Wolnym Byc

Migawki #12: auto na LPG, wnioski po 4 miesiącach użytkowania

Jak może pamiętasz, na początku roku staliśmy się właścicielami nowego-starego auta, a w połowie kwietnia zafundowaliśmy mu założenie instalacji LPG, o czym pisałem tutaj. Jako że nasz tegoroczny sezon na dalsze podróże właśnie się zakończył, chciałbym podsumować ostatnie 4 miesiące, w czasie których pokonaliśmy 8.000 km naszą LPG-strzałą 🙂

To oczywiście żart, bo Mitsubishi ASX z benzynowym silnikiem 1.6 żadną strzałą nie jest. Powiedziałbym wręcz, że dynamika jest słaba, zwłaszcza jak na podróże z pełnym załadunkiem. Tu jednak pojawiają się pierwsze wnioski z założenia LPG. Otóż poznawaliśmy to auto przez kilka miesięcy, zanim zdecydowaliśmy się na instalację i – bardzo subiektywnie – dynamika (lub – jak kto woli – jej brak :)) była taka sama wcześniej, jak i teraz. Zmiana paliwa nie wpłynęła w żaden odczuwalny sposób na przyspieszenie. Ale fakt, że wolałbym mieć nieco więcej mocy pod butem. A także szósty bieg… ale nie odpływajmy za daleko od meritum wpisu.

Decyzja o montażu instalacji LPG była w naszym przypadku dobrze przemyślana i wynikała z chęci realizacji naszych podróżniczych celów. Planowanie dalszych wyjazdów (a więc i większych przebiegów) było pierwsze i dopiero za tym poszła decyzja o chęci tańszego podróżowania. Same wyjazdy w formule Home Exchange (więcej o tym tu i tu, z kolei tutaj znajdziesz relację z pierwszej zamiany) stanowiły niemal 5.000 z 8.000 pokonanych przez nas kilometrów.

Na przestrzeni tych 8.000 km (to bardzo dużo jak na nas, wcześniej pokonywaliśmy 8-10kkm w rok!), średnie spalanie wyniosło mniej więcej 7,5 litra LPG na każde 100 km. Ponieważ wskazanie poziomu benzyny również się nieco obniżyło, trzeba do tego dodać mniej więcej 10 litrów bezołowiówki na całym dystansie. I to mimo, że dotrysk benzyny mamy ustawiony dopiero powyżej 3500 obrotów, czyli poza standardowo wykorzystywanym przez nas zakresem. Zakładam, że te 10 litrów poszło na pracę silnika zanim nastąpiło przełączenie na płynny gaz, plus rzadkie momenty, kiedy wychodziliśmy ponad 3500 obrotów oraz jeden czy dwa razy, kiedy to przejechaliśmy kilka kilometrów na benzynie po tym, jak gaz się skończył zanim zdążyliśmy zatankować.

Na powyższe dane należy spojrzeć przez pryzmat tego, w jaki sposób korzystamy z auta. 90% naszego przebiegu to trasa (często autostrady lub drogi szybkiego ruchu, gdzie trzymam na tempomacie 120km/h). Podobnie, 90% kilometrów zrobiliśmy w 4 osoby z zapakowanym po brzegi bagażnikiem, co również wpływa na spalanie. Jakieś 25% przebiegu na dachu naszego Misia był rower na dachu, który robił pewnie bardzo dziwne rzeczy z oporami powietrza podczas szybkiej jazdy. Podsumowując, 7,5 litra na 100km przy takich założeniach nie wypada źle. Gdybym chciał być bardziej szczegółowy dodałbym, że przy prędkości rzędu 130 km/h spalanie wzrasta do około 8 litrów, natomiast jeżdżąc po mieście i drogach krajowych z prędkościami 50-100km/h, mieścimy się w 7 litrach LPG na każde 100 km.

Z rzeczy mniej oczywistych, zasięg auta na gazie nie jest zbyt duży i wynosi (w zależności od stylu jazdy i trasy) od 400 do 500 km. Oczywiście, sumaryczny zasięg (na benzynie + LPG) wzrósł, ale w końcu po to się zakłada gaz, żeby korzystać jak najwięcej z tego paliwa. Gdybym ponownie zakładał instalację, sprawdziłbym dokładniej, czy nie zmieściłaby się w bagażniku nieco większa butla. I chętnie dopłaciłbym do niej 200-300 zł, o ile nie zabrałaby ona dodatkowej przestrzeni na bagaże. Dla formalności dodam, że butla została zamontowana w miejscu koła zapasowego. Na początku nie wiedziałem też, że samo tankowanie gazu trwa dłużej niż benzyny. Ot – takie drobne zaskoczenie, nie mające w zasadzie wpływu na nic.

Tanie podróżowanie skutkuje tym, że – najzwyczajniej na świecie – jeździmy chętniej. Jeśli dodamy do tego fakt, że od dłuższego czasu staramy się oduczyć liczenia opłacalności każdego wydatku, efekt jest po prostu taki, że pokonujemy więcej kilometrów. Mamy jednak na tyle mocne nawyki chodzenia / używania roweru gdzie możemy, że sam fakt tańszego paliwa nie wpływa na to, że mniej się ruszamy. Raczej powoduje, że nie odmawiamy sobie krótszych i dłuższych wycieczek, których – być może – byłoby nieco mniej w innych okolicznościach.

To jedna z wyższych cen, jakie płaciliśmy. Ostatnio tankujemy poniżej 2zł/litr… niesamowite 🙂

Na razie nie ma mowy o żadnym zużywaniu elementów czy naprawach auta (związanych z instalacją lub nie) ale po tych kilku miesiącach ciężko, żeby coś się działo. To jednak pokazuje, że warto rozważyć możliwość kupna sprawdzonego auta od bliskiej osoby, nawet jeśli nie do końca spełnia ono nasze wymagania czy zachcianki. My traktujemy auto jako środek komunikacji, który nie jest żadnym symbolem statusu czy przedłużeniem wiadomo czego 🙂 Dla porządku tylko wspomnę, że początkowe problemy objawiające się (jedynie) pokazywaniem się kontrolki 'check engine’ zostały wyeliminowane po standardowym przeglądzie serwisowym instalacji, na którym nieco zmieniono nieco skład mieszanki (zczytane błędy wskazywały, że była nieco zbyt uboga). Od tej pory kontrolka nie zapaliła się ani razu.

Jeśli zastanawiasz się, kiedy zakładać instalację LPG, odradzałbym wysoki sezon, czyli wakacje szkolne. Przed wakacyjnymi wyjazdami wiele osób odświeża temat, a warsztaty przeżywają oblężenie. W takich warunkach nie będziemy mieli możliwości przetestowania instalacji przed dłuższą podróżą, a także łatwiej zaakceptujemy gorszego specjalistę, bo przecież czas goni. A to jeden z większych błędów, który możemy popełnić. Sam wybrałem polecany przez wielu warsztat w Gdańsku. Z tego co wiem, jakość samej instalacji (oraz jej strojenie) odgrywa ważną rolę i jeśli chcemy użytkować auto na gaz bez niespodzianek, lepiej zapłacić nieco więcej i/lub poczekać dłużej niż robić byle gdzie.

Jeśli miałbym podsumować dotychczasowe koszty i oszczędności związane z naszym eksperymentem pod tytułem LPG, wygląda to mniej więcej tak:

Koszty:

2.800 zł – założenie instalacji i pierwszy (darmowy) przegląd po 2.000 km.

Oszczędności:

400 zł – obniżenie podatku dochodowego po wrzuceniu montażu instalacji w koszty firmowe.

1.600 zł – dotychczasowa różnica pomiędzy kosztem LPG a tym, co byśmy wydali na Pb95 (każde 100km to mniej więcej 20 zł oszczędności).

Owszem, w przyszłości pojawią się niewielkie, dodatkowe koszty związane z LPG (serwis, wyższa cena przeglądów technicznych), ale nie zmienia to faktu, że wynik po 4 miesiącach jest więcej niż zadowalający. I aż dziwię się sobie, że nie zdecydowaliśmy się na ten krok jeżdżąc naszą ukochaną Rolcią. Po zaledwie kilku miesiącach okazuje się, że instalacja zwróciła się w 70%, a kolejne kilometry tylko przybliżają nas do momentu, w którym całość się 'spłaci’. Owszem – ponieważ zakończyliśmy sezon ulopowy – będziemy jeździli znacznie mniej i możliwe, że będziemy musieli na ten moment trochę poczekać. Z drugiej strony, auto z instalacją LPG jest więcej warte niż analogiczne bez niej, więc na dzień dzisiejszy uważam, że to był krok w dobrą stronę i nie wahałbym się ani chwili, żeby go powtórzyć.

Ponad 80% z Was wskazało w ankiecie, że jazda na LPG jest spójna z całościowym przesłaniem tego bloga 🙂 Dlatego wierzę, że powyższy wpis był wartościowy i już teraz wpisuję sobie przypomnienie, żeby podobne podsumowanie zrobić po kolejnym sezonie, kiedy to wyniki powinny być jeszcze lepsze!

PS Przy okazji pozwolę sobie zareklamować nowy banner, który od kilku dni pojawił się na moim blogu. Dotyczy on karty Revolut, o której słyszał już chyba każdy (jeśli nie, to zapraszam do tego obszernego wpisu Michała). Jeśli jeszcze nie jesteś jej posiadaczem, już teraz możesz nim zostać i zyskać premię w wysokości 20 zł na start, o ile skorzystasz z mojego polecenia. Osobiście mam Revoluta od ponad roku i regularnie z niego korzystam – nie tylko podczas zagranicznych wyjazdów, ale bardzo często – jak ze zwykłej 'debetówki’ na codzienne wydatki. Revolut to jeden z moich ulubionych produktów finansowych w ostatnim czasie!

 

Exit mobile version