nie przestawaj pisać.

  7. Paulina Odpowiedz

    Czy jest szansa, żeby małżonka podzieliła się pomysłami na zabawy na domowych urodzinkach? Też jest we mnie bunt na urodziny w salach zabaw…

  8. Pawel Odpowiedz

    Wolny… czerpie z Ciebie inspiracje i dajesz motywację do działań nie możesz przestać pisać

  9. Joanna Odpowiedz

    Myślałam, że coś się stało u Was złego… Zazdroszczę takiego czerwca, seria wpisów podsumowań świetna, dużo inspiracji można czerpać z Waszego rozwoju. Prowadź bloga dla nas! 🙂

  10. Gabi Odpowiedz

    Ja bym poczytała o tym przekształceniu użytkowania wieczystego. Bo musze zrobić a nie znam się za bardzo.

  11. Dawid Odpowiedz

    Dzięki za to, co robisz! Cokolwiek postanowisz w kwestii pisania – daj sobie do tego pełne prawo, choć pewnie ja (jak wielu to obecnych) wolałbym, abyś jednak nie przestawał 🙂 Bardzo cenię Twoją pracę i podejście do życia, to Twój dobra cegiełka do świata.

  12. Kasia Odpowiedz

    O nieeeeee, tylko nie to. Co ja będę czytać jak przestaniesz pisać, kim się będę inspirować…
    Michał Szafrański pisze ostatnio niewiele, czytałam więc głównie twojego bloga, bo te dwa uwielbiam i inne jakoś do mnie nie przemawiają-sama nie wiem dlaczego. Wolny może jak odpoczniesz to znowu ci się będzie chciało raz na jakiś czas coś tu napisać.

  13. Szymon Odpowiedz

    Wolny czytam Twojego bloga od paru lat i bardzo imponuje mi Twoja determinacja w dążeniu do zamierzonych celów.
    Jesteśmy sąsiadami (osiedle Central Park) i po cichu liczę, że będę mógł Cię kiedyś zaskoczyć jakimś „cześć wolny” z zaskoczenia 🙂
    Zainteresowało mnie twoje stwierdzenie o przebranżowieniu się na IT. Aktualnie pracuję w branży ropy i gazu, kontrakty 6×6 tyg. Człowiek po kilku latach pracy wyjazdowej zdaje sobie sprawę z tego, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze, że rozłąki z rodziną i przyjaciółmi nikt nie zwróci. Dlatego coraz częściej patrzę w stronę lądu i przebranżowienia się.
    Myślisz, że z odpowiednimi ambicjami i umiejętnościami miękkimi, można znaleźć prace w IT po zrobieniu kilku kursów? Jeśli tak, to od czego zacząć?
    Pozdrawiam całą rodzinę 🙂

    • P. Odpowiedz

      Czesc, przybijam piatke w takim razie 😉
      Podobnie jak Ty, pracuje na kontraktach i chociaz po 2 letniej przerwie wrocilem do tej pracy, to nadal w glowie pojawiaja sie pomysly, co tu robic, aby moc byc caly czas na miejscu w domu.

  14. Ania Odpowiedz

    To ja tez się wypowiem (ostatni komentarz na blogu nawet nie pamietam jakim napisałam lata temu wiec doceń 😉
    Mam nadzieje ze nie zaprzestaniesz pisania, uwielbiam Twoje wpisy i nie ukrywam, ze trochę się z Tobą identyfikuje (tez branża IT, tez inwestycje w nieruchomosci, tez zamiłowanie do DIY, recyklingu i reuse), priorytet na rodzine i spędzanie ciekawie czasu poza praca (docenianie codzienności) i Twoje wpisy bardzo mnie inspirują!
    A wiec do przeczytania 🙂

  15. kompot Odpowiedz

    W ramach równowagi publikuj tu dalej fajne rzeczy. Może odpuść sobie to co zakładałeś sobie na początku roku: jakieś harmonogramy wpisów, założenia ile wpisów miesięcznie się pojawi, instagramy, dodatki. Po co Ci to? To są jakieś żelazne zasady dla zawodowych blogerów, bądź sobą 🙂 Masz ciekawe pomysły, nieźle przelewasz myśli na papier i dobrze inspirujesz. Twoją mocną stroną jest to, że blog jest nieszablonowy, ciężko wrzucić w jakąkolwiek kategorie bo zahacza o wszystko, a jest przy tym naturalne, wiarygodne. Trzymaj tak dalej 🙂 Pozdrowienia z Kokoszek.

  16. ABC Portfela Odpowiedz

    Niesamowicie przyjemnie się czyta Twoje wpisy – będzie brakować ich częstotliwości, ale nic na siłę. I trzeba przyznać, że bardzo inspirujące dla początkujących, ale i nie tylko są Twoje comiesięczne raporty finansowe z poszczególnych sektorów życia codziennego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *