Własna firma rok później. Wnioski i plany.

Ja wiem, że podsumowań na blogu ostatnio jest aż nadto, ale nijak nie mogłem zignorować okrągłej rocznicy naszego przedsiębiorczego debiutu. 21 stycznia minął dokładnie rok, od kiedy w zaciszu naszego mieszkania zarejestrowaliśmy działalność Wolnej pod tytułem Pracownia Dobrych Wnętrz. W trakcie ostatnich miesięcy pisałem o misji, jaka nam przyświeca, a także podsumowałem pierwsze miesiące naszej pracy (część 1, część 2). Dzisiaj postaram się spiąć klamrą pełne 12 miesięcy prowadzenia własnej firmy, jednocześnie robiąc to w jak najbardziej zwięzły sposób, dający realną wartość każdemu, kto zastanawia się nad wystartowaniem na nieznane wody przedsiębiorczości.

Na początek garść statystyk. Wolna zrealizowała 25 projektów, często prowadząc dwa (lub nawet trzy) jednocześnie. Nieśmiałe początki pod tytułem „mały pokoik za kilka stówek” z czasem zamieniły się w poważniejsze, bardziej kompleksowe i wyżej wyceniane tematy. Średnia wartość projektu wylądowała w okolicy 1.500 zł, przy czym druga część roku zdecydowanie podbijała niemrawy start. Pierwsze kilka miesięcy wymagało od Wolnej (oraz częściowo: ode mnie) pracy w większym niż zakładaliśmy wymiarze godzinowym, co jest naturalne biorąc pod uwagę konieczność „rozkręcenia” machiny. Jeśli dodamy do tego Jej pracę etatową, którą zakończyła po pierwszym kwartale 2019 (o 3 miesiące szybciej, niż zakładaliśmy!), nie było lekko. Na szczęście w pewnym momencie złapaliśmy „flow”, kolejne zlecenia zabierały Wolnej coraz mniej czasu, a ich jakość szła w górę. Mogliśmy wtedy wrzucić kolejny bieg… ale świadomie z tego zrezygnowaliśmy.

Jeszcze przed startem dokładnie określiliśmy nasze cele oraz ich priorytet. Owszem – wśród nich znalazły się też aspiracje finansowe, ale ponieważ to nie one były najważniejsze, ustawiliśmy je na niewygórowanym poziomie. Wypracowaliśmy za to tematy, które od początku stały na przedzie naszej hirearchii:

  • Wolna kontynuowała kierunek, który obrała kilka lat temu, kiedy to postanowiła realizować się w obszarze projektowania nieruchomości. Chcieliśmy, żeby robiła to bez etatu, sztywnych godzin, ograniczeń i wytycznych od kogokolwiek, zgodnie z własną wizją i na własny rachunek.
  • Chcieliśmy, żeby grafik Wolnej wynikał z Jej własnej wizji balansu pomiędzy pracą zawodową a życiem osobistym. Chcieliśmy móc się po prostu wybrać na krótszy czy dłuższy wyjazd bez konsultowania tego z szefem i bez liczenia przysługującego Jej urlopu.
  • Pragnęliśmy, żeby Wolna miała kontakt z ludźmi, a jednocześnie korzystała z zalet pracy zdalnej, która w moim przypadku świetnie sprawdza się od kilku lat. Na początku nie było to takie oczywiste, a wręcz słyszeliśmy od wielu, że „się nie da”. Od kilku miesięcy 90% zleceń (a w ciągu roku: co najmniej 70% z nich) Wolna zrealizowała w stu procentach zdalnie. Nawet, jeśli były to projekty oddalone od nas o kilkanaście / kilkadziesiąt kilometrów. To wygodne i w większości przypadków jak najbardziej wykonalne.

W związku z powyższym, od początku postawiliśmy na budowanie firmy powoli, w sposób organiczny, świadomie nie rozdmuchując jej, nie zatrudniając ludzi, a nawet minimalizując liczbę godzin przepracowanych przez Wolną. W całym roku spędziła Ona mniej więcej 600 godzin na realizację projektów. Jeśli dodamy do tego 100-200 godzin na działania marketingowe, „bycie” na FB i Instagramie, zbieranie pomysłów i inspiracji, nadal lądujemy na bardzo przyjemnej średniej w okolicy 2,5 godziny przepracowanych w każdym dniu zeszłego roku (lub 3,2h dziennie licząc dla standardowych 251 dni roboczych). W przeważającej większości w zaciszu naszego mieszkania, w dogodnej dla Niej porze i na Jej warunkach. Dla porządku nadmienię, że ja też dorzuciłem swoje 5 groszy i poświęciłem co najmniej 100 godzin na rozmaite tematy organizacyjno/księgowe, głównie w początkowych miesiącach działalności.

Przychody z PWD co nieco przekroczyły nasze założenia z początku roku. Prognozowane 30.000 zł Wolna wyrobiła z lekką górką i jesteśmy zadowoleni z tego stanu rzeczy, mimo że nasz dochód to zupełnie inna bajka. To świadomy i raczej akceptowalny zabieg w pierwszym okresie działalności.

Bardzo minimalistycznie podeszliśmy do generowanych kosztów. Na początek wciągnęliśmy nieco użytkowanego prywatnie sprzętu do majątku firmy i nie szaleliśmy z kolejnymi zakupami. Bardzo łatwo dać się ponieść magii „kosztów firmowych”, ale my staramy się pamiętać, że nie pracujemy po to, żeby finansować kolejne zachcianki, zwłaszcza jeśli nie wprowadzają one w nasze życie większej wartości. Ponieważ w początkach prowadzenia działalności zmienialiśmy prywatne auto, skorzystaliśmy z możliwości, jakie daje prowadzenie firmy i mocno zoptymalizowaliśmy wszelkie koszty związane z posiadaniem i użytkowaniem samochodu.

Z przelewów, które otrzymaliśmy od Klientów, z radością oddaliśmy ponad 10% na program Pajacyk. To daje nam większe poczucie sensu tego, co robimy i motywuje do działania nie tylko dla siebie, ale również dla innych. Nie sprawdzaliśmy, w jaki sposób działa to na potencjalnych i faktycznych Klientów, a prawdopodobnie dobrze byłoby to zrobić.

Co ciekawe, mimo wielu projektów wykonanych w 100% zdalnie, często na odległość mierzoną w setkach kilometrów, nigdy nie mieliśmy problemów z płatnością. Przez chwilę nie byliśmy pewni jak to wyjdzie w sytuacji, kiedy Klienci są rozsiani po całym kraju, ale system zaliczkowania + płatności za poszczególne części projektu zdają się funkcjonować bardzo fajnie.

Mieliśmy też krótki epizod z ulotkami, które Wolna dzielnie rozwoziła i wrzucała do skrzynek pocztowych na samym początku prowadzenia firmy. To była Jej inicjatywa, którą chciała wdrożyć mimo świadomości, że żyjemy w 21 wieku, więc efekty takiej tradycyjnej formy marketingu mogą być mizerne. Tak też było, dlatego raczej odradzamy tego typu próby, chyba że lubisz pokonywać kilometry na rowerze i bawić się w listonosza :).

Co jeszcze? Całość papierologii związanej z prowadzeniem firmy wziąłem na siebie. Na początku miałem całą masę wątpliwości i nie do końca wiedziałem, od czego właściwie zacząć. Kilka tygodni przed rejestracją działalności poświęciłem mnóstwo czasu na dokształcanie się, po czym nastąpiło pierwsze, dość chaotyczne zderzenie z rzeczywistością. Po kilku miesiącach wszedłem jednak w rytm i z perspektywy czasu widzę, że wzięcie księgowości w swoje ręce było dobrą decyzją, która fajnie sprawdza się w tak małej skali. Nie jesteśmy płatnikiem VAT, wystawiamy maksymalnie kilka faktur miesięcznie, mamy niewielkie koszty, a księgowość inFakt.pl (zachęcamy do skorzystania z naszego linka partnerskiego) pomaga nam w tej całej papierologii. Czy polecam takie rozwiązanie? Raczej nie: ja robię to tylko datego, że lubimy i akceptujemy naszą absolutnie nieoptymalną samowystarczalność i chęć brania wszystkich tematów we własne ręce. Chcesz mieć spokój i temat z głowy? Deleguj.

Po roku działalności nadal jesteśmy w tej wygodnej sytuacji, że płacimy „zaledwie” 539,35 zł składek na ZUS (składki społeczne + zdrowotne). Przez pierwsze pół roku było to nawet 342,32 zł. W rzeczywistości jest jeszcze mniej, ponieważ te składki pomniejszają należny podatek dochodowy. Z 539,35 zł miesięcznie w 2019 faktycznie oddawaliśmy jedynie około 200 zł. W 2020 składki wzrosły – w naszym przypadku będziemy efektywnie oddawali mniej więcej 250 zł każdego miesiąca. Plus 39 zł netto za program do księgowości z inFakt.pl. Jak wspominałem tutaj, w dzisiejszych czasach mali przedsiębiorcy próbujący własnych sił mają bardzo, ale to bardzo ułatwione zadanie (co ma swoje plusy, ale i minusy…).

A skoro jesteśmy przy podatkach, to efektywnie… nie płacimy ich wcale, przynajmniej jeśli mówimy o podatku dochodowym. Naszym jedynym rzeczywistym kosztem była w zasadzie suma wszystkich składek na ubezpieczenie zdrowotne oraz ZUS – łącznie w 2019 roku 5.093 zł. One, w połączeniu z amortyzowanym przez nas autem firmowym (które i tak byśmy mieli bez DG) oraz innymi większymi czy mniejszymi kosztami sprawiają, że mimo przychodu w wysokości 30-kilku tysięcy złotych, nasz dochód jest… ujemny. Nie tylko więc nie płaciliśmy w ciągu roku zaliczek na podatek dochodowy, to jeszcze sumarycznie Wolna jest na lekkim minusie, który będziemy mogli skompensować w ciągu najbliższych lat.

Jednocześnie, zdajemy sobie sprawę, że nie prowadzimy „poważnego biznesu” i nasza działalność nie obroniłaby się w takiej formie jak dotychczas, gdyby od jej wyników finansowych zależało nasze comiesięczne być czy nie być. Oczywiście, gdyby Wolna zechciała poświęcić kilkukrotnie więcej czasu na pracę, wyniki byłyby diametralnie inne, a sama działalność stałaby się całkiem intratna. Prawda jednak jest taka, że Pracownia Dobrych Wnętrz nie stanowi trzonu naszych przychodów, a kolejne projekty nie muszą opłacać rat kredytów czy rachunków za jedzenie. Praca, w której pieniądze są tylko miłym ufektem ubocznym, a finanse są jednym z dalszych argumentów działania to naprawdę coś niezwykłego. Polecamy każdemu!

Cieszymy się z tego, że jakość projektów dostarczanych przez Wolną na początku roku i pod jego koniec naprawdę poszła w górę. Widać to zwłaszcza w wizualizachach, które na początku były sporym wyzwaniem, a z którym teraz Wolna się bardzo ładnie „otrzaskała”.

Nadal utrzymujemy dostępny dla każdego kalkulator cen naszych usług i myślę, że to jedna z lepszych decyzji biznesowych. To innowacyjne rozwiązanie, które skrytykował niemal każdy z branży, a które doceniają nasi Klienci. Dzięki jawności cen bardzo ograniczyliśmy liczbę projektów, które nie miałyby szansy się wydarzyć. Ludzie często nie wiedzą z jakimi kosztami wiąże się konkretny projekt, natomiast chętnie proszą o rozmaite wyceny. Każda z nich zabiera trochę czasu, wymaga dopytania o szczegóły i wymienienia kilku maili. Od kiedy każdy zainteresowany może sam obliczyć orientacyjny koszt projektu, liczba takich „pustych” zapytań spadła co najmniej o 75%.

Na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy kilkukrotnie podnosiliśmy ceny usług Wolnej. To świadomy zabieg, który planowaliśmy od samego początku. W ramach rozpędzania się stawialiśmy na zdobywanie doświadczenia w nowym dla nas rynku. Aktualnie skupiamy się na nieco większych projektach i dostarczaniu wysokiej jakości za stawki, które już nie odbiegają tak znacząco od konkurencji. Można powiedzieć, że tanio już było, chociaż patrząc na rynek nieco szerzej, nadal jesteśmy więcej niż konkurencyjni.

Warto też zauważyć, że mimo, że ostatnie decyzje o kupnie nieruchomości na wynajem podejmowaliśmy ponad 3 lata temu, to dzięki Pracowni Dobrych Wnętrz ciągle jesteśmy na rynku, obserwujemy go i potrafimy dość dokładnie ocenić jego atrakcyjność, co przekłada się na nasze decyzje inwestycyjne.

Jakie mamy plany biznesowe na rok 2020? Nie chcemy agresywnie rozpychać się łokciami na rynku, a raczej: utrzymać aktualny, bardzo przyjemny balans Wolnej pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Kolejne projekty będziemy dostosowywać pod podróże, opiekę i rozwój naszych dzieci, a nie odwrotnie. Niewykluczone, że w najbliższym czasie nastąpi trochę zmian w mojej sferze zawodowej, dlatego postawimy raczej na spokojną kontynuację leciutko wzrostowego trendu u Wolnej. Rynek nieruchomości jest nadal rozgrzany, ale mamy świadomość, że tak nie musi być ciągle. Korzystamy z tego, że jest dobrze i jednocześnie jesteśmy psychicznie i finansowo przygotowani na to, żeby mieć „puste tygodnie” lub przychody pozwalające zaledwie na pokrycie podstawowych kosztów. Nie mówiąc o tym, że „w razie w” są bardziej zdecydowane opcje, pozwalające na całkowite zamrożenie kosztów. Wiemy jednak, że z każdym miesiącem i kolejnym projektem Wolna zdobywa kolejne doświadczenia, które zaprocentują tak czy inaczej.

Wolna nawiązała kontakt z całą masą fajnych ludzi, którzy z chęcią współtworzyli wizję swojego mieszkania, ciesząc się z efektów wykonanej pracy. Jednocześnie mamy autentyczne poczucie, że Wolna daje dużą wartość swoim Klientom, a niejednokrotnie wybawia ich przed podjęciem nie do końca przemyślanych czy nieefektywnych decyzji projektowych. Sytuacji, w których dzięki optymalnym rozwiązaniom zaproponowanym przez Wolną (i promocjom przez Nią wyszukanym) koszt Jej pracy zwrócił się inwestorowi z nawiązką było aż nadto!

Nie myśl jednak, że przez cały czas było tak cukierkowo, a stworzenie i „rozbujanie” własnej firmy to bułka z masłem. Nad całością pracowaliśmy od 2-3 lat, zanim zdecydowaliśmy się na start. Który nadal ciężko mi ocenić, bo przecież nasze oczekiwania nie są z kosmosu, a ilość włożonej pracy też raczej odbiega od średniej dla nowych inicjatyw biznesowych. Zadowalamy się malutkim kawałkiem tortu (lub wręcz: okruchami) i nadal – po kilkunastu miesiącach prowadzenia działalności – nie potrafimy stwierdzić, czy obronimy się finansowo (i nie tylko) w roku 2020. Nasz przesiębiorczy debiut pod tytułem Pracownia Dobrych Wnętrz obfitował w górki, ale dostaliśmy też kilka mniej lub bardziej surowych biznesowych lekcji (z definicji uważam, że nie ma porażek, a jedynie lekcje ;)). Nie mówiąc o tym, że mnóstwo potencjalnie ciekawych projektów z różnych przyczyn przeszło nam koło nosa. Nie obyło się bez kilku nieudanych współprac, które upadły z różnych powodów i z których oczywiście wyciągnęliśmy wnioski.

Korzystając z okazji, chciałbym podziękować wszystkim Klientom, którzy trafili na PDW z tego bloga. Osobiście jestem ogromnie dumny z mojej lepszej połówki, która – jak już wielokrotnie pisałem – mimo 30-kilku wiosen na karku odważnie wykonała zwrot o 180 stopni zmieniając branżę i idąc „na swoje”, mimo wielu wątpliwości i braku wcześniejszego doświadczenia. Zamiast twierdzić, że „chcieć to móc” (co nie zawsze działa) po raz kolejny stwierdzam, że warto działać, MIMO strachu. On towarzyszy nam zawsze, kiedy wystawiamy nos poza własną strefę komfortu, a co dopiero kiedy wychodzimy spoza niej całym sobą. Boją się wszyscy. Jednych jednak ten strach paraliżuje i sprawia, że ich plany nigdy nie mają szansy ujrzeć światła dziennego. Dla innych ta obawa jest wyzwaniem, które podejmują mimo wszystko. Warto się rozwijać, próbować, upadać, podnosić, wyciągać wnioski i znowu iść naprzód. Moim skromnym zdaniem to esencja życia, tak bardzo niedoceniana przez tych, którzy lubią żyć w stylu „szybko, łatwo i przyjemnie”. Ale to już temat na zupełnie inny wpis 🙂

Zarówno ja, jak i Wolna wszystkim Wam dziękujemy za wspieranie nas (choćby i duchowe :)) w rozwoju naszej przedsiębiorczości w mikro-skali!

29 komentarzy do “Własna firma rok później. Wnioski i plany.

  1. Rafał Odpowiedz

    Całkiem nieźle Wam to wychodzi i nie mówię nawet o projektach a o całej organizacji. Zamiast pościgu za kasą (który często jest przyczyną wypalenia), ustaliliście ważne reguły, by czuć się z tym komfortowo. Co prawda jesteście już w sytuacji, która na to pozwala (nie jest to wasze główne źródło dochodu), ale wiele osób to zwyczajnie pomija. Ciskanie się na 200% prędzej prowadzi do frustracji niż wyników. O te u Was się nie boję. Pięknie to rozplanowaliście 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki za komentarz. Czy pięknie czy nie, różnie na to można patrzeć. Ale rzeczywiście, nie włożyliśmy 200% energii w to przedsięwzięcie i ma to swoje konsekwencje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Najważniejsze to chyba iść do przodu i działać. Efekt końcowy jest w dużym stopniu dziełem przypadku, ale podejmowanie jakichkolwiek decyzji jest lepsze niż wieczne ich odkładanie. Pozdrawiam.

  2. Marcin Odpowiedz

    @Wolny: jesteś w 100% pewien, że stratą z DG Wolnej możesz kompensować swój dochód z pracy etatowej?

    Wydaje mi się, że tak nie można robić – fiskus traktuje to jak 2 odrębne źródła przychodów i stratę na DG możesz kompensować jedynie zyskiem w przyszłych latach.

    Przed rozliczeniem PITów polecam to dokładnie sprawdzić, żebyście się nie przejechali i nie musieli oddawać US odsetek od niedopłaty podatku.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hmmm, temat do sprawdzenia, dzięki za podanie go w wątpliwość. Było to dla mnie oczywiste przy prowadzeniu DG na zasadach ogólnych i wspólnym rozliczaniu małżonków. Po 5-minutowym wertowaniu Internetu już takie oczywiste nie jest. Dajmy szansę innym na wypowiedź, może ktoś rozjaśni temat.

      • Zosia Odpowiedz

        Potwierdzam wypowiedź Marcina nie można kompensować różnych rodzajów działalności. Ale przez 5 kolejnych lat będzie można pomniejszać ewentualne zaliczki na podatek o stratę z 2019 r

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          A jeszcze dodatkowe pytanie, być może naiwne, ale mimo to warto się upewnić. Zakładam, że przy wspólnym rozliczaniu małżonków, kiedy zarówno mąż i żona mają swoją DG, również nie jest możliwe „mieszanie” obu działalności jeśli chodzi o podatki, a dokładniej: obniżanie dochodu jednej DG stratą z drugiej?

        • Piotr Odpowiedz

          Straty nie, ale jeśli chodzi o drugi próg podatkowy to już można pod warunkiem że dzialalność jest też na opdatkowaniu ogólnym 18%/32% (albo precyzyjniej 17%/32% od ostatniego kwartału 2019). NIe można wspólnego limitu mieć gdy działalność jest na liniowym 19% i partner etat

          • wolny Autor wpisu

            Czyli głos potwierdzający moją pierwotną wersję? Zaznaczam, że od początku mówimy właśnie o scenariuszu, gdzie jest wspólnota majątkowa, wspólne rozliczanie, jedna osoba pracuje na etacie, druga natomiast ma DG i rozlicza się na zasadach ogólnych.

      • Ark Odpowiedz

        Wolny ja mam DG rozliczana na warunkach ogólnych a moja małżonka pracuje na etacie. Rozliczamy się wspólnie korzystając z wszystkich ulg. Rozliczenia wykonuje dla mnie biuro rachunkowe nie mamy problemu z wspólnym rozliczaniem

  3. Jakub Odpowiedz

    Bardzo fajnie Wam to wychodzi 🙂 Jestem pełen podziwu jak macie to wszystko poukładane. Przede wszystkim tak mentalnie – cele i priorytety. Powoli według nich działacie i realizujecie. Powodzenia w dalszym rozwoju 🙂

  4. Paweł Odpowiedz

    Wolny czy z newsletterem jest wszystko ok? Bo nie dostałem maila z powiadomieniem o nowym wpisie i w sumie przypadkowo tu trafiłem 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cześć. A wcześniejsze dostajesz? Widzę Cię na liście subskrybentów, maile zostały rozesłane. Sprawdzisz jeszcze spam i dasz znać, czy na pewno mail się gdzieś nie zagubił?

      • Paweł Odpowiedz

        W spamie nie ma. Wszystkie wcześniejsze zawsze dochodziły stąd lekkie zdziwienie że teraz go nie było 😉

  5. Ania Odpowiedz

    Wszystko fajnie,ale jako osoba od lat prowadząca DG ..dodam za jakies 1.5 roku wpadacie w ZUS ok 1450 zł miesięcznie…
    Wówczas zarobki oscylowac będą w granicy płacy minimalnej, a nie wiem ,czy to już tak fajnie …nie licząc byc może miesięcy bez zleceń czy z małym zyskiem

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Zdajemy sobie z tego sprawę. Jak pisałem parę miesięcy temu, korzystamy z długiego i bezpiecznego pasa startowego (działalność nierejestrowana, Ulga na start, teraz niższe składki przez 24 m-ce), na którego końcu będziemy musieli podjąć decyzje odnośnie przyszłości w uwzględnieniem znacznie większych obciążeń niż dotychczas. Dlatego też nie twierdzę, że jest wspaniale i możemy lecieć na tym co jest całymi latami.

      • Damian Odpowiedz

        Nie do konca wiem jaka jest u Was sytuacja, ale z tego co pamietam ze studiow to jezeli Wolny pracujesz na etacie to jezeli dzialalnosc bylaby zarejestrowana na Ciebie to prawie w ogole nie placiesz skladek bo juz oplaca je Twoj pracodawca.
        Nie jestem pewien jak to w praktyce wyglada

        • Kasia Odpowiedz

          Tak, gdy osoba pracująca na etacie prowadzi też DG to płaci tylko składkę zdrowotną, w ubiegłym roku to było 342 zł.

          • wolny Autor wpisu

            Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Warto jednak mieć świadomość, że korzystając z tego przywileju „tracę” możliwość skorzystania ze wszystkich zniżek, które są obecnie. Czyli po wystartowaniu z działalnością zaczyna już mi lecieć okres, w czasie którego mógłbym płacić niższe składki i jeśli po jakimś czasie przejdę wyłącznie na działalność (rezygnując z etatu), nie będę mógł zacząć z nich korzystać wcale lub będę mógł tylko w ograniczonym okresie.

  6. Kasia Odpowiedz

    Acha i jeszcze nawiązując do straty z DG – mi księgowa tą stratę mogła naliczyć tylko w DG mimo że pracowałam też na etacie. Miałam pit z etatu mojego, dg mojej, etatu męża, i umów o dzieło męża i najmu prywatnego mojego i tylko w DG ta strata była. To się nie łączyło z żadnym z innych dochodów. Za to mogę tą stratę częściowo rozliczać w kolejnych latach w DG.

  7. Ania Odpowiedz

    No tak,fakt ,jak Wolny założy firmę płaci tylko 368 zł skladki zdrowotnej,tyle,że Wolna jako żona i osoba współpracujaca już,według zus,płaci owa 1450 zł…
    Chyba ,że Wolny zatrudni ja na umowę o dzieło…tyle ,że wówczas nic nie składa na swoją emeryturę i w razie choroby nie przysługuje jej zasilek chorobowy płatny,nic..
    Przy dochodach do 40.000 zł i pełnym Zusie moim zdaniem brak opłacalności, no i trzeba pamiętać, że strata jest,nie zaplaciliscie podatku,bo zakup samochodu był na firmę…co rok tak nie będzie i nie tylko zus ,Ale i podatek się pojawi…
    Z mojego doświadczenia wiem,że opłaca się pracować na etacie z minimalna pensja(lub więcej wiadomo)I prowadzić dg wówczas tylko zus zdrowotny,tyle,że wtedy dużo pracy…inaczej z tak mała skala się nie da…

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hmmm… po Twoim komentarzu zaświtała mi pewna myśl. Chyba będę musiał rozpoznać szerzej temat działalności prowadzonej przez jedno z małżonków i właśnie „zatrudnianie” na stałe lub na konkretne zlecenia drugiego z nich. Być może to okazałoby się optymalnym rozwiązaniem w przyszłości, kiedy oboje z Wolną będziemy działać na wolnym rynku, nie na podstawie umów o pracę.

      • Ania Odpowiedz

        Spółka z o o ,2 udziałowców, nie trzeba płacić zus wcale,możesz podpiąć ja pod swoją działalność i wolnej

  8. Daroo Odpowiedz

    Hej. W czym robione są wizualizacje? Żona urządza nasze mieszkanie a tutaj wygląda to bardzo naturalnie 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cieszę się, że Wam się podoba. Wolna projektuje w pCon Planner, tyle że to program jak wiele innych, a fajne wizualizacje wynikają raczej z doświadczenia. Pierwsze z nich zdecydowanie tak nie wyglądały, z każdą kolejną jest coraz lepiej!

  9. Jan Odpowiedz

    Chciałem projekt wnętrza mieszkania 80m2 w 90% na meblach z ikei kuchnia faktum, szafy pax etc. Pani projektantka zaproponowała mi cenę 18 000zł. Nie ukrywam że myślałem że taka usługa kosztuje o jedno „0” mniej. Tym bardziej rozczarowany byłem że ona nie przyjedzie do mieszkania, nie będzie nadzorować prac tylko zleci to swoim zaufanym podwykonawcą za których dodatkowo muszę zapłacić.

    Oczekiwałem od niej żeby wybrała mi podłogę, kafelki, kolor ścian i jakieś fajne dodatki. Remontem chciałem zająć się sam, ale chciałem mieć już jego plan. Wydaje mi się że projekt to zadanie na jeden dzień pracy. Tym bardziej że w mojej opinii zajmowała się bzdurami typu forsowaniem kuchni na wymiar, projektem szuflady z cichym domykiem, wyborem płyt na szafki, analizą kąta otwarcia zawiasów i doborem gipsu na łączenia płyt kg. Ostatecznie i tak by się tym zajęli jej podwykonawcy. I te mydleniem oczów o lepszej jakości.

    Przecież to ja kupuje materiały, ja wszystko skręcam i montuje, ja kładę kafelki i panele, ja wybieram technologie montażu, ja robię elektrykę, ja przejmuje się narzędziami do pracy. Chciałem mieszkanie proste i estetyczne a nie fikuśne lampy za 5 tys zł. I nic nie usprawiedliwia cen typu 5 tys zł za projekt kuchni z meblami ikea.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *