Niewykorzystany potencjał?

Zaledwie dwa dni po opublikowaniu wpisu podsumowującego nasz rok w nieruchomościach na wynajem zdarzyło się coś, co doskonale uzupełnia tamten tekst, a jednocześnie skłania mnie do świeżego, unikalnego spojrzenia na temat tego, gdzie mieszkamy na co dzień. Na dodanie kilku akapitów było już za późno, postanowiłem więc stworzyć nowy tekst, który jednocześnie będzie dla mnie nauką wypowiadania się bardziej zwięźle niż w zwyczajowych 2500 słów :).

Otóż przez ostatnie miesiące pomagaliśmy co nieco naszej rodzinie w wykańczaniu mieszkania na wynajem, kupionego jeszcze na początku 2017 roku jako dziura w ziemi od dewelopera. Wolna przygotowała projekt, pomogła zrobić listę zakupów, doradzała i proponowała rozmaite rozwiązania – można więc powiedzieć, że po prostu wykonywała swoją pracę, tyle że nieodpłatnie. Niejednokrotnie też ubrudziła sobie rączki w bardziej technicznych pracach, na przykład takich jak pomoc przy kładzeniu paneli 😉 Ja przeznaczyłem łącznie skromne 20-30 godzin na różne prace, o których pisałem w poszczególnych podsumowaniach kolejnych miesięcy: a to ściana z cegieł, a to składanie mebli.

O tamta ściana właśnie. Projekt i stylizacja: Pracownia Dobrych Wnętrz

Wreszcie, po przeciągającym się zdecydowanie zbyt długo remoncie, mieszkanie było gotowe do wynajęcia. Wykonaliśmy więc zdjęcia, film (a’la wirtualny spacer po mieszkaniu) i stworzyliśmy ogłoszenie najmu. W którym zaproponowaliśmy czynsz w wysokości 3.000 zł (+ 150 zł za miejsce postojowe w hali + opłaty), co na 4 pokoje (73m2) na obrzeżach Gdańska wydawało się całkiem rozsądne. Inwestor nie do końca wierzył w szybkie znalezienie najemców i ja sam również nie byłem hurra-optymistą. W końcu kto szuka mieszkania na wynajem w drugiej połowie grudnia?

Ilość wyświetleń darmowego ogłoszenia na OLXie była mizerna, a do tego odebrałem tylko 2 telefony w przeciągu 2 dni obecności ogłoszenia w Internecie. Plan był taki, żeby po tym właśnie czasie uruchomić panie pośredniczki, z których usług w tym roku skorzystałem już dwukrotnie. O dziwo, okazało się, że nie trzeba tego robić. Drugi z telefonów był strzałem w dziesiątkę i tak oto temat zamknął się w ekspresowym czasie, mimo absolutnie najgorszego z możliwych okresów na szukanie najemców i wcale nie najlepszej lokalizacji inwestycji. Uważam, że było w tym wszystkim dużo szczęścia (patrząc na liczbę odsłon ogłoszenia i telefonów) i zadziałał dość szczególny zbieg okoliczności, który ciężko byłoby powtórzyć z podobną skutecznością. Jakby nie było, od stycznia rodzina będzie inkasowała 3.100 zł czynszu (łącznie z miejscem w hali, najemca wynegocjował tylko 50 zł rabatu ;)), a ja znowu zacząłem myśleć o potencjale naszego obecnie zamieszkiwanego mieszkania.

Które… ma niemal identyczne parametry jak to, które pomogłem wynająć. Co więcej, ono znajduje się niemal obok naszego! Moje wyliczenia z początku roku, kiedy to myśleliśmy nad domem dla siebie potwierdziły się w 100%: mieszkamy w miejscu, które ma potencjał generowania 3.000 zł brutto miesięcznie. Dla przeciętnego zjadacza chleba nie jest to szczególnie przydatna informacja: przecież trzeba gdzieś mieszkać, a zwykle miejsce przebywania ściśle wiąże się z tym, gdzie pracujemy na co dzień. Tylko… u nas jest inaczej.

Ja pracuję zdalnie od 2014 roku, a Wolna wypracowała sobie niezależność od lokalizacji na przestrzeni tego roku. Swoją drogą, zapraszam do mojego cyklu wpisów o pracy zdalnej! Jest nam więc niemal wszystko jedno w jakiej części świata się znajdujemy. Czemu więc nadal przebywamy w całkiem fajnym, ale przegrywającym z całą masą innych miejscu? Aha, dzieci, byłbym zapomniał 😉 Ale one są małe (aktualnie 4,5 i 6,5) i na tym etapie moglibyśmy jeszcze zafundować im jakąś rewolucję. Owszem, w pobliżu jest rodzina i znajomi, ale świat stał się na tyle mały, że przeprowadzka o kilkaset czy kilka tysięcy kilometrów to dzisiaj nic nadzwyczajnego, prawda? Zostają jeszcze inwestycje mieszkaniowe w Gdańsku, które łatwiej obsługiwać będąc blisko nich. Może i łatwiej, ale wszystko jest do zrobienia, a dla chcącego nic trudnego.

Tak właśnie wygląda poranek w dniu, kiedy tworzę ten wpis. Gdzie się podziały wszelkie kolory??? Nic, tylko pakować walizki i lecieć w stronę słońca!

Może to będzie dla Ciebie zaskoczeniem, ale te 3.000 złotych (lub w okolicach 2.750 zł po odprowadzeniu podatku) pozwala na całkiem sporo. Moglibyśmy nasze 75 m2 wymienić na nawet dwukrotnie więcej, wynajmując jakiś dom w wielu miejscach w Polsce, o ile założymy, że nie musimy (i nie chcemy) mieszkać blisko centrum dużych miast. A przy okazji, mielibyśmy kawałek ogródka i więcej przestrzeni, której powoli zaczyna nam brakować. Ale czemu ograniczać się do Polski? Za podobną cenę moglibyśmy wynająć spore mieszkanie lub niewielki dom gdzieś na południu Hiszpani, kilka kilometrów od Morza Śródziemnego, mając niemal gwarancję wspaniałej pogody przez cały rok. A to tylko początek opcji, których jest tym więcej, im bardziej otwartą ma się głowę. Nie mówiąc o tym, że nie mielibyśmy problemu z dołożeniem 500-1.000 zł miesięcznie, jeśli uznalibyśmy, że da to nam jakąś wartość w nowym miejscu.

Problem w tym, że nie do końca wiemy, czego tak naprawdę chcemy 😉 Widząc ogrom możliwości ciężko człowiekowi zdecydować się na jedną z nich, zwłaszcza jeśli na co dzień po prostu żyjemy sobie w miarę ułożony sposób i nie chcielibyśmy fundować dzieciom przeprowadzek co kilka miesięcy. Ale okres ciemno-zimno-ponury, jaki w Polsce trwa jakieś 5 miesięcy w roku to zdecydowanie nie nasza bajka i chętnie zamienilibyśmy go na coś innego, na sezon chętnie wracając do naszego pięknego kraju.

Takie oto rozmyślania towarzyszą nam w tym przedświątecznym okresie 🙂 Czujemy, że potrzebujemy jakiejś zmiany, że znowu zaczyna nas „nosić”, co jest dla nas dość normalne po 4 latach, które spędziliśmy w obecnym mieszkaniu. Ciężko stwierdzić na dzień dzisiejszy, czy zdecydujemy się na jakiś większy ruch. Rok 2020 będzie dla nas rokiem kolejnych rodzinnych wypraw i badania, gdzie czujemy się najlepiej. Postaramy się też wypracować jakiś system podróży, który z jednej strony zaspokoi nasze zachcianki odwiedzania różnych ciekawych miejsc, a jednocześnie: może pozwoli uniknąć zbyt gwałtownych ruchów odnośnie miejsca zamieszkania. Możliwe są też jakieś rozwiązania „hybrydowe”, nie wspominając o tym, że prawdopodobnie cała masa rzeczywistych opcji po prostu nie przychodzi nam do głowy.

Ciekawszych kolorów w lesie dostarczają jedynie ścięte drzewa, a dokładniej to, co na nich wyrosło. Czy tylko ja widzę, że coś tu jest nie tak?

Mam nadzieję, że dzisiejszym wpisem skłoniłem Cię do zastanowienia się nad pytaniem pod tytułem „dlaczego mieszkam właśnie tutaj? jakie mam alternatywy i czy warto je rozważyć?”. W wielu sytuacjach temat jest znacznie bardziej skomplikowany niż u nas, ale wielu z Was mogłoby zastanowić się nad tematem, nawet jeśli w formie planów na daleką przyszłość. Jeśli już masz jakieś przemyślenia (oprócz tych, że od tego dobrobytu w czterech literach nam się poprzewracało :)) czy podpowiedzi, zapraszam do komentowania.

Na koniec zostawiłem aspekt czysto finansowy. 3.100 zł za 4-pokojowe mieszkanie na obrzeżach Gdańska… czy to dużo? Policzmy, zakładając kupno za gotówkę. Inwestorzy kupowali to mieszkanie po cenie 6.500 zł za metr i dorzucili mniej więcej 1.000 zł w wyposażenie. Daje to sumarycznie inwestycję za około 550.000 zł, do przy zwykle zakładanych przeze mnie (aczkolwiek ambitnych) 11,5 miesiąca najmu daje 6,5% rentowności brutto i 6% netto. To według mnie granica opłacalności, poniżej której branie na siebie wielu ryzyk związanych z inwestowaniem w nieruchomości na wynajem raczej mija się z celem (chyba że wierzymy, że ich wartość będzie rosła do nieba). My za bliźniaczo podobne mieszkanie w 2015 roku płaciliśmy 380.000 zł, dobijając do 450.000 zł po wykończeniu. W takim wariancie nasza inwestycja dawałaby dzisiaj 8% brutto lub 7,25 % netto, co jest niemal identyczną wartością, jak średnia z wynajmu 3 innych mieszkań, o których pisałem w zeszłym tygodniu. Natomiast kupując dzisiaj (w naszej okolicy: 9.000 zł za m2 już z remontem), wylądowalibyśmy na 5,5% brutto / 5 % netto. To wszystko jest bardzo zbieżne z moimi doświadczeniami z tego roku i po prostu potwierdza po raz kolejny to, co obserwuję na gdańskim rynku. Chociaż nie jestem w stanie stwierdzić, czy w tej lokalizacji (zdecydowanie nie należącej do najmodniejszych) udałoby się utrzymać okres pustostanów na równie niskim poziomie, jak w „lepszych” dzielnicach.

PS Dzisiejszy wpis to mniej więcej połowa tego, do czego się przyzwyczaiłem, a mimo to przekazałem w nim całkiem sporo treści – chyba zaczynam się czegoś uczyć 🙂 Myślę, że takie krótsze, aczkolwiek częstsze wpisy byłyby bardziej przyjazne również dla Was. Jakby nie było, zapraszam Cię do komentowania i zachęcam do zapisania na newsletter, który jest o niebo lepszy niż wszelkie portale społecznościowe, jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów!

PS2 Już 10 stycznia wybieramy się na dwa tygodnie w okolice Malagi – to nasz pomysł na spędzenie tegorocznych ferii zimowych i jednoczesny rekonesans okolic, w których czujemy, że chcielibyśmy przebywać regularnie.

PS3 A co tam, niech będzie i trzeci PS. Dzisiaj zrealizowaliśmy nasze założenie, zgodnie z którym przekazujemy 10% przychodu Pracowni Dobrych Wnętrz na program dożywiania dzieci Pajacyk. Wpłaciłem „brakujące” 2.600 zł, zamykając tym pozytywnym akcentem pierwszy rok działalności firmy Wolnej. Więcej w nadchodzącym wpisie, a dzisiaj chciałbym podziękować tym, którzy trafili do Wolnej z tego bloga. Jeśli mogę Cię o coś prosić w nadchodzącym, świątecznym okresie wyciszenia, to skłaniam do refleksji w temacie pomagania innym i wspierania tych, którzy są w mniej komfortowej sytuacji życiowej niż zdecydowana większość z nas. Warto pomagać, a dobro wraca!

Z ciepłym, świątecznym pozdrowieniem,

Wolny, Wolna i Wolniątka 🙂

22 komentarze do “Niewykorzystany potencjał?

  1. Kml Odpowiedz

    Dzięki za kolejny fajny materiał. Podobny dylemat rozgryzany jest w Gdyni, gdzie aktorzy są dość podobni (ja w IT, Niunia startuje 'coś nowego’, 2 urocze dziewczynki 3,5 + 2 1/4 lat):-)…
    Wesołych świąt i dzięki za Twoją obecność w cyberprzestrzeni. Wzbogacasz ją dużą dozą zdrowego rozsądku i logiki, keep it up!
    Wesołych świąt!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dobrze wiedzieć! A skoro ten blog to właśnie przestrzeń do dyskusji, proponuję wykorzystać dzisiejszy temat do wyciągnięcia jakichś wspólnych wniosków lub wymiany pomysłów. Jeśli będziesz miał chwilę: daj znać jakie scenariusze rozważacie, co odrzuciliście, co planujecie itp. Z góry dziękuję w imieniu swoim i innych, którzy również co nieco błądzą w tym obszarze.

  2. Proptrader Odpowiedz

    Fajny tekst, wpadło mi w oko to zdanie: „Problem w tym, że nie do końca wiemy, czego tak naprawdę chcemy” – to jest chyba klucz wszystkiego. Bo albo nie wiemy czego chcemy, albo myślimy nad tym 5 lat zamiast działać wg tej myśli, albo rozmyślamy się również szybko, co wpadliśmy na jakiś pomysł. I to dotyczy nie tylko branży nieruchomości, inwestowania, pracy – ale w ogóle czegokolwiek. Nawet takiego pisania bloga.
    Czytałem kiedyś masę fajnych blogów wielotematyczny, dziś została z nich gartska. Ludzie robią coś, mają potencjał, a potem totalnie go niewykorzystują..

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Specjalnie napisałem to w ten sposób. Nie chcę się pozycjonować jako alfa i omega, pokazuję że czasami sam nie do końca wiem, w którą stronę iść lub różne kierunki się wzajemnie wykluczają, mimo że planuję to z wyprzedzeniem. Ale ponieważ to platforma do wymiany opinii, myślę że moje „odsłanianie się” jako normalnego faceta próbującego się jak najlepiej odnaleźć w tym świecie nie jest żadną ujmą. Dlatego jeszcze raz zapraszam do dyskusji 🙂
      A odnośnie potencjału, myślę że on nie wystarczy. Trzeba mieć jeszcze pasję, a ją – zamiast przypadkowo znajdywać – raczej należy zbudować na przestrzeni lat. Tylko wtedy mamy większe prawdopodobieństwo, że nie będziemy skakali bezmyślnie z kwiatka na kwiatek.

  3. Piotr Odpowiedz

    Super wpis, lubię Cię za logiczne i ekonomiczne podejście. W Maladze jest teraz prawie 20 stopni.
    Nie mogę się doczekać relacji i zdjęć.

  4. Jarek Odpowiedz

    Andaluzja jest piękna. Niedawno poznałem Malagę, zachwyciłem się Marbellą, ale mieszkać chyba chciałbym w Nerja albo innym nadmorskim niewielkim miasteczku. Przed południem na narty do Sierra Nevada (do 2500 m spokojnie wjeżdżasz autem) a za godzinkę kąpiesz się w morzu…
    Jak pisałem w komentarzu do wcześniejszego wpisu, czekam na relację z wyjazdu.
    Pozdrawiam serdecznie i radosnych świąt Bożego Narodzenia życzę.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Nasze pierwsze noclegi planujemy właśnie w Nerja. Przez te 2 tygodnie pokręcimy się po okolicy, na samą Malagę mamy chyba tylko ze 2-3 dni.

      • Jarek Odpowiedz

        W Nerja polecam Ci świetną restaurację za śmieszne pieniądze z pysznymi owocami morza – Restaurante la Puntilla. Można jeść albo w restauracji, albo w sklepie ze stolikami po drugiej stronie – to ten sam lokal. 😉

  5. KowalWlasnegoLosu Odpowiedz

    Zaobserwowalem ze wiele osob, ktore osiagnely sukces (jak wolnosc finansowa), dopadaja rozne dylematy. Wyglada na to ze jest to raczej nawet regula niz odstepstwo 😉 W koncu mozesz sobie pozwolic na totalna zmiane w zyciu, ale z drugiej strony ciezko sie wyrwac z rutyny, miejsca w ktorym sie jest – gdy jest w nim dobrze.

    Pozdrawiam i zycze wesolych swiat Bozego Narodzenia! Niech odpoczynek doda Wam sil i dostarczy rozwiazan wszelkich dylematow!

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Koszt dla 4 osób: 325zł w jedną stronę. 281 zł z powrotem. Berlin -> Malaga -> Berlin. Bilety kupowane pod koniec października. Później widziałem podobne promocje (nawet taniej, 9.99 eur za osobę).

  6. Olo Odpowiedz

    Dzieki za odpowiedz. Do Berlina mam najbliżej ale ceny już nie tak atrakcyjne w lutym. Pozdrawiam.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Może coś się jeszcze pojawi. Polecam ustawienie sobie jakichś alertów na interesujące Cię loty. Funkcjonalność dostępna chociażby przez stronkę google.com/flights jak i inne multiwyszukiwarki.

  7. Krzysztof Odpowiedz

    Jeśli chodzi o wypoczynek w tropikach, polecam San Escobar. Szczególnie okolice De Niro. Tym bardziej, że Polacy nie potrzebują wizy.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki za info, tyle że to chyba na tyle egzotyczne miejsce, że wujek Google nawet mi go nie potrafi wyszuać 😉 Pozdrawiam.

  8. Robert Odpowiedz

    Czytam Twój blog od „odrodzenia”. Jestem na trochę innym etapie w życiu (26 lat), podejrzewam, że sytuacja finansowa jak u Ciebie w podobnym wieku. Ale mam wielki problem ze znalezieniem drugiej połówki, która podobnie jak Ja czy Ty bardziej myśli o oszczędzaniu niż codziennej konsumpcji. Czy planujesz jakiś wpis o relacjach w związku?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Trzeba było zacząć czytać przed moją przerwą, bo pisałem o tym jeszcze w 2013 roku 🙂
      Ciężko mi dawać bardziej konkretne rady, przecież każdy przypadek jest inny, a ja żadnym ekspertem od szukania drugich połówek nie jestem. Trzymam za to kciuki za Ciebie i wszystkich w podobnej sytuacji. Nadal uważam, że znalezienie kogoś z podobną wizją życia, świata i podejścia do finansów niesamowicie ułatwia późniejszą drogę i usuwa całą masę niepotrzebnych napięć. Pozdrawiam!

  9. Darek M. W. Odpowiedz

    Też zainteresował mnie temat kupna mieszkań na wynajem. Z uwagi na słabe parametry mieszkania, w którym żyliśmy niemal 3 lata, a później wynajęliśmy dla innej rodziny, postanowiliśmy je sprzedać i lepiej zainwestować uzyskane ze sprzedaży pieniądze. Mieszkanie był fajne, ale co z tego jak uzyskiwaliśmy z niego ledwie 4%. Na szczęście po lekkim odświeżeniu mieszkanie sprzedało się w czerwcu 2019 r. Dzięki temu mamy gotówkę + jeden kredyt mniej 😉

    Długo myślałem, w co zainwestować i padło na deweloperkę, żeby zwiększyć kapitał, a w przyszłości, jak (być może) ceny mieszkań spadną to poszukiwanie czegoś w dobrej lokalizacji na pokoje / mikroapartamenty.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ciekawy pomysł. Macie w tym jakieś doświadczenie? Wspólników? Czy tak zupełnie sami skoczyliście na głęboką wodę?

      • Darek M. W. Odpowiedz

        Mam jedynie doświadczenie po budowie własnego domu i grupę osób, które się tym zajmują po warsztatach deweloperskich.

        Niestety już znalazłem jeden minus tej inwestycji, jak przez błąd projektanta nie spałem kilka nocy, bo stresowałem się tym wszystkim. Teraz poprawki w Urzędzie i nadal co jakiś czas ten temat nie daje mi spokoju.

        Oby później nie było gorzej 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *