Mam wrażenie, że się powtarzam, ale wrzesień był kolejnym intensywnym miesiącem, obfitującym w ambitne wyzwania. Wraz z następnymi publikacjami z serii „podsumowanie miesiąca” coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ja jestem wręcz uzależniony od robienia sobie pod górkę 🙂 W skrócie podsumowanie wygląda tak: życiówka w zawodach na dystansie 1/2 Iron Man, przesunięcie granicy najdłuższego biegu do 75 km i zdanie egzaminu na architekta w obszarze Google Cloud Computing. A teraz zapraszam na szczegóły.
Blog
Tutaj bez bez zmian – blog odwiedziło trochę ponad 8.000 osób przy zaledwie dwóch opublikowanych wpisach. Wydaje się, że nasza społeczność jest stabilna i nie widać większych ruchów w żadną ze stron. Chociaż patrząc z perspektywy całego roku, raczej Was ubywa. Akceptuję ten stan rzeczy, chociaż całkiem szczerze mówiąc, ma to bezpośrednie przełożenie na mój zapał do tworzenia nowych treści. Im mniej czytelników, tym mniej mi „się chce”. Im mniej mi się chce, tym mniej publikacji i mniej odwiedzin strony. Nie wiem jeszcze do czego to doprowadzi, ale aktualnie blog zajmuje dość niską pozycję w mojej hierarchii ważności.
Za to… przeprosiłem się z FB i Twitterem. A dokładniej: zainstalowałem wtyczkę do WordPressa, dzięki której nie muszę się wcale logować na te portale, żeby powiadomić zainteresowanych o nowych wpisach. To rozsądny kompromis pomiędzy moją awersją do portali społecznościowych a chęcią dotarcia do jak największej liczny czytelników.
Rodzina
Nasza starsza córka rozpoczęła we wrześniu edukację w szkole (zerówka). Mieliśmy z tym trochę obaw i byliśmy przygotowani na wszelkie wsparcie, którego mogłaby w związku z tą zmianą potrzebować. Ku naszemu zaskoczeniu, weszła w nowe środowisko bardzo szybko i bezproblemowo – i to mimo, że zostawiła za sobą praktycznie całe towarzystwo z przedszkola.
Podróże
Wrzesień zaczęliśmy od pierwszowrześniowej, niedzielnej wycieczki do sopockiego aquaparku, po której spędziliśmy kilka godzin na plaży. Pogoda była niesamowita, a ponieważ wakacje praktycznie się skończyły, tłumów nie uświadczyliśmy. Nie wiem, czy na długą metę cieszyć się ze zmian pogodowych, które obserwujemy od jakiegoś czasu… raczej nie, ale staraliśmy się korzystać z przedłużonego lata. Ostatniego dnia miesiąca znowu zawitaliśmy na plażę – tym razem w Gdyni (Orłowo). Polskie morze poza sezonem to naprawdę coś wyjątkowego!
Do kategorii „podróże” można też zaliczyć rodzinny wyjazd do Malborka, gdzie ja brałem udział w zawodach (więcej o tym niżej), a dziewczyny zwiedzały zamek i okolice.
Oprócz tych kilkugodzinnych wypadów, wrzesień był dla nas przerwą w podróżowaniu. A przynajmniej dla dziewczyn, które wróciły do przedszkola i szkoły. Ja się nieco wybiłem z tego trendu i wybrałem się na 2-dniowy wypad do biura w Bydgoszczy (pierwszy raz od pół roku, co jest całkiem niezłym wynikiem, nawet jak na moją pracę zdalną ;)), a oprócz tego spędziłem niemal 4 dni w Holandii, łącząc zwiedzanie ze szkoleniem (więcej o tym poniżej).
Ponieważ zdajemy sobie sprawę, że nie usiedzimy zbyt długo w miejscu, skorzystaliśmy z chwili przerwy i wyrobiliśmy paszporty dla naszych dziewczyn. To przygotowanie do kolejnych podróży w nieznane. Jak na razie nasze plany zimowania w ciepłym klimacie nie wyglądają zbyt realnie… dlatego myślimy o planie B. Ponieważ nasza starsza córka jest już w szkole (zerówka, ale zawsze ;)), to od końca grudnia będzie miała niemal miesiąc wolnego (święta, ferie). W związku z tym myślimy nad jakąś podróżą w tym terminie – ot, żeby złapać trochę słońca i zwiedzić miejsca, których nas jeszcze nie było. Pożyjemy, zobaczymy.
Lubimy tulić się do drzew, a co!
Przychody
- moja praca
- Znowu spokojnie. Dzięki temu mogłem na spokojnie przygotować się do kolejnego egzaminu oraz wyjechać na 4-dniowe szkolenie, bez uszczerbku dla codziennych obowiązków.
- Przychodów z pracy etatowej nie wolno mi ujawniać.
- Firma Wolnej „Pracownia Dobrych Wnętrz”
- Wrzesień był przedłużeniem wakacji dla naszej Pracowni Dobrych Wnętrz :). Wolna spędzała mniej więcej 2 godziny dziennie na pracę, zajmując się jednym, nieco przedłużającym się projektem. W tym miesiącu na Jej konto wpadło 1.800 zł. Jeden, potecjalnie bardzo fajny projekt niestety nie wypalił (mimo zaawansowanych negocjacji nie podpisaliśmy umowy), ale nie zrażamy się tym i robimy swoje. Powoli dobijamy do planowanych na ten rok 30.000 zł przychodu i nie mamy ciśnienia na jak największą utylizację czasu Wolnej ;). Podnieśliśmy ceny, przez co trafia do nas mniej zainteresowanych niż wcześniej i Wolna nie pracuje już za tak niskie stawki, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Za to jakość efektów Jej pracy jest zdecydowanie wyższa niż na początku roku. Zapraszamy do sprawdzenia efektów najnowszego projektu i zachęcamy do kontaktu – z racji wolnych terminów jesteśmy w stanie zaproponować jeszcze bardziej konkurencyjne ceny ;).
- Mieszkania na wynajem
- Po raz kolejny zainkasowaliśmy 6.710 zł (+ opłaty) za wynajem trzech mieszkań. Cisza, spokój, zero godzin na utrzymanie tego biznesiku. Książkowy przykład dochodu pasywnego.
Wydatki
Ponieważ dzieci wróciły do szkoły i przedszkola, wrześniowe wydatki wróciły do naszych przedwakacyjnych standardów i wyniosły około 6.500 zł. To uwzględnia niemal równy tysiąc złotych, który wydałem na nadchodzące zawody sportowe (większą część tej kwoty niedługo odzyskam w ramach dofinansowania, które oferuje mój pracodawca). Kupiliśmy też wyprawkę do przedszkola i szkoły, bilety na październikowy koncert Julii Pietruchy, kilka prezentów na zapas i wydaliśmy niemal 1.500 zł na artykuły spożywcze (mamy wrażenie, że ceny rosną niemal z miesiąca na miesiąc, ale na tej kategorii nie mamy zamiaru oszczędzać).
Jeśli też zauważasz wszechobecną drożyznę, a przy okazji umiesz posługiwać się kartą kredytową tak, żeby się (finansowo) nie pociąć ;), zapraszam do kliknięcia w powyższy banner i łatwego zgarnięcia 400 złotych na zakupy. Sam skorzystalem – to jedna z tych łatwych do spełnienia i korzystnych promocji, obok których nie przechodzi się obojętnie!
Książki
Po raz kolejny sczerze polecam Storytel. Kolejną ciekawą funkcją, którą odkryłem w tym narzędziu jest możliwość ściągnięcia na telefon książek, które chcemy odsłuchać. Przyda się to każdemu, komu brakuje 'internetów’ poza domem (np. limity pobierania danych czy związane z tym dodatkowe koszty) lub kiedy przebywamy w miejscach, gdzie są problemy z zasięgiem. Ja staram się mieć kilka ściągniętych książek kiedy idę biegać do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (żeby nie być zaskoczonym okresowym przerywaniem odtwarzania książki) lub – jak np. we wrześniu – kiedy wybieram się w kilkudniową delegację. Mogę wtedy słuchać książek w samolocie czy podczas zwiedzania, nie martwiąc się o zwiększone zużycie baterii telefonu spowodowane ciągłym pobieraniem danych.
We wrześniu wysłuchałem „Food sanity” Davida Friedmana (12h konkretów na temat żywności), a także krótkiej (1h), za to bardzo konkretnej książki „What successful people do before breakfast” Laury Vanderkam. Miałem podejście do „Rozmyślań” Marka Aureliusza, ale poległem… to zdecydowanie nie lektura do odsłuchania podczas treningu.
Sport
Poprzedni miesiąc zacząłem od 5-kilometrowej przebieżki po plaży, która – wstyd się przyznać – była pierwszym tego typu treningiem w życiu, mimo że mieszkamy nad morzem. Ciekawe doświadczenie, które na pewno kiedyś powtórzę.
Głównymi atrakcjami były dla mnie dwie duże imprezy sportowe, w których uczestniczyłem. Pierwszą był triathlon w Malborku, gdzie walczyłem na dystansie 1/2 IM. Mimo, że nie zmieściłem się w planowanych 5 godzinach, to „spóźniłem się” zaledwie o kilka minut i ukończyłem zawody ze świadomością, że dałem z siebie tyle, ile byłem w stanie. Satysfakcja była olbrzymia, a klimat zawodów chyba nie mógł być lepszy (wszystko rozgrywało się w okolicach zamku i na jego terenie), dlatego jeszcze na gorąco postanowiłem pójść za ciosem i już teraz zapisałem się na przyszłoroczną edycję imprezy, tym razem na dystansie pełnego Iron Mana. To kolejne wyzwanie, które postawiłem samemu sobie (zostanie człowiekiem z żelaza jest na mojej życiowej liście TODO!), a dzięki tak wczesnej rejestracji i publicznej deklaracji na pewno bardziej przyłożę się do przygotowań. Czy się boję tak morderczego wyzwania? Oczywiście, zwłaszcza że aż do dnia zawodów nie będę wiedział jak moje ciało zareaguje na te (planowane) 11-12 godzin wysiłku. Wierzę jednak w siebie, a przede wszystkim wiem, że warto działać MIMO strachu. W drugiej połowie miesiąca zacząłem już bardziej intensywne niż rok temu treningi kolarskie na trenażerze. Właśnie w tej dyscyplinie czuję się najsłabiej i na razie jeszcze niezbyt wiem, jak pokonam te 180 km na rowerze (oczywiście po tym, jak przepłynę 4 km i przed tym, jak przebiegnę maraton…). A teraz przejdę do kolejnego tematu, bo znowu zaczyna docierać do mnie skala tego wyzwania… 😉
Zaledwie 5 dni po triathlonie, przebiegłem 75km w ramach Kaszubskiej Poniewierki 2019. Trasa z Gdańska do Wieżycy była po prostu niesamowita: lasy, jeziora, łąki, masa zwierzaków, małe wioseczki, Kaszuby… wspaniały klimat, ot co. Jakby tego było mało, to ukończyłem te zawody na doskonałym, piątym miejscu w klasyfikacji generalnej! Nigdy nie byłem tak blisko podium… i właśnie dlatego lubię takie małe biegi 😉 (na moim dystansie biegło około 50 osób). Oraz aktywny tryb życia i zdrową dietę, które pozwoliły mi pokonać tak długi dystans zaledwie 5 dni po triathlonie 🙂
Dziewczyny również biegły, chociaż nieco krótszy dystans 😉
Z kolei nasze dzieciaki wzięły udział w corocznym biegu o wdzięcznej nazwie Czyste Miasto Gdańsk, organizowanym przez lokalny zakład utylizacyjny 🙂 To wydarzenie połączone jest z festynem, zabawami na świeżym powietrzu i edukacją ekologiczną. Tym razem pogoda nie dopisała, ale i tak było świetnie, a maluchy powiększyły swoją kolekcję medali i nauczyły się, że w bieganiu chodzi o dobrą zabawę, a bez regularnych treningów o wygranej można tylko pomarzyć. To była ważna lekcja, szczególnie dla starszej, która niz stąd ni zowąd napaliła się na puchar i błyski fleszy..
Rozwój
Jak zapowiedziałem, tak zrobiłem: w połowie września zdałem kolejny egzamin techniczny i dzisiaj mogę się oficjalnie pochwalić tytułem Google Certified Professional: Cloud Architect. Ponieważ zaledwie kilka dni później wylatywałem na szkolenie „SAP on Azure”, zainwestowałem około 20 godzin swojego czasu na poznanie kolejnego z wiodących dostawców chmury publicznej, czyli Microsoft Azure. Na razie tyle szczegółów wystarczy, a jeśli będę miał wystarczająco dużo motywacji, to na blogu ukaże się osobny wpis odnośnie tych osiągnięć.
W zeszłym miesiącu wybrałem się na 2-dniowe szkolenie w Einhoven pod tytułem „SAP on Azure”. Łączę SAPa z cloudem, wychodzę poza dotychczas zgłębiany obszar GCP i rozszerzam moją wiedzę o ofertę pozostałych wielkich graczy w grajdołku zwanym chmurą publiczną. Przy okazji połączyłem przyjemne z pożytecznym i spędziłem niemal pełny dzień w malownicznym Eindhoven, zwiedzając miasto po holendersku, czyli na rowerze!
Wyzwania
Mój miesiąc bez słodyczy (gotowych, takich ze sklepu) nie poszedł w 100% tak, jak sobie założyłem. Zawody (1/2 IM i 75km biegu) to taki czas, kiedy ciężko odmówić sobie proszących o zjedzenie węglodowanów, zwłaszcza w stanie dużego zmęczenia 😉 Dlatego było kilka wyjątków, ale przez resztę miesiąca realizowałem plan. Co ciekawe, mój sierpniowy miesiąc bez kawy przełożył się na to, że we wrześniu skusiłem się na ten napój nie więcej niż 15 razy. Nadal dość często, ale to już nie codzienny rytuał, a raczej swego rodzaju przyjemność, którą dawkuję wtedy, kiedy naprawdę mam na nią ochotę. Nadal jem do kawy coś słodkiego, ale nie są to już gotowe słodkości, a raczej orzechy, suszone owoce czy własnoręcznie robione ciasta (ostatnio często robię chleb bananowy z tego przepisu).
Inwestowanie
Nadal jestem kilka tysięcy złotych do tyłu (księgowo) na kupionych w sierpniu akcjach KGHM i spokojnie obserwuję sytuację. We wrześniu przeglądaliśmy z Wolną trochę ofert mieszkań/domów, ale nadal nie mamy tu jasnej wizji, więc obserwujemy rynek i czasami dziwimy się tylko jego zmieniającemu się obliczu 🙂 Coraz częściej mam ochotę pozbyć się wolnych środków i w coś je zainwestować (lokaty w okolicach 2,5% to zdecydowanie nie moja wizja idealnego portfela), ale nie chcę wykonywać pochopnych ruchów, które nie byłyby spójne z długofalowymi planami. Szczerze mówiąc, ostatnio nieco brakuje nam jasnej wizji w odniesieniu do inwestycji w długim terminie. Chętnie podyskutuję o Waszych pomysłach pod poniższym wpisem.
Zdrowie
Ze względu na opisane powyżej zawody skusiłem się tylko raz na jednodniową głodówkę… podczas której trochę oszukałem. 2-godzinny trening na trenażerze wypadł świetnie, ale 3 godziny później zacząłem czuć się po prostu kiepsko i po chwili wiedziałem, że wytrzymam bez jedzenia tylko jeśli będę leżał plackiem 😉 Ponieważ nie chciałem o 17ej odlecieć na resztę dnia, zjadłem 2 banany i po chwili ta porcja węglowodanów przywróciła mnie do życia.
A pod koniec miesiąca… zaliczyłem upadek na rowerze, jadąc sobie spokojnie na siłownię. Nie mam absolutnie żadnego usprawiedliwienia poza tym, że pogoda była tak piękna, że zapatrzyłem się w niebo na kilka sekund zbyt długo 🙂 Trochę się poobijałem, a dzisiaj – ponad tydzień po tym zdarzeniu – nadal bolą mnie żebra przy niektórych ruchach czy pozycjach (musiałem je sobie porządnie obić, być może nawet złamać). W związku z tym chwilowo większość aktywności sportowej poszła w odstawkę. Na szczęście mogę pedałować na trenażerze – to jedna z niewielu intensywnych aktywności, podczas której nic nie boli ;).
Inne / Ciekawostki
- 10.09 ukazał się wywiad ze mną, więc jeśli jeszcze nie miałeś okazji go przeczytać, zapraszam tutaj.
- Po raz pierwszy sam zrobiłem napój owsiany i od tego czasu przestaliśmy kupować mleka roślinne. Czas przygotowania: 10 minut, koszt pomijalny. Wystarczy od czasu do czasu zalać trochę więcej płatków do owsianki czy ugotować nieco więcej ryżu, a później dosłownie w kilka minut można przygotować napój, który bije na głowę gotowce ze sklepu. Również ceną!
- Zapisaliśmy Wolną na zawody biegowe na dystansie 10 km. W połowie października pobiega sobie po cudownych, pagórkowatych terenach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i – mam nadzieję – nabierze chęci na więcej ;).
- Po wakacyjnej przerwie wróciliśmy do regularnego kiszenia buraków na zakwas.
- Zaczęliśmy z Wolną włączać tryb samolotowy w naszych smartfonach na noc. Do tej pory staraliśmy się jedynie odkładać telefony tak, żeby nie leżałby blisko naszych głów podczas snu. Teraz poszliśmy krok dalej. Na pewno nie zaszkodzi, a być może w mnimalnym stopniu dobrze wpłynie na nasze zdrowie.
- Kupiłem dziewczynom kwiaty, pierwszy raz od dłuuuugiego czasu. Postanowiłem na praktyczność i po prostu wbiłem to jako powtarzające się zadanie do telefonu. Mało romantyczne, ale jeśli okaże się skuteczne, to czemu nie? 🙂
- Pod sam koniec miesiąca byliśmy – jako obserwatorzy – na międzynarodowym konkursie tańca irlandzkiego, którego nasze dziewczyny uczyły się co nieco w przedszkolu. Fajne doświadczenie, ciekawy klimat, zdrowa rywalizacja, interesująca muzyka na żywo – to tak w skrócie.
Plany na ten miesiąc
Wrzesień obfitował w plany i duże wyzwania. Ich realizacja przyniosła mnóstwo satysfakcji… i pewien niedosyt, że to już koniec. Chyba przyzwyczaiłem się do tych wysokich obrotów, a tymczasem w październiku nasz kalendarz jest niemal pusty. Czas pokaże, czy zaplanujemy coś na szybko, czy raczej pozwolimy sobie na chwilę oddechu. Jak na razie lista zadań jest skromna i raczej mało wymagająca:
- Zaplanowanie jakiejś (chociaż krótkiej) podróży, żeby było na co czekać i co planować 🙂
- Kontynuacja mojego rozwoju w obszarze cloud computing.
- Kontynuacja wyzwania słodyczowego i ograniczenia spożycia kawy. Tym razem nie mam pomysłu na nic bardziej ambitnego.
- Dojście do pełnej sprawności po stłuczeniu/złamaniu żebra…
- Zrobić sobie kompleksowe badania laboratoryjne (powtarzam je regularnie co 6-9 miesięcy).
- Jedna-dwie całodzienne głodówki.
Rozumiem Twoje problemy z motywacją do prowadzenia bloga i nie mam zamiaru w to ingerować ani wywierać żadnej presji, ale wiedz proszę, że jest to dla mnie najbardziej inspirujący blog w całym wszechnecie 😉 Uwielbiam Cię czytać, śledzić co u Was słychać, jakie nowe pomysły na bardziej wartościowe życie wdrażacie. Bardzo Ci za to miejsce w sieci dziękuję.
Bardzo dziękuję, strasznie miło coś takiego przeczytać. Pozdrawiam ciepło w ten pochmurny dzień!
Strasznie lubię te Twoje wpisy podsumowujące miesiąc – niby nic specjalnego, niby nie zmieniają mojego życia… Ale jednak dają kopa do działania 🙂 Serdecznie gratuluję certyfikatu Architekta i szanuję Cię za to, że się sensownie i planowo rozwijasz w danym kierunku ! Brawo 🙂
Dzięki za opinię. Mi ciężko ocenić przydatność tych wpisów dla Was i z coraz bardziej się zastanawiam, czy nie klepię tego samego po raz n-ty…
Dla mnie podsumowania miesiaca są bardzie przydatne, ale robiąc je tylko dla siebie mógłbym włożyć w to znacznie mniej pary.
Co do inwestowania to musicie podjąć decyzję czy kontynuować teraz lub w przyszłości inwestycje w mieszkania na wynajem czy nie. Jeśli nie to trzeba szukać alternatywnych form inwestowania. Jeśli tak to musicie się do tego odpowiednio przygotować – przy 4 mieszkaniach już raczej będziecie musieli je wciągnąć na firmę np. Wolnej i rozliczać przychody wg. skali podatkowej lub liniowo. Czyli raczej spadną Wam trochę zyski bo amortyzacji 10% nie zastosujecie. Kolejne mieszkanie musiałoby być już raczej z rynku wtórego żeby jednak obniżać już ten podatek. Przy dużych kwotach jakiejś alternatywy dla nieruchomości nie widzę, jakoś bałbym się inwestować kilkaset tysięcy w jakieś spółki, projekty deweloperskie itp. Nieruchomość to nieruchomość, zawsze jakąś wartość będzie miała. Nawet jeśli zyski z najmu będą spadać to zawsze coś tam co miesiąc zostanie, a i włożony kapitał zawsze można odzyskać. Trzeba też bardziej długofalowo na to spojrzeć, za jakieś 20 lat wasze córki będą szły na swoje i mogą robić maślane oczy żeby rodzice dali im po mieszkaniu na start 🙂 Wtedy z 3 mieszkań na wynajem robi się jedno co już tak super nie wygląda w kontekście emerytury i wolności finansowej 😉 A odkładać kasę na lokacie żeby za 20 lat kupić córkom po mieszkaniu to wydaje mi się że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Już chyba lepiej teraz tę kasę zainwestować w mieszkanie i przez te 20 lat czerpać zyski z najmu.
Dzięki za ten konkretny komentarz. Tyle że… technicznie ja to wszystko wiem i zgadzam się z Tobą, że właśnie tak powinna wyglądać nasza ścieżka, o ile chcemy głębiej wchodzić w nieruchomości. Pytanie tylko, czy chcemy… z jednej strony to fajny rynek, od kilku lat ładnie nam się to kręci, ale my trochę intencjonalnie jesteśmy mali. Tzn. te 3 mieszkania na wynajem znamy i sami z łatwością ogarniamy. Chcąc rozszerzyć tą działalność, musimy wyjść z najmu prywatnego i – żeby to miało ręce i nogi – kupić kilka mieszkań z rynku wtórnego. Czyli większa skala i prawdopodobnie częściowa utrata kontroli nad całością (tzn. zlecenie komuć przynajmniej części pracy), co ma swoje dobre i złe strony. Całość dodatkowo komplikują szalejące ceny nieruchomości w Trójmieście (dylemat pod tytułem „jest strasznie drogo, ale czy kiedyś będzie taniej?”) oraz fakt, że kuszą nas podróże, a w związku z moimi nowymi skillsami technicznymi (cloud computing) widzimy ogrom możliwości jeśli chodzi o życie i pracę z różnych, ciekawych miejsc na świecie. Czy zatem za 5, 10 i więcej lat nadal będziemy w Gdańsku? Nie wiem. A czy jeśli nie będziemy, to czy posiadanie tutaj firmy zajmującej się wynajmem wielu nieruchomości ma sens? Być może. Te i podobne dylematy zaprzątają ostatnio nasze głowy… mimo że na dobrą sprawę to przecież nic nie musimy robić i wystarczyłoby zaakceptować, że coraz większe oszczędności po prostu z czasem co nieco tracą na wartości.
Co do inwestycji to regularne inwestuję w dywidendowe spółki w Stanach Zjednoczonych i Europie – poza Polską. Ma to też swoje plusy przy codziennych zakupach ;). Tankuję za kwartalną dywidendę z Shella lub Totala. Palę elektroniczne papierosy z Philips Morrisa – taki nałóg. itd. Spokojnie można znaleźć też REITY inwestujące na przykład w domy starców – przy aktualnej demografii raczej nie grozi temu sektorowi dekoniunktura. Te inwestycje stanowią tylko 20% i są w USD co też stanowi pewnego rodzaju zabezpieczeniem przed populistycznymi zapędami polityków na złotówkę ;). Opcja warta rozważenia. Pozdrawiam całą rodzinkę.
Cześć. Tak, również rozważam wejście na giełdę amerykańską. To pytanie techniczne do Ciebie: jak to robisz? Jakie biuro? Polskie czy zagraniczne?
Z tego co widzę, Revolut wprowadził możliwość kupowania akcji spółek amerykańskich – też ciekawa opcja, widać że się bardzo mocno zatrudniają (ostatnio czytałem, że dostali licencje na kolejnych rynkach i będą zatrudniali tysiące osób).
Cześć, mam konto maklerskie w DM Santander, ponieważ cenię sobie czas a oni wystawiają PiT-a na koniec roku. Wymieniam dolary przez Revoluta, przelewam na konto maklerskie i kupuje akcje. Większość akcji to spółki dywidendowe płacące od co najmniej 30-u lat dywidendę, więc ich nie sprzedaje, ewentualnie jak spadną to dokupuję ;). Podatek od dywidendy rozlicza się automatycznie. Kupowanie akcji przez Revoluta ciekawa opcji i chcę ją wypróbować w nowym roku. Powodzenia!
Dzięki za info. Ja tylko pozwolę sobie podpowiedzieć Ci, że prawdopodobnie dywidendy, które otrzymujesz są obarczone aż 30-procentowym podatkiem w związku z tym, że inwestujesz przez polskie biuro maklerskie. Dlatego pytałem o technikalia.
Tak wiem, że tracę 10%. W długim terminie to coś i planuję w momencie gdy portfel dojdzie do sporych rozmiarów to zmienić i rozliczać za pomocą innego brokera. Myślę za jakieś 10 lat mieć z tego ładny dochód pasywny. W tej chwili wpada 500+ z tego co miesiąc. Lepsze to niż lokaty i mizeria na GPW.
Hej Bob & Wolny!
Ciekawa dyskusja: możecie przybliżyć jakieś szczegóły Waszych inwestycji (istniejących i planowanych) na giełdzie? Biję się obecnie z myślami jak zarządzić obecnym portfelem, w tym kluczową decyzję: czy spłacić jeden z kredytów hipotecznych (ok 100K PLN) czy zainwestować go w podobny konstrukt…
Pozdrowienia!
Cześć, regularnie, co miesiąc zamieniam PLN na USD. Raz na kwartał kupuję za USD akcje spółek dywidendowych + reinwestuję dywidendę. Kluczowe jest kupowanie większej ilości po spadkach a wstrzymanie się z zakupami przy końcu trendu wzrostowego. Ważny jest też kurs USD. JA planuję inwestycję w okresie 20 lat. Pojedyncza spółka dywidendowa nie może przekroczyć 4-5% wartości portfela. Mam ich w tej chwili około 20 razem z REITAMI. Zbliża się recesja i na ten moment kumuluję cash na zakupy. Powodzenia i pozdrawiam.
Bob: możesz napisać trochę więcej i bardziej szczegółowo? Może to gdzieś opisujesz? Wrzuć linka. 😉
Mam świadomość, że to jest Twoja indywidualna strategia, ale może komuś również podpasować.
Podbijam, ciekawie to brzmi!
Piszę to jako osoba z podobnym profilem co Wolny, opakowana mieszkaniami na wynajem i szukam inwestycyjnego kolejnego kroku do wykonania.
Ja prawie wszystko inwestuje przez Vanguard – VTSAX
Spadkami w Analytics specjalnie bym się nie przejmował. Również prowadzę bloga w temacie finansów i wiem z doświadczenia że okres o do czerwca do końca września/połowy października zawsze jest słaby i później następują wzrosty. Oczywiście przydałoby się przy tym zadbać o aktualną treść 😉
Wspominales o kompleksowych badaniach laboratoryjnych. Co dokladnie w nich badasz ?
Hej Wolny 🙂 Kiedyś coś pisałeś o ewentualnym wydaniu czegoś na kształt książki. Nie pamiętam już, czy chodziło o ebooka pdfa czy co. Pamiętam, że to miała być taka adaptacja tekstów z bloga na potrzeby takiej książeczki. Czy ten plan jest w ogóle aktualny?;)
Heheh drożyzna wszędzie 😉 nawet kocie jedzenie drożeje. Nie wiem o co chodzi z cenami, ale mnie od kilku dni szczęka opada przy kasie jak mam płacić. Mam wrażenie, że ciągle kupuję to samo a stale płacę więcej i więcej. A że mnie żadne 500+ nie przysługuje ani inne cuda, bo single to nie jest nikt istotny w naszym społeczeństwie to lada dzień będę biedować pod mostem jak moja obecna praca się skończy. Jakieś to takie paradoksalne – im bliżej do końca mojej pracy tym więcej mam różnych dziwnych wydatków.
Jeśli kiedykolwiek napiszesz, że miesiąc nie był aktywny i nie obfotował zarówno w prace, podróże jak i nowe wyzwania i przełamywanie kolejnych granic (brawa IronMan!), to będzie znak, że jest źle:)
Ale na szczęście nie jest.
P.S Owszem, również zauważam, że na zakupy żywnościowe wydaję z miesiąca na miesiąc coraz więcej, więc albo mam halucynacje, albo najwyzsza pora zacząć wszystko wpisywać do excela i sprawdzić czy to tylko wrażenie, czy pewność 🙂
Pozdrawiam
Cześć! Bardzo ciekawie opowiadasz o finansach i miło się czyta Twoje wpisy. Szukałam na Twoim blogu informacji, jak obliczasz comiesięczne wydatki (czy w aplikacji, na kartce czy w Exelu). Czy znajdę u Ciebie taki wpis? Planuję rozpisać budżet domowy i nieco oszczędzić, ale nie wiem od czego zacząć 🙁